Rhodey nadal siedział przed salą, ale już nie wyglądał na tak zmartwionego, jak wtedy. Czy to oznacza, że było już lepiej? Ciągle ta nadzieja.
Pepper: Coś się zmieniło?
Rhodey: Trzeba czekać. Jeszcze nie wyszedł nic powiedzieć, ale coś się zmieniło. A ty, gdzie byłaś?
Pepper: Dorwałam Gene’a. To on stoi za tym wszystkim. Rhodey, byłam głupia, że chciałam coś zmienić
Rhodey: Czyli przyznał się do tego? Ale czemu to zrobił?
Pepper: Chodziło o pierścienie, by nikt mu nie przeszkadzał i zemścił się za ostatnią akcję. Pewnie, gdy walczył w zbroi, byli w świątyni, a Tony raczej nie chciał dopuścić do jego zdobycia
Rhodey: Nie wiem, co teraz będzie, ale mam ochotę go zabić, jak zobaczę tego gnojka w szkole. Jeśli zedrze z kimkolwiek z nas, będzie miał do czynienia ze mną
Zamilknęliśmy, gdy lekarz wyszedł z sali. Uśmiechał się. Nareszcie. Czekaliśmy, aż nam coś powie.
Dr Yinsen: Tony już samodzielnie oddycha, a organizm zniósł uszkodzenia implantu. Jest dobrze, ale musi uważać na niego. Właśnie się obudził. Chcecie się z nim zobaczyć?
Pepper, Rhodey: Tak!
Dr Yinsen: To chodźcie
Otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Już nie było tak upiornie, jak wtedy. Ani śladu po przerażających maszynach.
Dr Yinsen: Tony, masz gości
Tony: Rhodey… Pepper
Podeszliśmy bliżej i zauważyłam, że się uśmiecha. Cieszy się na nasz widok, a ja odczuwałam ulgę. Jednak implant nie wyglądał za dobrze. Rany się goiły, a ryzyko nadal zostało.
Pepper: Dobrze, że jesteś z nami. Bałam się, że już nigdy cię nie zobaczę
Tony: Nie płacz. Już jest dobrze
Rhodey: Mam nadzieję, że mi wybaczysz
Tony: Co?
Pepper: Rhodey, tłumacz się
Tony: Co się stało?
Pepper: No powiedz to
Rhodey: To przeze mnie Gene cię dopadł. Nie zamknąłem drzwi. Naprawdę mi wybacz, ale nic nie zginęło. Gniewasz się?
Tony: Chłopie, ty głowę kiedyś stracisz. Haha! Dobrze znowu was widzieć. Dziś mnie wypiszą i bierzemy się do pracy
Pepper: Pamiętaj o swoim sercu. Widzisz, w jakim stanie masz implant? Lekarz ci zalecił uważać na to, bo nie mają do wymiany
Tony: Rhodey, ty nic nie powiesz? Zero matkowania? Haha! Aż dziwne
Pepper: Dla ciebie opuścił kochankę
Tony: O! Widzę progres. Brawo!
Pepper: Dopilnuję, by już nie stała ci się krzywda
Cmoknęłam go w policzek i przytuliłam, uważając na rany i mechanizm.
Tony: Mój kochany rudzielec
Dr Yinsen: Pogruchacie sobie później. Muszę zrobić kilka badań kontrolnych
Rhodey: Haha! Zgodzę się. Pogruchają gołąbeczki innym razem
Pepper: Rhodey, chodźmy już. Później ci przywalę
Tony: Haha!
Wyszliśmy z sali i od razu Rhodey oberwał z “liścia” dość mocno. Brakowało mi tego. Śmiałam się, jak głupia, ale cieszyłam z szybkiego powrotu do zdrowia Tony’ego. Jak będę miała kiedyś zbroję, zleję tak Gene’a, że się nie pozbiera.
Z zamyśleń wyrwał mnie Rhodey.
Rhodey: Wszystko wróci do normy, ale musiałaś mi przywalić? Nie byłabyś sobą, gdybyś tego nie zrobiła? Czy każda ruda taka jest?
Pepper: Haha! Musiałam to zrobić. Znasz mnie i nie obrażaj rudych, bo ci przywalę w twoje kokoski
Rhodey: Haha! I za to cię lubię
Pepper: Wzajemnie, supernianio. Hehe!
Rhodey: Dobra, a teraz na poważnie. Trzeba dopilnować, by nie rwał się do żadnej akcji
Pepper: Wiem o tym. Z implantem to poważna sprawa
Rhodey: I jak zwykle będzie lekceważył
Pepper: Nie możemy na to pozwolić. Gene zapłaci za to!
Rhodey: Pepper, spokojnie. Po prostu trzymajmy Tony’ego z dala od kłopotów. Umów się z nim na randkę, czy coś
Pepper: Rhodey, czy ty coś sugerujesz?
Rhodey: Nie jestem ślepy, a poza tym musi znaleźć inne zajęcie…
Pepper: Niż szukanie kłopotów
Rhodey: Dokładnie. To co? Mogę na ciebie liczyć?
Pepper: Zawsze
Wiedzieliśmy, co musimy zrobić. 2 godziny później, Tony wyszedł z sali. Żartuje sobie? Ledwo stał. Nie podoba mi się to.
Pepper: Wracaj do łóżka!
Tony: Dostałem wypis. Mogę wracać
Rhodey: Coś ciężko w to uwierzyć
Tony: Ej! Zamiast się cieszyć, że wracam, wy narzekacie. Oj! Ciężko wam dogodzić
Rhodey: No to wracajmy
Podparł się rękami wokół naszych ramion i poszliśmy do ich domu. Gdy dotarliśmy na miejsce, była jeszcze noc, a Roberta wróciła z pracy. Zdziwiła się, widząc nas. To były 3 dni, które ciągnęły się w wieczność, ale cały ten sen w rzeczywistości wyglądał o wiele inaczej.
Kokoski serio leje ze śmiechu...ale że tak Rhoney opuścił kochanke normalnie koniec świata...ogólnie smutna historia ale i komedi troche więc spoko
OdpowiedzUsuń