15. Baluj, baluj i czasu nie żałuj cz.1


Wszyscy byli zadowoleni. Oprócz Tony’ego. Teraz alarm w bransoletce przypominał o braniu leków. Miałam nadzieję, że tego nie będzie ignorować.


Pepper: Co godzinę musisz je brać?
Tony: Co 12 godzin po 2 tabletki. Wiem, że mam uważać
Pepper: Jak spróbujesz, choć raz nie wziąć tych leków, przyjdę do zbrojowni i zrobię ci raban
Rhodey: Pepper, nie tak nerwowo. Złość piękności szkodzi
Pepper: Udam, że tego nie słyszałam. Rhodey, o czym ty wcześniej mówiłeś?
Rhodey: Chodzi ci o bal?
Pepper: Tak. Kiedy ma być?
Rhodey: W ten piątek. A co? Wybierasz się?
Pepper: Na pewno nie z tobą. Nie licz na to. Tony, pójdziesz ze mną?
Tony: Jakoś wcześniej nie chciałaś
Pepper: Zmieniłam zdanie
Rhodey: Kobieta, zmienną jest
Tony: Haha!
Pepper: Przywalę! Tony, pójdziesz? Chyba do piątku nauczysz się jakiś tam kroków?
Rhodey: Oj! To będzie dłuuugi proces
Pepper: Nie pozwolę ci go uczyć, bo sam nie umiesz, łamago
Tony: Mogę coś powiedzieć?
Pepper: Mów
Tony: Pójdę na bal, jeśli pozwolisz, że sam zadecyduję, jak się przygotuję
Pepper: Zgoda. No to jesteśmy umówieni


Cmoknęłam go w policzek i poszłam do domu. Cieszyłam się, że znowu go widziałam żywego. Liczyłam na to, że nie prędko trafi do “ukochanego” szpitala. Szkoda mi lekarza, bo przez prawa, które niejednokrotnie musiało by złamane, by uratować Tony’ego, czy jakiegokolwiek innego pacjenta. Zawdzięczam mu życie mojego przyszłego męża. Męża? Już myślałam o tak dalekiej przyszłości. Ten cały wypadek mógł skończyć się tragicznie, a właśnie on zmienił moje życie.
Myślałam nad swoją kreacją balową, stojąc przy garderobie. Nigdy nie wyróżniałam się z tłumu, ale jakoś musiałam wyglądać. Pozostała mi jakaś ciemnoniebieska sukienka do kolan z tamtego roku. Chyba jeszcze się do niej zmieszczę? Nie jem tyle, co Rhodey.
Sprawdziłam, czy pasuje do ciała… I elegancko. Teraz pozostało czekać na ten dzień, a resztę elementów mam dawno przygotowane. Zadzwoniłam do Tony’ego, bo chciałam z nim porozmawiać. W spokoju. Bez Rhodey’go.


Pepper: Hej, Tony. Mam do ciebie sprawę
Rhodey: Hej, Pepper. Tony’ego nie ma. Zostaw wiadomość
Pepper: Rhodey!
Rhodey: Haha! Mówię serio. Nie ma go
Pepper: Tylko mi nie mów, że…
Rhodey: Tak
Pepper: Zabiję!
Rhodey: Kogo?
Pepper: Oboje będziecie leżeli w grobie! O! Grabarz i instytucje pogrzebowe się wzbogacą na waszych trupich ciałach
Rhodey: Nie przesadzaj. Tylko Unicorn napadł na bank. Da radę bez problemu
Pepper: Powinien się jeszcze oszczędzać! Nie wyzdrowiał do końca i znowu muszę myśleć za was!
Rhodey: Chyba musisz
Pepper: Idę do zbrojowni
Rhodey: Pepper, nie musisz
Pepper: A właśnie, że muszę


Rozłączyłam się, a przygotowania do balu odłożyłam na później. Szybko pobiegłam do zbrojowni, bo mimo walki z niegroźnymi zbirami, to było bezmyślne już wracać do puszki. Jestem pewna, że kiedyś stanie się jego grobem.
Po jakimś kwadransie zdołałam dobiec na miejsce. Zbroja nadal nie wróciła, a Rhodey czekał na powrót Tony’ego.


Pepper: Jeszcze go nie ma?
Rhodey: Spokojnie, Pep. On wróci
Pepper: TYLKO TONY MOŻE DO MNIE TAK MÓWIĆ! JESTEM JEGO PEP!
Rhodey: Wiem, wiem. Nic mu nie będzie. Nie martw się
Pepper: Pamiętasz, że nadal musi na siebie uważać? Rany po operacji muszą się zagoić
Rhodey: Gdyby coś się działo, włączę autopilota
Pepper: Rhodey, powiedz mi jedno. Kiedy ty ostatnio odpalałeś tę opcję?
Rhodey: Nie bój się. Tony da radę


Czekaliśmy z jakąś godzinę, aż zbroja wleciała do bazy. Wyglądała, jak po jakiejś masakrze. Pomogłam mu pozbyć się zbędnego ciężaru z ciała. Od razu zaprowadziłam go na kanapę, by się położył.


Pepper: Co się stało? To miała być walka z Unicornem? On cię prawie starł na kwaśne jabłko?
Tony: Właśnie go spotkałem i… szybko skończyła się walka… ale był jeszcze Mandaryn
Pepper: Tony, wszystko gra?
Tony: To nic wielkiego
Rhodey: Możesz mu odpuścić. Zbroja wszystko nagrała
Pepper: I dobrze
Tony: Pepper, zostawisz nas samych?
Pepper: O! Zaczynają się tajemnice!
Tony: Pepper…
Pepper: Cicho! Znowu to samo!
Tonu: Daj nam chwilkę
Pepper: Minuta!
Tony: Zgoda


Wyszłam za chwilę ze zbrojowni, ale tak naprawdę podsłuchiwałam ich rozmowę. Wiedziałam, że wszelkie sekrety zna Rhodey jako jego brat. Uważnie przysłuchiwałam się każdemu słowu.


Rhodey: Nawet nie próbuj kłamać. Nie powiem jej, ale pójdź z nią na bal. Jesteś jej to winien
Tony: Pójdę z nią na pewno, jak nie będzie żadnych alarmów
Rhodey: A co z dzisiejszą akcją? Serio napad na bank? Ten Unicorn nie ma ciekawszego zajęcia do roboty
Tony: Nie ma. Haha! Iron Man zaczyna być zbędny
Rhodey: A skąd się pojawił Mandaryn?
Tony: Szuka pierścieni. W tym banku był taki sejf pełny złotych monet, a w nich znajdował się pierścień
Rhodey: Jakoś to dziwne brzmi, wiesz? Co Makluański pierścień robił w banku?
Tony: Nie mam pojęcia, ale ciężko walczyć, jak ciągle boli w tym samym miejscu, gdzie kiedyś miałem implant
Rhodey: Nic mi nie mówiłeś
Tony: Znasz mnie. Nie chciałem cię martwić, a poza tym masz inne sprawy na głowie
Rhodey: Nie mów tak. Pamiętaj, że zawsze ci pomogę. Jesteśmy rodziną, pamiętasz?
Tony: Tak, tak. Pamiętam
Rhodey: To wszystko?
Tony: Jest jeszcze jedna sprawa
Rhodey: Jaka?
Tony: Nie czuję, żeby ten przeszczep coś zmienił na lepsze. Raczej zaszkodził
Rhodey: To niemożliwe. Masz zdrowe serce, ale musisz brać leki, by nie zostało odrzucone. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz
Pepper: MOGĘ JUŻ WEJŚĆ?
Rhodey: WŁAŹ


Musiałam udawać, że nie usłyszałam ich rozmowy, ale przejęłam się tym. Niestety zmartwień nie zdołałam przed nimi ukryć.


Tony: Pepper, co się stało?
Pepper: To nic
Tony: Teraz  ty kłamiesz
Pepper: Ha! Przyznałeś się, że nie okłamałeś! Świnia
Tony: Papryczka
Pepper: Głupol
Rhodey: Ej! Ej! Już! Spokój, bo zaraz polecicie takimi wyzwiskami, że zrobi się niezły łańcuszek. Haha!
Pepper: Fakt. Tony, co będzie z balem? Czy zechciałbyś pójść ze mną w ten piątek?
Tony: O! Jak miła. No pewnie, że pójdę
Pepper: Na pewno?
Tony: Na pewno

Wiedziałam, że kłamał, ale przytuliłam go, by czuł, że mi też mógł się wyżalić. Nie mogłam się doczekać, by z nim zatańczyć, To będzie niezapomniany wieczór. Pożegnałam się z nimi i poszłam do domu. Od razu zasnęłam, odliczając w myślach czas do balu. Obrazy mnie i Tony’ego, jak tańczymy razem do pięknej piosenki “Ashes of Eden”. Ciekawe, jaka będzie rzeczywistość?

1 komentarz:

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X