17: Przebudzenie



Ktoś mnie wołał. Z początku słyszałam jedynie szum, aż wyostrzył się słuch. Tym kimś był mój tata. Piekielnie rażąca biel lampy i ścian? Szpital. Jak to się stało? Czułam się bezsilna, jakby ktoś pozbawił energii jednym tchem.


Pepper: Tatku… co się… stało?
Virgil: Pepper, tak się bałem o ciebie
Pepper: Czemu?
Virgil: Zostałaś otruta
Pepper: Jak?! Kto?! Kiedy?!
Virgil: Cii… spokojnie. Już jest dobrze. Wypłukali z ciebie truciznę. W ponczu znaleźliśmy jakiś proszek. Pewnie narkotyki
Pepper: Co z innymi? Ucierpiał ktoś? To było na balu, tak?
Virgil: O którym nic mi nie powiedziałaś. Dobrze, że ktoś zadzwonił po pogotowie, bo byście zmarli w ciągu dwóch godzin
Pepper: O kurcze. Nic ci nie mówiłam, bo nie było czasu o tym porozmawiać. Ciągle praca i praca. Dopiero, jak dzieje się coś złęgo, widzisz, że istnieję, a tak całkowicie mnie olewasz
Virgil: Córciu, wiesz, jaką mam pracę. Odpowiadam za bezpieczeństwo. Postaram się jakoś zmienić
Pepper: Faceci dużo obiecują, a mało robią
Virgil: Bo Tony taki jest?
Pepper: Co? Skąd? Jak?
Virgil: Zadajesz za dużo pytań. Po prostu wziąłem ci komórkę. Od razu rzuciło mi się w oczy serduszko obok imienia
Pepper: Jaki prawem ruszałeś mój telefon?!
Virgil: Ktoś ci groził. Znalazłem pogróżki i nie ma szans, że ten gnojek pozostanie na wolności
Pepper: Nie! Proszę! Błagam! Nie mieszaj się do tego!
Virgil: Chcesz mi coś powiedzieć?
Pepper: Co z Tony’m i Rhodey’m?


Zamilkł. Nic nie mówił. Od razu chciałam się z nimi zobaczyć. Nalegałam na odpowiedź. Musiałam wiedzieć, co się z nimi dzieje.


Pepper: MÓW, CO JEST GRANE?!
Virgil: Nie krzycz tak, Pepper. Jesteś w szpitalu i inni ludzie leżą tu chorzy
Pepper: To mi odpowiedz
Virgil: Nic im nie będzie. Zostaną na 2 dni tak, jak ty
Pepper: A reszta?
Virgil: Nie zdołali wszystkich uratować. Połowa uczniów i nauczycieli nie uzyskała szybko pomocy. Zgon stwierdzono na miejscu


Nie mogłam w to uwierzyć, a Gene był winny. Pamiętałam ten jego szyderczy uśmiech. Śmiał się, gdy umieraliśmy. Drań. Zasługiwał na najgorszą karę.


Pepper: Mogę się z nimi zobaczyć?
Virgil: A jesteś w stanie stać o własnych siłach?
Pepper: Chyba tak


Powoli wstawałam z łóżka i szłam do ich sali. Szłam przez korytarz, szukając znajomej twarzy prawniczki. Nie minęło zbyt wiele czasu, aż ją znaleźliśmy. Podparłam się ramienia taty, gdy czułam utratę równowagi. Roberta jedynie patrzyła zmartwionym wzrokiem.


Pepper: Dzień dobry, pani Rhodes. Co z chłopakami? Mogę się z nimi zobaczyć?
Roberta: Miałaś najwięcej szczęścia. Jeszcze się nie obudził, ale lekarze mówią, że będą przytomni kilka godzin
Pepper: Żyją?
Roberta: No pewnie, że żyją. Nie martw się. Nie umarli. Virgil, co z resztą?
Virgil: Nie jest dobrze. Połowa szkoły zmarła na miejscu
Roberta: To okropne. Kto mógł do tego odpuścić?
Pepper: Ktokolwiek był winny, zapłaci za to
Virgil: Pepper, nie rób nic głupiego
Pepper: Zrobię, co należy


Naszą rozmowę przerwał lekarz. Rozmawiał z nią na osobności. Krótka wymiana zdań. Potem facet w fartuchu poszedł do jakiejś sali. Pewnie tam leżał Tony i Rhodey. Chcieliśmy wiedzieć, czego się dowiedziała.


Virgil: Roberto, sytuacja jest poważna. Postaram się, jak najszybciej złapać sprawcę, ale masowy zamach w szkole nie pasuje do typowych terrorystów
Roberta; Rób, co uważasz za słuszne, ale uważaj na siebie. Pamiętam, jak byłeś poparzony. Do tej pory nie wiem, kto ci to zrobił
Pepper: Coś już wiadomo? Powiedział jakieś inne informacje?
Roberta: Obudzili się. Dochodzą do siebie i jutro zostaną wypisani


Poszłam do sali, gdzie leżał Tony. Leżał, jakby spał, ale tak naprawdę czuwał, czy coś się nie wydarzy. Czy był w stanie wracać? Usiadłam obok łóżka, a tata został z Robertą.


Pepper: Tony, słyszysz mnie? Nie śpij, bo cię okradną
Tony: Pepper
Pepper: Jak się czujesz?
Tony; Dobrze, bo pierwszy raz nikt mnie nie kroił, więc w miarę jest w porządku. A ty?
Pepper: Może być. Martwiłam się. To moja wina, że zostaliśmy otruci
Tony: Nie obwiniaj się. Skąd mogłaś wiedzieć?
Pepper: Gene znowu się pojawił i groził mi, że zrobi wam krzywdę. I pozwoliłam mu na to. Przepraszam
Tony: Cii… nie płacz. Wszystko będzie dobrze
Pepper: Tyle osób zginęło. Połowa Akademii, ale pocieszająca jest śmierć pani Green
Tony: Życzyłaś jej śmierci?
Pepper: Zawsze, ale teraz nie czuję tej satysfakcji. Tony, Gene nas otruł. Mogliśmy zginąć. Chcesz być z kimś takim w związku.? Z kobietą, która sprowadza na rodzinny dom wszystkie nieszczęścia świata z puszki Pandory?
Tony: Pepper, spokojnie. Będę z tobą
Pepper: Pomóż mi się pozbyć Gene’a
Tony: Dlatego miałam wziąć zbroję?
Pepper: Bałam się, że zrobi ci krzywdę
Tony: Nie przejmuj się tym
Pepper: A co z Rhodey’m?
Tony: Wszystko gra
Pepper: Cieszę się


Przytuliłam go, a z oka popłynęła jedna łezka. Później pożegnałam się z nim, gdy lekarz wszedł do sali. Cieszyłam się, że widziałam go żywego, ale Gene musiał za to zapłacić. Od razu, jak o tym sobie przypomniałam, wyświetlił się jego kontakt. Odrzuciłam połączenie.Szybkim krokiem poszłam do sali. Nie zdołałam do niej dojść, gdy sparaliżował mnie przerażający głos.


Gene: Lepiej uważaj, żeby ci się nic nie stało
Pepper: Wiem, że nas otrułeś. Drań!
Gene: Spróbuj coś powiedzieć o tym, chociaż swojemu ojcu, czy Robercie, a zrobię wam takie piekło o wiele gorsze od narkotyków
Pepper: Odejdź od nas. Nienawidzę cię! Zejdź mi z oczu
Gene: A mogłaś tego uniknąć. Powinnaś się cieszyć, że żyjesz. W ostatniej chwili dałem odtrutkę. Tylko ty ją dostałaś, ale nie chciałem ci zrobić krzywdy
Pepper: Jesteś chory. Powinieneś się leczyć
Gene: Jeszcze się spotkamy

I zniknął, a raczej użył pierścienia teleportacji. Bałam się, co jeszcze na nas przygotował. Nie wierzyłam, że nie chciał mnie skrzywdzić. Myślałam nad tym, jak na zawsze pozbyć się Gene’a z życia. Czy jedynym sposobem była śmierć? Jedno jest pewne. Khan znowu powróci i moim zadaniem było go zabić.

5 komentarzy:

  1. Woo Pepper chce zabić Gena tu mnie zaskoczyłaś nie wiedziałam, że z niej taka morderczyni xD ale należy mu sie. Niech osłonie w najgłębszych czeluściach Tartaru. Roberta i Virgil czyżby romans się szykował xD No to ją niecierpliwie czekam na dalszy ciąg :)

    http://imaa-z-mojego-pokrenconego-zycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Gene niechciał jej zabić? czyżby ją nadal kocha? Jest spoko hehe

    OdpowiedzUsuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X