Rozdział 9: Przepadnij

**Duch**

Obserwowałem zmagania dzieciaka z daleka. Byłem ciekaw czy ma silny umysł. Jak długo wytrzyma bez zbroi i przyjaciół? Był pozostawiony sam sobie. Czekałem na pozostałych, żeby rozpocząć zabawę, zaś fizyczne cierpienie zostawiłem na później. I tak ledwo poruszał się po lesie.

Duch: Pokaż mi, Anthony. Pokaż kim tak naprawdę jesteś.

**Pepper**

Wyruszyliśmy z lekarką oraz policjantami, szukając Tony’ego. Nie mogli go zabrać daleko. Jeśli wszyscy mieliśmy rację, wpadł w poważne tarapaty. Musieliśmy znaleźć jakiś trop. Cokolwiek. Jechaliśmy przez całe Tokio. Nic. Żadnego śladu.

Dr Yashida: Jego telefon zawiera GPS?
Pepper: Tak, ale ostatnio był wyłączony.
Dr Yashida: Hmm… Gdyby miał coś, co go wyróżnia od innych, byłoby nam łatwiej.
Rhodey: A rozrusznik? Ślad jego energii?
Dr Yashida: Dobra myśl.

Od razu wyjęła tablet, wpisując jakieś dane. Tak bardzo się bałam o chłopaka. Kto mógłby być zdolny do porwania?
Gdy kobieta szukała sygnatury, wyjęłam komputer. Przeszukiwałam listę osób, którzy korzystali z punktu teleportacyjnego do Japonii.

Rhodey: Dobry pomysł, Pepper.
Pepper: Tak uważasz?
Rhodey: Pewnie i nawet wiem, jak skrócić listę poszukiwań.
Pepper: Jak?
Rhodey: Szukaj z Nowego Jorku o tej samej porze co my.

Zrobiłam tak jak chciał, zmieniając kluczowe hasła. Lista wydawała się być o wiele krótsza. Szukałam znanych nazwisk i twarzy. Zajęło mi to z pół godziny, aż w oczy rzuciło się coś ciekawego.

Pepper: Chyba mam sprawcę.
Rhodey: Na kogo wypadło?
Pepper: Justin Hammer.
Dr Yashida: Hammer? To chyba konkurencja, prawda? Cholera. Ten dzieciak ma już wrogów w takim wieku? Życie nie przestanie mnie zaskakiwać.
Pepper: A pani znalazła Tony’ego?
Dr Yashida: Jest ślad energii. Ostatni był w prefekturze Yamanashi. Dwie godziny zajmie nam podróż.
Rhodey: A czemu akurat tam? Co jest w tamtym miejscu?
Dr Yashida: Cóż… Jeśli ten Hammer jest psychopatą, mógł go zabrać do lasu Aokigahara albo zostawić na górze Fuji.
Pepper: Przynajmniej… coś… mamy.

Znikąd pojawiły się trudności z oddychaniem. Rhodey, aż dusił się.

Dr Yashida: Hej! Co się dzieje?
Pepper: Nie… mogę… oddychać.
Dr Yashida: Cholera. Zatrzymajcie się!

Auto gwałtownie zahamowało. Starałam się nie wpadać w panikę. Świeciła nam latarką po oczach. Kolejna mina ze złymi nowinami.

Dr Yashida: Połóżcie się.
Pepper: Dla… czego?
Dr Yashida: Poszerzone źrenice.
Pepper: Czyli?
Dr Yashida: Jesteście otruci.

Ta informacja była jak grom z nieba. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyliśmy? Kobieta zaczęła sporządzać odtrutkę, a ja miałam wrażenie, że moje ciało płonie. Było mi gorąco, a pot spływał z każdego skrawka skóry.

Pepper: Niech… pa… ni… po… może… To…
Dr Yashida: Tony’emu. Przecież mu pomogę. Najpierw zajmę się wami.

Odwróciłam się na widok igły. W kilka sekund było po wszystkim. Powoli oddech wracał do normy. Jednak byłam za słaba, aby dłużej utrzymać się przytomna. Zamknęłam oczy.

**Ho**

To było pewne. W naszej krwi krążyło coś więcej niż środek na spowolnienie funkcji życiowych. Ktoś coś dodał. Chyba, że popadłem w paranoję. Tak czy owak, pobrałem krew przyjaciółki. Wyniki były zgodne z przypuszczeniami. Podpierając się o ściany podszedłem do swojej torby i usiadłem wraz z nią. Sporządzałem antidotum. Miałem niewiele składników, ale to musiało wystarczyć na ten moment.
Po zakończeniu procesu tworzenia podałem jedną dawkę Victorii, a drugą sobie. Ulga była w oddychaniu, zaś słabość w mięśniach pozostała.

Dr Yinsen: Mam… złe przeczucia.
Dr Bernes: Chodzi o Tony’ego?
Dr Yinsen: A jeśli… on też dostał… truciznę?
Dr Bernes: Bardzo możliwe, więc… musimy…
Dr Yinsen: Działać. Natychmiast.

Spytałem się jednego z mężczyzn o długość napraw. Stwierdził, że punkty powinny być aktywne za trzy dni. Szkoda, że nie mieliśmy tyle czasu.

**Whitney**

Pojawiłam się, aby dowiedzieć się co wymyślił Duch. Wyjaśnił mi w skrócie kim się bawił. Zainteresował mnie, dlatego z wielką chęcią zgodziłam się na przyłączenie do zabawy.

Whitney: Myślisz, że jak długo wytrzyma?
Duch: Zależy jak bardzo go zniszczymy. Jego serce jest słabe z dwóch powodów. Teraz trzeba rozwalić kolejną barierę.
Whitney: Jaką?
Duch: Wejść do jego umysłu. Wchodzisz w to?
Whitney: Z przyjemnością.

Uśmiechnęłam się, zakładając maskę. Czas na zabawę. Weszłam do lasu, słysząc jedynie śmiech towarzyszy. Będzie co opowiadać tacie po powrocie do domu. Może i leżał w śpiączce z tymi wszystkimi maszynami wokół, ale wiedziałam jedno. Słuchał mnie.
Gdy przeszłam w głąb lasu, dostrzegłam Starka. Wyszłam mu naprzeciw jako jego ojciec. Widziałam, jak zaniemówił, a to był dopiero początek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X