8. Za kłamstwo



Jeszcze przez chwilę leżałam obok Tony’ego. Chciałam się uspokoić, ale ponownie poczułam, jak jego serce słabnie. W dodatku znowu czuł ból, a światło implantu zbladło. Martwiłam się, ale on nic nie mówił.


Pepper: Nic nie ukrywaj, Tony. Mów, co się dzieje?
Tony: To… nic
Pepper: Przecież widzę, że coś cię boli. Możesz być ze mną szczery?
Tony: To przez implant


Uderzyłam go z “liścia”. Jak on mógł przede mną ukrywać swój stan zdrowia? Boi się, ze wróci do szpitala?


Tony: Pepper…
Pepper: Okłamałeś mnie! Jak mogłeś?! Poświęcam się dla ciebie. Próbuję ci pomóc, ale ty tego nie chcesz! Po co jestem potrzebna?!
Tony: Pepper, ja… przepraszam. Nie chciałem cię martwić
Pepper: A jednak to robisz. Wiesz, że nie chcę cię stracić?
Tony: Wiem
Pepper: Więc czemu lekceważysz swój stan? Chcesz jeszcze pożyć?
Tony: Ej! Nie płacz. Będę żyć z wami i dla was


Przytulił mnie, a ja się wypłakałam. Odczułam ulgę, ale chwilowo. Musiałam sprawdzić, czy bardzo było źle z implantem. Ostrożnie dotknęłam mechanizmu, przesuwając ręką, by zobaczyć, czy odłamki się przesunęły. Byłam bardzo delikatna, ale mimo to odczuwał ból.


Pepper: Powinieneś wrócić do szpitala. Nie wygląda najlepiej. Chyba, że nie chcesz tam być, spotkaj się z Yinsenem
Tony: Proszę cię. Przestań. Nic mi nie będzie
Pepper: Chcesz oberwać za kolejne kłamstwo?
Tony: Nie
Pepper: A głodny?
Tony: Mogę coś zjeść
Pepper: No to jedzmy


Poszła po talerz i nalałam też sok do szklanki. Pomogłam mu usiąść na kanapie, bo nadal nie czuł się na siłach. Jednak naprawdę polubił kocyk. Sięgnął po ciastka, a uśmiech wymuszał na twarzy.


Pepper: I jak? Lepiej?
Tony: Przy tobie zawsze jest inaczej
Pepper: Mam taką nadzieję. Smakuje?
Tony: Pewnie. Kupiłaś w sklepie? Nie musiałaś
Pepper: Haha! Z waszej kuchni. Nie musiałam się włamywać
Tony: Aha. Powiedzmy, że nie było pytania
Pepper: Zaraz przyjdę, tylko zobaczę, jak idzie Rhodey’mu. Zostaniesz tu?
Tony: Przecież zostanę
Pepper: Bo cię zabiję
Tony: I tak umrę
Pepper: Nie umrzesz


Pocałowałam Tony’ego i poszłam do histeryka po notatki. Zamiast siedzieć przy zeszytach, jadł ciastka. Zdziwił się, jak mało ich zostało. Mina, jak pobitego psa. Od razu zgłodniał. Przepisze jedno zdanie i ma smaka na jedzonko. Co za człowiek. No dobra. Niech mu będzie, choć z drugiej strony, jakbym zakosiła ciastka, nie spaliłby się dom.


Pepper: Jak zwykle głodny
Rhodey: Każdy ma prawo jeść. Nie będę pracował z pustym żołądkiem
Pepper: Rhodey, nie tłumacz się, bo to ci nic nie da. Skończyłeś te notatki?
Rhodey: Jutro ci dam. A gdzie Tony?
Pepper: W zbrojowni. No to smacznego
Rhodey: Mmm… Dzięki


Po wymianie kilku zdań, wróciłam do bazy. Jednak Tony’ego tam nie było. Zbroja też zniknęła.


Pepper: Och! Zabiję go! W takim stanie poleciał na akcję?


Usiadłam na fotelu, sprawdzając, skąd odezwał się alarm i z kim miał do czynienia. Miałam nadzieję, że nie będzie głupi. Moment. Tony Stark. On jest głupi. Nie może walczyć. Jednak sok wypił i ciastka zjadł. Może nic mu nie będzie? Zadzwoniłam do Rhodey’go.


Pepper: Rhodey, mamy problem!
Rhodey: Co się stało?
Pepper: Tony zniknął! Wziął zbroję! Rhodey, on nie może!
Rhodey: Pepper, spokojnie. Wróci
Pepper: Nie rozumiesz, że poleciał na akcję?! Jest w kiepskim stanie. Z implantem się pogorszyło
Rhodey: Zaraz tam będę, ale uspokój się. Nie byłby taki głupi…
Pepper: Mamy na myśli Tony’ego Starka. On jest głupi, bezmyślnym idiotą, który…
Rhodey: Pepper, starczy! Już tam idę
Pepper: Czekam
Rhodey: Będzie dobrze
Pepper: Mam taką nadzieję
Rhodey: Jest w zbroi. Da radę
Pepper”: Oby


10 minut później zjawił się Rhodey. Od razu chciał wiedzieć, co miałam na myśli w sprawie Tony’ego. Był opanowany, ale to długo nie potrwa. Przetarłam oczy, wycierając je z łez.


Rhodey: No to, co się dzieje? Aż tak źle?
Pepper: Jest słaby i ciągle skarżył się na ból
Rhodey: Skarżył? Niemożliwe
Pepper: Sama odkryłam, że ściemnia!
Rhodey: Dobra, spokojnie. Rany jeszcze się nie zagoiły. To normalne, że je jeszcze odczuwa
Pepper: Ale odłamki się przesunęły!
Rhodey: Uspokój się! Zaraz wróci
Pepper: O wilku mowa


Przez właz wleciała zbroja. Nie była uszkodzona, więc raczej nie walczył. Nie potrafiłam mu zaufać, a to podstawa do budowania relacji. Kocham go, a on nie bardzo chce wiedzieć o tym.
Gdy Tony odłożył zbroję, usiadł na kanapie i wziął kocyk. Urocze, ale opieprz musiał dostać.


Pepper: Gdzie cię wywiało?! Ja tu zawału prawie dostałam!
Rhodey: Odezwał się alarm?
Tony: Alarm był, ale nic groźnego. Zostawiłem porachunki z złodziejami dla policji. Poza tym, chciałem pomyśleć nad czymś
Pepper: Masz przed nami sekrety? Nie lepiej nam się wyżalić? Ja ci mówię o wszystkim!
Tony: Nie! Nie powiedziałaś, że kochałaś Gene’a!
Pepper: To było dawno i krótko! Nie wypominaj mi ciągle o tym!

Oberwał w twarz. Po prostu wyprowadził mnie z równowagi. Jak długo będzie mi wypominał? Wiem, że przeze mnie znalazł się w takim stanie. Wybiegłam w płaczem i pobiegłam do domu. Znowu kłamał. Czy ja się dla niego liczę, choć trochę?

3 komentarze:

  1. Jej. Ale się porobiło. Tony prawie na wykończeniu, implant szwankuje a Pepper ma już dość. Tony chyba poczuł się zraniony gdy Pepper powiedziała mu, że kiedyś kochała Gene'a. I znowu się kłócą.. Szkoda. Myślę że Pepper bardzo dużo znaczy dla Tony'ego. Najwięcej na świecie.
    Nie potrzebnie Pepper poszła do tej cholery pogadać... I jeszcze te drzwi niezamknięte i Tony tak poważnie ranny...
    Pozdrawiam.
    Zapraszam do mnie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że jednak czytasz, a ja twoja nn widziałam. Następna niebawem :)

      Usuń
  2. Tony szuka swojej zguby...Pepper załamuje się a on dalej o Gene myśli...szkoda Pepper

    OdpowiedzUsuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X