3. Konfrontacja wody i ognia



Ciężko było mi zostawić chłopaków. Może do mojego powrotu niczego nie narobią? Kiedyś Gene’a uważałam za wspaniałego przyjaciela. A teraz? Został z niego tylko Mandaryn. Nie wiem, jak z nim rozmawiać? Czy on w ogóle będzie tego chciał?
Znajdywałam się w chińskiej dzielnicy Nowego Jorku, gdzie mieszkał Gene. Skoro chodzi z nami do klasy, nie mógł zmienić swego miejsca pobytu. Odnalazłam jego dom i zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Żeby mnie nie ignorował, wysłałam mu “mało” wiadomości. Już chciałam nagrywać się na pocztę głosową, ale darowałam mu, gdy otworzył drzwi. To był on. Kurcze. Strach, niepokój i wstręt zmieszały się na sam jego widok. Widziałam w nim zdrajcę i mordercę, bo wysadził samolot. Wieloletnie śledztwo FBI zakończone.


Gene: Czego chcesz?
Pepper: Gene, musimy pogadać. Mogę wejść?
Gene: Jakoś mało mówisz, co u ciebie jest rzadkością
Pepper: To nie może czekać. Ja muszę ci coś powiedzieć. Coś ważnego
Gene: Dziwię się, że masz czelność do mnie przychodzić po tym, jak ukrywaliście przede mną tyle tajemnic!
Pepper: Ty zrobiłeś to samo! Nie powiedziałeś nam…


Już chciałam krzyknąć o Mandarynie, ale zasłonił mi usta na chwilę. Gdy się opanowałam, chciałam na spokojnie wyjaśnić kilka spraw.


Gene: Po co tu przyszłaś? Będziesz mi wypominać, kim jestem?
Pepper: Nie o to mi chodziło. Wiem, że oboje zawaliliśmy, ale możemy to jeszcze naprawić. Możemy znowu być przyjaciółmi
Gene: Żałosne. Ty wierzysz, że coś da się naprawić?! To koniec, Pepper! Nie zmienię się i będę szukać tych pierścieni. Zapomnij, kim byłem, bo mam swoje przeznaczenie i muszę je zrealizować


Wycofałam się o krok do tyłu. Faktycznie, był kimś innym. Głupi Mandaryn. Dlaczego te drugie ego zniszczyło naszą przyjaźń? Iron Mana też to dotyczy.


Pepper: Widocznie myliłam się. A możesz mi coś obiecać?
Gene: Za dużo wymagasz, wiesz?
Pepper: Obiecaj mi, że jako Gene nie skrzywdzisz Tony’ego


Głos zaczął drżeć ze strachu, włączając migawki ze snu, jak leżał w szpitalu, a Gene prawie go zabił. Nie mogłam pozwolić na spełnienie koszmaru.


Gene: Gene i Mandaryn to jedna i ta sama osoba. Nic ci nie obiecuję
Pepper: Bo dla pierścieni zrobisz wszystko? Naprawdę się zmieniłeś, Gene. Lepiej usunę się w cień


Odwróciłam się, idąc do bazy. Kiedy byłam dostatecznie daleko, z oczu uwolniłam łzy, które trzymałam od początku ostatniego spotkania. Byłam przekonana, tracąc nadzieję na odbudowę relacji, a miłości między nami nie ma i nie będzie. Czy kiedyś była? Raczej nie. Pomyłka.
Godzinę później byłam w zbrojowni. Nie było Rhodey’go i Tony też gdzieś zniknął.


Pepper: Zabiję ich. Gdzie oni są?!


Podeszłam do fotela, by sprawdzić, czy zbroja była uruchomiona. Była? To gdzie Rhodey? Robi raban na lodówkę, bo zgłodniał? Chwyciłam za telefon i do niego zadzwoniłam. Miał szczęście, że odebrał, bo nie wiem, co zrobiłabym z tym kretynem. Może śrubokręt nasłałabym na niego? Stare czasy.


Pepper: Mam cię zabić?! Gdzie jest Tony?! Miałeś go pilnować!
Rhodey: Wyszedłem na chwilę do domu, ale nie martw się. Na pewno się naładował
Pepper: Na pewno?
Rhodey: Nie panikuj. Będzie dobrze
Pepper: W tej chwili marsz do zbrojowni!
Rhodey: Daj mi skończyć kanapkę!
Pepper: Kończysz ją przez godzinę!
Rhodey: A nieprawda
Pepper: Później się rozliczymy, ale masz tam być!
Rhodey: Dobra, dobra. Już idę


Nagle zauważyłam, jak moc zbroi spada. Chciałam jakoś się skontaktować z Tony’m, ale wyłączył dźwięk.


Pepper: Tony, co się z tobą dzieje?


Bałam się, że sam nie da rady walczyć. Gdy Rhodey wszedł do zbrojowni, w tym samym czasie wróciła zbroja. Nie była poważnie uszkodzona, co było dobre. Z kim walczył? Zanim zdołałam coś powiedzieć, Tony upadł. Musiałam go zbierać z podłogi, ale z małą pomocą szybko znalazł się na kanapie. Zauważyłam, że był mocno pokiereszowany. Liczne rany na rękach, a najgorsze nacięcia znalazły swe miejsce na brzuchu.


Pepper: Kto ci to zrobił?
Tony: Mandaryn
Pepper: Ale przecież… Nie… To niemożliwe
Tony: To był on
Rhodey: Pepper, chcesz nam coś powiedzieć?
Pepper: Jak zwykle obaj bezmyślni. Pomyślisz kiedyś, jak ja się czuję, gdy lecisz na jakąś niebezpieczną akcję?
Tony: Pepper…
Pepper: Cicho! Nie przerywaj mi! Kiedy w końcu zaczniesz dbać o swoje serce? Nie możesz się przemęczać, a ty dalej to robisz!
Tony: Próbuję się zmienić
Pepper: Jakoś tego nie widzę


Spojrzałam na Tony’ego gniewnym wzrokiem i wyszłam wkurzona na niego. Niech robi, co chce, ale ja jego zwłok składać nie będę. Wróciłam do domu, zamknęłam się w pokoju i znowu zaczęłam płakać. Przez kogo? Przez Tony’ego. Zawsze się o niego boję, a on to olewa.

1 komentarz:

  1. Ojojoj Pepper znowu płacze może to jakaś telenowela? Jest spoko ogólnie

    OdpowiedzUsuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X