13. Mam marzenie



Nikt z nas nie mógł wejść na OIOM. Mogliśmy jedynie czekać na jakieś informacje. Po kilku minutach, z sali wyszła lekarka.


Roberta: I co z Tony’m?
Dr Bernes: Na szczęście nie był to groźny atak serca, ale on nie może się denerwować. Możliwe, że przypomniał sobie całe zdarzenie
Pepper: Czyli to przez stres?
Dr Bernes: Tak, ale i tak wypiszę go po tygodniu. Na pewno został poinformowany, co ma robić, a czego unikać
Pepper: I znowu jestem winna
Rhodey: Możemy się z nim zobaczyć?
Dr Bernes: Nie w tej chwili. Dostał silne leki
Roberta: A wiadomo, kiedy będzie rozprawa?
Dr Bernes: Nie wiem, ale chyba zrobią to szybko i sprawnie. No nic. Muszę już wracać do sali.  Nie martwcie się. Szybko stanie na nogi
Pepper: Oby
Dr Bernes: Będzie dobrze


Uśmiechnęła się i weszła do sali. Nie mogłam w to uwierzyć, że tym razem, to ja postawiłam Tony’ego w takiej sytuacji. Wolałabym siedzieć w domu, bo tam nie myślę tak negatywnie, jak w centrum batalii o życie.
Moje myśli przerwał telefon. Tata? Odeszłam kawałek od nich i odebrałam.


Virgil: Hej, Pepper. A ty nadal nie jesteś w domu? Wiesz, że masz spore zaległości w szkole?
Pepper: To tylko kilka dni
Virgil: Wszystko gra?
Pepper: A czemu pytasz?!
Virgil: Chyba płaczesz, bo ci się łamie głos i jesteś zdenerwowana
Pepper: A, jak mam nie być, kiedy mój przyjaciel leży w szpitalu?!
Virgil: Pepper, spokojnie. Lekarze się nim zajmą,a ty wracaj do domu
Pepper: Czy to rozkaz?
Virgil: Raczej prośba. No już, Pepper. Wracaj
Pepper: Dobrze. Kocham cię, tatku
Virgil: Ja ciebie też, słońce


Bez żadnych tłumaczeń wyszłam ze szpitala, kierując się do domu. Trochę było ciemno, ale nie bałam się. Dość szybko znalazłam się na mojej ulicy, trafiając pod odpowiedni adres. Otworzyłam drzwi. Od razu usłyszałam, jak tata chrapie. Leżał na kanapie. Ciężko łóżko pościelić? Dziwne. Mam ochotę sobie z kimś pożartować, a wcześniej płakałam, jakby ktoś zabrał małej dziewczynce lizaka. Musiałam się wziąć w garść. Przykryłam go kocem i poszłam do pokoju po schodach.
Po raz kolejny tok myśli przerwał dźwięk komórki. Kto tym razem? Rhodey? Zabiję go kiedyś, ale jeszcze mam czas, żeby to zrobić.


Pepper: Będziesz mnie ścigał?
Rhodey: Czemu uciekałaś?
Pepper: Poszłam do domu. Nie mogę?
Rhodey: Możesz, ale mogłaś powiedzieć, że idziesz
Pepper: Muszę ogarnąć zaległości i tobie radziłabym to samo, ale najpierw zajmij się Tony’m. Widzimy się za tydzień
Rhodey: Jakby się obudził, mam coś przekazać?
Pepper: Tylko tyle, że chcę go widzieć na dachu Akademii
Rhodey: Logiczne. No to idź spać. Jak czegoś się dowiem, zadzwonię
Pepper: Nawet w środku nocy?
Rhodey: Nawet
Pepper: Będzie dobrze, tak?
Rhodey: Będzie

Rozłączyłam się z nim i ze zmęczenia padłam na łóżko w tym, czym byłam. Śniłam, a raczej marzyłam, by z Tony’m pojechać gdzieś daleko od tego porąbanego miasta, gdzie każdy chce zabić Iron Mana. Chciałam, żebyśmy zwiedzili świat. Wycieczka dookoła świata. Zwiedzilibyśmy każdy zabytek, jak wieża Eiffla, Koloseum, czy London Eye. To byłaby niezapomniana podróż. Bez Rhodey’go. Bez matkowania niańki. Tylko ja i Tony. Bez Iron Mana i głupich zbirów. Bez alarmów. Bez szkoły. Tylko my we dwoje, bo nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba.

1 komentarz:

  1. Jakie ambitne marzenia...niedziwie się jej...ale jest puki spoko :-P

    OdpowiedzUsuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X