Part 288: Tragiczna pomyłka z terrigenem




**Rhodey**

Whiplash zmienił swoje miejsce obserwacji przez Iron Mana. Zapomniał o nas, więc mogłem odetchnąć z ulgą. Po części, bo walka toczyła się za domem. Słyszeliśmy dźwięk repulsorów, uderzenia biczy i zwykłą wyrzutnię pocisków. Jedynie Diana sprawiała kłopot. Za nic w świecie nie chciała zasnąć.

Rhodey: Nadal nic?
Ivy: Chyba jest zbyt ciekawa, co się dzieje
Rhodey: Walczą ze sobą i nie zwracają uwagi na nas
Ivy: To dobrze. Przynajmniej poczekajmy, aż ucichnie
Rhodey: Trochę to potrwa, Ivy
Ivy: Dlaczego?
Rhodey: Właśnie Iron Man próbuje załatwić swego nemezis... Kochana, chciałem ci coś powiedzieć
Ivy: Dobrze się składa, bo ja też mam z tobą do pogadania
Rhodey: Chodzi o wojsko?
Ivy: A tobie o bycie War Machine, prawda?
Rhodey: No tak... Diana musi podrosnąć, żebyśmy mogli wrócić do swoich obowiązków
Ivy: Wiem o tym, Rhodey

Postanowiłem zadzwonić do Pepper. Musiałem wiedzieć, dlaczego Tony znowu mieszał się w misje. Powinien zrezygnować dla swojego dobra. Zaskakująco szybko odebrała, bo po pierwszym sygnale.

Pepper: Co się dzieje, Rhodey? Jesteście ranni?
Rhodey: Nie, nie. Dzwonię, by się spytać, czy Tony znowu ścigał Whiplasha?
Pepper: Nie taki był plan
Rhodey: Chwila... Jaki plan?
Pepper: Miał zniszczyć terrigen... Długa historia, ale ten drań znowu mu przeszkodził
Rhodey: A nie mógł tego rozwalić w bazie?
Pepper: Nie da się. Trzeba próbkę wyrzucić na samo dno morza
Rhodey: Stąd przyleciał, aż tutaj?
Pepper: Na pewno nic wam nie jest?
Rhodey: Tak, Pepper. Wszystko gra. A on? Jak się trzyma?
Pepper: Daje radę... Aha! I pod żadnym pozorem nie wychodźcie. Jeśli dojdzie do pęknięcia fiolki, możecie zginąć
Rhodey: Whoa! Czy aby trochę nie przesadzasz?
Pepper: Zaufaj mojemu doświadczeniu

Nic więcej nie powiedziała, rozłączając się. Zamknąłem szczelnie okna oraz drzwi w każdej części domu. Oby ruda nie wkręcała mnie w jakiś chory żart. Z drugiej strony, na misjach nie robi kawałów. Musiałem jej zaufać.

**Tony**

Walczyłem zaciekle z biczownikiem. Odciągnąłem go z dala od posesji przyjaciela i jego rodziny. Wykorzystałem pełną moc w celu rozwalenia biczy. Nadal pojawiały się nowe, gdy ledwo jedna część spała na ziemię. Miałem jedynie za cel pozbyć się tych kryształów, a raczej samej ich próbki. Jednak Whiplash tak łatwo nie odpuści. Wystrzeliłem z mini rakiet, lecz on wykorzystał tarczę. Oberwałem własną bronią, wpadając na skrzynie w porcie.

Pepper: Tony, jesteś cały?
Tony: Ech! Tak... Żyję
Pepper: Uważaj na terrigen
Tony: Wiem, wiem. Pamiętam, co mówiłaś. To zabójcza broń
Pepper: Dlatego pozbądź się jej, jak najszybciej... Tony!

Poczułem, jak znienacka wróg uderzył w plecy swoimi bombami. Ponownie poleciałem na skrzynie. Cała zbroja była opleciona biczami, zaś pęknięcie na fiolce się zwiększyło. Jeszcze jedno uderzenie i zrobi się nieciekawie.

Whiplash: Nadal nie chcesz się poddać, Iron Manie? Mogę cię tak smażyć cały dzień
Tony: Aaa!
Pepper: Tony, użyj pola siłowego!
Tony: Ale... Aaa! Wtedy mogę wypuścić fiolkę... Aaa!
Pepper: Więc wymyśl coś, geniuszu!
Tony: JARVIS, cała moc... do pola siłowego!

[[Wykonuję...]]

Pomysł rudej wypalił. Odrzuciło złom na sporą odległość, ale fiolka... Próbowałem ją złapać. Byłem tak blisko, aż oberwałem kolejną serią bomb w kręgosłup. Poczułem piekielny ból, a najgorsze było to, co miało się później stać.

**Ivy**

Starałam się dopilnować Diany, żeby nie uciekała. Przez okna mogliśmy zauważyć jakiś dym. Mała tak się zaciekawiła, że sama wyszła z łóżeczka. Rhodey blokował drzwi swoim ciałem, lecz ona znalazła drogę na zewnątrz. Po prostu przelazła wejściem dla psa. Pobiegłam za nią i byłam zmuszona otworzyć drzwi. Dusiłam się. Nie mogłam oddychać, a ona również odczuwała to samo.
Kiedy chciałam jakoś ją zabrać z sala od zagrożenia, poczułam się słabo. Przez chwilę słyszałam krzyki męża. Potem tylko ciemność.

**Rhodey**

Zabrałem Ivy do domu. Musiała nawdychać się tych trujących oparów. Sam nie mogłem dalej pójść, a Tony nadal walczył z Whiplashem.
Nagle coś się wydarzyło. Wokół dziecka pojawiło się coś na rodzaj kokonu. Dym przestał się ulatniać i podszedłem bliżej. Próbowałem to zniszczyć, lecz na marne. Przydałaby się pomoc.

Rhodey: IRON MANIE, MOJA CÓRKA ZOSTAŁA UWIĘZIONA. POMÓŻ!
Tony: NIE DOTYKAJ TEGO!
Rhodey: Za późno
Tony: ODSUŃ SIĘ OD KOKONU!

Zrobiłem, co kazał i wtedy skorupa pękła, ukazując moją córkę w pozycji embrionalnej. Urosła. Jej ciało zmutowało, aż utworzyła się jakaś elektryczna powłoka, które wzrastała na sile.

Rhodey: KRYĆ SIĘ!

Tylko ja padłem na ziemię, zaś Tony nie zdołał się oddalić na czas. Doszło do eksplozji.

---**---

I tym akcentem kończymy Fazę 12. Jak ostrzegałam, z kolejną jest problem, bo nie przepisałam wszystkich notek. Na razie mam wenę, bo skończyłam z dodatkowym projektem na Wattpad. No to do blaszaków trzeba wrócić i zakończyć te opo. Jeszcze mam inne w zanadrzu. Są już gotowe do wstawienia, ale najpierw przebrnijmy przez tego tasiemca :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X