**Tony**
Chwyciłem Pep w swoje ramiona, lecąc do szpitala. Jednak cały ten zamiar został powstrzymany, bo oberwałem z rzutki, która wyłączyła napęd. Spadliśmy na ziemię, lecz ruda miała "miękkie" lądowanie na mojej zbroi. Rozglądałem się za strzelcem. Duch? Niedobrze. Pewnie jeszcze pojawi się... Za późno. Już wykrakałem większe kłopoty. Viper przebiła się motorem przez ścianę, tłukąc fiolkę o ziemię.
Viper: Hahaha! Już po was... Duch, załóż maskę
Tony: Pepper, zasłoń usta!
Duch: Coś ty zrobiła?! Nie taki był plan!
Viper: Uciekła mi, ale wiedziałam, że przyszła go ocalić... Ich ruchy są łatwe do przewidzenia
Tony: Pepper, trzymaj się!
Wymierzyłem w okna, strzelając z rakiet. Próbowałem pozbyć się tego świństwa. Poskutkowało, lecz przeciwnik ponownie zaatakował. Oberwałem w plecy czymś o mocy potężnego ładunku energetycznego. Poczułem piekielny ból. Wszelkie funkcje wyświetlały się na czerwono. Musiałem coś wymyślić, zanim na dobre mnie usmaży.
[[Uwaga. Moc gwałtownie spada. Wyczerpywanie się rezerw]]
Tony: Aaa!
Pepper: Tony...
Tony: Pepper. bądź... Aaa! Bądź silna
[[Zasilanie drastycznie spadło do stanu krytycznego. Zalecany jest powrót do zbrojowni]]
Tony: Nie... Nie mogę... Muszę ją... zabrać do szpitala... Nasze dziecko... jest ważniejsze
Duch: Och! Skończ bredzić i poddaj się! Przegrałeś!
Tony: NIE!
Duch: Wiec nie pozostawiłeś innego wyboru
Tony: AAA! CO TY... ROBISZ?!
Pepper: TONY! NIE!
Słyszałem krzyki ukochanej oraz słabnące serce. Nie miałem zamiaru się poddać. Walczyłem dla niej. Walczyłem za żonę i malucha. Będziemy szczęśliwą rodziną. Użyłem mocy unibeamu, która rzuciła Ducha i Viper daleko od nas. Upadłem na podłogę.
Nagle zauważyłem, jak zmaterializował się obok napierśnika. Ponownie chciał zniszczyć mechanizm, lecz coś go zatrzymało. Nie mogłem w to uwierzyć.
Tony: Pepper...
Pepper: Zostaw... go... W SPOKOJU!
Duch: Aaa! Co się dzieje? Co... Co ty wyprawiasz?!
Pepper: Kończę z tobą, dupku
Tony: Pepper?
Własną siłą rozwaliła mu źródło zasilania broni. Stracił też niewidzialność. Przycisnęła wroga do ściany. Nie mogłem nic zrobić. Straciłem siły na wszystko, tracąc przytomność.
**Pepper**
Próbowali otruć mnie i moje dziecko. Teraz tak łatwo im nie odpuszczę. Dusiłam Ducha całą swoją mocą. Dziwne, bo czułam przypływ siły z Makluańskiej krwi. Ścisnęłam mocno za jego żebra, aż nie mógł oddychać.
Pepper: Czujesz to? Tak zawsze czuje się mój mąż, gdy każdego dnia musi znosić ból. Twoja kolej
Duch: Ach! I co? Zabijesz... mnie?
Pepper: Jakbyś zgadł
Wzmocniłam ucisk dłonią, gniotąc kości, aż pękły. Rzuciłam nim w stronę Viper. Niech wie, żeby ze Starkami nie zadzierać.
Gdy chciałam zabrać Tony'ego do domu, odczułam bolesne skurcze w brzuchu. Kolejny fałszywy alarm? Przecież za wcześnie na poród. Strażnik będzie się tłumaczył. Odkryłam też w sobie możliwość lotu. Jakim cudem? Przynajmniej mogłam wylecieć z tego miejsca.
Pepper: Wszystko będzie dobrze, Tony. Dasz radę... Damy radę
Wzniosłam się w powietrze, lecąc w odpowiednie miejsce. Dziwne, że zbroja była taka lekka. Spodziewałam się większego ciężaru.
~*Pół godziny później*~
**Viper**
Zabiła Ducha. Straciłam już zbyt wiele, by odpuścić sobie zemstę. Teraz przynajmniej wiem, skąd Stark czerpał siłę. Mając taką żonę, każdy pragnąłby tej chęci do walki. Jednak jeszcze z Pepper się spotkamy i wyrównamy rachunki.
**Tony**
Powoli otwierałem oczy. Wszędzie słyszałem jakiś hałas w postaci zwykłych słów ludzi. Leżałem na stole operacyjnym? Dlaczego nie byłem w zbrojowni? Jeden z lekarzy zorientował się o mojej przytomności i dał mi większą dawkę środku nasennego. Ponownie zasnąłem.
~*Piętnaście minut później*~
**Roberta**
Otrzymałam telefon ze szpitala. Miałam pojawić się z dwóch powodów. Tony był operowany i nie wiedzieli, jak działa implant, który został poważnie uszkodzony. Do tego Pepper rodziła. Spakowałam swoje rzeczy, jadąc na miejsce. Bez Yinsena będą mieć utrudnione zadanie. Chyba, że zbroja...
Po dotarciu na miejsce, podeszłam pod jedną ze sal operacyjnych. Tam, gdzie operowali chłopaka. Zapukałam do drzwi, żeby ktoś wyszedł. Dość krótko czekałam, aż pojawił się błyskawicznie chirurg. Wyjaśniłam mu, co miał wszczepione w klatkę piersiową oraz jaką funkcję spełniało. Obawiał się, że z tym był największy problem. Mechanizm rozpadał się.
Roberta: A gdyby tak zespoić uszkodzone elementy? Ja naprawdę nie wiem, kto mógłby wam pomóc. Może wezwać kogoś z... SHIELD
Odradzał tego, bo zrobiłoby się niezłe zamieszanie, a tego wolał uniknąć za wszelką cenę. Musiałam wymyślić coś innego, nim sytuacja się pogorszy. Zapytałam o Pepper. Być może z nią było lepiej. Powiedział, że doszło do komplikacji podczas porodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi