Part 287: Zagadka światła rozwiązana


**Tony**

Nie chciałem walnąć prosto z mostu, co mnie dręczyło. Musiałem zacząć rozmowę od czegoś prostszego. Mowa o pogrzebie będzie dobrym punktem odniesienia. Zachowywałem spokój, próbując poskładać myśli.
Kiedy chciałem zamiar coś powiedzieć, Roberta zaczęła jako pierwsza.

Roberta: Wiem, co chcesz wiedzieć, Tony. Chcesz znać prawdę o wypadku Davida, prawda? Nie wiem, czy będziesz w stanie znieść to, co ci powiem
Tony: Myślałem, że porozmawiamy tak zwyczajnie
Roberta: Naprawdę? Straciłam męża. Co mam więcej mówić?
Tony: Czy ktoś go zaatakował?
Roberta: A jednak szukasz jakiś wrogów... Nikt w niego nie strzelił. Sam sobie zawinił
Tony: Nie bardzo rozumiem
Roberta: Podobno miał atak paniki. Nagle coś sobie przypomniał i za późno zorientował się, że leci w górę. Ciało wyłowili z wraku, gdy wpadł do morza. Czy taka odpowiedź wystarczy? Tony?
Tony: Tak... Tak. Chyba wystarczy... Przepraszam
Roberta: Nie musisz, bo nie masz powodu
Tony: A właśnie, że mam. Iron Man znowu jest winny!
Roberta: Ej! Nawet tak nie mów. Może wróć do domu i odpocznij. Dziękuję za wsparcie
Tony: W końcu... oboje... troszczyliście się... o mnie. Będę wam... wdzięczny... do końca życia
Roberta: Co się dzieje? Tony, dobrze się czujesz?

Na bransoletce wyświetliła się godzina ładowania. Musiałem wracać, więc pożegnałem się z Robertą i miałem zamiar wrócić do domu na piechotę. Jednak Rhodey chciał mnie odwieźć. Długo nalegał, aż zgodziłem się. W pół godziny znalazłem się na miejscu. Podziękowałem mu i odjechał.

~*Godzinę później*~

**Pepper**

Leniwie otwierałam oczy, czując coś na brzuchu. Przyjrzałam się temu uważnie. To tylko Maria spała. Rozejrzałam po zbrojowni, bo jeden ze zmysłów podpowiadał, że Tony tu był. I nie myliłam się. Właśnie ładował implant. Coś skrobał na kartkach. Kolejny projekt? Niech nie myśli o zbroi, bo skończy marnie. Dosłownie, ale i też w przenośni. Widziałam, jak odzyskał siły. Moje moce zadziałały, lecz tamten błysk światła nie pochodził z mojej ręki.

Pepper: Wszystko gra?
Tony: Niby tak
Pepper: Niby? Tony, mów wszystko
Tony: Byłem na pogrzebie
Pepper: Ej! Miałeś nigdzie się nie ruszać
Tony: Naprawdę? A sama leżałaś i nic nie mówiłaś
Pepper: Widocznie dałam tobie za dużo energii
Tony: Pepper, co ty zrobiłaś?
Pepper: Uratowałam cię
Tony: Zrobiłaś błąd. Nie zasługuję na życie. Po tym, co zrobiłem
Pepper: Przecież nikogo nie zabiłeś
Tony: David Rhodes nie żyje
Pepper: Mam powtórzyć? Tony, nie jesteś mordercą!
Tony: Jestem! Zginął, bo miał atak paniki!
Pepper: I gdzie tu twoja wina?
Tony: Bo przeze mnie każdy ginie! Taka prawda, Pep!

Położyłam córeczkę na kanapie, podchodząc do męża. Chciałam mu strzelić w pysk, żeby się opamiętał. W ostatniej chwili się pohamowałam i tylko przytuliłam go. Musiał uspokoić swoje emocje. Czułam jego szybkie bicie serca, które stopniowo zwalniało do normalnego rytmu.

Tony: Pepper, nie zniosę następnej śmierci
Pepper: Dlatego nie obwiniaj się. Nie wszystkich można uratować. To jest prawda, Tony. Pamiętaj
Tony: Dziękuję, że jesteś ze mną
Pepper: Nigdy od ciebie nie odejdę. Kocham cię

Pocałowałam ukochanego czule, aż nabrałam ochoty na więcej. Powstrzymałam się, bo nadal musiał dokończyć ładowanie.
Nagle odezwał się JARVIS.

Pepper: Co się dzieje?

[[Wykonałem analizę i wykryłem obecność obcej energii]]

Pepper: Przecież jestem po części Makluańczykiem, co też tyczy się Marii

[[Odczyty wychodzą poza skalę. Możliwe, że Maria Stark wytworzyła coś na rodzaj słonecznej tarczy]]

Pepper: Słonecznej?
Tony: JARVIS, co to ma znaczyć?

[[Pochłonęła część wybuchu, chroniąc was, dlatego zbrojownia nadal działa]]

Tony: Skubana
Pepper: Hahaha! Taka mała, a już zaskakuje

**Rhodey**

Wróciliśmy z Ivy i Dianą do domu. Bardzo spodobała mi się przemowa żony. Każdy jest bohaterem. Ma rację, ale przydałoby się wrócić do roli War Machine. Tę decyzję powinienem rozważyć z nią. Sama chciała powrotu do pracy. Jako generał była potrzebna armii.
Kiedy otworzyłem drzwi, usłyszałem dźwięk piły tarczowej. Niedobrze. Whiplash? No to bez pancerza mam przerąbane. Szybko zamknęliśmy drzwi. Zaświeciłem małą lampkę przy łóżeczku dziewczynki. Uważnie obserwowałem przez roletę, co robił. Kręcił się, szukając czegoś. Powinienem wezwać Tony'ego. Tylko, czy był w stanie walczyć?

Rhodey: Zostań z Dianą. Odgonię drania
Ivy: Rhodey, nic nie rób. On odleci
Rhodey: Nie on... Chyba Fix go wysłał na przeszpiegi. Domyślił się, że ktoś tu mieszka. Znajdzie nas
Ivy: Więc udawajmy nieobecność
Rhodey: Nie nabierze się na to
Ivy: Eee... Rhodey?
Rhodey: Iron Man... Skąd on wiedział?
Ivy: Chyba też szukał tego wariata
Rhodey: Raczej nie taki miał plan... Tony, co ty tu robisz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X