Part 273: Braterska kotwica


**Pepper**

Bez problemu poradziłam sobie, rozpakowując zakupy. Położyłam każdy produkt na stole i porządkowałam je, układając do odpowiednich miejsc. Tyle jedzenia powinno wystarczyć na kilka tygodni. Tony nadal nalegał na uwolnienie z kajdanek. Mówiłam prawdę, bo nigdzie nie mogłam znaleźć kluczyka.
Gdy wszystko stało na swoim miejscu, zaczęły drżeć mi mi ręce. Ledwo chwyciłam za kubek, który roztrzaskał się na małe kawałki. Straciłam kontrolę nad ciałem. Miałam zawroty głowy, aż upadłam z hukiem na podłogę. Zemdlałam.

**Tony**

Wołałem Pepper, ale nie reagowała. Bałem się, że coś mogło stać się rudej. FRIDAY podała palnik, pozbywając się uwięzi. Od razu pobiegłem w stronę kuchni. Byłem przerażony. Leżała bez ruchu, a do tego możliwe, że mogła być chora. Blada z wysoką temperaturą. Postanowiłem zabrać ukochaną do łóżka. Chwyciłem ją ostrożnie, by nie zrobić żadnej krzywdy.
Po dotarciu do sypialni, przykryłem chorą kołdrą, żeby odpoczęła. Powinna zwalczyć, jak najszybciej infekcję. Wszystko dla dobra dziecka. Głaskałem Pep po czole, bo musiała wiedzieć, że czuwam.
Nagle zadzwonił telefon. To Rhodey. Nareszcie sam zechciał wybrać numer.

Rhodey: Cześć, Tony. Dzwoniłeś, prawda? Dawno się nie słyszeliśmy, co?
Tony: I to bardzo dawno... Jesteś na miesiącu miodowym z Ivy?
Rhodey: Zgadłeś... Będziemy w Rio przez miesiąc, ale jestem ciekaw, co u was się dzieje... Tylko nie mów mojej żonie, bo nie miałem z nikim się kontaktować
Tony: W porządku, Rhodey. Rozumiem... Co mogę powiedzieć? No dużo cię minęło, lecz sam zauważysz zmiany. Jednak powiem ci, że po raz drugi będę tatusiem
Rhodey: Wow! Gratuluję, chłopie! Trzeba to uczcić!
Tony: Ej! Bądź ciszej, bo obudzisz Pepper
Rhodey: No dobra... Wybacz, ale tym razem zaplanowaliście ciążę?
Tony: Ech! Zabezpieczyłem się i nic nie dało... Rhodey, mam do ciebie jedną sprawę
Rhodey: Wszystko gra?
Tony: Nie do końca, bo ostatnio... Ostatnio Duch pragnie wojny, więc raczej nie dojdzie do porozumienia
Rhodey: Chyba przemilczyłeś coś jeszcze. Nie bój się, Tony. Każdy sekret zostanie między nami
Tony: Pamiętasz, jak umarłem?
Rhodey: Trudno zapomnieć
Tony: Trzeci raz muszę walczyć o życie
Rhodey: Nie rozumiem
Tony: Pikadełko jest na tyle uszkodzone, że nie utrzyma mnie dłużej przy życiu, niż rok
Rhodey: Pepper wie?
Tony: Tak
Rhodey: Och! Współczuję ci, ale nie martw się. Wygrasz tę walkę
Tony: Mam taką nadzieję
Rhodey: Muszę kończyć, bo Diana znowu szaleje. Nie może usiedzieć w miejscu... No to trzymaj się, walcz i pozdrów rudą ode mnie
Tony: Dzięki

Rozłączyłem się, zaś swoimi myślami błądziłem, szukając dobrego rozwiązania tak kiepskiej sytuacji. Nim się zorientowałem, zasnąłem.

~*Cztery godziny później*~

**Mr. Fix**

Viper zdecydowanie ułatwia mój plan do zrealizowania. Wmówienie otrucia niebezpieczną mieszanką to świetny pomysł na wyprowadzenie przeciwnika z równowagi. Ja za to wymyśliłem coś specjalnego dla Iron Mana. Poznał już możliwości wirusa Vortex, a ten element przyprawi blaszaka o piekielny ból.

Whiplash: Co to jest?
Mr. Fix: Wkrótce poznasz moc technologii. Z łatwością powali naszego wroga. Możesz być pewny, że będzie bardzo cierpiał
Whiplash: Ha! Miód dla moich uszu, szefie
Mr. Fix: Dlatego uzbrój się w cierpliwość. Niebawem zaatakujemy, więc oszczędzaj siły
Whiplash: Ja zawsze jestem gotowy do ataku
Mr. Fix: Cieszę się... Skoro nudzisz się w bazie, pozwalam na zwiady
Whiplash: Zwiady? Chcę walczyć!
Mr. Fix: I będziesz. Od razu, gdy cię rozpozna, przyleci do ciebie. On taki już jest

**Pepper**

Nie mogłam dłużej wylegiwać się w łóżku. Musiałam zrobić porządki w domu i zbrojowni. Dziwne, że Tony mnie zaniósł, aż na samą górę. Myślałam, że będę leżeć gdzieś indziej, ale tutaj było zdecydowanie lepiej. Zasnął obok, przechylając głowę na lewy bok. Szepnęłam mu do ucha.

Pepper: Śpisz?
Tony: Czuwam
Pepper: Hahaha! No jasne, harcerzyku... Jeśli chcesz spać, to nie będę przeszkadzać
Tony: Pep, zostań... Jesteś chora
Pepper: Czuję się lepiej
Tony: Bo dałem leki, które są bezpieczne podczas ciąży
Pepper: Oj! Nie martw się o mnie. Sam powinieneś zająć się sobą
Tony: Rozmawiałem z Rhodey'm... Masz od niego pozdrowienia
Pepper: Jak miło, że pamięta
Tony: Jest w Rio de Janeiro
Pepper: Rio? O! To będą mieć mnóstwo zabawy
Tony: Połóż się, zgoda?
Pepper: Tylko, jeśli będziesz spał ze mną
Tony: A gdybym tego nie zrobił?
Pepper: To będziesz spał na dworze
Tony: Jaja sobie robisz?
Pepper: Hahaha! Jak zawsze... Wskakuj
Tony: Przekonałaś mnie

Położył się na łóżku, przykrywając kołdrą. Odłożyłam swoje plany na później.

**Tony**

Wieczorem zajmę się tworzeniem drugiego komputera. Nie powinno to zająć zbyt długo, skoro wystarczy jedynie zmienić głos na męski. Tutaj jako wzorzec wystarczył mój zmarły ojciec. Brakowało mi taty i mamy, ale dorosłem. Mam własną rodzinę, którą będę chronić każdego dnia. Jedynie po zgaśnięciu źródła mocy w implancie, ktoś inny przejmie opiekę nad nimi. Kto? Rhodey też na swój nowy dom, więc odpada. Jeśli nikogo nie znajdę, Pep z maluchem będą musieli poradzić sobie sami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X