Part 272: Zalążek fałszu


**Tony**

Chyba powinienem stworzyć dla FRIDAY sztuczną inteligencję o płci męskiej. Może wtedy nie będzie tak słuchać dosłownie Pepper. Nie miałem kluczyka od kajdanek. Ruda musiała go mieć ze sobą. Jak wróci z zakupów, rozmówię się z nią, ale najpierw...

Tony: Rozkuj mnie

<<Nie mogę robić nic wbrew jej woli>>

Tony: Ej! To ja jestem twoim twórcą, więc mnie masz słuchać, jasne?

<<Niepotrzebnie się denerwujesz. Sam sobie szkodzisz>>

Tony: Co takiego się stało, że mam nigdzie nie iść?

<<Umierasz>>

Tony: Znowu sobie żartujesz? FRIDAY, mów prawdę

<<Popatrz na to>>

Wyświetliła skan pikadełka, pokazując jego budowę przed atakiem i po nim. Byłem w szoku. Nie myliła się. Nie wyglądało to dobrze. Źródło gasło coraz szybciej, zaś sam rdzeń był poważnie uszkodzony.

<<Nadal uważasz, że kłamię?>>

Tony: Jak długo... Jak długo pożyję?

<<Rok>>

Tony: Rok? Czyli nie zdołam nacieszyć się dzieckiem

<<To są wstępne kalkulacje, Tony. Wszystko może się zmienić>>

Tony: Możesz wybrać numer do Rhodey'go?

<<Chcesz z nim porozmawiać o tym?>>

Tony: Przydałoby się

~*Dwie godziny później*~

**Pepper**

Zdołałam kupić wszystko, co miałam na liście. Oby komputerowa niańka sprawdziła się lepiej, niż ta prawdziwa. Tony nie powinien opuszczać domu w takim stanie. Zadbam o niego oraz o nasze maleństwo. Czułam w sobie dziewczynkę, bo była spokojna, choć mogłam się mylić.
Gdy szłam już do kasy, poczułam lekkie ukłucie w ramię. Cały obraz zaczął się zamazywać.

Viper: Słodkich snów, Potts
Pepper: Do diaska... Jestem... Stark

Długo nie utrzymałam równowagi, upadając na podłogę. Zdołałam dostrzec znajomą sylwetkę, zanim na dobre odpłynęłam.

**Viper**

"Trucizna" krążyła w jej krwiobiegu. Teraz pozostało zakiełkować kłamstwo, potęgując strach. Szybko się ocknęła w garażu. Nie mogłam zabrać więźnia do domu. Powinna poczuć zagrożenie.

Pepper: Co... Co się stało? Gdzie... ja.. Ej! EJ! WYPUŚĆ MNIE! SŁYSZYSZ?! WYPUŚĆ MNIE!
Viper: Nie krzycz, dobrze?
Pepper: Co ty zrobiłaś, Viper? Czego chcesz?
Viper: Przez twojego męża straciłam córkę
Pepper: A ja syna. I co? Jakoś nie porwałam ciebie, czy... otrułam
Viper: Widzę, że czujesz się inaczej. Zbladłaś, pocisz się, a do tego wywar wpływa na twój układ nerwowy
Pepper: Jak mogłaś mnie otruć?!
Viper: Wiesz, jak ciężko starałam się o jedno dziecko? To był niewyobrażalny wielki trud, a kiedy wszystko się układało, pojawił się Matt, który zniszczył całą utopię!
Pepper: Miłości tak łatwo nie zwalczysz!
Viper: Wiem, ale zemsta musi być... Jesteś wolna i lepiej uważaj, żeby trucizna nie zaszkodziła twojemu bachorowi. Działa, jak wirus, lecz Tony'ego nie zarazisz. Atakuje silny organizm, a on... Jest słaby i żałosny! Idź już!
Pepper: Puszczasz mnie wolno? Dlaczego?
Viper: Mam inne sprawy na głowie, niż torturowanie ciebie. Lepiej zadbaj o męża, bo Duch coś szykuje na niego
Pepper: Och! On też się mści?
Viper: Żegnaj

Rozcięłam więzy, wskazując na drogę, by mi zeszła z oczu. Widziałam, jak zaczęła się bać. Przez chwilę czułam szybsze bicie serca kobiety. Plan idzie dość gładko. Wystarczy jedynie czekać, aż sama nastraszy Starka. Dwie pieczenie na jednym ogniu.

~*Godzinę później*~

**Pepper**

Zdziwiłam się zachowaniem Viper. Tak po prostu mnie otruła, zwracając od razu wolność. Sama odczuwała stratę córki, lecz miałam te same uczucie po stracie obojga dzieci. Córki i syna.
Po dotarciu do zbrojowni, nie mówiłam o tym dziwnym spotkaniu z żoną Ducha. Przemilczałam sprawę, kładąc torby z zakupami obok kanapy.

Tony: Nie mogę się skontaktować z Rhodey'm, a czekam na ciebie dość długo, aż zdejmiesz te głupie kajdanki... FRIDAY zdradziła diagnozę. Tak bardzo się boisz? Sama powinnaś zadbać o siebie. Nosisz w sobie maleńkie życie
Pepper A ty masz chore serce
Tony: Przeżyję rok i koniec
Pepper: Rok?
Tony: Tak powiedziała
Pepper: FRIDAY?

<<Wszystko ma prawo zmian, więc oszacowałam tylko wstępne dane>>

Tony: Pepper, rozkuj mnie
Pepper: Muszę?
Tony: Musisz, bo inaczej...
Pepper: Będziesz mnie torturował?
Tony: Jakbyś zgadła
Pepper: Heh! Typowe

Szukałam kluczyka, lecz musiał mi wypaść w sklepie. Cmoknęłam go w policzek, zostawiając na chwilę geniusza z wyrazem twarzy, błagającym o litość.

Tony: PEPPER!
Pepper: ZGUBIŁAM KLUCZYK. UPS?
Tony: EJ!
Pepper: POCZEKASZ JESZCZE

2 komentarze:

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X