Part 158: Niesprawiedliwy osąd



**Katrine**

Widocznie nie tylko ja posuwam się do kłamstw. Tych mniejszych i większych. Nie ukrywałam zdumienia, że nie będę miała młodszego rodzeństwa. To nawet dobra wiadomość bo wolałabym zostać jedynaczką.

Katrine: Nie mogłaś inaczej tego rozwiązać? Przecież nie próbowałby mnie zabić
Viper: Ale i tak się z nim rozwiodę. Już go nie kocham, a ty cierpisz najbardziej na tych bezsensownych kłótniach
Katrine: Tylko, że to moja wina. Gdybym nie poznała Matta, wszystko potoczyłoby się inaczej
Viper: Jednak ta sprawa z Nefarią nie była łagodna. Przez kłamstwa mogłaś zginąć i nie pozwolę na powtórzenie tej sytuacji
Katrine: Dlaczego chcesz rozwodu? Mamo, daj mu szansę. Przecież nie mamy, jak się utrzymać
Viper: Spokojnie, córciu. Damy radę

Nagle podszedł do nas ojciec, próbując nam coś przekazać. Stał z powagą, aż w końcu wydusił z siebie to, co miał do powiedzenia. Może go nienawidziłam całym swoim sercem, ale nie chciałam pozwolić na rozpad rodziny. Musimy trzymać razem.

Duch: Rozmawiałem z matką Matta
Viper: I co jej powiedziałeś?
Duch: Uzgodniłem z nimi tymczasowy sojusz
Katrine: Przynajmniej dobre i tyle... Będziesz dalej próbował mi zniszczyć życie?
Duch: Nie chciałem tego. Wybaczcie, jaki dla was byłem. Ostatnio te sprawy mnie przerastają. Szczególnie po tej akcji z Nefarią
Katrine: Czyli, co teraz będzie? Dasz mu szansę? Nie skrzywdzisz Matta?
Duch: Tego nie powiedziałem. Będę cię obserwował dla twojego dobra... Zresztą, teraz powinienem się skupić na twoim młodszym braciszku
Viper: Naprawdę?  Jakoś nie wierzę w tę zmianę
Duch: Chciałbym wszystko naprawić między nami. Nie pozwolę, by był taki, jak Katrine
Viper: Szkoda, że tak późno przejrzałeś na oczy
Duch: Nie rozumiem
Viper: Nie jestem w ciąży
Duch: Poroniłaś?
Viper: Nasza miłość już dawno przestała istnieć... Nie pozwolę ci znowu skrzywdzić Katrine. Jeśli nie zmienisz swojej surowości, będę żądała od ciebie rozwodu. Rozumiesz?
Duch: Tak

Nic więcej nie powiedział i poszedł do swojego pokoju. W jednej chwili pomyślałam o szczerej rozmowie z ojcem, ale dość szybko zastąpiłam myśl, skupiając się na minionym dniu.

**Tony**

Razem z całą rodziną zjedliśmy obiad. Żona upichciła pyszny makaron, który błyskawicznie zniknął z talerzy. Lily chyba poważnie wzięła do siebie radę, jaką jej udzieliłem. Matt jakoś nie brał udziału w rozmowie przy stole i też błądził myślami.
Gdy chciałem już zabrać się za zmywanie naczyń, usłyszałem, że ktoś dzwonił na mój telefon. Pomyślałem, by odebrać.

Dr Bernes: Tony, to ty? Wiem, że żyjesz. Ho mi o wszystkim powiedział, zanim go zabrali
Tony: Victoria?
Dr Bernes: Aresztowali go. Nie wiem, co mam robić
Tony: Przydałaby się pomoc dobrego prawnika... Jednak nie rozumiem, dlaczego? Co się stało?
Dr Bernes: Policja weszła do gabinetu i miała nakaz aresztowania. Ktoś musiał powiedzieć o mieszankach, a do tego wszystkiego, skonfiskowali każdą próbkę z laboratorium
Tony: No dobrze. Uspokój się, a ja zawiadomię Robertę. Chyba, że inna osoba powie jej o aresztowaniu
Dr Bernes: Ale jest jeszcze coś... Oskarżyli go o próbę zabójstwa
Tony: Co?! To już przesada! Kogo niby mógł zabić?
Dr Bernes: Ciebie

Byłem w szoku i rozłączyłem się. Nie spodziewałbym się natłoku jeszcze większych kłopotów. Musiałem im pomóc. Pepper od razu zauważyła, że się zdenerwowałem.

Pepper: Tony?
Tony: Przepraszam

Wstałem od stołu, idąc do zbrojowni. Musiałem coś wymyślić, żeby i dr Bernes nie podejrzewali o to samo. Wiedziałem o ich metodach, ale czasem dla uratowania ludzkiego życia potrzeba złamać kilka praw.

<<Tony, nie chcę cię martwić, ale chyba Rhodey będzie zajęty treningiem>>

Tony: Wolałbym najpierw z nim porozmawiać

<<Myślisz, że cię wysłucha? Prędzej się szybko rozłączy. Przecież on nie wie, że żyjesz. I jak mu to wyjaśnisz?>>

Tony: Już raz tak było. Zamknął mi drzwi przed nosem, ale on musi powiedzieć Robercie, by pomogła Yinsenowi. Nie może siedzieć w więzieniu za uratowanie życia! Nie może!

<<Tony, spokojnie>>

Tony: Dzwoń do niego

**Rhodey**

Sto pompek na pobudkę, kolejna seria za nie przejście toru przeszkód na czas, a jeszcze dwa razy tyle, bo miała "lepszy dzień". Tak się przedstawiała większość czasu treningu. Generał Stone daje niezły wycisk, choć jakoś wytrzymuję.
Gdy miałem iść na biegi po 5 kilometrów, wyświetlił mi się kontakt. Tony? Chyba mam zwidy.

Rhodey: Halo?
Tony: Hej, Rhodey. Mam do ciebie sprawę, ale nie...

Pomyślałem, że ktoś musiał się pomylić, wybierając numer, więc rozłączyłem się. Jednak znowu zaczął dzwonić. Nie wierzę w duchy. Nie wierzę. Żeby dowiedzieć się, o co chodzi, odebrałem.

Rhodey: Czego chcesz?! Nie chcę żadnego gniota!
Tony: Rhodey, uspokój się... To ja, Tony
Rhodey: Jak mam ci w to uwierzyć?!

Nie wiedziałem, jak mam zareagować. Znał moje imię, a po głosie rozpoznałem przyjaciela. Niemożliwe, żeby żył. Niemożliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X