Part 155: Wynegocjować sojusz cz.1


**Tony**

Po zakończeniu skanowania, FRIDAY wykryła dwie sygnatury wroga. Moment... Trzy? Kto jeszcze? Blizzard, Whiplash i Duch. Z Duchem mam sojusz, więc raczej nie powinienem się go obawiać.

Tony: Sprawdź, czego szukają. Czy stanowią jakieś zagrożenie?

<<Tymi dwoma nie musisz się przejmować. Donnie Gill jest poszukiwany przez SHIELD, Whiplash ulepsza swój sprzęt, a Duch leci w stronę zbrojowni>>

Tony: Co? Możesz powtórzyć to ostatnie?

<<Duch tu leci>>

Pepper: Cholera!
Tony: Pepper, co się dzieje?
Pepper: Matt ma dziewczynę
Tony: To świetnie. Zuch chłopak
Pepper: Ale ta jego dziewczyna jest córką Ducha
Tony: Aha! I co w tym złego?
Pepper: Nie rozumiesz? On nienawidzi naszej rodziny. Dwa razy go pobił!
Tony: Nie wierzę. Przecież mamy sojusz
Pepper: Już nie... Wszystko się zmieniło, jak zaczęli się ze sobą spotykać
Tony: Czego może teraz chcieć?
Pepper: Chyba ma z nami do pogadania
Tony: Lepiej nie będę się ujawniać. Niech dalej wierzy, że nie żyję
Pepper: Boisz się?
Tony: Ducha? Nie, ale muszę na razie uważać
Pepper: Zwykle rwałeś się do wszelkiego ryzyka. Nie poznaję cię
Tony: Próbuję się zmienić... FRIDAY, za ile minut tu będzie?

<<Za jakieś dwie godziny>>

Tony: W porządku... Gdyby zaczął coś kombinować, masz chronić Pep

<<Zezwalasz na użycie broni?>>

Pepper: Tony?
Tony: Zezwalam
Pepper: O czym ona mówi?
Tony: Byłem zabezpieczony na kilka sposobów. Wiedziałem, że kiedyś umrę, dlatego tak ulepszyłem system, by mógł was chronić w razie zagrożenia. Teraz możemy się dowiedzieć, czy będą konieczne

~*Dwie godziny później*~

**Lily**

Matt był zadowolony z szóstki za skok przez skrzynię. Kolejna za linę, drążek i pozostałe części gimnastyki, które były do zaliczenia. Teraz pozostała nam jedynie historia. Mieliśmy długą przerwę, a pogoda była znośna, więc poszliśmy we trójkę na dach. Słońce świeciło, jak nigdy dotąd. Już dawno nie czułam takiego ciepła.
Usiedliśmy przy krawędzi, gdzie był widok na firmę taty. Stark International.

Matt: Wszystko gra?
Lily: Jeśli chcecie się miętosić, to nie tutaj
Katrine: Nawet nie mieliśmy takiego zamiaru... Może zostańmy przyjaciółkami? Zacznijmy od nowa... Jestem Katrine

Podała mi rękę, a ja też się przedstawiłam. Chciałam zaakceptować dziewczynę Matta. Nie będę mu psuła szczęścia.

Lily: Lily
Katrine: Dużo o tobie mówił
Lily: Mam nadzieję, że same pozytywy
Katrine: Haha! Nie byłoby inaczej... Mój ojciec nienawidzi waszej rodzinki przez Iron Mana
Matt: Ale zapomniał, że ktoś inny ci uratował życie
Lily: Zawsze z niego był bohater... Zawsze
Matt: Lily?
Lily: Musimy porozmawiać na osobności... Wybacz nam na chwilę
Katrine: Spoko. Nie ucieknę

Puściła do niego oczko, co oznaczało, że chcieli ze sobą pobyć później sami. Oddaliliśmy się na bezpieczną odległość, by nie usłyszała naszej rozmowy. Tylko Matt musi znać prawdę. Jeśli ona się dowie, Duch może znowu skrzywdzić mojego brata, a nawet i... ojca. No pięknie. Przerąbane.

Matt: Co się stało, że Katrine nie może tego słyszeć? Chyba już ją lubisz?
Lily: Tak, ale tu chodzi o ojca
Matt: Lily, przecież musimy...
Lily: On żyje
Matt: Co?!
Lily: Tak. Widziałam go i mama też... Teraz pozostałeś ty i wujek z jego rodziną
Matt: Musiałyście mieć omamy. Śniło wam się
Lily: Ten sam sen? Naprawdę, Matt? Tak to sobie tłumaczysz? Jeśli mi nie wierzysz, sam zobaczysz w zbrojowni
Matt: Powiedzmy, że nie uznam cię za wariatkę... Jakim cudem przeżył?
Lily: Pochowałam go w zbroi, pamiętasz? Włączył się szereg protokołów do podtrzymywania życia
Matt: No dobra. Jakoś bardziej w to wierzę
Lily: Cieszę się, a teraz wróćmy do Katrine
Matt: Lily, wiem, co o tym myślisz. Nie powinienem się tak narażać, bo skończę w kostnicy. Ja to wszystko wiem, ale nic nie poradzę, że się zakochałem

Później już nic nie powiedział, a ja zaczęłam rozumieć, jak wiele ryzykował dla miłości. Przynajmniej są ze sobą szczęśliwi. Pomyślałam, by zostawić ich samych. Zeszłam na dół do łazienki. Musiałam sprawdzić bransoletkę. Ładowanie nadal nie było koniecznie. I dobrze. Mam dość tego ładowania się, co godzinę.
Poszłam do sali historycznej, gdzie czekałam na rozpoczęcie lekcji. Jeszcze miałam czas, żeby coś przekąsić. Jabłko wystarczyło.

**Pepper**

Tony poszedł do salonu wraz z przenośną ładowarką, gdyby "wizyta" Ducha potrwałaby dłużej. Wyszłam na chwilę z fabryki, żeby sprawdzić, czy był blisko nas. Tak... Był. Nie spodziewałam się, że zaskoczy mnie od tyłu.

Duch: Nie zrobię ci krzywdy. Przyszedłem pogadać
Pepper: Oby, bo inaczej spuszczę ci łomot za to, co zrobiłeś mojemu synowi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X