Part 151: Gra warta świeczki


**Pepper**

Martwiłam się o Matta. Pewnie zużył sporo energii, by spróbować swoich sił w uzdrowieniu Lily z chorego serca. Zaryzykował dla niej, bo pewnie wciąż męczy go poczucie winy za to, co kiedyś zrobił własnej siostrze. Widziałam, jak na jego twarzy był grymas bólu, a ten ciągły niepokój przypominał złe sny.
Nagle się obudził, krzycząc przerażony. Rozglądał się, badając pomieszczenie, w którym się znajduje.

Pepper: Matt, wszystko w porządku?
Matt: Ja...
Pepper: Spokojnie. Już wróciłam, a Lily zasnęła. Nie zrobiłeś jej krzywdy... Miałeś jakiś zły sen?
Matt: Mamo...
Pepper: Dlaczego to zrobiłeś? Czemu tak bardzo narażałeś swoje życie?
Matt: Ja... musiałem

Ledwo odpowiedział i znów zemdlał. Był blady i słaby. Jak długo próbowali "eksperymentować"? Próbowałam jakoś ocudzić Matta, lecz same poklepywanie po twarzy nie skutkowało. Gdy już chciałam mu zmierzyć temperaturę, obudziła się Lily. Również w jej oczach był widoczny strach. Jednak zdołała się uspokoić bez mdlenia.

Lily: Mamo, co się dzieje z Mattem? Dalej się nie obudził?
Pepper: Tylko na chwilę. Nie wiem, co się dzieje, ale raczej ma związek z waszym "eksperymentem"
Lily: Chyba tak
Pepper: Jak się czujesz? Lepiej?
Lily: Jest okej. Nie martw się, choć na początku czułam się dziwnie... Co z nim będzie?
Pepper: Lekarz się nim zajmie. Nie potrafię mu pomóc

Chwyciłam syna sposobem matczynym, zabierając do najbliższego szpitala. Wsiadłam z nim, a ona też chciała jechać. Wolałam ją zostawić w domu. Jednak po długim gadaniu, wzięłam też drugiego pasażera.

~*Godzinę później*~

**Lily**

Martwiłam się o własnego brata. Trochę musiałam skłamać, że nic mi nie jest, ale po części czułam się dziwnie. Mogliśmy tego nie robić. Mam jedynie nadzieję, że się obudzi, a doktorek mu pomoże.
Mama oddała Matta w odpowiednie ręce. Pozostało nam jeszcze uzyskać informacje. Nie musiałyśmy zbyt długo czekać, skoro po jakimś kilku minutach zjawił się specjalista.

Dr Yinsen: Gdybym nie wiedział o specyficzności, którymi są geny, uznałbym to za zwykłe osłabienie przez brak snu
Pepper: Ale?
Dr Yinsen: Ale przyczyna tkwi w osłabieniu układu immunologicznego. Coś musiało się stać, że organizm zaczął słabnąć. Możliwe, że w jakiś sposób pozbawiał się energii do życia
Pepper: Czy to w ogóle możliwe?
Dr Yinsen: Chyba tak. Przy was są same niespodzianki
Pepper: Czyli, co można zrobić?
Dr Yinsen: Chłopak potrzebuje czasu na odzyskanie utraconej energii. Wystarczy cierpliwie czekać. Organizm sam się wyleczy. Spokojnie
Lily: Spokojnie? Przeze mnie mógł zginąć!
Dr Yinsen: Skąd taki wniosek, Lily?
Lily: Chciał mnie wyleczyć!

Krzyknęłam, a on jedynie wrócił do sali. Usiadłam na krześle, zasłaniając twarz, by nie widziała, że płaczę. Na szczęście wcześniej zdołał jakoś się wyleczyć z ran.

**Tony**

Whiplash zaczynał mi działać na nerwy. Nie miałem ochoty z nim wdawać się w konflikt akurat po niedawnej operacji. Musiałem się oszczędzać. Przyspieszyłem, lecąc szybciej do bazy, ale ten był uparty. Rzucił we mnie bombami, które spowodowały wybuch. aż uderzyłem mocno w budynek.

<<Tony, wracaj do zbrojowni. Nie jesteś w stanie walczyć>>

Tony: Wiem, ale... on się nie odczepi

<<Osłony zostały naruszone. Lepiej stąd zmiataj albo będzie po tobie>>

Biczownik nie dawał za wygraną, używając biczy. Widziałem, jak chciał nimi uderzyć, lecz sprytnie uniknąłem ataku. Może uniki na dłuższą metę nie miały żadnego sensu. Nie miałem innego wyboru, więc zaryzykowałem swoich sił w walce. Zacząłem od strzałów z rękawic.

Whiplash: Nareszcie się ruszyłeś, Iron Manie
Tony: Lepiej zniknij mi z oczu, bo gorzko pożałujesz, że ze mną zadarłeś
Whiplash: Tak? A może lepiej martw się swoją rodziną? Raczej nie są ognioodporni
Tony: Co ty zrobiłeś?! Gadaj!

Wystrzeliłem z furią rakiety, a ten stał na swojej pile tarczowej bez żadnego draśnięcia. Wyprowadził mnie z równowagi. Miałem ochotę go zniszczyć, jeśli naprawdę ich skrzywdził.
Zacząłem strzelać z repulsorów, choć ten atak nic mu nie zrobił. Spróbowałem jeszcze raz wystrzelić wiązkę promieni, lecz został on powstrzymany. Całą moją zbroję oplótł biczami, powodując silne porażenie. Puścił je na chwilę, a one dalej były owinięte wokół pancerza. Postanowiłem skumulować moc do unibeamu, by je zniszczyć. Wykorzystałem raz i skutecznie wyrzuciło go daleko, więc mogłem wykorzystać ten czas, by od niego uciec.

<<Włączyć autopilota?>>

Tony: Nie trzeba. Dam radę

<<Moc spadła do 10%>>

Tony: Dość szybko

<<Włączam dodatkowy napęd>>

W jednej chwili wyleciałem, znikając Whiplashowi z oczu. Od razu poleciałem do zbrojowni. Pewnie spotkam Lily, bo Pep raczej nie będzie chciała tam schodzić.
Gdy wylądowałem w bazie, nie znalazłem ani żywej duszy. Gdzie oni są?

---**---

No to mamy kolejną notkę. Jako, że jest marzec, a rok nauki kończę w kwietniu (w maju matury), postaram się teraz nadrobić stracone party w przerwę świąteczną. Mam nadzieję, że opo się wam nie znudziło. Pozostało 215 notek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X