Part 148: Mroźne Vault


**Matt**

Próbowałem jakoś porozmawiać z Lily o tym pomyśle, więc pukałem do jej drzwi, aż w końcu je otworzyła. Miała zapłakaną twarz i nie wyglądała na zadowoloną.

Lily: Czego chcesz?
Matt: Chcesz być zdrowa, prawda?
Lily: Nawet nie wiesz, jak bardzo o tym marzę
Matt: Ech! Zgadzam się ci pomóc, ale pod jednym warunkiem
Lily: Jakim?
Matt: Mama nie może się o tym dowiedzieć
Lily: Spoko. To wchodź

Pozwoliła wejść do swojego pokoju. Weszliśmy drabinką na łóżko, które miała blisko sufitu i tam mieliśmy zacząć "eksperyment". Nie chciałem jej zrobić krzywdy, a nie znałem swoich mocy. Nasz opiekun nie wspominał nic o możliwości leczeniu innych. Jednak warto spróbować.

Matt: Zamknij oczy i pomyśl o czymś przyjemnym, bo może cię zakłuć... Lily?
Lily: Tak?
Matt: Nie chcę cię skrzywdzić. Gdyby coś złego się działo, od razu przerwę
Lily: Rozumiem, ale wierzę, że ci się uda

Uśmiechnęła się, zamykając oczy. Delikatnie rozpiąłem jej bluzkę, by móc dotknąć implantu. Bałem się, jak nigdy, co może nastąpić. Powoli zbliżałem się do mechanizmu, aż dłoń dotknęła urządzenia. Na razie nic się nie działo. To chyba dobrze. Trzeba jedynie czekać, czy coś się wydarzy.

**Tony**

Uruchomiłem dodatkowe oświetlenie w hełmie, by widzieć lepiej w locie. Po jakiś kilku godzinach, znalazłem się daleko od burzy i mogłem wrócić do miasta. Wszystko szło tak gładko, że nie spodziewałbym się problemów w połowie drogi.

<<Uwaga>>

Tony: Co się dzieje, FRIDAY?

<<Wyczerpywanie się zasilania zapasowego. Stan poniżej 40%>>

Tony: Jak długo zajmie jeszcze lot?

<<Cztery godziny>>

Tony: Przyspiesz maksymalnie

<<Tony, w ten sposób zużyjesz całą energię, Nie przeżyjesz tego>>

Tony: Zaprojektowałem zbroję, że może się zmienić, więc wystarczy kilka procent zasilania... Wyślij tą wiadomość, co ostatnio, ale dopisz, że ma być sam i nikt nie może wiedzieć, co robi

<<W porządku... Wiadomość wysłana... Przekierowuję moc do silników>>

Gdy cała moc była w napędzie zbroi, rasa zmniejszyła się do półtorej godziny. Istniało ryzyko, że samej podróży nie przeżyję, ale zrobię wszystko, żeby wrócić do domu. Jednak najpierw muszę stanąć na nogi, jeśli w ogóle chcę myśleć o powrocie.

**Pepper**

Godzina osiemnasta i zero ciekawych filmów w sobotę. No trudno. Nie spędzę całego życia przy telewizorze. Po wyłączeniu urządzenia, wzięłam kawałek tortu. Musiałam zjeść coś słodkiego, a to akurat wyszło mi bardzo dobre. No dobra. Nie zjem całego dzisiaj, bo coś musiałabym zostawić Robercie i Davidowi.
Nagle usłyszałam dźwięk mojej komórki. Sprawdziłam, o co chodzi. Wiadomość od SHIELD? W końcu dostałam jakąś misję. Moment... Blizzard uciekł? Ostatnio Tony z Rhodey'm go pokonali w Święta. Całe Vault skute lodem i wszyscy agenci muszą stawić się na helikarierze. Musiałam powiedzieć o tym dzieciom. Poszłam schodami do ich pokoi. Najpierw odwiedziłam Matta.

Pepper: Matt, mam pilną sprawę. Muszę wyjść... Matt?

Nie było go. Znowu poszedł się spotkać z Katrine? A może... Sprawdzę, czy jest z Lily... Dziwne. Zamknięte?

Pepper: Lily, jest u ciebie Matt? Muszę coś załatwić, a wy idźcie do Roberty... Lily, słyszysz?

Nadal nic i nikt nie odpowiedział. Muszą tam być. Przecież Duch nie zamknąłby drzwi, skoro może przez nie przenikać. Co oni tam robią?

**Lily**

Nie mogliśmy wyjść, bo Matt nadal nie skończył "eksperymentu". Nadal nie czułam żadnej różnicy, ale on wyglądał na zmęczonego. Prosiłam, żeby odpoczął, a ten nadal robił swoje. Był w fatalnym stanie. Szepnęłam do niego, by mama nas nie usłyszała.

Lily: Matt, przestań. To nic nie da
Matt: Obiecałem... że ci... pomogę
Lily: Proszę cię. Zrobiłeś już dość
Matt: Muszę zwiększyć moc... To może zakłuć
Lily: Jakoś wcześniej nie... Au!
Matt: Ostrzegałem

Teraz poczułam, że coś się dzieje, ale nie czułam nic pozytywnego. Zasłoniłam usta, żeby nie słyszał, jak czuję ból. Miałam wrażenie, że cala klatka piersiowa płonie. Nie potrafiłam być spokojna i otworzyłam oczy. Zauważyłam bliską potrzebę naładowania implantu.

Lily: Matt... przestań
Matt: Co się dzieje?
Lily: Ach! Moje... serce. Wszystko... płonie
Matt: Przepraszam

Odsunął się ode mnie i upadł. Ból powoli mijał, ale i tak musiałam się naładować. Próbowałam obudzić brata, lecz on po prostu zemdlał. Ułożyłam go wygodnie w łóżku, przykrywając kocem.

**Tony**

Udało się. Znajdowałem się blisko szpitala, gdzie pracuje dr Yinsen. Żeby nie było podejrzanie, jedynie klatka piersiowa była osłonięta przez kawałek zbroi pod ubraniem. Reszta była schowana. Ostatkami sił podpierałem się ścian, zaś resztka zasilania wyczerpywała się. Musiałem liczyć na to, że on gdzieś tu jest i mi pomoże.

---***---

Sprawy nieco się skomplikowały. Jako, że piszę nowe opo o IMAA (W poszukiwaniu przeznaczenia) razem z tym, a szkoła daje popalić (czyt. mata to zuooo), notki będą bardzo rzadko się pojawiać. Przepraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X