Part 147: Sto lat!

**Tony**

Dość szybko znalazłem się u celu. Teraz pozostało jedynie zdobyć kylit. Metal mogłem znaleźć w opuszczonej stacji badawczej ojca. Musiałem ją przeszukać, czy nadal znajdował się tam kylit. Ostrożnie wszedłem do środka, gdzie temperatura była o wiele niższa, niż na zewnątrz. Na szczęście możliwości tej zbroi były zdatne na przetrwanie w tym mrozie.
Rozglądałem się po placówce, lecz poza lodem nic więcej nie znalazłem.

Tony: Dziwne... FRIDAY, przeskanuj teren. Szukaj kylitu

<<Szukanie... Brak śladów>>

Tony: Przeskanuj jeszcze raz. Przecież nie mógł się zapaść pod ziemię

<<Masz rację... Uwaga>>

Tony: Co jest?

<<Zbliża się burza. Musisz stąd uciekać>>

Tony: Najpierw metal. Nie przyleciałem tu kawał drogi na marne. Szukam dalej

<<Pospiesz się, bo zasilanie również się wyczerpuje. Powinieneś oszczędzać energię na powrót>>

Tony: Wiem o tym

Gdy przeszedłem w głębi stacji, natknąłem się na półki z zamrożonymi substancjami. Wznowiłem skan i wtedy FRIDAY znalazła to, czego szukam. Podszedłem po metal i wziąłem go do ręki. Świecił się, więc trafiłem na dobrą próbkę. Mogłem już wracać do domu. Jednak przez burzę miałem utrudnioną widoczność.

**Matt**

Nie wiem, jak długo leżałem, ale musiało minąć sporo czasu. Dzięki odpoczynkowi, regeneracja była przyspieszona, że żebra same się zrosły. Zdolności leczenia miały pewne ograniczenia. Czas. Potrzeba cierpliwości, choć najbardziej spokoju. Bez problemu wstałem z łóżka, schodząc do kuchni. Zgłodniałem. Nawet Lily zeszła coś przekąsić.

Lily: Hej! A ty nie powinieneś leżeć?
Matt: Chyba zapomniałaś, że możemy się regenerować
Lily: Gdyby tak było, nie miałabym implantu
Matt: Twoje uszkodzenia powstały przed pojawieniem się mocy i tego już nie zdołasz naprawić
Lily: O! Mądrala się znalazł... Nie widziałeś gdzieś mamy?
Matt: Dopiero wstałem
Lily: Śpioch
Matt: Przestępstwo? Przynajmniej już nie bolą mnie żebra
Lily: A gdybyś ty mnie wyleczył
Matt: Nie wiem, czy to tak zadziała. Mogę swoje ciało i z nikim jeszcze tego nie próbowałem... Za duże ryzyko... Może ona siedzi w salonie i coś ogląda
Lily: Naprawdę chcę być normalna
Matt: Kochana siostro. Nigdy nie będziesz normalna. Jesteś Makluańczykiem. Tego nie zmienisz
Lily: Masz rację. To idziemy do niej

Weszliśmy do salonu i byliśmy oboje w szoku. Tort, balony i ten okrzyk.

Pepper: Niespodzianka!
Matt: Kto ma urodziny?
Pepper: No wy macie. Mieliście szybszy wzrost i kilka lat byliście bez tortu. Chciałam wam to jakoś wynagrodzić
Lily: Nie trzeba
Pepper: Wiem, że źle się czujecie po śmierci ojca. Nawet ja z trudem się pogodziłam z jego stratą, ale dla was będę silna. Wszystkiego najlepszego!

Nadal nie mogliśmy wyjść ze zdumienia, ale cieszyliśmy się, że mama się nie smuciła. Próbowała żyć dla nas. I dlatego byłem z niej dumny.
Rozpakowaliśmy swoje prezenty. Dostałem piłkę nożną, którą na pewno wykorzystam na kolejne rozgrywki z Katrine. Lily również się cieszyła, ale z zestawu małego chemika.

Matt: Jeśli spróbujesz wysadzić dom, przysięgam, że ci połamię kości
Lily: Haha! Już się ciebie boję, braciszku
Pepper: Mam nadzieję, że podobają się prezenty
Matt: No pewnie. Dziękuję
Lily: Zdecydowanie się przyda do wysadzenia szkoły. Haha!
Matt: Skoro tak, to w tym ci mogę pomóc
Pepper: Nie myślcie o tym, bo kolejna wizyta u dyrektora będzie waszą ostatnią
Lily: I dobrze
Matt: Czyli będziemy w innej szkole, "geniuszu"
Lily: No jasne. Przecież wiem... Zaraz... To ma być ironia?
Matt: Po części... tak
Lily: Nienawidzę cię
Matt: A ja ciebie bardziej
Pepper: Widzę, że już lepiej się czujesz. Możesz mnie wyręczyć i wynieść śmieci, pozbywać naczynia, zrobić pranie, a na koniec posprzątać cały dom?
Matt: Wolę jeszcze sobie darować. Nie wszystkie rany się zagoiły
Pepper: Żartowałam. Dziś są wasze urodziny,a  poza tym i tak wszystko z tej listy zrobiłam
Lily: Można zjeść tort?
Pepper: A! No właśnie... Zdmuchnijcie świeczki. Pomyślcie życzenie

Razem zdmuchnęliśmy je, wymyślając marzenia w myśli. Domyśliłem się, jakie Lily mogła mieć życzenie. Chciałaby być zdrowa lub chce powrotu ojca. Ja życzyłem sobie, by Katrine była moją dziewczyną.
Po zjedzeniu tortu, podziękowaliśmy za wszystko i wróciliśmy do swoich pokoi. Jednak zanim to miało nastąpić, siostra musiała mnie zatrzymać.

Lily: Pamiętasz, co ci powiedziałam?
Matt: Chcesz wyzdrowieć, ale nie wiem, czy mi się uda
Lily: Musisz spróbować. Jeśli istnieje jakaś szansa, że pozbędę się tego ustrojstwa, zrobię wszystko, rozumiesz? Posunę się do wszystkiego
Matt: Nie przeginaj, Lily. Nie można ryzykować
Lily: Dla swojej dziewczyny zrobiłbyś wszystko, a ja dla ciebie się nie liczę
Matt: Ej! To nie tak

Trzasnęła drzwiami, zamykając się w pokoju i również zrobiłem to samo. Byłem wściekły, bo wydawało jej się, że nigdy nie myślałem o jej problemie. Chciałem pomóc, ale nie kosztem własnego życia. Tak po prostu nie można.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X