1. Świat w pikselach

0 | Skomentuj



Walczyłem z Kontrolerem. Nawet kiedy pokazał mi moich przyjaciół w niebezpieczeństwie, wiedziałem, że nie są prawdziwi. Wtedy myślałem tylko o tym, aby znowu ich zobaczyć. Wrócić do rzeczywistości.
Gdy użycie Extremis poskutkowało, zauważyłem pszczelarzy. Cała baza A.I.M. była nimi zapełniona. Starałem się uwolnić z uwięzi. Wyszarpałem się, odczepiając od ściany. Jednak długo nie ustałem na nogach. Zanim się spostrzegłem, straciłem przytomność.

Po raz kolejny ocknąłem się na dachu. To wszystko było, niczym błędne koło. Nie miałem pojęcia jak się uwolnić z magistrali, a każda próba włamania kończyła się piekielnym bólem głowy. Nie zamierzałem skapitulować. Pragnąłem walczyć. Choćbym miał przypłacić za to życiem.
Nagle przede mną pojawił się ktoś w futurystycznej zbroi. Oniemiałem na sam widok.

Andros: Anthony Stark?
Tony: Chwila… Ty znasz mnie?
Andros: Oczywiście, ponieważ…

Zdjął hełm, pokazując swoją twarz. Byłem w szoku.

Andros: Jestem tobą.
Tony: Jak… Jak to możliwe?
Andros: Wytłumaczę ci w zbrojowni.
Tony: Nie wierzę. To nie mieści mi się w głowie.
Andros: Anthony…

Chwyciłem się za głowę, chodząc nerwowo po dachu. Nie potrafiłem mu uwierzyć. To wszystko brzmiało tak niewiarygodnie. Pogubiłem się.

Tony: Daj mi jakiś dowód.
Andros: A! Ty mi nie wierzysz, prawda? Cóż… Nie jestem zdziwiony. Ten świat potrafi namieszać w głowie, ale wszystko ci wyjaśnię.

Nie byłem w stanie błądzić w nieskończoność, dlatego kiwnąłem głową. Wydawało mi się, że będziemy lecieć nad miastem, a on po prostu wykorzystał coś na rodzaj… teleportera? W kilka sekund znaleźliśmy się na miejscu. Rozpoznałem to pomieszczenie. Stara zbrojownia przy domu Rhodesów. Jakim cudem przetrwała? Do tego cały mój sprzęt był na miejscu. Zupełnie tak, jakby atak Tong nie miał miejsca. Zmiana zdarzeń? Możliwe.

---***---

Nie wiem kto czekał, ale to jest ostatnie. Tak. Ostatnie opowiadanie w tym roku. Poza one shotami nie napisałam niczego więcej, więc... Miłego czytania.
PS: Jako, że były już pamiętniczki Pepper ("W głębi umysłu"), Pepperony ("It's too late"), to czas na pamiętniczki Tony'ego, czyli "Miasto pikseli".
PS 2: Ma 10 części, dlatego szybko to zleci.
PS 3: Przyszłość bloga na rok 2018 wciąż jest nieznana.
PS 4: Czy ktoś już wymyślił kiedyś takie opo? Nie chcę powtarzać wzorca.

#14 Ostateczne starcie cz.2 [FINAŁ CROSSOVERA]

0 | Skomentuj

**Tony**



Nauczyciel nie będzie zachwycony, że podczas kartkówki opuścimy szkołę ze względu na nasze obowiązki. Wiedział, kim jesteśmy. Musiał zrozumieć powagę sytuacji. Dziwne, że Rhodey’go nie było w szkole. Od razu, kiedy o nim pomyślałem, otrzymałem wiadomość od przyjaciela. Wziął już zbroję i czekał na nas w Central Parku. Znowu tam? Co było niezwykłego w tym miejscu? Czyżby kolejne starcie z niewidzialnym przeciwnikiem?



Pepper: Pewnie Hollow się uaktywnił. Czuję, że jest w parku
Tony: Hollow? Pep, o czym ty mówisz?
Pepper: Wytłumaczę ci wszystko, jeśli przeżyjemy. Jednak tym razem, nie jesteśmy sami. Oni też nam pomogą… Rukia, wyczuwasz kolosa?
Rukia: No pewnie. Nawet nie chce się ukryć
Tony: Chwila… Możecie mi wyjaśnić, co jest grane?



Pepper: Później. Mamy misję



Więcej nic nie powiedziała, wstając ze swego miejsca. Dziewczyna uczyniła to samo razem z kolegą o pomarańczowych włosach. Profesor natychmiast zwrócił uwagę. Był wściekły.



Prof. Klein: Potts, Stark, a wy dokąd?
Pepper: Obowiązki wzywają
Prof. Klein: Czy naprawdę nie możecie odpuścić sobie jeden dzień? Zostawcie to agentom i policji
Pepper: Nie możemy. Proszę wybaczyć
Prof. Klein: Ech! Wróćcie cali i zdrowi. Wygrajcie tę walkę, dobra?
Pepper: Tak zrobimy
Prof. Klein: A wy, gdzie idziecie?
Rukia, Ichigo: DO ŁAZIENKI
Prof. Klein: No dobra. Niech będzie



Później wrócił do prowadzenia lekcji, a my uzbroiliśmy się w zbroje. Wyjąłem z szafki plecak, zaś ruda pobiegła do zbrojowni. Postanowiłem poczekać na Rescue w tym samym miejscu, gdzie miała odbyć się walka.
Gdy znalazłem War Machine, chciałem dowiedzieć się, czy coś wie. I wiedział wiele.



Rhodey: Dobrze cię znów widzieć, Tony. Jak się czujesz?
Tony: Zdecydowanie w najlepszej formie
Rhodey: Powinieneś był podziękować Rukii, ale znajdzie się na to czas po walce
Tony: Rhodey, z czym mamy się mierzyć?
Rhodey: Ze złymi duchami
Tony: A od tego nie są egzorcyści?
Rhodey: Nie. To zadanie Bogów Śmierci
Tony: Co takiego? Nic nie rozumiem. Pepper mówiła coś o Hollowach, a ty też gadasz jakieś dziwactwa
Rhodey: Uwierzysz, jak sam zobaczysz



**Ichigo**



Zostawiliśmy nasze fizyczne formy przed wejściem do parku, gdzie leżały ostatnio. Prawie każdy blaszak był na polu bitwy. Pozostała jedynie ta ruda. Nadal nie uzgodniliśmy, co do planu. Jak mamy go pokonać?
Nagle nad naszymi głowami pojawiła się ostatnia osoba z drużyny blaszaka. Pora działać. Podlecieliśmy do nich. Tylko jedna osoba nie była w stanie zobaczyć formy Shinigami, a to mogło utrudnić pokonanie giganta.



Ichigo: Jesteśmy w komplecie. Wymyśliliście jakąś strategię?
Rhodey: Ja mam. Wystarczy, że jedna osoba będzie przynętą. Odwróci uwagę, kiedy dwójka z nas zablokuje mu nogi. Wy jako jedyni wiecie, gdzie mierzyć, żeby zniknął
Ichigo: Hmm… Dobry pomysł. Jacyś ochotnicy?
Rhodey: Pepper się nada
Pepper: Co?! O nie. Nie! Nie ma mowy! Zabiję cię, panikarzu!
Rhodey: Jesteś najszybsza, potrafisz znikać, więc możesz się tym zająć
Pepper: Och! Zgodzę się, ale pod jednym warunkiem
Rhodey: Jakim?
Pepper: Gdy Tony będzie próbował zrobić coś głupiego, jak rzucenie się w moją stronę, zablokuj go
Tony: Nie powstrzymasz mnie
Rhodey: To się jeszcze okaże
Rukia: Dobra, więc reszta jest w naszych rękach
Pepper: No to do dzieła
Ichigo: Getsuga Tenshou!
Rukia: Tańcz, Sode no Shirayuki!



Ruszyliśmy do boju, uzbrajając się w Zanpakuto. Zbroje atakowały rękawicami, choć ten w czerwonej puszce nie miał pojęcia, jak celować. Przy użyciu Getsugi rozwaliłem mnóstwo drzew, a z pomocą jej siły zaczął mierzyć w odpowiednim kierunku.



Rukia: Dobrze kombinujesz, Truskawo, ale musisz się oszczędzać. Działajmy według planu
Ichigo: Wybacz. Po prostu przez niego mogą być niewinne ofiary
Rukia: Wiem o tym. Dziwne, że nas nie widzi
Ichigo: Byłoby łatwiej, gdyby wiedział o naszym istnieniu
Rukia: Poczekajmy na odpowiedni moment. Pepper da radę
Ichigo: Skąd masz taką pewność?
Rukia: Bo rudzielce są wyjątkowe
Ichigo: Stereotyp
Rukia: Być może



**Pepper**



Stwór leciał za mną, ale tylko z tego powodu, bo bardzo się na mnie wkurzył. Dlaczego? Użyłam granatów laserowych, aż na chwilę stracił wzrok. Wciąż zamierzał dopaść dusze z jaskini. Nadal było ich tam mnóstwo. Nie mogłam zmienić planu, dlatego drażniłam się z nim w inny sposób. Znikałam, pojawiając się znienacka za jego plecami, żeby oddać strzał z repulsorów. Unibeam wolałam zostawić na ostatnie uderzenie. Rhodey walił, czym popadnie w nogi olbrzyma, lecz on tak łatwo nie chciał paść.



Rhodey: Padniesz wreszcie?
Pepper: Rhodey, to na nic. Aaa!
Rhodey: Pepper!



Niespodziewanie oberwałam z potężnej mocy, jaką wytworzył. To była jakaś czerwona kula. Pancerz pokazywał mnóstwo uszkodzeń. Obwody się przepaliły? Kiepsko. Zdołałam wstać, choć nie wróciłam do bycia niewidzialną. Nie miałam na to energii.



Rhodey: Żyjesz?
Pepper: Tak, ale…
Rhodey: Rukia, mamy problem!
Pepper: O nie! Uważaj!
Rhodey: Aaa!



Teraz on odczuł moc stwora. Nie znaliśmy jego słabych punktów, zaś plan zaczął się sypać. Pomogłam wstać histerykowi. Również i najbardziej opancerzona zbroja została poważnie uszkodzona.



Pepper: Dasz radę jeszcze walczyć?
Rhodey: Muszę. A gdzie Tony?
Pepper: Ichigo próbuje mu pomóc zlokalizować Hollowa
Rhodey: Musimy zmienić strategię. Zaatakujmy go z góry. Teraz na pewno się tego nie spodziewa
Pepper: Zgoda



Wzbiliśmy się w powietrze, celując w plecy. Wykorzystaliśmy do tego granaty laserowe oraz pocisk przeciwczołgowy. Udało się. Stracił równowagę, padając. Wreszcie jakieś postępy.



**Rukia**



Dali radę. Powalili Pustego, choć pojawił się mały problem. W kryjówce nie odnalazłam żadnego Plusa. Uciekły? Przebiły się przez pole siłowe. Ichigo szukał dusz, choć mogły być rozsiane po całym mieście.
Kiedy kolos leżał bez sił, baranek strzelał w niego.



Rukia: Ej! Co ty robisz?!



No i wszystko zepsuł. Z łatwością podniósł się, łapiąc blaszaka. Ściskał go tak mocno, że mogłam usłyszeć, jak krzyczał z bólu. Miażdżył mu kości oraz wszelkie narządy.



Pepper: Tony!
Tony: Aaa! Nie! Nie poddam… się



Musiałam coś zrobić. Nie miałam zamiaru patrzeć na cierpienie „geniusza” Pepper. Rzuciłam czar.



Rukia: Trzymaj się, młody… Hado 33 Sokatsui!



Wystrzeliłam niebieską energię, powodując wybuch. Blaszak spadał na ziemię bez możliwości zatrzymania się. Natychmiast dziewczyna podbiegła do niego, a nasza walka nadal się nie skończyła.



Rukia: Żyje?
Pepper: Na pewno
Rukia: Ichigo, wracaj tu!



Wołałam kompana, który w porę pojawił się ze zmienioną formą miecza na Ban kai.



Ichigo: Nie odesłałem wszystkich dusz. Kilka mi zostały
Rukia: Zostaw je na później. Przez tego durnia w czerwonej zbroi mamy duży problem
Ichigo: Jaki? O! Już widzę… Getsuga Tenshou!
Rukia: Hado 73 Soren Sokatsui!



Wykorzystałam silniejsze Kido, chociaż ten promień również niewiele zmienił. Szybko odzyskał siły, gotując się do ataku. Chciał wykorzystać Cero.



Rukia: Uciekajcie stąd! Już!
Rhodey: Nie ma mowy. Jeśli mamy zginąć, to razem
Pepper: Właśnie! Nie poddamy się!
Tony: I ja też… nie zamierzam
Rukia: Ichigo?
Ichigo: Daj im zginąć jako bohaterowie
Rukia: Ech! Jak chcecie



Zaatakowaliśmy kolosa ze wszystkich sił. Nie miałam w zanadrzu dobrej pieczęci, więc jedyny sposób, żeby wygrać, to odesłać go z powrotem do Świata Pustych.



**Rhodey**



Wstaliśmy na równe nogi, przygotowując się w celu użycia najmocniejszej broni. We trójkę załadowaliśmy pozostałą moc do napierśnika. Ostatnia nadzieja w tym strzale. Ostatnia, dlatego nie mogła być zmarnowana. Wystrzeliliśmy w tym samym momencie z unibeamu. Potwór padł i nie strzelił niczym. Shinigami dołożyli swoje ataki, powodując potężną eksplozję. Tony w porę użył na nas pola siłowego. Wszędzie był dym, a przed nami znalazła się głęboka dziura. Monstrum wyparowało? Czy to w ogóle możliwe?



Rhodey: Co się stało?
Rukia: Odesłaliśmy Hollowa do tego świata, z którego pochodził. Już nie będzie nikomu zagrażał
Ichigo: Żyjecie?
Tony: Wygraliśmy. Udało nam się!
Rhodey: Tony, nadal ich nie możesz dostrzec?
Tony: Chwila… Ja… Ja ich widzę
Rukia: No wreszcie, baranku
Tony: Baranku? Ty mnie tak nazwałaś?
Rukia: Hahaha! Oboje jesteście narwańcami. Takie przezwisko do ciebie pasuje
Tony: No nie wydaje mi się… Ty jesteś Rukia?
Rukia: Tak
Tony: Wyleczyłaś moje rany?
Rukia: Odwdzięczyłam się za waszą pomoc
Tony: Dziękuję
Rukia: No to, co? Pora się rozstać
Pepper: Nie, nie, nie! Rukia, zostańcie!
Ichigo: Wykonaliśmy swoją misję i musimy wracać. Miło było was poznać
Pepper: Was również. Było zabawnie
Rukia: Heh! Jestem tego samego zdania, Pepper
Tony: Czyli to pożegnanie
Rukia: Na to wygląda



Tony wpatrywał się w nich, bo raczej nie mógł pojąć, kim tak naprawdę są. Nie zyskaliśmy czasu na wytłumaczenia. Rukia chwyciła pod rękę swoje ciało, a chłopak wrócił do swojej prawdziwej postaci. Pożegnaliśmy się z nimi, co ruda najbardziej przeżywała. Rzuciła się Bogini na szyję i nie zamierzała puścić.



Pepper: Będę tęsknić. Wpadnijcie jeszcze kiedyś
Rukia: Jak Hollowy się pojawią lub inne potwory z innego świata, możecie liczyć na naszą pomoc
Rhodey: Bezpiecznej podróży
Rukia: Dziękujemy



Weszli do portalu, znikając. My wróciliśmy do bazy, gdzie odstawiliśmy pancerze. Gdyby nie Extremis, mój przyjaciel byłby martwy. No nic. Wyszliśmy bez szwanku, a do tego pozostało wrócić na klasówkę z fizyki. Jednak każdy zaprotestował, by odpocząć po tak długiej walce. Być może któregoś dnia znów zmierzymy się z takim zagrożeniem. Nigdy nic nie wiadomo. Świat pełny niespodzianek, prawda?

---***---

No to mamy finał. Mam nadzieję, że crossover był w miarę zrozumiany, bo czeka nas jeszcze jeden. Jednak najpierw wróćmy do zwykłego opowiadania z IMAA. Czas na "Miasto pikseli"

#13 Ostateczne starcie cz.1

0 | Skomentuj

**Pepper**



Przez chwilę jeszcze rozmawialiśmy, aż zmorzył nas sen. Ichigo nie mógł pójść do Rhodey’go ze względu na swoją mamę, która byłaby w stanie wypytywać o każdy szczegół, a do tego nie zgodziłaby się komuś obcemu nocować w swoim domu. Chłopak został w zbrojowni, a ja z Rukią poszłyśmy do mnie. Tatuś nie powinien widzieć problemu… O kurcze. Miałam do niego zadzwonić. Całkowicie wyleciało mi to z głowy. Zdecydowałam stanąć z nim twarzą w twarz. Oby pozwolił Bogini Śmierci na jednodniowy nocleg.
Kiedy znalazłyśmy się na miejscu, tatuś spał na kanapie. Telewizor nadal był włączony. Widocznie zapomniał o nim. Nie chciałam budzić ojczulka, dlatego zaprowadziłam gościa do pokoju. Wyjęłam z szafy materac.



Pepper: No i to powinno wystarczyć. Tu jeszcze masz koc z poduszką. Dobranoc
Rukia: Nie będzie zły, że tak bez pytania…
Pepper: Oj! Nie martw się. Wyjaśnię mu rano, zanim pójdziemy do szkoły
Rukia: No tak. Szkoła
Pepper: Coś nie tak?
Rukia: W ten sposób chcieliśmy mieć na was oko, więc my nie musimy tam wracać. Inaczej z wami, co?
Pepper: Ostatni miesiąc i jesteśmy wolni
Rukia: Hahaha! Spoko. Dzięki za wszystko
Pepper: Drobiazg. Odwdzięczam się za Tony’ego. Uratowałaś mu życie
Rukia: Nie przesadzaj. Po prostu pomogłam mu odrobinę z ranami. Nic wielkiego
Pepper: Ja tam uważam, co innego
Rukia: Heh! W porządku



Położyłam się do łóżka, kładąc się do snu. Jutro czeka nas spore wyzwanie. Pokonać kolosa i wyjść ze starcia w jednym kawałku.



~*Następnego dnia*~



**Rukia**



Wstałam przed dziewiątą na równe nogi. Byłam wyspana oraz pełna energii. To dobrze świadczyło o moim przygotowaniu do walki. Oby Truskawa również ruszył szybko swoje cztery litery. Najpierw musiałam pomóc rudej z ojcem. O dziwo wstała prędzej ode mnie. Już zajmowała łazienkę. Poczekałam na nią, aż dojdzie ze sobą do porządku. Nie musiałam zbyt długo czekać, bo 5 minut wystarczyło. Też ogarnięcie mojego wyglądu zajęło tyle czasu.



Pepper: Gotowa?
Rukia: Pewnie
Pepper: No to chodźmy



Weszłyśmy do kuchni, gdzie mężczyzna siedział, zajadając się grzankami. Do tego czytał gazetę. Zauważył nas dopiero przez entuzjazm córki.



Pepper: Hej, tatku. Pragnę ci kogoś przedstawić, jeśli nie masz nic przeciwko. Wczoraj akurat spałeś i wybacz, że nie dzwoniłam, ale byłam zajęta, dlatego dzisiaj wszystko ci wytłumaczę. Ekhm! Mamy gościa
Virgil: Pepper?
Pepper: Tak?
Virgil: Za dużo mówisz. Niezbyt rozumiem, co powiedziałaś przed chwilą
Rukia: Eee… Dzień dobry. Nazywam się Rukia
Virgil: Witaj. Jestem ojcem tej gaduły
Pepper: Ej!
Virgil: To jedna z cech, która ją wyróżnia
Rukia: Zauważyłam… Pepper zaprosiła mnie do siebie na noc. Nie miałam, gdzie się podziać po kłótni z rodzicami
Virgil: Och! Mam nadzieję, że zadzwonisz do nich
Rukia: Właśnie myślałam nad tym i tak zrobię



Uśmiechnęłam się lekko, a maleńkie kłamstewko nikomu nie zaszkodzi. Nie mogłam powiedzieć o misji, chociaż pewnie wiedział, czym zajmował się jego rudzielec. Podziękowałam, wychodząc do szkoły. Tam czekałyśmy na pozostałych. Usiadłyśmy do ławek, uzbrajając się w dodatkową cierpliwość. Hollow mógł pojawić się w każdej chwili.



Pepper: Nad czym tak myślisz? Nad swoją marchewką?
Rukia: Nie nazywaj go tak. To Truskawa i tak ma pozostać
Pepper: Hahaha! Niech będzie… Nie wyczuwasz nic podejrzanego?
Rukia: Nic, a nic. A ty?
Pepper: Mam jedynie takie wrażenie, że dziś stoczę ostatnią walkę jako Rescue
Rukia: Dlaczego? Jeszcze tyle przed tobą. Jesteś za młoda, by umierać
Pepper: Naprawdę?
Rukia: Pewnie. Damy mu popalić. Wygramy walkę
Pepper: Obyś się nie myliła



Nagle przez drzwi przeszedł nauczyciel, mój głupek i jej geniusz. Zajęli swoje miejsca, udając zainteresowanie lekcją.



Pepper: Tony? Co on tu robi?
Rukia: Masz ochotę mu przywalić?
Pepper: Bardzo
Rukia: O! To tak, jak ja



Zaśmiałyśmy się przez chwilę, a następnie słuchałyśmy profesora, co miał do powiedzenia.



**Tony**



Musiałem wrócić do szkoły, bo dłuższe siedzenie bezczynnie mnie tylko dobijało. Pep obiecała wyjaśnić wszystko, co mnie minęło.



Prof. Klein: Niespodzianka. Kartkówka
Pepper: No nie!
Prof. Klein: Nie narzekać. Zacznijcie używać mózgownicy… Macie 5 minut



Świetnie. Powrót do nauki i już niezapowiedziany „prezent”. Nikt nie był zachwycony. Słyszałem buczenie. Ten dźwięk oraz jeden inny odwrócił moją uwagę. W telefonie wyświetlił się komunikat ze zbrojowni. Kto tym razem zamierzał zaatakować? No i gdzie?

BONUS#19: Scenariusz z serialu (oryginalnie z odcinka): Prawda i poświęcenie cz.1

0 | Skomentuj



10
00:00:41,875 --> 00:00:44,917
<b> 1x25 -Prawda i poświęcenie. Część 1 </b>

11
00:00:48,083 --> 00:00:49,125
Po co tu jesteśmy?

12
00:00:49,292 --> 00:00:54,500
Myślałem, że twoje komputery
odszyfrowują mapę.

13
00:00:54,542 --> 00:00:56,500
Tak jest, ale to co odszyfrowały
do tej chwili

14
00:00:56,583 --> 00:00:57,958
nie ma nawet sensu.

15
00:00:58,042 --> 00:01:00,917
To chyba nawet nie jest chiński.

16
00:01:01,000 --> 00:01:04,083
Słuchaj, nie wszystkie teksty
zotały zeskanowane,

17
00:01:04,167 --> 00:01:07,167
dlatego możemy tu znaleźć coś ciekawego.

18
00:01:07,250 --> 00:01:09,042
Taa... Powodzenia.

19
00:01:09,125 --> 00:01:11,125
Zadzwońcie, kiedy komputer to rozszyfruje.

20
00:01:11,208 --> 00:01:13,958
Tym razem włączę telefon.

21
00:01:14,042 --> 00:01:15,542
Oh-oh, Gene,

22
00:01:15,625 --> 00:01:17,500
kiedy go włączysz,

23
00:01:17,500 --> 00:01:18,500
będzie na nim kilka wiadomości
ode mnie.

24
00:01:18,542 --> 00:01:19,875
Sprawdź ostatnie...

25
00:01:19,917 --> 00:01:24,042
Cztery.

26
00:01:24,125 --> 00:01:27,042
Co?

27
00:01:27,083 --> 00:01:28,833
Może powinniście iść do zbrojowni,

28
00:01:28,917 --> 00:01:31,083
żeby sprawdzić czy komputer
odkrył coś nowego.

29
00:01:31,167 --> 00:01:32,833
Chciałbyś się nas stąd pozbyć, prawda?

30
00:01:34,125 --> 00:01:35,583
Tak.

31
00:01:35,667 --> 00:01:38,458
[gong resounds]

32
00:01:53,250 --> 00:01:56,167
Co się dzieje, mały?

33
00:01:56,208 --> 00:01:58,750
Coś nie idzie zgodnie z planem?

34
00:01:58,833 --> 00:02:01,958
Jakie to smutne.

35
00:02:02,000 --> 00:02:03,208
Zhang?

36
00:02:03,250 --> 00:02:05,708
Jak ty się...

37
00:02:05,792 --> 00:02:07,625
Argh!

38
00:02:12,500 --> 00:02:16,667
Musimy porozmawiać, Temugin,

39
00:02:16,708 --> 00:02:20,250
ale najpierw odwiedzimy twojego przyjaciela.
Tony'ego Starka.

40
00:02:20,333 --> 00:02:23,292
Ma coś, co należy do mnie.

41
00:02:28,000 --> 00:02:30,875
[exotic instrumental music]

42
00:02:37,917 --> 00:02:40,708
[loud zapping noise]

43
00:02:47,750 --> 00:02:50,500
All: Ahh, ooh, ah-ah.

44
00:03:40,625 --> 00:03:44,333
[all chanting]

45
00:04:06,875 --> 00:04:09,917
"zadzwońcie, kiedy komputer to rozszyfruje"

46
00:04:10,000 --> 00:04:12,708
Chyba wolałbym ci przydzwonić.

47
00:04:27,667 --> 00:04:30,333
Niemożliwe.

48
00:04:30,417 --> 00:04:31,292
Niemożliwe!

50
00:04:38,292 --> 00:04:41,500
I co ty na to, Gene?

51
00:04:41,542 --> 00:04:44,458
Hej, hej, hej, wolniej.

52
00:04:44,500 --> 00:04:47,042
To--brzmiało prawie, jakbyś mówiła serio.

53
00:04:47,167 --> 00:04:48,083
Bo mówiłam.

54
00:04:48,167 --> 00:04:50,000
To ostatni pierścień.

55
00:04:50,083 --> 00:04:53,458
Jeśli one są, aż tak potężne, może..

56
00:04:53,458 --> 00:04:55,208
Może nie powinniśmy ich szukać.

57
00:04:55,292 --> 00:04:56,875
Muszę spróbować go odnaleźć,

58
00:04:56,958 --> 00:04:58,542
bo jeśli nie ja, to zrobi to Mandaryn.

59
00:04:58,542 --> 00:05:00,625
On też ich szuka.

60
00:05:00,625 --> 00:05:02,167
O to chodzi.

61
00:05:02,250 --> 00:05:03,833
Mandaryn ma, aż trzy pierścienie

62
00:05:03,917 --> 00:05:06,500
dzięki tobie i twojemu tacie.

63
00:05:06,542 --> 00:05:08,958
Mandaryn nie znalazł drugiego
i trzeciego pierścienia.

64
00:05:09,000 --> 00:05:11,542
Tylko wy.

65
00:05:11,667 --> 00:05:13,542
I pewnie wkrótce będzie chciał

66
00:05:13,667 --> 00:05:17,208
odebrać ci też czwarty pierścień.

67
00:05:17,292 --> 00:05:19,667
Tony,
może lepiej

68
00:05:19,750 --> 00:05:22,250
nie szukajmy piątego pierścienia.

69
00:05:26,625 --> 00:05:28,000
[cell phone rings]

70
00:05:28,000 --> 00:05:29,583
Cześć, Rhodey. Co tam?

71
00:05:29,667 --> 00:05:31,375
Znalazłem!

72
00:05:31,458 --> 00:05:32,625
Będziesz musiał jeszcze coś
sprawdzić

73
00:05:32,708 --> 00:05:33,917
na mapie,

74
00:05:33,917 --> 00:05:37,125
ale pierścień jest chyba w Ameryce Południowej,

75
00:05:37,208 --> 00:05:39,375
a dokładnie w zaginionym mieście Inków:

76
00:05:39,375 --> 00:05:41,500
Machu Picchu.

77
00:05:41,583 --> 00:05:44,000
A teraz możesz zacząć mówić jaki
jeste świetny.

78
00:05:45,667 --> 00:05:47,042
Rhodey...

79
00:05:47,042 --> 00:05:48,417
Taa?

80
00:05:48,500 --> 00:05:49,583
Jesteś świetny.

81
00:05:49,667 --> 00:05:52,500
To prawda!

82
00:05:52,542 --> 00:05:54,333
Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.

83
00:05:54,417 --> 00:05:57,583
Obiecuję.

84
00:05:57,667 --> 00:05:59,583
Zbrojownia.

85
00:05:59,667 --> 00:06:00,792
Zbrojownia?

86
00:06:00,792 --> 00:06:02,708
Biegnij!

87
00:06:02,792 --> 00:06:05,667
[intense music]

88
00:06:31,375 --> 00:06:33,292
[grunts]

89
00:06:33,375 --> 00:06:37,208
Dalej,
musimy uciekać.

90
00:06:44,167 --> 00:06:47,667
[helicopter blades whirring]

91
00:06:47,750 --> 00:06:49,917
Nadal sądzisz, że wszystko będzie dobrze?

92
00:06:50,000 --> 00:06:51,375
[helicopter blades whirring]

93
00:07:11,750 --> 00:07:14,875
Pepper, patrz.

94
00:07:14,958 --> 00:07:16,083
Gene.

95
00:07:16,167 --> 00:07:17,667
Gene!

96
00:07:17,750 --> 00:07:18,958
Gene, zbudź się!

97
00:07:19,042 --> 00:07:20,542
Hej!

98
00:07:29,583 --> 00:07:33,125
Jesteś tak bezczelny jak twój ojciec, Stark.

99
00:07:33,125 --> 00:07:34,875
Co ty wiesz o moim ojcu?

100
00:07:37,833 --> 00:07:41,500
Ale lepiej dla ciebie będzie, żebyś był bardziej
użyteczny.

101
00:07:41,583 --> 00:07:43,833
Co takiego wiesz o moim ojcu?!

102
00:07:45,667 --> 00:07:48,792
Wrzućcie ich do helikoptera,

103
00:07:48,792 --> 00:07:51,500
a potem spalcie to miejsce.

104
00:07:54,542 --> 00:07:56,250
Nie.

105
00:07:56,333 --> 00:07:57,292
Nie!

106
00:07:57,375 --> 00:07:58,875
[grunting]

107
00:08:07,208 --> 00:08:10,625
[beeping]

108
00:08:21,458 --> 00:08:22,708
[loud explosion]

109
00:08:35,000 --> 00:08:36,417
[sirens wailing]

110
00:08:36,458 --> 00:08:38,542
Nie. W porządku.

111
00:08:38,625 --> 00:08:40,458
Też tęsknię.

112
00:08:40,458 --> 00:08:41,833
Co?

113
00:08:41,917 --> 00:08:43,667
Eee... to. Tak, to straż.

114
00:08:43,750 --> 00:08:44,958
Jestem w mieście.

115
00:08:45,000 --> 00:08:46,875
Bywają tu wozy strażackie.

116
00:08:46,875 --> 00:08:49,292
Szukam czegoś w bibliotece.

117
00:08:49,333 --> 00:08:54,208
Wrócę później. Naprawdę dużo... później.

118
00:08:55,750 --> 00:08:58,542
[helicopter blades whirring]

119
00:09:03,000 --> 00:09:05,833
Co?

120
00:09:08,458 --> 00:09:10,000
Witaj znowu, Gene.

121
00:09:10,000 --> 00:09:12,292
Gene, jestem cała. Nie martw się.

122
00:09:12,292 --> 00:09:13,292
Jesteś cały?

123
00:09:13,333 --> 00:09:14,208
Zranili cię?

124
00:09:14,292 --> 00:09:16,125
Gene, co się stało?

125
00:09:16,125 --> 00:09:18,458
Mandaryn, dlaczego cię zabrał?

126
00:09:18,542 --> 00:09:22,375
Mandaryn to Zhang, mój ojczym.

127
00:09:22,458 --> 00:09:23,875
Mówisz serio?

128
00:09:23,917 --> 00:09:25,500
Przecież dokładnie to mówiłam,

129
00:09:25,583 --> 00:09:27,250
kiedy się poznaliśmy.

130
00:09:27,333 --> 00:09:28,458
Pepper.

131
00:09:28,458 --> 00:09:29,708
Pamiętasz?

132
00:09:29,750 --> 00:09:31,833
Mówiłam, że ojczyma Gene'a
podejrzewano o przestępstwa

133
00:09:31,875 --> 00:09:34,000
i możliwe, że jest szefem Tong.

134
00:09:34,125 --> 00:09:35,833
FBI miało rację.

135
00:09:35,875 --> 00:09:37,708
No i też Maggia, uścislając.

136
00:09:37,750 --> 00:09:39,125
Pepper!

137
00:09:39,167 --> 00:09:41,667
Zaraz, Gene. Wiedziałeś?

138
00:09:41,708 --> 00:09:45,500
Nie. Ciągle mnie okłamywał.

140
00:09:46,583 --> 00:09:48,542
Do tego traktował jak głupca.

141
00:09:48,583 --> 00:09:50,708
Zhang był moim jedynym bliskim
po śmierci mamy.

142
00:09:50,792 --> 00:09:54,042
A teraz--nie mam nikogo.

143
00:09:54,125 --> 00:09:57,667
Och, Gene, tak mi przykro,
ale nie jesteś sam.

144
00:09:57,708 --> 00:10:00,542
Masz przyjaciół:
Tony'ego, Rhodey'go.

145
00:10:00,583 --> 00:10:02,208
No i mnie.

146
00:10:02,208 --> 00:10:05,667
Pepper ma rację, Gene.
Pod warunkiem, że przeżyjemy.

147
00:10:05,708 --> 00:10:07,167
Przeżyjemy.

148
00:10:07,292 --> 00:10:08,458
Gdzie jesteśmy?

149
00:10:08,542 --> 00:10:11,000
Powinniśmy właśnie lecieć nad Peru?

150
00:10:11,000 --> 00:10:12,625
Peru?

151
00:10:12,708 --> 00:10:14,458
Tu jest piąty pierścień.

152
00:10:14,542 --> 00:10:16,125
Musiałem mu powiedzieć.

153
00:10:16,125 --> 00:10:18,042
Powiedziałeś mu, gdzie on jest?!

154
00:10:18,125 --> 00:10:19,500
Tak.

155
00:10:19,500 --> 00:10:21,417
I muszę ci powiedzieć coś jeszcze.

156
00:10:21,500 --> 00:10:22,542
Coś ważnego.

157
00:10:22,583 --> 00:10:23,917
Ja...

158
00:10:27,667 --> 00:10:29,667
Rozwiązać ich.

159
00:10:29,708 --> 00:10:31,917
Chyba już jesteśmy.

160
00:10:32,000 --> 00:10:34,708
[helicopter blades whirring]

161
00:10:46,458 --> 00:10:48,042
O rany.

162
00:10:48,125 --> 00:10:50,875
Tony, co się stało?

163
00:10:55,333 --> 00:10:56,458
[metal clanging]

164
00:10:58,292 --> 00:11:00,000
Whoa!

165
00:11:02,042 --> 00:11:03,583
[metal screeching]

166
00:11:10,458 --> 00:11:12,208
Powinienem był zostać w bibliotece.

167
00:11:19,417 --> 00:11:20,292
Augh!

168
00:11:20,375 --> 00:11:24,125
[coughs]

169
00:11:26,708 --> 00:11:28,125
Tony!

170
00:11:28,208 --> 00:11:29,667
Pepper!

171
00:11:29,750 --> 00:11:32,542
Słyszycie mnie?!

172
00:11:35,333 --> 00:11:37,167
Obwód uszkodzony.

173
00:11:37,250 --> 00:11:38,792
Obwód uszkodzony.

174
00:11:38,875 --> 00:11:40,000
Obwód uszkodzony.

175
00:11:40,000 --> 00:11:42,875
Obwód uszkodzony.

176
00:11:42,875 --> 00:11:45,750
Obwód uszkodzony.

177
00:11:45,833 --> 00:11:47,667
A niech to.

178
00:11:59,083 --> 00:12:01,583
Hej, uważaj.

179
00:12:34,042 --> 00:12:35,500
Pierścień tam jest.

180
00:12:35,500 --> 00:12:36,458
Puść nas.

181
00:12:36,458 --> 00:12:40,125
Czy ty myślisz, że jestem głupi?

182
00:12:40,125 --> 00:12:44,375
Dobrze wiem o tych testach i
strażnikach pierścieni.

183
00:12:44,458 --> 00:12:47,417
Tylko dlatego jeszcze żyjecie.

184
00:12:47,500 --> 00:12:50,625
Dwoje z was zdobędzie pierścień.

185
00:12:50,708 --> 00:12:55,250
Cokolwiek tam jest, to wy się z tym
zmierzycie.

186
00:12:55,333 --> 00:12:58,625
A jeśli powiem nie?

187
00:12:58,708 --> 00:12:59,917
Hej!

188
00:13:00,000 --> 00:13:02,792
To wtedy ta mała za to zapłaci.

189
00:13:02,875 --> 00:13:05,083
Och, jakie to oryginalne.

190
00:13:05,167 --> 00:13:06,292
Nie róbcie tego!

191
00:13:06,375 --> 00:13:09,667
Nie może zdobyć pierścienia!

192
00:13:09,750 --> 00:13:10,958
Myślisz, że to zrobi?

193
00:13:11,000 --> 00:13:12,000
Tak.

194
00:13:12,000 --> 00:13:13,917
Więc...
Jesteś gotowy?

195
00:13:13,917 --> 00:13:16,458
Bardziej niż myślisz.

196
00:13:26,958 --> 00:13:29,833
[exotic instrumental music]

197
00:13:44,542 --> 00:13:45,583
Patrz.

198
00:13:59,500 --> 00:14:01,583
Poświęcenie.

199
00:14:03,000 --> 00:14:04,125
Świetnie.

200
00:14:04,208 --> 00:14:06,875
Patrz na to.

201
00:14:11,917 --> 00:14:13,250
Pewnie trzeba tu położyć ręce,

202
00:14:13,333 --> 00:14:14,958
żeby zacząć test.

203
00:14:17,250 --> 00:14:18,875
Coś jest nie tak.

204
00:14:18,958 --> 00:14:20,125
Obie ręce są prawe,

205
00:14:20,208 --> 00:14:21,667
więc potrzeba dwóch osób.

206
00:14:21,750 --> 00:14:23,417
Ciekawe...

207
00:14:23,500 --> 00:14:24,375
Co ciekawe?

208
00:14:24,458 --> 00:14:26,875
Gene, patrz na ścianę.

209
00:14:29,500 --> 00:14:32,208
Fin Fang Foom.

210
00:14:32,292 --> 00:14:33,500
Słucham?

211
00:14:33,583 --> 00:14:35,083
Eee... Jakieś bzdury.

212
00:14:35,167 --> 00:14:37,750
Chińska legenda o Fin Fang Foomie.

213
00:14:37,833 --> 00:14:40,375
Śpiącym smoku.

214
00:14:40,458 --> 00:14:42,875
Jeśli aktywujemy test, to coś
obudzi się

215
00:14:42,958 --> 00:14:44,292
i zje nas obu.

216
00:14:44,375 --> 00:14:45,917
A jeśli nie?

217
00:14:46,000 --> 00:14:47,583
Zhang więzi Pepper.

218
00:14:47,667 --> 00:14:50,375
Nie mamy wyboru.

219
00:14:57,375 --> 00:14:58,750
[coughing]

220
00:14:58,833 --> 00:15:02,083
Komputerze, obniż zbroję Mark I.

221
00:15:02,167 --> 00:15:04,958
Wykonywanie.

222
00:15:10,500 --> 00:15:12,833
Och, dalej!

223
00:15:12,917 --> 00:15:14,833
Ugh!

224
00:15:14,833 --> 00:15:16,708
Błąd, błąd.

225
00:15:16,750 --> 00:15:18,500
Ugh!

226
00:15:18,583 --> 00:15:20,000
O nie.

227
00:15:20,042 --> 00:15:22,750
Zbroje są otwarte,
rdzenie zasilania...

228
00:15:22,833 --> 00:15:23,625
One zaraz...

229
00:15:23,708 --> 00:15:25,292
[loud explosion]

230
00:15:35,958 --> 00:15:38,167
[loud explosion]

231
00:16:04,000 --> 00:16:05,875
Wow.

232
00:16:05,958 --> 00:16:07,125
[all murmuring]

233
00:16:09,708 --> 00:16:11,375
Tak. Jest straszny.

234
00:16:11,417 --> 00:16:12,750
Na waszym miejscu,

235
00:16:12,833 --> 00:16:14,833
nie pozwoliłabym na aktywację testu.

236
00:16:14,833 --> 00:16:16,917
Bo przy każdym teście jest potwór.

237
00:16:17,000 --> 00:16:18,167
Hej, widziałam ich:

238
00:16:18,250 --> 00:16:21,000
Żywe posągi, olbrzymie roboty,
demony.

239
00:16:21,042 --> 00:16:23,375
A teraz przerażający smok.

240
00:16:23,417 --> 00:16:25,375
Jacie!
Kiedy to coś wróci do życia,

241
00:16:25,458 --> 00:16:28,250
na pewno się wścieknie

242
00:16:28,292 --> 00:16:31,625
i pożre was wszystkich.

243
00:16:31,708 --> 00:16:33,208
Cisza!

244
00:16:33,292 --> 00:16:34,250
Dobra.

245
00:16:34,292 --> 00:16:35,708
Nie krzycz.

246
00:16:35,792 --> 00:16:39,042
Tylko będę stała...
Kiedy smok was zje!

247
00:16:39,125 --> 00:16:41,625
Hej, jeśli my razem tego nie
przetrwamy,

248
00:16:41,708 --> 00:16:43,375
to nikt nie zdoła, nie?

249
00:16:43,417 --> 00:16:45,542
Tak...Ty pierwszy.

250
00:16:45,625 --> 00:16:49,542
Heh-heh, na trzy?

251
00:16:49,583 --> 00:16:51,792
Raz...

252
00:16:51,833 --> 00:16:54,167
Dwa...

253
00:16:54,250 --> 00:16:55,292
TRZY!

254
00:17:03,000 --> 00:17:04,167
Nie rozumiem.

255
00:17:04,250 --> 00:17:05,958
Poczekajmy.

256
00:17:06,000 --> 00:17:09,958
[crackling]

257
00:17:25,375 --> 00:17:26,750
Cel namierzony.

258
00:17:26,833 --> 00:17:28,417
Start.

259
00:17:28,500 --> 00:17:31,375
Aktywacja systemów napędowych
War Machine.

260
00:17:39,958 --> 00:17:42,292
Uwaga. Bliskie zderzenie.

261
00:17:42,333 --> 00:17:44,750
Wyjście tunelu nie jest otwarte.

262
00:17:44,750 --> 00:17:47,958
W porządku. Komputerze, przygotuj
pociski.

263
00:17:48,000 --> 00:17:49,000
Namierzanie.

264
00:17:49,042 --> 00:17:51,042
Ognia!

265
00:17:57,583 --> 00:18:01,042
Oblicz czas lotu
do Machu Picchu, Peru.

266
00:18:01,125 --> 00:18:03,417
5 godzin, 17 minut.

267
00:18:03,542 --> 00:18:04,917
Ty chyba żartujesz?!

268
00:18:05,000 --> 00:18:07,875
Odpowiedź negatywna.
Zbroja War Machine

269
00:18:07,958 --> 00:18:09,833
przeznaczona jest do walki i
wyposażona w ciężkie uzbrojenie,

270
00:18:09,875 --> 00:18:12,250
przez co nie może osiągnąć
szybkości większej ...

271
00:18:12,250 --> 00:18:14,167
Musi być szybszy sposób!

272
00:18:14,167 --> 00:18:15,375
Odpowiedź pozytywna.

273
00:18:15,417 --> 00:18:17,458
Wejście na orbitę i zejście z niej
w odpowiednim momencie

274
00:18:17,542 --> 00:18:18,958
umożliwiłoby pokonanie dystansu

275
00:18:19,000 --> 00:18:20,917
w mniej niż godzinę.

276
00:18:21,000 --> 00:18:23,125
Ale protokoły bezpieczeństwa...

277
00:18:23,167 --> 00:18:24,958
Wyłącz te wszystkie protokoły.

278
00:18:25,000 --> 00:18:27,958
Hasło: Howard01.

279
00:18:28,000 --> 00:18:31,000
Protokoły bezpieczeństwa wyłączone.

280
00:18:31,042 --> 00:18:32,958
Przejmij zdalne sterowanie nad Mark 1.

281
00:18:33,000 --> 00:18:35,167
Niech leci przy mnie.

282
00:18:42,667 --> 00:18:45,208
Wejdź na orbitę. Już.

283
00:18:58,000 --> 00:19:00,750
[growls]

284
00:19:13,375 --> 00:19:14,500
[all mumbling]

285
00:19:17,208 --> 00:19:18,500
Czas na obiad.

286
00:19:18,583 --> 00:19:21,208
[all mumbling]

287
00:19:21,208 --> 00:19:23,125
Stać, tchórze!

288
00:19:23,125 --> 00:19:25,708
Zostańcie na miejscu!

289
00:19:28,250 --> 00:19:29,458
Ahh!

290
00:19:29,542 --> 00:19:31,875
A ty idziesz ze mną.

291
00:19:31,958 --> 00:19:33,042
Argh!

292
00:19:33,125 --> 00:19:34,167
Nie!

293
00:19:34,250 --> 00:19:37,208
Auuuugh!

294
00:19:38,667 --> 00:19:41,458
Argh! Argh!

295
00:19:45,792 --> 00:19:49,375
Augh!

296
00:19:49,458 --> 00:19:51,792
Mam--Mam pierścienie.

297
00:19:51,875 --> 00:19:52,833
[gasps]

298
00:19:52,917 --> 00:19:55,375
Mam pierścienie!

299
00:19:55,458 --> 00:19:58,833
Pepper, musisz mi je oddać!

300
00:19:58,917 --> 00:20:00,417
[roars]

301
00:20:04,083 --> 00:20:05,042
Uważaj!

302
00:20:19,125 --> 00:20:22,000
Osiągnięto prędkość ucieczki.

303
00:20:22,000 --> 00:20:24,833
Włącz manewr orbitalny.

304
00:20:30,250 --> 00:20:32,167
Uwaga, uwaga.

305
00:20:32,250 --> 00:20:33,792
Co się dzieje?

306
00:20:33,875 --> 00:20:35,375
Zbroja War Machine nie została
zaprojektowana

307
00:20:35,458 --> 00:20:36,500
do tych warunków.

308
00:20:36,583 --> 00:20:38,750
Bliska awaria systemów zbroi.

309
00:20:45,000 --> 00:20:46,667
Awaria systemów napędowych.

310
00:20:49,875 --> 00:20:52,167
Awaria systemów mechanicznych.

311
00:20:52,250 --> 00:20:53,292
Nie.

312
00:20:53,375 --> 00:20:54,917
Nie!

313
00:20:59,792 --> 00:21:04,083
Awaria systemów podtrzymywania życia.

314
00:21:16,065 --> 00:21:19,025
Ciąg dalszy nastąpi.

---***---

Tak jak obiecałam (lekko poślizg, wybaczcie) jest druga notka. Wesołych Mikołajek ;) No i jak już wspominałam, to mija kolejny rok od pierwszego opowiadania "W sieci". Mam nadzieję, że w następnym roku będziemy też obchodzić kolejną rocznicę. Jeśli mnie pamięć nie myli, blog trwa już trzy lata. Kawał czasu, nie?
PS: To już 800 notka na blogu. Chyba jeszcze nie zwariowałam :D
PS 2: Odcinek wybrany przez czytelniczkę. Bardzo dziękuję.
PS 3: Od pomysłów, wolnego czasu oraz chęci z motywacją zależą losy tego bloga.

#12 Znalezisko

0 | Skomentuj

**Tony**



Wstałem o własnych siłach i po cichu wymknąłem się z pokoju. Powoli schodziłem po schodach, by tata nie zdołał mnie usłyszeć. Niestety, lecz pode mną drewno skrzypnęło, zdradzając mój cichy chód. Myślałem, że będzie bardziej zajęty i nie zauważy tego, jak zniknę. Niestety, lecz nie udało się. Wpadłem.



Howard: Tony, a ty dokąd?
Tony: Muszę spotkać się z Pepper. Martwię się
Howard: Ledwo stoisz na nogach. W tej chwili mi wracaj do łóżka
Tony: Ale tato...
Howard: Bez dyskusji... Nie możesz do niej zadzwonić?
Tony: Dzwoniłem, ale muszę widzieć, że nic jej nie jest
Howard: Oj! Na miłość nic nie poradzę. Jednak masz zostać, jasne?
Tony: Wyjdę tylko na godzinę
Howard: Nie
Tony: Jestem pełnoletni, więc mogę iść bez twojej wiedzy
Howard: Przykro mi, ale dopóki mieszkasz pod moim dachem, musisz mi mówić o wszystkim
Tony: Ech! Wygrałeś



Posłusznie wróciłem do swojego kącika, kładąc się spać, a raczej próbowałem. Nie byłem w stanie nie myśleć o rudej. Chciałem być przy niej, a ona musiała zataić prawdę.



**Ichigo**



Rozglądaliśmy się, poszukując czegoś dziwnego. Nadal nie wyczuwałem reiatsu Hollowa. Widocznie musiał żerować tylko za dnia lub mógł też czekać, by zaatakować znienacka. No nic. Sprawdzaliśmy każdy zakamarek Central Parku, dzieląc się na dwie grupy. Rukia z Pepper zerkały na lądzie, zaś my z Rhodey'm rozglądaliśmy się w powietrzu. W ten sposób szybciej przeczeszemy teren.
Nagle uświadomiłem sobie obecność dusz. Shinigami na pewno też zauważyła ilość tej energii duchowej.



Rhodey: Wszystko gra?
Ichigo: Tak. Po prostu nie jesteśmy tutaj sami
Rhodey: Gdzie oni są?
Ichigo: Blisko



Leciał za mną i był gotowy wystrzelić w odpowiednim momencie. Dziewczyny też zmierzały w tym samym kierunku. Nie mogliśmy zgubić tropu. Musieliśmy poznać powód, dlaczego ten jeden Hollow atakował akurat ten obszar Nowego Jorku. Dziś mieliśmy odkryć prawdę. Bez trudu dotarliśmy za śladami mocy do jakiejś jaskini.



Pepper: Zwykłe dusze?
Rukia: Jest ich mnóstwo. Żadna z nich nie odeszła do Soul Society... Ichigo?
Ichigo: Zaraz się nimi zajmę



Nie miały zamiaru opuścić Świata Żywych. Próbowałem przekonać je, że po "drugiej stronie" będą czuć się bezpieczniej. Upierały się nadal, by nie wysyłać ich tam. Nie mogłem zmusić Plusów, dlatego czekałem. Być może nasz wróg pojawi się. Wiedziałem, iż niebawem wyjdzie z ukrycia, pokazując swoje prawdziwe oblicze.



**Pepper**



Tyle niewinnych dusz, które były zagrożone przed jedną bestię i żadna nie słuchała Bogów Śmierci. Rhodey również usiłował je przekonać, choć nie widział ich. Pokierowałam go w odpowiednią stronę, żeby nie gadał do kawałka kamienia. Od nielicznych zdołaliśmy uzyskać zaufanie, co dobrowolnie poddały się. Zostały zabrane do innego świata, lecz nasze oględziny nie dobiegły końca.
Kiedy zamierzałam skłonić pozostałe duszyczki, by nie stawiały oporu, na niebie pojawiła się szczelina. Z niej wylazł gigant, z jakim mieliśmy ostatnio do czynienia. Czy walczyć?



Pepper: Niedobrze. I co teraz mamy zrobić?
Rukia: Wycofujemy się
Ichigo: Ty chyba żartujesz?! Nie ma mowy! Musimy ich ochronić!
Rukia: Odsuńcie się wszyscy! Kyomon!



Powiedziała coś i od razu dostrzegliśmy wokół jaskini pole siłowe, które było w stanie odbijać ataki z zewnątrz. Byłam pod wielkim wrażeniem.



Rukia: Teraz nic im nie grozi. No chyba, że same złamią czar
Pepper: Czyli odwrót?
Rukia: Macie coś przeciwko? Raczej nie chcecie oberwać przez brak planu
Pepper, Rhodey: NIE!



Odparliśmy wspólnie, decydując się na najrozważniejsze posunięcie. Nie uciekaliśmy tylko potrzebowaliśmy odpowiedniej strategii do walki. W zbrojowni znaleźliśmy się w niecałe 10 minut. Tam podsumowaliśmy nasze działania.



Pepper: Czy tylko ja zauważyłam, że trochę nam przytył stwór?
Rukia: Co masz na myśli?
Pepper: Wygląda na silniejszego, niż wcześniej. Czy to w ogóle możliwe?
Rukia: Pewnie zjadł parę dusz w swoim wymiarze i zyskał dodatkową masę
Rhodey: Dziś zrobiliśmy już dość. Powinniśmy położyć się do łóżek. Nie możemy walczyć, będąc zmęczeni
Pepper: Rhodey ma rację... Rukia?
Rukia: Mi pasuje, a żeby moja Truskawa się posłuchała...
Ichigo: Nie, nie, nie! Nic nie kombinuj! Żadnych Kido!
Rukia: Hahaha! Zmusisz mnie, to będziesz miał nauczkę
Pepper, Rhodey: HAHAHA!



Zaśmialiśmy się, bo jej charakter czasem przypominał moje zachowanie. Jesteśmy z dwóch różnych światów, a tyle nas łączy.

---***---

Jeszcze dwie notki do końca crossovera. Potem będzie już samo IMAA, a na zakończenie roku planuję podsumowanie bloga. Dzisiaj wypada kolejna rocznica 100- rozdziałowego opowiadania "W sieci". To od niego się zaczęło całe szaleństwo. Pierwsze opowiadanie pisane z czytelnikami. I z tej okazji wstawiam dodatkową notkę. Pojawi się w okolicy godziny 15:00. Chyba nie przysnę :D Czuwajcie ;)

#11 Przebudzenie Tony'ego

0 | Skomentuj

**Rukia**



Pepper siedziała na fotelu, szukając jakiś informacji, Ichigo próbował wyczuć reiatsu najbliższego Hollowa, zaś my z Rhodey'm przeglądaliśmy listę zaginionych z ostatnich miesięcy. Możliwe, że w tamtym miejscu chowały się dusze, które nie przeszły na "drugą stronę". Mogły być celem Pustych, choć wszelkie wątpliwości powinny być rozwiane, gdy dogłębnie sprawdzimy cały obszar.



Pepper: Macie coś?
Rukia: Jeszcze nic... Ichigo?
Ichigo: Zero Pustych, jak na razie
Pepper: Z Tony'm poszłoby szybciej
Rhodey: Pepper, dajmy mu odpocząć. Dostał niezłego łupnia
Pepper: Fakt, ale niech długo nie leniuchuje. Jest nam potrzebny jako dowódca
Rhodey: Ma czas. Spokojnie
Rukia: Szukanie trupów też nic nie da, bo większość ciał została odnaleziona daleko od parku
Ichigo: Czyli weźmy pod uwagę inny trop
Rukia: Jaki?
Ichigo: Pepper, w jaki sposób znajdujecie przestępców?
Pepper: Już pokazuję



Zeszła z krzesła, podchodząc do czegoś na rodzaj komputera i pokazała mapę miasta. Wyjaśniła, że każdy alarm sygnalizuje ich o zagrożeniu, a do tego wiedzą, z jakiego źródła pochodzi. Porównaliśmy z zapisanymi danymi na mojej "komórce", by potwierdzić czas pojawienia się potwora. Wszystko się zgadzało. Ujawniał się w tym samym miejscu, gdzie radar wykrył wroga. W ten sposób już coś mamy. Niewiele, ale powinno wystarczyć.



~*Cztery i pół godziny później*~



**Tony**



Gwałtownie obudziłem się ze snu, który przypomniał mi o porażce. Dałem się powalić tak łatwo, choć tym razem nie położy mnie na łopatki. Chwyciłem się za klatkę piersiową, odczuwając brak złamań. Mogłem oddychać bez najmniejszego problemu. Extremis nie byłoby w stanie tego zrobić w dość krótkim czasie. Komu powinienem podziękować?
Gdy chciałem wstać z łóżka, dostrzegłem tatę.



Howard: Leż, Tony. Musisz zostać w domu
Tony: Wróg sam się nie pokona
Howard: Pepper prosiła, a raczej nalegała, żebym cię nie wypuszczał. Martwi się i powinieneś to zrozumieć
Tony: Nic jej nie jest?
Howard: Wszyscy są zdrowi. Jutro się z nimi zobaczysz, a dziś masz zająć się odpoczynkiem
Tony: Nie jestem ranny. Jakim cudem?
Howard: Nie wiem, lecz powinieneś być zadowolony... Jak się czujesz?
Tony: Nie czuję bólu. Wcześniej nie mogłem wytrzymać i zemdlałem, a teraz czuję się, jak nowo narodzony
Howard: Cieszę się
Tony: Tato, czy oni...
Howard: Odwiedzili cię, gdy spałeś. Była też jakaś dziewczyna ze szkoły. Nie pamiętam imienia... No to dobranoc, synu
Tony: Jest dopiero dzień
Howard: Mylisz się. Na dworze jest ciemno... Śpij dobrze. Gdyby coś się działo, będę na dole



Wstał, zamykając za sobą drzwi. W mojej głowie roiło się od pytań, na które nie zdołałem odnaleźć odpowiedzi. Musiałem poczekać do jutra, chociaż mogłem zadzwonić do rudzielca. Na pewno odbierze. Nie myliłem się. Gaduła zaczęła nawijać, jak na szpulę bez możliwości zatrzymania się.



Pepper: Tony, witaj wśród żywych! Jak się spało? Nie czujesz się źle? Jak coś, spotkajmy się jutro w zbrojowni. Powiemy ci to, co cię minęło. Poza tym, zaprzyjaźniliśmy się z tymi nowymi. Oj! Dużo, by mówić, a ty pewnie mnie nie słuchasz. Prawda, Tony?!
Tony: Tęskniłem za twoim głosem
Pepper: Hahaha! Bardzo śmieszne, baranku
Tony: Baranku?
Pepper: Bo jesteś baran
Tony: Nie rozumiem
Pepper: Wytłumaczę jutro, a teraz śpij
Tony: Nie chcę
Pepper: Więc niech ci się zechce... Gdybyś mnie szukał, jestem w parku. Nie pytaj o powód
Tony: Pepper...
Pepper: Trzymaj się



Nawet nie zdołałem się pożegnać, gdyż czym prędzej rozłączyła połączenie. Przez zachowanie Pep miałem zamiar pójść do świątyni. Będzie trudno wymknąć się z domu o tej porze.

---***---

Geniusza wybudziliśmy ze snu, a jutro pojawią się dwie notki. Nie tylko z okazji Mikołajek, ale i rocznicy bloga. W 2013 roku wszystko się zaczęło. Trochę minęło czasu, prawda? Trzeba to jakoś uczcić :D

#10 Jest plan A. Gdzie plan B?

0 | Skomentuj

**Pepper**



No i od czego tu zacząć? Nie mogłam mu powiedzieć o wszystkim, dlatego wolałam odpowiadać tylko na zadane pytania. Czekałam, aż zacznie swoje przesłuchanie, choć zwykle pani Rhodes była odpowiedzialna za taki rodzaj konwersacji.



Pepper: Tatku, czy coś się stało?
Virgil: Martwiłem się o ciebie, córciu. Nie odbierałaś połączeń, nie odpisywałaś na SMS-y...
Pepper: I tylko po to miałam się zjawić w domu?
Virgil: Rozumiesz, że nie chcę cię stracić? Możesz być bohaterką, ale uważaj na siebie i daj zawsze znak życia
Pepper: Oj! Nie martw się. Zawsze jestem ostrożna
Virgil: Wyrwałaś się ze szkoły?
Pepper: No tak
Virgil: Pepper...
Pepper: Ale dostałam piątkę z fizyki!
Virgil: Cieszę się
Pepper: Jakoś tego nie widać po tobie... Czy to wszystko? Muszę spotkać się z Tony'm i Rhodey'm
Virgil: Zadzwoń, gdy będziesz wracała
Pepper: Dobrze



Przytuliłam go, by tak nie przejmował się mną. Przecież doskonale rozumiałam, kiedy walczyć i jak wyjść bez szwanku. Jednak ta walka z Hollowem mogła być moją ostatnią.
Po pożegnaniu się z ojczulkiem, wyszłam do zbrojowni. Rukia z Marchewą na pewno tam na nas czekają.



**Ichigo**



Rukia dość szybko wróciła. Widocznie załatwiła, co trzeba i nie zajęło jej to zbyt dużo czasu. Dostrzegłem kilka okruchów po ciastkach na bluzce. Była w sklepie? Raczej nie. Odwiedziła kogoś. Odblokowała moje ciało z Kido i mogłem rozruszać zdrętwiałe kończyny.



Ichigo: Musiałaś mnie unieruchomić, prawda?
Rukia: Bo tak mi się chciało. Dzięki mnie, nadal żyjesz. Powinieneś być wdzięczny
Ichigo: I jestem... Gdzie byłaś?
Rukia: Nie twój interes
Ichigo: Oj! Rukia, nie bądź taka. Co to za tajemnica?
Rukia: Powiedziałam im o naszej misji
Ichigo: Hahaha!
Rukia: Z czego się śmiejesz, Truskawo?
Ichigo: Zrozumieli coś z rysunków twoich króliczków?
Rukia: A zdziwisz się, ale nic nie rysowałam



**Rukia**



Nie wytrzymałam. Musiał oberwać w pysk za ten idiotyczny śmiech. Zamachnęłam tak mocno, aż odbił się ślad mojej ręki na jego policzku. Ma za swoje.



Ichigo: Rukia!
Rukia: Nie wyśmiewaj się ze mnie! Jeszcze raz zobaczę, że rżysz, jak koń, a powiem Kapitanowi z Jedenastego Oddziału, by się pojawił w Świecie Żywych
Ichigo: O nie! Nie zrobisz tego
Rukia: A zrobię. I co? Już nie jest ci do śmiechu?
Ichigo: On tylko chce się ze mną bić
Rukia: Jesteś dla niego idealnym przeciwnikiem... No dobra. Musimy poczekać, aż się pojawią w bazie. Trzeba opracować plan
Ichigo: Stwór na pewno zaatakuje Central Park, jak wtedy
Rukia: Mieliśmy po walce sprawdzić, dlaczego akurat tam się kieruje. Może blaszaki coś wiedzą
Ichigo: O wilku mowa



Przez przejście weszło dwóch nastolatków. No raczej Tony się nie obudził. Miał czas.



Pepper: Wybaczcie, że musieliście na nas czekać, ale...
Rukia: Spoko. Chodzi o rodziców?
Pepper: Potrafisz czytać w myślach?
Rukia: Nie. Tego po prostu da się domyślić
Ichigo: Dziękuję, że pozwoliliście mi tu zostać
Pepper: Żaden problem. Nie zostawiamy nikogo w potrzebie. Poza tym, mamy ten sam cel
Ichigo: Właśnie, więc podzielmy się zebranymi informacjami
Rhodey: Odkryliście coś?
Rukia: Dwa ataki były w tym samym miejscu. Za każdym razem przenosił się do Central Parku. Wydaje nam się, że coś tam jest ważnego dla tego Pustego
Rhodey: Jakaś sugestia?
Ichigo: Może wy nam powiecie? Znacie najlepiej tamten obszar
Rhodey: Hmm... Nie ma w nim nic nadzwyczajnego. To zwykły park
Rukia: A jednak jesteś w błędzie, bo on za czymś tam poszedł
Pepper: Albo tam mieszka
Rukia, Ichigo: MIESZKA?
Pepper: Rozejrzymy się w nocy. Jeśli coś znajdziemy, pomyślimy nad dalszym planem
Rukia: Zgadzam się z tobą, Pepper. Tak zrobimy
Rhodey: Czyli czekamy, aż się ściemni
Pepper: A plan B?
Rukia: Heh! Nawet nie mamy całego planu A



Nie myliłam się. Potrzebowaliśmy odpowiednio wymyślić dalsze kroki, by dorwać kolosa. Do tego przydałaby się pomoc wszystkich. Czy mamy czekać, aż książę rudowłosej zechce się ocknąć? Raczej nie, bo wcześniej potrzebowaliśmy uzyskać informacji.

--**--

Powoli zbliżamy się do końca pierwszego crossovera. Jednak bez obaw. Ostatnio wena dopisuje i mam dużo rzeczy do wstawienia.

#9 Ciężar Shinigamich

0 | Skomentuj

**Rhodey**



Zanieśliśmy ciastka do pokoju Tony'ego, gdzie Rukia już kończyła leczyć jego rany. Nie było widać stłuczeń ani nawet jednej kropli krwi. Bandaże są zbędne. Teraz pozostało jedynie poczekać, aż się obudzi. Dziewczyna wstała, biorąc smakołyk z talerza.



Rukia: Mmm... Dobre. Kto je piekł?
Rhodey: Nikt. Są ze sklepu
Rukia: Nie musieliście
Rhodey: Były w kuchni, a pomyślałem, że będziesz zmęczona i przyda ci się zastrzyk energii
Rukia: Dziękuję
Pepper: To my dziękujemy, bo wygląda o wiele lepiej, niż wcześniej i to dzięki tobie
Rukia: Drobiazg. Poza tym, przyspieszył się proces regeneracji, więc lada dzień powinien odzyskać przytomność. Kości jeszcze potrzebują czasu na zrost, ale nie jest źle
Rhodey: No to możesz nam powiedzieć wszystko to, co obiecałaś
Rukia: W porządku. Zacznijmy od początku. Jestem Shinigami, czyli Bogiem Śmierci, którego zadaniem jest wykonywanie Konso dla błąkającej się duszy, więc zabieramy ją ze Świata Żywych. Jeśli była dobra, trafia do Soul Society, zaś w przeciwnym wypadku czeka nią Piekło
Pepper: Wow!
Rukia: To nie wszystko. Musimy też sprzątać wasz świat z tych potworów, co wymagają oczyszczenia. Nazywamy je Hollowami i głównym powodem, że się pojawiliśmy, to zbyt duża ilość złych dusz. Trzeba utrzymywać równowagę między światami. Nie może być zachwiana... Pytania?
Pepper: Żadnych
Rhodey: A ja mam jedno
Rukia: Słucham
Rhodey: Jak możemy zobaczyć te Hollowy?
Rukia: Musicie mieć energię duchową, a skoro jedno z was już je widzi, mamy szansę pokonać tego kolosa
Pepper: Zaufasz jej w końcu? Wyjaśniła wszystko, więc nie musisz...
Rhodey: Wiem, Pepper... Jestem Rhodey
Rukia: Rukia



Podaliśmy sobie dłonie w geście poznania się. Wszelkie obawy odeszły na bok, bo wyjawiła każdy szczegół, jaki chciałem znać. Czułem się odrobinę głupio, traktując ją źle od samego początku. Przynajmniej nie była na mnie zła i rozumiała moją ostrożność.



**Rukia**



Chyba przez niezwykły smak słodyczy zjadłam pół talerza, zostawiając resztę nowym przyjaciołom. Oboje mieli do mnie pełne zaufanie. Pewnie dlatego, że zdradziłam cel naszej misji. No właśnie. Musiałam zobaczyć, czy Ichigo nie uwolnił się z rzuconego Kido. Po raz drugi mi podziękowali za pomoc, a ja pożegnałam się z nimi.



Rukia: Spotkajmy się w waszej bazie, zgoda? Tam wspólnie zaplanujmy atak
Pepper: Spoko. Zaraz tam pójdziemy. Ja poczekam na powrót taty Tony'ego i dołączę do was... Rhodey, idź z nią
Rukia: Nie trzeba. Trafię po energii Truskawy
Rhodey: A baranka też namierzysz, gdyby zniknął?
Rukia: Bez problemu. Po tym, jak mieliście styczność z Bogami Śmierci, ty też zobaczysz nas w duchowej formie
Rhodey: Eee... Czyli wychodzicie z ciała i w taki sposób walczycie?
Rukia: Zgadza się... No to do zobaczenia
Pepper: Trzymaj się



Uśmiechnęłam się, biegnąc do świątyni. Mogłam nie spieszyć się tak, lecz tu chodziło o porywczość Ichigo. W każdej chwili mógł walczyć zupełnie sam. Na razie nie wyczuwałam niczego podejrzanego. Potwór nie zrezygnował. Czekał na odpowiedni moment do ataku. Znając poprzednią lokalizację, znów uderzy w Central Park.



~*Pół godziny później*~



**Pepper**



Rhodey musiał wrócić do domu przez pilną wiadomość od swojej mamy. Prawniczce lepiej się nie sprzeciwiać. Wiedział o tym za każdym razem, dlatego szybko wybiegł. Nie minęło zbyt wiele czasu, aż pojawił się pan Stark. Mój tatuś też wydzwaniał, żebym wróciła do domu, więc też chciałam posłuchać prośby. Jednak zostałam zatrzymana, gdy miałam wyjść z pokoju.



Howard: Już wracasz?
Pepper: Tata będzie się niepokoił, a jeszcze mam szkołę
Howard: Rozumiem.... Dziękuję, że przy nim byłaś. Chyba wracają mu siły, sądząc po braku obrażeń
Pepper: Kości muszą się zrosnąć
Howard: Kości?
Pepper: Nieważne. Da radę. Wychodził z gorszych walk
Howard: Na pewno tak było
Pepper: Niech pan ma na niego oko. Pod żadnym pozorem nie może wyjść z łóżka. Proszę tego dopilnować
Howard: Ech! Będzie ciężko, ale spróbuję
Pepper: Dziękuję



Wyleciałam, jakby się za mną kurzyło i skierowałam się w stronę domu. Dziwne, bo za wcześnie zrobiło się ciemno. To mogło oznaczać tylko jedno. Kłopoty. Od razu pomyślałam na zmianę kierunku, lecz SMS z wykrzyknikami odwrócił od tego uwagę. Przyspieszyłam, aż prawie wpadłam pod koła samochodu. Kierowca nerwowo na mnie trąbił. Przeprosiłam, biegnąc dalej.
Gdy znalazłam się na miejscu, otworzyłam drzwi. Tatuś siedział na laptopie, przeglądając kartoteki z jakiegoś śledztwa, ale zwrócił na mnie uwagę. Mam się spowiadać?

#8 Truskawa i papryczka

0 | Skomentuj

**Rukia**



Dotarłam pod budynek szkoły. Większość uczniów rozchodziła się do domów. Nawet drużyna blaszaka wyszła. Od razu ruda mnie zawołała i też pomachała. Podbiegłam do nich, uśmiechając się. Najpierw przywitałam się z nimi, a następnie zaczęliśmy rozmawiać. Dziewczyna rozpoczęła swój słowotok.



Pepper: Powinnaś nam wyjaśnić wszystko po kolei, bo należą się wyjaśnienia, a do tego powiedz każdy szczegół, co wiesz o tym stworze i jak mogą inni go zobaczyć
Rhodey: Pepper, nie za dużo wymagasz?
Rukia: Hahaha!
Pepper: Czepialski... No to? Powiesz, czy nie?
Rukia: Powiedziałam, że powiem, ale najpierw chciałabym podziękować
Pepper: Nie ma sprawy
Rhodey: Wybacz, jak wtedy cię potraktowałem. Po prostu nie ufam nowo poznanym osobom
Rukia: Rozumiem i nie mam ci tego za złe
Rhodey: Cieszę się
Rukia: Mogę wiedzieć, gdzie zabrałaś swojego kumpla? Muszę się z nim zobaczyć
Pepper: Eee... Jest w domu, a coś się stało?
Rukia: Jak się trzyma?
Pepper: Powinien szybko stanąć na nogi
Rukia: Mogę w tym pomóc. Potrafię leczyć rany
Pepper: Naprawdę? Wow! W sumie, to możemy iść do niego teraz
Rhodey: A twój towarzysz?
Rukia: Truskawa się trzyma wyśmienicie, choć chyba coś ma z głową
Pepper: Hahaha! Truskawa, a nie lepiej Marchewa?
Rukia: Jego imię ma dwa znaczenia, a ja trzymam się tej innej wersji
Pepper: Mnie Tony nazywa papryczką
Rukia: No nieźle. Truskawa i papryczka



Rozbawiło mnie to, aż zaczęłam się śmiać niepohamowanie. Dopiero później się ogarnęłam i poszliśmy w stronę domu ich geniusza. Nie musieliśmy iść dość długo, bo trafiliśmy na miejsce w jakieś 10 minut. Przyjaciel rudzielca zapukał w drzwi. Nikt nie spodziewał się tak szybkiej reakcji domownika. Otworzył z impetem, zakładając pospiesznie marynarkę.



Pepper: Dzień dobry, panie Stark. Przyszliśmy do Tony'ego
Howard: Macie wyczucie czasu, bo właśnie wychodzę do firmy. Nie mogłem odłożyć jednego zebrania, ale na resztę dnia wziąłem sobie wolne. Wrócę przed wieczorem
Pepper: Dobrze
Howard: Eee... A my się jeszcze nie znamy. Jak masz na imię?
Rukia: Rukia. Chodzę od dzisiaj do tej samej szkoły, co pana syn
Howard: Mhm... W porządku, więc gdyby coś się działo, jestem pod telefonem
Pepper: Będziemy o tym pamiętać



Uśmiechnęła się, a my weszliśmy do środka. Facet odjechał autem, więc zostaliśmy sami. "Papryczka" dobrze pamiętała, gdzie zostawiła przyjaciela. Poszliśmy za nią, kierując się schodami do pierwszego pokoju z prawej strony. Otworzyła delikatnie, wchodząc. My weszliśmy po niej. Tak, jak myślałam. Chłopak nie wyglądał najlepiej. Poważne obrażenia klatki piersiowej, kilka skaleczeń na rękach i lekki uraz głowy.



Pepper: Poradzisz sobie?
Rukia: Żaden problem. Dajcie mi godzinę, a wasz przyjaciel stanie na nogi
Rhodey: Nie spiesz się, bo będzie chciał walczyć
Rukia: O! Truskawa ma kolegę w byciu idiotą. Gratuluję. Jak się nazywa wasz baranek?
Pepper: Hahaha! Baranek? Ojeju! Ma na imię Tony
Rukia: Spoko. Jak skończę, wyjaśnię to, co musicie wiedzieć
Rhodey: Potrzebujesz czegoś?
Rukia: Nie trzeba



Zdjęłam bandaże, kładąc je na ziemi. Wzięłam się do roboty, wykorzystując technikę do leczenia.



**Rhodey**



Zostawiliśmy Rukię z Tony'm, by wziąć coś do jedzenia. Na pewno zgłodnieje, bo wszystko wymaga zużycia energii. Nie przypuszczałbym, że ktoś nazwie Iron Mana tak uroczo. Baranek. Byłem ciekawy, jaki mieli cel przybycia do Nowego Jorku. Od początku było widać, że nie są stąd.
Kiedy Pepper znalazła ciastka, wsypała je na talerz. Taką porcją powinien każdy się najeść.



Pepper: I co powiesz, Rhodey? Ładna, nie?
Rhodey: Ruda, czy ty coś sugerujesz?
Pepper: No widzę, jak na siebie patrzycie
Rhodey: Ej!
Pepper: Hahaha! Czyżby histeryk od siedmiu boleści się zakochał? Tony w to nie uwierzy, a co dopiero twoja mama
Rhodey: Nie podoba mi się. Zresztą, nie twój interes
Pepper: A jednak. Zakochana para!
Rhodey: Przestań
Pepper: No co? Miłość nie jest zła
Rhodey: Taa... Ciekawy jestem ich misji. Muszą mieć coś ważnego do zrobienia
Pepper: Wszystko nam powie. Nie bój się
Rhodey: Na pewno tak będzie, ale...
Pepper: Co znowu?
Rhodey: Myślisz, że można jej ufać?
Pepper: Oj! Skończ z tym "ufać, czy nie ufać". Jest spoko. Ja jej wierzę i nie zrobi nam krzywdy. Poprosiła nas o pomoc, a teraz ona robi to samo



Po części zgadzałem się, choć druga cząstka mnie zważała na ostrożność. Znaliśmy jedynie jej imię i nic poza tym. Za mało, by zaufać w pełni.

---***---

Udało się naprawić po części archiwum, ale nie całkiem. Parę rzeczy potrzebuję zmodyfikować.
PS: Przypominam, że 6 grudnia wypada kolejna rocznica bloga. W tym celu pojawią się dwie notki: rano i wieczorem.

#7 Wsparcie

0 | Skomentuj

**Pepper**



Nic nie powiedział, ale ojciec Tony'ego pozwolił mi wejść do środka. Pomógł mi z rannym, otwierając drzwi do jego pokoju. Ostrożnie weszłam po schodach, aż położyłam chłopaka na łóżku. Przykryłam go kocem i wyszłam. Pan Stark prosił, żebym zeszła do salonu. I tak zrobiłam. Tam zaczęłam składać wyjaśnienia.



Howard: Domyślam się, że nikt go nie pobił ze szkoły
Pepper: Walczyliśmy z taki dziwnym stworem i rzucił się w moją stronę, by mnie ochronić
Howard: Nic mu nie będzie?
Pepper: Raczej rany powinny się szybko zagoić. Wystarczy poczekać jeden dzień
Howard: No dobrze
Pepper: Może pan z nim zostać, czy jest coś ważnego w pracy?
Howard: To znaczy mogę przełożyć spotkanie, choć wolę, żeby został pod twoją opieką
Pepper: Muszę wracać do szkoły. Profesorek się już na nas wkurzył. Na pewno tu jeszcze przyjdę, jeśli będę mogła
Howard: Nie ma problemu, Pepper. Przyjdź, kiedy zechcesz
Pepper: Dziękuję
Howard: Obyś miała rację z tym gojeniem, bo nie wygląda za dobrze
Pepper: Wiem



Po wytłumaczeniu skutków walki, pożegnałam się i wróciłam do szkoły. Rhodey siedział w swojej ławce, a dziewczyny nigdzie nie było. Pewnie zajmowała się rannym kolegą. Też oberwał solidnie, dlatego zgodziłam się na udzielenie im schronienia. Tony zrobiłby to samo.



Rhodey: I jak?
Pepper: Nic. Powiedziałam, co się stało i po lekcjach sprawdzę, jak się czuje
Rhodey: Wybacz za wcześniejsze moje zachowanie
Pepper: Nie mnie powinieneś błagać
Rhodey: Wiem, ale cały ten pojedynek oraz misja była dziwna. Oni się pojawiają znikąd, potem jakiś stwór atakuje. Pepper, obwiniałem ich bez żadnych dowodów. Nawet nie widziałem ich na polu bitwy
Pepper: Walczyli dzielnie tak, jak my
Rhodey: Pewnie tak. A tak w ogóle, jaki cudem tylko ty ich widzisz?
Pepper: Może dlatego, że patrzyłam na śmierć mojej mamy
Rhodey: Pepper, ja... Ja nie wiedziałem
Pepper: Tu nie ma czym się chwalić. Taka prawda



Lekko posmutniałam, przypominając sobie widok martwego ciała rodzicielki. To był wtedy zwyczajny dzień, a jakiś bandyta ją dźgnął śmiertelnie nożem. Rzadko wspominam tamte wydarzenie, choć nie wyjdzie z pamięci.



~*Trzy godziny później*~



**Rukia**



Rany Ichigo zdołały się zagoić, choć potrzebowałam czasu na uleczenie reiatsu. Zbliżyliśmy się na tyle do wrogów, że stali się naszymi sojusznikami w boju. Nawet nie byli tacy źli. Udostępnili nam swoją kryjówkę, więc raczej odpowiednie traktowanie im się należało.
Gdy kończyłam używanie techniki, Truskawa się obudził. Od razu przywaliłam mu mocno w twarz, aż spadł z kanapy.



Ichigo: Au! Za co to było?!
Rukia: Jeszcze się pytasz?! Jesteś idiotą, wiesz?! Poszedłeś na żywioł i prawie dałeś się zabić!
Ichigo: Nie mogłem pozwolić, by stała się im krzywda... Gdzie my jesteśmy?
Rukia: W bazie blaszaków
Ichigo: Myślałem, że są wrogami
Rukia: Teraz już nie... Wstań i weź się w garść!



Znowu oberwał w to samo miejsce i zaczął masować obolały policzek. Oberwał za głupotę i swoją porywczość do walki. Jednak i tak po części martwiłam się o tego głupka, że z kolejnej potyczki nie wróci żywy. Przynajmniej zdołał odzyskać siły, ale do kolejnego starcia musiał zregenerować moc.



Ichigo: Dzięki, Rukia
Rukia: Niepotrzebnie dziękujesz. Nie mogłam pozwolić, żebyś był trupem. Twój ojciec nie byłby tym faktem zadowolony
Ichigo: Oj! Wiem, wiem... Co teraz?
Rukia: Proponuję ci odpocząć i nie ruszać się stąd. Ja muszę zajrzeć w jedno miejsce
Ichigo: Gdzie chcesz iść? Do szkoły?
Rukia: Nie. Muszę się komuś odwdzięczyć... Shibireyubi!
Ichigo: Ej! Rukia!



Sparaliżowałam go jednym gestem. Nie mógł się ruszyć i tym sposobem nie miał szans na zerwanie zaklęcia. Wybiegłam ze świątyni, namierzając reiatsu rudzielca. Była w szkole, ale raczej tam nie zabrała swojego przyjaciela.

--***---

Archiwum ciągle jest naprawiane. Mam nadzieję, że tytuły wreszcie będą w miare widoczne.
© Mrs Black | WS X X X