Time to the end , czyli co by było gdyby...? Tony Stark nie żyje

20 | Skomentuj
Mija pół roku od wypadku samolotu, gdzie zginął ojciec Tony'ego- Howard Stark. Od tego czasu ma uszkodzone nieodwracalnie serce i mieszka z Robertą- matką jego najlepszego przyjaciela-Rhodey'ego, oraz ratuje świat jako Iron Man wraz z War Machine i Rescue. Przez wypadek ,za który odpowiada Mandaryn, Tony musi ładować implant, utrzymujący go przy życiu, co godzinę. Ocalenie przed niechybną śmiercią jest wdzięczny Rhodey'mu i dr Yinsenowi. To dzięki nim może oddychać tym samym powietrzem, co reszta świata.


---
Właśnie Tony był w zbrojowni, ulepszając pancerz Mark II. Rhodey wpadł zobaczyć, jak mu idą prace.

Rhodey: Co tym razem będzie robić?
Tony: Dowiesz się w swoim czasie. Wkrótce ją wypróbuję
Rhodey: Przyniosłem kanapki. Nie jesteś głodny?
Tony: Rhodey, siedzę tu dopiero od dwóch godzin
Rhodey: Raczej cztery dni
Tony: Żartujesz? Czyli już jest czwartek?
Rhodey: Uwierz mi, ale tak. Stary, ale się tu zasiedziałeś. Tylko nie przesadzaj, bo wiesz, że...
Tony: Tak, moje serce. Muszę ładować implant. Pamiętam o tym

Tony powrócił do dalszych prac. Nagłe kłucie w klatce piersiowej przypomniało mu o kolejnym ładowaniu.

Tony: Eh...znowu to samo. Mam już tego dość

Chłopak odłożył maskę i narzędzia. Zdjął bluzkę i ręką chwycił za ładowarkę, którą podpiął do implantu. Po minionej godzinie założył bluzkę, a ładowarkę odłożył na miejsce. Był zmęczony i wieczorem zasnął w swoim pokoju. Kiedy Rhodey zmierzał do swojego pokoju, zatrzymała go Roberta.

Roberta: Zanim pójdziesz, musisz mi coś powiedzieć
Rhodey: Ale mamo, proszę. Ja chcę już spać. Czy nie możemy pogadać jutro?
Roberta: Rhodey, odpowiesz mi na pytanie i jesteś wolny. Czemu Tony większość czasu spędza w laboratorium?
Rhodey: Po prostu tworzy wynalazki, jak na wynalazcę przystało. Pamiętasz, że jego ojciec...
Roberta: Był wynalazcą i też tam siedział. Tylko nie, aż tyle, co Tony. Czy coś się stało?
Rhodey: Nie, nic
Roberta: Możecie mi zaufać
Rhodey: Wiemy, ale naprawdę to nic takiego
Roberta: Mam taką nadzieję

Wszyscy zasnęli...

Następnego dnia, Tony'ego obudził kolejny ból w klatce. Próbował go ukryć i o piątej rano chciał pójść do zbrojowni. Nawet nie zdołał zejść ze schodów. Krztusił się i nie potrafił oddychać. Podpełznął pod drzwi pokoju Rhodey'go. Uderzał pięściami w drzwi.

Tony: Rhodey...Pomoż mi! Rhodey...Wstań!

Rhodey usłyszał głosy za drzwiami. Myślał, że to żart, ale, jak słyszał wielokrotne bicie w drzwi, gwałtownie wstał i otworzył drzwi.

Rhodey: No co to ma być?! Tony?

Chłopak ciężko trzymał się za implant.

Tony: No w końcu...Myślałem, że...nie reagujesz!
Rhodey: Co się stało? Tony? Tony?!

Tony słabł. Był już blady i ledwo trzymał głowę.

Tony: Do zbrojowni
Rhodey: Co?
Tony: Zabierz mnie...do zbrojowni
Rhodey: Tobie potrzebny jest lekarz
Tony: Rhodey...zbrojownia

Nalegał, trzymając go za rękę. Przyjaciel wykonał jego prośbę. Podparł go na ramieniu. Zszedł z nim po schodach i po kilku minutach byli w zbrojowni. Rhodey podpiął jego implant do ładowania. Tony czuł się nieco lepiej, ale nadal było mu słabo.

Rhodey: Powiesz mi, jak to się stało? Nie ładowałeś implantu?
Tony: Ładowałem...Dziękuję ci...że mnie tu przyprowadziłeś
Rhodey: Nie ma za co. Jesteśmy przyjaciółmi. Nigdy bym cię nie zostawił od czasu...
Tony: Wypadku, wiem. Jestem ci wdzięczny. Za wszystko
Rhodey: Drobiazg. Jak się czujesz?
Tony: Lepiej, ale nie wiem, jak to się stało? Gwarantuję ci, że wczoraj ładowałem implant. To już kolejny atak w tym tygodniu
Rhodey: Kolejny? Czyli tak już było?
Tony: Akurat byłem w zbrojowni. Tylko dr Yinsen może znać przyczynę. W końcu to on z moim ojcem zaprojektowali tę technologię. Tego eksperymentu nikt nie zna
Rhodey: To pójdźmy do niego. Może mechanizm zaczął być niefunkcjonalny. Psuje się, a to działa na twoją niekorzyść. Martwię się o ciebie, Tony
Tony: Będzie dobrze, Rhodey. To kiedy mamy do niego iść?
Rhodey: Teraz
Tony: Teraz?
Rhodey: Tak, teraz

Była już ósma godzina. Przyjaciele dotarli do szpitala, prosząc o dr Yinsena. Na szczęście przebywał w szpitalu. Skierowali się do jego gabinetu. Lekarz był zdumiony ich wizytą.

Dr Yinsen: Witam, choć nie spodziewałem się nikogo. W czym mogę pomóc?
Rhodey: Tony potrzebuje pomocy. Tylko pan się zna na jego implancie, doktorze
Dr Yinsen: No to zobaczmy, w czym problem?
Tony: Ładuję mechanizm według zaleceń, ale ataki i tak się powtarzają. W czym jest wina, doktorze Yinsen?
Dr Yinsen: Już sprawdzę. Zdejmij koszulkę

Lekarz uważnie przyjrzał się eksperymentalnej technologii. Nie miał dla nich dobrych wieści.
Po skończeniu obserwacji pozwolił mu założyć koszulkę. Od razu podzielił się swoim odkryciem.

Rhodey: I co z nim?
Dr Yinsen: Nie jest dobrze. Musi zostać w szpitalu. Muszę go przygotować na pewną konieczność
Tony: A co konkretnie?

Chłopak mówił spokojnie, choć nadal był słaby a jego oczy się zamykały.

Dr Yinsen: Operacja, ratująca życie. Nie ukrywam, że twój stan nie jest zadowalający. Implant nie działa prawidłowo. Tony, to konieczne
Rhodey: Czy mogę z nim zostać?
Dr Yinsen: Oczywiście. Wsparcie jest potrzebne. Pójdę przygotować salę

Lekarz poszedł szukać wolnej sali na cyberchirurgii. Rhodey próbował pocieszyć Tony'ego.

Tony: I po co tu przychodziłem? Operacja? To nie mieści się w głowie! Rhodey, co ja mam zrobić?
Rhodey: Musisz tu zostać. On ci pomoże. Może...
Tony: Będzie lepiej, ale jak? To wszystko przez Mandaryna!

Wyrzucił z siebie gniew, że zasłabł i upadł na ziemię. Lekarz szybko go zabrał na wózku do operacji. Rhodey był przerażony. Nie wiedział, co się dzieje. Musiał poinformować o wszystkim Robertę. Dość szybko zjawiła się w szpitalu po nagłym telefonie syna.

Roberta: Rhodey, mów! Jak do tego doszło?
Rhodey: Krótko? Tony, atak, dr Yinsen, ratunek
Roberta: Wow. Dość spory skrót. Gdzie on jest?
Rhodey: Operują go

Syn zaprowadził swoją matkę do sali, gdzie leżał Tony z podpiętym implantem do ładowania. Oddychał normalnie, ale nadal był nieprzytomny. Lekarz podszedł do Roberty.

Roberta: Dzień dobry. Jak tam Tony?
Dr Yinsen: Cóż, Roberto. Żyje i to najważniejsze

Następnego dnia, Tony otworzył oczy. Obok siebie zauważył dr Yinsena, który świecił mu latarką w oczy.

Dr Yinsen: Witaj wśród żywych. Jak się czujesz?
Tony: W sumie to dobrze. Kiedy mogę wracać?
Dr Yinsen: Tydzień, a ostatnio mówiłeś o atakach. Doszło do przeciążenia przez przemęczenie, pracę i wysiłek fizyczny
Tony: To pewnie przez moje prace w laboratorium
Dr Yinsen: Zapewne tak. Moja rada to więcej odpoczynku z ograniczonym wysiłkiem
Tony: Dobrze, ale ładowanie jest nieskuteczne
Dr Yinsen: Dam ci przenośny akumulator
Tony: Jak to działa?
Dr Yinsen: Jest wielkości twojego implantu, więc łatwy w transporcie. Wystarczy tylko przyłożyć go do mechanizmu i automatycznie przyczepia się, ładując implant.
Tony: Dziękuję
Dr Yinsen: Ależ proszę. Uważaj na siebie.

Tydzień później, w zbrojowni spotyka się "święta trójca" na prośbę Tony'ego. Chciał im się do czegoś przyznać i Pepper też miała o tym wiedzieć. Pokazał im swoje wyniki badań z ostatnich miesięcy. Rhodey był w szoku, jak widział pogorszenie stanu przez mechanizm.

Tony: Teraz już wiecie
Pepper: Czyli implant cię zabija?
Tony: Niestety, to prawda. Na szczęście lekarze spowolnili proces
Pepper: Już umierasz?!
Tony: Pepper, spokojnie. Nie umieram. Jeszcze nie

Nagle usłyszeli potężny wybuch. Razem wybiegli na zewnątrz. Dom Rhodey'go stanął w płomieniach.

Tony: Co to było?!
Rhodey: Mamo!

Krzyknął i pobiegł do ruin. Zapomniał, że o tej porze była w pracy, ale ta eksplozja nie była jedyna. Rozdzwonił się telefon Pepper.

Pepper: Tak? Słucham? Nie, jestem u Rhodey'go. Co?! Żartujesz?! Aha. Pa!
Tony: Pepper, co się stało?
Pepper: Mój dom. Nie ma go!
Rhodey: Czyli u ciebie też. Co to ma być?!
Pepper: Wiecie, kto mógł to zrobić?
Tony: Whitney
Rhodey: Mask
Rhodey zadzwonił do Roberty, by poinformować ją o zdarzeniu. Powiedział też o domu Pepper.

Roberta: To niedopuszczalne. Trzeba znaleźć sprawcę. Rhodey pojedźcie do dawnego domu Howarda. Tam będziecie bezpieczni. Weźcie też tam Pepper i Virgila
Rhodey: Dzięki, mamo. Dobrze, że cię tu nie było
Roberta: A nic wam się nie stało?
Rhodey: Nic. Spotkamy się na miejscu. Pa!
Roberta: Pa!

Cała trójka pojechała pod wyznaczony adres. Tony wziął ze sobą kawałek bomby, by znaleźć winnego ataku. Kiedy byli na miejscu, Tony na nowo przypomniał sobie dawne lata, gdy miał swoją matkę i ojca. Nadal pamiętał, gdzie jest kuchnia, salon, łazienka, jego pokój, sypialnia i warsztat ojca.
Po zejściu na najniższy poziom domu znaleźli się w warsztacie. Tony położył fragment bomby do skanera i czekali niecierpliwie na rezultaty. Wszyscy wpatrywali się w ekran, gdzie miała wyświetlić się twarz sprawcy. Stawiali na Madame Mask.

Pepper: To na pewno ta blondi nas zaatakowała. Nikt inny nie zna nas tak bardzo, jak ona
Tony: Nie wiem, kogo mam winić za to. Przekonamy się, co wykaże skan
Rhodey: Ale nadal nie rozumiem. Dlaczego?
Tony: Nie wiem. Może zemsta
Rhodey: A co z twoim implantem? W jakim jest stanie?
Pepper: A mówiliście, że jest dobrze. Czy ja o czymś nie wiem?
Tony: Rhodey, nie mów!
Rhodey: A powiem. Pepper musi wiedzieć. Jest naszą przyjaciółką. Czego się boisz, Tony?
Pepper: Chłopaki, mówcie, co jest grane? Co się dzieje?!
Tony: Pepper, nie denerwuj się. To nic. Implant...
Rhodey: Tony, co jest?

Tony usiadł na krześle. Nie chciał martwić Pepper. Lekko poczuł ból, który szybko minął. Przyjaciele zmartwili się jego stanem.

Pepper: O co chodzi z implantem? Jest gorzej?
Tony; Nie umrę przez to. Wiele wrogów chciało mnie zabić. Nie dam się pokonać technologii
Rhodey: Ile ci czasu zostało?
Tony: Nie wiem. Nie chcę o tym myśleć. Dowiedzmy się, kto jest odpowiedzialny za podłożenie bomb

Skaner zakończył analizę odłamka. Wynik był niespodziewany.

Rhodey: Nie wierzę. To nie jest prawda!
Tony: Nie!
Pepper: Tony, czy to ty? Komputer nie kłamie?
Tony: To niemożliwe! Nie! To nie mogę być ja!

Nikt w to nie potrafił uwierzyć, że osoba, która jest w stanie poświęcić swoje życie, by ocalić inne, jest winna eksplozjom. Tony poczul się słabo. Gdy dowiedział się, że to przez niego wszyscy, na których mu zależy, mogli zginąć, stracił przytomność. Jego oddech był ciężki.

Rhodey: Tony? Nie no, stres. Znowu atak. Szybko, weźmy go do salonu
Pepper: To go zabije! Ten ciągły stres! Nie wierzę, że chciał nas skrzywdzić! To musi się inaczej wyjaśnić. Madame Mask wrobiła go w to! Jestem tego pewna
Rhodey: Możesz mieć rację, ale musimy mu zapewnić spokój. Do góry!

W salonie zjawiła się Roberta po skończonej pracy. Gdy widziała, jak Rhodey z Pepper trzymali nieprzytomnego chłopaka, była przerażona. Nie miała pojęcia, co go tak zdenerwowało. Położyli go na sofie. Jego serce biło słabo, a implant zaczął migotać, co nie znaczyło nic dobrego.

Roberta: Rhodey, co się stało? Czemu Tony miał atak? Coście mu powiedzieli?
Rhodey: Po prostu według skanu odłamka bomby, to Tony był winien wybuchowi. My w to nie wierzymy. Ktoś musi go w to wrabiać.
Pepper: Co się dzieje z jego implantem?
Roberta: Jest źle. Zaraz przestanie działać i może umrzeć. Bez implantu wytrzyma tylko dwie godziny. Musimy coś wymyślić. Zadzwonię do odpowiedniej osoby
Rhodey: Mamo, nie dzwoń do niego. Damy radę
Roberta: Rhodey, to poważny stan zagrożenia życia. Tego nie można lekceważyć

Nagle nastąpił dziwny dźwięk. Implant się wyłączył.

Pepper: Tony, walcz. Nie zostawiaj nas!
Rhodey: No dalej, dasz radę! Walcz, Tony!
Roberta: Dzwonię do dr Yinsena. Nie ma innego wyjścia

Godzinę później pojawił się wezwany specjalista. Szybko wbiegł do salonu ze swoim sprzętem. Podłączył Tony'ego do przenośnego kardiomonitora,który odczytywał jego oznaki życiowe. Próbował coś zrobić z mechanizmem, ale to był koniec.

Roberta: I co z nim, doktorze? Uratuje go pan? Ho, powiesz coś? On musi żyć!
Dr Yinsen: Przykro mi to mówić, Roberto, ale już nic nie da się zrobić. Ta technologia jest poważnie uszkodzona, a nie mogę go operować bez sprzętu
Roberta: To zawieźmy go do szpitala
Dr Yinsen: Tylko zrozum, że to nic nie da. Nim dojedziemy do szpitala, umrze
Roberta: To co mamy zrobić?
Dr Yinsen: Niestety, ale nic. Przykro mi
Pepper: Tony jest silny! On da radę! Będzie walczył!
Rhodey: Pepper, już nic nie da się zrobić. Nie chciał dać się zabić technologii,a to się dzieje

Atak zaczął się nasilać i dusił się. Pepper trzymała go za rękę, a Rhodey stał obok przyjaciela. Wszyscy czuli strach, a najbardziej to Pepper. Kiedy atak ustąpił, pojawiła się linia ciągła na kardiomonitorze. Dziewczyna nie chciała się pogodzić z jego odejściem i nie słuchała lekarza, jak wskazał czas zgonu. Próbowała go ratować, uderzając w klatkę piersiową. Rhodey zabrał ją, by uspokoić, a ona po prostu płakała. Nawet on sam poczuł ten cios utraty najlepszego przyjaciela, jakiego poznał za czasów dzieciństwa. Również z jego oczu popłynęły łzy.

Rhodey: Pepper, będzie mi go brak. Traktowałem go, jak brata, a teraz go nie ma
Pepper: Ale on nie chciał nas zabić. Komputer kłamie
Rhodey: Nie chcę o tym myśleć, ale to ta wiadomość go zabiła!
Roberta: Uspokójcie się. Poradzimy sobie, choć będzie ciężko
Pepper: Ja go kochałam. On mnie kochał. Dlaczego musiał odejść?!

Po pogrzebie przyjaciele próbowali dojść do siebie. Śledztwo FBI potwierdziło, że to Madame Mask podłożyła bomby.
Koniec.

-------------------------------------------

Scenariusz został napisany lata temu, gdy miałam wielkiego fioła na punkcie imaa i nadal mam :D To miało być zakończenie z serialem, ale się nie udało. Chciałam tu pokazać, że może być super uzbrojony wróg z najlepszą technologią, ale coś, co utrzymywało Tony'ego przy życiu stało się tykającą bombą zegarową. W opku jego nie uśmiercę, więc ten scenariusz nic nie znaczy,

Rozdział 7: Anonimowy strach nazywany Duchem

12 | Skomentuj

Długo leżałam na łóżku, aż na nogi postawił mnie telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Tony. Nareszcie. Dość długo zwlekał. Muszę załączyć zegarek, by być na strzeżonej linii.

 -Hejka, Pepper. Jesteś na głośno mówiącym, więc nie mów za głośno

 -Cześć, Tony. Jak dobrze, że dzwonisz. Martwiłam się, że coś się stało. Jak tam? W porządku?

 -Tak. Jest dobrze. A jak tam u ciebie? Treningi były?- zaśmiał się

 -Tak, były. Wiesz, co? Nawet nie jest, aż tak źle. Jakoś sobie radzę. Czemu nie odbierałeś, jak dzwoniłam? Rhodey, ty to samo!- byłam nadal zła za to

 -Byliśmy zajęci, Pepper. Zasiedzieliśmy się w zbrojowni. A już tęsknisz?- teraz to Rhodey się śmiał głupio

 -Rhodey. Cicho tam. Policzymy się, jak wrócę

 Byłam odrobinkę wyluzowana, choć czułam, że coś mi nie pasuje. Coś ukrywają. Tylko co?

 -Na pewno nic się nie stało?- spytałam dla pewności

 -Na pewno. Idź spać. I nie zrzędź- poprosił ironiczne Rhodey

 -Rhodey!- krzyknęłam, bo miałam dość jego drwin

 A już myślałam, że jest taki poważny i nie umie wyluzować. Za to nabija się ze mnie i dogaduje, ile mu się podoba. Hah. Dzięki, Rhodey.

 -To pa

 -Pa- rozłączyłam się, wyłączając łączność

 Brakuje mi ich. Nie mam z kim rozmawiać oprócz z mentorką na treningach. No właśnie. Muszę pójść wcześniej spać. Pobudka o piątej. Nienawidzę tego, ale no trudno. Jak w wojsku. Tak trzeba.
 Poszłam do łazienki , biorąc ze sobą mydło i ręcznik i piżamę. Gdy weszłam pod prysznic, rozkoszowałam się ciszą, próbując się rozluźnić. Namydliłam ciało, spłukując wodą, pianę. Po całej kąpieli wysuszyłam się, wycierając ręcznikiem i wkładając piżamę.
 Po cichu pomaszerowałam do pokoju. Na moim łóżku leżała jakaś koperta. Żółta z napisem
Dla Pepper
To przykuło moją uwagę.
Usiadłam na łóżku, otwierając zawartość koperty.
Będziesz następna 

Co to miało znaczyć? Albo ktoś się pomylił i to nie jest dla mnie. Albo jestem śledzona. Ale jak?

 -To muszą być żarty- zgniotłam papierek, wyrzucając go do kosza

 Przez myśl przeszło mi, czy nie powiadomić Tony'ego, ale po co mam go martwić? Załatwię to sama. Tylko, dlaczego mam być następna? Powiązanie ze śmiercią dr Yinsena? A może to coś osobistego?
Zadzwoniłam do swojego taty, by upewnić się, że nic z nim nie jest. Odebrał za pierwszym połączeniem.

 -Cześć, córeczko. Jak tam w Argentynie?





 -Długo będziesz ją okłamywał?

 -Tak długo, jak będzie trzeba- wyszedłem z pokoju, kierując się do drzwi

 -A ty dokąd?- złapała mnie Roberta

 A niech to. Rhodey, pomożesz?
 Rhodey zszedł za mną. Na szybko wymyślił powód, który Roberta łatwo łyknie.

 -Musimy iść do laboratorium. Warsztatu. No wiesz... Tony musi się naładować. Idę z nim, by go przypilnować

 -Dobra, ale macie wrócić szybko- zgodziła się niechętnie

 -Ok

 Wybiegłem w pośpiechu, by szybko zniknąć z oczów Rhodey'go. Nie miał za mną iść. Nie musi mnie niańczyć przez cały czas.
Wstukałem kod do wejścia i wszedłem do zbrojowni. Usiadłem przy komputerze, czekając na rezultaty wyszukiwania.

 -A więc po to tu chciałeś być ?

 No i mnie dogonił. Znowu zacznie matkowanie. Też nie znoszę siedzieć przy stole i rozmawiać z Robertą. Raczej tego bym tak nie nazwał, bo, jak zacznie zadawać coraz to gorsze pytania, to można poczuć się niczym na przesłuchaniu. Wiem, że jest prawnikiem, ale serio?

 -Muszę sprawdzić, jak idą jej poszukiwania. Trochę to dziwne, że nie da się jej namierzyć- zacząłem się nad tym zastanawiać na poważnie

 -Ale to nie powód, by okłamywać moją mamę. Kiedyś zacznie węszyć i będą kłopoty- skrzyżował ręce

 Całkowicie się z Rhodey'm zgadzam. Roberta jest uparta i jak odkryje jedno kłamstwo, to będzie dociekać reszty. Już tu była, ale o mały włos nie odkryła zbroi.

 -Masz rację, Rhodey. Musimy uważać

 Naszą rozmowę przerwał komunikat komputera.

<< Zakończono skan. Wykryto sygnaturę maski>>

 -No i gdzie mamy lecieć?- zaciekawił się Rhodey

 -Jeszcze analizuje- lekko byłem spięty

 -A może komputer się pomylił, jak z tymi kotami?- zaśmiał się

 -Nie bawi mnie to, ale gdyby to była pomyłka, musielibyśmy jej szukać przez patrol- stwierdziłem niechętnie

 Komputer przyspieszył koniec wyszukiwania. Już chciałem wskoczyć w pancerz, ale wynik zahamował moje ruchy.

<< Zlokalizowano na Arktyce>>

-Arktyka, poważnie?- wściekłem się

 -Dobrze, że nie Argentyna

 -Nawet mnie nie dobijaj- powiedziałem oschle






 On żyje. Kamień spadł mi z serca. Skoro już do niego zadzwoniłam to z nim porozmawiam. Przez to zamieszanie kompletnie o tym zapomniałam, ale o liście mu nie wspomnę. Nie będę go martwić. 

-Hej, tatku. W porządku. Agentka Hill mnie trenuje, więc jest dobrze. A co tam u ciebie?

 -To, co zwykle. Chociaż dojechałaś cała i zdrowa. Masz się dobrze sprawować. Zadzwonię do Ciebie niebawem. Muszę kończyć, bo mam wezwanie. Pa

 -Pa- i rozłączyłam się

 Nasza rozmowa trwała krótko, bo co miałam mu mówić? A co z Rescue? O kurczę. Trzeba sprawdzić, czy oni jej nie zabrali. Muszę polecieć na zwiady. Przy nim ukrywam, że nic się nie stało, ale powinnam zainteresować się tym.
Spod łóżka wyjęłam plecak. Na szczęście nie skonfiskowali mi jej. Po cichu wyszłam przez okno, by na dachu uzbroić się w zbroję.
Gdy byłam gotowa do lotu, ktoś do mnie zadzwonił. Jakiś anonim? Ten sam, co podłożył kopertę? Możliwe, ale odbiorę.

 -Słucham. Czego chcesz?- mówiłam pewna siebie, kryjąc wewnętrzny strach

 -Poznajesz mnie? Odwróć się

 Wszędzie poznałabym ten głos. Gdy się odwróciłam, stał tam Duch. Czego on chce? A może on...? O nie!

 -Duch, a ty tu czego?- irytowała mnie jego obecność, choć byłam spięta

 -Nie zrobię ci krzywdy, Potts

 -A ta kartka, którą zostawiłeś?- wyprowadził mnie z równowagi

 -Nie jest ode mnie

 -Co?- kompletnie zbiło mnie z tropu

 -To czego ode mnie chcesz?- normalnie spytałam

 Niczego nie rozumiałam. Duch mnie znalazł i nie przyznaje się do tego listu. To czego on chce?

 -Dam ci radę. Nie ufaj nikomu, bo osoba, która cię może skrzywdzić, nie będzie sobą

 -O czym ty mówisz?- odwróciłam wzrok na drugą stronę

 -Madame Mask

 I zniknął. No i świetnie. Nie dość, że gada jakieś bzdety, to odsuwa od siebie oskarżenia. Nawet nie zdążyłam zapytać, czy jest winny śmierci lekarza. A jeśli to nie on? Wiem, że Tony szuka Whitney, ale muszą zacząć mi mówić,co jest grane. I jeszcze ten list. To może być od niej. Sama się tym zajmę. Tony i Rhodey nie muszą o tym wiedzieć.
Po tej dziwnej rozmowie, odłożyłam pancerz i wróciłam do pokoju. Schowałam pod łóżko, Rescue, by nikt jej mi nie zabrał. Zastanawia mnie tylko jedno. Czy faktycznie Madame Mask mnie szantażuje? Ale po co?

------------------------------------------------------**********---------------------------------------------------

Duch zmywa od siebie podejrzenia.  Czy to Whitney jest winna morderstwa? Zagadka zbrodni rozwiąże się w kolejnym sezonie. Wiem, że fatalnie to zaplanowałam, ale wyszły z głowy te nieprzemyślane wątki, a reszta była pisana na żywioł bez zastanowienia. Wybaczcie mi za to, ale stopniowo dojdziecie do sedna sprawy. Dowiecie się, kto jest zabójcą.

Sezon 4 potwierdzony+ rozwiązanie ankiety

10 | Skomentuj
Witajcie znowu
Sam tytuł tej notki potwierdza o mich dalszych posunięciach. Będzie sezon czwarty.
I oczywiście zrobiłam tzw "zdjęcie" okładki na której widniej zegar z zapisem trzech słów
FUTURE- Przyszłość
PAST- Przeszłość
PRESENT-Teraźniejszość

Głównym wątkiem tej części będzie podróż w czasie. Tony zamierza cofnąć się w przeszłość, by ocalić Marię.  O jej śmierci będzie mowa w drugim sezonie. Jako nowa postać pojawi się Reed Richards znany też jako Mr.Fantastic z Fantastycznej Czwórki,  To jego maszynę wykorzysta do przemieszczania się w osi czasu.  Po raz kolejny pobawię się czasem, co na pewno wpłynie na zmieniony bieg zdarzeń. Czy aby na pewno?
Whiplash na pewno już nie wróci, a Blizzarda i Mr.Fixa zostawiam w spokoju, Jednak Titanium Man nadal będzie sprawiał kłopoty.

 Zgodnie z planami sezon ma wystartować w 2016 roku lub jeszcze w grudniu.


Żeby zmienić przeszłość by była inna teraźniejszość a lepsza przyszłość



 


Aha i jeszcze jedno. Pojawi się nowa postać. Związana z przeszłością i Duchem. To ona stanie się jednym z kłopotów  "świętej trójcy". Więcej o niej jest napisane w zakładce Wrogowie.


A na zakończenie powiem o ankiecie, która dotyczyła rozwikłania, czy ma być czwarty sezon. Nie ukrywam, że byłam w szoku, jak doszło do remisu, a jedna z osób zagłosowała przeciw. Chciałabym, żeby ta osoba się przyznała. Niech ma odwagę , bo ten głos zaważył na podjęciu decyzji odnośnie bloga.  A  przecież całą tę historię tworzymy razem. Ja i wy moi czytelnicy. To wiele dla mnie znaczy, czy chcecie, żeby dalej to kontynuować. Mogę przerwać w każdej chwili, ale powiedzcie tylko, czy już macie dość. To proste, co nie?
Sezon potwierdzony i teraz tylko czekam na ujawnienie się anonima. Notki pozostają bez zmian. Fabuła nowej części ulegnie zmianie. Pytania?


Szaleństwo czy dobry plan? 100 rozdziałów

8 | Skomentuj
Sam tytuł wskazuje, co siedzi w mojej głowie. Można pomyśleć, że zwariowałam. A i owszem to prawda. Zamierzam podjąć wyzwanie, by to opowiadanie dobiło do 100 rozdziałów, Możliwe?
Przekonamy się w najbliższym czasie. No z weną to bywa różnie, ale zawsze jakieś pomysły się znajdą, nawet te maleńkie. Znowu w kopercie wyląduje stos fiszek na plan fabuły. Jednak ja kocham pisanie i przy tym czuję, że żyję, a wsparcie z każdej strony daje mi siłę. Czasem potrafię się załamać na długi czas przez brak pomysłów, czy zwykły brak czasu, a częściej  przez chwilowe zagubienie w historii.
Jak na razie napisałam 36 rozdziałów, więc do setki postanawiam się dobić. Dlatego muszą powstać kolejne sezony, czyli czwarty, piąty i szósty. Z początku były po 12 rozdziałów, ale te dwa kolejne będą po 20 rozdziałów, zaś ten finałowy będzie zawierał aż 24 rozdziały, co nam daje już wymarzoną setkę. Myślę, że się nie rozmyślę i dotrwam do końca planu.
Tylko została druga sprawa, a mianowicie czas. Przez przygotowania do matury i ciągły zawrót głowy przy testach z historii brakuje wolnej chwili na pisanie. Dlatego od razu będę pisać, gdy będzie jakikolwiek czas wolny.
Mogę zapewnić wam jedno, że z weną , czasem i chęcią łączy się całe szaleństwo. I jak byłoby źle to nie zrezygnuję tak łatwo z tego celu.
Widzimy się 23 lutego, a tak to trwają dwie ankiety. Jedna dotyczy zmian bloga, a druga w sprawie czwartego sezonu, Trzymajcie się ciepło
~Katari

Rozdział 6: Zbyt wiele

10 | Skomentuj


Po raz kolejny poczułem ból, przeszywający moje ciało. Rhodey wciąż leżał na ziemi. Przydałaby się jego pomoc.
Próbowałem się uwolnić z uwięzi , ale bezskutecznie. Byłem blisko Rhodey'go i nie mogłem strzelić z unibeamu. Chociaż gdybym zrobił...
Tak, to może się udać.

-Nawet nie próbuj się uwalniać. Chcesz zabić swego przyjaciela, Iron Manie? No dalej, zrób to!

Krzyczałem przez komunikator do Rhodey'go.

-Rhodey! Uciekaj!

Ostrzegłem go, ale on ani nie drgnął. Błagam, Rhodey. Bądź cały. Musisz stąd uciekać.
Whiplash wciąż mnie przetrzymywał biczami. W dodatku blisko słupów energetycznych i War Machine. Nie chcę go zabić, ale muszę zaryzykować.
Skumulowałem energię do unibeamu, wystrzelając wiązkę lasera, która zniszczyła mu bicze.
To mnie kosztowało dużo energii pancerza i upadłem.

-Ha! Jesteś głupi! Zabiłeś go!

Spod dymu wyłoniło się pole, chroniące Rhodey'go. Musiałem też użyć pola, gdyby plan nie wypalił.

<<Spadek mocy. Zalecany powrót do zbrojowni>>

Komputer wyświetlał mi wszystkie funkcje na czerwono.

-To niemożliwe- krzyczał Whiplash

-A jednak żyję- strzelił w niego Rhodey z repulsorów

Powoli wstawał, ale na szczęście żyje. Co za ulga.

-Komputer. Włącz autopilota

Nie potrafiłem sam rady wstać, ale było warto zaryzykować. Whiplash leżał w gruzach.
Oczywiście po powrocie do zbrojowni, Rhodey znów był wściekły za moje nieumyślne zachowanie. Podpiąłem się do ładowania.

-Musiałeś to zrobić?! Musialeś?! Zgłupiałeś do reszty!

-Dobra, nie krzycz. Spójrz na to z drugiej strony. Whiplasha już nie ma!

-Prawie zginąłeś! Prawie ja zginąłem!- nadal miał pretensje do mnie za tę akcję

-Dobra, masz rację, ale uspokój się. Żyjemy, tak? A Whiplasha mamy na zawsze z głowy

Rhodey nieco się uspokoił. Walka nie poszła na marne. Whiplash jest złomem. Teraz została sprawa zabójstwa.

-Komputer. Namierz sygnaturę maski

<<Trwa wyszukiwanie>>

Wiem, ile brakowało do naszej śmierci. Dobrze, że skończyło się na lekkim stłuczeniu. Ledwo czułem kręgosłup, który mnie bolał, a Rhodey narzekał na głowę. Tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju. Że poszło nam zbyt łatwo. Jest to możliwe, że on powróci?
Nie, to nie może być możliwe.





-Jak się nazywasz?- chciałam wiedzieć, z kim rozmawiam

-Barbara Morse, ale mów mi Bobbie

Z poważnej atmosfery przeszłyśmy do zwyczajnej rozmowy. Bobbie, ładnie.

-Mów mi Pepper- lekko się uśmiechnęłam

-Dobra, Pepper. Mówiłaś, że cię ciekawi ta sprawa zabójstwa. Coś już wiesz?- usiadłyśmy na łóżku, wpatrując się w przeciwne twarze

Była ciekawa mojej odpowiedzi. A co ja mogę powiedzieć?

-Wiem tylko, kim była osoba zamordowana- odparłam półprawdą

Nie mogłam jej powiedzieć, że to ma związek z Iron Manem. Wtedy, by doszła do Tony'ego i byłyby nie małe kłopoty.

-Wiesz coś więcej. Mów wszystko- nie dała się oszukać

I co mam jej powiedzieć?

-To musi mieć z kimś związek. To miało komuś zaszkodzić

Bobbie przez chwilę próbowała ułożyć moje słowa w logiczny ciąg. No dalej, chwyć to.

-To ma sens. Tylko po co zabijać jakiegoś lekarza? No nic. To moja sprawa, a ty skup się na treningach. Żegnam- wstała i wyszła

Miała już wyjeżdżać do Nowego Jorku. Do Nowego Jorku ? Chwila. Może mi pomóc.
Pobiegłam za nią, by ją zawołać.

-Bobbie, czekaj. Mogę cię o coś prosić?

-Tak. Mów-odwróciła się w moją stronę

-Skoro lecisz do Nowego Jorku, to mogłabyś śledzić nie jakiego Tony'ego Starka?

Kurczę. Zapytałam ją o to. Zgodzi się?

-A jaki jest cel tego śledzenia? Muszę wiedzieć- chciała znać powód

I co mam teraz powiedzieć? Bo to jest mój chłopak i martwię się o niego? Nie, to muszę inaczej jej powiedzieć.

-To muszę wiedzieć. Jego rodzice nie mają z nim kontaktu i nie wiem, co mam im mówić, jak nic nie wiem-wyrzuciłam szybko,mówiąc

Ale powiedziałam głupotę. Ha! Jego rodzice? Pepper, nie umiałaś nic innego wymyślić? Uwierzy mi?

-Nie potrafisz kłamać, Pepper, ale zrobię to- szepnęła mi do ucha

Wzięła jakieś metalowe pałki, którymi wymachiwała przez chwilę w rękach i wyszła z bazy. Muszę nauczyć się kłamać. Heh, agentka Hill powinna mi pomóc z przyjemnością.
W pokoju próbowałam się skontaktować z chłopakami, ale znowu nie odbierali. Nawet telefon Rhodey'go milczał.
Czym wy jesteście zajęci?

-No dalej, odbierze ktoś?- mówiłam samej siebie, czekając na sygnał



Ładowanie dobiegało końca, a wyszukiwanie energii maski nadal trwało. Na wyświetlaczu migało mi słowo Pepper.
Nie chciałem odbierać. Nie może na razie nic wiedzieć. Utrzymam ją w niewiedzy, żeby nie zaczęła histeryzować. Wystarczy, że Rhodey matkuje.

-Dalej nic. Jakby Madame Mask już nie istniała

-A ciebie już rwie do kolejnej walki? Odpuść!

-Mam odpuścić? Muszę wiedzieć, Rhodey. Muszę wiedzieć, kto go zabił? Może ta sama osoba zaatakuje znowu! Nie pomyślałeś o tym?!- wyprowadził mnie z równowagi

Poczułem ból w klatce piersiowej. To były nerwy. Kilka miarowych oddechów przywróciło spokój.

-Tony, wybacz. Ja tylko nie chcę, by coś ci się stało. Pepper nie będzie przez miesiąc i do tego czasu masz być cały,jasne?- powiedział na spokojnie, by bardziej nie denerwować

I znowu ma rację. Nie chcę,by przed jej powrotem dostała informacje ze szpitala, albo gorzej, że nie żyję. Muszę przystopować. Niech komputer szuka Whitney.
Po skończonym ładowaniu, poszliśmy do domu na kolację. Rhodey jeszcze czuł ból głowy. Nie dziwię się, jak mocno oberwał od Whiplasha.
Chciałem chociaż przez jeden moment zapomnieć o zmartwieniach i jeść ze smakiem kanapki.

-To jak wam minął dzień? Coś ciekawego?- zadała niewygodne pytania

-Eee no dzień, jak co dzień. Nic ciekawego-podrapał się w głowę, Rhodey

-Ach tak? No dobrze

-A jak w pracy?-chciałem jakoś wybrnąć z innych pytań, które mogła zadać

-Była rozprawa i wygrałam. Obroniłam mojego klienta, który był zamieszany w jakiś napad na bank. I jeszcze policję wezwali, jak wracałam z zakupów do jakiegoś kotka-zajadała ze smakiem

Chciałem być uważnym słuchaczem, ale moje myśli wciąż były zaplątane w sprawie śmierci lekarza. W dodatku za szybko pokonaliśmy Whiplasha, co mnie. nadal martwiło.
Z zamyśleń wyrwał mnie Rhodey.

-A co u ojca? Dzwoniłaś do niego?- zaciekawił się jej syn

-Jeszcze nie. A wasza przyjaciółka- Pepper, to ona już wyjechała?- też wzbudziła się w niej ciekawość

-Tak. Powinniśmy do niej zadzwonić. Tak, Tony?

-Tak, tak. To chodźmy- wstaliśmy od stołu

Pobiegliśmy do góry po schodach, gdzie był mój pokój.

-Wymówka?- przejrzałem go

-Tak. Nie chciało mi się siedzieć. Jeszcze, by zapytała o resztę szczegółów. Skąd ona wie o jej wyjeździe?- kompletnie był w szoku

-Nie wiem. Dzwonimy do niej, czy nie?- zaproponowałem

-Dzwonimy

-----------------------------*****************************------------------------------------------------

To witajcie znowu. Niebawem bliżej poznacie naszą Bobbie Morse. Na pewno mieliście z nią do czynienia w drugim sezonie agentów T.A.R.C.Z.Y.
A tak to już macie za sobą połowę pierwszego sezonu. Jak już wcześniej wspominałam, sezon drugi i trzeci będzie.

Bonus #4 (oryginalnie z odcinka) : Pepper w opałach

4 | Skomentuj
 1x18: PEPPER W OPAŁACH





1
00:00:30,059 --> 00:00:31,918
Muszę mówić z Mandarynem

2
00:00:32,005 --> 00:00:35,075
Jest... zajęty

3
00:00:35,162 --> 00:00:37,193
Powiedz, co chcesz
Przekażę mu

4
00:00:37,281 --> 00:00:41,604
To sprawy Tong
Ma wiedzieć o nich Mandaryn, a  nie dzieciak

5
00:00:42,123 --> 00:00:43,940
W porządku

6
00:00:52,594 --> 00:00:54,959
Śmiałeś zlekceważyć mojego pasierba ?

7
00:00:55,250 --> 00:00:56,806
To ostatni Khan,

8
00:00:56,991 --> 00:00:59,479
I ma być szanowany.

9
00:01:08,510 --> 00:01:10,242
Przepraszam, błagam

10
00:01:10,433 --> 00:01:12,673
 Muszę... z tobą pomówić

11
00:01:12,899 --> 00:01:15,884
A ciebie ciągle nie ma

12
00:01:18,348 --> 00:01:19,492
Mów

13
00:01:21,383 --> 00:01:23,456
Mój panie , proszę mi wybaczyć.

14
00:01:23,957 --> 00:01:27,174
Tong się rozpada od środka

15
00:01:27,564 --> 00:01:28,714
Skupiłeś się

16
00:01:28,991 --> 00:01:30,879
na szukaniu pozostałych  pierścieni Makluan

17
00:01:31,205 --> 00:01:35,704
Bez pańskiego  przywództwa,
Maggia coraz bardziej wkracza na nasze terytorium

18
00:01:35,929 --> 00:01:37,485
Pańskie ostatnie protesty
przeciwko Maggi

19
00:01:37,734 --> 00:01:40,114
tylko pogorszyły sytuację

20
00:01:40,510 --> 00:01:43,119
W tej wojnie żadna ze stron
nie może wygrać

21
00:01:43,716 --> 00:01:47,085
 Mandarynie

22
00:01:47,330 --> 00:01:50,834
Tong mówi o rebelii

23
00:01:51,211 --> 00:01:52,992
Chyba, że zostanie zawarty układ

24
00:01:53,260 --> 00:01:57,202
Odejdź i ciesz się, że żyjesz
Powiedz Tong, że Mandaryn będzie rozmawiał z Maggią

25
00:02:10,024 --> 00:02:11,644
Dalej, pospieszcie się

26
00:02:12,879 --> 00:02:14,590
A niech to

27
00:02:17,455 --> 00:02:21,461
Powiedzcie Hrabiemu Nefari, że
jutro wieczorem chcę  z nim  się spotkać

28
00:02:21,936 --> 00:02:26,375
I że Mandaryn chce negocjować
Pokój

30
00:03:15,190 --> 00:03:16,108
Whitney.

31
00:03:17,390 --> 00:03:20,277
Whitney, za tobą

32
00:03:20,794 --> 00:03:23,816
- Rhodey, słyszałeś coś może?
- Nie

33
00:03:24,606 --> 00:03:26,942
Co?
Jestem blisko

34
00:03:27,531 --> 00:03:31,940
Whitney, chciałabyś coś
potem zjeść?

35
00:03:32,259 --> 00:03:33,487
Jestem głodna

36
00:03:33,753 --> 00:03:36,005
Rhodey, chciałbyś potem
coś przekąsić?

37
00:03:37,098 --> 00:03:40,469
- Pewnie, dobra myśl.
- Co?

38
00:03:45,597 --> 00:03:48,052
Ciągle nie wiem nic nowego
 o tej mapie ze świątyni

39
00:03:48,499 --> 00:03:50,999
Analizuję ją na siedmiu komputerach.
I nic.

40
00:03:51,220 --> 00:03:54,575
Ciekawe. Mapa ze świątyni mądrości
była o wiele  prostsza

41
00:03:55,408 --> 00:03:58,274
Pewnie przy kolejnych pierścieniach
będzie już  tylko coraz trudniej

42
00:03:58,275 --> 00:04:01,475
W gorszych miejscach, niż pod lodowcem?

43
00:04:01,476 --> 00:04:03,890
O, myślisz, że to było trudne?

44
00:04:03,891 --> 00:04:05,886
Nie no. To łatwizna

45
00:04:09,531 --> 00:04:11,147
Skoro tak mówisz twardy... ał

46
00:04:14,163 --> 00:04:15,741
Po prostu klasyka

47
00:04:16,159 --> 00:04:19,919
- Pepper za co to było?
- Przecież wiesz.

48
00:04:19,950 --> 00:04:21,069
Pepper, cii

49
00:04:21,433 --> 00:04:23,730
To twoja wina, Rhodey
Siedziałeś tam i flirtowałeś

50
00:04:24,420 --> 00:04:25,088
Hej.

51
00:04:25,145 --> 00:04:26,590
Jak mogłeś mi o niej nie powiedzieć?

52
00:04:26,647 --> 00:04:28,826
Lubisz Whitney bardziej ode mnie?

53
00:04:28,827 --> 00:04:31,396
Aa, rozumiem

54
00:04:31,628 --> 00:04:33,906
Teraz już wiem. Mamy tutaj czworokącik

55
00:04:35,158 --> 00:04:37,013
Odwołaj to!

56
00:04:37,415 --> 00:04:38,765
Pepper, nie.

57
00:04:39,494 --> 00:04:40,974
Puszczaj ją,  Stark.

58
00:04:41,206 --> 00:04:42,777
Wszystko psujesz

59
00:04:43,378 --> 00:04:44,286
Bierz go, Pepper
Yeah.

60
00:04:46,751 --> 00:04:47,437
Oh.

61
00:04:48,385 --> 00:04:50,683
Wystarczy
Nie żyjesz, idiotko

62
00:04:50,945 --> 00:04:51,914
Whitney, proszę.

63
00:04:55,138 --> 00:04:55,983
Za drzwi

64
00:04:56,513 --> 00:04:57,644
Do dyrektora

65
00:04:57,905 --> 00:04:59,365
Wszyscy natychmiast.

66
00:05:05,537 --> 00:05:07,835
Nigdy wcześniej
 nie zostawałem po lekcjach

67
00:05:08,439 --> 00:05:11,488
Do diaska
Mama mnie zabije

68
00:05:12,087 --> 00:05:13,782
Pepper zwariowała

69
00:05:14,068 --> 00:05:15,150
Znaczy , co to było?

70
00:05:15,377 --> 00:05:17,743
Może być na mnie zła
ale przez nią mamy karę

71
00:05:18,010 --> 00:05:20,754
I musimy przygotować
 dodatkowy referat na WOS

72
00:05:21,016 --> 00:05:22,071
O, i co cię to?

73
00:05:22,289 --> 00:05:23,471
Jesteś w parze z Whitney.

74
00:05:23,627 --> 00:05:25,007
A mi wybrano Happy'ego

75
00:05:25,260 --> 00:05:26,135
A Pepper ma...

76
00:05:26,191 --> 00:05:28,324
Gene.
O, poczekaj?

77
00:05:28,537 --> 00:05:30,966
Nie,  tak w ogóle
dziękuję ci za karę

78
00:05:31,505 --> 00:05:33,024
Słuchaj, też mi się to  nie podoba

79
00:05:33,372 --> 00:05:35,775
Ale musimy zrobić referat
wieczorem

80
00:05:35,980 --> 00:05:37,636
Ma być gotowy na jutro

81
00:05:38,792 --> 00:05:39,983
Jestem dziś zajęty

82
00:05:40,196 --> 00:05:41,608
Potem powiesz, jak ci poszło

83
00:05:41,823 --> 00:05:43,414
Do widzenia, Pepper.

84
00:05:47,227 --> 00:05:48,396
Pepper.

85
00:05:48,455 --> 00:05:49,349
Zostaw

86
00:05:49,350 --> 00:05:50,486
Naprawdę bardzo

87
00:05:50,487 --> 00:05:52,183
staram się tym nie przejmować

88
00:05:52,184 --> 00:05:54,890
Kłamstwa w sprawie  Whitney
podróże z Gene'm bez nas

89
00:05:55,136 --> 00:05:58,089
A teraz potrzebuję spokoju

90
00:06:02,811 --> 00:06:04,509
To proste pytanie

91
00:06:05,002 --> 00:06:06,780
Albo na nie odpowiesz, albo nie

92
00:06:07,019 --> 00:06:08,447
Hrabia Nefaria prowadzi
Maggię

93
00:06:08,673 --> 00:06:09,978
 Maggia zagraża Tong,

94
00:06:10,223 --> 00:06:11,816
A zarazem także mnie

95
00:06:12,127 --> 00:06:13,623
A jak coś mi się stanie

96
00:06:14,006 --> 00:06:16,071
Zostaniesz tu na zawsze

97
00:06:16,368 --> 00:06:17,887
W takim razie powiesz mi  to czy nie?

98
00:06:18,578 --> 00:06:23,693
Tylko prawdziwy Mandaryn
mógłby mnie zmusić do odpowiedzi


99
00:06:32,093 --> 00:06:33,449
Pepper.

100
00:06:35,660 --> 00:06:36,777
A teraz jeszcze dzwoni

101
00:06:37,070 --> 00:06:37,965
Świetnie

102
00:06:39,416 --> 00:06:40,454
Jeszcze pisze?

103
00:06:42,512 --> 00:06:43,539
Pepper, starczy!

104
00:06:43,747 --> 00:06:45,562
Mówiłem ci,
 już  że nie mogę z tobą pracować

105
00:06:45,829 --> 00:06:47,352
Odpuść sobie.

106
00:06:47,615 --> 00:06:50,220
- Nie obchodzi mnie referat
- Co?

107
00:06:50,484 --> 00:06:52,097
Wiem,że ty i Tony
jesteście kumplami

108
00:06:52,425 --> 00:06:55,263
A ja byłam dla ciebie niemiła

109
00:06:55,506 --> 00:06:57,433
Powiedziałam  coś złego

110
00:06:58,242 --> 00:06:59,376
I przepraszam

111
00:06:59,836 --> 00:07:01,818
Eee, dobrze?

112
00:07:02,062 --> 00:07:03,462
Nie chcę stracić  przyjaźni Tony'ego

113
00:07:03,681 --> 00:07:05,883
A  widzę, jak ostatnio zbliża się do ciebie i Whitney

114
00:07:06,138 --> 00:07:07,540
Może...

115
00:07:07,840 --> 00:07:10,198
Po prostu porzućmy wszelkie urazy

116
00:07:10,453 --> 00:07:12,958
I zostańmy przyjaciółmi

117
00:07:14,037 --> 00:07:16,381
Nawet, jeśli przy tym zawalimy WOS

118
00:07:16,746 --> 00:07:19,040
Dobrze, pomogę

119
00:07:19,249 --> 00:07:21,833
Ale zróbmy to szybko
 i nie tu

120
00:07:26,878 --> 00:07:28,601
Tutaj mieszkacie kujony?

121
00:07:28,829 --> 00:07:30,939
Ale tu jest świetnie

122
00:07:31,120 --> 00:07:32,150
Przenoszę się

123
00:07:32,374 --> 00:07:35,740
Mieszkamy w domu niedaleko tego miejsca

124
00:07:36,820 --> 00:07:39,400
No  Happy,
czy może  mógłbyś mi w tym jakoś pomóc?

125
00:07:40,296 --> 00:07:40,896
Nie

126
00:07:45,081 --> 00:07:46,865
Gościu, ślinisz się

127
00:07:47,141 --> 00:07:47,957
Cicho

128
00:07:48,262 --> 00:07:50,234
Dobrze wiedzieć, że nie obchodzi cię

129
00:07:50,490 --> 00:07:51,713
ta cała  sprawa z maską

130
00:07:51,884 --> 00:07:52,960
Mówiłem, cicho

131
00:07:56,596 --> 00:07:58,269
Ciekaw jestem, jak Pepper
 radzi sobie z Gene'm

132
00:07:58,909 --> 00:08:00,554
Może się nie pozabijają

133
00:08:02,407 --> 00:08:04,18
Oczywiście, źle się to skończyło

134
00:08:06,265 --> 00:08:08,097
Po prostu przekomiczne

135
00:08:08,416 --> 00:08:10,120
To mi przypomina o tym

136
00:08:10,321 --> 00:08:12,124
Jak raz deportowałam kogoś
 ze szpiegostwa

137
00:08:16,373 --> 00:08:17,720
Bardzo cię przepraszam

138
00:08:17,981 --> 00:08:19,392
Ale muszę skoczyć do domu

139
00:08:19,574 --> 00:08:21,797
Mam się spotkać z
 jednym z partnerów biznesowych ojczyma

140
00:08:21,905 --> 00:08:22,613
Po co?

141
00:08:22,833 --> 00:08:23,970
Biznes

142
00:08:24,332 --> 00:08:26,351
To, pójdę z tobą

143
00:08:27,707 --> 00:08:29,151
Pepper, spoko

144
00:08:29,401 --> 00:08:30,364
Nie zostawię cię tak

145
00:08:30,537 --> 00:08:31,701
Wrócę tu

146
00:08:53,812 --> 00:08:55,784
Wow, szybki jest

147
00:09:01,996 --> 00:09:02,769
To Maggia.

148
00:09:04,104 --> 00:09:04,940
Powinnam...

149
00:09:15,617 --> 00:09:16,848
Gdzie on jest?

150
00:09:17,433 --> 00:09:19,236
Gdzie jest Mandaryn?

151
00:09:22,673 --> 00:09:23,995
Spóźniłeś się

152
00:09:24,213 --> 00:09:27,080
Spotkanie zaczyna się, kiedy
ja tak  mówię Nefario

153
00:09:28,411 --> 00:09:29,602
Hmm, zabawne

154
00:09:30,090 --> 00:09:31,632
Zaczynamy negocjacje

155
00:09:31,756 --> 00:09:33,587
czy może dalej będziesz
 mnie zastraszał?

156
00:09:33,804 --> 00:09:35,210
Hrabio Nefario

157
00:09:35,476 --> 00:09:38,965
Znaleźliśmy kogoś niedaleko
 miejsca spotkania

158
00:09:45,536 --> 00:09:47,106
Chyba ją znam

159
00:09:47,392 --> 00:09:49,469
Co robi tutaj
 przyjaciółka twojego syna?

160
00:09:50,009 --> 00:09:52,510
Jest córką agenta FBI

161
00:09:53,178 --> 00:09:55,449
W co ty pogrywasz Mandarynie?

162
00:09:55,712 --> 00:09:57,162
Pasierba

163
00:09:57,413 --> 00:09:59,148
A Mandaryn w nic nie pogrywa

164
00:09:59,450 --> 00:10:00,920
W przeciwieństwie do ciebie

165
00:10:01,226 --> 00:10:03,828
Znowu chcesz mnie szantażować?

166
00:10:04,080 --> 00:10:06,709
Nie pozwolę, żeby dzieci
były używane przeciwko Tong

167
00:10:07,228 --> 00:10:09,383
Już wcześniej obrałeś
 sobie na cel mojego pasierba

168
00:10:09,556 --> 00:10:11,109
i zmusiłeś nas do wojny

169
00:10:14,504 --> 00:10:16,361
Tego właśnie chcesz?

170
00:10:16,608 --> 00:10:19,169
Maggia nie chce pokoju?

171
00:10:21,741 --> 00:10:23,015
No dobrze

172
00:10:23,238 --> 00:10:24,329
Kontynuujemy nasze spotkanie

173
00:10:24,544 --> 00:10:26,488
A potem dowiem się
co z tą małą

174
00:10:26,734 --> 00:10:29,386
Następnie zajmę się nią na dobre

175
00:10:29,644 --> 00:10:30,830
Zamknąć ją

176
00:10:33,031 --> 00:10:33,748
Dobrze

177
00:10:33,970 --> 00:10:37,456
Ale muszę rozważyć tę nową sytuację

178
00:10:41,961 --> 00:10:43,200
Aargh.

179
00:10:44,032 --> 00:10:45,788
Pepper, ty idiotko

180
00:10:50,022 --> 00:10:52,190
Co dokładnie Nefaria
 wie o Mandarynie?

181
00:10:52,604 --> 00:10:54,551
Widział cię kiedykolwiek bez zbroi?

182
00:10:55,036 --> 00:10:56,266
A co to zmienia?

183
00:10:56,570 --> 00:11:00,380
Jeszcze go nie zniszczyłeś?
Nie?

184
00:11:00,946 --> 00:11:06,946
Ale ty przecież jesteś prawdziwym
Mandarynem, a ja tylko marnym głupcem

185
00:11:08,147 --> 00:11:10,919
Oh, trzeba ją ratować
ale ja nie

186
00:11:11,177 --> 00:11:13,348
Mogliby zacząć coś podejrzewać

187
00:11:13,615 --> 00:11:15,413
Ktoś inny  musi to zrobić

188
00:11:15,640 --> 00:11:20,598
Ktoś kto jest wrogiem zarówno Tong,
 jak i Magii

189
00:11:24,505 --> 00:11:26,796
Szukasz pierścieni Makluan
Iron Manie?

190
00:11:27,031 --> 00:11:29,193
No to przyjdź po nie

191
00:11:47,987 --> 00:11:48,960
Uwaga

192
00:11:49,143 --> 00:11:50,856
Wykryto sygnaturę energii Makluan

193
00:11:54,553 --> 00:11:55,762


194
00:11:56,051 --> 00:11:57,058
Oh.

195
00:11:58,572 --> 00:12:00,544
Świetnie, zabrali mi komórkę

196
00:12:01,234 --> 00:12:02,048
No dobra

197
00:12:02,238 --> 00:12:06,749
Nic takiego
Nic mi nie grozi

198
00:12:11,899 --> 00:12:14,150
Dobra, grozi

199
00:12:20,218 --> 00:12:21,589
Dlaczego tylko ja nad tym pracuję?

200
00:12:21,775 --> 00:12:24,978
Bo jesteś po prostu...
frajerem

201
00:12:25,327 --> 00:12:27,628
Przestań, Rhodey
Gdyby nam dali za karę

202
00:12:27,984 --> 00:12:29,688
pracę z fizyki
Ja bym ją zrobił

203
00:12:29,846 --> 00:12:31,715
Poza tym przecież kochasz WOS
To twoja działka

204
00:12:31,959 --> 00:12:34,016
Proszę, Rhodey.

205
00:12:34,670 --> 00:12:37,372
Eh, jesteście okropni

206
00:12:40,764 --> 00:12:43,534
Ej Tony, twój telefon dzwoni

207
00:12:43,774 --> 00:12:46,535
Czy to Pepper? Ciekawe, co
tam na jej randce

208
00:12:48,753 --> 00:12:50,903
To.. to mama Rhodey'go

209
00:12:51,183 --> 00:12:52,434
Chce wiedzieć, co u nas

210
00:12:52,659 --> 00:12:54,690
Hej, zróbmy sobie przerwę

211
00:12:54,933 --> 00:12:57,614
Możemy pójść do domu i
wziąć coś do jedzenia

212
00:12:57,895 --> 00:13:00,544
Chce naczosy.
I.. pizzę.

213
00:13:00,770 --> 00:13:02,178
I duży tort

214
00:13:03,646 --> 00:13:05,800
Ee.. Później do was dołączę, dobra?

215
00:13:06,020 --> 00:13:08,666
Muszę.. iść do łazienki

216
00:13:09,115 --> 00:13:10,950
Oo to dopiero

217
00:13:35,984 --> 00:13:36,902
Kontynuujmy

218
00:13:37,828 --> 00:13:40,290
Tracę cierpliwość , Mandarynie

219
00:13:42,924 --> 00:13:44,761
Sir, nie rozumiem

220
00:13:45,133 --> 00:13:47,453
Czy  to Mandaryn chce wojny?

221
00:13:49,581 --> 00:13:55,279
Agh... agh, głupi Tony
i Rhodey... to przez nich

222
00:13:55,641 --> 00:13:58,040
I głupi Gene
i głupia  Maggia

223
00:13:58,275 --> 00:14:01,153
I głupie ktosie w strojach ninja
i...

224
00:14:04,993 --> 00:14:06,003
...Mandaryn

225
00:14:06,337 --> 00:14:09,508
O!... głupia ja
Heh heh.

226
00:14:11,090 --> 00:14:15,938
Maggi nie ugnie się przed twoimi żądaniami,
 czy  tak zwaną magią

227
00:14:16,597 --> 00:14:18,971
Nasz klan rządzi w całej Europie

228
00:14:19,184 --> 00:14:21,307
A nasza obecność w nowym
świecie jest nieuchronna

229
00:14:22,044 --> 00:14:25,008
Póki nie dojdziemy do porozumienia
nie podzielimy terytorium

230
00:14:25,195 --> 00:14:27,568
Będzie trwała wojna

231
00:14:27,900 --> 00:14:30,911
Takie porozumienie byłoby
 co najwyżej tymczasowe

232
00:14:31,112 --> 00:14:35,051
Chcecie wojny, ale nie jesteście pewni
czy ją wygracie

233
00:14:35,746 --> 00:14:37,948
Dlatego zawieracie fałszywy pokój

234
00:14:38,664 --> 00:14:43,024
Gdybym chciał wojny, mój czarny rycerz
 dawno stałby już nad twoim ciałem.

235
00:14:43,420 --> 00:14:47,345
A jeśli jesteś tak pewny zwycięstwa
dlaczego po nie nie sięgasz?

236
00:14:58,176 --> 00:15:00,505
Rycerzu, daj tu dziewczynę

237
00:15:02,520 --> 00:15:05,809
Ahhh!
Ał, ał, ał, ał!

238
00:15:06,267 --> 00:15:08,591
Zniszcz ją

239
00:15:16,695 --> 00:15:19,338
Mandarynie, co ty wyrabiasz?...

240
00:15:22,076 --> 00:15:24,177
Chyba wam prze szkodziłem, co nie?

241
00:15:40,616 --> 00:15:42,860
Oh, whoa.

242
00:15:43,594 --> 00:15:45,308
Dobra, cokolwiek się tu dzieje

243
00:15:45,574 --> 00:15:47,927
powinniście przestać
dopóki nikomu nic się nie stanie...

244
00:15:48,726 --> 00:15:49,424
Ah!

245
00:15:51,511 --> 00:15:52,410
Świetnie

246
00:16:01,872 --> 00:16:03,491
Słuchaj,  panie rycerzyku

247
00:16:03,890 --> 00:16:05,264
Nie chcę cię skrzywdzić...

248
00:16:06,274 --> 00:16:08,723
Ale, chcesz sobie zrobić przerwę?

249
00:16:11,802 --> 00:16:12,402
Ah!

250
00:16:21,590 --> 00:16:23,996
Maggia wysłała Iron Mana,
 żeby nas zniszczyć

251
00:16:24,338 --> 00:16:25,993
Tong, do ataku?

252
00:16:26,298 --> 00:16:28,281
Co?
To jakiś absurd.

253
00:16:28,521 --> 00:16:29,787
Czarny rycerzu  ...

254
00:16:39,939 --> 00:16:41,072
Dobra, spokojnie

255
00:16:41,289 --> 00:16:42,175
Nic pochopnie

256
00:16:42,400 --> 00:16:43,222
Już,

257
00:16:59,764 --> 00:17:00,978
Ah!

258
00:17:37,299 --> 00:17:38,893
I co jeszcze?

259
00:17:39,301 --> 00:17:40,547
Rakiety?

260
00:17:48,846 --> 00:17:50,996
Iron Manie
ty bez użyteczny głupku

261
00:17:51,214 --> 00:17:52,889
Miałeś uratować Pepper

262
00:17:53,207 --> 00:17:54,921
A nie tracić czas z Maggią

263
00:18:00,312 --> 00:18:02,070
Dobra, sam to załatwię

264
00:18:15,834 --> 00:18:17,356
Chcę tą małą

265
00:18:17,606 --> 00:18:19,848
Jest ważna, albo dla Mandaryna
albo dla Iron Mana

266
00:18:20,040 --> 00:18:21,669
A i może się przydać

267
00:18:59,936 --> 00:19:01,067
Co się dzieje tam na dole?

268
00:19:01,339 --> 00:19:03,103
Co mają ze sobą wspólnego
Maggia i Mandaryn?

269
00:19:05,816 --> 00:19:06,762
Ah!

270
00:19:16,680 --> 00:19:17,753
Dalej, Pepper

271
00:19:18,125 --> 00:19:19,161
Gdzie ty jesteś?

272
00:19:23,085 --> 00:19:23,685
Oh.

273
00:19:24,452 --> 00:19:25,273
Oh, tu jesteś.

274
00:19:25,872 --> 00:19:26,670
Muszę...

275
00:19:27,070 --> 00:19:29,190
Hrabio Nefario
policja już tu jedzie

276
00:19:29,532 --> 00:19:30,744
Musimy uciekać

277
00:19:30,954 --> 00:19:32,712
Chcę tylko tę małą

278
00:19:32,991 --> 00:19:34,221
Nefaria.

279
00:19:54,306 --> 00:19:55,415
Gene.

280
00:20:11,963 --> 00:20:12,831
Hej

282
00:20:27,265 --> 00:20:28,716
Tong, znikamy stąd

283
00:20:37,696 --> 00:20:38,668
Pepper?

284
00:20:38,900 --> 00:20:40,413
Ee panno.Potts?

285
00:20:48,422 --> 00:20:50,909
A więc  czy mógłby mi ktoś wyjaśnić
co się tutaj stało?

286
00:20:51,576 --> 00:20:53,754
Gene uratował mnie z rąk Maggi
i ninji

287
00:20:54,436 --> 00:20:55,679
Mój bohater

288
00:20:55,958 --> 00:20:57,613
Tak, cóż. Miałaś kłopoty

289
00:20:57,826 --> 00:20:59,123
Każdy by tak zrobił

290
00:20:59,370 --> 00:21:01,400
Tak, gdyby tam był

291
00:21:02,561 --> 00:21:05,436
Dobra, sprawdzę raporty policyjne

292
00:21:05,840 --> 00:21:08,552
To wy trzymajcie się z dala od kłopotów

293
00:21:11,602 --> 00:21:12,850
Będziemy

294
00:21:23,973 --> 00:21:25,939
Sir, gdzie jest  Mandaryn?

295
00:21:26,904 --> 00:21:28,807
On nas zostawił...

296
00:21:29,214 --> 00:21:32,006
Nie, to nie jest dobre pytanie
gdzie on jest

297
00:21:32,336 --> 00:21:34,997
Powinniśmy raczej spytać,
 kim jest Mandaryn

298
00:21:35,584 --> 00:21:39,299
Człowiek, który prowadził nas
przez ostatnie parę miesięcy

299
00:21:39,595 --> 00:21:43,327
To nie był ten Mandaryn

---------------------*************-------------------------------------------------------------------------

Dobra, przyznaję, że scenariusz  przetłumaczyłam byle jak, ale niektóre kwestie powinny się zgadzać według ich dialogów z serialu. Ostatnio się rozleniwiłam :( Wybaczcie. Jednak pamiętajcie, ze nadal pracuję nad kolejnymi rozdziałami. Widzimy się 9 lutego z dalszą częścią opo ;)

Rozdział 5: Starcie z przeszłością

22 | Skomentuj


Robiłam wszystko według wskazówek mentorki. W jedną godzinę załapałam tempo i dobór siły przy wymierzaniu ciosu pięścią w worek.

 -Robisz znaczne postępy. Brawo. Tak trzymaj -była zadowolona z mojego postępu

 -Dziękuję, ale i tak muszę jeszcze popracować - znów wymierzyłam kilka ciosów pięścią

 -Trening czyni mistrza. Jak na początkowe treningi, radzisz sobie dobrze

 Dobrze? I tylko tyle? Wiem, muszę popracować. Długa nad tym droga, ale dla córki agenta FBI nie powinno być wyzwaniem. Waliłam pięściami w worek, aż do potu czoła.
Po następnej godzinie zrobiłam sobie przerwę. Zdjęłam rękawice i wytarłam twarz ręcznikiem, wcześniej ją myjąc. Ręce odmawiały mi posłuszeństwa. Miałam już dość.

 -Na dziś wystarczy. Jednak jutro będzie dłużej. Możesz wrócić do koszar

 -Dobrze- kiwnęłam głową

 Była już dziesiąta według mojego zegarka. Skoro miałam teraz wolne, to mogłam zadzwonić do chłopaków. Usiadłam na łóżku, z torebki wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Tony'ego. Czekałam, aż odbierze. Słyszałam szum.

 -Halo? Słyszysz mnie?

 Nadal nic. Czemu nie odbiera? Znowu coś się stało? To może Rhodey odbierze. Zadzwonię do niego.
I tu była znacząca różnica, bo nie było szumu. Po krótkim oczekiwaniu, usłyszałam znajomy głos.

 -Hej, Pepper. Co tam?

 -Coś się stało, bo Tony nie odbiera?- spytałam zgaszona

 -Wszystko jest dobrze. Nie martw się. Jak tam treningi?

 -Eh, jakoś dobrze mi to idzie. A u was jak?

 -Dobrze. Nic nowego-zająknął się

 -Rhodey, czy ty coś ukrywasz?- wyczułam kłamstwo

 Coś mi tu nie gra. Oni coś ukrywają, a nie mogę pogadać z nimi twarzą w twarz i nie dowiem się.

 -Rhodey, wy szukacie zabójcy?!- nieco się uniosłam

 Tym razem zamilczał. 

-Rhodey!- wrzasnęłam do słuchawki, aż na "zawołanie" przyszła agentka Hill

 -Nic. Masz myśleć o swoim szkoleniu. Odezwiemy się później

 -Chcę gadać z Tony'm

 Rozłączyłam się i z wściekłością rzuciłam telefon na podłogę. Dlaczego mi nie ufają?



 Czemu to akurat musi być Whiplash? I jeszcze Pepper dzwoni. Nie mogę odebrać. Najlepiej go wyłączę. Wyjaśnię jej to później, bo musiałem teraz skupić się na powstrzymaniu Whiplasha. Nienawidzę go. Głównie dlatego, bo prawie skrzywdził Pepper, jej ojca i Rhodey'go. Do dalszych krzywd nie dopuszczę. Wylecę ze zbrojowni i zakończę jego żywot.
 Gdy ja tak rozmyślałem o ataku, Rhodey skończył rozmawiać z Pepper.

 -Czemu nie odbierasz połączeń? Pepper dzwoniła do ciebie. Wiesz, że ona coś podejrzewa?

 -Powoli, Rhodey. Pepper poczeka. Trzeba rozprawić się z Whiplashem- odparłem zdecydowanie, podchodząc do zbroi

 -Zwariowałeś? Już chcesz lecieć?!- krzyknął Rhodey

 -Whiplash zagraża nam wszystkim. Pamiętasz, co zrobił rok temu?! Nie pozwolę, by znowu działa się komuś krzywda!- uzbroiłem się w pancerz

 Zdecydowanie wyleciałem przez tunel, ciągnący się na koniec dachu. Rhodey odezwał się do mnie. 

-Jeśli chcesz już walczyć, to razem

 Cieszyłem się, że Rhodey mi pomoże. W końcu we dwóch damy radę pokonać raz na zawsze ten latający złom z biczami. Zaczęliśmy według współrzędnych źródła sygnatury energii, mijając centrum miasta, dolatując do magazynów. Pogoda nam nie sprzyjała. Burza z deszczem. Dość szybko zauważyliśmy wariata na dysku, który uderzał biczami.

 -Whiplash. Stary nasz znajomy. Co tam u ciebie? - żartowałem z niego

 -Iron Man i War Machine. Nawet nie wiecie, jak długo czekałem na zemstę. Hahaha! Zapłacicie za to, co mi zrobiliście-rozpędził się na dysku, wyrzucając mnie biczami o ścianę

 Szybko wstałem do walki, waląc z repulsorów. Rhodey wykorzystał rakiety przeciw niemu. W kilka sekund Whiplash leżał na ziemi, ale dość gwałtownie się podniósł, zaplątując biczami pancerz.

 -Teraz mi nie uciekniesz

 Po moim ciele przeszedł prąd. Musiałem jakoś się uwolnić. Użyłem unibeamu, by rozplątać bicze. Potężny strumień energii odepchnął go kilka metrów dalej od nas.

 -Coś za łatwo nam to idzie- wyrzucił swój pesymizm, Rhodey

 -Za łatwo to mało powiedziane- wyrzucił bomby w naszą stronę

 Jedna chybiła, drugą też uniknęliśmy, ale ta trzecia wbiła się w zbroję War Machine. Po trzech sekundach wybuchła. Rhodey spadł na ziemię.

 -Rhodey!- podleciałem do niego

 -Nadal uważasz War Machine, że za łatwo? Pora na ciebie, Iron Manie- złowieszczo się zaśmiał znów zaplątując biczami

 Wzniosłem się wyżej, by go wyrzucić.



Pozbierałam części od telefonu i złożyłam je w całość. Agentka przyglądała się, jakby czegoś szukała.

 -Po co się tak denerwujesz? To ci nic nie da, jak za każdym razem będziesz rozwalać telefon

 Ogarnęło mnie przerażenie. Nie wiedziałam, co się z nimi dzieje i czułam, że coś złego się wydarzy. Oby moje przypuszczenia się nie sprawdziły. Zakryłam twarz, by nie widziała, jak płaczę.

 -Pepper, co się stało?- usiadła obok mnie

 -Martwię się o moich przyjaciół. Coś im grozi. Czuję to- zadrżały mi dłonie i nic już nie mogłam ukryć

 -Wyślę kogoś do Nowego Jorku. Zobaczy, co tam się dzieje. A teraz uspokój się

 -Dobrze- otarłam policzki

 Agentka wyszła z koszar. Za drzwiami słyszałam, jak generał z kimś się kłócił. Wychyliłam lekko głowę za próg, obserwując bieg wydarzeń.

 -Jak to zamordowany? Jesteś pewna?

 -Tak. W mieszkaniu jego znalazłam łuski pocisku. Ktoś go zastrzelił- odpowiedziała jakaś agentka

 -To niedobrze. Musimy ustalić, czemu to zrobiono, a tajemnica może mieć drugie dno

 -Jakie?

 -Wysyłam cię do Nowego Jorku. Tam zbadasz całą sprawę. Morse, mogę na ciebie liczyć?- ściszył ton

 -Możesz. To kiedy mam wylot?

 -Jutro. I pamiętaj, by nie mieszać się w inne sprawy

 W inne sprawy? Generał ma więcej tajemnic, a o morderstwie, co wspomnieli to pewnie o doktorze Yinsenie. Tony miał rację. Został zabity, a SHIELD miesza się do tego?

 -Dobrze, generale- poszła w kierunku koszar

 W ostatniej chwili położyłam się na łóżku, by nie wzbudzać podejrzeń. Nie wiem, jak ona to zrobiła, ale wiedziała, że była obserwowana. Weszła do mojego pokoju.

 -Ty jesteś Patricia Potts? - stanęła naprzeciw mnie

 -Co się stało?- poczułam zdenerwowanie

 -Nie podsłuchuj czyiś rozmów. Zrozumiano?

 -Mhm- kiwnęłam głową lekko zdezorientowana

 -Interesuje cię sprawa z tym zabójstwem?- spytała ciekawa mej reakcji

 -Nie podejrzewałam, że ktoś go specjalnie zabił. Myślałam, że po prostu zwyczajnie zmarł- powiedziałam swoje domysły

 -A ciekawi cię, kto go zabił?

 -Może trochę- zmieszałam się

 I co mi z tego, że Tony miał rację, jak nie mogę z nim pogadać?
-----------------------------------*********************--------------------------------------------------------

No prawie za nami połowa. Może do ślubu jeszcze daleka droga, ale dacie radę wytrwać do tego wydarzenia. Sezon 3 nadal piszę. Czyli dużo IM:AA w tym roku :D A co myślicie na pierwszy rzut oka o Bobbie? Będzie o niej jeszcze mowa nie raz. Jakieś pytanka, wątpliwości? Piszcie :)

One shot- Bobbie Morse aka Mockingbird

18 | Skomentuj


Manhattan 2003 r

-Ufasz mi?

-Ufam. Co ty chcesz zrobić Clint?

-Coś co powinienem dawno zrobić. Kryć się!

Atak obcych. Mnóstwo statków weszło na naszą strefę. Avengersi zwarci i gotowi pod dowództwem Iron Mana ratowali cywilów. Clint działał z Natashą w samym centrum bitwy. Thor uderzał w każdy obiekt na niebie z portalu. Hulk miotał nimi, aż cała ziemia drżała pod siłą jego łomotu na kosmitów. Pomagałam Kapitanowi ewakuować ludzi. Z pomocą pałek unieszkodliwiałam zbliżające siłę zagrożenie.
Nagle znienacka poleciał w moją stronę pocisk.
To, co potem się stało...
Nie... nie potrafię tego opisać...
Clint stał się moją tarczą. Rzucił się i przyjął pocisk na klatę.


-Clint!

Krzyknęłam i na mojej twarzy pojawiły się łzy. On ledwo miał otwarte oczy...
Umierał...


-Proszę cię. Nie zostawiaj mnie!

-Ja...zawsze będę... z tobą Bobbie- dotknął mojego policzka

Ostatni raz usłyszałam jego głos. Kapitan próbował go ratować, ale stwierdził zgon...

-Nie! To nie prawda! Clint!

Pół roku później

Ze snu, a raczej z koszmaru wybudził mnie dzwonek budzika przy łóżku. Leniwie przeciągnęłam się i przetarłam oczy. Niechętnie wstałam i pierwsze, co zrobiłam to sprawdziłam godzinę. Dopiero dziesiąta. Jeszcze mam kwadrans, by się ogarnąć i pójść do Natashy.
Wyjęłam noże spod poduszki, żeby pościelić łóżko. Pewnie czeka już na mnie w kawiarni. Mamy wiele spraw do omówienia. Wzięłam czarną aktówkę i małą torebkę z telefonem, portfelem i małymi gadżetami, które mi zostały po byciu dawną agentką SHIELD. Po ogarnięciu porządku w pokoju, zjadłam w pośpiechu grzankę. Szybko przebrałam się w czarne dżinsy i szarą koszulę. Włosy lekko przeczesałam, a usta pomalowałam lekkim odcieniem czerwieni.
Ostatni raz spojrzałam na zegarek. Dziesiąta dwadzieścia. Natasha będzie nieco niezadowolona za moje spóźnienie. Gdy byłam już gotowa na spotkanie, założyłam czarne buty na niskim obcasie. Jednym ruchem przekręciłam klamkę, zamykając drzwi na klucz.
 Rozejrzałam się i poszłam do kawiarni. Niezbyt typowe miejsce na rozmowy o pracy. Moja towarzyszka nie używała kamuflażu. Była po prostu sobą i każdy rozpoznał ją jako agentkę SHIELD,która walczyła u boku Avengers. Wbijała swój wzrok w zegarek, dając mi znak, że brakowało jej cierpliwości na dalsze czekanie.

 -Wybacz za spóźnienie. Znowu miałam to samo

 -Bobbie, musisz przestać o tym myśleć. Już nic nie zrobisz. Pogódź się z jego odejściem. Nic nie da się zmienić

 -Nie przyszłam tu po to rozmawiać. Mam sprawę do załatwienia. A na myśli "ja" mam na myśli i ciebie

 Wyjęłam dokumenty z aktówki. Natasha przyjrzała się papierom.

 -Benko. Ten sam, co się zwie Crimson Dynamo- przykuło ją to nazwisko

 -Tak, to on. Ostatnio zostały skradzione elementy broni, która jednym ruchem może zmieść sporą część miasta z powierzchni ziemi w jedną dobę- pokazałam jej zdjęcia ataku naukowca

 -Może przenieśmy się do bardziej cichego miejsca. Pamiętaj, że wszędzie mogą być podsłuchy- przypomniała o ostrożności

 -Bez obaw. Tu wszyscy są szpiegami

 Uważnie przyjrzała się postaciom wewnątrz budynku. Lekko odwróciła głowę i zauważyła znajome twarze. Jedna z nich to Melinda May- agentka od Coulsona. Siedziała, rozmawiając przez telefon. Naprzeciw niej przy oknie była Daisy, wpatrująca się w swój laptop. Kiedyś nazywali ją Skye, ale po odnalezieniu ojca poznała swoje prawdziwe imię. Pozostali agenci byli zmieszani i każdy z nich zajmował się czymś innym.

 -No dobra. Kontynuujmy naszą rozmowę- zgodziła się, by zostać w kawiarni

 -Crimson Dynamo, czyli Ivan Vanko pracuje dla kogoś wewnątrz. Na jednym z zdjęć znalazłam dysk kontroli- pokazałam jej zbliżenie fotografii

 -Cholera. To znaczy, że Kontroler maczał w tym palce, ale AIM nic o tym nie wie. A jeśli tak naprawdę Harkov też za tym stoi?- zaczęła dzielić się swoimi przypuszczeniami

 -I tu się z tobą zgodzę, ale do czego jest mu potrzebny Ivan?

 Do naszego stolika podeszła jedna z agentek. Nie potrafiłam jej znikąd skojarzyć. Zatrzymała się i wskazała palcem na fotografię.

 -Projekt Pegaz. Tam go szukajcie- szepnęła

 I odeszła. Od razu chciałam spytać, czy ona ją poznała, ale wskazywała  palcem na usta, mówiąc, że nie będzie o tym mówić. Możliwe, że to jej znajoma z Rosji. W sumie cała ta sprawa jest dziwnie połączona z tym krajem. Jednak nie potrafiłam milczeć i musiałam się jej spytać.

-Natasho, kim ona była? Ty ją znasz?

-Stara znajomość. Irena Balchukinova. Kiedyś pomogła mi w jednym spisku za czasów KGB. Doskonale zna projekt Pegaz. Kiedyś tam pracowała ukryta w nanomasce pod postacią jakiegoś naukowca. Dzięki temu dawała mi informacje na bieżąco

-Zastanawiam się też, czy to jednak AIM też ma coś w tej sprawie. Projekt Pegaz przestał istnieć dawno

-To znaczy, że oni odtworzyli projekt na nowo. Tylko, czego oni chcą?

-A raczej, po co Kontroler potrzebuje Ivana?

-Sprawdziłam raporty policyjne i wygląda na to, że Ivan zaginął 3 dni temu. Zaginięcie zgłosiła jego żona. Izabela Vanko

 -Myślisz, że ktoś mógł go porwać? -Możliwe a, nawet jest to prawdopodobne. Kontroler, chip, porwanie, kradzież. Wszystko układa się w logiczną całość

 -Pora trochę poszpiegować- schowałam wszystkie dokumenty do aktówki

 Lekko odwróciłam głowę, by wiedzieć, czy nikt nas nie obserwował lub gorzej. Podsłuchiwał. Po upewnieniu się o bezpiecznym przekazie danych, wyszłyśmy z kawiarni. Nagle odezwał się komunikator Natashy. Szybko wcisnęła przycisk na bransoletce.

 -Mów Hill. Co jest?

 -Kolejny atak Vanko. Nikt nie jest ranny, ale skradł kolejne części do broni. Tym razem to działo jonowe. Pospiesz się. Musisz dowiedzieć się, co on planuje!- szybko przekazała wiadomość i rozłączyła się

 Agentka Hill nie wiedziała nic o naszej współpracy. W sumie to nie musi wiedzieć. Teraz najważniejsze to powstrzymać szalonego naukowca i Kontrolera.
 Na rogu znalazłam motor i pojechałyśmy za sygnałem naukowca. Sygnał zgubił się po przekroczeniu strefy Delhi. Dotarłyśmy za nim do projektu Pegaz. Budynek stał nienaruszony i było widać, że AIM się w to wmieszało. Kształt trójkąta został zmieniony w pszczele plastry. Kolejna placówka pszczelarzy.
 Razem zakradłyśmy się za tył budynku. Natasha rzuciła coś w rodzaju kuli, która dezaktywowała wszystkie systemy.

 -Mamy 10 minut. Pospieszmy się. Musimy wyłączyć broń, nim włączy się do namierzania

 -Ok- kiwnęłam głową i wyjęłam pałki

 Niespostrzeżenie pobiegłyśmy do wejścia. Przy pomocy bomby rozwaliłyśmy drzwi. Wszystko szło, jak po maśle. Łatwo i bez problemu.
Przebiegłyśmy przez korytarz, niszcząc wszystkie kamery, by zlikwidować "obserwatorów". Gdy wkroczyłyśmy do centrali, pszczelarze rzucili się z blasterami na nas. Sojuszniczka strzelała pociskami typu żądła, mające siłę wysokiego napięcia. Natasha kilkoma ciosami powaliła agentów. Odwróciła ich uwagę, bym mogła działać. Włamałam się do ich komputera i rozkazałam wyłączenie odliczania. Niestety żadna z komend nie działała a widząc , jak kończą się zapasy broni agentki, traciłam czas.
Nagle zza ścian wyszedł Crimson Dynamo, a obok niego stał Kontroler. Miałyśmy rację . AIM współpracuje z Pegazem.

 -Kłopoty

 Zostałyśmy otoczone przez agentów a w centrum stał Ivan z Kontrolerem. Próbowałam wymyślić prosty plan.

 -No i proszę bardzo. Kogo ja tu widzę? Same znajome twarze. Hah! Agentka Romanoff we własnej osobie i nasza Mockingbird. Cudownie. Jesteście jedna z wielu, które zobaczą, jak świat się zmienia na lepsze- wygłosił swoją mowę Kontroler

 -Jesteś szalony! Nie uda ci się to!- krzyknęłam, zapierając się

 -Otóż już mi się udało. Ivan, zrób z nimi porządek

 Wielki robot ruszył w naszą stronę, a agenci rozproszyli się. Jedyny sposób na pokonanie Crimson Dynamo był...

 -Trzeba zniszczyć dysk- przerwała mi myśl

 -Wiem, ale jak?

 -Odwróć jego uwagę, a ja się nim zajmę- rozkazała, robiąc salto nad robotem

 Próbowała go unieruchomić, ale był zbyt silny. Chciałam działać według jej planu, jednak to było trudne. Nie mogłam tylko mu "mieszać"  w głowie. Natasha nie da rady zupełnie sama, a pech chciał, że każdy z Avengersów wyjechał z daleka od Nowego Jorku po inwazji. Agentka wisiała na jego szyi, próbując zniszczyć dysk kontroli. Każda z prób kończyła się porażką.

 -Spróbuj użyć tego- rzuciłam jej mini detonator

 Miał wystarczającą siłę, by nie skrzywdzić Ivana, ale porażenie prądem powinno wystarczyć na dezaktywację dysku kontroli. Wdowa przyczepiła mu detonator i zeskoczyła, nim ten odważył się jakieś zaatakować. Ivan zatrzymał się. Kontroler był zdumiony.

 -Co się dzieje?! To nie powinno się dziać!- wrzasnął z furią

 Jednym ciosem zrzuciłam mu hełm z głowy. Kontroler upadł nieprzytomnie, dając znak, że poddaje się. Podeszłam do Ivana.

 -Ivan, wszystko gra?- spytałam łagodnym tonem

 -Co ja tu robię? Czemu jestem w tym kombinezonie?!- był kompletnie oszołomiony

 -Spokojnie. Już jest dobrze. Odłóż pancerz i wróć do domu. Rodzina na ciebie czeka

 Ivan odstawił kombinezon, a SHIELD zabrała Kontrolera do celi o ostrym rygorze. Po tej akcji wróciłam do domu, czując, że znowu świat jest bezpieczny.

Rozdział 4: Od początku

18 | Skomentuj


Czułem się okropnie. Tak wszystkich przestraszyłem, a ja tylko chciałem dłużej pobyć z moją dziewczyną. Zrobiłem to dla niej.
Wstałem dosyć późno. Przez to zmęczenie obudziłem się dopiero o dziesiątej rano. W pierwszej chwili chciałem zadzwonić do Pepper. Na pewno już doleciała, ale o tej porze może być w trakcie treningów. Może nie będę do niej dzwonił.
Albo jednak zadzwonię. Chcę z nią porozmawiać. Czekałem na uzyskanie połączenia.
Pierwszy sygnał... cisza, drugi sygnał....cisza, trzeci sygnał....coś szumi, czwarty sygnał....usłyszałem jej głos. Była rozdrażniona. Pewnie dopiero wstała.
Cholera. Przecież ona jest w Argentynie. To ona ma teraz piątą na zegarku. Zresztą i tak by ją obudzili. Ha! Byłem pierwszy

-Halo, kto mówi!- próbowała się rozbudzić

-Jeśli można spytać, czy moja ruda dobrze się czuje? Dobrze się spało?- uśmiechnąłem się, ale czuła to po moim głosie

-Tony! Jak dobrze, że cię słyszę. Więcej mnie nie strasz!- krzyknęła podirytowana

-Ochłoń, Pepper. Masz dziś treningi? Która to masz godzinę? Hmm...piątą?- spytałem, wydukawszy czas

-Zgadłeś. Mam trening zaraz, czyli o piątej. Wiesz, kto jest moją mentorką?- próbowała mnie zaciekawić

-Kto?

-Agentka Hill. Fajnie, co nie?- była pełna entuzjazmu

Coś mi tu nie pasowało. Przecież ona powinna być w Nowym Jorku. Dziwne.

-A czemu ona? Nie powinien cię uczyć ktoś inny? Przecież ona powinna być w Nowym Jorku. Czemu Argentyna?- zadawałem stos pytań na raz

-Okej, po kolei. Generał ją wyznaczył i to on zadecydował, gdzie odbędzie się szkolenie

Fury. No jasne. Teraz to ma sens.

-Chciał nas rozdzielić?- walnąłem pytania prosto z mostu

-To był jego rozkaz. Dobra, muszę kończyć. Idę już, Odezwę się później. Pa

-Trzymaj się- skończyłem rozmowę

Fury chciał nas rozdzielić, ale po co? Przecież nie przeszkadzałbym jej w treningach. Mam swoje obowiązki, W końcu jestem Iron Manem.
Niechętnie wstałem z łóżka. Założyłem bluzkę i włożyłem buty. Na nadgarstku odezwało się przypomnienie. Znowu musiałem naładować implant. Dokładnie, co godzinę.
Zszedłem na dół i zjadłem jedną kromkę z dżemem i wyszedłem do zbrojowni. Tam siedziałem przez godzinę, aż byłem naładowany w stu procentach.
Niespodziewanie otworzyło się przejście do zbrojowni. Spodziewałem się Rhodey'go, ale to nie był on.

-Roberta? Co tu robisz?- nieco się spłoszyłem




Stawiłam się w kwaterze głównej, gdzie stałam z innymi agentami. Do nas podszedł Fury. Jejku, on tu jest. Nie mogę w to uwierzyć, że go widzę. Z agentką Hill już miałam dawno okazję ją poznać, ale to zaszczyt spotkać się z generałem SHIELD.

-Witajcie, kadeci. Nazywam się generał Nick Fury. Jestem szefem SHIELD. Wyznaczyłem wam waszych mentorów. To u nich musicie szukać informacji, jeśli czegoś nie rozumiecie. Będę obecny przy waszym egzaminie. Powodzenia wam życzę- wypowiedział się i odmaszerowaliśmy do naszych mentorów

Czyli przy niem będę musiała zdawać egzamin? O kurczę. Już się boję. Jak ja to zaliczę? Dopiero przyjechałam, a już mam obawy. Czy zdam?
Ciekawe, co chłopcy robią, gdy mnie nie ma. Zadzwonię do nich później. Muszę skupić się na wytycznych agentki Hill. Niestety każdy kadet ma jednego mentora. Jestem zupełnie sama.

-Chcesz już dzisiaj zacząć treningi, czy jutro mam ci dać ostry wycisk?- zaśmiała się

A mnie to nie bawiło. Coś mnie ściskało w żołądku. Stres.

-To jak będzie? Trenujemy teraz czy od jutra?

Dobre pytanie. Wolałabym jutro, ale jak dziś zacznę to szybciej skończę kurs, przystępując do egzaminu.

-Patricio?

-Mów mi Pepper. I trenujemy teraz- byłam gotowa na pierwszą sesję treningową z Hill

Razem z moja mentorką zeszłyśmy do sali ćwiczeń. Wszystko, co było potrzebne do treningu miałam w jednej sali. Worek, rękawice, materace, drewniane pałki, blastery i strzelnica.

-Może zanim zaczniesz, przebierz się w coś wygodniejszego- podała mi strój do włożenia

Kilka ruchów rąk wystarczyło na założenie specjalnego czarnego stroju do walki. O rękawicach nie zapomniałam. I teraz mogłam zacząć pierwsze szkolenie bojowe.

-Dobra, zacznijmy od podstaw. Musisz wyćwiczyć refleks. Trzymaj gardę i nie daj się zaskoczyć. Poćwicz na worku. Pamiętaj, jedna ręka stanowi twoja tarczę, a druga ma wykonywać ruchy obronne. Do dzieła

Podeszłam do worka lekko go bujając w moją stronę. Stosowałam się do wskazówek agentki. Jedna ręka broni, a druga walczy. Zrobiłam kilka zamachów pięścią. Jednak w czymś popełniłam błąd. Mentorka instruowała mnie dalej.

-Za dużo siły zużywasz, a potem tracisz energię na obronę. Spróbuj ograniczyć ataki- zasugerowała, poprawiając ułożenie rąk

-Dobra, spróbuję to ograniczyć

-Jesteś lewo, czy praworęczna?

-Praworęczna

-To lewa noga do przodu, a prawa do tyłu. Równowaga tez musi być- poprawiła moją postawę ciała



Po co tu Roberta przyszła? Na szczęście zbroi nie zauważy. A Rhodey, gdzie?

 -Gdzie Rhodey?- nadal dziwiła mnie jej obecność w zbrojowni

 -Zaraz przyjdzie. Do tego czasu, mam cię pilnować- podkreśliła ostatnie słowa stanowczo

 -Roberto, nie trzeba mnie niańczyć. Nie jestem już dzieckiem!- wkurzyłem się

 -Ale ciebie trzeba. Nie dość, że masz chore serce, to lekceważysz swój stan i ignorujesz wszelkie zalecenia. Ja wiem, że dr Yinsen nie żyje, ale to nie zmienia wcześniejszych zaleceń

 No właśnie. Zapomniałem o tym. Muszę zacząć śledztwo. To kto jest pierwszym podejrzanym? Hmm...Whitney. Muszę ją prześledzić zbroją maskującą. Tylko najpierw muszę pozbyć się Roberty ze zbrojowni.

 -Nie będę już ignorował niczyich próśb. Obiecuję, Roberto- powiedziałem z powagą

 -Twoje słowa nic dla mnie nie znaczą. Od razu złamiesz obietnicę- nie potrafiła mi zaufać

 -Proszę cię. Zaufaj mi

 -Wiesz, że martwię się o ciebie. Traktuję cię, jak drugiego syna. Pamiętasz, co powiedział ci ojciec?- wyznała, wspominając o hologramie

 Musiała mi wspomnieć o najgorszym. Wiadomość dawno utkwiła w mojej głowie, ale wolałbym zapomnieć wygląd hologramu.

 -Pamiętam

 -Dobrze, to zrobimy tak. Ostatni raz daję ci szansę. Następnym razem nie będziesz mógł liczyć na ponowne zaufanie

 Wyszła ze zbrojowni. Zgodziłem się z nią. Bardzo mi zależało na jej zaufaniu, ale sprawa z tajną tożsamością utrudnia zadanie.  Od razu podszedłem do fotela.

 -Komputer. Namierz sygnaturę energii maski

 <<Trwa wyszukiwanie>>

Gdy czekałem na wynik wyszukiwania, do zbrojowni przybiegł Rhodey.

 -Nie musiałeś się spieszyć . Zresztą Roberta tu była

 -Co?!- próbował złapać tchu

 -Co z tobą ? Gonił cię ktoś?- uśmiechnąłem się głupawo

 -A żebyś wiedział, że tak- odparł jednym tchem

 -Kto?- to mnie zaniepokoiło

 -Duch

 -Jesteś pewien? A może to Madame Mask?- no i się pokomplikowało

 To w końcu kogo mam szukać ? Ducha, czy Madame Mask? To śledztwo będzie skomplikowane.

<<Wykryto sygnaturę Whiplasha>>

 No a tego się nie spodziewałem. Czego on szuka?

--------------------------*****************************-----------------------------------------------------

 Mamy podejrzanych. Będę aktualizowała grafikę, gdyby ktoś z nich przepadł bez śladu lub po prostu umarł. Śledztwo potrwa do końca drugiego sezonu, a w międzyczasie będą treningi Pepper. Nadal możecie pytać o co chcecie. Na czacie lub pod kolejnymi postami.  Do zobaczenia :)

Potwierdzony

16 | Skomentuj

Sezon 3 potwierdzony

Ok, co to znaczy? Że szybko skończy się drugi sezon? Że ślub będzie później?

Nic z tych rzeczy, A to powiem wszystko po kolei, mijając fakt, że mój telefon robi debilne zdjęcia, a okładka nie jest idealna, powiem mniej więcej, co zaplanowałam. Oczywiście wszystko może się zmienić.
Dobra od początku
  • Sezony są podzielone na 12 rozdziałów, więc w tym przypadku zostaje bez zmian.
  • Whiplash powróci


Chwila. Jak powróci, skoro jeden rozdział w archiwum został zatytułowany Koniec Whiplasha"?
To skomplikowane. Wyjaśnię to później. Nie będę zdradzać wszystkich szczegółów
Dobra,dalej...

  • Motyw zemsty
  • Zdrada jednego z sojuszników Mr.Fixa
  • Utworzenie grupy, która będzie planowała zamach na naszych herosów
  •  Pepper przebywa w zbrojowni, by nie ryzykować ( na prośbę Tony'ego)
  • Pojawi się Titanium Man
  • Roberta wie o ich tajemnicy
  • Zakończenie sprawy nad zabójstwem Ho.
  • Misja Mockingbird
I takie są plany, ale obecnie wena płata mi figle i nie chce wrócić. Gdy napiszę pierwszy rozdział to zmienię tę notkę



A czy nadal będzie tyle dramatów ?
Nie ukrywam, że jestem dramatyczką a przez to, jakie bywa życie nie potrafię napisać czegoś z optymizmem. W dodatku tyle dzieje się katastrof na świecie, że brak tego poczucia bezpieczeństwa. Dlatego będę pisać z dalszym nastawieniem dramatu. Chyba, że coś się zmieni, ale niewielkie szanse.

Coś jeszcze mam dodać?

To w sumie wszystko, ale musicie przebrnąć przez pierwsze sezony. Głównie pierwszy jest połączony z drugim, a odwołań do wcześniejszych wydarzeń będzie w finałowym końcu.

Jako ciekawostka powiem, że nie pozabijam ich. Mówię o  naszych herosach, ale ze złymi to być może coś się im stanie. Jednak mam pewną wersję opo, gdy Tony umiera. Bardzo okropne. Niestety takie myśli też były. Oj sadystka. Tak, wiem.
Na wasze szczęście tu nic takiego się nie stanie. Jeśli ktoś jest ciekawy treści, to mogę wysłać prywatnie na maila, gdy skończę to przepisywać.
Dobra, to tyle. Gdy wena wróci, zacznę pisać.
 SEZON Jest POTWIERDZONY



© Mrs Black | WS X X X