Mija pół roku od wypadku samolotu, gdzie zginął ojciec Tony'ego- Howard Stark. Od tego czasu ma uszkodzone nieodwracalnie serce i mieszka z Robertą- matką jego najlepszego przyjaciela-Rhodey'ego, oraz ratuje świat jako Iron Man wraz z War Machine i Rescue. Przez wypadek ,za który odpowiada Mandaryn, Tony musi ładować implant, utrzymujący go przy życiu, co godzinę. Ocalenie przed niechybną śmiercią jest wdzięczny Rhodey'mu i dr Yinsenowi. To dzięki nim może oddychać tym samym powietrzem, co reszta świata.
---
Właśnie Tony był w zbrojowni, ulepszając pancerz Mark II. Rhodey wpadł zobaczyć, jak mu idą prace.
Rhodey: Co tym razem będzie robić?
Tony: Dowiesz się w swoim czasie. Wkrótce ją wypróbuję
Rhodey: Przyniosłem kanapki. Nie jesteś głodny?
Tony: Rhodey, siedzę tu dopiero od dwóch godzin
Rhodey: Raczej cztery dni
Tony: Żartujesz? Czyli już jest czwartek?
Rhodey: Uwierz mi, ale tak. Stary, ale się tu zasiedziałeś. Tylko nie przesadzaj, bo wiesz, że...
Tony: Tak, moje serce. Muszę ładować implant. Pamiętam o tym
Tony powrócił do dalszych prac. Nagłe kłucie w klatce piersiowej przypomniało mu o kolejnym ładowaniu.
Tony: Eh...znowu to samo. Mam już tego dość
Chłopak odłożył maskę i narzędzia. Zdjął bluzkę i ręką chwycił za ładowarkę, którą podpiął do implantu. Po minionej godzinie założył bluzkę, a ładowarkę odłożył na miejsce. Był zmęczony i wieczorem zasnął w swoim pokoju. Kiedy Rhodey zmierzał do swojego pokoju, zatrzymała go Roberta.
Roberta: Zanim pójdziesz, musisz mi coś powiedzieć
Rhodey: Ale mamo, proszę. Ja chcę już spać. Czy nie możemy pogadać jutro?
Roberta: Rhodey, odpowiesz mi na pytanie i jesteś wolny. Czemu Tony większość czasu spędza w laboratorium?
Rhodey: Po prostu tworzy wynalazki, jak na wynalazcę przystało. Pamiętasz, że jego ojciec...
Roberta: Był wynalazcą i też tam siedział. Tylko nie, aż tyle, co Tony. Czy coś się stało?
Rhodey: Nie, nic
Roberta: Możecie mi zaufać
Rhodey: Wiemy, ale naprawdę to nic takiego
Roberta: Mam taką nadzieję
Wszyscy zasnęli...
Następnego dnia, Tony'ego obudził kolejny ból w klatce. Próbował go ukryć i o piątej rano chciał pójść do zbrojowni. Nawet nie zdołał zejść ze schodów. Krztusił się i nie potrafił oddychać. Podpełznął pod drzwi pokoju Rhodey'go. Uderzał pięściami w drzwi.
Tony: Rhodey...Pomoż mi! Rhodey...Wstań!
Rhodey usłyszał głosy za drzwiami. Myślał, że to żart, ale, jak słyszał wielokrotne bicie w drzwi, gwałtownie wstał i otworzył drzwi.
Rhodey: No co to ma być?! Tony?
Chłopak ciężko trzymał się za implant.
Tony: No w końcu...Myślałem, że...nie reagujesz!
Rhodey: Co się stało? Tony? Tony?!
Tony słabł. Był już blady i ledwo trzymał głowę.
Tony: Do zbrojowni
Rhodey: Co?
Tony: Zabierz mnie...do zbrojowni
Rhodey: Tobie potrzebny jest lekarz
Tony: Rhodey...zbrojownia
Nalegał, trzymając go za rękę. Przyjaciel wykonał jego prośbę. Podparł go na ramieniu. Zszedł z nim po schodach i po kilku minutach byli w zbrojowni. Rhodey podpiął jego implant do ładowania. Tony czuł się nieco lepiej, ale nadal było mu słabo.
Rhodey: Powiesz mi, jak to się stało? Nie ładowałeś implantu?
Tony: Ładowałem...Dziękuję ci...że mnie tu przyprowadziłeś
Rhodey: Nie ma za co. Jesteśmy przyjaciółmi. Nigdy bym cię nie zostawił od czasu...
Tony: Wypadku, wiem. Jestem ci wdzięczny. Za wszystko
Rhodey: Drobiazg. Jak się czujesz?
Tony: Lepiej, ale nie wiem, jak to się stało? Gwarantuję ci, że wczoraj ładowałem implant. To już kolejny atak w tym tygodniu
Rhodey: Kolejny? Czyli tak już było?
Tony: Akurat byłem w zbrojowni. Tylko dr Yinsen może znać przyczynę. W końcu to on z moim ojcem zaprojektowali tę technologię. Tego eksperymentu nikt nie zna
Rhodey: To pójdźmy do niego. Może mechanizm zaczął być niefunkcjonalny. Psuje się, a to działa na twoją niekorzyść. Martwię się o ciebie, Tony
Tony: Będzie dobrze, Rhodey. To kiedy mamy do niego iść?
Rhodey: Teraz
Tony: Teraz?
Rhodey: Tak, teraz
Była już ósma godzina. Przyjaciele dotarli do szpitala, prosząc o dr Yinsena. Na szczęście przebywał w szpitalu. Skierowali się do jego gabinetu. Lekarz był zdumiony ich wizytą.
Dr Yinsen: Witam, choć nie spodziewałem się nikogo. W czym mogę pomóc?
Rhodey: Tony potrzebuje pomocy. Tylko pan się zna na jego implancie, doktorze
Dr Yinsen: No to zobaczmy, w czym problem?
Tony: Ładuję mechanizm według zaleceń, ale ataki i tak się powtarzają. W czym jest wina, doktorze Yinsen?
Dr Yinsen: Już sprawdzę. Zdejmij koszulkę
Lekarz uważnie przyjrzał się eksperymentalnej technologii. Nie miał dla nich dobrych wieści.
Po skończeniu obserwacji pozwolił mu założyć koszulkę. Od razu podzielił się swoim odkryciem.
Rhodey: I co z nim?
Dr Yinsen: Nie jest dobrze. Musi zostać w szpitalu. Muszę go przygotować na pewną konieczność
Tony: A co konkretnie?
Chłopak mówił spokojnie, choć nadal był słaby a jego oczy się zamykały.
Dr Yinsen: Operacja, ratująca życie. Nie ukrywam, że twój stan nie jest zadowalający. Implant nie działa prawidłowo. Tony, to konieczne
Rhodey: Czy mogę z nim zostać?
Dr Yinsen: Oczywiście. Wsparcie jest potrzebne. Pójdę przygotować salę
Lekarz poszedł szukać wolnej sali na cyberchirurgii. Rhodey próbował pocieszyć Tony'ego.
Tony: I po co tu przychodziłem? Operacja? To nie mieści się w głowie! Rhodey, co ja mam zrobić?
Rhodey: Musisz tu zostać. On ci pomoże. Może...
Tony: Będzie lepiej, ale jak? To wszystko przez Mandaryna!
Wyrzucił z siebie gniew, że zasłabł i upadł na ziemię. Lekarz szybko go zabrał na wózku do operacji. Rhodey był przerażony. Nie wiedział, co się dzieje. Musiał poinformować o wszystkim Robertę. Dość szybko zjawiła się w szpitalu po nagłym telefonie syna.
Roberta: Rhodey, mów! Jak do tego doszło?
Rhodey: Krótko? Tony, atak, dr Yinsen, ratunek
Roberta: Wow. Dość spory skrót. Gdzie on jest?
Rhodey: Operują go
Syn zaprowadził swoją matkę do sali, gdzie leżał Tony z podpiętym implantem do ładowania. Oddychał normalnie, ale nadal był nieprzytomny. Lekarz podszedł do Roberty.
Roberta: Dzień dobry. Jak tam Tony?
Dr Yinsen: Cóż, Roberto. Żyje i to najważniejsze
Następnego dnia, Tony otworzył oczy. Obok siebie zauważył dr Yinsena, który świecił mu latarką w oczy.
Dr Yinsen: Witaj wśród żywych. Jak się czujesz?
Tony: W sumie to dobrze. Kiedy mogę wracać?
Dr Yinsen: Tydzień, a ostatnio mówiłeś o atakach. Doszło do przeciążenia przez przemęczenie, pracę i wysiłek fizyczny
Tony: To pewnie przez moje prace w laboratorium
Dr Yinsen: Zapewne tak. Moja rada to więcej odpoczynku z ograniczonym wysiłkiem
Tony: Dobrze, ale ładowanie jest nieskuteczne
Dr Yinsen: Dam ci przenośny akumulator
Tony: Jak to działa?
Dr Yinsen: Jest wielkości twojego implantu, więc łatwy w transporcie. Wystarczy tylko przyłożyć go do mechanizmu i automatycznie przyczepia się, ładując implant.
Tony: Dziękuję
Dr Yinsen: Ależ proszę. Uważaj na siebie.
Tydzień później, w zbrojowni spotyka się "święta trójca" na prośbę Tony'ego. Chciał im się do czegoś przyznać i Pepper też miała o tym wiedzieć. Pokazał im swoje wyniki badań z ostatnich miesięcy. Rhodey był w szoku, jak widział pogorszenie stanu przez mechanizm.
Tony: Teraz już wiecie
Pepper: Czyli implant cię zabija?
Tony: Niestety, to prawda. Na szczęście lekarze spowolnili proces
Pepper: Już umierasz?!
Tony: Pepper, spokojnie. Nie umieram. Jeszcze nie
Nagle usłyszeli potężny wybuch. Razem wybiegli na zewnątrz. Dom Rhodey'go stanął w płomieniach.
Tony: Co to było?!
Rhodey: Mamo!
Krzyknął i pobiegł do ruin. Zapomniał, że o tej porze była w pracy, ale ta eksplozja nie była jedyna. Rozdzwonił się telefon Pepper.
Pepper: Tak? Słucham? Nie, jestem u Rhodey'go. Co?! Żartujesz?! Aha. Pa!
Tony: Pepper, co się stało?
Pepper: Mój dom. Nie ma go!
Rhodey: Czyli u ciebie też. Co to ma być?!
Pepper: Wiecie, kto mógł to zrobić?
Tony: Whitney
Rhodey: Mask
Rhodey zadzwonił do Roberty, by poinformować ją o zdarzeniu. Powiedział też o domu Pepper.
Roberta: To niedopuszczalne. Trzeba znaleźć sprawcę. Rhodey pojedźcie do dawnego domu Howarda. Tam będziecie bezpieczni. Weźcie też tam Pepper i Virgila
Rhodey: Dzięki, mamo. Dobrze, że cię tu nie było
Roberta: A nic wam się nie stało?
Rhodey: Nic. Spotkamy się na miejscu. Pa!
Roberta: Pa!
Cała trójka pojechała pod wyznaczony adres. Tony wziął ze sobą kawałek bomby, by znaleźć winnego ataku. Kiedy byli na miejscu, Tony na nowo przypomniał sobie dawne lata, gdy miał swoją matkę i ojca. Nadal pamiętał, gdzie jest kuchnia, salon, łazienka, jego pokój, sypialnia i warsztat ojca.
Po zejściu na najniższy poziom domu znaleźli się w warsztacie. Tony położył fragment bomby do skanera i czekali niecierpliwie na rezultaty. Wszyscy wpatrywali się w ekran, gdzie miała wyświetlić się twarz sprawcy. Stawiali na Madame Mask.
Pepper: To na pewno ta blondi nas zaatakowała. Nikt inny nie zna nas tak bardzo, jak ona
Tony: Nie wiem, kogo mam winić za to. Przekonamy się, co wykaże skan
Rhodey: Ale nadal nie rozumiem. Dlaczego?
Tony: Nie wiem. Może zemsta
Rhodey: A co z twoim implantem? W jakim jest stanie?
Pepper: A mówiliście, że jest dobrze. Czy ja o czymś nie wiem?
Tony: Rhodey, nie mów!
Rhodey: A powiem. Pepper musi wiedzieć. Jest naszą przyjaciółką. Czego się boisz, Tony?
Pepper: Chłopaki, mówcie, co jest grane? Co się dzieje?!
Tony: Pepper, nie denerwuj się. To nic. Implant...
Rhodey: Tony, co jest?
Tony usiadł na krześle. Nie chciał martwić Pepper. Lekko poczuł ból, który szybko minął. Przyjaciele zmartwili się jego stanem.
Pepper: O co chodzi z implantem? Jest gorzej?
Tony; Nie umrę przez to. Wiele wrogów chciało mnie zabić. Nie dam się pokonać technologii
Rhodey: Ile ci czasu zostało?
Tony: Nie wiem. Nie chcę o tym myśleć. Dowiedzmy się, kto jest odpowiedzialny za podłożenie bomb
Skaner zakończył analizę odłamka. Wynik był niespodziewany.
Rhodey: Nie wierzę. To nie jest prawda!
Tony: Nie!
Pepper: Tony, czy to ty? Komputer nie kłamie?
Tony: To niemożliwe! Nie! To nie mogę być ja!
Nikt w to nie potrafił uwierzyć, że osoba, która jest w stanie poświęcić swoje życie, by ocalić inne, jest winna eksplozjom. Tony poczul się słabo. Gdy dowiedział się, że to przez niego wszyscy, na których mu zależy, mogli zginąć, stracił przytomność. Jego oddech był ciężki.
Rhodey: Tony? Nie no, stres. Znowu atak. Szybko, weźmy go do salonu
Pepper: To go zabije! Ten ciągły stres! Nie wierzę, że chciał nas skrzywdzić! To musi się inaczej wyjaśnić. Madame Mask wrobiła go w to! Jestem tego pewna
Rhodey: Możesz mieć rację, ale musimy mu zapewnić spokój. Do góry!
W salonie zjawiła się Roberta po skończonej pracy. Gdy widziała, jak Rhodey z Pepper trzymali nieprzytomnego chłopaka, była przerażona. Nie miała pojęcia, co go tak zdenerwowało. Położyli go na sofie. Jego serce biło słabo, a implant zaczął migotać, co nie znaczyło nic dobrego.
Roberta: Rhodey, co się stało? Czemu Tony miał atak? Coście mu powiedzieli?
Rhodey: Po prostu według skanu odłamka bomby, to Tony był winien wybuchowi. My w to nie wierzymy. Ktoś musi go w to wrabiać.
Pepper: Co się dzieje z jego implantem?
Roberta: Jest źle. Zaraz przestanie działać i może umrzeć. Bez implantu wytrzyma tylko dwie godziny. Musimy coś wymyślić. Zadzwonię do odpowiedniej osoby
Rhodey: Mamo, nie dzwoń do niego. Damy radę
Roberta: Rhodey, to poważny stan zagrożenia życia. Tego nie można lekceważyć
Nagle nastąpił dziwny dźwięk. Implant się wyłączył.
Pepper: Tony, walcz. Nie zostawiaj nas!
Rhodey: No dalej, dasz radę! Walcz, Tony!
Roberta: Dzwonię do dr Yinsena. Nie ma innego wyjścia
Godzinę później pojawił się wezwany specjalista. Szybko wbiegł do salonu ze swoim sprzętem. Podłączył Tony'ego do przenośnego kardiomonitora,który odczytywał jego oznaki życiowe. Próbował coś zrobić z mechanizmem, ale to był koniec.
Roberta: I co z nim, doktorze? Uratuje go pan? Ho, powiesz coś? On musi żyć!
Dr Yinsen: Przykro mi to mówić, Roberto, ale już nic nie da się zrobić. Ta technologia jest poważnie uszkodzona, a nie mogę go operować bez sprzętu
Roberta: To zawieźmy go do szpitala
Dr Yinsen: Tylko zrozum, że to nic nie da. Nim dojedziemy do szpitala, umrze
Roberta: To co mamy zrobić?
Dr Yinsen: Niestety, ale nic. Przykro mi
Pepper: Tony jest silny! On da radę! Będzie walczył!
Rhodey: Pepper, już nic nie da się zrobić. Nie chciał dać się zabić technologii,a to się dzieje
Atak zaczął się nasilać i dusił się. Pepper trzymała go za rękę, a Rhodey stał obok przyjaciela. Wszyscy czuli strach, a najbardziej to Pepper. Kiedy atak ustąpił, pojawiła się linia ciągła na kardiomonitorze. Dziewczyna nie chciała się pogodzić z jego odejściem i nie słuchała lekarza, jak wskazał czas zgonu. Próbowała go ratować, uderzając w klatkę piersiową. Rhodey zabrał ją, by uspokoić, a ona po prostu płakała. Nawet on sam poczuł ten cios utraty najlepszego przyjaciela, jakiego poznał za czasów dzieciństwa. Również z jego oczu popłynęły łzy.
Rhodey: Pepper, będzie mi go brak. Traktowałem go, jak brata, a teraz go nie ma
Pepper: Ale on nie chciał nas zabić. Komputer kłamie
Rhodey: Nie chcę o tym myśleć, ale to ta wiadomość go zabiła!
Roberta: Uspokójcie się. Poradzimy sobie, choć będzie ciężko
Pepper: Ja go kochałam. On mnie kochał. Dlaczego musiał odejść?!
Po pogrzebie przyjaciele próbowali dojść do siebie. Śledztwo FBI potwierdziło, że to Madame Mask podłożyła bomby.
Koniec.
-------------------------------------------
Scenariusz został napisany lata temu, gdy miałam wielkiego fioła na punkcie imaa i nadal mam :D To miało być zakończenie z serialem, ale się nie udało. Chciałam tu pokazać, że może być super uzbrojony wróg z najlepszą technologią, ale coś, co utrzymywało Tony'ego przy życiu stało się tykającą bombą zegarową. W opku jego nie uśmiercę, więc ten scenariusz nic nie znaczy,
---
Właśnie Tony był w zbrojowni, ulepszając pancerz Mark II. Rhodey wpadł zobaczyć, jak mu idą prace.
Rhodey: Co tym razem będzie robić?
Tony: Dowiesz się w swoim czasie. Wkrótce ją wypróbuję
Rhodey: Przyniosłem kanapki. Nie jesteś głodny?
Tony: Rhodey, siedzę tu dopiero od dwóch godzin
Rhodey: Raczej cztery dni
Tony: Żartujesz? Czyli już jest czwartek?
Rhodey: Uwierz mi, ale tak. Stary, ale się tu zasiedziałeś. Tylko nie przesadzaj, bo wiesz, że...
Tony: Tak, moje serce. Muszę ładować implant. Pamiętam o tym
Tony powrócił do dalszych prac. Nagłe kłucie w klatce piersiowej przypomniało mu o kolejnym ładowaniu.
Tony: Eh...znowu to samo. Mam już tego dość
Chłopak odłożył maskę i narzędzia. Zdjął bluzkę i ręką chwycił za ładowarkę, którą podpiął do implantu. Po minionej godzinie założył bluzkę, a ładowarkę odłożył na miejsce. Był zmęczony i wieczorem zasnął w swoim pokoju. Kiedy Rhodey zmierzał do swojego pokoju, zatrzymała go Roberta.
Roberta: Zanim pójdziesz, musisz mi coś powiedzieć
Rhodey: Ale mamo, proszę. Ja chcę już spać. Czy nie możemy pogadać jutro?
Roberta: Rhodey, odpowiesz mi na pytanie i jesteś wolny. Czemu Tony większość czasu spędza w laboratorium?
Rhodey: Po prostu tworzy wynalazki, jak na wynalazcę przystało. Pamiętasz, że jego ojciec...
Roberta: Był wynalazcą i też tam siedział. Tylko nie, aż tyle, co Tony. Czy coś się stało?
Rhodey: Nie, nic
Roberta: Możecie mi zaufać
Rhodey: Wiemy, ale naprawdę to nic takiego
Roberta: Mam taką nadzieję
Wszyscy zasnęli...
Następnego dnia, Tony'ego obudził kolejny ból w klatce. Próbował go ukryć i o piątej rano chciał pójść do zbrojowni. Nawet nie zdołał zejść ze schodów. Krztusił się i nie potrafił oddychać. Podpełznął pod drzwi pokoju Rhodey'go. Uderzał pięściami w drzwi.
Tony: Rhodey...Pomoż mi! Rhodey...Wstań!
Rhodey usłyszał głosy za drzwiami. Myślał, że to żart, ale, jak słyszał wielokrotne bicie w drzwi, gwałtownie wstał i otworzył drzwi.
Rhodey: No co to ma być?! Tony?
Chłopak ciężko trzymał się za implant.
Tony: No w końcu...Myślałem, że...nie reagujesz!
Rhodey: Co się stało? Tony? Tony?!
Tony słabł. Był już blady i ledwo trzymał głowę.
Tony: Do zbrojowni
Rhodey: Co?
Tony: Zabierz mnie...do zbrojowni
Rhodey: Tobie potrzebny jest lekarz
Tony: Rhodey...zbrojownia
Nalegał, trzymając go za rękę. Przyjaciel wykonał jego prośbę. Podparł go na ramieniu. Zszedł z nim po schodach i po kilku minutach byli w zbrojowni. Rhodey podpiął jego implant do ładowania. Tony czuł się nieco lepiej, ale nadal było mu słabo.
Rhodey: Powiesz mi, jak to się stało? Nie ładowałeś implantu?
Tony: Ładowałem...Dziękuję ci...że mnie tu przyprowadziłeś
Rhodey: Nie ma za co. Jesteśmy przyjaciółmi. Nigdy bym cię nie zostawił od czasu...
Tony: Wypadku, wiem. Jestem ci wdzięczny. Za wszystko
Rhodey: Drobiazg. Jak się czujesz?
Tony: Lepiej, ale nie wiem, jak to się stało? Gwarantuję ci, że wczoraj ładowałem implant. To już kolejny atak w tym tygodniu
Rhodey: Kolejny? Czyli tak już było?
Tony: Akurat byłem w zbrojowni. Tylko dr Yinsen może znać przyczynę. W końcu to on z moim ojcem zaprojektowali tę technologię. Tego eksperymentu nikt nie zna
Rhodey: To pójdźmy do niego. Może mechanizm zaczął być niefunkcjonalny. Psuje się, a to działa na twoją niekorzyść. Martwię się o ciebie, Tony
Tony: Będzie dobrze, Rhodey. To kiedy mamy do niego iść?
Rhodey: Teraz
Tony: Teraz?
Rhodey: Tak, teraz
Była już ósma godzina. Przyjaciele dotarli do szpitala, prosząc o dr Yinsena. Na szczęście przebywał w szpitalu. Skierowali się do jego gabinetu. Lekarz był zdumiony ich wizytą.
Dr Yinsen: Witam, choć nie spodziewałem się nikogo. W czym mogę pomóc?
Rhodey: Tony potrzebuje pomocy. Tylko pan się zna na jego implancie, doktorze
Dr Yinsen: No to zobaczmy, w czym problem?
Tony: Ładuję mechanizm według zaleceń, ale ataki i tak się powtarzają. W czym jest wina, doktorze Yinsen?
Dr Yinsen: Już sprawdzę. Zdejmij koszulkę
Lekarz uważnie przyjrzał się eksperymentalnej technologii. Nie miał dla nich dobrych wieści.
Po skończeniu obserwacji pozwolił mu założyć koszulkę. Od razu podzielił się swoim odkryciem.
Rhodey: I co z nim?
Dr Yinsen: Nie jest dobrze. Musi zostać w szpitalu. Muszę go przygotować na pewną konieczność
Tony: A co konkretnie?
Chłopak mówił spokojnie, choć nadal był słaby a jego oczy się zamykały.
Dr Yinsen: Operacja, ratująca życie. Nie ukrywam, że twój stan nie jest zadowalający. Implant nie działa prawidłowo. Tony, to konieczne
Rhodey: Czy mogę z nim zostać?
Dr Yinsen: Oczywiście. Wsparcie jest potrzebne. Pójdę przygotować salę
Lekarz poszedł szukać wolnej sali na cyberchirurgii. Rhodey próbował pocieszyć Tony'ego.
Tony: I po co tu przychodziłem? Operacja? To nie mieści się w głowie! Rhodey, co ja mam zrobić?
Rhodey: Musisz tu zostać. On ci pomoże. Może...
Tony: Będzie lepiej, ale jak? To wszystko przez Mandaryna!
Wyrzucił z siebie gniew, że zasłabł i upadł na ziemię. Lekarz szybko go zabrał na wózku do operacji. Rhodey był przerażony. Nie wiedział, co się dzieje. Musiał poinformować o wszystkim Robertę. Dość szybko zjawiła się w szpitalu po nagłym telefonie syna.
Roberta: Rhodey, mów! Jak do tego doszło?
Rhodey: Krótko? Tony, atak, dr Yinsen, ratunek
Roberta: Wow. Dość spory skrót. Gdzie on jest?
Rhodey: Operują go
Syn zaprowadził swoją matkę do sali, gdzie leżał Tony z podpiętym implantem do ładowania. Oddychał normalnie, ale nadal był nieprzytomny. Lekarz podszedł do Roberty.
Roberta: Dzień dobry. Jak tam Tony?
Dr Yinsen: Cóż, Roberto. Żyje i to najważniejsze
Następnego dnia, Tony otworzył oczy. Obok siebie zauważył dr Yinsena, który świecił mu latarką w oczy.
Dr Yinsen: Witaj wśród żywych. Jak się czujesz?
Tony: W sumie to dobrze. Kiedy mogę wracać?
Dr Yinsen: Tydzień, a ostatnio mówiłeś o atakach. Doszło do przeciążenia przez przemęczenie, pracę i wysiłek fizyczny
Tony: To pewnie przez moje prace w laboratorium
Dr Yinsen: Zapewne tak. Moja rada to więcej odpoczynku z ograniczonym wysiłkiem
Tony: Dobrze, ale ładowanie jest nieskuteczne
Dr Yinsen: Dam ci przenośny akumulator
Tony: Jak to działa?
Dr Yinsen: Jest wielkości twojego implantu, więc łatwy w transporcie. Wystarczy tylko przyłożyć go do mechanizmu i automatycznie przyczepia się, ładując implant.
Tony: Dziękuję
Dr Yinsen: Ależ proszę. Uważaj na siebie.
Tydzień później, w zbrojowni spotyka się "święta trójca" na prośbę Tony'ego. Chciał im się do czegoś przyznać i Pepper też miała o tym wiedzieć. Pokazał im swoje wyniki badań z ostatnich miesięcy. Rhodey był w szoku, jak widział pogorszenie stanu przez mechanizm.
Tony: Teraz już wiecie
Pepper: Czyli implant cię zabija?
Tony: Niestety, to prawda. Na szczęście lekarze spowolnili proces
Pepper: Już umierasz?!
Tony: Pepper, spokojnie. Nie umieram. Jeszcze nie
Nagle usłyszeli potężny wybuch. Razem wybiegli na zewnątrz. Dom Rhodey'go stanął w płomieniach.
Tony: Co to było?!
Rhodey: Mamo!
Krzyknął i pobiegł do ruin. Zapomniał, że o tej porze była w pracy, ale ta eksplozja nie była jedyna. Rozdzwonił się telefon Pepper.
Pepper: Tak? Słucham? Nie, jestem u Rhodey'go. Co?! Żartujesz?! Aha. Pa!
Tony: Pepper, co się stało?
Pepper: Mój dom. Nie ma go!
Rhodey: Czyli u ciebie też. Co to ma być?!
Pepper: Wiecie, kto mógł to zrobić?
Tony: Whitney
Rhodey: Mask
Rhodey zadzwonił do Roberty, by poinformować ją o zdarzeniu. Powiedział też o domu Pepper.
Roberta: To niedopuszczalne. Trzeba znaleźć sprawcę. Rhodey pojedźcie do dawnego domu Howarda. Tam będziecie bezpieczni. Weźcie też tam Pepper i Virgila
Rhodey: Dzięki, mamo. Dobrze, że cię tu nie było
Roberta: A nic wam się nie stało?
Rhodey: Nic. Spotkamy się na miejscu. Pa!
Roberta: Pa!
Cała trójka pojechała pod wyznaczony adres. Tony wziął ze sobą kawałek bomby, by znaleźć winnego ataku. Kiedy byli na miejscu, Tony na nowo przypomniał sobie dawne lata, gdy miał swoją matkę i ojca. Nadal pamiętał, gdzie jest kuchnia, salon, łazienka, jego pokój, sypialnia i warsztat ojca.
Po zejściu na najniższy poziom domu znaleźli się w warsztacie. Tony położył fragment bomby do skanera i czekali niecierpliwie na rezultaty. Wszyscy wpatrywali się w ekran, gdzie miała wyświetlić się twarz sprawcy. Stawiali na Madame Mask.
Pepper: To na pewno ta blondi nas zaatakowała. Nikt inny nie zna nas tak bardzo, jak ona
Tony: Nie wiem, kogo mam winić za to. Przekonamy się, co wykaże skan
Rhodey: Ale nadal nie rozumiem. Dlaczego?
Tony: Nie wiem. Może zemsta
Rhodey: A co z twoim implantem? W jakim jest stanie?
Pepper: A mówiliście, że jest dobrze. Czy ja o czymś nie wiem?
Tony: Rhodey, nie mów!
Rhodey: A powiem. Pepper musi wiedzieć. Jest naszą przyjaciółką. Czego się boisz, Tony?
Pepper: Chłopaki, mówcie, co jest grane? Co się dzieje?!
Tony: Pepper, nie denerwuj się. To nic. Implant...
Rhodey: Tony, co jest?
Tony usiadł na krześle. Nie chciał martwić Pepper. Lekko poczuł ból, który szybko minął. Przyjaciele zmartwili się jego stanem.
Pepper: O co chodzi z implantem? Jest gorzej?
Tony; Nie umrę przez to. Wiele wrogów chciało mnie zabić. Nie dam się pokonać technologii
Rhodey: Ile ci czasu zostało?
Tony: Nie wiem. Nie chcę o tym myśleć. Dowiedzmy się, kto jest odpowiedzialny za podłożenie bomb
Skaner zakończył analizę odłamka. Wynik był niespodziewany.
Rhodey: Nie wierzę. To nie jest prawda!
Tony: Nie!
Pepper: Tony, czy to ty? Komputer nie kłamie?
Tony: To niemożliwe! Nie! To nie mogę być ja!
Nikt w to nie potrafił uwierzyć, że osoba, która jest w stanie poświęcić swoje życie, by ocalić inne, jest winna eksplozjom. Tony poczul się słabo. Gdy dowiedział się, że to przez niego wszyscy, na których mu zależy, mogli zginąć, stracił przytomność. Jego oddech był ciężki.
Rhodey: Tony? Nie no, stres. Znowu atak. Szybko, weźmy go do salonu
Pepper: To go zabije! Ten ciągły stres! Nie wierzę, że chciał nas skrzywdzić! To musi się inaczej wyjaśnić. Madame Mask wrobiła go w to! Jestem tego pewna
Rhodey: Możesz mieć rację, ale musimy mu zapewnić spokój. Do góry!
W salonie zjawiła się Roberta po skończonej pracy. Gdy widziała, jak Rhodey z Pepper trzymali nieprzytomnego chłopaka, była przerażona. Nie miała pojęcia, co go tak zdenerwowało. Położyli go na sofie. Jego serce biło słabo, a implant zaczął migotać, co nie znaczyło nic dobrego.
Roberta: Rhodey, co się stało? Czemu Tony miał atak? Coście mu powiedzieli?
Rhodey: Po prostu według skanu odłamka bomby, to Tony był winien wybuchowi. My w to nie wierzymy. Ktoś musi go w to wrabiać.
Pepper: Co się dzieje z jego implantem?
Roberta: Jest źle. Zaraz przestanie działać i może umrzeć. Bez implantu wytrzyma tylko dwie godziny. Musimy coś wymyślić. Zadzwonię do odpowiedniej osoby
Rhodey: Mamo, nie dzwoń do niego. Damy radę
Roberta: Rhodey, to poważny stan zagrożenia życia. Tego nie można lekceważyć
Nagle nastąpił dziwny dźwięk. Implant się wyłączył.
Pepper: Tony, walcz. Nie zostawiaj nas!
Rhodey: No dalej, dasz radę! Walcz, Tony!
Roberta: Dzwonię do dr Yinsena. Nie ma innego wyjścia
Godzinę później pojawił się wezwany specjalista. Szybko wbiegł do salonu ze swoim sprzętem. Podłączył Tony'ego do przenośnego kardiomonitora,który odczytywał jego oznaki życiowe. Próbował coś zrobić z mechanizmem, ale to był koniec.
Roberta: I co z nim, doktorze? Uratuje go pan? Ho, powiesz coś? On musi żyć!
Dr Yinsen: Przykro mi to mówić, Roberto, ale już nic nie da się zrobić. Ta technologia jest poważnie uszkodzona, a nie mogę go operować bez sprzętu
Roberta: To zawieźmy go do szpitala
Dr Yinsen: Tylko zrozum, że to nic nie da. Nim dojedziemy do szpitala, umrze
Roberta: To co mamy zrobić?
Dr Yinsen: Niestety, ale nic. Przykro mi
Pepper: Tony jest silny! On da radę! Będzie walczył!
Rhodey: Pepper, już nic nie da się zrobić. Nie chciał dać się zabić technologii,a to się dzieje
Atak zaczął się nasilać i dusił się. Pepper trzymała go za rękę, a Rhodey stał obok przyjaciela. Wszyscy czuli strach, a najbardziej to Pepper. Kiedy atak ustąpił, pojawiła się linia ciągła na kardiomonitorze. Dziewczyna nie chciała się pogodzić z jego odejściem i nie słuchała lekarza, jak wskazał czas zgonu. Próbowała go ratować, uderzając w klatkę piersiową. Rhodey zabrał ją, by uspokoić, a ona po prostu płakała. Nawet on sam poczuł ten cios utraty najlepszego przyjaciela, jakiego poznał za czasów dzieciństwa. Również z jego oczu popłynęły łzy.
Rhodey: Pepper, będzie mi go brak. Traktowałem go, jak brata, a teraz go nie ma
Pepper: Ale on nie chciał nas zabić. Komputer kłamie
Rhodey: Nie chcę o tym myśleć, ale to ta wiadomość go zabiła!
Roberta: Uspokójcie się. Poradzimy sobie, choć będzie ciężko
Pepper: Ja go kochałam. On mnie kochał. Dlaczego musiał odejść?!
Po pogrzebie przyjaciele próbowali dojść do siebie. Śledztwo FBI potwierdziło, że to Madame Mask podłożyła bomby.
Koniec.
-------------------------------------------
Scenariusz został napisany lata temu, gdy miałam wielkiego fioła na punkcie imaa i nadal mam :D To miało być zakończenie z serialem, ale się nie udało. Chciałam tu pokazać, że może być super uzbrojony wróg z najlepszą technologią, ale coś, co utrzymywało Tony'ego przy życiu stało się tykającą bombą zegarową. W opku jego nie uśmiercę, więc ten scenariusz nic nie znaczy,
Ufff, ale.mnie przestraszylas. Ta notka jest genialna, szkoda, ze aż ta tragicznie się skończyła. Gdy to czytałam miałam życie w oczach. Cały czas myślała, że ona mu powie, ale cóż.
OdpowiedzUsuńFajnie super i genialnie. <3 cieszę się, ze go w tym opku go nie umieścisz :*
Witam z powrotem. Scenariusz to nie to samo co opko, ale niektóre elementy są wspólne. Widzę , że poruszyło cię to, a już myślałam, że mnie za to zabijesz :-D Ciekawe, jak reszta na to zareaguje a tobie dziękuję, że jesteś i nadal czytasz. No a dramacik musiał być ;)
UsuńDobra ja na chwile bo mam w domu istny bunt maszyn. Notka była cudowna. Już ci to chyba mówiłam. No nic.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wiem, że mi to mówiłaś i dzięki jeszcze raz ;)
UsuńOpko jest super 😊 choć myślałam, że Tony zginie z rąk jakiegoś wroga ratując przy tym gromade niewinnych ludzi, ale awaria implantu, no niespodziewane 😀
OdpowiedzUsuńI oto chodziło. Miało być zaskoczenie. Dziękuję znowu ;)
UsuńEj no!!! Co tak tragicznie?! Miałam łzy w oczach! Tony umarł,a reszta...matko, to okropne :'( Nawet nie powiedzieli sobie,że się kochają:-(
OdpowiedzUsuńAle scenariusz świetny:-) zaskoczyłaś mnie.
To miało skłonić do jakiś uczuć, ale to się nie zdarzy w opku, więc bez obaw. A planowałam was zaskoczyć przyczyną śmierci i się udało :) Myślałam, że mnie zabijecie za to, ale widocznie jest dobrze. Dziękuję za ocenę i myślę, że mimo wszystko nie porzucisz bloga przez dramaty występujące w opku
UsuńPorzucić tego bloga?! Nie ma mowy! A takie dramaty to często są nawet wskazane! Przecież świetnie ci to wyszło;-)
UsuńDziękuję jeszcze raz, ale dramatów będzie sporo i jeśli ktoś ma za słabe nerwy, niech opuści bloga nim będzie za późno . A będzie się działo ;)
UsuńHaha! Takie dramaty to coś dla mnie :-P
UsuńNo ja myślę :D
UsuńScenariusz świetny. Poruszający, a zarazem dramatyczny. Wzruszyłam się, mimo, że lubię dramat. Tyle, że śmierć jednego z moich ulubionych bohaterów to dużo, bardzo dużo. Dobrze, że jednak nie zastosujesz tego w swoim opowiadaniu :) Mimo to, scenariusz podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, zapraszam na rozdział 9.
http://pots-stark.blogspot.com/2015/02/rozdzia-9.html
Pozdrawiam i życzę weny :-*
Wiem, że żadna z was nie chce śmierci waszych ulubionych postaci. Dobrze, że scenariusz wywarł na was. jakieś uczucia bo taki był cel. A teraz poczytam co ty tam masz ;) Dziękuje jeszcze raz za opinię
UsuńNa IMAA nowa notka :-*
OdpowiedzUsuń<3
UsuńNa imaa Nowa notka :*
OdpowiedzUsuńO super. To chętnie do cb zajrze :)
UsuńSmutne ale jest spoko
OdpowiedzUsuńSmutne ale jest spoko
OdpowiedzUsuń