Obudziłem się dość wcześnie z rana. To pewnie przez ten ból brzucha, który nie pozwolił mi zmrużyć oczu. Poboli i przestanie, jak to zwykle bywa w życiu.
Wstałem z łóżka i spojrzałem na nadgarstek Prawie dochodzi ósma. Rhodey pewnie jeszcze śpi, a z Pepper bywa różnie. Postanowiłem do niej zadzwonić. Odebrała nieco martwa. Ledwo żywym głosem było ją słyszeć w słuchawce.
-Dzień dobry, księżniczko. Śpisz jeszcze?- spytałem rozmarzonym głosem
-Spałam, ale dzięki. Już nie śpię- ziewnęła
-Masz dziś wolny czas? Chciałbym z tobą się spotkać. Tylko ty i ja- zaproponowałem spotkanie
-Dla ciebie mam zawsze. A co będziemy robić?- czułem, jak uśmiecha się
-Przyjdę po ciebie. Wkrótce się wszystkiego dowiesz. Do zobaczenia, Pep
Jak ja dawno z nią nie wyszedłem na miasto. Ciągle tylko zbrojownia i tyle. W dodatku nie udał nam się wyjazd przez to porwanie. Dlatego musiałem jej pokazać, że dalej ją kocham i nic się nie zmieniło.
-A już lepiej się czujesz?- spytała z troską
-W porządku, Przyjdę o dziewiątej. Bądź gotowa- i rozłączyłem się
Ubrałem bluzkę i włożyłem buty. Lekko wstałem z łóżka i podszedłem do drzwi. Dalej podpierałem się ścian, by nie upaść. Będę musiał przy niej ukrywać złe samopoczucie. Nie chcę jej niepotrzebnie martwić. Wystarczy, że Rhodey przesadza nadopiekuńczością.
Gdy przeszedłem przez drzwi, ostrożnie zszedłem po schodach do kuchni. Wypiłem szklankę wody i usiadłem na kanapie w salonie. Nie zauważyłem, kiedy Rhodey się pojawił.
-A, co ty taki ranny ptaszek? Coś kombinujesz z Pepper, co?- zaśmiał się
-A żebyś wiedział- wymusiłem chytry uśmieszek
-Hmm...niech zgadnę. Randka- pomyślał
-Nie do końca. Coś większego- wstałem z kanapy
Już byłem przy drzwiach, ale mnie zatrzymał.
-Na pewno nic ci nie jest? Widzę, że coś jest nie tak- odkrył mój kamuflaż
-To nic. Do wesela się zagoi- wzruszyłem ramionami
-Ale ty już je miałeś- przypomniał
-Twojego, Rhodey- uśmiałem się głupawo za bardzo, że znowu poczułem ból
Pożegnałem się z przyjacielem i wyszedłem z domu. Od razu wpadłem do zbrojowni, żeby zabrać list. Nawet nie pamiętam, czemu go tam zostawiłem. A to jeden z ważnych elementów spotkania. Jedna dla Pepper, a druga dla Rhodey'go.
Gdy wziąłem koperty ze sobą, schowałem je do kieszeni. Od razu zamówiłem taksówkę pod dom mojej rudej. Ciekawe, czy już wstała? Mam nadzieję, że nikt nam nie popsuje tego dnia.
Co zaś on wymyślił? Nie brzmiał zbyt pewnie. Może to przez ciągły strach, a po tym porwaniu nie wydaje się spokojny. Jednak cieszę się, że będziemy sami, by szczerze porozmawiać. Jeszcze niedawno przysięgał uczciwość, a teraz nie potrafię mu ufać.
Wstałam z łóżka i ogarnęłam włosy, przeczesując je grzebieniem. Gdy byłam już ubrana, usłyszałam dźwięk telefonu stacjonarnego. Musiałam zejść do salonu, skąd dobiegał hałas.
-Halo? Kto mówi?- nie wiedziałam, kto dzwonił
-Cześć, skarbie. Jak tam w Hiszpanii? Pewnie ciepło. Nie to, co u mnie
Tata? To był on. Dawno się nie odzywał. Tęsknię za nimi.
-Tatku, jestem w domu i na razie jest ciepło, ale w nocy wiewa chłodem. Jak tam? Wszystko gra?- cieszyłam się, słysząc jego głos
-Tak, jest dobrze. Dziwi mnie tylko, czemu nadal jesteś w mieście?- zaczął wypytywać o powód
-Sprawy się pokomplikowały. To pozdrów ode mnie Bobbie i trzymajcie się- wyjaśniłam, przekazując im pozdrowienia
-Dzięki, Patricio. Do zobaczenia- pożegnał się, rozłączając połączenie
Jak to dobrze, że nic im nie jest. Kiedy była tam Bobbie, ojciec był bezpieczny. Mam nadzieję, że szybko wrócą.
Po rozmowie odłożyłam słuchawkę i poszłam do łazienki umyć twarz i ręce. Potem zjadłam bułkę z serem i popiłam szklanką herbaty.
-Powinnam zdążyć przed dziewiątą- spojrzałam na zegar w kuchni
Miałam jeszcze pół godziny, zanim Tony tu przyjdzie. Może powinnam włożyć coś eleganckiego? Albo daruję przebieranki. Pójdę w zwykłym stroju na co dzień. Ona na pewno w smokingu nie przyjdzie. Do tego na pewno się nie zmusi. A może jednak? Nie, to nie w jego stylu.
Przejrzałam się w lustrze, by zobaczyć, czy mogę tak wyglądać. Wszystko w miarę się ze sobą komponowało. Bez stresu, Pepper. Będzie dobrze. Nikt nam tego nie zniszczy.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi wejściowych. To on. Spokojnie podeszłam zobaczyć przez wizjer, czy nie mylę się. A jednak on tam stał.
-Możesz otworzyć? Nie jestem włamywaczem, Pepper- zawołał Tony
-Chwilka- zajrzałam ponownie przez wizjer
Lekko strzepałam drobinki kurzu z bluzki. Zapomniałam, by posprzątać. I co ja teraz zrobię?
Otworzyłam mu drzwi, a on stał uśmiechnięty z białą różą w ręce.
-Dla mojej drugiej połówki- wręczył mi kwiat
-Dzięki- cmoknęłam go w policzek, aż nieco się zarumienił
-Gotowa na podróż?- spytał, czekając na moją odpowiedź
Zmieszałam się. Kompletnie zbił mnie z tropu. O co mu chodzi?
-Jaka podróż? Mieliśmy się spotkać
Pepper była odrobinę zagubiona. Nie wiedziała, co dla niej zaplanowałem. Moje słowa były dla niej nierozwiązalną zagadką.
-Wszystko ci wyjaśnię, jeśli mi ufasz- wyciągnąłem do niej rękę
-Ufam- chwyciła mnie
Od razu zamknęła mieszkanie i wyszliśmy, trzymając się za rękę. Na początku przeszliśmy kawałek drogi, żeby dojść do parku.
-Mogłeś mi od razu powiedzieć, że zabierasz mnie tu. Jest cudownie- wtulił się w moje ramię
-Wiedziałem, że ci się spodoba. Dziś mamy dużo czasu dla siebie. Będę z tobą, ile zechcesz- obiecałem, dotrzymując jej towarzystwa
Spacerowaliśmy przez długą alejkę, mijając ławki, które były zapełnione parami, jak my. Muszę jej wszystko wynagrodzić. Każdy smutek, każdą złą wiadomość i ciągłe ryzyko jako Iron Man. W dodatku zaniedbałem naszą miłość. Muszę ożywić nasze relacje.
-Będziesz ze mną do wieczora? Bo dzisiaj puszczają lampiony. Chcę przy tym być. Proszę, zgodzisz się na to?- zaproponowała, prosząc
-To też mam w planach- wymusiłem uśmiech, bo ból znowu dał po sobie znać
-Wszystko gra?- spytała
Wyprostowałem się, kryjąc ból. Dlaczego to musi akurat mnie męczyć? I to dzisiaj? Nadal kiwałem głową, że to nic takiego.
-Pepper, bez nerwów. Jest dobrze
-Na pewno? Przecież po tym porwaniu...- przerwałem jej
-Starczy. Nie spotkałem się z tobą, byś grała rolę Rhodey'go. Proszę cię, skupmy się na nas. Na naszym dniu, dobrze?
Pepper niechętnie zgodziła się dać za wygraną i przestała męczyć mnie tymi pytaniami. Na końcu ścieżki usiedliśmy na wolnej ławce.
-Chciałabym przestać żyć w takim świecie, gdzie ciągle istnieje zło- wyżaliła się, wtulając się ze łzami w oczach
I znowu to samo? Dlaczego musi się smucić tak często? Pewnie to ja jestem tego przyczyną. Wszystkim sprawiam kłopoty. Gdybym nie wynalazł zbroi, nie poznałby tak wspaniałych ludzi, jak Pepper i Rhodey. Czasem żałuję, że nie potrafię zmienić biegu zdarzeń.
-Ja też bym chciał, ale spójrz na to z lepszej strony. Jako Rescue ratujesz ludzi i to jest coś niezwykłego. Pamiętaj, że w tym świecie nie jesteś sama- pocieszyłem ją, bawiąc się jej włosami
-Masz rację. Cieszę się, że jesteś ze mną. Przy tobie czuję się bezpieczna
-A ty jesteś i zawsze będziesz moją bohaterką- przypomniałem , patrząc na jej brązowe oczy
Nagle nasze twarze były blisko siebie i instynktownie poczułem, że muszę ją pocałować. To nie implant utrzymuje mnie przy życiu, bo prawdziwym sercem i życiem jest moja kochana Pep. Gdyby nie ona, już dawno bym zniknął stąd.
----***----
Taki niespodziewany obrót wydarzeń. Randka? Czy to prawdziwe? A jeszcze jakie tu wyznania. Myślę, że romantyczki powinny być zadowolone. Pytania?
Jeeeej! Ile pięknych słów, jakie wyznania<3 Wspaniała, romantyczna chwila!...Jednak martwi mnie stan Tony'ego oby to nie przerodziło się w coś gorszego.
OdpowiedzUsuńTa notka to taka odskocznia od ich problemów bo wreszcie nie było wspomniane o tych psycholach, próbujących zniszczyć im życie. Bardzo przyjemnie się ją czytało<3. Buziaki :-*
No jest romantyczne. Niby odskocznia, ale to nie do końca to. Hah psychole? Ten sojusz z samymi psycholami. Zgadza się.
Usuń