Nazywam się Patricia Potts. Przyjaciele mówią mi Pepper. Przeżyłam wiele walk i samą inwazję, ale nigdy nie brałam udziału w samotnej misji wywiadowczej. Miałam za cel znaleźć Mallena, co było bardzo niebezpieczne. Pamiętałam, jak rozprawił się z szwadronem agentów, a Tony walczył o życie. Wciąż mam ten obraz nieaktywnej zbroi, którą Hill zabiera na pokład helikariera. To było tak dawno, ale to ciężko porzucić w zapomnienie.
Nie da się tak po prostu spokojnie żyć, a zwłaszcza wtedy, kiedy cała nasza trójka musiała pójść w swoje strony. To było dla nas trudne, ale musieliśmy. W każdą noc wspominam dawne czasy z chłopakami. Najbardziej to brak mi Tony'ego.
Ja szukam jakiegoś potwora po jakiś pustkowiach Sahary, a oni pewnie sobie się wylegują przed telewizorem. No dobra to był żart. Może walczą z kimś w mieście? W mieście, które nigdy nie śpi i zawsze coś musi się dziać. Mam nadzieję, że dadzą sobie radę.
Po dwóch godzinach przechodzenia przez piaski, miałam już dość, ale Hill wyznaczyła mi ważne zadanie. Mallen był zagrożeniem dla samego Fury'ego. Owszem nie znoszę tego ptasiego móżdżka, ale to dzięki niemu mogę służyć w SHIELD. Nie miałam żadnego tropu na tego szaleńca. A czemu akurat mnie wysłała? Bo byłam Rescue. Mogłam dać radę z tym popaprańcem w pojedynkę? Zobaczymy.
Skontaktowałam się z agentką, by upewnić się, że byłam w odpowiednim miejscu.
- Nie ma żadnych śladów po nim. Na pewno to ma być tutaj?
-Tydzień temu zaginęło dwóch agentów właśnie na tej pustyni. Na pewno coś tu znajdziesz. Rozejrzyj się i w razie czego działaj w zbroi. Wiesz, jaki on jest?
-Wiem. No dobra, a przylecą jakieś posiłki?- spytałam, bo jakoś czułam lekki niepokój przez samotność
-Nie mogę ryzykować, a Fury powyznaczał inne obszary do patrolu. Wszystkie jednostki są w gotowości. Uważaj na siebie
-Już wolałabym się obijać o asfalt, niż wciskać się w ten piasek. Piasek, piasek i jeszcze raz piasek! - zaczęłam narzekać, krzycząc nieco do krótkofalówki
-Dobra, spokojnie. Wrócisz za kilka dni. Tylko znajdź go, a w razie czego to połącz się z bazą. Najbliższa placówka jest od ciebie 15 kilometrów stąd
Zrobiłam wielkie oczy, słysząc dystans do "najbliższej" bazy SHIELD. Jak oni tu wytrzymują? Mogłam wziąć misję jakąś na Syberii, czy samej Arktyce, albo w dziczy, tylko nie piasek. Wszystko tylko nie ten piasek!
-Masz wystarczającą ilość zapasów?
-Tak i broń też. A gdyby coś poszło nie tak, mogę go zabić?
-W razie zagrożenia życia musisz się obronić za wszelką cenę. Naukowcy nadal próbują stworzyć antyserum, ale on ulepszył się większą dawką i może się nie udać odwrócić procesu mutacji. Zrób, co będzie konieczne. Uciekaj, gdy sytuacja wymknie się spod kontroli. Zbroja cię nie uchroni. Jedyne wyjście to użycie gazu usypiającego
-Rozumiem, agentko Hill. Odezwę się później
-Powodzenia
Rozłączyła się. Musiałam jakoś przeboleć ten piasek, który wchodził w każdy skrawek stroju. Musiałam iść dalej. Szłam dość ociężale, bo było ciężko pod nogami. Na szczęście nie było burzy piaskowej. Chwila,nie było? No i wykrakałam. Pojawiła się. Mam za długi i język i same myśli. Kiedyś przez to zginę. Przekonam się chyba tego samego dnia. Czułam ciarki na plecach, że coś za mną idzie, ale to moja chora mózgownica wymyśliła sobie duszka Kacperka, który tylko czeka, żeby mnie zamknąć w szafie i dać babci Jadzi do garnka. Czemu ona? A no jakoś nie lubię babć. Odwróciłam się za siebie i nikogo tam nie było. Jednak prawie krzyknęłam na widok agenta we krwi. Leżał na piasku i nie ruszał się. Nie żył od kilku godzin. To znaczy, że wcześniej też kogoś wysłali. Mam też zginąć? Nie boję się tego.
-No chodź po mnie ,Mallen!- wołałam go, by się ujawnił
Przez chwilę miałam zwidzenie, że ten trup się ruszył. Chyba naprawdę spędzałam za dużo czasu z nimi w zbrojowni, nie wspominając o naszych akcjach. Wzięłam się w garść i sprawdziłam tylko jego odznakę. Agent szóstego stopnia. To będzie trudna misja. Chciałabym wrócić żywa. Jeszcze miałam tyle planów i nic nie zaczęłam robić. W końcu będzie rocznica ślubu.
Przeszłam kolejny dystans w upale słońca. Doskwierało mi zmęczenie i głód. Jednak musiałam wykonać zadanie. Nie mogłam się poddać. Dlatego szłam dalej, a myśl o tym, jaki będzie wspaniały dzień dawał mi siłę do walki. Przestałam narzekać na piasek i upał, bo chciałam, jak najszybciej wrócić do domu. Do swojego męża, by z nim spędzić rocznicę.
Słońce już zaszło. Zaczęło robić się chłodniej, ale strój był odpowiedni, żeby przetrwać każde zjawisko pogodowe.
Nagle poczułam, że coś pode mną się rozgrzało. Odsłoniłam piasek i pod nim było kolejne ciało. Krzyknęłam z przerażenia. Całe spalone. Nie mogłam zidentyfikować, czy to była kobieta, lub mężczyzna. Jednak nie wyglądał na agenta, tylko zwykłego człowieka.
-Wyjdziesz w końcu z ukrycia? Nie bądź tchórzem i walcz!
-Ja nie jestem tchórzem- wyskoczył znienacka, ziejąc ogniem
Natychmiast zrobiłam unik i uzbroiłam się w zbroję. Wiedziałam, że tak będzie najbezpieczniej. Rescue została uruchomiona. Wzbiłam się w powietrze, traktując go repulsorami, które nic mu nie zrobiły. Nawet nie spowodowały większych ran. Po prostu się z tego śmiał i kpił z mojej broni.
-Tylko na tyle cię stać? I ty masz czelność być bohaterką świata? Ha! Żałosne!
-A ty jesteś wyrzutkiem i masz nierówno po sufitem! Zachowujesz się, jak rozwydrzony bachor!- strzeliłam z bomb
- Bachor nie zrobiłby tego- wyskoczył w powietrze, wbijając pazury w zbroję
<< Uwaga. Nastąpiło naruszenie zbroi. Zalecana ostrożność i naprawa>>
- Ty idioto!- kopnęłam go i zleciał na dół
Załadowałam moc do unibeamu, celując w niego. On zrobił jedynie unik, wyziewając kolejne płomienie. Załadowałam ponownie energię do napierśnika, wystrzeliwując potężną wiązkę światła. która go odepchnęła do tyłu. Jednak stało się coś bardzo dziwnego. Jego skóra się rozpadła, jakby miało dojść do jakiejś przemiany. Nie myliłam się. Jego ręce zostały powiększone i miały więcej budulca, że stały się twardsze, niż wcześniej. Możliwe, że zaaplikował sobie kolejną dawkę Ekstremis.
-Chcesz się zabić?! To ci nie pomoże w zemście!
-A co ty wiesz?! Zabrał ci coś ktoś kiedyś, co kochałaś ?
-Jesteś chory! Powinieneś się leczyć!- wylądowałam na piasek, rozpylając gaz
- I co? Myślisz, że to zadziała?- znowu podskoczył mi do gardła, wbijając się przez napierśnik
<<Uwaga. Napierśnik poważnie uszkodzony>>
-Ile zbroja jeszcze wytrzyma?- spytałam system
<< Stan osłon poniżej normy. Wynosi 50%>>
Czy zabrał mi ktoś, co kocham? Chyba prawie kogoś i miałam na myśli Tony'ego. Jeśli mam sobie ożywić najgorsze wspomnienia, gdy na moich oczach jego serce przestawało bić, albo Whiplash prawie go zabił. To były najgorsze momenty w moim życiu. Nie chciałabym, żeby znowu się powtórzyły.
Mallen dalej zdzierał ze mnie zbroję , a osłony zniknęły. Nawet nie byłam w stanie użyć pola siłowego. Oszczędzoną energię wykorzystałam do ostatniego ciosu, czyli jednocześnie wystrzelenie z unibeamu, repulsorów i mini rakiet. Stwór znowu poleciał daleko ode mnie i to był czas na zebranie kolejnych sił.
<< Uwaga. Wykańczają się rezerwy. Zalecany jest powrót do zbrojowni.>>
Czułam ból na całym ciele, a najgorzej tam, gdzie zbroja była najbardziej naruszona, czyli napierśnik i naramienniki. Użyłam na niego pocisków, żeby go spowolnić. Niestety nie udało się i z rąk wyszedł prąd, który poraził cały system. Funkcje wyświetlały się na czerwono. Postanowiłam podejść do niego bliżej, używając całego gazu usypiającego z domieszką toksyny, niszczącej skórę. I zrobiłam to. Agent poczuł podrażnioną skórę na rękach oraz twarzy, a gaz zaczynał działać. Nie zdołał stawić oporu i upadł.
<< Wykończyły się rezerwy>>
Po tym komunikacie spadłam. Wyszłam z nieaktywnej zbroi, która zmieniła się w plecak. Zdecydowałam się powiadomić SHIELD o całej misji. Oczywiście to był dopiero początek. Najgorszy miał być transport popaprańca do celi o zaostrzonym rygorze w Vault. W kilka minut nawiązałam kontakt z Hill.
-Mówi agentka Potts. Mallen został zneutralizowany. Powtarzam. Mallen został zneutralizowany. Proszę o przysłanie wsparcia, by przetransportować go do celi
-Jak to dobrze, że dzwonisz. Zaczynałam się martwić, że coś się stało. I jak misja?- spytała lekko zmartwiona
-Ja myślałam, że to się nigdy nie skończy. Chcę wrócić do domu. Wykonałam misję, więc mogę?- poprosiłam
-Jestem z ciebie dumna. Pewnie musiałaś użyć Rescue, ale naprawdę miałaś odwagę, by z nim się mierzyć. Widocznie to nie był mój błąd, by wyznaczyć cię do tej misji. Ciesz się i wracaj bezpiecznie - pochwaliła mnie z sukcesu zadania
-Zbroja nie nadaje się do użytku, a poza tym to mnie trochę pokiereszował - zaśmiałam się, aż tego pożałowałam
-Rozumiem. Zaraz po ciebie przylecimy. Naprawdę dobrze się spisałaś
Rozłączyła się. Faktycznie miałam się cieszyć z wielkiego zwycięstwa, ale musiało wiele zginąć agentów, żeby nadeszła kolej na moją samotną misję wywiadowczą. Teraz liczyły się dwie rzeczy. Opatrzyć ranę i spędzić rocznicę z Tony'm. Może coś przygotował? Niech w końcu się natrudzi jako facet. Przecież nie zawsze kobieta musi wszystko zaaranżować. Tylko nasuwa się jeszcze jedno pytanie. Czy on w ogóle o tym pamięta?
Usiadłam na piasku, wpatrując się w słońce, które chowało się za horyzontem,a niebo było takie pomarańczowo-żółtawe , że zabarwiało optymizmem. Cieszyłam się, że najgorsze miałam za sobą. Mallen leżał nieprzytomny, ale skóra znowu mu odpadła. Kawałki były, jak po rozbitym wazonie. Ostre, twarde i nieugięte. Patrzyłam tak na niego zamyślona, zastanawiając się, co tak kochał i Fury mu odebrał? To musiała być służba w SHIELD. Uznali go za niepoczytalnego i odebrali mu szansę, by stać się agentem. Rozumiałam go, bo po pierwszym egzaminie czułam do siebie niechęć i do samych sędziów. Uważałam ich za jakiś pomylonych ludzi, co robią na złość. Dopiero później podeszłam ponownie do testu i zostałam agentką. Spełniłam swoje marzenie.
Po dwóch niecałych godzinach zjawiły się Quinjety. Agenci specjalni zabrali go i zakuli w kajdany z najmocniejszych surowców, znanym ludziom. Przywitałam się z Marią Hill. Rzuciłam się jej na ramiona, bo odczułam potrzebę bliskości po tym ciężkim dniu.
-Dziękuje za danie mi szansy
- Nie ma za co. Teraz zajmiemy się nim. Będzie dobrze, Pepper. Już nic nikomu nie zrobi. Jesteśmy bezpieczni- odwzajemniła bardziej gest
-Jesteśmy bezpieczni- poczułam ogromną ulgę
Nagle w głowie pojawiły się obrazy, jak Mallen walczył z Tony'm, ale później do całej układanki dołożyło się moje zwycięstwo. To starcie pozwoliło wyprostować stare rany. Jednak pojawiły się te prawdziwe. Zaszłam do medyków i opatrzyli moje skaleczenia. Głównie była jedna na brzuchu, ale niezbyt głęboka.
Po skończeniu zakładaniu opatrunków, podrzucili mnie niedaleko domu, skąd mogłam na piechotę iść do zbrojowni, gdzie pewnie siedział mój ukochany geniusz. Czy nazwać go geniuszem? Prawdę mówiąc- nie. To pojęcie względne, ale i tak go kochałam za wszelką cenę.
Gdy byłam w bazie, położyłam Rescue na stole roboczym. Otworzyła się z plecaka, a Tony był zdziwiony na ilość szkód.
-Gdzieś ty tak ją urządziła ? Myślisz, że tylko tym się zajmuję? Naprawianiem twojej "zabawki"?- brzmiał,jakby był niezachwycony
-A nie cieszysz się, że wróciłam?- rzuciłam mu się na szyję i w końcu oprzytomniał
-No tak. Miałaś misję. Przepraszam- podrapał się w głowę
-Pamiętasz jaki dziś jest dzień?
-A jaki ma być oprócz trzeciego lipca?
-Nie doprowadzaj mnie do szału- cmoknęłam go w policzek
-Poczekaj chwilę- wyszedł ze zbrojowni,a ja nie wiedziałam, co planował
Tony zawsze był tajemniczy, ale w sumie to cała nasza trójka trzymała w sobie wystarczającą ilość sekretów, by potem je zakopać wraz odejściem do "lepszego świata". Pomyślałam, by pomyszkować po jego świątyni, by odkryć coś ciekawego. Wiedziałam, jak bardzo złościł się, gdy ktoś mu narusza jego sferę. Nie miałam wyjścia. Długo nie wracał, więc z nudów zaczęłam przeszukiwać każdy zakamarek bazy. Natrafiłam na stare wynalazki, niektóre trofea z walki, jak bicze Whiplasha, czy róg Unicorna. Później dostałam się do zaklejonych kartonów bez adresu. Siła ciekawości kazała mi rozciąć pudełko, by poznać tajemnicę, co chowa się w środku. W nim znajdowały się rzeczy jego ojca. Trochę było mi wstyd, że tam zajrzałam. Pewnie chciał się odczepić od druzgoczącej przeszłości. Cały ten wypadek zniszczył mu życie, ale przez to poznał mnie. Dla niego to był najgorszy dzień, ale ja go uznawałam za łącznik naszego przeznaczenia.
Odwróciłam się, słysząc czyjeś gwizdanie, które później zmieniło się w zwykłe słowa.
- Trzeci lipca. Nasz ślub- wyjął zza pleców tort z naszymi podobiznami, a nad tym była data
-Tony. To jest śliczne- pocałowałam go i czule go objęłam, ignorując dyskomfort przez ranę
-Może go zjedzmy, a potem będziesz mnie uściskać, ile zechcesz?- zaproponował z chytrym uśmieszkiem
-Mi pasuje zawsze. A tak to wybacz, ale rozwaliłam ci karton- czułam się głupio, do czego doszło
-Ten z tamtymi gratami? Powinienem je dawno odłożyć na strych, albo zniszczyć
-Przecież są częścią ciebie. Twój ojciec...
-To była przeszłość, Pepper. To mi przypomina jedynie o bólu- zasmucił się lekko, a w oczach zaszkliły się łzy
Nie chciałam rozdrapywać starych ran i w rocznicę nieumyślnie to zrobiłam. Było mi i wstyd i czułam się okropnie. Objęłam go w pasie , kładąc głowę na jego torsie. Poczułam, jak jego serce zaczęło bić wolno. Pewnie utknął przy wspomnieniach z katastrofy. Musiałam go jakoś ocucić i tylko zbliżyłam ręce blisko implantu, który był najjaśniejszym światłem w całym pomieszczeniu. Serce nadal ledwo odczuwałam.
-Tony, jestem z tobą- przytuliłam go bardziej, żeby w końcu się obudził
-Pepper- otworzył oczy, a mechanizm zaczął szybciej migotać i serce znowu biło prawidłowo
- Jestem tu. Dziś nasza rocznica, więc świętujmy. Zjemy tort?
-Może zacznijmy od czegoś innego
Pocałował mnie namiętnie, aż poczułam przyjemne ciepło w środku. Zaczął mi zdejmować bluzkę, a ja uczyniłam to samo z jego koszulką. Delikatnie manewrowałam palcami wokół jego szyi, zostawiając pocałunki na niej. On robił to samo, ale bardziej skupiał się na tym, by nie spowodować bólu. Widziałam, jak zaczął się wycofywać, gdy zobaczył opatrunki.
-Nie przejmuj się tym. To nic takiego. Nie bój się. Nie zrobisz mi krzywdy. Już nikt nie zrobi. Mallen posiedzi grzecznie w SHIELD
-Walczyłaś z nim? Dlaczego nic mi nie mówiłaś?
-Bo nie pytałeś- pocałowałam go , a później dokończyliśmy, co zaczęliśmy
~~~~~~~~~~~~~~~~~~******~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I to był one shot o naszej rudej agentce. Pannie Pepper Potts. To był dedyk z okazji urodzin Michaliny i Pepper. Następny myślałam o Wdowie, ale to zależy z weną. To był kryzys, bo mózg sfiksował się na maksa. Najpierw jakieś głupoty bajeczne, śmieszne teksty rudej, a później szary dramat z niby akcją. Jak się podobało? Aha no i dziś jest dla mnie wyjątkowy dzień, bo tego dnia dodałam pierwszego posta na blogu i powstała historia na blog Onecie.Wtedy moja polonistka dodała mi skrzydeł w gimnazjum i zaczęłam żyć pisaniem :)
Jejku, dziekuje <3 to bylo piękne. <3
OdpowiedzUsuńTony pamiętał. :* Pepper wygrała, lubie takie happy end'y <3
A co do poprzednich notek i do tej to nic dodac nic ująć, cudo <3
Heh fajnie że się podobało. Jak dodam niniserię w czerwcu to spadniesz z krzesła co ona nawydziwiała. Niestety taki happy end mógł być ostatni.
UsuńIdeał! Ten rozdzialik jest cudowny! Ta walka, kurde już myślałam, że z Pepper będzie gorzej, uff. No i jak te słowa pięknie brzmią, mój mąż...to takie słodkie! :-* I ta rocznica, wspaniała, na samych buziakach sie nie skończyło,hehe super:-D. BARDZO mi się podobało <3
OdpowiedzUsuńJako że to był One shot to pozwoliłam sobie na więcej. Pod koniec czerwca ukaże się miniseria i może cię zaskoczyć. Fajnie, że się spodobało. Mam nadzieję, że nie znudzi cię długość bloga. Jak się okazuje to oprócz opka W sieci będzie też coś nowego. A ja czekam u cb na nn ;)
UsuńNie znudzi, nie ma takiej możliwości:-P. A co do mnie...to ja wiem, masakra. Nie mogę się wyrobić :-/
UsuńDasz radę. Życzę weny ;) I może byś wpadła do nas na Skype? Gadamy o serialu i o rozdziałach a nawet i rożnych pomysłach. W dodatku każdy ma jakąś postać z IMAA więc jest ciekawie. Zapraszam ;)
UsuńDzięki kochana...No widzisz, kompletnie nie mam czasu, do tego komp coś nawala, co chwila się wyłącza, a w moim telefonie coś zainstalować, to po prostu żal... Wierzę, że jest ciekawie, mimo to dziękuję za zaproszenie :-*
UsuńWłaśnie piszę kolejną notkę, za kilka dni powinna się pojawić na blogu, ale oczywiście dam znać <3
Oczywiście będę czekać na nn, a tak to skontaktuj się jakoś np przez GG albo Google. Możemy w inny sposób pogadać o IMAA a potem dopiero na Skype. To pisz notkę. Weny, weny i jeszcze raz weny, ale tak naprawdę ona zawsze jest, tylko w tym wszystkim przeszkadza nam lenistwo.
UsuńLENISTWO! LEŃ to powinno być moje drugie imię :-P Ale jeszcze raz dziękuję... ;-)
UsuńA proszę bardzo ;)
Usuńspoko zarąbisty koniec...fajny ciąg wydarzeń lofciam <3
OdpowiedzUsuńspoko zarąbisty koniec...fajny ciąg wydarzeń lofciam <3
OdpowiedzUsuń