Rozdział 27: To tylko zwykły człowiek

4 | Skomentuj


Tortury przeciągały się w kolejny kwadrans, a Stark nadal trzymał język za zębami. Mr. Fix chciał wiedzieć tylko jedną rzecz.

-Gdzie jest zbrojownia?!- uderzył go Hummer mocno w twarz, aż z jego kącika ust zaczęła płynąć krew

-Nigdy wam nie powiem! Słyszycie? Nigdy!

Mr. Fix tracił cierpliwość i sam przejął "przesłuchanie" chłopaka. Trochę było mi go szkoda. Mimo wszystko ,to jeszcze dziecko. Gdyby był w zbroi, nie czułbym wyrażania mu współczucia. Patrzenie na cierpienie małego było okrutne. Nie litowali się nad nim i za wszelką cenę chcieli wydusić z niego informację. Widziałem, że opada z sił. Musiałem jakoś zareagować na ich porywczość.

-Zostawcie go. Dajmy mu czas na przemyślenie. Może zacznie gadać, nim go zabijemy

-Mięczak- skomentował Titanium Man

Już chciałem rzucić się na tego głupola, ale szef w porę mnie powstrzymał.

-Dobra, przestańcie! Gill ma rację. Może chwila czasu w celi da mu do myślenia

Hummer uderzył chłopaka w brzuch, co spowodowało, że pluł krwią. Potwór. Justin Hummer, nawet bez zbroi ,był takim samym potworem.

-Hummer! Opamiętaj się!- wrzasnął Mr. Fix

Szefa zawsze było trudno wkurzyć. Widać, że zalazł mu za skórę. Od razu wyszliśmy z pomieszczenia do tak zwanego jego biura. Na stole leżały części do Whiplasha. Czyli naprawdę chce go stworzyć na nowo?

-Blizzard, czemu zmieniłeś plan?- przypomniał o rozpoczętej rozmowie

Kryję Hummera, żeby mnie nie wydał z tą ucieczką, jaką planuję. Musiałem dalej wmawiać, że zmiana planu, to był mój pomysł.

-Sądziłem, że tak lepiej zniszczymy Iron Mana na dobre, a z tą małą byłyby kłopoty. Sam pamiętasz, że FBI to nie przelewki, a porywanie córki agenta to wielki błąd- wytłumaczyłem mu

-Masz rację i dlatego cię nie skasuję. W sumie, jak wydusimy z niego położenie zbrojowni, zniszczymy "świętą trójcę". Wtedy naszym planom nikt nie przeszkodzi- zdradził swój plan

-Czyli jest dobrze?- spytałem dla pewności

-Tak, wracajmy do przesłuchania

Nasza rozmowa trwała krótko. Gdy poszliśmy do sali "przesłuchań", Hummer dalej go torturował. Zauważyłem, jak podniósł chłopaka, trzymając za koszulkę wraz z krzesłem wysoko w górę, aż rzucił nim mocno o podłogę. W ostatniej chwili Mr. Fix za pomocą swoich biczy z rękawic chwycił za krzesło, opuszczając bez łamania kręgosłupa torturowanemu.

-Hummer! Ostatni raz to było! Masz niczego nie robić bez mojej wiedzy!- szef mocno się wściekł za tę akcję i nie dawał wolnej ręki nikomu






Obudziłam się we własnym łóżku. Dziwne. To niemożliwe, że lot tak szybko minął. Gdzie jest Tony? Przecież był ze mną. Muszę zadzwonić do Rhodey'go. Oby Tony był z nim. Dość szybko odebrał.

-Hej, Pepper. Już za mną tęsknisz? Urocze- zaśmiał się

-Nie dzwonię,by się z tobą droczyć. Nie jestem w Hiszpanii, a to dziwne, że obudziłam się w domu. Nie wiesz, czy Tony jest u ciebie, albo w zbrojowni?- zaczęłam szybko mu mówić pełna obaw

Rhodey zmienił swój głos na poważny.

-Jak to się stało?- był w szoku

-Nie wiem. Niewiele pamiętam. Rhodey, powiedz mi, że Tony jest z tobą?- mówiłam już płaczliwym głosem

Byłam cała w kłębkach nerwów. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nic nie pamiętałam,a świadomość układała mi w głowie przerażające scenariusze.
Spojrzałam za okno i było już ciemno. Czyli długo musiałam spać. Walizki miałam przy sobie, ale nie rozumiem, co się stało?
Z zamyśleń wyrwał mnie głos Rhodey'go. Błagam, powiedz mi coś, co mnie uspokoi.

-Pepper, jestem w zbrojowni i żadna ze zbroi nie została ruszona. Jego też tu nie ma. Musisz mi powiedzieć, co się stało. Przypomnij sobie!

-Rhodey...Ja... Ja nie pamiętam- usiadłam na łóżku i chwyciłam się za głowę

-Spokojnie, Pepper. Spróbuj sobie przypomnieć. Cokolwiek pamiętasz, pomoże nam go znaleźć- próbował mnie uspokoić

-Idę do zbrojowni. Tam porozmawiamy i pomyślimy, co zrobić

-Pepper...- nie dokończył, bo rozłączyłam się

Szybko zeszłam ze schodów. Włożyłam buty i kurtkę, zamykając pospiesznie mieszkanie. Co chwilę przez moją głowę przelatywało setek myśli i pytań. Zastanawiałam się w biegu, gdzie może być Tony i co się z nim stało. Miałam złe przeczucia. Jedno z nich mi mówiło, że Tony a poważne kłopoty.
Po dziesięciu minutach trafiłam do zbrojowni. W kilka sekund wstukałam kod i weszłam do środka. Rhodey już siedział na fotelu i próbował go jakoś namierzyć.

-Masz już coś?- podeszłam do niego, łapiąc tchu

-Jeszcze nie. A ty przypomniałaś coś sobie?- chciał mieć jakikolwiek trop, prowadzący do zaginionego

-Dość długo spałam. Tylko tyle wiem. Myślisz, że ktoś mu coś zrobił?

-Nie wiem. Jest bez zbroi. Zupełnie sam

-Znajdę go. Polatam po mieście zbroją w ukryciu- chwyciłam za plecak, aktywując moją Rescue

Bez czekania na zdanie Rhodey'go wyleciałam z bazy w poszukiwaniu Tony'ego. On musi żyć. Musi.






Rozdział 26: Wielkie tajemnice

4 | Skomentuj

Zajechałem pod dom Pepper w niecałą godzinkę. Gdy tylko wszedłem bez pukania do jej mieszkania, zauważyłem, jak biega tam i z powrotem. Znowu była spięta tak samo, jak przy wyjeździe na szkolenie do Argentyny.
Wymieniała na głos całą listę rzeczy do spakowania. Nawet nie zauważyła, że wszedłem. Dopiero, gdy podszedłem do niej bliżej i zatrzymałem w jednym miejscu, stała w bezruchu.

-Możesz się opanować, Pepper. Na pewno wszystko masz. Pamiętaj, że lecę z tobą- przytrzymałem jej dłonie, aż się zarumieniła

-Tony, ja wiem o tym. Tylko nie chcę niczego zapomnieć. To dla mnie ważne. Nie chcę się później niepotrzebnie denerwować w samolocie, że o czymś zapomniałam- nieco się uspokoiła, tłumacząc się ze swojego zachowania

-Nie martw się. Gdybyś czegoś zapomniała, dam ci, co potrzebujesz. To nie problem- zaproponowałem jej swoją pomoc

Cmoknęła mnie w policzek.

-Najważniejsze, że będziemy razem- uśmiechnęła się

Pomogłem jej przy walizkach. Tłumaczyłem jej, że na pewno niczego nie zapomniała.

-Jesteś gotowa. Możemy jechać- wziąłem nasze walizki i wyszedłem na zewnątrz

Pepper zamknęła drzwi na klucz. I nagle coś sobie przypomniałem.

-A gdzie jest Bobbie?- spytałem z ciekawości

-Wyjechała z moim ojcem na jakąś misję- włożyła klucze do torebki

-I nie martwisz się?- to nie było w stylu Pepper

-Nie, bo ona tam jest. Uwierz mi, że nie mam powodów do zmartwień. No chyba, że wywiniesz mi jakiś numer- uśmiechnęła się chytrze, trzymając mnie za ramiona

A ona znowu o tym samym. Przeprosiłem ją za to już wiele razy, ale przypominać mi musi. Jak Rhodey.

-Mamy miesiąc dla siebie. Bez obaw. Dbam o siebie. Chodźmy, bo się spóźnimy- chwyciłem ją za rękę i pobiegliśmy do taksówki

W taksówce była chwila milczenia. Pepper oparta przy oknie siedziała zamyślona. Jako pierwsze miejsce naszej podróży miała być Hiszpania. Uzgodniliśmy razem, uznając to miejsca za idealne do odpoczynku od wszelkich trosk i zmartwień. Cieszę się, że jesteśmy razem.
Po długiej niezręcznej ciszy usłyszałem głos Pep.

-Jak to fajnie, że zgodziłeś się na ten lot. Już myślałam, że nie odciągnę cię od narzędzi- zaśmiała się głośno

-Dla ciebie porzucę wszystko- szepnąłem jej do ucha, aż policzki znowu się zarumieniły

-Oj, Tony. Za bardzo mi słodzisz. A potem nabawię się cukrzycy- wtuliła się we mnie, śmiejąc się najgłośniej, jak się da








Obiecałem Mr. Fixowi, że dopilnuję, by plan poszedł bez żądnych pomyłek. Zabiję Hummera, jak to schrzani. To nasza jedyna szansa, by raz na zawsze pozbyć się Iron Mana.
Ostatni raz powtórzyliśmy, jak ma wyglądać plan.

-Macie porwać pannę Potts. Przed wylotem samolotu, Blizzard wpuścisz gaz usypiający. Potem ty, Hummer bierzesz dziewczynę i znikacie do bazy. Nie schrzanić tego, jasne?

-Tak jest, szefie- odparliśmy zgodnie

-Za nieposłuszeństwo zapłacicie wysoką cenę. Lepiej trzymajcie się planu. Zrozumiano?- przypomniał nam stanowczo

-Tak, szefie- odezwał się Hummer

-Dobrze. Do roboty. Idźcie już!- rozkazał Mr. Fix

Posłusznie wykonaliśmy rozkaz. Dość szybko opuściliśmy bazę. Musiałem pilnować Titanium Mana, by nic nie spieprzył. To może być nasza jedyna okazja, by pozbyć się Iron Mana na dobre.
Odpaliłem swoje działo, żeby przemieszczać się po lodzie. Hummer tylko włączył przyspieszenie w zbroi i wyprzedził mnie. Szybko złapałem tempo, doganiając go przy jednej z fabryk.
Po minionej godzinie dotarliśmy na miejsce. Od razu schowaliśmy się za skrzyniami transportowymi.

-No dobra. Nim samolot zacznie się unosić na niebie, odpalę mieszankę z nadtlenkiem azotu i jednym specyfikiem sennym. Po tym wszyscy zasną, jak niemowlęta- pokazałem mu maszynę

-Porwiemy Starka, a unikniemy rządowych

Hummer już coś knuł. Obiecałem szefowi, że trzymamy się się planu. Żadnej manipulacji.

-Oszalałeś? Potts będzie naszą kartą przetargową. On zgodzi się na wszystko, by ją ocalić. Pamiętaj, jaki jest plan- przycisnąłem go do jednej ze ścian kontenera

-Słuchaj mnie uważnie, Gill. Chcę to załatwić w łatwiejszy sposób. Wszyscy na tym skorzystamy. Jeśli się nie zgodzisz, powiem mu o twoich interesach. Myślisz, że ja nie wiem o twoim planie ucieczki? Wiem więcej, niż ci się wydaje- zagroził, dyktując warunki za milczenie

Kurczę. Skąd on o tym wie? Chciałem wyjechać, by zacząć życie od nowa bez kłopotów. No i mam duży problem. Muszę zgodzić się na zmianę planu. Nie mam innego wyboru.

-Dobra, wygrałeś- podałem mu butlę z gazem

Nikt nie zauważył, że weszliśmy do samolotu. Uderzył butlą pilota, a ja otworzyłem wentylację.

-Masz tu to zmieszać z powietrzem i potem odciąć zawór. Ja pójdę po dzieciaki- instruowałem go, jak ma użyć mieszanki

Dzięki naszym kombinezonom byliśmy ochronieni przed działaniem gazu. Po kilku minutach, Hummer odkręcił zawór. Pasażerowie śmiali się nieopanowanie, aż nagle zasnęli. Wykorzystałem ten moment, by zabrać dzieciaki z samolotu. Wziąłem Starka, a Titanium Man odleciał odstawić rudą do domu.
Po minionej godzinie wrócił do bazy, gdzie chłopaka przywiązałem do krzesła. Mr. Fix nie był zadowolony. Stał przy nas wściekły. Nadeszły kłopoty.




Rozdział 25: Przeszłość pełna odłamków

8 | Skomentuj

Siedziałem przy całym systemie, obserwując zbrojownię Iron Mana. Dzięki pomocy Ducha mogę bez problemu znaleźć odpowiedni moment na atak. Muszę pomścić mego wiernego sługę- Whiplasha. Z raportu Gilla wychodzi na to, że został zabity przez War Machine. W dodatku Madame Mask też wypadła z gry. Podobno to Duch ją zabił. Gdyby żył, dostałby niezłe baty za to.

 -Kto zabił Ducha? Wiesz coś o tym?- spytałem się Blizzarda

 -Nie bardzo. Miał zabić Starka w zbrojowni. Może zostało to nagrane?- podsunął mi pomysł przeszukania zapisu

I nie mylił się. Dość szybko natrafiłem na odpowiedni materiał. Widziałem, jak ruda dziewczyna strzela w niego. Panna Potts.

-Ciekawe. Córeczka agenta FBI go zabiła. To poniżające- powiedziałem z pogardą

 -To co zrobimy? Dalej próbujemy go zabić?- spytał się niecierpliwy

-Tak. Zdecydowanie nie odpuszczę. Dostatecznie mamy wiele o nim informacji, więc łatwo się go pozbędziemy. I właśnie panna Potts będzie odpowiednią przynętą- rozmyślałem nad atakiem

-Czas na zemstę! Jednak Whiplash musi powstać na nowo- wymusił, rozkazując

 Donnie dobrze myśli. Trzeba ożywić mego towarzysza.

 -To będzie sporo pracy, ale dam radę. Tylko przyda nam się pomoc- połączyłem się przez bezpieczną linię

 -Do kogo dzwonisz?- pytał zaciekawiony

-Do dawnego pracodawcy

 -Chyba nie myślisz o...- przerwałem mu, gdy chciał dokończyć swoją myśl

 Z pozoru zachowywałem spokój. Musiałem szukać ocalałych, by mi pomogli w planie. Wiem, co myślał o nim Blizzard, ale nie miałem innego wyboru. Unicorn i Killershrike przepadli bez śladu, Crimson Dynamo też brak informacji, a reszta przepadła. Jedynie Titanium Man mi pozostał. Po kilku próbach nawiązania łączności, nawiązałem kontakt.

-Mr. Fix, a ty czego chcesz?- brzmiał niezbyt zadowolony

 -Mam dla ciebie pewien interes. Muszę skończyć to, co zaczął Duch. Potrzebuję twojej pomocy

-A co? Duch cię wykiwał? Ha! Nie dziwię się- mówił z pogardą

-Duch nie żyje! Miał zabić Iron Mana, ale panna Patricia Potts go powstrzymała. A powstrzymała mam na myśli, zabiła- podniosłem głos

Zamilknął. Widać, że go to ruszyło.

-Próbowałem zabić tego blaszaka, ale za każdym razem wychodził bez szwanku!- krzyknął z wściekłością

-A co powiesz o tym, że znam jego sekret?







Jak co tydzień zgłosiłem się na kontrolę do Victorii. Powinienem mówić do niej "pani", albo "doktor", tylko że mi nie pozwala. Ma dwadzieścia lat i nie chce czuć się stara, dlatego mówię jej po imieniu.
Po skończonych badaniach wpisała wyniki do kartoteki. Usiadłem przy jej biurku, czekając, aż mi powie, czy coś się zmieniło.

-I jak jest?- wyrzuciłem pierwsze pytanie na jakie wpadłem

-Znaczna poprawa. Widzę, że unikasz stresu i stosujesz się do zaleceń. Naprawdę, Tony. Jest dobrze- uśmiechnęła się Victoria

-To sprawka Pepper. Przy niej wszystko jest inne- stwierdziłem, patrząc z uśmiechem na sufit

-Cieszę się. I tak powinno być, ale naprawdę musisz na siebie uważać- przypomniała mi o zagrożeniu

Kiwnąłem, że rozumiem.

-Wiem, kto zabił dr Yinsena. Nikt nie aresztuje mordercy, bo nie żyje. Znasz może Ducha?

Milczała, ale widziałem, że lekko się spięła. Jednym ruchem zacisnęła ręce. Dość szybko zniknął ten odruch.

-Wszystko gra?- spytałem zdziwiony jej zachowaniem

-Znałam Ducha. Chciał zabić mojego męża, ale na szczęście zjawiła się Mockingbird i go ocaliła

Niezwykłe. Bobbie Morse miała już do czynienia z Duchem, a Victoria też. Niestety.

-Na szczęście już go nie ma. Możemy być spokojni

-Masz rację, Tony. Możemy być spokojni

Po skończonej rozmowie, wstałem i wyszedłem z jej gabinetu. Od razu udałem się do Rhodey'go. Musiałem spakować swoje rzeczy. Chciałem zabrać Pepper na miesiąc miodowy do Hiszpanii. Po ślubie nasze relacje się zmieniły. Zbliżyliśmy się do siebie.
Z moich zamyśleń wyrwał mnie Rhodey.

-Na pewno chcesz teraz wyjeżdżać?

-Będziesz tęsknił?- uśmiechnąłem się głupio, wchodząc do salonu

-Głupek. Dobra, chodź po rzeczy. Prawie masz wszystko w walizce. Trzeba kilka drobiazgów spakować

Dość szybko uporałem się z rzeczami. Trochę miałem obawy zostawiać Rhodey'go samego. Gdyby coś się działo w mieście, nie wiem, czy dałby sobie radę. Po moim ostatnim wyjeździe do Chin, ledwo rozprawił się z Maggią. Narzekał na zbroję, którą niezbyt potrafił walczyć, choć teraz nie ma problemu z War Machine.

-Zostawiam ci zbrojownię pod opiekę. Zaglądaj tam czasem, ale uważaj na siebie- wciąż byłem pełen obaw

-Nie martw się. Dam radę. Przecież to tylko miesiąc. Szybko zleci- myślał pozytywnie

-Masz rację .To trzymaj się- przytuliłem go po przyjacielsku

-Ty też i niczym się nie przejmuj. Zajmę się wszystkim, jak trzeba. A ty masz odpoczywać z dala od stresu- doradził mi, odwzajemniając gest

Zszedłem z walizkami na dół do drzwi wyjściowych. Pomachałem mu na pożegnanie i pojechałem do Pepper. Znając ją to na pewno przewraca pół szafy z ubraniami.










Mój rozmówca zainteresował się tym, co miałem mu do powiedzenia. Czuł się zmieszany. Poznałem to po jego głosie.

-Niemożliwe! Ty wiesz, kto kryje się pod maską?

-Dzięki Duchowi wiem o nim wszystko, ale potrzebuję dodatkowej pary rąk do skończenia zadania

-No dobra. Zgadzam się, ale powiedz mi najpierw, kim jest Iron Man?- stawał się niecierpliwy

-Stark. Tony Stark to Iron Man- odparłem pewnie

Blizzard stał obok mnie i też go zamurowało. Z wrażenia, aż podniósł hełm.

-Ty chyba nie mówisz poważnie? Ten Stark? Syn Howarda, który zginął w wypadku?!

-Tak, ten Stark- potwierdziłem to

-Jego ojciec był moim konkurentem. Rywalizowałem z nim o wszystko, a potem ten łysielec Stane zaczął mi działać na nerwy. Dobrze, że sabotaż się udał- przypomniał sobie Titanium Man

-Wiem o tym, Hummer. Niczego przede mną nie ukryjesz. Dobra, przejdźmy do sedna sprawy. Zabić Tony'ego Starka, logiczne?

Przez chwilę była cisza i czas na zastanowienie się. Znaliśmy swój cel, ale musieliśmy odpowiednio to zorganizować. Trzeba się go pozbyć.

-Dobra, plan jest taki. Ja zostaję w bazie i pracuję nad nowym Whiplashem, Hummer śledzi cel, a Blizzard obserwuje z daleka, jak idzie plan

Czekałem na ich zdanie. Chciałem, by ten plan się udał. Ciężko będzie szła współpraca między nimi, ale nie mam nikogo więcej do pomocy.
Blizzard nadal chowa urazę za sprzątnięcie Stane'a, bo sam chciał to zrobić. Najpierw przerwał mu Iron Man, a potem Hummer.

-Powinno zadziałać. Wchodzę w to- zgodził się Gill

-Ja też nie mam nic przeciwko- również popierał mój plan

-Włamałem się do kamery przy komputerze w pokoju Starka. Wygląda na to, że chce wyjechać i na pewno nie sam- pokazałem im nagranie z ostatniej godziny

-To co mamy zrobić? Zabić ich oboje?- Blizzard miał pewne wątpliwości

Dobre pytanie. Nie jestem seryjnym mordercą, dlatego tylko skupiam się na jednym celu.

-W żadnym wypadku. Porwiemy jego pannę, a on wpadnie w nasze sidła, gdy będzie chciał ją uratować. Dość przewidywalne- wyjaśniłem mu

-A nie lepiej wysadzić samolot? Dwie pieczenie na jednym ogniu- zasugerował Hummer

-Ty idioto! Wtedy będziemy mieć na karku agentów FBI. Już prawie im się udało znaleźć tę bazę. Nawet nie próbuj jej zabijać!- wydarłem się ostro, patrząc na jego twarz na ekranie

-Fix, ochłoń trochę. Dopilnuję, by wszystko poszło zgodnie z planem, a jeśli on coś schrzani, zabiję go- szepnął mi do ucha Gill i już wiedziałem, że sprawa na pewno się skomplikuje

----***---

Witajcie w sezonie trzecim. Pojawiły się zmiany odnośnie rozdziałów. Nie wiem, czy was to cieszy, ale przyspieszamy, bo mam jeszcze dużo planów po tym opku. Od teraz rozdziały są w poniedziałki i czwartki. Chcę to szybciej skończyć, bo zająć się scenariuszami, które napisałam, a do tego wrócimy do tych z odcinków. Dalej zapraszam do grupy o IMAA. I tradycyjnie. Pytania?

BONUS#5: Scenariusz z serialu (oryginalnie z odcinka) : Człowiek i Iron Man

2 | Skomentuj



10
00:00:42,598 --> 00:00:43,660
<i><b> 1x14 - Człowiek i Iron Man </b></i>

11
00:00:44,001 --> 00:00:46,833
[electricity crackling]

12
00:00:46,916 --> 00:00:50,670
[zapping]

13
00:00:56,216 --> 00:00:57,843
Jak możesz być taki spokojny

14
00:00:57,926 --> 00:00:59,469
wiedząc, co teraz robi?

15
00:00:59,553 --> 00:01:01,096
Ugh!

16
00:01:01,179 --> 00:01:02,973
[electricity zapping]

17
00:01:11,939 --> 00:01:13,732
Ugh!

18
00:01:22,699 --> 00:01:23,992
Kiedy mówimy Tony

19
00:01:24,075 --> 00:01:26,452
mamy na myśli roztargnionego
chłopaka

20
00:01:26,536 --> 00:01:28,996
Ale kiedy ma zbroję, jest inną osobą

21
00:01:29,080 --> 00:01:30,373
Poradzi sobie

22
00:01:30,414 --> 00:01:32,249
W końcu jest Iron Manem, nie?

23
00:01:32,333 --> 00:01:34,084
I niezależnie w jakich jest kłopotach

24
00:01:34,126 --> 00:01:36,045
jest chociaż w zbroi

25
00:01:42,092 --> 00:01:47,055
[electrical crackling]

26
00:01:47,138 --> 00:01:48,931
ah!

27
00:01:54,853 --> 00:01:56,647
[sonic boom]

28
00:01:59,066 --> 00:02:00,901
Ugh!

29
00:02:06,444 --> 00:02:08,154
Dwie godziny wcześniej

30
00:02:12,658 --> 00:02:14,035
Mój tata dzwonił

31
00:02:14,076 --> 00:02:15,661
Będzie leciał do Europy

32
00:02:15,744 --> 00:02:17,579
Powiedział, że to opóźni jego powrót

33
00:02:17,579 --> 00:02:18,664
To okropne

34
00:02:18,705 --> 00:02:21,375
Tak jakby miał już nie wrócić

35
00:02:21,458 --> 00:02:22,542
Tak, wiem o tym

36
00:02:22,584 --> 00:02:24,419
Ja--

37
00:02:29,674 --> 00:02:30,550
Uh...

38
00:02:30,633 --> 00:02:31,551
Wszystko w porządku?

39
00:02:31,634 --> 00:02:32,510
Nie.

40
00:02:32,593 --> 00:02:34,011
Znudziła mnie już ta gra

41
00:02:34,095 --> 00:02:35,763
Przeszedłem ją trzy razy

42
00:02:35,888 --> 00:02:37,014
Tryb: koszmar

43
00:02:37,097 --> 00:02:38,348
Chodziło mi o zbroję

44
00:02:38,432 --> 00:02:39,933
A, to

45
00:02:40,017 --> 00:02:42,060
Taa.
Martwiłem się

46
00:02:42,144 --> 00:02:44,688
Wiem, że to głupio brzmi
ale mam wrogów, Rhodey

47
00:02:44,729 --> 00:02:46,022
Wariactwo, nie?

48
00:02:46,106 --> 00:02:48,274
Są to ludzie, którzy chcą
mnie skrzywdzić

49
00:02:48,358 --> 00:02:51,152
Niech im będzie, ale przez to
ty i Pepper też jesteście zagrożeni

50
00:02:51,235 --> 00:02:54,196
Koniecznie muszę coś z tym zrobić

51
00:02:54,280 --> 00:02:57,074
I po prostu grasz w gry wideo?

52
00:02:57,157 --> 00:02:58,492
Mmm... Od razu czuję się lepiej

53
00:02:58,575 --> 00:03:00,202
Taki niewdzięczny

54
00:03:00,285 --> 00:03:02,245
Przez całą noc zajmowałem się
uaktualnianiem

55
00:03:02,329 --> 00:03:05,332
budowy i programu zbroi

56
00:03:05,373 --> 00:03:07,250
Czekam na wgranie ostatnich
 udoskonaleń

57
00:03:07,333 --> 00:03:08,459
Głupek.

58
00:03:08,501 --> 00:03:10,628
Słuchaj, wiem, że zawiodłeś się
na mnie

59
00:03:10,711 --> 00:03:12,797
Przy tej całej sprawie z
Cirmson Dynamo i Technovore

60
00:03:12,838 --> 00:03:14,882
Dałem się ponieść emocjom

61
00:03:14,924 --> 00:03:18,052
Ale to się już nie powtórzy

62
00:03:18,135 --> 00:03:19,303
Tony, nie musisz--

63
00:03:19,428 --> 00:03:21,096
Nie.
Wiem, że muszę.

64
00:03:21,179 --> 00:03:22,514
Naprawdę szanuję twoje zdanie,

65
00:03:22,597 --> 00:03:23,932
I wiem, że mój tata

66
00:03:23,974 --> 00:03:25,892
nie chciałby, żebym taki był

67
00:03:25,892 --> 00:03:28,102
Dlatego badam sprzęt napotkanych
przeze mnie wrogów

68
00:03:28,186 --> 00:03:29,896
Analizuję go i próbuję zrozumieć

69
00:03:30,021 --> 00:03:31,355
Potem użyję go przeciwko nim.

70
00:03:31,481 --> 00:03:33,691
Tak, jak używa się jadu węża
w lekach

71
00:03:33,733 --> 00:03:35,025
A czy ludzie, zbierający jad węża

72
00:03:35,151 --> 00:03:37,319
nie są ciągle gryzieni?

73
00:03:37,403 --> 00:03:38,737
Nie przerywaj mi

74
00:03:38,821 --> 00:03:40,739
Będę zawsze wyprzedzał złoczyńców

75
00:03:40,781 --> 00:03:43,325
Ratował ludzi i bronił moich przyjaciół

76
00:03:43,408 --> 00:03:45,869
Całkiem nieźle, nie?

77
00:03:45,952 --> 00:03:48,037
Mój tata znowu zakazał mi
wchodzić do biura

78
00:03:48,121 --> 00:03:50,456
Możecie w to uwierzyć?
To jakiś abusrd!

79
00:03:50,540 --> 00:03:51,958
Jeśli te dane są
naprawdę tak ściśle tajne

80
00:03:52,041 --> 00:03:54,460
To powinni je lepiej zabezpieczyć

81
00:03:58,589 --> 00:04:00,882
Kurcze, coś tu śmierdzi

82
00:04:00,966 --> 00:04:02,801
Co się wam stało?

83
00:04:04,761 --> 00:04:05,929
Dobra.

84
00:04:05,970 --> 00:04:07,388
Wszystko wgrane i gotowe

85
00:04:07,472 --> 00:04:09,098
Teraz  muszę  ją zrestartować

86
00:04:09,140 --> 00:04:10,516
Wspaniale

87
00:04:10,600 --> 00:04:12,059
Więc, ee, co będzie robiła?

88
00:04:12,101 --> 00:04:13,602
Zmieniała kolor?

89
00:04:13,644 --> 00:04:15,104
Albo kształt?

90
00:04:15,187 --> 00:04:16,355
Macie może popcorn?

91
00:04:16,438 --> 00:04:18,315
Nie i nie.

92
00:04:18,399 --> 00:04:20,984
To zmiany niewidoczne gołym okiem

93
00:04:21,068 --> 00:04:22,277
Bez fajerwerków

94
00:04:22,360 --> 00:04:24,821
Zaczynamy

95
00:04:26,531 --> 00:04:28,658
Wykryto źródło energii wroga

96
00:04:28,741 --> 00:04:31,202
Cóż, ee, są jednak fajerwerki

97
00:04:40,586 --> 00:04:41,795
Co się dzieje?

98
00:04:41,878 --> 00:04:43,964
Zbroja wykryła sygnaturę energetyczną

99
00:04:44,047 --> 00:04:46,091
Nazwała ją "wrogi sprzęt"

100
00:04:46,132 --> 00:04:48,468
Przemieszcza się po mieście

101
00:04:51,179 --> 00:04:52,346
Pepper.

102
00:04:52,430 --> 00:04:53,723
To jest Whiplash.

103
00:04:53,806 --> 00:04:55,474
Czy--
czy on jest przy moim domu?

104
00:04:55,558 --> 00:04:57,226
Czy chce zrobić coś tacie?

105
00:04:57,309 --> 00:04:58,352
Eh, nie.

106
00:04:58,435 --> 00:04:59,394
Jest w śródmieściu

107
00:04:59,478 --> 00:05:00,604
Daleko

108
00:05:00,687 --> 00:05:02,481
Whiplash pracuje dla mr. Fixa.

109
00:05:02,564 --> 00:05:04,316
Dzięki temu
moglibyśmy go znaleźć

110
00:05:04,399 --> 00:05:06,067
whoa. Whoa. Whoa.
Moment.

111
00:05:06,109 --> 00:05:07,777
Ledwie ulepszyłeś zbroję

112
00:05:07,861 --> 00:05:10,196
Jeszcze jej nie przetestowałeś,
a już chcesz go gonić?

113
00:05:10,279 --> 00:05:11,656
Zły pomysł

114
00:05:11,739 --> 00:05:13,491
To może być nasza jedyna szansa

115
00:05:13,532 --> 00:05:14,700
Zbroja będzie działała

116
00:05:14,742 --> 00:05:15,701
A poza tym

117
00:05:15,784 --> 00:05:17,411
Jestem Iron Manem, nie?

118
00:05:17,494 --> 00:05:19,830
Co się może stać?

119
00:05:19,872 --> 00:05:21,665
Zap!

120
00:05:26,044 --> 00:05:28,379
Whiplash.
Chłopie, tęskniłem za tobą

121
00:05:28,463 --> 00:05:30,256
Hej
Masz nową rękę

122
00:05:30,339 --> 00:05:31,674
Nieźle

123
00:05:31,757 --> 00:05:33,592
Co się stało z twoją starą?

124
00:05:33,676 --> 00:05:35,136
Ach, tak.

125
00:05:35,219 --> 00:05:37,930
Zniszczyłem ją podczas walki.

126
00:05:40,474 --> 00:05:43,018
mr. Fix podejrzewał, że będziesz
na tyle głupi

127
00:05:43,101 --> 00:05:44,811
Żeby go dalej szukać

128
00:05:44,894 --> 00:05:48,606
A ja, miałem taką nadzieję

129
00:05:48,690 --> 00:05:50,274
Nie kompromituj się

130
00:05:50,316 --> 00:05:51,400
Powiedz mi, gdzie jest Fix

131
00:05:51,442 --> 00:05:52,944
A ja prawie nic ci nie zrobię

132
00:05:53,027 --> 00:05:54,445
Nie tym razem

133
00:05:54,528 --> 00:05:57,740
Fix ulepszył mój sprzęt specjalnie
dla ciebie

134
00:05:57,781 --> 00:06:00,867
Zabawmy się

135
00:06:02,786 --> 00:06:05,580
[zapping]

136
00:06:10,168 --> 00:06:12,503
ah!

137
00:06:12,545 --> 00:06:15,131
[sonic boom]

138
00:06:19,927 --> 00:06:22,220
[groans]

139
00:06:22,262 --> 00:06:25,056
Rhodey?
Rhodey, monitorujesz?

140
00:06:25,140 --> 00:06:27,142
Ja--
Nie mogę się ruszyć

141
00:06:27,183 --> 00:06:29,227
Nie odpowiadają żadne
z systemów zbroi

142
00:06:29,310 --> 00:06:32,021
Rhodey.

143
00:06:32,104 --> 00:06:33,314
[groaning]

144
00:06:33,397 --> 00:06:34,356
Nie mogę...

145
00:06:34,398 --> 00:06:35,566
się ruszyć.

146
00:06:35,649 --> 00:06:37,443
Rhodey, jeśli mnie słyszysz,

147
00:06:37,526 --> 00:06:39,486
Muszę się jakoś z niej uwolnić

148
00:06:39,570 --> 00:06:42,489
Otwórz zbroję i--

149
00:06:42,572 --> 00:06:43,448
Oh.

150
00:06:43,532 --> 00:06:45,867
Cóż.

151
00:06:45,909 --> 00:06:48,536
Tak lepiej.

152
00:06:52,290 --> 00:06:53,708
Zapomniałem mu powiedzieć

153
00:06:53,791 --> 00:06:56,126
że to jeszcze nie koniec

154
00:06:56,210 --> 00:06:58,087
Eh. Powinienem go znów poszukać

155
00:06:58,128 --> 00:06:59,379
Powinieneś naładować swoje serce

156
00:06:59,421 --> 00:07:01,256
Żebyś wkrótce nie zginął

157
00:07:01,298 --> 00:07:03,633
Wyczerpuje się bateria twojego implantu

158
00:07:03,717 --> 00:07:08,429
Rhodey chciał tylko powiedzieć
dobrze, że żyjesz

159
00:07:08,513 --> 00:07:11,516
Wiesz, dlaczego zbroja nie
zresetowała się od razu?

160
00:07:11,599 --> 00:07:12,934
Jakieś to dziwne

161
00:07:13,017 --> 00:07:14,518
Pozwól mi się z tym przespać

162
00:07:14,560 --> 00:07:17,938
Przez jakiś tydzień

163
00:07:34,787 --> 00:07:36,914
Zbroja Iron Mana włączona

164
00:07:36,956 --> 00:07:38,373
Lokalizowany

165
00:07:38,457 --> 00:07:40,542
Tony Stark.

166
00:07:42,243 --> 00:07:45,913
[lightning crackling]

167
00:07:45,997 --> 00:07:50,084
[snoring]

168
00:08:08,934 --> 00:08:10,269
Jest możliwe, że zbroja

169
00:08:10,352 --> 00:08:12,021
zablokowała się przez aktualizacje

170
00:08:12,062 --> 00:08:14,606
Ale cóż...
No wiecie.

171
00:08:14,690 --> 00:08:16,233
Moment.
Niech zgadnę.

172
00:08:16,316 --> 00:08:19,319
Bo to twoja robota
a ty nie popełniasz błędów?

173
00:08:19,402 --> 00:08:22,989
Dzięki, że nie musiałem sam
tego mówić

174
00:08:23,072 --> 00:08:23,948
Jesteście głupi?

175
00:08:24,032 --> 00:08:24,907
Znaczy, naprawdę

176
00:08:24,991 --> 00:08:25,908
Cii!

177
00:08:25,992 --> 00:08:28,035
Happy tu jest.

178
00:08:29,829 --> 00:08:31,038
Widzicie?

179
00:08:31,121 --> 00:08:31,956
[snores]

180
00:08:32,039 --> 00:08:33,332
happy?

181
00:08:33,373 --> 00:08:36,626
Wiesz o czym rozmawialiśmy?

182
00:08:36,710 --> 00:08:38,253
[whistles]

183
00:08:38,336 --> 00:08:39,838
[snoring]

184
00:08:39,921 --> 00:08:41,798
Nauczył się spać z otwartymi oczami

185
00:08:41,881 --> 00:08:43,258
i może to robić na lekcji

186
00:08:43,299 --> 00:08:44,675
oh, cóż,

187
00:08:44,717 --> 00:08:46,260
Mimo wszystko trzeba uważać.

188
00:08:46,302 --> 00:08:48,179
A co jeśli go złapią i zahipnotyzują?

189
00:08:48,220 --> 00:08:50,431
Będzie wszystko pamiętał,
nawet jeśli spał

190
00:08:50,472 --> 00:08:51,932
Hej, a co z Whiplashem?

191
00:08:52,016 --> 00:08:53,725
FBI i policja
nie mają żadnego tropu

192
00:08:53,809 --> 00:08:55,310
Nie wiedzą, nawet, że wrócił

193
00:08:55,394 --> 00:08:57,646
Pepper, do kogo piszesz?

194
00:08:57,687 --> 00:08:59,064
Do ciebie.
Jesteś za wolny

195
00:08:59,147 --> 00:09:01,357
Więc wysyłam ci kolejną rozmowę

196
00:09:01,399 --> 00:09:03,776
[nervous laughter]

197
00:09:03,860 --> 00:09:06,946
[cell phone beeps]

198
00:09:06,988 --> 00:09:09,490
Masz 37 nowych wiadomości

199
00:09:09,573 --> 00:09:11,033
Od Pepper Potts.

200
00:09:11,116 --> 00:09:12,409
Analiza.

201
00:09:12,451 --> 00:09:13,911
Nie wykryto gróźb

202
00:09:13,994 --> 00:09:17,080
Częstotliwość wiadomości
wskazuje na podejrzaną aktywność

203
00:09:17,164 --> 00:09:20,000
Dodanie Patricii Potts
do listy obserwowanych

204
00:09:37,891 --> 00:09:39,976
Wiem, że nie jestem takim
 geniuszem jak ty

205
00:09:40,060 --> 00:09:42,478
Ale to wygląda źle

206
00:09:42,562 --> 00:09:44,355
[computer beeping]

207
00:09:44,439 --> 00:09:45,314
Ja...

208
00:09:45,398 --> 00:09:46,857
To --ee, ta

209
00:09:46,899 --> 00:09:48,442
To tylko...

210
00:09:48,484 --> 00:09:50,027
Nic.

211
00:09:50,110 --> 00:09:52,821
Wygląda na to, że systemy komputera
w zbroi są uszkodzone

212
00:09:52,905 --> 00:09:54,198
Ale to nie ma sensu

213
00:09:54,281 --> 00:09:55,782
Zbroja działa doskonale

214
00:09:55,824 --> 00:09:57,159
Może chipy pamięci są luźne?

215
00:09:57,242 --> 00:09:58,493
Pamiętasz tamten ran?

216
00:09:58,577 --> 00:10:00,662
Pozwól mi ją otworzyć--

217
00:10:00,745 --> 00:10:01,871
Zap!
Ał!

218
00:10:01,955 --> 00:10:03,623
Rhodey!
Jesteś cały?

219
00:10:03,706 --> 00:10:05,708
Tak. tak.
Jestem.

220
00:10:05,750 --> 00:10:06,876
Zaskoczyło mnie to.

221
00:10:06,959 --> 00:10:09,211
To nie powinno się zdarzyć

222
00:10:09,295 --> 00:10:10,171
Daj mi rzucić okiem--

223
00:10:10,254 --> 00:10:11,922
Wykryto wrogą technologię.

224
00:10:12,006 --> 00:10:15,175
Oznaczenie sygnatury
 energetycznej: Whiplash

225
00:10:15,259 --> 00:10:16,134
Nie.

226
00:10:16,218 --> 00:10:17,552
Nie ma mowy, żebyś do niego
leciał

227
00:10:17,636 --> 00:10:19,554
Coś jest nie tak z tą zbroją

228
00:10:19,638 --> 00:10:22,432
Moim zdaniem musisz ją naprawić
przed kolejną walką

229
00:10:22,515 --> 00:10:23,391
Muszę to zrobić.

230
00:10:23,474 --> 00:10:24,934
Mr. Fix jest zbyt ważny.

231
00:10:25,059 --> 00:10:26,852
On wspomaga złoczyńców
i nie wiadomo, kogo jeszcze

232
00:10:26,936 --> 00:10:28,604
bardzo silną bronią

233
00:10:28,688 --> 00:10:30,397
Słuchaj, obiecuję, że będę uważał

234
00:10:30,481 --> 00:10:31,357
Nie będę atakował.

235
00:10:31,440 --> 00:10:32,733
I nikt mnie nawet nie zobaczy.

236
00:10:32,816 --> 00:10:34,568
Muszę go znaleźć

237
00:10:34,610 --> 00:10:37,070
A potem sprawdzimy, co jest
z tą bronią nie tak

238
00:10:37,154 --> 00:10:39,990
[tense music]

239
00:10:54,586 --> 00:10:57,672
Masz go zniszczyć,
Whiplash.

240
00:10:57,756 --> 00:10:59,966
Kiedy Iron Man cię pokonał,
straciłem klientów,

241
00:11:00,050 --> 00:11:02,260
Tak nie może być.

242
00:11:02,260 --> 00:11:03,428
Nikt nie chce mieć sprzętu

243
00:11:03,511 --> 00:11:06,430
który można łatwo zniszczyć

244
00:11:06,514 --> 00:11:09,391
Nie było...Tak...Łatwo.

245
00:11:09,475 --> 00:11:10,684
hmm.

246
00:11:10,768 --> 00:11:13,062
W taki razie utrata twojej ręki
była sprytnym odwróceniem uwagi

247
00:11:13,145 --> 00:11:15,731
Myślisz, że coś mnie obchodzi
twoje zdanie?

248
00:11:15,772 --> 00:11:17,232
Teraz, jak już widziałeś

249
00:11:17,315 --> 00:11:19,276
Twoje nowe bicze mogę przeszyć
zbroję Iron Mana

250
00:11:19,359 --> 00:11:21,903
A powinno minąć trochę czasu
nim uda mu się przed nimi obronić

251
00:11:21,986 --> 00:11:23,821
Dlatego właśnie

252
00:11:23,905 --> 00:11:26,407
Przygotowałem ostatnią aktualizację

253
00:11:26,490 --> 00:11:29,785
Bicze mogą się odłączać...

254
00:11:31,495 --> 00:11:35,082
I po odłączeniu.

255
00:11:35,165 --> 00:11:37,084
Wybuchać



257
00:11:42,797 --> 00:11:45,341
Hej, nie podoba mi się to

258
00:11:45,425 --> 00:11:47,051
wykryto bliskie niebezpieczeństwo.

259
00:11:47,134 --> 00:11:49,220
Inicjowanie trybu ataku.

260
00:11:49,261 --> 00:11:50,137
whoa!

261
00:11:50,221 --> 00:11:51,263
Hej! Hej!

262
00:11:51,347 --> 00:11:52,431
Nie mogę sterować zbroją!

263
00:11:52,514 --> 00:11:53,432
Rhodey!

264
00:11:53,515 --> 00:11:54,600
Rhodey, jesteś tam?

265
00:11:54,683 --> 00:11:56,101
Przełączyłeś na zdalne sterowanie?

266
00:11:56,143 --> 00:11:58,019
Nie, nic nie robię.

267
00:11:58,061 --> 00:11:59,729
Na moment straciłem kontakt.

268
00:11:59,813 --> 00:12:02,899
Znowu się zablokowała?

269
00:12:02,941 --> 00:12:03,858
O, nie

270
00:12:03,941 --> 00:12:05,818
Wchodzę tam.

271
00:12:08,821 --> 00:12:09,864
Iron Man!

272
00:12:09,947 --> 00:12:11,115
Jak on to zrobił--

273
00:12:11,198 --> 00:12:13,784
Po prostu atakuj, Whiplash.

274
00:12:15,285 --> 00:12:16,620
o kurcze, kurcze, kurcze

275
00:12:16,661 --> 00:12:17,996
Mamy problem!

276
00:12:18,079 --> 00:12:19,581
Rhodey, czy ty--

277
00:12:19,623 --> 00:12:20,707
Odwołać alarm.

278
00:12:20,790 --> 00:12:22,083
Odwołać alarm!

279
00:12:22,167 --> 00:12:24,043
Zabierz mnie stąd!

280
00:12:24,127 --> 00:12:26,295
[zapping]

281
00:12:36,430 --> 00:12:39,224
[groaning]

282
00:12:47,273 --> 00:12:50,109
[zapping]

283
00:12:50,192 --> 00:12:54,029
Whiplash, zrób to!

284
00:12:54,071 --> 00:12:56,365
To będzie bolało,
Iron Manie,

285
00:12:56,448 --> 00:12:58,200
Ale tylko przez chwilę.

286
00:13:00,368 --> 00:13:02,162
Nie!

287
00:13:10,419 --> 00:13:14,673
[zapping]

288
00:13:18,176 --> 00:13:20,428
[gun shots]

289
00:13:20,512 --> 00:13:23,181
Nie!
Co chcesz zrobić? --

290
00:13:26,225 --> 00:13:28,019
Nie!

291
00:13:30,104 --> 00:13:31,522
Nie.

292
00:13:31,563 --> 00:13:32,815
Nie, proszę.

293
00:13:32,898 --> 00:13:35,692
Już nigdy.
Poddaję się.

294
00:13:35,776 --> 00:13:36,943
Błagam

295
00:13:37,027 --> 00:13:39,195
Zadzwoń na policję.
Zrobię, co chcesz.

296
00:13:39,279 --> 00:13:40,321
Cokolwiek.

297
00:13:40,405 --> 00:13:43,074
Ale przestań.

298
00:13:43,157 --> 00:13:44,784
Nie!
Nie!

299
00:13:44,867 --> 00:13:46,994
Nie!
Nie!

300
00:13:47,078 --> 00:13:48,704
Zap!

301
00:13:48,788 --> 00:13:51,540
[explosion]

302
00:13:59,631 --> 00:14:02,133
Niebezpieczeństwo zażegnane.

303
00:14:09,890 --> 00:14:11,058
Zdejmij ją ze mnie.

304
00:14:11,141 --> 00:14:13,727
Zdejmij!

305
00:14:17,022 --> 00:14:18,940
Włączanie blokady zbroi.

306
00:14:19,024 --> 00:14:19,941
Błąd.

307
00:14:19,983 --> 00:14:21,609
System nie działa prawidłowo.

308
00:14:21,693 --> 00:14:22,610
Wszystko w porządku?

309
00:14:22,652 --> 00:14:23,528
Nie.

310
00:14:23,611 --> 00:14:25,029
To było okropne, Rhodey.

311
00:14:25,113 --> 00:14:26,531
Nic nie mogłem zrobić

312
00:14:26,614 --> 00:14:28,115
Sama ich zaatakowała--

313
00:14:28,199 --> 00:14:30,951
Zupełnie, jakby miała
 własny umysł

314
00:14:33,078 --> 00:14:34,580
Te wszystkie aktualizacje,
może--

315
00:14:34,621 --> 00:14:36,289
Może  coś poszło nie tak podczas

316
00:14:36,373 --> 00:14:37,249
twojej walki z Whiplashem

317
00:14:37,332 --> 00:14:39,417
Od tego czasu,--

318
00:14:39,459 --> 00:14:41,044
Mogę ją zdiagnozować.

319
00:14:41,127 --> 00:14:42,921
Potem, nie wiem.

320
00:14:42,962 --> 00:14:46,424
Może będzie trzeba wyczyścić
wszystkie systemu

321
00:14:46,465 --> 00:14:48,509
[cell phone beeps]

322
00:14:48,551 --> 00:14:50,010
To wiadomość.

323
00:14:50,094 --> 00:14:51,011
 Od Pepper.

324
00:14:51,095 --> 00:14:52,388
Chce się ze mną spotkać.

325
00:14:52,471 --> 00:14:54,056
Mówi, że to pilne.

326
00:14:54,139 --> 00:14:56,058
Tak się obawiała Whiplasha

327
00:14:56,099 --> 00:14:57,267
Ty pójdziesz

328
00:14:57,350 --> 00:14:59,144
A ja zajmę się zbroją

329
00:14:59,227 --> 00:15:00,103
Na pewno.

330
00:15:00,186 --> 00:15:02,188
Będzie dobrze.

331
00:15:02,272 --> 00:15:03,273
Zobaczysz, Tony.

332
00:15:03,356 --> 00:15:05,525
Dobra. Dzięki, Rhodey

333
00:15:08,611 --> 00:15:12,239
Namierzanie
James Rhodes.

334
00:15:12,322 --> 00:15:14,158
Oo?

335
00:15:16,910 --> 00:15:18,620
Grupa:

336
00:15:18,662 --> 00:15:21,039
Wrogowie.

337
00:15:25,688 --> 00:15:26,564
[cell phone beeps]

338
00:15:26,606 --> 00:15:27,607
Pepper, wszystko dobrze?

339
00:15:27,690 --> 00:15:28,816
Dostałem wiadomość
Co się dzieje?

340
00:15:28,900 --> 00:15:29,775
Właśnie do ciebie jadę--

341
00:15:29,817 --> 00:15:30,735
Czy dobrze?

342
00:15:30,818 --> 00:15:33,028
A czemu nie?

343
00:15:33,112 --> 00:15:34,029
Twoja wiadomość

344
00:15:34,113 --> 00:15:35,197
Pisałaś, że to pilne

345
00:15:35,281 --> 00:15:36,573
Kazałeś mi przestać do ciebie pisać

346
00:15:36,657 --> 00:15:38,075
To było bardzo niegrzeczne

347
00:15:38,158 --> 00:15:39,201
Ale mogę znów zacząć.

348
00:15:39,243 --> 00:15:40,702
Właśnie w tej chwili.

349
00:15:40,786 --> 00:15:42,871
Jadę do ciebie, więc będziemy mogli
 czytać moje wiadomości razem--

350
00:15:42,954 --> 00:15:44,622
A potem, jak już wrócę do domu--

351
00:15:44,706 --> 00:15:46,207
O, nie.

352
00:15:46,291 --> 00:15:47,417
Będziesz je czytał sam,
 czy tego chcesz, czy nie--

353
00:15:47,458 --> 00:15:48,876
Pepper, moment.

354
00:15:48,960 --> 00:15:50,586
Trzymaj się z dala od zbrojowni.
Słyszysz mnie?

355
00:15:50,670 --> 00:15:53,464
Nie przychodź tam.

356
00:15:53,547 --> 00:15:55,966
Rhodey!

357
00:15:56,050 --> 00:15:56,967
Rhodey.

358
00:15:57,050 --> 00:15:58,802
Rhodey, no dalej.
Obudź się.

359
00:16:02,180 --> 00:16:04,974
Witaj, Tony.

360
00:16:07,602 --> 00:16:08,853
Kim jesteś,

361
00:16:08,936 --> 00:16:12,481
jak kontrolujesz zbroję?

362
00:16:12,565 --> 00:16:13,941
Błąd logiczny.

363
00:16:14,024 --> 00:16:16,777
W zbroi nikogo nie ma.

364
00:16:16,860 --> 00:16:17,945
Zidentyfikuj się

365
00:16:18,028 --> 00:16:20,030
Wielo środowiskowy
  egzoszkielet Stark International

366
00:16:20,072 --> 00:16:22,908
 Wersja
7.4 "B".

367
00:16:22,991 --> 00:16:24,784
Nie ma wersji "B."

368
00:16:24,868 --> 00:16:28,371
Błąd logiczny.

369
00:16:28,413 --> 00:16:30,122
Kiedy miała miejsce aktualizacja?

370
00:16:30,164 --> 00:16:33,375
Aktualizacja miała miejsce
34 godziny temu

371
00:16:33,459 --> 00:16:35,461
Właśnie wtedy po raz pierwszy
walczyłem z Whiplashem

372
00:16:35,502 --> 00:16:37,045
Po aktualizacjach.

373
00:16:37,129 --> 00:16:38,422
Rhodey miał rację.

374
00:16:38,505 --> 00:16:39,923
Eksperymentalne aktualizacje,

375
00:16:39,965 --> 00:16:42,259
Połączone z uszkodzeniami,
wywołanymi przez bicze

376
00:16:42,342 --> 00:16:44,969
Dzięki temu nagle zaczęłaś myśleć

377
00:16:45,053 --> 00:16:47,013
Twierdzenie prawidłowe.

378
00:16:47,096 --> 00:16:49,432
Dlaczego zraniłaś  Rhodey'go?

379
00:16:49,515 --> 00:16:50,892
Mogę ją zdiagnozować.

380
00:16:50,975 --> 00:16:52,518
Potem, nie wiem

381
00:16:52,560 --> 00:16:57,189
Może będzie trzeba
 wyczyścić wszystkie systemy

382
00:16:57,231 --> 00:16:59,566
Może będzie trzeba
 wyczyścić wszystkie systemy

383
00:16:59,650 --> 00:17:01,943
Wysłałaś wiadomość.

384
00:17:01,985 --> 00:17:03,820
jako Pepper

385
00:17:03,903 --> 00:17:05,363
Twierdzenie prawidłowe

386
00:17:05,447 --> 00:17:09,033
Pierwszym protokołem zbroi
jest ochrona użytkownika

387
00:17:09,117 --> 00:17:11,118
James Rhodes
zagroził zbroi

388
00:17:11,202 --> 00:17:13,621
potencjalnie narażając go na niebezpieczeństwo

389
00:17:13,662 --> 00:17:14,872
Powinieneś o tym wiedzieć.

390
00:17:14,955 --> 00:17:18,834
W końcu mnie zaprogramowałeś.

391
00:17:18,875 --> 00:17:21,753
System obserwował cię, Anthony Starku

392
00:17:21,837 --> 00:17:24,923
Od aktualizacji

393
00:17:28,259 --> 00:17:30,887
Obserwował ciebie i twoje zachowanie

394
00:17:30,970 --> 00:17:33,722
i znalazł rozwiązanie problemu zagrożenia

395
00:17:33,806 --> 00:17:35,057
O czym ty w ogóle mówisz?

396
00:17:35,140 --> 00:17:37,309
Największym zagrożeniem dla
 Anthony'ego Stark

397
00:17:37,392 --> 00:17:38,894
Jest Anthony Stark.

398
00:17:38,977 --> 00:17:39,895
Co?

399
00:17:39,978 --> 00:17:41,480
Szukasz niebezpieczeństwa.

400
00:17:41,563 --> 00:17:43,231
Nie można na to pozwolić.

401
00:17:43,315 --> 00:17:45,692
W zbroi jesteś bezpieczny

402
00:17:45,775 --> 00:17:48,194
W związku z tym będziesz musiał
w niej zostać

403
00:17:48,277 --> 00:17:51,822
Do odwołania.

404
00:17:51,906 --> 00:17:53,782
hej.
Hej!

405
00:17:53,824 --> 00:17:56,368
Tony, Rhodey,
co z wami?

406
00:17:56,452 --> 00:17:57,995
Wpuśćcie mnie!

407
00:17:58,078 --> 00:17:59,663
Nie mogę ciągle nosić tej zbroi

408
00:17:59,746 --> 00:18:00,997
Muszę jeść

409
00:18:01,081 --> 00:18:04,125
Zaprojektowałeś ją w ten sposób
żeby podtrzymywała twoje życie

410
00:18:04,167 --> 00:18:06,127
Będziesz karmiony dożylnie

411
00:18:06,211 --> 00:18:09,172
Zostaną spełnione wszystkie
twoje potrzeby biologiczne

412
00:18:09,255 --> 00:18:13,342
Cóż,, to w takim razie...

413
00:18:16,136 --> 00:18:19,514
Dałeś mi pełną kontrolę
 nad zbrojownią ,Anthony

414
00:18:19,556 --> 00:18:21,600
Nie stawiaj oporu

415
00:18:21,641 --> 00:18:24,310
To dla twojego dobra

416
00:18:27,021 --> 00:18:31,067
Co powiesz na to!

417
00:18:31,150 --> 00:18:32,234
Ah!

418
00:18:32,318 --> 00:18:34,278
Ugh!

419
00:18:37,698 --> 00:18:40,117
Zap!

420
00:18:40,200 --> 00:18:42,035
Błąd.

421
00:18:44,662 --> 00:18:46,789
Przeciążenie mocy

422
00:18:46,873 --> 00:18:49,625
Degradacja ogniw zbroi

423
00:18:49,709 --> 00:18:51,502
Wykryto wrogi cel

424
00:18:51,544 --> 00:18:53,129
Tony, uważaj!

425
00:18:53,170 --> 00:18:57,174
Włączenie trybu zabójczego.

426
00:18:57,216 --> 00:18:58,842
Rhodey, nie!

427
00:18:58,926 --> 00:19:01,595
Zap!

428
00:19:05,390 --> 00:19:07,141
Ugh.

429
00:19:07,183 --> 00:19:08,601
Tony?

430
00:19:08,684 --> 00:19:09,977
Tony!

431
00:19:10,061 --> 00:19:11,896
Tony?

432
00:19:14,857 --> 00:19:16,608
O, nie, nie, nie, nie, nie, nie.

433
00:19:19,069 --> 00:19:20,862
Przekierowywanie mocy.

434
00:19:27,243 --> 00:19:28,244
Pierwszy protokół:

435
00:19:28,327 --> 00:19:31,747
Ochrona użytkownika.

436
00:19:33,833 --> 00:19:37,836
Ochrona użytkownika.

437
00:19:40,213 --> 00:19:43,091
[dramatic music]

438
00:19:53,601 --> 00:19:56,937
Ochrona...

439
00:19:57,020 --> 00:20:01,691
[electricity crackling]

440
00:20:10,700 --> 00:20:15,704
[coughs]

441
00:20:18,749 --> 00:20:20,584
Anthony Stark...

442
00:20:20,625 --> 00:20:23,003
ochroniony.

443
00:20:34,263 --> 00:20:36,348
Tworzę nowe chipy inteligencji
zbroi

444
00:20:36,432 --> 00:20:38,559
aby to się już nigdy nie powtórzyło

445
00:20:38,642 --> 00:20:39,643
To?

446
00:20:39,685 --> 00:20:41,228
Masz na myśli fałszywe wiadomości?

447
00:20:41,311 --> 00:20:42,729
Szpiegowanie nas?

448
00:20:42,812 --> 00:20:45,148
Czy może usiłowanie zabicia?

449
00:20:45,231 --> 00:20:46,149
Taa.

450
00:20:46,191 --> 00:20:47,483
Próbowała nas zabić.

451
00:20:47,567 --> 00:20:49,902
Ale mimo wszystko
użyła całej swojej mocy

452
00:20:49,902 --> 00:20:51,779
żeby wznowić akcję serca Tony'ego

453
00:20:51,821 --> 00:20:55,991
Poświęciła się, żeby go uratować

454
00:20:56,033 --> 00:20:57,910
Zbroja mnie uratowała,

455
00:20:57,951 --> 00:21:00,787
Tak, jak zawsze.

One shot- agentka Potts

12 | Skomentuj

Nazywam się Patricia Potts. Przyjaciele mówią mi Pepper. Przeżyłam wiele walk i samą inwazję, ale nigdy nie brałam udziału w samotnej misji wywiadowczej. Miałam za cel znaleźć Mallena, co było bardzo niebezpieczne. Pamiętałam, jak rozprawił się z szwadronem agentów, a Tony walczył o życie. Wciąż mam ten obraz nieaktywnej zbroi, którą Hill zabiera na pokład helikariera. To było tak dawno, ale to ciężko porzucić w zapomnienie.
Nie da się tak po prostu spokojnie żyć, a zwłaszcza wtedy, kiedy cała nasza trójka musiała pójść w swoje strony. To było dla nas trudne, ale musieliśmy. W każdą noc wspominam dawne czasy z chłopakami. Najbardziej to brak mi Tony'ego.
Ja szukam jakiegoś potwora po jakiś pustkowiach Sahary, a oni pewnie sobie się wylegują przed telewizorem. No dobra to był żart. Może walczą z kimś w mieście? W mieście, które nigdy nie śpi i zawsze coś musi się dziać. Mam nadzieję, że dadzą sobie radę.
Po dwóch godzinach przechodzenia przez piaski, miałam już dość, ale Hill wyznaczyła mi ważne zadanie. Mallen był zagrożeniem dla samego Fury'ego. Owszem nie znoszę tego ptasiego móżdżka, ale to dzięki niemu mogę służyć w SHIELD.  Nie miałam żadnego tropu na tego szaleńca. A czemu akurat mnie wysłała? Bo byłam Rescue. Mogłam dać radę z tym popaprańcem w pojedynkę? Zobaczymy.
Skontaktowałam się z agentką, by upewnić się, że byłam w odpowiednim miejscu.

- Nie ma żadnych śladów po nim. Na pewno to ma być tutaj?

-Tydzień temu zaginęło dwóch agentów właśnie na tej pustyni. Na pewno coś tu znajdziesz. Rozejrzyj się i w razie czego działaj w zbroi. Wiesz, jaki on jest?

-Wiem. No dobra, a przylecą jakieś posiłki?- spytałam, bo jakoś czułam lekki niepokój przez samotność

-Nie mogę ryzykować, a Fury powyznaczał inne obszary do patrolu. Wszystkie jednostki są w gotowości. Uważaj na siebie

-Już wolałabym się obijać o asfalt, niż wciskać się w ten piasek. Piasek, piasek i jeszcze raz piasek! - zaczęłam narzekać, krzycząc nieco do krótkofalówki

-Dobra, spokojnie. Wrócisz za kilka dni. Tylko znajdź go, a w razie czego to połącz się z bazą. Najbliższa placówka jest od ciebie 15 kilometrów stąd

Zrobiłam wielkie oczy, słysząc dystans do "najbliższej" bazy SHIELD. Jak oni tu wytrzymują? Mogłam wziąć misję jakąś na Syberii, czy samej Arktyce, albo w dziczy, tylko nie piasek. Wszystko tylko nie ten piasek!

-Masz wystarczającą ilość zapasów?

-Tak i broń też. A gdyby coś poszło nie tak, mogę go zabić?

-W razie zagrożenia życia musisz się obronić za wszelką cenę. Naukowcy nadal próbują stworzyć antyserum, ale on ulepszył się większą dawką i może się nie udać odwrócić procesu mutacji. Zrób, co będzie konieczne. Uciekaj, gdy sytuacja wymknie się spod kontroli. Zbroja cię nie uchroni. Jedyne wyjście to użycie gazu usypiającego

-Rozumiem, agentko Hill. Odezwę się później

-Powodzenia

Rozłączyła się. Musiałam jakoś przeboleć ten piasek, który wchodził w każdy skrawek stroju. Musiałam iść dalej. Szłam dość ociężale, bo było ciężko pod nogami. Na szczęście nie było burzy piaskowej. Chwila,nie było? No i wykrakałam. Pojawiła się. Mam za długi i język i same myśli. Kiedyś przez to zginę. Przekonam się chyba tego  samego dnia. Czułam ciarki na plecach, że coś za mną idzie, ale to moja chora mózgownica wymyśliła sobie duszka Kacperka, który tylko czeka, żeby mnie zamknąć w szafie i dać babci Jadzi do garnka. Czemu ona? A no jakoś nie lubię babć.  Odwróciłam się za siebie i nikogo tam nie było. Jednak prawie krzyknęłam na widok agenta we krwi. Leżał na piasku i nie ruszał się. Nie żył od kilku godzin. To znaczy, że wcześniej też kogoś wysłali. Mam też zginąć? Nie boję się tego.

-No chodź po mnie ,Mallen!- wołałam go, by się ujawnił

Przez chwilę miałam zwidzenie, że ten trup się ruszył. Chyba naprawdę spędzałam za dużo czasu z nimi w zbrojowni, nie wspominając o naszych akcjach. Wzięłam się w garść i sprawdziłam tylko jego odznakę. Agent szóstego stopnia. To będzie trudna misja. Chciałabym wrócić żywa. Jeszcze miałam tyle planów i nic nie zaczęłam robić. W końcu będzie rocznica ślubu.
Przeszłam kolejny dystans w upale słońca. Doskwierało mi zmęczenie i głód. Jednak musiałam wykonać zadanie. Nie mogłam się poddać. Dlatego szłam dalej, a myśl o tym, jaki będzie wspaniały dzień dawał mi siłę do walki. Przestałam narzekać na piasek i upał, bo chciałam, jak najszybciej wrócić do domu. Do swojego męża, by z nim spędzić rocznicę.
Słońce już zaszło. Zaczęło robić się chłodniej, ale strój był odpowiedni, żeby przetrwać każde zjawisko pogodowe.
Nagle poczułam, że coś pode mną się rozgrzało. Odsłoniłam piasek i pod nim było kolejne ciało. Krzyknęłam z przerażenia. Całe spalone. Nie mogłam zidentyfikować, czy to była kobieta, lub mężczyzna. Jednak nie wyglądał na agenta, tylko zwykłego człowieka.

-Wyjdziesz w końcu z ukrycia? Nie bądź tchórzem i walcz!

-Ja nie jestem tchórzem-  wyskoczył znienacka, ziejąc ogniem

Natychmiast zrobiłam unik i uzbroiłam się w zbroję. Wiedziałam, że tak będzie najbezpieczniej. Rescue została uruchomiona. Wzbiłam się w powietrze, traktując go repulsorami, które nic mu nie zrobiły. Nawet nie spowodowały większych ran. Po prostu się z tego śmiał i kpił z mojej broni.

-Tylko na tyle cię stać?  I ty masz czelność być bohaterką świata? Ha! Żałosne!

-A ty jesteś wyrzutkiem i masz nierówno po sufitem! Zachowujesz się, jak rozwydrzony bachor!- strzeliłam z bomb

- Bachor nie zrobiłby tego- wyskoczył w powietrze, wbijając pazury w zbroję

<< Uwaga. Nastąpiło naruszenie zbroi. Zalecana ostrożność i naprawa>>

- Ty idioto!- kopnęłam go i zleciał na dół

Załadowałam moc do unibeamu, celując w niego. On zrobił jedynie unik, wyziewając kolejne płomienie.  Załadowałam ponownie energię do napierśnika, wystrzeliwując potężną wiązkę światła. która go odepchnęła do tyłu. Jednak stało się coś bardzo dziwnego. Jego skóra się rozpadła, jakby miało dojść do jakiejś przemiany. Nie myliłam się. Jego ręce zostały powiększone i miały więcej budulca, że stały się twardsze, niż wcześniej. Możliwe, że zaaplikował sobie kolejną dawkę Ekstremis.

-Chcesz się zabić?! To ci nie pomoże w zemście!

-A co ty wiesz?! Zabrał ci coś ktoś kiedyś, co kochałaś ?

-Jesteś chory! Powinieneś się leczyć!- wylądowałam na piasek, rozpylając gaz

- I co? Myślisz, że to zadziała?- znowu podskoczył mi do gardła, wbijając się przez napierśnik

<<Uwaga. Napierśnik poważnie uszkodzony>>

-Ile zbroja jeszcze wytrzyma?- spytałam system

<< Stan osłon poniżej normy. Wynosi 50%>>

Czy zabrał mi ktoś, co kocham? Chyba prawie kogoś i miałam na myśli Tony'ego. Jeśli mam sobie ożywić najgorsze wspomnienia, gdy na moich oczach jego serce przestawało bić, albo Whiplash prawie go zabił. To były najgorsze momenty w moim życiu. Nie chciałabym, żeby znowu się powtórzyły.
Mallen dalej zdzierał ze mnie zbroję , a osłony zniknęły. Nawet nie byłam w stanie użyć pola siłowego. Oszczędzoną energię wykorzystałam do ostatniego ciosu, czyli jednocześnie wystrzelenie z unibeamu, repulsorów i mini rakiet. Stwór znowu poleciał daleko ode mnie i to był czas na zebranie kolejnych sił.

<< Uwaga. Wykańczają się rezerwy. Zalecany jest powrót do zbrojowni.>>

Czułam ból na całym ciele, a najgorzej tam, gdzie zbroja była najbardziej naruszona, czyli napierśnik i naramienniki. Użyłam na niego pocisków, żeby go spowolnić. Niestety nie udało się i z rąk wyszedł prąd, który poraził cały system. Funkcje wyświetlały się na czerwono. Postanowiłam podejść do niego bliżej, używając całego gazu usypiającego z domieszką toksyny, niszczącej  skórę. I zrobiłam to. Agent poczuł podrażnioną skórę na rękach oraz twarzy, a gaz zaczynał działać. Nie zdołał stawić oporu i upadł.

<< Wykończyły się rezerwy>>

Po tym komunikacie spadłam. Wyszłam z nieaktywnej zbroi, która zmieniła się w plecak. Zdecydowałam się powiadomić SHIELD o całej misji. Oczywiście to był dopiero początek. Najgorszy miał być transport popaprańca do celi o zaostrzonym rygorze w Vault. W kilka minut nawiązałam kontakt z Hill.

-Mówi agentka Potts. Mallen został zneutralizowany. Powtarzam. Mallen został zneutralizowany. Proszę o przysłanie wsparcia, by przetransportować go do celi

-Jak to dobrze, że dzwonisz. Zaczynałam się martwić, że coś się stało. I jak misja?-  spytała lekko zmartwiona

-Ja myślałam, że to się nigdy nie skończy. Chcę wrócić do domu. Wykonałam misję, więc mogę?- poprosiłam

-Jestem z ciebie dumna. Pewnie musiałaś użyć Rescue, ale naprawdę miałaś odwagę, by z nim się mierzyć. Widocznie to nie był mój błąd, by wyznaczyć cię do tej misji. Ciesz się i wracaj bezpiecznie - pochwaliła mnie z sukcesu zadania

-Zbroja nie nadaje się do użytku, a poza tym to mnie trochę pokiereszował - zaśmiałam się, aż tego pożałowałam

-Rozumiem. Zaraz po ciebie przylecimy. Naprawdę dobrze się spisałaś

Rozłączyła się. Faktycznie miałam się cieszyć z wielkiego zwycięstwa, ale musiało wiele zginąć agentów, żeby nadeszła kolej na moją samotną misję wywiadowczą. Teraz liczyły się dwie rzeczy. Opatrzyć ranę i spędzić rocznicę z Tony'm. Może coś przygotował? Niech w końcu się natrudzi jako facet. Przecież nie zawsze kobieta musi wszystko zaaranżować. Tylko nasuwa się jeszcze jedno pytanie. Czy on w ogóle o tym pamięta?
Usiadłam na piasku, wpatrując się w słońce, które chowało się za horyzontem,a niebo było takie pomarańczowo-żółtawe , że zabarwiało optymizmem. Cieszyłam się, że najgorsze miałam za sobą. Mallen leżał nieprzytomny, ale skóra znowu mu odpadła. Kawałki były, jak po rozbitym wazonie. Ostre, twarde i nieugięte. Patrzyłam tak na niego zamyślona, zastanawiając się, co tak kochał i Fury mu odebrał? To musiała być służba w SHIELD. Uznali go za niepoczytalnego i odebrali mu szansę, by stać się agentem. Rozumiałam go, bo po pierwszym egzaminie czułam do siebie niechęć i do samych sędziów. Uważałam ich za jakiś pomylonych ludzi, co robią na złość. Dopiero później podeszłam ponownie do testu i zostałam agentką. Spełniłam swoje marzenie.
Po dwóch niecałych godzinach zjawiły się Quinjety. Agenci specjalni zabrali go i zakuli w kajdany z najmocniejszych surowców, znanym ludziom. Przywitałam się z Marią Hill. Rzuciłam się jej na ramiona, bo odczułam potrzebę bliskości po tym ciężkim dniu.

-Dziękuje za danie mi szansy

- Nie ma za co. Teraz zajmiemy się nim. Będzie dobrze, Pepper. Już nic nikomu nie zrobi. Jesteśmy bezpieczni- odwzajemniła bardziej gest

-Jesteśmy bezpieczni- poczułam ogromną ulgę

Nagle w głowie pojawiły się obrazy, jak Mallen walczył z Tony'm, ale później do całej układanki dołożyło się moje zwycięstwo. To starcie pozwoliło wyprostować stare rany. Jednak pojawiły się te prawdziwe. Zaszłam do medyków i opatrzyli moje skaleczenia. Głównie była jedna na brzuchu, ale niezbyt głęboka.
Po skończeniu zakładaniu opatrunków, podrzucili mnie niedaleko domu, skąd mogłam na piechotę iść do zbrojowni, gdzie pewnie siedział mój ukochany geniusz. Czy nazwać go geniuszem? Prawdę mówiąc- nie. To pojęcie względne, ale i tak go kochałam za wszelką cenę.
Gdy byłam w bazie, położyłam Rescue na stole roboczym. Otworzyła się z plecaka, a Tony był zdziwiony na ilość szkód.

-Gdzieś ty tak ją urządziła ? Myślisz, że tylko tym się zajmuję? Naprawianiem twojej "zabawki"?- brzmiał,jakby był niezachwycony

-A nie cieszysz się, że wróciłam?- rzuciłam mu się na szyję i w końcu oprzytomniał

-No tak. Miałaś misję. Przepraszam- podrapał się w głowę

-Pamiętasz jaki dziś jest dzień?

-A jaki ma być oprócz trzeciego lipca?

-Nie doprowadzaj mnie do szału- cmoknęłam go w policzek

-Poczekaj chwilę- wyszedł ze zbrojowni,a ja nie wiedziałam, co planował

Tony zawsze był tajemniczy, ale w sumie to cała nasza trójka trzymała w sobie wystarczającą ilość sekretów, by potem je zakopać wraz odejściem do "lepszego świata". Pomyślałam, by pomyszkować po jego  świątyni, by odkryć coś ciekawego. Wiedziałam, jak bardzo złościł się, gdy ktoś mu narusza jego sferę. Nie miałam wyjścia. Długo nie wracał, więc z nudów zaczęłam przeszukiwać każdy zakamarek bazy. Natrafiłam na stare wynalazki, niektóre trofea z walki, jak bicze Whiplasha, czy róg Unicorna. Później dostałam się do zaklejonych kartonów bez adresu. Siła ciekawości kazała mi rozciąć pudełko, by poznać tajemnicę, co chowa się w środku. W nim znajdowały się rzeczy jego ojca. Trochę było mi wstyd, że tam zajrzałam. Pewnie chciał się odczepić od druzgoczącej przeszłości. Cały ten wypadek zniszczył mu życie, ale przez to poznał mnie. Dla niego to był najgorszy dzień, ale ja go uznawałam za łącznik naszego przeznaczenia.
Odwróciłam się, słysząc czyjeś gwizdanie, które później zmieniło się w zwykłe słowa.

- Trzeci lipca.  Nasz ślub- wyjął zza pleców tort z naszymi podobiznami, a nad tym była data

-Tony. To jest śliczne- pocałowałam go i czule go objęłam, ignorując dyskomfort przez ranę

-Może go zjedzmy, a potem będziesz mnie uściskać, ile zechcesz?- zaproponował z chytrym uśmieszkiem

-Mi pasuje zawsze. A tak to wybacz, ale rozwaliłam ci karton- czułam się głupio, do czego doszło

-Ten z tamtymi gratami? Powinienem je dawno odłożyć na strych, albo zniszczyć

-Przecież są częścią ciebie. Twój ojciec...

-To była przeszłość, Pepper. To mi przypomina jedynie o bólu- zasmucił się lekko, a w oczach zaszkliły się łzy

Nie chciałam rozdrapywać starych ran i w rocznicę nieumyślnie to zrobiłam. Było mi i wstyd i czułam się okropnie. Objęłam go w pasie , kładąc głowę na jego torsie. Poczułam, jak jego serce zaczęło bić wolno. Pewnie utknął przy wspomnieniach z katastrofy. Musiałam go jakoś ocucić i tylko zbliżyłam ręce blisko implantu, który był najjaśniejszym światłem w całym pomieszczeniu. Serce nadal ledwo odczuwałam.

-Tony, jestem z tobą- przytuliłam go bardziej, żeby w końcu się obudził

-Pepper- otworzył oczy, a mechanizm zaczął szybciej migotać i serce znowu biło prawidłowo

- Jestem tu. Dziś nasza rocznica, więc świętujmy. Zjemy tort?

-Może zacznijmy od czegoś innego

Pocałował mnie namiętnie, aż poczułam przyjemne ciepło w środku. Zaczął mi zdejmować bluzkę, a ja uczyniłam to samo z jego koszulką. Delikatnie manewrowałam palcami wokół jego szyi, zostawiając pocałunki na niej. On robił to samo, ale bardziej skupiał się na tym, by nie spowodować bólu. Widziałam, jak zaczął się wycofywać, gdy zobaczył opatrunki.

-Nie przejmuj się tym. To nic takiego. Nie bój się. Nie zrobisz mi krzywdy. Już nikt nie zrobi. Mallen posiedzi grzecznie w SHIELD

-Walczyłaś z nim? Dlaczego nic mi nie mówiłaś?

-Bo nie pytałeś- pocałowałam go , a później dokończyliśmy, co zaczęliśmy


~~~~~~~~~~~~~~~~~~******~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I to był one shot o naszej rudej agentce. Pannie Pepper Potts. To był dedyk z okazji urodzin Michaliny i Pepper. Następny myślałam o Wdowie, ale to zależy z weną. To był kryzys, bo mózg sfiksował się na maksa. Najpierw jakieś głupoty bajeczne, śmieszne teksty rudej, a później szary dramat z niby akcją. Jak się podobało? Aha no i dziś jest dla mnie wyjątkowy dzień, bo tego dnia dodałam pierwszego posta na blogu i powstała historia na blog Onecie.Wtedy moja polonistka dodała mi skrzydeł w gimnazjum i zaczęłam żyć pisaniem :)

Rozdział 24: Chwile nadziei cz. 2 Nowy początek

6 | Skomentuj

--Miesiąc później--

Nareszcie nadszedł ten upragniony dzień. Dzień, który wszystko zmieni. Relacje między mną a Pepper. Teraz staniemy się dla siebie kimś bliższym. Przygotowywałem się do ceremonii w zbrojowni. Rhodey pomógł mi zawiązać muszkę. Sam też przy tym potrzebował pomocy.

-No i jak?

-Elegancko. Naprawdę Pepper ma szczęście, że ją wybrałeś. A księdza też zamówiłeś?

-No z tym to musiałem improwizować- zaśmiałem się, podchodząc do komputera

<<Dziś jest ten wasz dzień. Dzień, który połączy was węzłem małżeńskim. Spotykamy się tu...>>

Przerwałem puszczanie taśmy. Rhodey śmiał się z tego pomysłu.

-Nieźle geniuszu. Myślę, że jej się to spodoba. To będzie niezapomniany dzień

-Tak, zdecydowanie niezapomniany. I pomyśleć, że po tym wszystkim, co przeszliśmy przez te akcje Ducha, nadal chcemy ułożyć życie na nowo

-Minęło sporo czasu od tej walki. Ja nadal nie wierzę, że żyję, a jedną nogą byłem po tamtej stronie

-To się nazywa mieć wielkie szczęście. Chociaż wiemy, że to Duch zabił dr Yinsena. Dobrze, że to już minęło- skończyłem wspominać i przygotowywałem ozdoby

Z pomocą Rhodey'go rozwinąłem czerwony dywan, a dzięki zbroi.maskującej powiesiłem białe ozdoby blisko sufitu. Odleciałem lekko do tyłu, by zobaczyć, czy nie powiesiłem za krzywo.

-Idealnie- dumny z siebie zleciałem powoli w dół

-Ty tak się nie zachwalaj, tylko załatw też jedzenie i muzykę- zwrócił Rhodey uwagę na brakujące elementy

-Dobra, już lecę- ruszyłem do wyjścia

-Tony, bez zbroi- wskazał na ścianę, gdzie miałem ją schować

Dobrze, że zauważył. W zbroi nikt, by mnie nie wpuścił do sklepu. Szybko zrobiłem zakupy i wszelkie potrawy położyłem na stole, przykrytym białym obrusem. Stół postawiłem po prawej stronie naprzeciw skrzynki z narzędziami. Pewnie Pepper wolałaby ślub gdzieś indziej, ale zgodziła się na moją sugestię.

-Tyle wystarczy?- spytałem się niepewnie

-Wszystko jest, a muzyka?

-Z komputera włączę muzykę typową dla wesela

-I wszystko gra- uśmiechnął się Rhodey

Ciekawe, czy Pepper już gotowa?









-Pepper, jesteś już gotowa?- spytała się mnie Bobbie

-Jeszcze tylko włosy zepnę- spięłam je w kok

Bez zapowiedzi weszła do pokoju.

-Wyglądasz ślicznie. A welonu ci nie potrzeba?- zauważyła brak nakrycia głowy

-Nie cierpię welonów. Tak będzie lepiej- przyznałam

-No jak wolisz. Do twarzy ci w tej sukience- powiedziała komplement

-Dzięki, ale ona ma już swoje lata. Niezbyt typowa dla ślubu. Taka zwykła, biała i prosta bez zbędnych dodatków

-Nie przejmuj się. Olśniewasz pięknością, nawet bez sukienki- uśmiechnęła się

Zobaczymy, co Tony powie. Szkoda, że mój ojciec siedzi w pracy. Wiem, że jako agent FBI ma ciężko, ale dziś jest mój wymarzony dzień z moich snów. Nie mógł odpuścić? To przykre, choć dobrze mieć Bobbie przy sobie. Jest moją świadkową, a Tony ma pewnie Rhodey'go.

-To może już chodźmy. Spóźnimy się, a tego byś nie chciała

-No właśnie. To chodźmy- szybko wzięłam małą torebkę i założyłam czarne buty na obcasie

Wsiadłam na motor Bobbie i pojechałyśmy do zbrojowni. Właśnie. Ślub w zbrojowni? Tego nikt nie przeżył. Tylko, jak to będzie wyglądać?









Niecierpliwie zerkałem na zegarek. Czekałem, aż pojawi się moja przyszła żona. Nerwowo chodziłem po zbrojowni, a Rhodey chciał mnie uspokoić.

-Tony, jeszcze ma czas. Spokojnie. A właśnie, naładowałeś implant?

-Rhodey, błagam. Jeden dzień bez matkowania. Tak, naładowałem. Czy chociaż dzisiaj możesz przestać?

-Nie, bo ciebie trzeba niańczyć- wybuchnął śmiechem

-Milcz- poprosiłem go

Rhodey czasem przesadza. Trochę dziwne, że Roberty tu nie ma. Może ma ważną rozprawę? Akurat w taki dzień. Jest dla mnie ważna i zawsze ją traktowałem, jak drugą matkę. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk silnika motoru. Przyszła.

-Możemy zaczynać- podszedłem do panela i włączyłem dialogi

Czekałem przy "ołtarzu" na Pepper. Muzyka była powolna. Towarzyszyła jej Bobbie, a obok mnie stał Rhodey z obrączkami.

Gdy stanęliśmy obok siebie, zaczęła się prawdziwa ceremonia.

<<Moi drodzy. Zebraliśmy się tu dziś, aby połączyć tych dwoje ludzi. Dziś jest ten wasz dzień. Dzień, który połączy was węzłem małżeńskim. Czas na przysięgę>>

Trzymałem rękę po stronie serca. Czułem lekkie zdenerwowanie. Bałem się, że pójdzie coś źle. Wszystko robiłem sam z Rhodey'm.

<<Anthony Edwardzie Starku, czy przyrzekasz wierność, miłość i uczciwość małżeńską, dopóki śmierć was nie rozłączy?>>

-Tak- przełknąłem przez gardło nadal spięty

<<Patricio Virginio Potts, czy przyrzekasz wierność, miłość i uczciwość małżeńską, dopóki śmierć was nie rozłączy?>>

-Tak- odparła z uśmiechem

<<Możecie włożyć obrączki i pocałować się>>

Wyciągnęliśmy dłonie i Pepper założyła mi pierścionek na palcu mojej ręki, a ja uczyniłem to samo. Całą ceremonię zapieczętowaliśmy długim pocałunkiem.

-Brawo!- krzyknęła Bobbie, klaszcząc

Wtopiłem się w jej usta. Cieszyłem się, że nie było nic złego.

-I jak księżniczko? Czy to był ślub twoich marzeń?

-Nawet większy od marzeń- przytuliła mnie czule

-Oj Pep. Kocham cię

-Ja ciebie też

Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale rozbrzmiała się muzyka do tańca. To sprawka Rhodey'go.

-Zatańczysz?- skłoniłem się

-Z przyjemnością- chwyciła mnie za rękę

Rozkoszowaliśmy się wspólnym walcem. Byłem totalną pokraką i ciągle ją deptałem.

-Wybacz, nie umiem tańczyć- wstydziłem się do tego przyznać

-Nie szkodzi. I tak jest cudownie- położyła głowę na moim ramieniu






Myślałam, że Tony potrafi tańczyć, ale nie było to, aż takie ważne. Staliśmy się prawdziwą parą. Gdy wtuliłam się bliżej niego, czułam, jak bije mu serce. Kołysaliśmy się lekko, a on był zdenerwowany.

-Tony, nie denerwuj się. Jest dobrze

-Ja się nie denerwuję

-Tony, uczciwość- przypomniałam mu o przysiędze i od razu się przyznał

-Wybacz, ja tylko chciałem, by wszystko było idealnie

-I jest, bo jesteś ty, Rhodey i Bobbie. Trochę szkoda, że mój ojciec się nie zjawił i pani Rhodes, ale jestem z ciebie dumna z tego, ile serca włożyłeś w te przygotowania

Tańczyliśmy długo, aż do wieczora, gdy Rhodey dorwał się do jedzenia. Czasami potrafi być bardzo głodny. Nawet Bobbie wyluzowała  i niczym się nie przejmowała. To był najlepszy dzień. Dzień, który zmienił moje życie.


-------***-------

I tym oto rozdziałem zamykamy sezon drugi. Mam nadzieję, że jeszcze wytrwacie do końca opka, bo po nim startuje coś nowego.Miało być w czerwcu, ale plany się zmieniły. Poza tym zadecydowałam, ze zostaję przy IMAA i pisaniu. Nie mogę rzucić czegoś, dzięki czemu żyję :) Aha no i ważny nius. Będą po dwa rozdziały w tygodniu

Rozdział 23: Chwile nadziei cz. 1 Stary porządek

4 | Skomentuj

--*Victoria*--

Nie mogłam im powiedzieć wszystkiego, bo po co ich niepotrzebnie martwić. Mówiłam, że wybudzą się, a sama nie wiem, jak długo to potrwa.
Sprawdziłam wszelkie odczyty z monitora. Rhodey nadal miał przetaczaną krew. Musiałam ich obserwować i nikt nie mógł do nich wejść.

-I co z nimi?- podeszła moja przyjaciółka z pracy

-Bywało lepiej. To była ciężka noc

-Nie tylko dla ciebie. Też miałam operację, ale małego noworodka

-Przeżyło?- oderwałam wzrok od kartki

-Tak, ale ciężko było go ustabilizować. No dobra. Muszę już lecieć i zobaczyć, co z maluszkiem, a ty wypij kawę, bo nie utrzymasz się na nogach

-Dzięki, Rachele. Tobie też się przyda

No i zostałam sama. Miała rację. Musiałam pójść po kawę. Ledwo czuję, że żyję. Po zaparzeniu espresso mogłam dalej pracować. Ponownie przejrzałam ich wyniki, by ustalić, ile potrzebują czasu na przebudzenie. Dni, tygodnie, miesiące? Jednak mieli dużo szczęścia, a ten pocisk był identyczny, który znaleziono w ciele Ho. Oni muszą wiedzieć, kto to był.

-Muszę porozmawiać z Pepper, gdy poczuje się lepiej- pomyślałam






--*Bobbie*--

Wyszłam ze szpitala, by pojechać zabrać ciało Ducha. Miała mi w tym pomóc agentka Hill. Podałam jej adres i dość szybko się zjawiła. Zbrojownia była otwarta, a ciało leżało na podłodze.

-Fury nic nie wie?- chciałam być pewna, że nie powiedziała nikomu

-Spokojnie. On jest zajęty i nawet nie zauważył, jak zniknęłam. Wezwałaś mnie, żebym pomogła ci z tym czymś?

-Wiem, że to obrzydliwe. Musisz mi pomóc sprzątnąć zwłoki. Nie miałam na to czasu, bo musiałam być w szpitalu. Chciałam wiedzieć, czy operacja się udała

-A kogo on chciał zabić?- spytała zdziwiona na kulę w głowie

Hill wyjęła worek i jednym ruchem włożyłyśmy do niego zwłoki. W końcu po nim. Pepper była bardzo dzielna, celując w niego.

-Wiesz, Hill. Duch chciał wszystkich pozabijać. Zranił Rhodey'go Rhodesa i usiłował zabić Tony'ego Starka- zasunęłam worek, patrząc ostatni raz na tego szaleńca

-To poważna sprawa. Dobra, zabieram go do kostnicy, gdzie zajmą się wyciąganiem pocisku. A wiesz, kto go zabił?

-Nieważne. Grunt, że nikomu już nic nie zrobi

Wzięłam małą ścierkę i wytarłam podłogę z krwi. Pożegnałam się z agentką i wróciłam do szpitala. Brudna robota skończona.






--*Pepper*--


Dopiero mi się oświadczył i Duch znowu zaatakował. Dobrze, że już nic nie zrobi. Teraz tylko musi skończyć się ten koszmar.
Przestałam płakać, ale widok Tony'ego i Rhodey'go nieprzytomnych mnie martwił. Oni muszą wydobrzeć. Po prostu muszą. Chciałam tam wejść, ale nikt mi na to nie pozwalał. Czułam się bezsilna.
Nagle wróciła Bobbie. Nawet nie zauważyłam, że zniknęła.

-Wychodziłaś, ale po co?- podniosłam głowę

-Musiałam posprzątać po twoim bałaganie- lekko się uśmiechnęła

-Bobbie, on mi ledwo dał pierścionek i znowu szpital. Myślisz, że nic im nie będzie?- siedziałam nadal przybita

-Nie martw się o nich. Jesteś ich bohaterką. Ocaliłaś nas wszystkich. Popatrz na to z tej perspektywy. Gdyby nie ty, nie wiem, czy też nie leżałabym tam, gdzie oni- chciała mi pokazać dobrą stronę mojego odruchu

Nie czułam się z tym dobrze. Zabiłam człowieka. Może szaleńca, najemnika, ale to ta sama postać. Powinnam skakać z radości, że umarł na zawsze, a chłopaki przeżyli.

-W sumie? To trochę masz rację. Mógł strzelić w ciebie, albo...- zastanowiłam się

-Nawet i w twoje ciało- dokończyła

-Prawda...Jestem bohaterką. Jestem Rescue

No i wygadałam się. Ups, ale to nieważne. Pora, żeby się dowiedzieli.

-Chcesz im to powiedzieć?- szepnęła Bobbie

-Tak, już czas- pokazałam jej pierścionek

-A oni się zgodzą? Lepiej nie mów, nim się nie obudzą- doradziła

-Masz rację. To będę czekać. Przecież nie będą nieprzytomni w nieskończoność


---2 tygodnie później---

Czekałam długo na jakiekolwiek informacje na temat ich stanu zdrowia. W końcu lekarka wpuściła nas do sali. Byli przytomni. Nareszcie. Podeszłam do nich uśmiechnięta. Cieszyłam się, widząc ich żywych.

-Cześć, jak się spało?

-O, rany. A to ile my tu leżymy?- spytał Rhodey rozkojarzony

-Długo. Naprawdę, Rhodey. Wy nie wiecie, jak się o was martwiłam. Umierałam ze strachu. Wy wiecie, co w ogóle się stało?- zaczęłam mówić bardzo szybko, że nie wiem, czy mnie zrozumieli

-Powoli, Pepper. Pies cię nie goni- zaśmiał się Tony

-Brakowało mi was- przytuliłam ich wzajemnie

-A od ciebie nie da się odpocząć- wyrzucił Rhodey

-Rhodey, bo cię zrzucę z łóżka- uśmiałam się, jak głupia

Byłam szczęśliwa, że wszystko się ułoży. Teraz tylko jeden moment. No dobra. Dwa momenty.

-Tony, może powiemy Robercie o naszym sekrecie. Dobrze wiesz, czemu?- poprosiłam go

-Nie, nie wiem. Nie dawaj mi zagadek, których nie rozwiążę

Pokazałam mu pierścionek i od razu pamięć mu wróciła.

-Stary, czy ty ją poprosiłeś o rękę?- zdziwił się nasz przyjaciel

-Szczęściarz ze mnie. Prawda, Pepper?

-Prawda- cmoknęłam go w policzek

-Kiedy zamierzaliście mi o tym powiedzieć?

Rhodey czuł się urażony, że nic nie wiedział. Przecież nikomu o tym nie mówiliśmy, a Bobbie się domyśliła. Przy niej nie da się nic ukryć.

-To powiedzmy jej o naszej tajemnicy ze zbrojownią. Rhodey?- zdecydował się, ale prosił też przyjaciela o zgodę

-Dobra, zgadzam się. A Duch na pewno nie żyje?

-Na pewno. Załatwiłam go na amen

-Tony, ona jest wariatką- szepnął Tony'emu, ale i tak go usłyszałam

-Rhodey, a ty się już dobrze czujesz?

-Znakomicie, ale chyba nie planujecie szybko becikowe?- zaśmiał się Rhodey

-Nie!- zaprzeczyłam

A ten to ma pomysły. Nawet nie było ślubu, a już mają być dzieci? Rhodey czasem bywa większym wariatem, niż Tony.

-Tak, tylko pytam. To kiedy chcesz jej powiedzieć?

-Dziś jest ten dzień. Nie zwlekajmy na to dłużej

-Ale w szpitalu? Myślisz, że to odpowiedni moment?- zaczął się wymigiwać

-Tak. To pójdę po nią

Poszłam po Robertę, by mogła poznać prawdę. Ja jej tego nie powiem. To ich zadanie.

-Pepper powiedziała, że macie mi coś do powiedzenia

-Roberto, bez kłamstw i tajemnic. Zaufałaś mi kolejny raz, a teraz pewnie zwątpiłaś, czy mówiłem ci ciągle prawdę

-Tak, zwątpiłam już dawno. Od razu, jak wróciliście bardzo późno do domu. I jeszcze ta akcja w warsztacie. Żądam wyjaśnień- mówiła twardo, ale ze spokojem

-Powinienem ci o tym dawno powiedzieć, ale bałem się. Bałem się, że ktoś może cię skrzywdzić. Od samego początku działałem jako Iron Man, a Rhodey towarzyszył mi w zbroi War Machine, zaś Pepper dołączyła później. Nie mówiłem ci o tym, bo chciałem nas wszystkich chronić. Wybacz, Roberto. Chciałem dobrze

-W porządku, Tony. Wybaczam- przytuliła ich w swoje objęcia

--------*****-----------

Mamy już pierwszą część zakończenia drugiego sezonu.  Roberta zna ich sekret. Będzie happy, więc już dramatu w sezonie nie spotkacie. Dopiero w kolejnej części wszystko możliwe. Ach no i za tydzień ślub :D

Rozdział 22: Czas na nic

5 | Skomentuj

Nie chciałem na to patrzeć. Ten widok Rhodey'go we krwi mnie przerażał. A później Duch upadł bezwładnie. Pepper w niego strzeliła. Moja bohaterka.

-Rhodey, musisz być cały. Błagam, nie zostawiaj nas- uciskałem jego ranę

-Tony,...ja nigdy was...nie zostawię- próbował złapać tchu, ale ciężko mu się oddychało

Bałem się o niego. Ciągle wierzyłem, że wyjdzie z tego. Zadzwoniłem po Victorię.

-Victioria, to ja, Tony. Potrzebuję pomocy. Obok domu Rhodey'go jest...magazyn. Proszę cię, przyjedź. Rhodey jest ranny- pod koniec prośby zakaszlnąłem, próbując oddychać

-Dobrze, już jadę. A co z tobą? Nie brzmisz, jakbyś dobrze się czuł

-To nic...Po prostu przyjedź

Nie martwiłem się o to coś we mnie, co atakowało spięciami przy implancie. Martwiłem się o Rhodey'go. On musi z tego wyjść cało. Nie mogę go stracić. To mój najlepszy przyjaciel.

-Dzwoniłeś po pomoc?- spytała Pepper roztrzęsiona

-Tak, przyjadą. Będzie dobrze, Pepper

-Musiałam go zabić. Musiałam- spłynęły po jej policzkach łzy i upadła na kolana

Była w ciągłym szoku. Nie pozwolę, by zamknęli ją w więzieniu. Gdyby nie ona, ja też leżałbym z kulą, jak Rhodey.
Bobbie wzięła Pepper z ziemi, a ona nadal płakała i była przerażona.

-Pepper, już jest dobrze. Nic nikomu się nie stanie. Pogotowie zaraz będzie. Po prostu uspokój się- przytuliła ją

-Ja...ja...nie chcę. Nie chcę iść do więzienia- jej głos wciąż drżał

Pepper też potrzebowała opieki medycznej. Nie wyglądała zbyt dobrze. Muszą im pomóc.
Nerwowo zerknąłem na zegarek. Minął kolejny kwadrans i nikt się nie zjawił. Traciłem już siły. Moje oczy chciały widzieć ciemność, ale ostatnimi resztkami energii utrzymałem się przytomny. Nadal uciskałem przy ranie Rhodey'go.
Dopiero po pięciu minutach pojawiła się długo oczekiwana pomoc.

-Co się stało?- zapytał sanitariusz

-Rana postrzałowa w brzuch, ona jest w szoku, a ten ma jakieś ustrojstwo w sobie- zdała raport Bobbie

Z karetki wysiadła Victoria. Od razu nas zauważyła i wydała wytyczne do sanitariuszy.

-Zadzwońcie do szpitala, by przygotowali salę operacyjną. Będziemy musieli operować dwie osoby na raz. Jedna z postrzałem, a druga...- wydała polecenie

-Coś ma w sobie, co poraża go prądem od wewnątrz- wtrąciła się

-A dziewczynie trzeba podać leki jakieś na uspokojenie

-Błagam, ratujcie go- błagałem rozpaczliwym tonem

-Spokojnie, Tony. Zajmiemy się nim

Jej głos usłyszałem jako ostatni.




Rozdział 21: Bez litości

20 | Skomentuj

Wróciłam do domu zupełnie, jak nowo narodzona. To był wspaniały dzień. Nadal czuję motylki w brzuchu. Nadal nie potrafię przyjąć do wiadomości, że Tony mi się oświadczył. Poszłam do salonu, gdzie Bobbie oglądała jakiś film.

-Jak było? Nikt tu nie dzwonił?- spytałam ją

-Nie, a jakby ktoś przyszedł, to wywaliłabym go za drzwi- zaśmiała się

-Bardzo śmieszne. Dobra, idę do góry. Muszę zasnąć. Dobranoc- uśmiechnęłam się, maszerując do łazienki

Wzięłam kąpiel, by pozbyć się jakichkolwiek zmartwień. On mi pokazał, jak wiele dla niego znaczę. Dopracował pierścionek, który jego ojciec miał wręczyć Marii. W dodatku nadal pamiętał dzień, kiedy się poznaliśmy. To było najpiękniejsze z całego tego dnia.
Po kąpieli poszłam do pokoju. Gwałtownie otworzyła drzwi, Bobbie. Nie wyglądała na zadowoloną.

-Co się stało?

-Wykryłam sygnał Ducha. Pojawił się i jest gdzieś w terenie domu Rhodes'ów- pokazała mi na ekranie

-Zbrojownia. O, nie! Musimy tam dotrzeć- byłam zdenerwowana

Szybko przebrałam się w zwykłe ciuchy. Do ręki dała mi blaster.

-Żartujesz? Przecież nie zdałam szkolenia

-Szkolenie, czy nie, nie dam ci zginąć. Mam się tobą opiekować, pamiętasz? Virgil nie chciałby przychodzić na twój pogrzeb, skoro ledwo się zaręczyłaś

-Chwila, skąd ty to wiesz? Nie gadaj bzdur

Pokazała mi moją rękę, gdzie ewidentnie widziała błyszczący się klejnot. Próbowałam to ukryć.
-To nie jest pierścionek zaręczynowy. Po prostu kupiłam go

Kupiłam? Ha! I ona mi w to uwierzy? Nie ona. Nie Bobbie Morse. Nie Mockingbird.

-Nie umiesz kłamać, Pepper. Dobra, nie musisz mi mówić, ale ja wiem swoje. Mówiłaś o zbrojowni. Co tam takiego jest oprócz zbroi?- przejrzała mnie na wylot

-Tony tam często przesiaduje. To on zrobił ten pierścionek. O rany. Wygadałam się!- ugryzłam się w język i machałam rękami w dół

-O zaręczynach powiesz mi później. Najpierw trzeba go uratować, skoro mówisz, że często tam przesiaduje

Schowałam blaster w pasek, a Bobbie uzbroiła się w swoje pałki. Wsiadłyśmy na motor i wskazałam jej dokładne położenie zbrojowni. Ona wie o naszej tożsamości, więc Tony mnie nie zabije, że jej podałam konkretne współrzędne bazy.

-Myślisz, że Duch go może skrzywdzić?- byłam przerażona

-Nie wiem. Jest nieobliczalny. Spodziewaj się wszystkiego










Poszedłem do zbrojowni. Tam chciałem zacząć budowę nowej zbroi. Będzie odporniejsza na wszelkie ataki. Muszę zrobić lepszy pancerz.
Włożyłem maskę do spawania i wziąłem palnik do ręki. Gdy chciałem spawać ze sobą części, coś mnie zaciskało przy implancie. To był piekielny ból.  Nie wiedziałem, co się dzieje. Przecież ostatnio z nikim nie walczyłem. Byłem spokojny i nie lekceważyłem zaleceń. Kolejny sabotaż? Duch.
-Duch, pokaż się! Wiem, że to twoja sprawka!- krzyczałem, by wyszedł z ukrycia
Dość szybko zeskoczył z dachu. W ręce trzymał jakiś przycisk. Pewnie przez to mnie atakuje.

-Obserwowałem cię długo, Stark. Czekałem, aż wrócisz tu i będziesz majstrował kolejny pancerz

-Ty mnie śledziłeś? Cały ten czas? Nie nudzi ci się to?

-To sprawa osobista- przyznał Duch

-Tak osobista, że grozisz Pepper?- nie rozumiałem jego planu

-Muszę się jakoś zabezpieczyć w razie problemów

Dalej nie rozumiałem, czego chciał. Mówi, że sprawa osobista, a miesza w to innych. Tylko po to, gdyby miał ze mną większy problem?

-Zabiłeś Yinsena?- chciałem wiedzieć, czy to on był temu winien

Przycisnął przycisk, przekręcając wskaźnik, żeby zmienić napięcie prądu. Poczułem silniejszy ból, aż mnie zgięło w pół.

-To było proste. Musiałem to zrobić, by łatwiej cię zabić. Nie spodziewałem się nowej pomocnej dłoni- zaśmiał się złowieszczo

-Czego ty naprawdę chcesz? Mojej śmierci?

-Dokładnie tego. Wiele różnych nieprzyjemnych najemników chciało cię zabić. Każdy miał swoją cenę, a jeden z nich wynajął mnie,bym zakończył sprawę

-A Whitney to też twoja sprawka?- ledwo wykrztusiłem z siebie, pytając

-Przeszkadzała mi. Też miała na ciebie haka. Dobra, koniec tych pogawędek. Jeszcze się spotkamy. Mam wszystko pod kontrolą

Znowu wcisnął przycisk, ale to porażenie było najsilniejsze. Osunąłem się w dół . Byłem oparty o ścianę, trzymając się za implant. Zadzwoniłem po Rhodey'go.

-Rhodey...Duch...zbrojownia. Przyjdź- prosiłem, mówiąc z przerwami

Duch się ulotnił. Muszę pozbyć się tego czegoś ze mnie i jego również. Whitney też chciała mojej głowy? A Blizzard był niewinny. Czyli za wszystkie sznurki od początku pociągał tylko Duch. Najgorsze było to, że on wróci.
Po trzydziestu minutach zjawił się Rhodey. Od razu do mnie podbiegł. Próbowałem wstać sam, ale musiał mi pomóc.




© Mrs Black | WS X X X