--*Victoria*--
Nie mogłam im powiedzieć wszystkiego, bo po co ich niepotrzebnie martwić. Mówiłam, że wybudzą się, a sama nie wiem, jak długo to potrwa.
Sprawdziłam wszelkie odczyty z monitora. Rhodey nadal miał przetaczaną krew. Musiałam ich obserwować i nikt nie mógł do nich wejść.
-I co z nimi?- podeszła moja przyjaciółka z pracy
-Bywało lepiej. To była ciężka noc
-Nie tylko dla ciebie. Też miałam operację, ale małego noworodka
-Przeżyło?- oderwałam wzrok od kartki
-Tak, ale ciężko było go ustabilizować. No dobra. Muszę już lecieć i zobaczyć, co z maluszkiem, a ty wypij kawę, bo nie utrzymasz się na nogach
-Dzięki, Rachele. Tobie też się przyda
No i zostałam sama. Miała rację. Musiałam pójść po kawę. Ledwo czuję, że żyję. Po zaparzeniu espresso mogłam dalej pracować. Ponownie przejrzałam ich wyniki, by ustalić, ile potrzebują czasu na przebudzenie. Dni, tygodnie, miesiące? Jednak mieli dużo szczęścia, a ten pocisk był identyczny, który znaleziono w ciele Ho. Oni muszą wiedzieć, kto to był.
-Muszę porozmawiać z Pepper, gdy poczuje się lepiej- pomyślałam
--*Bobbie*--
Wyszłam ze szpitala, by pojechać zabrać ciało Ducha. Miała mi w tym pomóc agentka Hill. Podałam jej adres i dość szybko się zjawiła. Zbrojownia była otwarta, a ciało leżało na podłodze.
-Fury nic nie wie?- chciałam być pewna, że nie powiedziała nikomu
-Spokojnie. On jest zajęty i nawet nie zauważył, jak zniknęłam. Wezwałaś mnie, żebym pomogła ci z tym czymś?
-Wiem, że to obrzydliwe. Musisz mi pomóc sprzątnąć zwłoki. Nie miałam na to czasu, bo musiałam być w szpitalu. Chciałam wiedzieć, czy operacja się udała
-A kogo on chciał zabić?- spytała zdziwiona na kulę w głowie
Hill wyjęła worek i jednym ruchem włożyłyśmy do niego zwłoki. W końcu po nim. Pepper była bardzo dzielna, celując w niego.
-Wiesz, Hill. Duch chciał wszystkich pozabijać. Zranił Rhodey'go Rhodesa i usiłował zabić Tony'ego Starka- zasunęłam worek, patrząc ostatni raz na tego szaleńca
-To poważna sprawa. Dobra, zabieram go do kostnicy, gdzie zajmą się wyciąganiem pocisku. A wiesz, kto go zabił?
-Nieważne. Grunt, że nikomu już nic nie zrobi
Wzięłam małą ścierkę i wytarłam podłogę z krwi. Pożegnałam się z agentką i wróciłam do szpitala. Brudna robota skończona.
--*Pepper*--
Dopiero mi się oświadczył i Duch znowu zaatakował. Dobrze, że już nic nie zrobi. Teraz tylko musi skończyć się ten koszmar.
Przestałam płakać, ale widok Tony'ego i Rhodey'go nieprzytomnych mnie martwił. Oni muszą wydobrzeć. Po prostu muszą. Chciałam tam wejść, ale nikt mi na to nie pozwalał. Czułam się bezsilna.
Nagle wróciła Bobbie. Nawet nie zauważyłam, że zniknęła.
-Wychodziłaś, ale po co?- podniosłam głowę
-Musiałam posprzątać po twoim bałaganie- lekko się uśmiechnęła
-Bobbie, on mi ledwo dał pierścionek i znowu szpital. Myślisz, że nic im nie będzie?- siedziałam nadal przybita
-Nie martw się o nich. Jesteś ich bohaterką. Ocaliłaś nas wszystkich. Popatrz na to z tej perspektywy. Gdyby nie ty, nie wiem, czy też nie leżałabym tam, gdzie oni- chciała mi pokazać dobrą stronę mojego odruchu
Nie czułam się z tym dobrze. Zabiłam człowieka. Może szaleńca, najemnika, ale to ta sama postać. Powinnam skakać z radości, że umarł na zawsze, a chłopaki przeżyli.
-W sumie? To trochę masz rację. Mógł strzelić w ciebie, albo...- zastanowiłam się
-Nawet i w twoje ciało- dokończyła
-Prawda...Jestem bohaterką. Jestem Rescue
No i wygadałam się. Ups, ale to nieważne. Pora, żeby się dowiedzieli.
-Chcesz im to powiedzieć?- szepnęła Bobbie
-Tak, już czas- pokazałam jej pierścionek
-A oni się zgodzą? Lepiej nie mów, nim się nie obudzą- doradziła
-Masz rację. To będę czekać. Przecież nie będą nieprzytomni w nieskończoność
---2 tygodnie później---
Czekałam długo na jakiekolwiek informacje na temat ich stanu zdrowia. W końcu lekarka wpuściła nas do sali. Byli przytomni. Nareszcie. Podeszłam do nich uśmiechnięta. Cieszyłam się, widząc ich żywych.
-Cześć, jak się spało?
-O, rany. A to ile my tu leżymy?- spytał Rhodey rozkojarzony
-Długo. Naprawdę, Rhodey. Wy nie wiecie, jak się o was martwiłam. Umierałam ze strachu. Wy wiecie, co w ogóle się stało?- zaczęłam mówić bardzo szybko, że nie wiem, czy mnie zrozumieli
-Powoli, Pepper. Pies cię nie goni- zaśmiał się Tony
-Brakowało mi was- przytuliłam ich wzajemnie
-A od ciebie nie da się odpocząć- wyrzucił Rhodey
-Rhodey, bo cię zrzucę z łóżka- uśmiałam się, jak głupia
Byłam szczęśliwa, że wszystko się ułoży. Teraz tylko jeden moment. No dobra. Dwa momenty.
-Tony, może powiemy Robercie o naszym sekrecie. Dobrze wiesz, czemu?- poprosiłam go
-Nie, nie wiem. Nie dawaj mi zagadek, których nie rozwiążę
Pokazałam mu pierścionek i od razu pamięć mu wróciła.
-Stary, czy ty ją poprosiłeś o rękę?- zdziwił się nasz przyjaciel
-Szczęściarz ze mnie. Prawda, Pepper?
-Prawda- cmoknęłam go w policzek
-Kiedy zamierzaliście mi o tym powiedzieć?
Rhodey czuł się urażony, że nic nie wiedział. Przecież nikomu o tym nie mówiliśmy, a Bobbie się domyśliła. Przy niej nie da się nic ukryć.
-To powiedzmy jej o naszej tajemnicy ze zbrojownią. Rhodey?- zdecydował się, ale prosił też przyjaciela o zgodę
-Dobra, zgadzam się. A Duch na pewno nie żyje?
-Na pewno. Załatwiłam go na amen
-Tony, ona jest wariatką- szepnął Tony'emu, ale i tak go usłyszałam
-Rhodey, a ty się już dobrze czujesz?
-Znakomicie, ale chyba nie planujecie szybko becikowe?- zaśmiał się Rhodey
-Nie!- zaprzeczyłam
A ten to ma pomysły. Nawet nie było ślubu, a już mają być dzieci? Rhodey czasem bywa większym wariatem, niż Tony.
-Tak, tylko pytam. To kiedy chcesz jej powiedzieć?
-Dziś jest ten dzień. Nie zwlekajmy na to dłużej
-Ale w szpitalu? Myślisz, że to odpowiedni moment?- zaczął się wymigiwać
-Tak. To pójdę po nią
Poszłam po Robertę, by mogła poznać prawdę. Ja jej tego nie powiem. To ich zadanie.
-Pepper powiedziała, że macie mi coś do powiedzenia
-Roberto, bez kłamstw i tajemnic. Zaufałaś mi kolejny raz, a teraz pewnie zwątpiłaś, czy mówiłem ci ciągle prawdę
-Tak, zwątpiłam już dawno. Od razu, jak wróciliście bardzo późno do domu. I jeszcze ta akcja w warsztacie. Żądam wyjaśnień- mówiła twardo, ale ze spokojem
-Powinienem ci o tym dawno powiedzieć, ale bałem się. Bałem się, że ktoś może cię skrzywdzić. Od samego początku działałem jako Iron Man, a Rhodey towarzyszył mi w zbroi War Machine, zaś Pepper dołączyła później. Nie mówiłem ci o tym, bo chciałem nas wszystkich chronić. Wybacz, Roberto. Chciałem dobrze
-W porządku, Tony. Wybaczam- przytuliła ich w swoje objęcia
--------*****-----------
Mamy już pierwszą część zakończenia drugiego sezonu. Roberta zna ich sekret. Będzie happy, więc już dramatu w sezonie nie spotkacie. Dopiero w kolejnej części wszystko możliwe. Ach no i za tydzień ślub :D
No i się wydało, ale to dobrze;-) Ślub za tydzień?! To fantastycznie! Już nie mogę się doczekać <3 Super, że chłopaki tak szybko do siebie doszli, koniec dramatu, uff :-P. Świetna nocia <3
OdpowiedzUsuńTak tak ślub za tydzień . Ale dramat jeszcze będzie w opku czyli sezon kolejny. No i znają ich sekret ;)
UsuńŚwietny rozdział, duch nie żyja a tamci się hajtają. "Geniusz" znowu się opierdziela, ale jak to on. Szczerze współczuje Hill i Bobbie sprzątania zwłok ducha.
OdpowiedzUsuńNn http://www.ironman-another-story.blogspot.com/2015/06/rozdzia-3-powinnas-znac-swoje-miejsce.html?m=1
Hah się opierdziela. To chwilowe. No a sprzątanie jakichkolwiek zwłok nir jest przyjemną robotą . Fajnie że zajrzałaś i czytam już nn ;)
Usuń