XII Zamykam przeszłość. Otwieram przyszłość

Matthew Stark pozostał przez tydzień w szpitalu na zagojenie ran pooperacyjnych. Nowy wspomagacz spełniał swoje zadanie, a nawet był silniejszy. Po minionym czasie rekonwalescencji udał się na cmentarz. Złożył kwiaty, mówiąc w myślach swoją prośbę do ojca. Wiedział, że nadal obserwował go w chmurach.

 - Obiecałem być lepszy od ciebie. I taki będę. – Wypowiedział te słowa na głos. Po drugiej stronie cmentarza rozpoznał Toni, zapalającą znicz na grobie Ho Yinsena. Nie chciał przeszkadzać, więc trzymał się z boku. Nie chciał podsłuchiwać, lecz mimo wszystko uszy wyłapały słowa.

 - Wybaczam ci, tato. Wybaczam. – Wyrzuciła z siebie wszelkie emocje, a także roztargane sumienie. Młody Stark nie mógł nic zrobić, a bolał go widok płaczącej kobiety.

 - Toni. – Zacisnął rękę w pięść i wyszedł ze cmentarza. Powrócił do swojego pokoju, gdzie wisiała lista ze złoczyńcami. Popatrzył na nią, zastanawiając się nad odpowiednim posunięciem. Odpuścił sobie vendettę. – Nie jestem mściwy. – Wziął kartkę i potargał na strzępki. Wyrzucił ją do kosza. – Nie będę tobą. Będę sobą. – Postanowił otwarcie, czyszcząc pliki powiązane z szukaniem działalności przestępczej.

 Gdy wyszedł ze swoich czterech ścian, rodzina siedziała przy stole. Z uśmiechem zajadał potrawę przyrządzoną przez matkę. Nie zamierzał targać się na szalone misje. Wiedział, iż z tym mógł jeszcze zaczekać. Nie był na nie jeszcze gotów.

 - Więc naprawdę nie chcesz być Iron Manem? Jestem w szoku. – Zdziwił się wujek, którego stan poprawił się. Mógł wrócić do zbroi, a o tym najbardziej marzył. Paraliż nie groził mu.

 - Mam na to czas. Najpierw zacznę od naprawy firmy taty, żeby nie było produkcji broni. Myślałem o zapleczu medycznym. Technologia ułatwiająca życie ludziom i otwarta dla szpitali w całym kraju. – Zasugerował swój pomysł na biznes.

 - Widać, że doktor Yinsen cię zmieniła. Bardzo mnie to cieszy, skarbie. Tak trzymaj. – Uśmiechnęła się ciepło do niego.

 - Szczerze? Mam po uszy szpitali. Chcę żyć z dala od tego miejsca. – Zaśmiał się. – Ale tylko tam mogę odwiedzić Toni i takie powodowanie wypadków… - Zaczął knuć dziecinny plan, lecz zmienił to przez spojrzenie matki. – Taki żart.

 - No ja myślę, bo zarobiłbyś spory szlaban. Wierz mi, Matt. Nie chcesz tego. – Zagroziła rodzicielka. Cały stół wybuchnął śmiechem. Humor prysnął na dźwięk dzwonka do drzwi.

 - Otworzę. – Wstał chłopak, kierując się do drzwi. Przez wizjer rozpoznał gościa. Od razu otworzył drzwi. Dziewczyna rzuciła mu się w ramiona, wypłakując w jego ramię. – Hej. Już dobrze. Jestem tu.

 - Matt, ja… Ja nie poradzę sobie w roli ojca. To nie dla mnie. – Wyrzuciła z żalem. – Popełniam tyle błędów.

 - Ale ktoś musi mnie składać do kupy. – Zażartował, a wrogie spojrzenie Toni skłoniło do zaprzestania. – Przepraszam. Ja też nie jestem gotowy do bycia Iron Manem. Jednak ty nadajesz się na lekarza jak mało kto. Walczyłaś o mnie. Gdyby nie twoja upartość, nie wróciłbym do domu. Jesteś moją bohaterką. – Przytulił ją do siebie, aż lekarka poczuła się bezpieczna.

 - Dziękuję. – Nie zamierzała odrywać się z uścisku. Trwali w nim najdłużej jak tylko mogli. W końcu wciąż związani byli przeznaczeniem, a ich historia dopiero miała swój początek.

KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X