VI Nowy początek

Toni pozostała na dłuższym dyżurze, aby przypilnować wszystkiego po operacji. Do pomocy pozostała doktor Bernes co dzieliła się cennym doświadczeniem. Odłączyła Matta od respiratora, wybudzając z narkozy. Chłopak nie budził się. Matka siedziała przy swoim dziecku, oczekując otwarcia błękitnych oczu.

- Może ma jakiś przyjemny sen, że nie chce wracać. – Pomyślała na głos młoda lekarka.

- Ja chcę go tutaj. Niech wróci. – Chwyciła chłopca za rękę, aby odczuwał jej obecność.

- Wróci na pewno. Uratowaliśmy go w samą porę, bo trucizna mogła przedostać się do mózgu. – Wyjaśniła poziom minionego zagrożenia. – Muszę zapytać, a to dość ważne. Czy Matthew chce być taki jak jego ojciec? – Ledwo zadała pytanie, aż odczyty na monitorze uległy zmianie. Chory zbudził się, a serce wariowało wraz z liniami.

- Matt, spokojnie. Jestem tu. Nic ci nie grozi. – Pogłaskała go rodzicielka po głowie. – Odpoczywaj.

- Ma… Ma? – spojrzał z bólem w oczach na kobietę. Córka cudotwórcy zareagowała niemal błyskawicznie, podając niewielką dawkę morfiny. Ciało pacjenta wyciszało się. Uparcie dążył do pozostania przytomnym. Wygrał tę walkę.

- Witamy z powrotem, Matthew. Operacja przebiegła pomyślnie, więc za tydzień wrócisz do domu. – Uśmiechnęła się rówieśniczka ciepło do niego. – Wymieniliśmy ci zepsuty mechanizm na nowy. Już wszystko będzie dobrze.

- Nie będzie. – Syknął z bólu, podnosząc się do siadu. – Duch. On… - Nie dokończył przez powrót bólu. Ponownie odczuwał jak zjawa grzebała mu przy flakach. Takie uczucie nie należało do przyjemnych. – On zabił… Tatę.

- Nieprawda. On sam do tego doprowadził. Nie dbał o siebie, ignorował słowa innych i… I jego ciało nie wytrzymało. S… Skruszyło się. – Po policzkach spłynęły łzy. Nie zdołała ich ukryć przed światem. Strata męża nadal bolała psychicznie.

- Więc Duch cię tak urządził? To tłumaczy zepsucie baterii. Wyżarł z niej energię, ale trucizna musiała pochodzić z innego źródła. – Odezwał się geniusz Toni. Oboje popatrzyli przerażeni na nastolatkę. – Nie bójcie się. Przecież mój ojciec zajmował się Iron Manem. I ja mam nie wiedzieć takich rzeczy? No błagam. – Zachichotała głupawo, podając dawkę leków na wzmocnienie zniszczonego organu.

- Nie możesz… Powiedzieć… Nikomu. – Zacisnął zęby przez szwy. Dziewczyna pojmowała powagę tej informacji.

- Nikomu nie powiem. Daję ci moje słowo, a jest święte. Nazwijmy to tajemnicą lekarską, gdyby ktoś pytał. – Uśmiechnęła się, robiąc ostatni skan. Przyglądała się działaniu nowego mechanizmu. Była zachwycona z tak pozytywnych rezultatów. – No to skrócimy twój pobyt do trzech dni. Wszystko się układa, ale powiedz mi o drugim napastniku. Trzeba go namierzyć.

- Była… Była stara. Wiedziała, że… Że jestem… Nowym Iron Manem. – Przypomniał z obawą o życie rodziny, chociaż w tym przypadku bardziej bał się o doktor Yinsen. Została wmieszana w sekret rodziny Starków.

- Pierwszy raz słyszę o kimś takim, ale może potrafiła zmieniać wygląd. Są tacy przeciwnicy. Musiała mieć jakąś truciznę i podała ci ją.

- Madame Masque. To musiała być ta jędza! – wykrzyczała w gniewie matka chorego. – Mści się!

- Zemsta. -Szepnął cicho, wspominając o liście, która wisiała w pokoju. Położył się na wznak, a wzrok wbił w sufit. Powoli zamykał oczy. Potrzebował więcej energii do walki.

 Minęły trzy dni od incydentu. Matthew pożegnał się z Toni, dziękując za wszystko. Patricia czekała w samochodzie na niego. Chciał skłonić się do pewnego gestu.

 - Myślałam, że spieszysz się do domu. Zło nigdy nie śpi. – Wzruszyła ramionami, chowając kartotekę do szafki.

 - To może poczekać, bo chciałem… - Nieśmiałość zablokowała mu głos. Nerwowo drapał się po głowie.

 - Potrzebujesz coś na wszy? – zachichotała, nie mając pojęcia o prawdziwych zamiarach wypisanego pacjenta. Syn Rescue podał jej kartkę z adresem oraz numerem telefonu. – A to co?

 - Chciałbym cię poznać bardziej, ale… Ale i dowiedzieć czego mam nie robić. – Ponownie brakowało mu odwagi.

 - O! To dosyć oryginalny plan. Z chęcią do ciebie wpadnę. – Uśmiechnęła się, dając mu buziaka w policzek. Stark odpłynął myślami przy chmurach. – Hej! Tak robią przyjaciele. Wyluzuj.

 - Wybacz. – Wyszedł z transu, lecz nadal odczuwał urok. – Zobaczymy się jutro, tak? – dopytał dla pewności, a rumieńce nie schodziły z policzków.

 - Taki mamy plan. Zadzwonię po dyżurze. – Podała kartkę z numerem. – Chyba, że będą cię wzywać, bohaterze. Jednak nie radzę walczyć. Masz zdjęte szwy, bo plastry przyspieszyły leczenie, ale walka może być ryzykowna… Uważaj na siebie. – Przytuliła go na pożegnanie, a następnie rozeszli się w swoje strony. Nic nie mówiąc o planowanym spotkaniu myślał nad rozmową z wujkiem. Zwłaszcza o przeszłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X