VIII Odpuścić w niepamięć

Matt zdecydował się zataić incydent z omdleniem przed Toni. W końcu to ona dała mu wypis i mogła obwiniać się za popełnienie błędu. Patricia dalej bała się o swego syna. Nie chciała puszczać go samego na miasto, a mimo to sam urwał się ze smyczy. Warunek był banalny. Nie wyłączać telefonu. Szybko zjadł śniadanie, udając się do zbrojowni. Poczuł ochotę na majsterkowanie. Przy okazji szukał aktywnych wrogów. Oczywiście nie zamierzał rzucać się na głęboką wodę. Starał się iść własną drogą.

 Nagle odezwało się przypomnienie. Zdjął koszulkę oraz podłączył się do ładowarki. Nie znosił tej części, bo przypominała mu o ojcu. O tym jaki musiał znosić ból.

 - Chcę, żebyś był ze mnie dumny, tato. – Powiedział to do siebie, patrząc na pusty egzemplarz Mark II. Zbroja pozostawiona dla pamięci. Obok niej wisiał War Machine. Także przeszedł na emeryturę.

 - Chciałbym wrócić do tego przyjemniaczka. – Zaśmiał się Rhodey, chodząc o kulach.

 - Wujek powinien się oszczędzać. To nie jest lekki uraz. – Wytknął mu palcem.

 - Naprawdę? I kto to mówi? Lubisz padać w łazience. – Zażartował. – Ale tak na poważnie, Matt. Uważaj na swoje serce. Nie jesteś niezniszczalny. Musisz znać swoje granice.

 - Wiem o tym. Zmienię się. Doktor Yinsen ma mi w tym pomóc.

 - No nie wierzę. – Parsknął śmiechem. – Zakochany!

 - Wcale, że nie! Jesteśmy przyjaciółmi!

 - Krzyczysz, więc jednak mam rację. To ci dopiero. – Chichotał jak głupi, a chłopak spalił buraka ze wstydu. – To przecież nic złego. Gratuluję, młody.

 - Dobra. Starczy. Lubię ją i tyle. Nic wielkiego. – Schował twarz pod hełmem Iron Mana. Czekał na zakończenie procesu.

 - Spokojnie. To zostanie między nami. – Położył palec na usta, dając za znak milczenie. – Spotykasz się z nią, prawda?

 - Tak, bo musimy porozmawiać. Myślałem, że przyszła wieczorem, bo dzwoniła, a potem… Sam nie wiem. To musiał być sen. – Przypomniał sobie wydarzenia z minionej nocy. Bał się powtórki z rozrywki, dlatego też za wszelką cenę starał się zapobiec temu. Doładował się w pełni, więc mógł odłączyć się od ładowarki. Odłożył hełm na miejsce, a następnie założył ponownie koszulkę.

 - Tylko nie rób nic na siłę. Obchodź się z nią ostrożnie. – Doradził jak facet dojrzałemu mężczyźnie.

 - Będę na pewno. – Uśmiechnął się. – Dziękuję za tę radę, wujku.

 - Od tego przecież jestem. Potem powiedz, jak było. Ciekawy jestem. – Zachichotał, zaś nastolatek nie skomentował tego. Wrócił do sprawdzania aktywności przestępców.

 Dyżur Toni zmierzał do końca. Ostatni pacjent został opatrzony, dlatego też udała się do pokoju lekarzy. Kawa była dla nich świętością. Ponownie przejrzała kartotekę młodego Starka, porównując ją z wynikami ojca. Wszystko się zgadzało jakby papugował chore zachowania dawnego Iron Mana. Nie mogła na to pozwolić. Z jakiegoś powodu czuła się za niego odpowiedzialna.

 - No idź na randkę. Na wszelki wypadek będziemy w kontakcie, jeśli będzie zbyt wielu na cyberchirurgii. – Zasugerowała Victoria swoją pomocną dłoń.

 - To nie jest randka, a spotkanie z przyjacielem. Wy dorośli za dużo myślicie. – Wywróciła oczami, patrząc na sufit.

 - Być może, ale i tak coś między wami jest. – Zachichotała wrednie. – Powodzenia, doktor Yinsen.

 - I wzajemnie, doktor Bernes. – Rzuciła na odchodnym, biorąc swoje rzeczy. Wybrała numer do Matta. Długie minuty oczekiwania zamieniały się w frustrację. – Odbierz to, bo ci nie podaruję. – Irytowała się coraz bardziej, aż usłyszała głos.

 - Przepraszam, Toni. Nie zauważyłem, że dzwonisz. – Do jej uszu dotarł dźwięk drugiego rozmówcy. Brzmiał dość niepewnie.

 - No tak. Pracujesz przecież. Mam nadzieję, że chociaż z przerwami.

 - Nie zapominam o nich. Jestem gotowy do wyjścia. Gdzie mam cię spotkać? – zapytał z uśmiechem na twarzy. Tchórzliwość zmieniła się w ekscytację.

 - Do parku. Spacer wyjdzie nam na zdrowie. – Uśmiechnęła się, czując motylki w brzuchu.

 - Brzmi świetnie! – podniósł ton uradowany.

 - A więc widzimy się o piątej, Matthew. – Tymi słowami zakończyła rozmowę. Lekarka pojechała do swojego domu, aby przygotować się do spotkania. Młody Stark uczynił to samo, lecz jako facet nie siedział zbyt długo w szafie. Bardziej skupiał się na ułożeniu włosów. Wujek poprawił je nieco, żeby nie sterczały na boki.

 - Jestem gotowy. – Odparł do odbicia w lustrze, dodając nieco odwagi. Pożegnał się z rodziną i wyszedł. Powoli szedł w stronę parku. Nadal głowa pozostała w chmurach. Układał tematy do rozmów, bo nie chciał strzelić gafy.

 Niespodziewanie nad głową przeleciał mu Whiplash na pile tarczowej. W ostatniej chwili zrobił unik. Nie zamierzał biec, więc czekał, aż przeciwnik zniknie. Powrócił do chodu. Na szczęście zabójca Mr. Fixa nie wiedział, iż Matthew był nowym bohaterem, bo gdyby znał prawdę… Nie dopuściłby do spotkania.

 - Matt? – z obaw wybawił go przyjemny głos dziewczyny. To była ona. Żadne fałszywe złudzenie. Podszedł do niej i przytulił na przywitanie.

 - Tak. To ja. Wyprzedziłaś mnie. – Podrapał się w głowę.

 - Nie jestem typową kobietą. Bardziej chłopczyca. – Zaśmiała się. – Nie musisz się bać. Nikt cię nie nagrywa.

 - Po prostu nie wiem co mówić. – Usiadł na ławce, zastanawiając się nad wybraniem tematu. Toni także zajęła swoje miejsce.

 - To może zaczniemy od tego. – Podała mu bransoletkę. – Chcę, żebyś był świadomy jaką masz kondycję, abyś nie przesadzał z zabawą w bohatera. Poza tym, taki gadżet pomoże wyłapać nieprawidłowości. Tablet wszystko zapisuje, więc nic mi nie umknie.

 - A myślałem, że pogadamy normalnie. – Starał się powiedzieć to cicho, lecz usłyszała te słowa.

 - Przepraszam. Jako twój lekarz muszę mieć kontrolę nad twoim zdrowiem. Zdajesz sobie z tego sprawę? – wyjawiła częściową prawdę, gdyż prawdziwym powodem był strach.

 - Wygląda na zwykłą. – Założył gadżet na nadgarstek. – Świetnie. Teraz mam dwie bransoletki. – Zaśmiał się. – Pasuje mi. Dziękuję.

 - Chciałabym ci pomóc, Matt, ale większość musisz zrobić sam.

 - Wiem o tym, Toni. Robię postępy. – Uśmiechnął się, spoglądając w górę. Po złoczyńcach nie pozostał żaden ślad.

 - Bardzo mnie to cieszy. Działo się coś ostatnio? – zadała pytanie, na które wolał nie odpowiadać. Kłamstwo czy mijanie się z prawdą również nie wchodziło w grę.

 - Byłem słaby, ale to przecież normalne po zabiegu. – Uspokoił lekarkę.

 - No tak. Masz rację. A dzisiaj jest lepiej? – odezwała się troska.

 - Jasne. Naładowałem się w pełni, zjadłem śniadanie i żadnych przygód z sercem. – Zażartował sobie dla rozluźnienia atmosfery. Zwykłe żarty pozwoliły mu przełamać pierwsze lody. Odwaga powróciła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X