Part 365: Happy end? Nie sądzę


**Lightning**

Wszystko było gotowe na naszą wyprawę. Spakowaliśmy przekąski do plecaka, a do tego wzięliśmy też kilka butelek wody, gdyby zachciało się nam też pić. Mogliśmy już ruszyć w drogę, lecz blaszaka coś ważnego zatrzymało. Pożegnanie.

Rhodey: Nic nie ucieknie. Niech zobaczy się z nią
Lightning: Myślisz, że coś może się złego wydarzyć?
Rhodey: Diana, nawet nie próbuj tak myśleć. Nastaw się optymistycznie, a będzie dobrze
Lightning: Tylko, że...
Rhodey: Co cię niepokoi?
Lightning: Ech! Nic

Zignorowałam impuls wewnętrzny, który ostrzegał przed zagrożeniem. Być może tylko mi mogło coś się przytrafić. Tacie na to nie pozwolę.
Gdy pojawiliśmy się na miejscu, żaden rybak nie zarzucał sieci. Było tak pusto, cicho, a do tego padał deszcz. Na szczęście mieliśmy ze sobą również parasol. Weszliśmy na łódź, wypływając daleko od lądu. Spoglądałam na ławice ryb pod nami.

Rhodey: Jak tam?
Lightning: Nadal żywa... Mogliśmy wziąć wędki i złowić kilka rybek
Rhodey: Znasz się na tym?
Lightning: A ty?
Rhodey: Nigdy tego nie robiłem. Zwykle mój ojciec zabierał mnie na pole golfowe. Niezbyt ciekawe zajęcie, ale w ten sposób odpoczywał po misjach... Tony, potrafisz łowić?
Tony: Nie
Lightning: Oj! Może powiesz coś więcej? Jakoś mało rozmowy jesteś
Rhodey: Chłopie, no weź z nami pogadaj. Po to tu jesteśmy, pamiętasz? Mamy zapomnieć i odpocząć
Tony: Rhodey, ja... Ja nie potrafię
Rhodey: To cię nauczę
Lightning: Ups? Chyba jest mały problem
Rhodey: Jaki?
Lightning: Zbliża się burza
Rhodey: Tak szybko?

Nikt nie powinien się bać błyskawic, lecz były naturalnym zagrożeniem na wodzie. Musieliśmy zawrócić, by nie zostać trafionym przez piorun. Jednak łajba nie miała tak zawrotnej prędkości, więc ucieczka trochę zajmie.
Kiedy chciałam użyć swoich mocy do przyspieszenia, ujrzeliśmy błysk, a następnie rozszedł się potężny grzmot. Trafił w sam środek łodzi.

Lightning: Tato!

Wypadł za burtę. Gdyby potrafił pływać, nie wpadłabym w panikę, ale on nie umiał.

Tony: Zostań tu
Lightning: Wyciągniesz go?
Tony: Nie pozwolę mu utonąć

I wskoczył do wody, dając sporego nura. Nie widziałam nikogo. Tato, bądź silny.

**Tony**

Zdołałem chwycić Rhodey'go za rękę. Powoli wynurzaliśmy się na powierzchnię, lecz nawet z Extremis nie mogłem mieć tyle siły, by wypłynąć. Brakowało mi tlenu. Dusiłem się.
Nagle dostrzegłem czyjąś dłoń, co wrzuciła nas z powrotem do małego statku. Ledwo się trzymał w całości przez poprzednie uderzenie. Odkaszlnąłem, oddychając. Wstałem, szukając Diany.

Tony: Uważaj, Diana! Znowu może uderzyć!
Lightning: Zajmij się nim! Proszę!
Tony: Zajmę, ale masz wrócić!
Lightning: Wrócę!

Wziąłem głęboki wdech, podchodząc do przyjaciela. Nie oddychał. Zacząłem uciskać klatkę piersiową, by pozbyć się wody z płuc.

Tony: Rhodey, no dalej! Walcz! Nie możesz umrzeć!

Nadal kontynuowałem czynności ratownicze. Czułem ten strach, że również i stracę jego, a do tego nie miałem zamiaru dopuścić.

Tony: Rhodey, proszę! Obudź się, do cholery! Nie możesz dziś umrzeć! Nie możesz!

Łzy napływały mi do oczu, lecz wciąż walczyłem za niego. Powoli traciłem energię, żeby dalej działać. Przydałaby się Lightning.

Tony: Lightning! Lightning, jesteś mi potrzebna! Pokaż się!

Byłem zrozpaczony, bo w każdej chwili ona mogła być w podobnej sytuacji, co mój brat. Postanowiłem wznowić ratowanie Rhodey'go. Nie poddawałem się.
Gdy z trudem łapałem oddech, odczułem zmęczenie, a dziewczyna była w pułapce. Nie była w stanie się ruszyć.

Tony: Diana, wybacz mi!
Lightning: Iron Manie, co się stało?
Tony: Nie... daję... już... rady

Straciłem siły, padając na podłoże. Nie potrafiłem wstać, zaś ona wciąż walczyła z tym samym problemem. Nawet leżąc, dostrzegałem coraz to większą ilość ładunków elektrycznych wokół niej. Jeśli nie stłumi swojej mocy, umrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X