**Rhodey**
Nie każdy spór można złagodzić pocałunkiem, ale na rudej podziałało, jak z pioruna. Przestała krzyczeć po Tony'm i wzięła się za szukanie sprawców. Wykorzystywali dawną technologię po różnych organizacjach, z którymi walczyliśmy. AIM, Hydra... Cel mieli dość prosty. Likwidacja nas.
Rhodey: Przestaliście prowadzić ze sobą wojnę?
Tony: Rhodey, my nie...
Rhodey: No raczej nie było rozmowy pokojowej. Mam rację?
Tony: Jak zawsze... Musimy dowiedzieć się, jakie mają nowe plany. Być może skończy się na sprzedaży Inhumans, czy porwaniach... JARVIS, czy z sejfu taty coś zniknęło?
[[Sejf został opróżniony trzy dni temu]]
Tony: No nieźle
Pepper: Chyba wiem, co chcesz zrobić... Tony, nie rób tego
Tony: Muszę ich poszpiegować. Nie martw się. Nie zamierzam z nimi walczyć
Rhodey: Zgadzam się z Pepper. Masz zostać. Zwłaszcza po tym, że zostało ci niewiele czasu
Tony: Dzięki za przypomnienie.Od razu poczułem się lepiej
Rhodey: Sarkazm?
Tony: Nie inaczej
Wciąż upierał się przy swoim. Wskoczył do pancerza, wylatując przez właz.
Pepper: Na co czekasz? Leć za nim!
Rhodey: A ty tego nie chcesz zrobić?
Pepper: Muszę zająć się Marią
Rhodey: Spoko... Przecież nie zostawię go samego
Pepper: I to właśnie chciałam usłyszeć... Leć, Rhodey
Uzbroiłem się w swój pancerz, wzbijając wysoko w powietrze. Śledziłem trasę przyjaciela, choć znałem jego cel. Stark International.
**Maria**
O rany! Moja głowa! Co się stało? Kto mnie tak potraktował? Ledwo odwróciłam się, widząc twarz mamy. Później rozpoznałam miejsce, gdzie obecnie się znajdowałam. Zbrojownia. Niewiele pamiętałam. Głównie siedziałam z mamą w salonie. Coś oglądałyśmy, a potem ona zniknęła na chwilę i ktoś zasłonił mi usta, przyczepiając jakieś ustrojstwo do karku. Reszta wyglądała, jak czarny ekran. Pustka.
Maria: Mamo... Co... Co ja zrobiłam?
Pepper: Nie wstawaj. Leż spokojnie, córeczko
Maria: Mamo, odpowiedz
Pepper: Próbowałaś skrzywdzić swojego ojca
Maria: Co takiego?!
Pepper: Wiemy, że nie byłaś sobą i teraz chce poszukać odpowiedzialnego za to typka, żeby poznać jego zamiary
Maria: Pozwoliłaś mu?
Pepper: Nie jest sam. Rhodey ma na niego oko
Maria: To... dobrze
Pepper: Oberwałaś atakiem sonicznym. Jak się czujesz?
Maria: Głowa mnie boli
Pepper: Bardzo?
Maria: Jak diabli!
Pepper: Zaraz przyniosę leki
Maria: Zostań ze mną! Proszę!
Pepper: Będę kilka kroków za tobą. Nikt ci nie zrobi krzywdy
Maria: Mamo...
Pepper: Cii... Już dobrze
Przytuliła mnie, uspokajając. Poczułam chwilową ulgę. Bałam się, że znowu kogoś zranię, a wtedy tego nie chciałam. Oby tatuś trzymał się dobrze.
Gdy rodzicielka wróciła z tabletkami, połknęłam jedną, popijając szklanką wody. Nie byłam w stanie wstać. Musiałam leżeć.
Maria: Nie chciałam mu zrobić krzywdy
Pepper: Wiem o tym. Nikt cię za to nie obwinia
Maria: Nie jest ranny?
Pepper: Nie, ale... Śpij dobrze
Maria: Znowu coś próbujesz przede mną ukryć?
Pepper: Nie!
Maria: Więc niepotrzebnie krzyczysz
Pepper: Wybacz, lecz ostatnio tylko się boję o was. Teraz jacyś szaleni naukowcy próbują wszystkiego, by zabić najskuteczniej, ile mogą
Maria: A tata? Co z nim? Jest gorzej?
Pepper: Ma plan, Mario. Jeśli się uda, będzie zdrowy. Będzie próbował ryzykować o wszystko, co walczył
Maria: Na czym ten plan polega? Chyba nie chce...
Pepper: Chce odtworzyć serum, które wyleczy chore serce
Maria: Uda się?
Pepper: Szanse pół na pół
**Tony**
Zdołałem zbliżyć się do budynku na tyle blisko, żeby dostrzec ruch postaci. Zbroja wykryła nadlatujący pancerz. Czyżby mieli dostęp do schematów? Byłem w błędzie. To Rhodey. Widocznie nie mogli mnie puścić samego. Z jednej strony, to dobrze. Gdybym zaczął spadać, może złapać skafander. Skontaktowałem się z nim przez kanał, który również sięgał dostępem do Pep.
Tony: Kazała ci mnie śledzić?
Rhodey: Raczej pilnować byś nie zrobił niczego głupiego
Tony: Muszę poznać ich cel, Rhodey. Mogą być groźni. Posunęli się do ataku na nasze córki, podkładali bomby, a do tego...
Rhodey: Whoa! Spokojnie, chłopie. Wiem o tym, dlatego chcę pomóc
Tony: Dzięki
Pepper: Maria na chwilę się obudziła i znowu śpi. Zrobiłeś jej niezłą bombę w głowie, bo narzekała na ból
Tony: Podaj leki. Masz... w apteczce
Rhodey: Tony?
Tony: Tracę... sygnał... Rhodey?
Rhodey: Halo! Czy ktoś mnie słyszy?
Pepper: Chłopaki, jesteście tam?
Chyba wiedzieli, że ich obserwujemy. Pozbawili nas łączności. Niedobrze, a miałem nie walczyć. Widocznie ten plan musi ulec zmianie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi