**Tony**
Byłem sam w zbrojowni. Nawet JARVIS się nie odzywał. Zupełnie martwa cisza. Do tego nie znalazłem żadnych narzędzi, ładowarki, czy samych zbroi. Nie wiedziałem, co o tym myśleć.
Nagle rozbłysły światła w fabryce. Naukowcy przywiązali Pepper i Rhodey'go do osobnych platform, do których miały być oddane strzały. Moje pancerze, co wcześniej zostały zniszczone, stały przeciw swoim pilotom. Rescue przed rudą, zaś War Machine mierzył w przyjaciela. Myślałem, że egzekucje robili na pokaz. Zdziwiłem się, widząc w dłoni pilot. Ja miałem zadecydować, kiedy oddać strzał. Dlaczego? Ciało walczyło nad uzyskaniem kontroli. Miałem dysk, co nalegał na posłuszeństwo.
I tak to zrobisz, Stark., czy to będziesz ty lub my.
Oni wkrótce zginą, a twój koniec będzie wyznaczony jako ostatni.
Przegrałem. Wcisnąłem przycisk, uruchamiając maszyny do zabijania. Patrzyłem, jak giną. Już chciałem odwrócić się i nie przyglądać się cierpieniu bliskich, ale sam oberwałem kulkę w plecy. Najpierw jedna, a następnie druga, trzecia, czwarta, piąta... O dziwo osoby się zmieniały. Zabijały mnie duchy przeszłości.
Gdy przestałem śnić, gwałtownie wstałem, chwytając się za serce.
Pepper: Tony? W porządku?
Tony: Tak... Tak... Miałem tylko... zły sen
Pepper: Ostatnio chciałeś nas zabić przez to, co w nim widziałeś
Tony: Teraz tak nie będzie
Maria: Mamo? Już wstałaś?
Pepper: Tak, córciu... Głodna?
Maria: Trochę na pewno
Pepper: Heh! Zaraz pójdziemy coś kupić
Tony: Zostańcie. Sam załatwię prowiant
Pepper: Tony, zakupy to działka kobiet
Tony: Ale dla ciebie zrobię wyjątek
Cmoknąłem ją w policzek, wkładając bluzkę oraz buty. Musiałem odetchnąć świeżym powietrzem, by zapomnieć to, co widziałem. Akurat niedaleko znajdował się sklep. Kupił spore ilości wody oraz owoce. Nikt nie patrzył na mnie, jak na obcego. Po prostu każdy wpatrywał się w ekran telewizora. Mówili po arabsku. Mogłem tylko zrozumieć z obrazu. Ludzie krzyczeli, płakali lub wyładowywali swoją złość na niewinnym koszu ze śmieciami. W mediach pojawiło się zdjęcie Iron Mana, które nie wskazywało o czymś dobrym. Te budynki, co wtedy się zawaliły na nas. Zginęło mnóstwo ludzi. Czyżby obwiniali mnie za to? Postanowiłem wrócić do miejsca noclegu z zakupami.
**Rhodey**
Miałem dość Ultimates. Niszczyli naszą reputację, zwalając winę za wypadek na nas, a przecież to oni podłożyli bomby, synchronizując czas wybuchu. Potrzeba dowodów, jakich nie posiadam. Razem z Dianą pomyśleliśmy, by zadzwonić do Akademii Wojskowej. Może Ivy ma coś lepszego do powiedzenia. Udało się nawiązać połączenie za trzecim sygnałem.
Ivy: No hejka! Co tam u was słychać? Panda trafiła do zoo?
Lightning: Tak i szybko wróciła, ale potem ją zatrzymali. Polubiła mnie
Rhodey: A przez nią prawie miałem zawał
Ivy: Hahaha! Już drugi raz? Oj! A ja wam powiem, że u mnie są takie nudy i chciałabym wrócić
Rhodey: Same żółtodzioby?
Ivy: Przedszkolaki! Nie mogą złożyć broni, przejść najprostszego układu, a do tego narzekają na poranne pobudki. Ha! Niedoczekanie! Jak się Diana sprawuje?
Lightning: Uratowałam jedną z Inhumans
Ivy: Moja bohaterka. Jestem z ciebie dumna. A ty, Rhodey?
Rhodey: Ostatnio wpadłem w pułapkę, gdzie zginęli ludzie
Ivy: Słyszałam o tym, ale to nie twoja wina
Rhodey: Ktoś inny się do tego posunął. Słyszałaś może o Ultimates?
Ivy: Hmm... Pozostałość Hydry?
Rhodey: Tak jakby
Ivy: Coś się obiło o uszy
Lightning: Kiedy wracasz? Długo będziesz się użerała z tymi durniami?
Ivy: Hahaha! Jeszcze miesiąc, a potem mogę prosić o zwolnienie
Rhodey: Uważaj na siebie
Ivy: Raczej bardziej ostrożność powinna dotyczyć was. Jeśli mierzycie się z Ultimates, nie możecie działać na żywioł. Wpierw poznaj wroga
Ivy, Rhodey: A PÓŹNIEJ DZIAŁAJ
Lightning: Wow!
Ivy: Znasz tę zasadę?
Rhodey: Podstawowa przy planowaniu strategii... No dobra. Musimy kończyć, bo trzeba zrobić porządki w domu
Ivy: Zgoda, ale dzwońcie, kiedy tylko chcecie
Lightning: Pa, mamo!
Ivy: Trzymajcie się
Rozłączyłem się, biorąc do roboty. Nie kłamałem, co do sprzątania. Dawno nie robiłem ładu ze starymi gratami.
**Pepper**
Zjedliśmy posiłek, będąc syci do kolejnej pory przekąszenia czegoś dobrego. Tony zajmował się zbrojami, ładując ich zasilanie, a Maria grała na konsoli. Miałam takie dziwne przeczucie, że coś złego się wydarzy. Chyba Ultimates zaatakują ponownie.
Tony: W porządku, Pep?
Pepper: Tak... Chyba tak
Tony: Coś się stało?
Pepper: Martwię się, wiesz? Mam takie złe przeczucia, że...
Tony: Ej! Nie bój się. Wrócimy do domu cali i zdrowi. Najpierw pooglądamy piramidy, a później będziemy lecieć do Nowego Jorku
Pepper: Znowu manewr orbitalny?
Tony: Tak jest szybciej
Pepper: Taa... Może... O czym miałeś sen?
Tony: Nieważne
Pepper: Ważne, bo znowu zwariujesz
Tony: Nie tym razem... Panuję nad sobą. Nie zrobię nikomu krzywdy
Pepper: Chciałabym w to wierzyć
Tony: Więc uwierz. Naprawdę masz z tym problem?
Pepper: Zawsze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi