Part 325: W odwiedziny


**Pepper**

Tony opowiedział mi swój zwariowany sen. Miał w nim pozmieniane wspomnienia, a do tego walczył z pokonanymi wrogami. Na szczęście, kiedy mnie tam zobaczył, zaczynał wracać do rzeczywistości. Głównie Duch uprzykrzał mu życie. Dobrze, że ten koszmar się skończył. Był z nami i pragnął żyć.
Kiedy lekarz wszedł do sali, musiałam zostawić na chwilę męża samego. Nie chciał tego, ale nie miałam innego wyjścia. Potrzebne były badania, by sprawdzić, jak się trzymał po śpiączce oraz doznanych urazach.

Maria: I jak? Powiedział coś?
Pepper: Jest zmęczony, lecz na chwilę z nim rozmawiałam
Rhodey: Jak on się czuje?
Pepper: Ciągle się męczy z implantem
Maria: Ale wróci do domu?
Pepper: Na pewno tak będzie, Mario
Roberta: Wrogów już nie macie, prawda? Co zamierzacie zrobić?
Pepper: Wszystko ustalimy, jak dostanie wypis
Rhodey: Musi skończyć z bohaterowaniem, Pepper. Dobrze wiesz, że ta akcja mogła go wykończyć
Pepper: Wiem o tym, dlatego zaplanowałam coś innego
Rhodey: Co takiego?
Maria: Mamo, czy ja o czymś nie wiem?
Pepper: Tak, córciu. Zaplanowałam dla nas wakacje. Wyjedziemy z dala od Nowego Jorku
Roberta: To bardzo dobry pomysł. Należy wam się. Zasłużyliście na długi odpoczynek
Pepper: Mario, co o tym sądzisz?
Maria: Jestem za
Rhodey: Ja też pojadę
Pepper: Nie ma mowy. Ty już byłeś w Rio ze swoją rodzinką. Nie obraź się, ale tym razem chcemy spędzić ten czas bez ciebie. Jeszcze słyszałabym, jak niańczysz Tony'ego, a tyle razy ci podkreślałam, że dbam o niego, bo jest moim mężem
Maria: Whoa! Nie mów, aż tyle. Sama ledwo zrozumiałam, co powiedziałaś
Rhodey: Hahaha! Gaduła
Pepper: Gdybym miała przy sobie klucz francuski, dostałbyś porządnie w łeb, lecz go nie mam, czyli sobie pożyjesz

Zagroziłam mu, zaś nasza rozmowa rozluźniła odrobinę sytuację. Oby lekarzyna przekazała dobre wieści.

**Tony**

Dostałem leki przeciwbólowe, które niewiele zdołały pomóc przy niwelowaniu bólu. W końcu błąd polegał na uszkodzeniu mechanizmu. Musiałem stworzyć nowy lub skopiować serum Extremis. Wolałem wyleczyć swoje serce. Już za długo męczę się z tym ustrojstwem, co ciągle wymagało napraw. Gdyby Yinsen albo Victoria nadal żyli, poradziliby coś na to. A tak byłem sam, chociaż Pep próbowała jakoś pomóc. Wystarczy, że była przy mnie.
Po spisaniu wyników, do sali wszedł Rhodey. Zmienili się? Pewnie tak uzgodnili. Ukrywałem nawet przed nim swój stan. Starałem się pokazywać dobre samopoczucie.

Rhodey: Hej, Tony. Wszystko gra?
Tony: Jak widać... Nie umarłem
Rhodey: Wiem o wszystkim i nie kłam, że nic się nie dzieje
Tony: Co masz na myśli?
Rhodey: Rozmawialiśmy z lekarzem. Wiemy, że nie mogą ci pomóc z implantem. Tony, musisz zrezygnować z bycia Iron Manem. Potrzebujesz prawdziwego odpoczynku
Tony: A ty? Twoja noga?
Rhodey: Daję radę, ale ty naprawdę powinieneś zadbać o siebie
Tony: Rhodey?
Rhodey: Tak?
Tony: Co dokładnie... mówił... lekarz?
Rhodey: Obawiał się trwałego uszkodzenia mózgu. Może wyniki trochę wykazały brak takiej możliwości, lecz nadal podkreśla to samo...  Chcesz znowu pogadać z Pepper?
Tony: Rhodey, czy ja... Czy ja was skrzywdziłem?
Rhodey: Nie. Nic się nie stało. Cały czas byłeś w śpiączce. Tylko nas straszyłeś tymi atakami. Baliśmy się, że umrzesz
Tony: Bo i tak umrę
Rhodey: Chłopie, będzie dobrze. Zresztą, twoja żona wymyśliła sobie wakacje. Skorzystaj z tego
Tony: Mam się bać
Rhodey: Zależy, co to za miejsce
Tony: Hahaha! Cała... ona

Lekko się zaśmiałem, bo ból wzrastał na sile. Ruda coś kombinowała? Miałem do tego złe przeczucia. Przyjaciel wyszedł z sali, nalegając na oszczędzanie sił. Kolejna w odwiedziny przyszła Maria. Córka rzuciła mi się na szyję. Tak łatwo nie zamierzała mnie puścić.

Tony: Córciu, spokojnie. Nie odejdę... Żyję
Maria: Tatku, tak się bałam
Tony: Już wszystko... jest... dobrze
Maria: Słaby z ciebie kłamca
Tony: Co... twoja mama... planuje?
Maria: Hahaha! Ubzdurała sobie wycieczkę dookoła świata
Tony: Żartujesz sobie?
Maria: Tak... A tak na serio, ona chce jechać do Egiptu
Tony: Egipt?
Maria: No wiesz. Piramidy, Sfinks i takie tam
Tony: I piasek
Maria: No piasek musi być, bo nie byłoby pustyni
Tony: Tęskniłem za wami
Maria: My też

Czule przytuliłem córkę i ucałowałem ją w czoło. Jako ostatnia osoba weszła Roberta. Ona też wiedziała? Przy niej starałem się być szczery. Zawsze mogłem zaufać prawniczce. Zawsze mogłem przyjść, zwierzając się z problemu. Po latach, nie uległo to zmianie.

Roberta: Pewnie każdy pytał o twoje samopoczucie. Może sam powiesz coś od siebie?
Tony: Na razie... trzymam się
Roberta: Właśnie słyszę... Potrzebujesz czegoś?
Tony: Tylko wypisu
Roberta: Raczej szybko cię nie wypuszczą
Tony: Dlaczego?
Roberta: Bo muszą być pewni, że poza chorym sercem nie masz innych uszkodzeń. To poważne, Tony

----***----

Hej. Tęskniliście? Witajcie z powrotem. Pora kontynuować bloga, prawda? Przerwa bardzo mnie rozleniwiła, ale nie napisałam nic nowego. Wszystko, co wstawiam, było wymyślone w poprzednim roku.

PS: Myślałam, żeby dodać streszczenia do tej serii, lecz notek jest za wiele, więc raczej będziecie musieli jakoś sami ogarnąć tą sporą ilość wątków oraz postaci w "IMAA inaczej".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X