**Tony**
Nie zastanawiałem się ani minuty dłużej. Zacząłem usuwać JARVISA z komputera. Tego procesu nie mogłem odwrócić. Byłem gotowy zniszczyć zbrojownię wraz z każdym pancerzem, bo właśnie te miejsce rozwaliło moje relacje z córką. Pepper miała rację. Mogłem go zabić. Mogłem, ale nie potrafiłem odebrać komuś życia. Tak nie postępują bohaterowie.
Tony: Żegnaj, JARVIS
[[Żegnam, panie Stark]]
Proces czyszczenia danych się rozpoczął. Pozostało jeszcze przetopić zbroje lub po prostu je rozwalić. Chwyciłem za młotek, uderzając z całej siły w metal. Nie miałem zamiaru przestać. Byłem wściekły na samego siebie. Maria i inni... Oni wszyscy zginęli z mojej winy.
~*Dwie godziny później*~
**Pepper**
Niepotrzebnie nakrzyczałam na niego. Odczuwaliśmy stratę dziecka w odmienny sposób. Ja płakałam, a on dusił to w sobie. Powinnam upewnić się, czy nie zrobił czegoś, czego później będzie żałował. Raczej nie próbował się zabić, lecz istniały też gorsze obawy.
Kiedy usłyszałam donośnie wrzaski oraz mocne uderzenia, od razu pobiegłam do części roboczej, by interweniować. Drzwi nie były zamknięte, więc weszłam bez problemu. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Tony niszczył wszystko. Dosłownie całą zbrojownię. Odbiło mu?
Pepper: Tony, co się dzieje? Dlaczego to robisz?
Tony: Zabiłem ją, rozumiesz?! Zabiłem nasze dziecko! Ach! Mogłem więcej spędzać z nią czasu! Mogłem być prawdziwym... dla niej... ojcem!
Pepper: To nie jest powód, żeby niszczyć pracę swego życia
Tony: To? To nie jest praca, a narzędzia zbrodni! Zabiłem ją! Jestem mordercą!
Pepper: Tony, nie zrobiłeś tego. Winny był Punisher, pamiętasz? Odłóż te narzędzia i uspokój się
Tony: Pep...
Pepper: Obiecaj, że weźmiesz się w garść
Tony: Nie... Nie jestem... w stanie. Idź stąd
Pepper: Nie zostawię cię
Tony: Nie chcę ci zrobić krzywdy! Uciekaj!
Miałam dość jego krzyków i sama wzięłam sprawy w swoje ręce. Zabrałam mu urządzenia z ręki, a on nadal nie zamierzał odpuścić. Nie wytrzymałam. Oberwał ode mnie mocno w pysk.
Tony: Pepper...
Pepper: Ja też cierpię! Ja też czuję ten ból, ale niczego nie niszczę! Tony, opanuj się i bądź sobą
Tony: Wybacz
Pepper: Co ty robisz?! Zostaw to!
Tony: Nie mam innego wyboru
Pepper: Tony!
Bałam, że odważy się podpalić fabrykę. Zaczął rozlewać paliwo po całej części roboczej. Naprawdę miał zamiar spalić to miejsce? Nie pozwolę mu.
**Rhodey**
Współczułem Tony'emu i Pepper. Stracili jedyne dziecko. Ruda musiała zabić Franka Castle, choć sam pragnąłem wymierzyć ten wyrok. Jednak była szybsza i nikt z nas nie zapobiegł drugiej śmierci. Diana siedziała w pokoju, manipulując mocą w powietrzu. Przez palce czuła energię, wyzwalając niewielką jej część. Wyglądała na przygnębioną. Dla niej również był to brutalny cios.
Lightning: Gdybym wiedziała szybciej, że zniknęła, miałaby większe szanse na przeżycie
Rhodey: Pewnie tak, ale zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Byłaś bardzo dzielna, córciu
Lightning: Myślisz, że mama byłaby ze mnie dumna?
Rhodey: Na pewno tak
Lightning: Wszystko gra?
Rhodey: Muszę zadzwonić. Włącz jakiś film albo porób coś innego
Lightning: Nie będę podsłuchiwać
Rhodey: Wiem, ale zajmij się czymś, dobra?
Lightning: Okej
Wybrałem numer do brata, który nie odbierał. Miałem złe przeczucia. Może nie miał implantu, ale nie zyskał nieśmiertelności. Coś musiało się stać. Nie mogłem zostawić Diany samej, więc próbowałem dodzwonić się do przyjaciółki. Niedostępna? Dziwne.
**Tony**
Pepper usiłowała powstrzymać moje dalsze zamiary. Krzyczała, a nawet próbowała wyrwać mi z ręki zapalniczkę. Zbyt dużo osób cierpiało z winy Iron Mana. Czas to zakończyć. Podpaliłem benzynę, aż podłoga stanęła w ogniu.
Tony: Pepper, wracaj do domu! Już nic nie zdziałasz!
Pepper: Masz iść ze mną, bo inaczej nigdzie nie pójdę!
Tony: Roberta, Maria, Yinsen... Oni wszyscy zginęli z mojej winy! Muszę za to zapłacić!
Pepper: Tylko nie próbuj się zabić! Tony, proszę!
Tony: Ja nie próbuję. Właśnie to robię
Pepper: Tony!
Pobiegła w stronę gaśnicy, więc rozlałem więcej paliwa. Ogień palił się mocniej, topiąc zbroje.