Part 347: Extremis cz.1


**Tony**

Po raz kolejny przejrzałem dane, które zdołałem zgromadzić o powstaniu pierwszej wersji serum. Nawet, gdybym zapytał Kapitana Amerykę o recepturę, na pewno jej nie zna, choć właśnie Extremis zmieniło go w bohatera o wolność. Wystarczyła minimalna dawka, co również wiązała się z ryzykiem. Wymieszałem odczynniki, dodając je w niewielkich ilościach. Niebieska próbka zabarwiła się na zielono. Czy to dobrze? Substancję pobrałem do strzykawki. Trochę miałem obawy. Jeśli bardziej sobie zaszkodzę, Pep nigdy mi nie wybaczy.

Rhodey: Możesz jeszcze zrezygnować, Tony. Mamy jeszcze czas, by znaleźć inne rozwiązanie. Na pewno chcesz ryzykować?
Tony: W każdej walce... stawka była... wysoka
Rhodey: Nie rób tego... Zastanów się, nim będziesz żałował
Tony: Jestem gotowy

Wstrzyknąłem w ramię serum, wprowadzając do krwiobiegu. Nic się nie działo. Wszystko było, jak wcześniej. Czyżbym powinien wziąć większą dawkę?
Nagle poczułem, jak moje ciało umiera. Upadłem na podłogę, tracąc przytomność.

**Rhodey**

Wiedziałem, że to nie był najlepszy pomysł, ale musiał robić po swojemu. Zależało mu, by wyleczyć chore serce, a teraz umierał. Nie wyczuwałem pulsu. No dobra. Bez paniki.

Rhodey: Tony! Tony, błagam cię! Powiedz coś!

[[Jest nieprzytomny, a serce przestało bić]]

Rhodey: Co?!

[[Przyczyną jest Extremis]]

Rhodey: No wiem, ale... Co ja mam zrobić?

[[Proszę czekać]]

Rhodey: Mam czekać?! Cholera! On zaraz umrze!

Miałem nie wpadać w panikę, lecz sytuacja przerosła wszelkie obawy. Pepper nie mogła tu wejść. Zablokowałem wejście do zbrojowni i czekałem.

Rhodey: Tony, walcz... Proszę cię. Wygrasz tę walkę... Na pewno wygrasz

**Pepper**

Siedziałam z Marią w salonie, przeglądając zdjęcia z Egiptu. Śmiałam się, widząc te miny, jak spaliśmy. Wtedy też robiła fotki? Trochę niegrzecznie, lecz wybaczalne. W końcu nie popełniła żadnego przestępstwa. Najbardziej spodobała mi się fotografia, gdy wracaliśmy do domu. I te ujęcie powinno być oprawione w ramkę oraz postawione w salonie.

Pepper: Jak na jeden dzień, masz sporo fotek
Maria: Heh! Robiłam je nawet wtedy, gdy słodko chrapaliście
Pepper: Ja nie chrapię
Maria: Hahaha! Ktoś na pewno wydawał takie dźwięki w czasie snu
Pepper: To Tony
Maria: Możliwe... Może pójdziemy do niego?
Pepper: Szczerze? Sam do nas przyjdzie
Maria: Raczej zasiedzi się w warsztacie i go tak łatwo nie wyciągniemy
Pepper: Hahaha! Też racja
Maria: Więc idziemy?
Pepper: Tak

Schowałam album i wyszłyśmy z części domowej. O dziwo przejście do drugiego kawałka fabryki było zablokowane. Dziwne. Co oni tam wyrabiają?

~*Piętnaście minut później*~

**Rhodey**

To trwało zbyt długo. Minął kwadrans, a on nadal się nie obudził. Poza tym, na kamerach dostrzegłem rudą i jej córkę. Będą kłopoty. Już chciałem iść po adrenalinę, gdy ciało zamieniło się w kokon. JARVIS wciąż nie wykrył oznak życia, a coś się działo. Jakaś przemiana? Wstrzymałem się, obserwując ten proces.

Pepper: OTWIERAĆ TE DRZWI! WYŁAZIĆ STĄD! JUŻ!
Rhodey: JARVIS, blokada nadal działa?

[[Powinna być nie do przejścia... Uwaga.]]

Rhodey: Co jest?

[[Zaraz dojdzie do eksplozji. Proszę się schować]]

Rhodey: Dobra

Schroniłem się za kanapą, zerkając lekko przez mebel, co się działo. Kokon pękał, powodując mocny wybuch. Schowałem głowę, przeczekując chwilowo atak. Później mogłem zobaczyć, czy coś się zmieniło. Na moje nieszczęście siła wybuchu rozniosła się na tyle, że rozwaliła drzwi i Pepper mogła wejść do środka. Krzyczała, aż bałem się, że rzuci czymś we mnie. Jednak bardziej przejęła się Tony'm, który powoli otwierał oczy. Żył, ale implant odpadł od klatki piersiowej.

Tony: Zadziałało
Rhodey: Już myślałem, że z tego nie wyjdziesz. Piętnaście minut byłeś martwy
Pepper: Martwy?! Coś ty powiedział?! Do jasnej cholery! Tak było?! Co wyście zrobili?!
Tony: Ale jestem zdrowy
Maria: Nie masz implantu?
Tony: Nie
Rhodey: Chłopie, mogłeś zginąć!
Tony: Stawka była wysoka, ale było warto
Pepper: Tony... To Extremis?
Tony: Tak

Przytuliliśmy go, ciesząc się z jego powrotu do żywych. Wyglądał na silniejszego, niż wcześniej. Czy przestanę niańczyć przyjaciela, skoro ma zdrowe serce? Zależy, czy nie wywinie jakiejś głupoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X