Part 337: Co złego, to nie my


**Tony**

Zwariowałem? Chyba tak, ale... Znałem to miejsce. Byłem tu kiedyś? A do tego ta rudowłosa dziewczyna, czy też lepiej powiedzieć "kobieta". Miałem takie wrażenie, że kiedyś się spotkaliśmy. No dobra. To mega dziwne. Niczego nie pamiętam poza tym chorym snem. Przyniosła jakiś album, pokazując zdjęcia. Dużo mówiła i rzadko robiła przerwę, by złapać oddech. Powoli wracała pamięć. Nawet zamknąłem oczy, obrazując wspomnienia.

Pepper: I jak? Przypominasz coś sobie?
Tony: Tak... Tak! Teraz pamiętam! Dziękuję

Przytuliłem żonę, bo właśnie ja okazałem się tym szczęściarzem, który poprosił ją o rękę. Obym nigdy więcej nie doznał takiej amnezji.

Pepper: Dobrze, że wróciłeś. Nie rób tego więcej, jasne?
Tony: Co masz na myśli?
Pepper: Nie chcę, żebyś umarł
Tony: Dlatego mam plan. Masz do mnie pełne zaufanie?
Pepper: Raczej powinnam je mieć jako twoja żona
Tony: Zgadza się, Pep
Pepper: Powiedz... Co ci się się śniło?
Tony: Nie chcę o tym wspominać. Za dużo złego widziałem w tym koszmarze... Każdy umierał, a Duch mnie zmuszał do masowej egzekucji
Pepper: Chociaż wróciłeś do nas. To najważniejsze
Tony: Naukowcy podjęli kolejny ruch?
Pepper: Nie. Nadal pozostają w ukryciu... Oni chcą naszej śmierci, rozumiesz? Posuną się do wszystkiego. Nazywają siebie Ultimates z tego tytułu, bo mają technologię dawnych wrogów. Bomby elektromagnetyczne, dyski kontroli. To dopiero początek, Tony. Nie możemy ich ignorować
Tony: Nawet nie miałem takiego zamiaru. Musimy jedynie obmyślić plan działania
Pepper: Coś wykombinowałeś, geniuszu?
Tony: Najpierw chcę cię przeprosić za moje zachowanie. Nie byłem sobą i...
Pepper: Wybaczam ci wszystko, bo w miłości można zagoić stare rany. Najważniejsze, że żyjesz
Tony: JARVIS, wykonaj pełny skan organizmu. Czy mogę zrobić im krzywdę?

[[Wykryłem jedynie uszkodzenia mechanizmu ratunkowego, który polegał na wysłaniu impulsu, gdyby serce zaczęło zawodzić. Żadnych zmian w mózgu nie zarejestrowałem]]

Powinienem być spokojny, a jednak Ultimates wciąż pozostali utrapieniem. Maria przyszła do lecznicy, rzucając się w moje ramiona. Też bałem się o nią, dlatego kontratak powinien odbyć się, jak najszybciej.

Tony: Pep, mogę cię o coś zapytać?
Pepper: Zależy od pytania
Tony: Wyjedziemy na wakacje? Jestem wam to winien. Zresztą, zbroje będziemy mieć ze sobą, gdyby doszło do ataku
Maria: Tato, ty tak na serio?
Tony: Tak, córeczko. W ten sposób zrehabilituję się za kłamstwa oraz ciągle walki ze względu na bycie Iron Manem
Pepper: Świetny pomysł... A gdzie mamy lecieć?
Tony: Egipt
Pepper: Zawsze marzyłam o podróży do Egiptu
Tony: Więc ustalone. Chyba, że ty masz coś przeciwko, Mario?
Maria: Nie, nie! Jest okej. Jedziemy na wakacje. Jupi!
Pepper: Kiedy?
Tony: W jedną noc załatwię bilety. Pasuje?
Pepper: Czyli chcesz jutro? Jestem za
Maria: I ja też!

~*Czterdzieści minut później*~

**Roberta**

W wiadomościach mówili o tajemniczej eksplozji wieżowców. Zginęli ludzie, choć większość została ranna dość dotkliwie. Czy Rhodey z Tony'm brali w tym udział? Wydawało mi się, że tak. Nie próbowałam dzwonić do syna, bo pewnie zajmował się czymś ważnym.
Nagle zauważyłam, jak ktoś z Stark International oddał głos w sprawie tragedii.

Jesteśmy zdruzgotani ilością ofiar.
To był dla nas zwykły dzień, który przerodził się w koszmar.
Niestety, ale nasi bohaterowie za to odpowiadają.
Iron Man zawalił konstrukcję.
 Nie przypuszczaliśmy, że posunie się do czegoś takiego.
Tu nie usprawiedliwi go walka ze złoczyńcą, bo w swoje nieumyślne zachowanie,
osierocił wiele dzieci.
Mój przyjaciel pracował w sąsiedniej firmie.
W imieniu Stark International składam kondolencje.

Byłam w szoku. Oczerniali ich, zrzucając winę o tę katastrofę. Teraz musiałam skontaktować się z Rhodey'm. O dziwo odebrał.

Rhodey: Mamo, co się stało?
Roberta: A musiało, że dzwonię?
Rhodey: No raczej
Roberta: Byłeś z Tony'm przy Stark International?
Rhodey: No tak. Wtedy zawalił się na nas budynek. Mamo, czy my...
Roberta: Uznają Iron Mana za winnego
Rhodey: Jak to?
Roberta: Przykro mi, ale został uznany za mordercę
Rhodey: Przeklęci Ultimates. To ich sprawka! Nie mów o tym Tony'emu, zgoda?
Roberta: A źle z nim?
Rhodey: Niezbyt dobrze się czuje. Na razie jest z Pepper, ale...
Roberta: Nie musisz tłumaczyć. Wszystko rozumiem

Rozłączyłam się, powracając do oglądania wiadomości. Oboje narobili sobie wrogów. Trudne te życie bohatera.

---***---

 Witajcie w ostatniej części z dwupartówką. Już niewiele zostało, by zakończyć to opowiadanie, a mam jeszcze kilka do wstawienia, o których mówiłam w zeszłym roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X