Part 335: Za wolność umysłu!


**Pepper**

Mogliśmy krzyczeć, a on leżał bez jakiejkolwiek reakcji. Zupełnie tak, jakby był zamknięty w sobie. Myślał o czymś przez cały czas, nie zwracając uwagi na to, co się działo wokół niego. Pozorny spokój, który zamienił się w dramat. Zaczął świrować. Jak bardzo? Wstał, wymachując skalpelem.

Tony: Odejdźcie! Zostawcie mnie w spokoju!
Maria: Tato, co ci jest? Nie poznajesz nas?
Pepper: Jemu odbiło. Nie wiem, skąd to się wzięło... Tony, odłóż skalpel na miejsce. Nie zrobimy ci krzywdy
Tony: Zostawcie mnie! Zabiliście moją rodzinę! Nie... Nie zabijecie Iron Mana! Nie... zabijecie
Maria: Mamo?

Wstrzyknęłam mu w ramię środek uspokajający. Rozluźnił rękę, puszczając ostre narzędzie chirurgiczne na podłogę. Nadal nie spał, lecz ciągle dokuczał mu ból. Widziałam po wyrazie twarzy, że nie czuł się najlepiej. Poprosiłam córkę, by z nim została. Poszłam sprawdzić zapasy lekarstw. Nie potrafiłam odnaleźć morfiny. Skończyła się.

Rhodey: W porządku?
Pepper: Teraz już tak... Dziwne, że nie słyszałeś krzyków. Spałeś, czy jak?
Rhodey: Ech! No troszkę przysnąłem
Pepper: Lepiej wróć do domu. Sytuacja opanowana
Rhodey: Pepper, wiesz o Dianie. Inhumans ją chronią w Attilanie, a ja tam nie mogę z nią być. Do tego Ivy nadal się nie odezwała. Zaczynam się też martwić potrójnie
Pepper: Ale Tony wydobrzeje. Tak, jak zawsze
Rhodey: Nie jestem tego taki pewien

Naszą rozmowę przerwało wtargnięcie nastolatki. Była przerażona. Nie pytałam o nic. Jedynie pobiegłam do pomieszczenia, gdzie leżał nasz chory. Rhodey również zrobił to samo.

Pepper: Co jest grane, córciu?
Maria: Zobacz
Rhodey: Pepper? Niby panujesz nad sytuacją, prawda?

Zwątpiłam, widząc rozwalone narzędzia po całej sali. Nie mógł uspokoić swoich nerwów. Leki nie zadziałały zbyt długo. Tony, co się z tobą dzieje?

**Tony**

Przypomniałem sobie ponownie ten koszmar. Bałem się, że ich skrzywdzę, dlatego uciekałem. Nie mogłem się zatrzymać. Byłem przerażony też siłą tych zbirów ze Stark International. Serce biło zbyt szybko i w każdej chwili mogło zaprzestać działania. Musiałem jakoś opanować negatywne emocje. Usiłowałem słuchać głosów. Od kogo? Od przyjaciół.
Kiedy poczułem silny ból w klatce piersiowej, upadłem na podłogę. Ledwo dostrzegałem kogokolwiek, czy cokolwiek. Tylko przez słuch rozpoznałem Pepper, Marię i Rhodey'go.

Pepper: Tony, spokojnie. Zaraz ci pomożemy
Tony: Pep... Wybacz... Wybaczcie mi... oboje
Pepper: Oddychaj bez nerwów. Wszystko będzie dobrze
Tony: Ach! I tak... umrę
Rhodey: Chłopie, trzymaj się

Te słowa usłyszałem jako ostatnie, tracąc przytomność. W końcu umysł przegrał z ciałem. Ponownie w mojej głowie rozgrywał się koszmar. W pomieszczeniu, które bodajże było magazynem, znajdywały się różne postacie. Znałem każdego. Pośrodku stała platforma, a przy niej ściana pełna broni. Duch wybierał osobę, mówiąc krótko o niej.

Duch: Obadiah Stane. Modyfikował wynalazki twoje i ojca w broń. To oczywiste, że zginął z twojej ręki

W miejscu oprawcy pojawiło się moje ciało. Trzy sekundy i padł strzał z ręki sędziego, kim ja byłem. Potem wybrał Gene'a. Zmienił mi oręż na miecz. Położył skazańca, nakazując ścięcie winnego. Bez jakiejkolwiek chwili namysłu wymierzyłem cios.

Duch: Kto będzie następny, Anthony? Jak dużo krwi ma przelać się przez twoje dłonie? Nie odejdziesz tak łatwo do domu. Nie wrócisz tam nigdy

Niespodziewanie zgasły światła. Usłyszałem dźwięk karabinu, a następnie pojawiło się oświetlenie, ukazując resztę ciał. Ułożyły napis.


Jesteś mordercą, Iron Manie

**Rhodey**

Z Tony'm sytuacja wyglądała fatalnie. Pepper drugi raz uciskała klatkę piersiową, usiłując przywrócić krążenie. Coś zatrzymywało go od powrotu do rzeczywistości. Kolejny koszmar? Możliwe, a po tej śpiączce, mógł doznać urazu głowy. Mógłby zostać dłużej w szpitalu, wykryliby to i wyleczyliby mojego brata.
Kiedy ruda traciła siły, wyczułem puls.

Rhodey: Możesz przestać. Udało się
Pepper: Rhodey, ja mam... Ja mam tego dość... On ciągle może umrzeć, a my tylko spowalniamy to, co nieuniknione. Czy coś takiego ma nadal sens?
Rhodey: Nie poddawaj się. Może jego serce słabnie, ale wola walki tak szybko nie zniknie. Będzie walczył dalej, a my mamy mu pomóc w tym
Pepper: Więc mam wierzyć, że będzie lepiej?
Rhodey: Wspomniałaś wcześniej o serum
Pepper: Za duże ryzyko
Rhodey: A może warto je podjąć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X