Rozdział 34: Szukając nowego świata


Czekałam, aż ktoś da mi znać, co się dzieje. Chłopaki się nie odzywają, a Bobbie nie wróciła z tatą do domu. A mieli być. I jeszcze ta koperta. Nie wiem, co mam o tym myśleć.
Kiedy tak nerwowo chodziłam po pokoju, w końcu ktoś zadzwonił. Ważne, że ktoś dał jakiś znak. Tylko pytanie brzmi, kto?

-Halo. Kto mówi?- spytałam, czekając na odpowiedź

-Skarbie, to ja, Tony. Mogłabyś przyjechać do nas?

-Pewnie, a coś się stało? Nie brzmisz za dobrze. Tony, dobrze się czujesz?- zbudziło się zmartwienie

-Jestem w szpitalu z Rhodey'm i potrzebujemy cię. Powiem ci wszystko, jak przyjedziesz. Proszę, bądź z nami- poprosił załamanym tonem

Nie takiej rozmowy się spodziewałam, ale widocznie problemy są nie do ominięcia. Trzeba stawić im czoła.

-Na pewno przyjadę- odłożyłam słuchawkę i bez zdenerwowania wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz

To było dziwne. Co im się stało, że są w szpitalu? Wypadek? A może znowu walka? Może mi Rhodey wyjaśni, bo jego najłatwiej skłonić do mówienia. W niecały kwadrans znalazłam się w szpitalu i szybko uzyskałam informację, gdzie oni są. Bez problemu natrafiłam na odpowiednią salę. Nie wyglądał, aż tak źle, jak mi się wydawało. To dobrze.

-Witajcie. Powiecie mi, czemu mnie tu ściągnęliście do szpitala?- chciałem, by mi to wyjaśnili

-Tego nie mogłem ci powiedzieć przez telefon

O czym on mówił? Wyglądali, jakby trupa widzieli. Trupa? Chwila, moment.

-Ale mów, co jest grane?- bałam się jego odpowiedzi

-Roberta- i zamilknął

-Nie rozumiem

-Ona nie żyje!- dokończył wściekły Rhodey

Byłam w szoku. To niemożliwe. No, bo...

-Jak to się mogło stać?- dopytywałam

-Titanium Man ją postrzelił pociskiem sporego kalibru. Pepper, to moja wina. To ja powinienem umrzeć!- obwiniał się Tony

- Tony, przestań tak mówić! Zaraz mi znowu odjedziesz- kazał mu się nie denerwować

To już jest okropne. Nie powinien się za to obwiniać. Przecież to nie on pociągał za spust. Zresztą mógł też walczyć w zbroi.

-A nie miałeś zbroi?- to mnie zastanowiło

- I to był ten problem, bo ,gdy ja z tobą randkowałem, oni zniszczyli ją!- mocno uniósł ton

-Aha, czyli to był błąd też ze mną się żenić?- wybiegłam z płaczem do łazienki















Jaki ja jestem głupi. Przez moje idiotyczne zachowanie mogę też stracić moją Pepper jako żonę i wspaniałą przyjaciółkę ze szkolnych lat. Na to nie pozwolę. Zerwałem z siebie wszystkie kable i pobiegłem za nią. Na szczęście ją dogoniłem.

-Pepper, przepraszam. Nie chciałem cię zranić. Źle powiedziałem. Po prostu w jeden dzień straciłem wszystko- prosiłem ją o wybaczenie

Przytuliłem się do niej, a ona to odwzajemniła.

-Wybaczam ci. Będzie dobrze, Tony. Razem przez to przejdziemy. Pomogę wam. Nie zostawię was w takim momencie- obiecała swoją pomoc

Cieszyłem się, że tu była. Nie mogłem im powiedzieć o walce, ale zbroję musiałem stworzyć i o tym mogę jej powiedzieć. Dowód był prosty. Bezpieczeństwo.

-Stworzę zbroję, by już nikt nigdy więcej nie cierpiał

-A pomyślałeś o tym, jak ja cierpię, gdy za każdy razem, kiedy walczysz, ty możesz umrzeć? Twojej śmierci nie zniosę- powiedziała załamanym głosem

-Wiem o tym, Pep. Kocham cię i nie chcę cię zostawić. Pamiętaj o kopercie- pocałowałem ją

Tego pocałunku nikt nie przerwał. Rozkoszowaliśmy się tym pięknym momentem. W takich trudnych chwilach trudno znaleźć odskocznię od problemów. Po chwili przyszedł do nas Rhodey.

-Victoria się pytała, gdzie zwiałeś. Powinieneś wracać- nalegał, prosząc

-Pójdę jej tylko powiedzieć, że już czuję się lepiej i wracamy do domu

-Dobrze- usiadła na korytarzu, czekając na mnie

Wyjaśniłem Victorii, że nie ma podstaw, by mnie przetrzymywać dłużej w szpitalu. Na dowód wykonała mi kilka badań, które potwierdziły moje odczucia. Zgodziła się mnie wypuścić.

-Dziękuję, Victorio- podziękowałem jej

-Pamiętaj, że masz zjawić się za kilka dni na wizytę kontrolną- przypomniała

-Dobrze. Nie zapomnę o tym. Rhodey na pewno będzie mi o tym przypominać- lekko się uśmiechnąłem, ale on nadal był pogrążony w rozpaczy

Rhodey dalej myślał o swojej mamie. Niestety czasu nie mogę cofnąć, ale musimy to jakoś przetrwać. Nie zostawię go, a z Pepper mamy więcej wsparcia. Zdecydowałem się zadzwonić do SHIELD o pomoc. Odebrała agentka Hill.

-Agentko Hill, mówi Tony Stark. Potrzebuję części do zbroi no i też przydałoby się schronienie. Whiplash nam zagraża, a do domu nie możemy wrócić- wyjaśniłem jej

-Co dokładnie się wydarzyło?

-Roberta zmarła, a baza została zniszczona. Potrzebuję części do zbudowania zbroi. To bardzo ważne. Pomożesz nam?- poprosiłem

-Nie ma problemu. Zaraz po was przyjedziemy. Namierzymy was i weźmiemy ze sobą- zgodziła się nam pomóc, co mi ulżyło












Jak to dobrze, że Tony mógł wrócić do domu. W sumie to nie całkiem, bo byli zagrożeni atakami Whiplasha, jeśli dobrze mi powiedział. Razem z chłopakami wyszliśmy na parking, gdzie stała już furgonetka agentki Hill. Ona też wróciła?

-Dobrze cię znów widzieć, agentko Potts- zasalutowała Hill

-Chwila. Agentka?

No tak. Zapomniałam im o tym powiedzieć, a to świetna wieść. Niestety, ale nie było okazji się tym pochwalić.

-Tak, jak się okazało to jednak zdałam

-Czemu nic nie powiedziałaś?- Tony czuł lekką urazę

-Bo zapomniałam ci powiedzieć, a poza tym nie pytałeś- wyjaśniła

Po pokonaniu trasy do helikariera, polecieliśmy helikopterem do centrali. Mam nadzieję, że pomogą Tony'emu.
Gdy dotarliśmy na miejsce, agentka Hill przygotowywała wolny warsztat. Jednak po spotkaniu generała Fury, dowiedzieliśmy się, że on zna nasz sekret. Tony nie był tym faktem zadowolony.

-Od kiedy wiesz?- był w szoku

-Na początku mieliśmy pewne podejrzenia, że współpracujesz z Iron Manem, bo jego technologia jest bardzo zaawansowana i tylko ty mogłeś być w stanie budować coś takiego-  przyznał generał

-Tony, możemy porozmawiać?- poprosiłam o rozmowę

Tony niezbyt się cieszył tym, co się dowiedział, a ja musiałam wiedzieć. Poszłam z nim z daleka od Rhodey'go i innych agentów.

-To nie jest dobry moment, Pepper

-Ale ja muszę wiedzieć, dlaczego mi dałeś tę kopertę? Co w niej jest ?

-Już ci mówiłam, że masz to otworzyć, gdy będzie źle. Kiedy nie będziesz pewna mojego powrotu

Z moich oczu chciały popłynąć łzy, ale się powstrzymałam. Bałam się, że go wkrótce stracę.

-Tony, proszę. Nie walcz z nikim. Nie rób nic głupiego- błagałam, ale on nie zamierzał słuchać

-Pogadamy, gdy to wszystko się skończy...jeśli będziemy mogli znowu się spotkać

Na tych słowach zakończył rozmowę. Agentka Hill zaprowadziła go do warsztatu, gdzie mógł zbudować zbroję. Wiem, że coś planuje, bo chce pogadać, "gdy wszystko się skończy". Co on miał na myśli? Nie mogę pozwolić na to, by zrobił coś głupiego. Poprosiłam Rhodey'go o pomoc.

-Rhodey, mogę cię prosić po raz ostatni. O pomoc?

-Nie ma problemu, Pepper. Mów, co się dzieje- był chętny do pomocy

-Tony coś planuje. Cokolwiek to jest, musisz go powstrzymać- podniosłam ton

-Pepper, spokojnie. Będę przy nim i na nic mu nie pozwolę- przytulił mnie po przyjacielsku, by zniknęły nerwy, ale strach wciąż był



4 komentarze:

  1. Nie wierze to jest niesamowite ;3 Bardzo mnie ciekawi co tony planuje i jeszcze ta koperta ja chyba nie wytrzymam do czwartku *o*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę cię trochę zawieść, bo w czwartek będzie jedna część końca sezonu, więc podsumowanie dopiero w poniedziałek. Cieszę się, że ci się rozdział podobał :)

      Usuń
  2. Zgadzam się z,, dominiczką potts,, to jest niesamowicie ciekawe!... Boję się o Tony'ego, nie wiadomo co planuje byle nie przypłacił za to życiem. Wciąż nie wierzę, że Roberta nie żyje, strasznie mi przykro... I Pepper tak się martwi, kurde ale się porobiło!
    Notka jest super! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X