Rhodey dalej mnie niańczył, co mnie doprowadzało do szału. Chciałem zapomnieć, jak zwariowałem w zbrojowni. I tak miałem w planach Centuriona, więc na pewno, bym go stworzył. Poza tym po ostatniej masakrze na Arktyce, nie mogę przestać być Iron Manem. Pewnie o tym już myśli, a pojawienie się Katrine dało większe obawy o życie Pepper. Jest dla mnie najważniejsza i nie może zginąć.
-Masz przestać, Rhodey! Nie jestem dzieckiem i za wszystko, co zrobię, to ja odpowiadam! Katrine zagraża Pepper i nie mogę siedzieć z założonymi rękami!- wrzasnąłem głośno
-Ja cię rozumiem, że się o nią martwisz, Tony, ale nie możesz zapominać o zaleceniach Victorii! Musisz ładować implant, bo twoje serce przestanie bić!- również podniósł ton, próbując mi coś przekazać
-Nie chcę tak żyć! Przez moje kalectwo nie jestem w stanie wszystkich uratować, a ona jest dla mnie najważniejsza, Rhodey!- wyrzuciłem z siebie, co o tym myślę
Oboje nieco ochłonęliśmy, ale dalej otaczały nas przeróżne zmartwienia. Ja myślałem o Pepper, a on o moim sztucznym sercu. Gdybym mógł cofnąć czas, nikt, by nie zginął i może sami wrogowie przestaliby istnieć. Jednak to takie zmiany, które mogą zmienić resztę czasu, czyli teraźniejszość i przyszłość. Czy bezpieczeństwo ludzi i własne życie są tego warte? Jednak osoba może mi w tym pomóc. Mieszka w Budynku Baxtera, a nazywa się od Reed Richards. Przyjaźnił się z moim ojcem, więc warto spróbować.
Rhodey odsunął się na bok i mogłem wyjść ze zbrojowni, ale zawahałem się. Jestem głupi.
-Przepraszam. Jestem głupi- nie chciałem na niego patrzeć
-Może czasem, ale nie zawsze
Na bransoletce pojawiło się sto procent. Odłączyłem ładowarkę i ubrałem bluzkę. Postanowiłem powiedzieć Rhodey'mu o swoich planach, żeby potem nie miał mi za złe.
-Rhodey, chcę zmienić czas. Chciałbym cofnąć się do dnia, kiedy straciłem matkę. To przez to, mój ojciec później załamał się i nigdy mi nie powiedział, co się z nią stało
-Czyli chcesz nie dopuścić do jej śmierci?- zagadnął przyjaciel
-Tak, ale muszę to przemyśleć- wstałem i podszedłem do wyjścia, czekając na Rhodey'go
Zablokowałem drzwi i poszliśmy do domu. Od razu umyłem ręce, a po wytarciu ich poszedłem do pokoju, gdzie z szafki wyciągnąłem dziennik ojca. To mi pomoże.
Przejrzałem jego zapiski, szukając daty zaginięcia mamy. Zapisywałem w notesie najważniejsze wskazówki, które się przydadzą, a jej zdjęcie zabiorę ze sobą dla rozpoznania tożsamości. Położyłem się do łóżka i zacząłem myśleć nad całym swoim życiem.
-Cokolwiek się stanie, zawsze będę z tobą- przypomniały mi się słowa Rhodey'go
-Nigdy cię nie opuszczę, aż do śmierci- pojawiła się zamglona postać Pepper
-Broń nigdy nie rozwiązuje problemów, a tylko stwarza nowe- zjawiła się twarz podobna do ojca
-Kocham cię, Tony- powiedziała moja mama, odchodząc ze wszystkimi w stronę światła
Mój ojciec długo nie wracał z Bobbie. A może coś się stało? Spokojnie, Pepper. Jest tam z nim Mockingbird i nic mu nie grozi. Chłopaki pewnie siedzą w zbrojowni, a ja zamartwiam się. Czekam na powrót taty. Niespodziewanie zadzwonił do mnie telefon. To Bobbie.
-Cześć, Bobbie. Mieliście już wrócić, a dalej was nie ma. Misja się przedłużyła?- cieszyłam się, że zadzwoniła, ale pytałam zaniepokojona
-Niebawem zobaczysz się z ojcem, gdy nie dojdzie do komplikacji- powiedziała tajemniczo
-Czy coś się stało?- odezwał się niepokój ponownie
-Nic strasznego. Jeśli tak bardzo chcesz go widzieć, spytaj się Tony'ego lub Rhodey'go, gdzie go zabrali- radziła Bobbie
-Bobbie?
Nie odpowiedziała i rozłączyła się. Gdy zadzwoniłam do Tony'ego, on nie odbierał. Brak sygnału? Co się dzieje? Pozostał mi Rhodey. Czekałam, aż odbierze i długo nie musiałam czekać.
-Cześć, Pepper. Chcesz się znowu ścigać?- zaśmiał się Rhodey
-Tony nie odbiera, więc może ty mi powiesz, gdzie zabraliście mojego ojca?- prawie krzyknęłam na niego
-Bez obaw, Pepper. Jest w szpitalu, ale nic mu nie jest. Victoria się zajmuje nim i resztą agentów- odparł, uspokajając mnie
-W szpitalu, czemu?- znowu się zdenerwowałam
-Hydra zaatakowała i większość zginęła. Niewiele przetrwało, Pepper, ale nie martw się. Twój ojciec żyje
Na chwilę odłożyłam słuchawkę. Czemu Hydra zaatakowała?
-A mówiłaś, że Tony nie odbiera? Pójdę zobaczyć, co z nim, a ty nie martw się. Jest dobrze. Ciesz się, że żyje- i rozłączył się
Bez zastanowienia wzięłam torebkę i klucze. Szybko zamknęłam drzwi, kierując się do szpitala. Prawie auto mnie potrąciło, a kierowca trąbił, jak głupi. Nie patrzyłam na nic dookoła, bo chciałam być blisko taty. Mam nadzieję, że naprawdę nic z nim poważnego nie jest, jak mówili. Kiedy dotarłam na miejsce, zauważyłam, jak Victoria wychodziła z jednej z sali. Od razu podbiegłam do niej.
-Jest gdzieś w szpitalu mój ojciec, Virgil Potts?- spytałam poddenerwowana
-Tak, jest tu. Chciałaś się z nim zobaczyć?- spytała, widząc moje nerwy
-A mogę?- dopytałam w miarę spokojnym głosem
-Zaprowadzę cię do niego
Poszłam z lekarką przez korytarz, a po skręceniu w prawo, znalazłam się na urazówce. Leżał z zabandażowaną nogą na wierzchu. Pozwoliła mi wejść do sali. Był nieprzytomny, co mnie przeraziło.
-Spokojnie. On śpi. Jest dobrze- pocieszyła Victoria
Gdy te wszystkie postacie zniknęły przez pojawienie się ostrego światła, w jeden moment cały świat gnał szybko do przodu, a mijając stare wydarzenia, przypomniałem sobie moje życie. Na początku był rodzinny dom z mamą i tatą. Tylko na chwilę mogłem zobaczyć, jak jemy wspólny posiłek. Potem budynek rozsypał się w proch i nagle znalazłem się w samolocie. Doszło do eksplozji, że krzyknąłem z bólu i obudziłem się w domu Rhodes'ów. Kolejne wspomnienie z życia było uratowanie ludzi i stanie się Iron Manem. A jako ostatnia pojawiła się Pepper na ceremonii ślubnej.
-Kocham cię
-Ja ciebie też
Ten porządek zaburzyła pewna postać w kapturze. To była Katrine. Dotknęła ręką Pepper i ona upadła, a z moich rąk sączyła się krew ukochanej.
-Nie uchronisz się przed tym, co nieuniknione- szepnęła mi do ucha i zniknęła
Natychmiast się zbudziłem, a obok mnie był Rhodey. Próbowałem się uspokoić. Wziąłem głęboki wdech i usiadłem, by przetrzeć oczy.
-Tony, co się stało?- spytał mnie zatroskany
-To nic. To tylko zły sen. A czemu tu przyszedłeś? Nie mów, że krzyczałem- zdziwiłem się na jego obecność
-Chciałem sprawdzić, co się z tobą dzieje. Pepper dzwoniła i nie odbierałeś
-Pepper- pomyślałem o znaczeniu koszmaru, aż zrobiło mi się słabo
Opadłem na łóżko, próbując się uspokoić. To na pewno nerwy, Rhodey się przeraził, bo już czułem ucisk przy implancie. Położyłem się i czekałem na ustąpienie bólu.
-Rhodey, to było okropne.W moim śnie...widziałem, jak Pepper... umiera- mój głos drżał ze strachu
-To na pewno się nie zdarzy. Stres ci w niczym nie pomoże. Musisz się uspokoić, bo naprawdę kiedyś wykitujesz- powiedział z powagą
-Masz rację, ale chcę, by była bezpieczna. Jeśli ona umrze, to ja też
Rhodey nie wierzył, co ja mówię. Uważał, że bredzę, jakbym miał gorączkę. To Katrine stała się nowym zagrożeniem. Tylko, jak zadbać, by włos rudy jej nie spadł?
-Na pewno nic jej nie będzie. Przecież jest z nią Bobbie, więc o jej śmierci, Katrine może tylko pomarzyć- przyznał Rhodey
-Duch był sprytny i wiedział, kiedy uderzyć. Muszę ją ochronić za wszelką cenę. Czy ty, Rhodey mi w tym pomożesz?- poprosiłem
-No pewnie. W końcu jest z naszej paczki, wiec nie ma żadnego odwracania kota ogonem. Jestem z tobą- zgodził się pełen optymizmu
-To dobrze, bo przyda mi się twoja pomoc. Od tego zależy jej życie i musimy nie dopuścić do ataku Katrine- zdecydowałem, by zająć się ważniejszymi sprawami, niż podróżą w czasie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi