Byłem gotowy "skoczyć" do kolejnego dnia. Dnia, kiedy świątynia Makluan "porwała" mamę. Nie chciałem dopuścić do tego. Musiałem coś zrobić.
-Reed, słyszysz mnie?
-Tak, słyszę cię. Dobrze się czujesz?
-Tak. Chcę tylko, żebyś przewinął do następnego dnia- poprosiłem
-Nie ma sprawy. Już to robię- zgodził się
To był ułamek sekundy, by przenieść się do świątyni. W tej samej, w której mój ojciec znalazł pierwszy pierścień. Pokazywał mi go przed wypadkiem samolotu. Mama była zafascynowana symbolami na ścianie i artefaktami
-To musi mieć ponad 300 lat. To miecz samuraja, który bronił swego władcę. Pisze na nim o mądrości."Mądrość bywa obusieczną bronią, jak zdrada"- przyjrzała się temu z bliska, odczytując symbole
-Ciekawe. Patrz, co tam jest- wskazał na słup światła
Oboje do niego podeszli, a ja za nimi. Ojciec znalazł tam pierścień. Gdy go wziął bez zastanowienia, uruchomił pułapkę
- Dlaczego ty jesteś za to winny. Tato? Dlaczego?!- krzyknąłem, ale nikt mnie nie słyszał, oprócz Reeda po drugiej stronie
Czytać o wypadku jest lepiej, niż go doświadczyć, będąc świadkiem. Jak to możliwe, że mój ojciec był taki głupi i dopuścił do tragedii? Niestety bez zbroi mogłem liczyć na swój geniusz, który w sprawach z chińskimi symbolami był zaćmiony.
-Tony, powiedz mi, z czym masz problem?
-On uruchomił pułapkę, a ja nie znam chińskiego. Wpisz mądrość i broń
-Już szukam, ale tych znaków jest sporo
-Wiem, ale sprawdź ten, co ma być na mieczu samuraja w pierwszej świątyni Makluan- poprosiłem go o pomoc
Byłem bezradny. Nie mogłem jej znowu stracić. Przecież cofnąłem się po to, by wszystko naprawić. Bronią może być mądrość, ale też, jak zdrada i zwykła technologia.
-Masz coś?- szybko spytałem
-Naprawdę szukałem wszędzie, ale nic. Przykro mi. Wracaj już do domu- poradził
-Ale...to...moja... matka. Nie mogę!- łzy stanęły mi w oczach, patrząc gniewnie na tatę
-Howard!- krzyknęła, znikając za ścianą, która ją "zabrała"
-Nie!- wrzasnął pełen strachu
Upadłem na kolana i z oczu popłynęło kilka łez. Na widok krzyczącej matki, która zniknęła, moje serce znowu było martwe. Chciałem, żeby to niego spotkał taki los. Byłem na niego wściekły, bo nic nie próbował zrobić. Czy kochał ją?
Powoli stanąłem na nogi, ale coś mi szumiało w uszach. Ten naukowiec miał rację. Nie walczę z człowiekiem. Wystrzeliłem serię pocisków wszelkiego kalibru, ale to "coś" dalej nie odniosło żadnych obrażeń. Jest mocny, ale pociskiem przeciwczołgowym nie da rady. Z arsenału wyleciał pocisk, który zniszczył kolejną ścianę. Z dymu i ognia wyskoczył na mój kark. Zionął we mnie ogniem. Co to ma być?
-Kim ty u diabła jesteś?
-Twoim koszmarem- przebił się pazurami przez napierśnik
<< Uwaga. Poważne naruszenie zbroi>>
-Rhodey, uciekaj!- Pepper wpadła w panikę
-Nie ma mowy! Nie mogę mu pozwolić, by stąd wyszedł- zaprzeczyłem, ponownie rzucając się do ataku
Stwór był coraz bliżej wyjścia z placówki. Musiałem działać. Zatrzymać go, ale nic na niego nie działa. Strzeliłem do niego z unibeamu, a następnie powaliłem repulsorami.
-To łaskocze- zaśmiał się diabelnie
Wzniosłem się wyżej i strzeliłem z kolejnej serii pocisków. Nagle wskoczył na mnie i rzucił o ziemię, trzymając za kark. Poczułem piekielny ból przez prąd, który przechodził po moim ciele.
-Komputerze. Zrób coś!
<<Moc gwałtownie spada. Uwaga. Zbroja zostanie wyłączona>>
-Rhodey!
-Aaa!
<< Koniec mocy. War Machine wyłączono>>
Nie mogłem się ruszyć. Zawiodłem wszystkich. Teraz przeze mnie, stwór wyszedł na wolność. Nie chcę mieć na sumieniu ofiar ludzi.
-Pepper, jesteś tam? Jeśli mnie słyszysz, zabierz do zbrojowni- poprosiłem ją, ale na kanałach była cisza
Świetnie. Nie mogę się ruszyć, padło mi zasilanie i z nikim nie mam kontaktu. Chyba najgorsze jest w tym wszystkim to, że mogą zginąć ludzie. Pamiętam, że, gdy zauważyłem na monitorze, jak Tony był na rezerwach, od razu poleciałem na Arktykę. Może Pepper mi pomoże i wspólnymi siłami zajmiemy się tym "czymś" ? Jednak mogłem rozmawiać bez funkcjonowania zbroi. Musiałem dowiedzieć się, z kim mam do czynienia. Naukowiec był mocno potłuczony, ale na pół leżąco czekał na wsparcie.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to nie jest człowiek?
-A nie zauważyłeś po jego czerwonych ślepiach i innej skórze?- zwrócił uwagę
-Kim on jest?- spytałem dociekliwie
-To był agent SHIELD. Whitehall kazał go pojmać i wstrzyknąć mu serum- wskazał na pustą komorę
-Jakie serum?- byłem skołowany, co mi powiedział
-Ekstremis- wydusił z siebie
Nie powstrzymałem swego gniewu i podszedłem do ojca, który przez chwilę tam patrzył, gdzie wcześniej stała mama, a później odwrócił wzrok.
-Jak mogłeś do tego dopuścić?! Tak bardzo ją kochałeś?!
Świat, który znałem, ponownie runął, przez co poczułem się słabo. Implant lekko mnie uciskał. To na pewno przez nerwy. Mogłem się po nim wszystkiego spodziewać, ale tego? Wziąłem głęboki wdech i spróbowałem się opanować.
-Tony, wracaj już. Nic nie zdziałasz. Twoja misja się skończyła- próbował mi to uświadomić
-Chcę zobaczyć coś jeszcze
-To niebezpieczne. Nie wiem, jak długo twój organizm to zniesie i ...- przerwałem mu
-Będzie dobrze. Przesuń pięć lat po śmierci mamy
Reed niechętnie zgodził się i zrobił to, o co go poprosiłem. Po raz kolejny przeniosłem się w czasie. Wciąż to była przeszłość, ale bardziej mroczna. Trafiłem na miejsce wojny.
-Co to ma być? Nie tu chciałem wylądować. To musi być pomyłka- byłem wstrząśnięty obrazem świata
-To się wydarzyło pięć lat temu po śmierci Marii- uznał, że nie ma mowy o błędzie
-Mój ojciec też tam jest. Czy on sprzedaje broń?- to mnie dobiło bardziej, bo myślałem, że nigdy tego nie zobaczę
Nie wierzę. On wspomagał wojnę. Jak on mógł? Sam odciągał Stane'a od samej produkcji broni, a tu się okazuje, że nie był do końca idealnym tatuśkiem, jak mi się zawsze wydawało. Jednak Roberta mówiła, że zmienił się w dniu moich narodzin. Kolejne kłamstwo?
-Wiedziałeś o tym, co on zrobił?
-Tak, ale to, co teraz widzisz, było przed pójściem do świątyni. Ciebie na świecie nie było
-Czyli Roberta nie kłamała, ale mówiłeś, że to było po śmierci mamy. To jaka jest prawda?- stałem zmieszany, patrząc na żołnierzy
-Prosta. Ja się pomyliłem i bardzo cię przepraszam za to. Na dowód cofnę cię o kilka godzin, gdy Howard musiał dowiedzieć się czegoś ważnego od Marii- czuł się głupio i próbował poukładać moje chaotyczne myśli
-Czyli musiała żyć?- spytałem niepewnie
-Dokładnie
W ułamek sekundy znalazłem się w sypialni. Była to pora nocna, bo świeciła się lampka przy łóżku na małej komodzie. Ojciec przeszedł do pokoju zupełnie zdyszany. Rękami oparł się o łóżko, patrząc przerażony na żonę. Co się stało?
-Kochanie, już jestem. Trochę mnie zatrzymali, ale wybacz mi za to- podszedł do niej i ucałował w policzek
-Nie mogłam ci powiedzieć tego przez telefon. Takie rzeczy załatwia się, a raczej mówi twarzą w twarz
-Mów, co się stało?
-Jestem w ciąży
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi