Rozdział 43: Nie za łatwo, nie za trudno


Lekarka próbowała mnie uspokoić, że nic z nim poważnego nie było, ale ja czułam, jak coś ukrywa przede mną. Odważyłam się spytać o jego stan.

-Co mu jest? Czemu ma nogę w bandażach?

-Musieliśmy mu wyjąć odłamki z nogi, ale bez obaw. Nic mu nie jest. Fakt, że miał niektóre przy tętnicy, ale nie doszło do komplikacji. Możesz się cieszyć, że żyje, bo jeden z jego agentów walczy o życie- zdała raport, uspokajając moje obawy

-Całe szczęście. Ale jak do tego doszło?- odetchnęłam z ulgą, ale chciałam wiedzieć

-Nie wiem. Przyleciały dwie zbroje i prosiły, by im pomóc

Nagle zadzwonił mój telefon i w tym samym momencie mój ojciec otworzył oczy. Tony dzwonił, ale dla mnie liczyła się obecnie rozmowa o ataku. Mąż poczeka.

-Pepper, gdzie ja jestem?- był zmieszany

-Tatku, już nic ci nie grozi. Jestem z tobą- uścisnęłam jego dłoń

-Co...się...stało?- mówił niezbyt wyraźnie

-Arktyka, atak, Hydra. Coś ci to mówi?

-Hydra!- krzyknął, aż zemdlał

-Tato? Victorio, pomóż!- krzyknęłam o pomoc

Obwiniałam się, że to przeze mnie mu się pogorszyło. Siedziałam z zakrytą twarzą zupełnie przerażona tym, co mu się stało. Lekarka sprawdziła odczyty z kardiomonitora i nie widziała powodów do zmartwień.

-To był szok. Widocznie przypomniał sobie, jak został zraniony i to było dla niego mocne

-Podobno niewielu przetrwało na misji- przełknęłam

-Pewnie to go przerosło. Będzie dobrze, Pepper. Powoli wróci do bycia sobą- uspokoiła mnie i poszła za szybę, gdzie miała podgląd na całą salę

Rhodey mówił, że większość agentów zginęła przez atak Hydry. To nie może być przypadek, że było tyle ofiar. Nawet nie chcę wiedzieć, co musiał widzieć i słyszeć. Pewnie nie było to miłe. Kiedy tak siedziałam przy nim, usłyszałam, jak przywożą kolejnych rannych. Była też tam ona. Od razu wybiegłam na korytarz. Zabrali czterech agentów wraz z...

-Bobbie?- byłam w szoku, że też oberwała

-Niczym się nie przejmuj. To nic wielkiego

Sanitariusze zabrali ich do sal zabiegowych, których mieli w dostatku w całym szpitalu. Nie będę pytała ojca o atak, by znowu nie zemdlał. Po prostu dowiem się wszystkiego w swoim czasie. Usiadłam na krześle i czekałam na zakończenie zabiegu. Nie mogę w to uwierzyć, co Hydra zrobiła? Tylko, ile tak naprawdę było ofiar? Dziewięć, dwadzieścia, a może więcej?

-Jak dojdziesz do siebie, powiesz mi wszystko, co się stało, Bobbie- pomyślałam, co mogę od niej usłyszeć, ale chciałam znać prawdę bez względu, jak bardzo jest okrutna







Siedziałam w swojej kryjówce, myśląc nad atakiem na Pepper Potts. To musi być coś niezbyt oczywistego, ale musi zaboleć. Porwania i okupy nie będę brała pod uwagę, a strzał w głowę jet zbyt prosty. Pomyśl, Katrine. Co zrobiłby twój ojciec? On zawsze wiedział, kiedy najlepiej uderzyć. Niespodziewanie, gdy jest pozorny spokój i bezpieczeństwo.
Była już noc. Spoglądałam w okno, przypominając sobie, czego się nauczyłam. Może spowodować niegroźny wypadek, a potem pomyślę, co dalej? Z rozmyśleń wyrwał mnie telefon. To Nefaria. Muszę coś wymyślić.

-Potrzebuję czasu. Zapłacę, jak zdobędę kasę

-Nie znoszę czekać, a potem mnie wykiwasz!- krzyknął Hrabia, wykazując swoją niecierpliwość

-Dostałam zlecenie i dostanę za nie sporo szmalu, więc cię nie wykiwam- obiecałam z powagą w głosie

-Oby, bo dołączysz do swego ojca- zagroził, rozłączając się

Z wściekłością rzuciłam komórkę o ścianę. Nie boję się nikogo, nawet Hrabi Nefarii. Znam gorszych od niego, czyli Hydrę. Ostatnio słyszałam przez przypadek, jak jeden z nich śmiał się głośno, chwaląc się akcją na Arktyce. Mówili o tym, że Whitehall zabrał ciało panny Stane do eksperymentów, a wszyscy szukają maski, którą ja mam. Nie znajdą mnie i nie zniszczą, bo sama najpierw wymierzę w nich nędzne ciała. Pozbierałem telefon z ziemi i wzięłam się w garść. Postanowiłam przespać się z tym i następnego dnia spróbować coś zdziałać.

-Trochę to potrwa, ale Hummer jest cierpliwy

Następnego dnia zbudził mnie jakiś dźwięk, dochodzący z zewnątrz. Powoli wstałam na nogi, przywdziewając kaptur. Na ulicy rozpętała się walka. Blaszaki walczyły z Titanium Manem. No to też żadna ze stron nie ma łatwo, choć we dwóch Hummer nie ma szans wygrać. Uważnie obserwowałam, co się dzieje. Moje przeczucia były mylne i na ulicy walczyli w pojedynkę Czasem wzrok mnie zawodzi, ale to może przez odległość.
Poszłam zaparzyć sobie mocną kawę na przebudzenie. Przecież dopiero wstałam i już mnie ciekawi, co się dzieje na zewnątrz. Dość szybko kawa była gotowa. Posłodziłam z trzy łyżeczki bez polewania mleka do kubka. Do tego zjadłam jabłko i po śniadaniu zajęłam się przygotowywaniem się do ataku.

-Ostrza jeszcze nie są tępe, czyli mogą takie zostać- skomentowałam pod nosem, sprawdzając ostrość moich sztyletów i poręcznych noży

Po sprawdzeniu asortymentu sprawdziłam, czy wszystkie elementy snajperki miałam w walizce. Jak się okazało, że nic nie zginęło, ubrałam się wyposażona w broń i wyszłam przez okno na zewnątrz. Walka nadal trwała w centrum miasta. Najdziwniejsze było to, że Hummer nie walczył z Iron Manem, czy War Machine, albo samą Rescue, tylko samym Blizzardem.

-No proszę, proszę. To muszę zobaczyć- zeskoczyłam na najbliższy dach, by obserwować ich starcie

Byłam niewidzialna i nikt nie był w stanie mnie ujrzeć. Jedynie mógł usłyszeć, ale i tak byłam za daleko od nich. Uważnie przypatrywałam się ich ruchom. Blizzard był silniejszy i łatwo przygwoździł Hummera do ziemi. Nawet wiedział, żeby uderzyć w rdzeń i też tak zrobił. Widziałam, że długo nie wytrzyma i musiałam coś zrobić. Potrzebuję go żywego. Wyjęłam snajperkę, celując w wroga. Podniósł swój hełm, krzycząc na niego. Miałam okazję strzelić. Zrobiłam to. Strzeliłam mu w głowę. Padł.






Po kwadransie, jaki minął po zamknięciu się drzwi od sali zabiegowej, wyszła Bobbie z zabandażowaną ręką. Nie wyglądała, jakby mocno oberwała. Widocznie miała dużo szczęścia, niż mój ojciec.

-Bobbie, co się stało? Co to była za misja, że Hydra się pojawiła?- żądałam odpowiedzi

-Ciężko mi o tym mówić, bo to było coś okropnego. Muszę pogadać z twoim ojcem. Gdzie leży?

-Na urazówce. Lepiej mu o tym nie mów, bo jak mu powiedziałam o Hydrze, to zemdlał- ostrzegłam

Od razu pobiegła w kierunku sali, a było widać, że zna ten szpital, jak własną kieszeń. Bez problemu trafiła do celu. Tata odzyskał przytomność i patrzył na nas. Był spokojny i opanowany.

-Bobbie, jak dobrze, że jesteś. Ilu zostało?- spytał w miarę spokojnie

-Sześciu, ale to nie twoja wina. Chcieli się nas pozbyć, byśmy nie znaleźli maski- przyznała otwarcie

-Maski? W sensie Madame Mask?- zaskoczyła mnie odpowiedź Bobbie

-Tak, a teraz wszyscy jej szukają, ale myśmy jej nie mieli. Ktoś inny musiał ją mieć. Za to wzięli jej ciało do eksperymentów. Nie chcesz wiedzieć, co z nią zrobią. Najgorszemu wrogowi tego nie życzę

-Masz rację. Nie chcę wiedzieć- pomyślałam o najgorszym, co może im wpaść do głowy

-Jak się czujesz?- spytała zmartwiona

On tylko kiwnął głową i nie chciał już nic mówić.

-Nie pytajcie mnie o to- odparł zgaszony

-Dobrze- zgodziła się niechętnie

-Przynieść ci coś do picia?- zaproponowałam

-Skoro tak nalegasz, to zwykłą wodę, poproszę- poprosił wciąż z powagą

Martwiłam się o niego. Nawet po śmierci mamy nie był taki przybity. To, co się stało, musiało być najgorsze, czego jeszcze nie spotkał w swoim życiu. Poszłam do automatu po wodę, o którą poprosił. Po raz ostatni spytałam się Bobbie.

-Powiedz mi, co się stało, że tak dziwnie się zachowuje?- spytałam nieco podirytowana

-O ataku Hydry już wiesz. Na bazie arktycznej podłożyli bombę i większość zginęła. Tylko sześciu ocalało, a ich szef zabrał Whitney do własnych celów- wydusiła z siebie

-Arktyka? Dlaczego tam?- przypomniałam sobie, jak Tony przez Whiplasha walczył o życie

-Tam zlokalizowaliśmy maskę i mieliśmy ją dostarczyć do SHIELD, by nie wpadła w niepowołane ręce, a przez nieobecność Fury'ego, wyznaczono agentów FBI do tego- wyjaśniła Bobbie

-Jest jeszcze jakiś agent, który walczy o życie. Wiesz, o kogo chodzi?

-Tak, wiem. Ma wbite wszędzie odłamki bomby. Jego siostra mi o nim mówiła. Oby wyszedł z tego- liczyła na cud, którego mu brakowało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X