Centurion świetnie robi chaos. Zrezygnowałam z poszukiwań matki. Chciałam trochę się zabawić z tymi dzieciakami. Jeden już leży jedną nogą po tamtej stronie, a to dopiero początek. Wykorzystałam zamieszanie w sprawie mutanta i włamałam się do laboratorium. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Nikogo tam nie było. Musiałam znaleźć pewną substancję.
-To musi być to- zerknęłam na nazwę fiolki
Hmm... arszenik. To za mało. To musi być zabójcza mieszanina, ale wezmę. Może się przydać. Zerknęłam na kolejną półkę z substancjami.
-To też się może przydać- wzięłam rycynę
Jednak to dalej było nic. W następnym rzędzie stały wszelkie jady węży. Sięgnęłam po jad kobry królewskiej.
-No i to powinno wystarczyć- powiedziałam dumnie do siebie i zniknęłam z placówki, że żadnego po sobie śladu nie zostawiłam
Weszłam do kryjówki przez okno. Najdziwniejsze było to, że drzwi były uchylone. Ktoś był w środku. Położyłam odczynniki na biurku i chwyciłam za sztylet. Usłyszałam czyjeś kroki, dochodzące z kuchni. W oknie stała jakaś kobieta. Była szczupła i miała długie włosy. Kiedy się odwróciła, zobaczyłam ją.
-Mamo, co ty tu robisz?
-Mam zadanie, Katrine. Nie próbuj mi przeszkadzać- ostrzegła
-Zupełnie nic się nie zmieniłaś. Hydra wyprała ci mózg?- schowałam sztylet do rękawa
-Przesadzasz. Zupełnie, jak ojciec
-Który nie żyje. Nie życzę sobie, żebyś źle o nim mówiła. To on się mną zajął, gdy nas zdradziłaś! Czego ty chcesz?- byłam wściekła na moją matkę
-To, co wszyscy szukają, a ty to masz- spojrzała zabójczym wzrokiem
Chodziło jej o maskę, ale po cholerę ją wysłali? Myślą, że jej nie zabiję? Są w błędzie. Plany uległy zmianie. Podeszłam do komputera i uruchomiłam program eliminacji na całą Hydrę. Nie chciałam uratować matki. Już nie. Nie zasługuje na to.
<< Eliminacja rozpoczęta>>
-Co ty zrobiłaś?!
-To, co powinnam już dawno- chwyciłam za sztylety i byłam gotowa na atak
-Tego chcesz? Mojej śmierci?
-Niekoniecznie twojej, ale całej Hydry
-Oddaj maskę po dobroci
-Nie!- zaprzeczyłam, rzucając w nią sztyletem, który minął się z celem i wbił się w ścianę
Jak miałem być spokojny, skoro to przeze mnie mój przyjaciel walczy o życie? Może ktoś sterował zbroją? Nie wiem, ale powinienem być odpowiedzialny za swój wynalazek. Nie, to nie może się dziać.
-Powiedz mi, dlaczego to nas spotyka?- byłem w szoku
-Sama nie mam pojęcia, ale dobrze, że wróciłeś. Tylko wiesz, że oni...
-Wiedzą. Tak, wiem. Fury mi nie odpuści. Zamiast szukać prawdziwego winnego, to mnie katuje pytaniami- wyrzuciłem z siebie
-Będzie dobrze. Ja ci wierzę. Poza tym zauważyłam na zbroi chip. Ktoś nim steruje. Dowiemy się, kto- przytuliła mnie czule
Gdy chciałem ją pocałować, do sali weszła Victoria. Mam nadzieję, że ma dobre wieści.
-Co z Rhodey'm ? Żyje, prawda?- spytałem, bojąc się o przyjaciela
-Ma rozległe oparzenia, ale dojdzie do siebie. Bardziej powinieneś przejąć się swoim stanem. Jest tragicznie. Tylko po dalszych badaniach zobaczę, jak bardzo sobie zaszkodziłeś- powiedziała, przeszywając mnie wzrokiem
-Jest przytomny?- spytała Roberta
-Nie, ale jego organizm potrzebuje teraz czasu na rekonwalescencję. Z dwa tygodnie lub więcej na pewno. Teraz zobaczę, co z tobą. Proszę, żebyście wyszli- odparła, prosząc o opuszczenie sali
Pepper niechętnie mnie zostawiła z lekarką. Obie wyszły z Robertą. Ostatnio mało czasu się spotykam z moją rudą, a przecież jako małżeństwo powinniśmy go mieć więcej, a tu nic. Victoria sprawdziła odczyty na monitorze i od razu zdecydowała się na obejrzenie implantu. Niczego przed nią nie ukrywałem. Sama zauważyła, co się stało. Tylko nie może nikomu o tym mówić.
-Tony, coś ty zrobił? Chciałeś się zabić?- była przerażona na widok pęknięć
-To przez skoki w czasie. Proszę cię, nie mów Pepper. Nikomu nie mów- prosiłem o dochowanie tajemnicy
-To poważna sprawa. Chcesz ukryć prawdę przed własną żoną?- zdziwiła się moją prośbą
-Tak, chcę. Mnie, by tu nie było, gdyby nie aresztowali
-Wiem o wszystkim. Zostałam poinformowana o tych atakach na ludzi. Wiedziałam, że coś ukrywasz, bo obrażenia nigdy nie były normalne, a odbiegały od normy. Teraz to ma sens. Ho też o tym nie wiedział?
-Tak. Tylko moi przyjaciele, którzy ze mną działali, zostali w to wtajemniczeni- odparłem, czując, jak cały świat się rozpada
W głowie przeleciały mi myśli, że mogłem zignorować Robertę i walczyć z nimi, a tak to Rhodey leży nieprzytomny i cały świat myśli źle o Iron Manie, a coś, co mnie utrzymuje przy życiu, zaczyna się niszczyć.
-I co będzie teraz?- spytałem załamany
Uciekłam na dach, gdzie miałam lepszy dostęp do innych "zabawek". Dobrze sprawdzała się bazooka z mocnym zapłonem. Musiałam ją trochę postraszyć, by zrezygnowała, ale strzał z broni ją nie spłoszył. Po wystrzeleniu pocisku, dym był wszędzie. Ona wyskoczyła znienacka i chciała wbić swoje kły w moje ramię, ale odskoczyłam i zrobiłam salto nad nią, raniąc jednym sztyletem w nogę.
-Mam tego więcej- uśmiechnęłam się złowrogo do niej
-Ja nie skończyłam
Zastanawiałam się, kiedy Centurion ją zestrzeli, ale Hydra jest ogromna i trochę mu to zajmie. Matka skoczyła na kolejny dach i sięgnęła po pistolet, którego szybko jej pozbawiłam. Używałam zwykłych ciosów, bijąc pięściami ją po twarzy i brzuchu. Kiedy mocno kopnęłam z obrotu, przewróciła się obok beczki pełnej paliwa. Aż mnie kusiło, by to podpalić.
-Nie oddam ci maski. Jesteś taka, jak oni! Nie chcę cię znać!- użyłam zapalniczki do podpalenia benzyny
-Nie rób tego! Oddaj maskę i będzie po sprawie. Dołącz do Hydry! Nie bądź głupia!- próbowała mnie skłonić do zmiany strony
-Już wybrałam!
Ogień zaczął ją otaczać i przypiekał jej skórę. Przegryzała język za zębami, by ukryć swój ból, ale nie potrafiła go znieść. Kto by zniósł?
-Porzuć Whitehalla i bądź moją matką! Jeszcze możesz wszystko naprawić!- krzyczałam, prosząc, by zmieniła się
-Nie!- wrzasnęła z bólu
-W takim razie zgiń, jak zdrajca!- strzeliła w pozostałe beczki, by ogień zrobił się większy
Patrzyłam na jej męczarnię i z jednej strony było mi żal matki, ale to nie moja wina, że źle wybrała. Mogła być moją matką, a stała się Viper- zabójczynią na każde skinienie Whitehalla. Gdy wydała ostatni krzyk, z jej ciała został proch. Maskę wyrzuciłam w ogień.
-Koniec tego. Nikt nie będzie cię szukał
Maska była trudna do zniszczenia, więc podłożyłam do niej ładunki. Gdy skoczyłam z dachu, rozległ się dźwięk wybuchu. Poczułam zapach spalenizny i dym unosił się ku niebu. Wróciłam do kryjówki i spojrzałam na monitor komputera.
<< Eliminacja zakończona>>
-Hydra zniknęła. Pora zająć się rudą- uśmiechnęłam się chytrze, patrząc na jej zdjęcie
Wyjęłam składniki i zaczęłam tworzyć truciznę. Kilka drobin arszeniku, łyżka rycyny i na koniec kropla jadu kobry królewskiej, zostały zmieszane. To miały być elementy potrzebne do postawienia panny Potts między życiem a śmiercią. Całość przelałam do fiolki i odstawiłam do zamrażarki. Czekałam na połączenie mieszanki, by móc następnego dnia zaatakować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi