BONUS#18: Scenariusz z serialu (oryginalnie z odcinka): Sekrety i kłamstwa

0 | Skomentuj






1
00:00:43,455 --> 00:00:45,190
<i> 1x03 - Sekrety i kłamstwa </i>

2
00:00:57,320 --> 00:00:59,080
Ludzie Maggia zaczynają coraz bardziej
wkraczać

3
00:00:59,160 --> 00:01:01,440
na nasze terytorium, panie.

4
00:01:01,480 --> 00:01:02,880
Długo walczyli z Tong,

5
00:01:02,920 --> 00:01:04,440
żeby przejąć kontrolę nad miejskim
półświatkiem.

6
00:01:04,480 --> 00:01:06,160
Ale ten nowy atak--

7
00:01:06,240 --> 00:01:08,320
Nie był niespodzianką.

8
00:01:08,400 --> 00:01:09,760
Panie?

9
00:01:09,840 --> 00:01:12,640
Oczywiście Maggia
stają się coraz bardziej agresywni.

10
00:01:12,720 --> 00:01:13,880
Zacząłem planować ataki

11
00:01:13,920 --> 00:01:16,840
bezpośrednio w ich przywództwo.

12
00:01:19,320 --> 00:01:21,280
Panie, ale my nie--

13
00:01:21,360 --> 00:01:23,680
Teraz już tak.

14
00:01:23,720 --> 00:01:26,760
Powiedz mi, sługo
o postępach

15
00:01:26,840 --> 00:01:28,880
w poszukiwaniu pierścieni Makluan.

16
00:01:28,960 --> 00:01:30,880
Mandarynie--

17
00:01:30,960 --> 00:01:32,800
nikt nie wiedział więcej o tych pierścieniach

18
00:01:32,840 --> 00:01:34,080
od Howarda Starka.

19
00:01:34,160 --> 00:01:38,720
A ponieważ on zginął, nic nie wiemy.

20
00:01:38,760 --> 00:01:40,840
Odejdźcie

21
00:01:40,920 --> 00:01:44,800
i cieszcie się, że darowałem wam
życie.

22
00:01:57,520 --> 00:01:59,480
Jestem ostatnim Khanem,

23
00:01:59,560 --> 00:02:01,760
dziedzicem pierścieni Makluan,

24
00:02:01,840 --> 00:02:04,440
więc dlaczego nie działasz?!

25
00:02:28,400 --> 00:02:29,320
Co?

26
00:02:29,400 --> 00:02:30,400
Huh?

27
00:02:30,480 --> 00:02:31,360
Eee... Cześć.

28
00:02:31,440 --> 00:02:33,400
Jestem Tony Stark.

29
00:02:36,360 --> 00:02:38,000
Czyli importujecie tutaj chińską
sztukę i antyki,

30
00:02:38,040 --> 00:02:39,480
posągi i takie tam?

32
00:02:41,480 --> 00:02:43,880
Tak. Szczególnie takie tam.

33
00:02:43,960 --> 00:02:45,680
Chciałeś coś od mojego ojczyma?

34
00:02:45,720 --> 00:02:47,760
Racja, przepraszam.

35
00:02:47,840 --> 00:02:50,200
Szukam informacji o chińskich
artefaktach

36
00:02:50,240 --> 00:02:52,640
zwanych pierścieniami Makluan.

37
00:02:52,720 --> 00:02:54,360
Pierścienie Makluan?

38
00:02:54,440 --> 00:02:56,760
Tak. Przeglądałem pamiętnik
mojego taty

39
00:02:56,800 --> 00:02:58,800
i zwróciłem uwagę na nazwisko pana
Zhanga.

40
00:02:58,840 --> 00:03:00,240
Pewnie kiedyś rozmawiali.

41
00:03:00,320 --> 00:03:02,400
Twój tata pisał pamiętnik?

44
00:03:05,760 --> 00:03:07,800
Tak. Wiem. Był nie z tej epoki.

45
00:03:07,880 --> 00:03:09,520
Zeskanowałem go i jest w nim
wszystko, czego tata zdołał się
dowiedzieć o pierścieniach.

46
00:03:09,560 --> 00:03:11,640
Ale napisał też, że chciałby

47
00:03:11,720 --> 00:03:13,520
zadać twojemu ojczymowi
kilka pytań.

49
00:03:16,360 --> 00:03:18,360
Zhang wyjechał

50
00:03:18,440 --> 00:03:20,160
i nie będzie go przez jakiś czas.

51
00:03:20,240 --> 00:03:22,560
Ale jeśli chcesz, to zostaw
tutaj kopię.

52
00:03:22,640 --> 00:03:24,080
Przekażę mu.

53
00:03:24,120 --> 00:03:25,720
Dobra. W porządku.

54
00:03:25,760 --> 00:03:27,080
Przekaż mu, że chcę z nim porozmawiać
dobrze?

56
00:03:28,480 --> 00:03:29,880
Pewnie.

57
00:03:29,920 --> 00:03:31,080
Gdzie mogę cię znaleźć?

58
00:03:31,160 --> 00:03:32,760
Zapisałem tutaj swój numer,

59
00:03:32,840 --> 00:03:34,640
ale w tygodniu chodzę do szkoły.

60
00:03:34,680 --> 00:03:35,800
Gdzieś niedaleko?

61
00:03:37,120 --> 00:03:38,680
Akademia Jutra na wschodzie miasta.

62
00:03:38,720 --> 00:03:40,280
Nie żartuj.

63
00:03:40,360 --> 00:03:41,360
Też będę tam chodził.

64
00:03:41,400 --> 00:03:42,360
Fajnie.

65
00:03:42,440 --> 00:03:43,640
Będziemy kolegami.

66
00:03:43,680 --> 00:03:46,280
No to do zobaczenia.

67
00:03:46,360 --> 00:03:49,720
Żegnaj.

68
00:03:58,760 --> 00:03:59,640
Hej, Rhodey.

69
00:03:59,680 --> 00:04:01,400
Byłem tam--

70
00:04:22,280 --> 00:04:23,960
Aaa!

71
00:04:24,000 --> 00:04:25,240
Rhodey! Rhodey!

72
00:04:25,280 --> 00:04:27,480
Rhodey, jeśli byłeś na mnie zły,

73
00:04:27,560 --> 00:04:28,840
mogłeś mi powiedzieć.

74
00:04:28,920 --> 00:04:30,200
Jej!

75
00:04:30,240 --> 00:04:31,480
Sorki, chłopie.

76
00:04:31,520 --> 00:04:33,000
Ja... Bo widzisz. Testowałem

77
00:04:33,080 --> 00:04:34,640
zdalne sterowanie zbroją.

78
00:04:34,720 --> 00:04:37,960
Musisz więcej ćwiczyć.

79
00:04:38,040 --> 00:04:40,560
I ten Gene powiedział,

80
00:04:40,600 --> 00:04:41,800
że Zhang gdzieś wyjechał.

81
00:04:41,880 --> 00:04:43,400
Kontakty z notatek taty

82
00:04:43,480 --> 00:04:45,640
chyba na nic nam się nie przydarzą.

83
00:04:45,720 --> 00:04:47,680
Czyli... nie wiesz, czym są te pierścienie

84
00:04:47,760 --> 00:04:49,880
ani kim jest Mandaryn.

85
00:04:49,960 --> 00:04:51,160
No nieźle.

86
00:04:51,240 --> 00:04:53,200
Nigdy nie byłem dobry w szukaniu
informacji.

87
00:04:53,240 --> 00:04:55,640
Potrzebne rzeczy konstruowałem.

88
00:04:55,680 --> 00:05:00,120
Hej! Słyszałem, że naukowcy
wynaleźli coś niesamowitego,

89
00:05:00,160 --> 00:05:01,440
skąd można się dowiedzieć o historii.

90
00:05:01,520 --> 00:05:03,040
Nazwali to książkami.

91
00:05:04,280 --> 00:05:05,880
Nie cierpię szukania.

92
00:05:08,720 --> 00:05:11,680
I właśnie dlatego nie byłam zbyt
lubiana w ósmej klasie,

93
00:05:11,760 --> 00:05:14,800
ale nikomu nic się nie stało, więc
wszystko skończyło się dobrze.

94
00:05:14,880 --> 00:05:16,440
Eee... Po co te książki?

95
00:05:16,520 --> 00:05:18,680
Myślałam, że ty ich nie potrzebujesz.

96
00:05:18,760 --> 00:05:21,520
Taa... Musiałem pójść do tego strasznego
miejsca zwanego...

97
00:05:21,600 --> 00:05:23,040
Zwanego...

98
00:05:23,120 --> 00:05:24,640
Biblioteką.

99
00:05:24,720 --> 00:05:25,720
O właśnie!

100
00:05:25,800 --> 00:05:27,320
Po prostu szukam informacji.

101
00:05:27,360 --> 00:05:28,440
Fajnie.

102
00:05:28,480 --> 00:05:30,640
O! Jakich?

103
00:05:30,680 --> 00:05:32,480
O biżuterii?

104
00:05:32,560 --> 00:05:34,520
Uwaga, klaso.

105
00:05:34,560 --> 00:05:36,200
Dzisiaj dołącza do nas nowy uczeń.

106
00:05:36,280 --> 00:05:40,480
Powitajcie go. Oto Gene Khan.

107
00:05:44,760 --> 00:05:46,520
Idź i zajmij miejsce.

108
00:05:46,560 --> 00:05:50,320
Jedno jest wolne przy Happy'm
Hoganie.

109
00:05:59,120 --> 00:06:01,880
Zaraz...  Czy to nie ten chłopak
o którym mówiłeś?

110
00:06:01,960 --> 00:06:03,120
Z importowni?

111
00:06:03,160 --> 00:06:04,720
I będzie tutaj chodził?

112
00:06:04,800 --> 00:06:05,720
Fajnie, nie?

113
00:06:05,800 --> 00:06:07,360
Gene Khan.

114
00:06:07,440 --> 00:06:09,800
Skąd ja go znam?

115
00:06:09,880 --> 00:06:12,800
Haha!, Nowy w klasie!

116
00:06:12,880 --> 00:06:15,160
Będę mówił do ciebie po prostu
"Khan".

117
00:06:15,240 --> 00:06:16,440
Fajnie nie,

118
00:06:16,520 --> 00:06:17,560
Khan?

119
00:06:17,640 --> 00:06:19,920
Khaaan!

120
00:06:21,600 --> 00:06:23,000
Genialnie.

124
00:06:26,840 --> 00:06:28,960
Zachowuje się,

125
00:06:29,040 --> 00:06:32,240
jakby był ponad wszystkimi
o wiele lepszy.

126
00:06:32,280 --> 00:06:35,640
Dokładnie, jak arogancki,
bogaty dzieciak.

127
00:06:37,480 --> 00:06:38,520
Taa...

128
00:06:38,560 --> 00:06:40,960
Aroganccy i bogaci są najgorsi.

129
00:06:41,040 --> 00:06:43,080
Wiesz, o co mi chodzi, głupku.

130
00:06:43,160 --> 00:06:44,440
Taki dziwny.

131
00:06:44,480 --> 00:06:46,320
Jestem pewna, że coś o nim wiem.

132
00:06:46,360 --> 00:06:48,840
Nie pamiętam tylko, co.

133
00:06:48,920 --> 00:06:50,800
Sorki.
Nie mam czasu na plotki, dziewczyny.

134
00:06:50,880 --> 00:06:52,440
Mam wolny czas, a poszukiwania
wzywają.

135
00:06:55,200 --> 00:06:57,000
Hej, Gene.

136
00:06:57,080 --> 00:06:58,360
Tony.

137
00:07:02,880 --> 00:07:04,640
Źle to przetłumaczyłeś.

138
00:07:04,720 --> 00:07:05,720
Co?

139
00:07:08,320 --> 00:07:10,080
Powinno być "straszliwy."

140
00:07:12,000 --> 00:07:13,240
Racja.

141
00:07:13,280 --> 00:07:14,440
Masz całkowitą rację.

142
00:07:14,520 --> 00:07:16,000
Dzięki, Gene.

144
00:07:24,040 --> 00:07:25,800
Kto normalny zostaje po lekcji
historii,

145
00:07:25,880 --> 00:07:28,760
żeby sobie porozmawiać o... historii?!

146
00:07:28,840 --> 00:07:30,400
Znaczy... No wiesz.

147
00:07:30,480 --> 00:07:31,400
Rhodey kocha historię.

148
00:07:31,480 --> 00:07:32,280
Może się z nią ożeni?

149
00:07:32,360 --> 00:07:33,320
Nie wiem.

150
00:07:33,400 --> 00:07:34,240
Hej! Tam jest Gee!

151
00:07:35,760 --> 00:07:38,000
Whoo... On ma limuzynę!

152
00:07:38,080 --> 00:07:38,920
A ty nie.

153
00:07:39,000 --> 00:07:40,320
Zazdrosny?

154
00:07:40,400 --> 00:07:42,840
O! Jutro powinieneś przyjechać
do szkoły dwiema.

155
00:07:42,880 --> 00:07:43,760
Gene.

156
00:07:45,280 --> 00:07:47,400
Hej, Jeszcze raz dzięki za pomoc.

157
00:07:47,480 --> 00:07:48,560
Nie ma sprawy.

158
00:07:50,080 --> 00:07:52,480
I eee... Tak w ogóle,
mógłbyś mi jeszcze pomóc.

159
00:07:52,560 --> 00:07:55,120
Naprawdę nie mam czasu.

160
00:07:56,120 --> 00:07:57,000
Uważaj!

161
00:08:14,360 --> 00:08:17,560
Gene Khan, Maggia
chciałaby z tobą porozmawiać

162
00:08:17,600 --> 00:08:19,120
o twoim ojczymie.

163
00:08:23,000 --> 00:08:23,960
Tony, to ja.

164
00:08:24,040 --> 00:08:27,080
Gdzie wyście się... podziali?

165
00:08:27,160 --> 00:08:28,800
Co do?

166
00:08:28,880 --> 00:08:31,480
Tony, Pepper!

167
00:08:31,560 --> 00:08:34,440
Ach! Rhodey!

168
00:08:49,920 --> 00:08:51,320
Hej! Uważaj!

169
00:08:51,400 --> 00:08:53,520
Och! Będziecie mieli kłopoty!

170
00:08:53,600 --> 00:08:54,560
Pepper.

171
00:08:54,640 --> 00:08:55,920
Mój tata to agent FBI!

172
00:08:56,000 --> 00:08:57,920
Nie wiecie, z kim macie do czynienia!

173
00:08:58,000 --> 00:08:59,520
Pepper!

174
00:08:59,600 --> 00:09:01,040
No co?

175
00:09:01,120 --> 00:09:05,480
Nie kłóćmy się z tymi uzbrojonymi
zbirami, dobra?

176
00:09:11,360 --> 00:09:12,280
Dawaj to.

177
00:09:13,600 --> 00:09:15,440
To odtwarzacz MP3.

178
00:09:15,480 --> 00:09:18,880
Dzieciaku! Lepiej się zamknij
i nas słuchaj,

179
00:09:18,960 --> 00:09:21,760
jeśli chcesz stąd wyjść w jednym
kawałeczku.

180
00:09:21,840 --> 00:09:25,320
Powinieneś był powiedzieć
"wyjść stąd żywy" głupku.

181
00:09:25,360 --> 00:09:26,600
Zrozum to!

182
00:09:26,640 --> 00:09:28,440
I co to w ogóle za imię "Killer Shrike"?

183
00:09:28,520 --> 00:09:29,960
Kim wy jesteście?

184
00:09:30,000 --> 00:09:31,400
I co chcecie od Gene'a?

185
00:09:31,440 --> 00:09:34,720
Tatuś waszego kumpla przewodzi Tong.

186
00:09:34,800 --> 00:09:37,080
Maggia jest w stanie wojny
z Tong.

187
00:09:37,160 --> 00:09:40,880
Atakują naszych liderów,
więc my odpowiadamy tym samym.

188
00:09:40,920 --> 00:09:42,960
Stąd ciebie znałam!

189
00:09:43,000 --> 00:09:45,040
Xin (szin) Zhang był podejrzewany
przez FBI

190
00:09:45,080 --> 00:09:46,960
o związek z chińskim półświatkiem.

191
00:09:47,000 --> 00:09:47,960
Co?

192
00:09:48,040 --> 00:09:51,280
Genialne!

193
00:09:51,320 --> 00:09:53,800
O! Od kiedy twój tata jest szefem
mafii?

194
00:09:53,840 --> 00:09:54,800
Co?

195
00:09:54,840 --> 00:09:57,040
Mój ojczym jest biznesmenem.

196
00:09:57,080 --> 00:09:58,000
Jest importerem

197
00:09:58,080 --> 00:09:59,200
i tyle.

198
00:09:59,280 --> 00:10:01,080
Pracuje dla muzeum, nie dla
mafii.

199
00:10:01,160 --> 00:10:02,640
Czego chcecie?

200
00:10:02,720 --> 00:10:03,600
Pieniędzy?

201
00:10:03,680 --> 00:10:05,200
Mój ojczym wam nie zapłaci.

202
00:10:05,240 --> 00:10:07,440
Zostałem porwany już po raz piąty.

203
00:10:07,480 --> 00:10:09,200
Raczej was pozwie!

204
00:10:09,280 --> 00:10:11,200
Nie cierpię dzieci.

205
00:10:11,280 --> 00:10:14,320
No dalej, Rhodey.

206
00:10:19,240 --> 00:10:21,160
No dalej, dalej.

207
00:10:26,400 --> 00:10:28,320
Komputerze, namierz Tony'ego

208
00:10:28,400 --> 00:10:29,680
i podaj współrzędne.

209
00:10:29,720 --> 00:10:31,920
Systemy włączone.

210
00:10:32,000 --> 00:10:32,960
Szukanie.

211
00:10:40,960 --> 00:10:42,360
Powinniśmy stąd uciec...

212
00:10:42,440 --> 00:10:43,920
Gene, ty prowadzisz,

213
00:10:43,960 --> 00:10:45,680
bo twój tata jest przestępcą
i w ogóle...

214
00:10:45,760 --> 00:10:48,760
Mój ojczym nie jest przestępcą!

215
00:10:48,840 --> 00:10:49,960
Gene, spoko!

216
00:10:50,000 --> 00:10:52,520
Nikt tak o nim nie myśli!

217
00:10:52,560 --> 00:10:55,480
Eee... Poza tymi gośćmi... O!
I FBI!

218
00:10:57,050 --> 00:11:00,330
Dobra. Po pierwsze: to mój
ojczym.

219
00:11:00,410 --> 00:11:01,770
Nie jest moim tatą.

220
00:11:01,810 --> 00:11:04,650
A po drugie: nie jest gangsterem!

221
00:11:04,730 --> 00:11:07,570
Wiem o tym śledztwie FBI,

222
00:11:07,650 --> 00:11:08,890
ale nic nie wykryli.

223
00:11:08,970 --> 00:11:10,170
Porzucili je.

224
00:11:10,250 --> 00:11:11,410
Dlaczego?

225
00:11:11,490 --> 00:11:12,930
Bo on nie jest przestępcą!

226
00:11:12,970 --> 00:11:15,090
Gene, wierzę ci!

227
00:11:15,170 --> 00:11:17,610
Wszystko będzie dobrze.

228
00:11:17,690 --> 00:11:20,490
Mój pod ma wbudowane
urządzenie namierzające.

229
00:11:20,530 --> 00:11:21,650
Policja, FBI, Marynarka...

230
00:11:21,730 --> 00:11:23,650
Ktoś nam pomoże.

231
00:11:25,650 --> 00:11:27,890
Jesteś bohaterem, Tony!

232
00:11:27,970 --> 00:11:29,450
Oby to była marynarka.

233
00:11:29,530 --> 00:11:31,290
Dlaczego masz--

234
00:11:31,370 --> 00:11:33,370
Myślisz, że to tylko ciebie
kiedyś porywano?

235
00:11:33,450 --> 00:11:35,370
Umm...

236
00:11:35,450 --> 00:11:38,530
Czy... Czy są na tym jakieś gry?

237
00:11:40,170 --> 00:11:42,250
Gościu. Ja mam na nim wszystko.

238
00:11:42,290 --> 00:11:43,530
Muzykę, TV, filmy...

239
00:11:43,610 --> 00:11:44,490
Co tylko chcesz.

240
00:11:44,570 --> 00:11:47,010
On bezprzewodowo łączy się

241
00:11:47,050 --> 00:11:50,450
z komputerem w moim domu,
dzięki czemu mam wszystko,
co chcę.

242
00:11:50,530 --> 00:11:51,970
Gdziekolwiek jestem.

243
00:11:54,010 --> 00:11:54,890
Mam cię.

244
00:11:54,970 --> 00:11:56,450
Odbieranie sygnału.

245
00:11:56,490 --> 00:12:00,010
Pomoc już w drodze, chcesz
czy nie.

246
00:12:16,850 --> 00:12:19,050
Systemy zdalnej kontroli włączone.

247
00:12:19,130 --> 00:12:21,610
Dobra. A teraz zobaczmy, czy nauczyłem się

248
00:12:21,690 --> 00:12:23,690
lepiej to obsługiwać.

249
00:12:27,130 --> 00:12:28,050
Nie.

250
00:12:28,130 --> 00:12:29,570
Jest i kablówka.

251
00:12:29,610 --> 00:12:31,050
Pozwól mi--

252
00:12:36,010 --> 00:12:37,490
Siadać!

253
00:12:42,890 --> 00:12:45,770
No... to mamy problem.

254
00:12:45,850 --> 00:12:48,450
Błąd. Utrata sygnału.

255
00:12:52,690 --> 00:12:55,330
No... to mamy problem.

256
00:13:01,930 --> 00:13:05,010
Ja... Muszę iść do łazienki.

257
00:13:05,090 --> 00:13:07,610
<i>To znaczy... Ja naprawdę muszę iść</i>

258
00:13:07,690 --> 00:13:08,570
To źle!

259
00:13:08,650 --> 00:13:11,290
Eee... Powinniście mu wierzyć.

260
00:13:11,370 --> 00:13:16,010
On bardzo często korzysta z łazienki. Serio.
Niemal co minutę!

261
00:13:17,650 --> 00:13:19,370
Nie ma tutaj łazienki, dzieciaku.

262
00:13:19,450 --> 00:13:20,370
Że co?!

263
00:13:20,450 --> 00:13:21,410
Widziałam tutaj jedną!

264
00:13:21,450 --> 00:13:23,850
O! Widzę ją stąd!

265
00:13:23,930 --> 00:13:24,810
Właśnie tam!

266
00:13:24,890 --> 00:13:26,090
Nie. Te drugie drzwi.

267
00:13:26,170 --> 00:13:29,450
Unicorn,
zabierz dzieciaka do łazienki!

268
00:13:29,530 --> 00:13:31,530
Ty chyba żartujesz!

269
00:13:31,570 --> 00:13:33,210
U! U! Ja też muszę iść!

270
00:13:34,570 --> 00:13:37,890
No dobra, ale zamknąć się!

271
00:13:43,690 --> 00:13:45,210
Shrike.

272
00:13:45,290 --> 00:13:47,690
Zhang nie odpowiada na nasze groźby.

273
00:13:47,730 --> 00:13:49,610
Musimy mu pokazać, że nie żartujemy.

274
00:13:49,650 --> 00:13:51,890
Zabij przyjaciół chłopca.

275
00:13:52,970 --> 00:13:55,650
Tak, hrabio Nefario.

276
00:13:59,730 --> 00:14:02,370
Słuchaj. Po prostu zamknij się, dobra?

277
00:14:02,450 --> 00:14:03,450
Przepraszam!

278
00:14:03,490 --> 00:14:04,490
Mówię tylko, że

279
00:14:04,570 --> 00:14:05,810
taka ilość energii może

280
00:14:05,890 --> 00:14:06,810
źle wpływać na zdrowie.

281
00:14:06,850 --> 00:14:07,810
Boli cię głowa?

282
00:14:07,850 --> 00:14:10,090
Tak, ale z innego powodu!

283
00:14:10,170 --> 00:14:12,930
Nie ma mowy, żebyś nie poszedł
do więzienia.

284
00:14:12,970 --> 00:14:14,210
Wiesz o tym?

285
00:14:14,250 --> 00:14:15,690
O! Albo jeszcze gorzej!

286
00:14:15,770 --> 00:14:17,730
Naprawdę, jeśli policja was
nie dopadnie,

287
00:14:17,770 --> 00:14:19,410
to Tong tak!

288
00:14:19,490 --> 00:14:20,610
Unicorn.

289
00:14:23,010 --> 00:14:25,450
Odbieranie sygnału.

291
00:14:36,370 --> 00:14:38,130
Tyle razy chciałam, żebyśmy
gdzieś razem wyszli.

292
00:14:38,210 --> 00:14:40,450
Nie o to mi chodziło!

293
00:14:40,530 --> 00:14:41,410
Niech zgadnę...

294
00:14:41,490 --> 00:14:43,090
Tak ci się bardziej podoba?

295
00:14:43,170 --> 00:14:44,890
Tak! O wiele bardziej!

296
00:14:44,930 --> 00:14:46,730
Przyszły rozkazy od Nefarii.

297
00:14:46,810 --> 00:14:48,730
Zniszcz dzieciaki.

298
00:14:48,770 --> 00:14:53,730
Smarkacze, to mój szczęśliwy dzień.

299
00:14:53,770 --> 00:14:56,650
Ranienie innych nic nie da Maggi.

300
00:14:56,730 --> 00:14:59,050
Powinieneś się mniej martwić o nich,

301
00:14:59,130 --> 00:15:01,690
a zdecydowanie bardziej o siebie.

302
00:15:01,730 --> 00:15:03,650
Hmm... Zabawne.

303
00:15:03,730 --> 00:15:06,370
To samo chciałem powiedzieć tobie.

304
00:15:06,410 --> 00:15:07,810
Zamknij się, dzieciaku,

305
00:15:07,850 --> 00:15:10,370
bo będziesz następny.

306
00:15:13,890 --> 00:15:15,050
Co to--

307
00:15:21,730 --> 00:15:23,330
No dalej!

308
00:15:37,410 --> 00:15:38,690
Gdzie jesteś?

309
00:15:38,730 --> 00:15:39,650
Dalej, Tony.

310
00:15:39,690 --> 00:15:40,530
Gdzie jesteś?

311
00:15:43,450 --> 00:15:44,690
Tutaj.

312
00:15:54,290 --> 00:15:55,170
Gene.

313
00:15:56,930 --> 00:15:57,930
Gene, musisz zabrać Pepper.

315
00:15:58,930 --> 00:15:59,810
Co?

316
00:15:59,890 --> 00:16:00,770
A co z tobą?

317
00:16:12,130 --> 00:16:13,050
Czy to-

318
00:16:13,090 --> 00:16:14,290
Czy to Iron Man?

319
00:16:20,090 --> 00:16:21,570
Uwaga, przestępcy!

320
00:16:21,650 --> 00:16:23,610
Już po was!

321
00:16:28,490 --> 00:16:31,490
Nieźle. Przestraszyłeś ich.

322
00:16:31,570 --> 00:16:32,850
A! I Tony?

323
00:16:32,930 --> 00:16:33,810
Dobrze, że jesteś.

324
00:17:11,050 --> 00:17:11,970
Dalej.

325
00:17:12,050 --> 00:17:12,890
Musimy się stąd wynosić.

326
00:17:32,930 --> 00:17:34,250
Tony, w porządku?

327
00:17:34,330 --> 00:17:35,930
Taa...

328
00:17:35,970 --> 00:17:39,010
Au! Po prostu... walczą trochę inaczej
od robotów.

329
00:17:48,650 --> 00:17:52,330
Przerobię twoją głowę
na klamkę, Iron Manie!

330
00:17:52,410 --> 00:17:54,010
A to było wredne!

331
00:17:57,290 --> 00:17:58,650
I głupie!

332
00:18:40,770 --> 00:18:42,970
Nie wiem, po co tu jesteś,
Iron Manie.

333
00:18:43,010 --> 00:18:45,250
Ale chętnie się ciebie pozbędę.

334
00:18:51,050 --> 00:18:51,970
Zaraz...

335
00:18:52,050 --> 00:18:52,970
Co ty---
Aaa!

336
00:18:59,210 --> 00:19:01,490
Zaraz... Latałeś dzięki blasterom?

337
00:19:01,570 --> 00:19:03,690
To był błąd!

338
00:19:03,770 --> 00:19:05,370
Policja powinna zaraz tam być.

339
00:19:05,410 --> 00:19:07,650
Ludzie zaczęli ją wzywać,
kiedy usłyszeli strzały.

340
00:19:07,690 --> 00:19:08,690
Muszę wyjść z tej zbroi

341
00:19:08,770 --> 00:19:09,850
i wrócić do Pepper i Gene'a

342
00:19:09,890 --> 00:19:11,170
nim zaczną coś podejrzewać.

343
00:19:11,250 --> 00:19:13,930
Zaraz się nią zajmę. Po tym,
jak to powiesz.

344
00:19:14,010 --> 00:19:15,730
Powiedz.

345
00:19:16,930 --> 00:19:19,170
Ech! Dzięki, że nas uratowałeś,
Rhodey.

346
00:19:19,250 --> 00:19:20,530
Jesteś bohaterem!

347
00:19:20,610 --> 00:19:22,330
A żebyś wiedział, że jestem.

348
00:19:38,930 --> 00:19:40,130
Nie znaleźli go.

349
00:19:40,170 --> 00:19:41,610
Wszyscy inni uciekli,

350
00:19:41,690 --> 00:19:42,850
a Tony'ego nie ma.

351
00:19:42,890 --> 00:19:43,930
A co jeśli...

352
00:19:43,970 --> 00:19:44,890
Pepper.

353
00:19:44,930 --> 00:19:45,970
Wszystko będzie dobrze.

354
00:19:46,050 --> 00:19:47,330
Taa...

355
00:19:47,410 --> 00:19:49,130
Ale następnym razem

356
00:19:49,210 --> 00:19:51,970
chcę, żeby uratował mnie ktoś
miękki.

357
00:19:52,050 --> 00:19:55,810
To naprawdę bolało.

358
00:19:55,890 --> 00:19:57,410
Ech. Gene mnie uratował po tym
jak ciebie uratowano.

359
00:19:57,450 --> 00:19:58,690
po tym, jak mnie wcześniej uratowałeś.

360
00:19:58,730 --> 00:20:00,530
No wiesz. Łazienka.

361
00:20:00,610 --> 00:20:02,450
A potem, to ja ciebie uratowałam.

362
00:20:02,530 --> 00:20:03,370
Dzięki.

363
00:20:03,450 --> 00:20:04,930
Nie przejmuj się tym.

364
00:20:05,010 --> 00:20:07,130
Przepraszam, że was w to
wciągnąłem.

365
00:20:07,170 --> 00:20:09,330
Hey! My bogate dzieciaki

366
00:20:09,410 --> 00:20:10,810
musimy się trzymać razem.

367
00:20:16,650 --> 00:20:18,250
Serio!

368
00:20:18,330 --> 00:20:19,770
Wiem, że musisz zajmować się
firmą swojego ojczyma,

369
00:20:19,810 --> 00:20:20,770
kiedy go nie ma.

370
00:20:20,810 --> 00:20:21,730
W porządku.

371
00:20:21,770 --> 00:20:23,130
Pierścienie mogą poczekać.

372
00:20:23,170 --> 00:20:24,330
Znajdę trochę czasu.

373
00:20:24,410 --> 00:20:26,050
Tylko tyle mogę zrobić.

374
00:20:26,130 --> 00:20:27,050
Świetnie.

375
00:20:27,130 --> 00:20:27,970
Zobaczymy się jutro.

376
00:20:28,050 --> 00:20:30,850
No to cześć.

377
00:20:32,770 --> 00:20:33,570
Dobra...

378
00:20:38,450 --> 00:20:39,970
Na czym skończyliśmy?

---**---
 Z dedykacją dla Sadystki. Mam nadzieję, że nie pomyliłam żadnej linijki, bo sprawdzałam tylko dwa razy. A tak komunikat dla tych, co jeszcze czytają tego bloga. Niebawem zaczynam staż i wolnego czasu mi zabraknie, dlatego nie wiem, kiedy kolejny odcinek z projektu, tłumaczenie lub jakiś one shot.

Odcinek 12: Wezwanie do Avengers

0 | Skomentuj


Tony leci do Hammer Multinational. Pepper siedzi na fotelu. Obserwuje.

Pepper: Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale chcesz włamać się do firmy Hammera, zgrać dane i mieć dowody na nielegalną działalność
Tony: Coś w tym rodzaju
Pepper: Nawet, jeśli to uzyskasz, wciąż będzie robił interesy z kryminalistami. On nie przestanie, a poza tym…
Tony: Pepper, tu nie tylko chodzi o firmę mojego taty, lecz i też cały świat. Muszę wiedzieć, co stworzył. Być może jest najbardziej niebezpieczną bronią, z jaką można mieć do czynienia
Pepper: Nie martw się, bo przecież nie jesteś z tym sam, a we trójkę powstrzymamy Titanium Mana przed każdym niecnym planem, który byłby w stanie zagrozić całemu miastu
Tony: Dzięki. Trochę mnie uspokoiłaś, choć i tak muszę poznać tą niezarejestrowaną broń

Przyspiesza w butach na prostej. Patrzy na bogacza w oddali. Chce wlecieć do budynku, ale powstrzymuje go głos rudej.

Pepper: Hammer musi poczekać. Zawalił się wieżowiec w centrum. W środku są uwięzieni ludzie
Tony: Dużo ich jest? Może dadzą radę sami
Pepper: Nie dadzą! Jesteś im potrzebny jako Iron Man! Leć tam!
Tony: Ale to jest bardzo ważne!
Pepper: Możesz wrócić do tego później. Najpierw zajmij się tymi, co są w potrzebie
Tony: Oj! No dobra

Niechętnie rezygnuje. Zmienia plan działania. Zmierza na miejsce zdarzenia. Używa przyspieszenia. Po kilku minutach, ląduje. Podchodzi do służb ratunkowych.

Tony: Jak sytuacja?
Strażak: Konstrukcja długo nie wytrzyma. Budynek w każdej chwili może całkowicie runąć
Tony: Czy wiadomo, jak wiele osób jest nadal w środku?
Strażak: Zdołaliśmy połowę ewakuować, ale tam ciągle są ludzie. Nie potrafię oszacować liczebności. Wiem tylko, że trzeba się pospieszyć, zanim sufit zacznie im spadać na głowę
Tony: W porządku. Już się tym zajmuję

Wchodzi do budynku. Skanuje obszar.

Pepper: Lepiej uważaj na siebie, bo budynek jest na tyle niestabilny, że jak ci runie na łeb, to nie będę mówić "A nie mówiłam?"
Tony: Wiem o tym, ale bywało gorzej
Pepper: Dasz radę. Po prostu zachowaj ostrożność. Fakt, że bezpieczeństwo ludzi jest ważne, ale ty też musisz zadbać o swoje
Tony: Spokojnie, Pep. Szybko z tym się uwinę i wrócę do Hammer Multinational
Pepper: Gdybyś potrzebował wsparcia, to powiedz. Wezwę Rhodey’go albo sama do ciebie dołączę
Tony: Na razie dam radę sam

Idzie przed siebie. Szuka rannych. Rozgląda się we wszystkie strony. Nie widzi nikogo.

Tony: Pusto. Może pomyliłem budynek
Pepper: Nie, Tony. Jesteś tam, gdzie powinieneś być. Rozejrzyj się jeszcze. Tu na pewno są jacyś ludzie
Tony: Masz rację

Stawia kolejne kroki. Łamie się sufit na pół.

Tony: O nie! Tylko nie teraz!

Podbiega i chwyta kamienne bloki. Podtrzymuje je.

Tony: Jeśli ktoś jest tutaj, niech ucieka!

Z kąta wybiega dwóch dorosłych z dzieckiem. Tony wskazuje im drogę ewakuacyjną.

Tony: Tędy!

Z trudem utrzymuje ciężar.

Pepper: Puść. Nikogo więcej nie ma
Tony: Niemożliwe. Ach! Musi być… ktoś jeszcze

Ponownie skanuje budynek. Wykrywa oznaki życia.

Tony: Dziesięć osób! Im też muszę pomóc!
Pepper: Przecież nie rozdwoisz się. Jak niby chcesz to zrobić?
Tony: Wiem, ale muszę spróbować

Nagle wbiega Hawkeye. Strzela strzałami klejącymi. Za nim pojawia się Czarna Wdowa.

Hawkeye: Możesz puścić, Iron Manie. Sufit już nie spadnie
Tony: Co wy tu robicie?

Natasha bierze na ręce małe dziecko. Zostawia je przy wyjściu ewakuacyjnym.

Czarna Wdowa: Ratujemy ludzi, jak widzisz. Będziesz tu tak stał, czy też pomożesz?
Tony: Wybacz. Już się za to biorę

Pomaga agentce w ewakuacji pozostałej dziewiątki. Na zewnątrz bezpiecznie wychodzi piątka osób.

Tony: Trzeba znaleźć pozostałych, a czasu jest coraz mniej
Czarna Wdowa: Ja i Clint pójdziemy w lewo, a ty w prawo. I nie martw się. Nie przyszliśmy tu sami
Tony: Jak to?
Czarna Wdowa: Ktoś musi dowodzić

Zdejmuje słuchawkę Bluetooth. Chłopak słyszy znajomy głos.

Steve: Jak sytuacja?
Tony: Kapitan Ameryka?

Kobieta ponownie zakłada urządzenie nauszne.

Czarna Wdowa: Bądźcie w gotowości. Od razu, jak sytuacja się pogorszy, macie wejść

Steve zgadza się. Czeka przed budynkiem przy służbach ratowniczych.
Niespodziewanie kolumny ze strony blaszaka pękają. Iron Man chwyta za nie. Barton strzela strzały klejące.

Hawkeye: Długo nie utrzyma konstrukcji, dlatego trzeba szybko odnaleźć pozostałych

Ostatnie podpory niszczą się. Agentka wykorzystuje linkę z bransolet.

Czarna Wdowa: Clint, wytrzymam! Idź po ludzi!

Bohater biegnie. Przeszukuje każdy zakamarek budynku. Widzi część czyjejś nogi. Podnosi blok. Zabiera rannego. Kontaktuje się z dowódcą.

Hawkeye: Potrzebne wsparcie. Natychmiast!
Steve: Przyjąłem. Już wchodzimy

Mężczyzna z tarczą wchodzi przez wyjście ewakuacyjne do środka. Osłania swoją głowę i idzie do łucznika. Mija herosów.

Steve: Wytrzymajcie jeszcze

Prosi ich, a oni tylko kiwają głową porozumiewawczo. Dociera na miejsce, gdzie członek drużyny wyciąga osoby potrzebujące pomocy. Rogers dźwiga wielki blok kamienia. Przyjaciel zabiera trójkę dzieciaków.

Hawkeye: Brakuje jednego!

Natasha odbiera wiadomość. Przekazuje Tony'emu.

Natasha: Zaginęła jedna osoba. Trzeba coś zrobić
Tony: Pomóż im. Ja przytrzymam fundamenty
Natasha: Na pewno poradzisz sobie?
Tony: W przeszłości miałem gorsze wyzwania... Idź już

Rusza do biegu. Pepper zauważa, że nie radzi sobie z ciężarem. Co chwilę zgina się, więc decyduje się zadzwonić do Rhodey'go.

Pepper: Rhodey, zjaw się w zbrojowni. Tony potrzebuje pomocy przy zawalonym budynku. Pospiesz się!

Na zewnątrz pod eskortą rudowłosej wychodzi czwórka rannych.

Strażak: Gdzie reszta?
Czarna Wdowa: Szukamy dalej

Już chce wrócić do misji, ale zatrzymuje ją. Do tego budowla pęka bardziej.

Strażak: Proszę tu zostać. Więcej nic nie może pani zrobić
Czarna Wdowa: A może jakoś mogę tutaj pomóc?
Strażak: Tylko czekać. Teraz tam wchodzić jest za duże ryzyko

Zgadza się. Czeka na wyjście pozostałych. Do akcji dołącza Thor. Wzbija się w powietrze. Jest przygotowany na wszystko.
Kiedy ratownicy opatrują ofiary, geniusz z trudem trzyma całą konstrukcję.

Steve: Wytrzymaj! Poradzisz sobie, Iron Manie!
Tony: Ach! Łatwo... tak... mówić!
Hawkeye: Trzymaj się

Pod gruzami słyszą płacz dziecka. Kapitan natychmiast wyciąga stertę kamieni. Clint zabiera niemowlę.

Hawkeye: Mamy je! Możemy uciekać!

Ostrożnie zmierzają ku wyjściu. Nastolatek nadal trzyma resztkami sił. Łucznik podaje malucha pod opiekę ratowników, zaś Kapitan wzywa Gromowładnego.

Steve: Twoja kolej, Thorze

Bóg piorunów tworzy tornado. Zabiera kamienie. Wyrzuca je w bezpieczne miejsce. War Machine wreszcie przylatuje.

Rhodey: Wybaczcie, że tak długo. Bardzo się spóźniłem?
Czarna Wdowa: Twój przyjaciel jest w środku
Rhodey: Już po niego idę

Łączy się ze zbrojownią.

Rhodey: Pepper, namierz mi Tony'ego
Pepper: Budynek ledwo stoi. Musisz być ostrożny

Wszyscy słyszą dźwięk zapadającej się budowli.

Rhodey: O nie!

Biegnie najszybciej, jak się da. Przebija przez przeszkody. Ledwo dostrzega pancerz kompana.

Rhodey: Tony, wynoś się stamtąd! Uratowali każdego, słyszysz?! Możesz przestać!

W końcu fundamenty kruszą się. Cały sufit spada na nich. Gaduła wrzeszczy na całe gardło z przerażenia.

Pepper: Nie!

Z gruzów wyłania się srebrne ramię. Potem wychodzi reszta. Wstaje na równe nogi. Przekopuje pozostałe części pod sobą. Widzi czerwony element kończyny górnej.

Rhodey: Mam cię

Chwyta go za ramię. Wydostają się. Dziewczyna geniusza oddycha z ulgą.

Pepper: Och! Idiota

Prawie spada z fotela przez wrażenia. Zbroje podchodzą do Natashy i Clinta.

Tony: Dzięki za pomoc. Gdyby nie wy, nie dałbym rady wyciągnąć wszystkich
Steve: Drobiazg. Od tego są Avengers
Tony: Avengers?
Steve: Fury utworzył grupę o takiej nazwie. Może chciałbyś do niej dołączyć?
Tony: No nie wiem. Musiałbym nad tym pomyśleć. Mam własną drużynę
Steve: No nic. Odezwij się, gdybyś jednak zmienił zdanie

Drużyna odchodzi. Przyjaciele wracają do bazy.

Zbrojownia. Tony i Rhodey odkładają pancerze na miejsce. Pepper rzuca im się na szyję.

Pepper: Idioci! Mieliście na siebie uważać! Prawie umarłam, bo tak mnie wystraszyliście. Oj! Nie daruję wam tego. A! I nie mówiłam, Tony?
Tony: Tak. Mówiłaś. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, ale nadal została sprawa z Hammerem
Pepper: Dzisiaj już cię nigdzie nie puszczę!

Chłopak obejmuje ukochaną w pasie.

Tony: Ja zawsze jestem ostrożny. Przecież nie odejdę bez pożegnania
Rhodey: Yyy… To był słaby żart, nie sądzisz?
Pepper: Nie na miejscu
Tony: Heh! Macie rację. Na dziś wystarczy wrażeń

Opuszczają bazę.

Kryjówka Rhony. Na stole leżą materiały wybuchowe z planem Baxter Building.

--***---

Dziękuję Marcie za pomoc. Gdyby nie ona, nie ruszyłabym dalej. Powtarzam odcinki z IMAA, żeby przypomnieć sobie, dlaczego pokochałam ten serial. Dramat, ryzyko życia, śmieszne sytuacje, głupie teksty i wiele, wiele innych czynników. Nie wiem, kiedy będzie następna, ale jak już widzicie, Rhona znowu się pojawia.

Gomenasai

0 | Skomentuj

Tytuł po japońsku, co oznacza "przepraszam". Nie wiem, co się stało, ale chyba się wyautuję. Po prostu nie mam weny i raczej też chęci do pisania projektu.
Prosiłam wiele osób o pomóc i jedna, która już była chętna, szybko zniknęła. Nie mam pojęcia, co dalej. Po prostu to mnie przerasta, a wiem, że w tym roku mój czas wolny się skróci ze względu na szkołę lub pracę.
Naprawdę mi wybaczcie. Może nadszedł czas odpocząć od pisania. Wiele opowiadań wyrzuciłam do kosza po trzech rozdziałach. Próba napisania czegoś mnie przytłacza. Potrzebuję odpocząć. Nie wiem, czy miesiąc. Może szybciej wrócę.
Jest cień szansy, iż ktoś się w końcu znajdzie do pomocy. Nie jest łatwo usiąść z planem i zacząć pisać. To nie jest takie proste. Mimo braku depresji, wciąż nie jestem w stanie sama czegoś napisać. Nawet przy innych opowiadaniach mam zastój.
Chyba pora odłożyć blog, skupiając się na czymś innym. Naprawdę mi wybaczcie. Ilekroć wstawiam posta z zawieszeniem, moje serce się kraja z samą myślą, że mogę już tutaj nie wrócić.
Żegnajcie albo do zobaczenia.
~Katari

Wszyscy mamy problemy

0 | Skomentuj

Wszyscy mamy problemy.

Rhodey: Tony?

Lecz nie każdy o nich mówi.

Rhodey: No dalej, chłopie. Kolacja stygnie.

(wchodzi po schodach)

Chcemy ich unikać.

Rhodey: Taki jesteś? No dobra, więc wchodzę.

(otwiera drzwi)

Wszyscy mamy problemy.

Rhodey: Mama zrobiła twoje ulubione tosty. Zjesz?

Tylko, że…

Rhodey: Tony?

(podchodzi do łóżka)

Nie da się sprostać im wszystkim.

(szturcha Tony’ego)

Rhodey: Tony, obudź się.

Czasem potrzebna jest pomoc.

Rhodey: Mamo, dzwoń po pogotowie!

(nadal potrząsa jego ramionami)

Rhodey: Błagam cię, Tony. Obudź się. Obudź się!

Dwie godziny wcześniej.

Tony, Rhodey i Pepper siedzą na dachu Akademii. Geniusz rozmawia z rudą, zaś histeryk kuje do testu z chemii.

Pepper: To jakie na dziś plany, geniuszu?
Tony: Nie wiem. Ty mi powiedz.
Pepper: Hmm… O ile nie będzie potrzebny blaszak, jestem tylko twoja.
Tony: Och! Pepper.

Przytula ją czule i nie ma zamiaru jej uwolnić. W końcu oddałby za nią swoje życie.

Tony: Umiesz na dzisiaj?
Pepper: Coś tam pamiętam, ale przed lekcją jeszcze zajrzę do notatek. A ty?
Tony: Hahaha! Nie rozśmieszaj mnie, Pep. Jestem ścisłowiec, więc dla mnie, to pryszcz.
Rhodey: No to mi powiedz, jaki jest skład…

Nie dosłyszał, gdyż zagłuszył go dzwonek. Jednak domyślał się, że pytanie miało być bardzo trudne i niezbyt oczywiste do szybkiej odpowiedzi. Zeszli na dół po schodach, kierując się do sali chemicznej. Tam usiedli na swoje miejsca, czekając na rozpoczęcie sprawdzianu. Rudzielec zerkał przez chwilę do zeszytu, żeby poukładać najważniejsze wiadomości w głowie, miłośnik humanistycznych przedmiotów jedynie zerknął kilka razy na wzory, natomiast klasowy Einstein tylko uśmiechał się pod nosem.

Pepper: Kiedyś mu przywalę za to.
Rhodey: Przecież nie robi nic złego.
Pepper: Taa… Nienawidzę, jak się mądrzy. To nie fair! Powinien być, jak reszta, a nie zgrywać takiego gościa, co pozjadał wszystkie rozumy.
Rhodey: On taki już jest. Nic nie poradzisz na wrodzony intelekt do takich działów.
Pepper: Ech! Niestety.

Lekko posmutniała. To trwało moment, gdyż profesor wręczył każdemu uczniowi arkusz zadań. Dziewczyna chwyciła się za głowę.

Pepper: No to już po mnie. Żegnaj, telefonie.

Walnęła łepetyną o ławkę przez załamanie na widok pierwszego pytania. Chłopak z implantem chciał ją pocieszyć. Szepnął kilka słów do niej.

Tony: Pep, nie martw się. Będzie dobrze.
Pepper: Dzięki, ale byłoby lepiej, jakbym znała odpowiedzi.
Tony: Nie pomogę. Każdy ma inną grupę. Szacując ilość możliwych innych plansz odpowiedzi wynosi sześć.
Pepper: Mam grupę F.
Tony: Czyli się zgadza… Poradzisz sobie. Wierzę w ciebie.

Uśmiechnął się skrycie, że jedynie ona widziała ten wyraz twarzy. Nawet Rhodey skupiał się przy zapisywaniu odpowiednich wyników oraz obliczeń. O dziwo szybko przebrnął przez zadania, dochodząc do tych z rozszerzoną treścią.
Gdy czas minął na pracę pisemną, mogli rozluźnić się i odstresować. Nauczyciel pozwolił na przerwę i reszta lekcji była bez omawianego materiału. Wszyscy chwycili za komórki lub książki, zajmując się sobą. To znaczy tylko największy maniak historii miał w rękach książkę o takiej, a nie innej tematyce. Co jakiś czas był wołany jakiś nastolatek, żeby otrzymać ocenę. Szybko przyszła kolej na gadułę.

Nauczyciel: Panno Potts, pani oceny coraz bardziej spadają. Myślałem, że ten test poprawi jakość ocen. Niestety, lecz jest dwójka.
Pepper: Czy to jakiś żart?! Przecież uczyłam się! Kułam całymi dniami, nocami, chociaż wolałam wtedy robić coś innego, ale proszę mi dać czwórkę, bo naprawdę umiem to, co trzeba było na tym egzaminie. Zestresowałam się i tyle. Czy nie da się nic zrobić?
Nauczyciel: Hmm… Proszę rozwiązać to zadanie.

Wypisał na tablicy działanie, na które znała schemat rozwiązania. Trochę główkowała nad nim, lecz niezbyt długo. Zapisała wynik.

Nauczyciel: Bardzo dobrze. Masz trójkę.
Pepper: Jest! Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Nauczyciel: No już tak się proszę nie cieszyć. Następnym razem nie będzie drugiej szansy.
Pepper: Wiem, ale dziękuję.

Uradowana powróciła do przyjaciół. Potem został wezwany czarnoskóry. Odłożył książkę na ławkę i podszedł do profesora.

Nauczyciel: Trójka.
Rhodey: Dziękuję, profesorze.
Nauczyciel: Nie chce pan starać się o lepszą?
Rhodey: Ważne, że zdałem.
Nauczyciel: W porządku… Pan Stark!

Zawołał geniusza, co spodziewał się dobrych wieści. Szóstka albo piątka należała mu się. Nie spodziewał się innej oceny.

Tony: I jak? Będzie szóstka?
Nauczyciel: Panie Stark, czy pan uczył się do tego testu?
Tony: Nie musiałem. Zawsze zdaję bez wkuwania materiału. Zna mnie pan już tyle lat. Nie potrzebuję długo siedzieć przy podręcznikach.
Nauczyciel: Będzie czwórka.
Tony: Tak słabo?
Nauczyciel: Na wyższą nie liczyłbym.

Niebieskooki z lekkim rozczarowaniem wyszedł z klasy. Powędrował do łazienki, gdzie spojrzał w lustro.

Tony: Co się ze mną stało?

Obecnie.

Pani Rhodes natychmiast wparowała do pokoju zaniepokojona krzykami syna.

Roberta: Czemu krzyczysz? Co się stało?
Rhodey: Nie mogę go wybudzić! Trzeba zadzwonić po karetkę!
Rhodey: Spokojnie, Rhodey. Połóż go na podłodze ostrożnie, a ja już dzwonię.

Wybrała numer ratunkowy. Powiedziała najważniejsze szczegóły.

Roberta: Za ile będzie pogotowie? Godzina?! Pani sobie żartuje! On może umrzeć! Co? Nie wiem, czy coś brał.

Po zakończeniu rozmowy z dyspozytorką stacji ratunkowej, zaczęła przeszukiwać pokój w celu znalezienia środków odurzających, leków lub czegoś innego.

Rhodey: Co powiedzieli?
Roberta: Tak, jak słyszałeś. Za godzinę mają być.
Rhodey: Tak długo mamy czekać?
Roberta: Wiem, ale nie mamy innego wyboru… Co z nim?
Rhodey: Oddycha, ale implant szwankuje.
Roberta: To znaczy?
Rhodey: Popatrz.

Wskazał na mechanizm, co ledwo się świecił. Migotał bardzo powoli, co nie oznaczało nic dobrego.

Godzinę wcześniej.

Tony wrócił z łazienki. Ukrywał swój podły nastrój, jak tylko mógł. Założył taką wewnętrzną maskę, ukrywając prawdziwe uczucia. Udawał, że wszystko grało. Na szczęście nie musiał już siedzieć w szkole, bo lekcje się skończyły. Razem z przyjaciółmi poszedł do zbrojowni. Wiedział, że obowiązków bohatera nie mógł unikać.
Kiedy znaleźli się na miejscu, on nadal milczał. Nie odezwał się ani jednym słowem, co rudą wręcz denerwowało.

Pepper: I jak wam poszedł test? Mnie prawie oblał, a was?
Rhodey: Czwórka, więc jest dobrze… Tony, kolejna szóstka do kolekcji?
Tony: Nie tym razem.
Rhodey: Piątka też jest dobra.
Tony: Masz rację.

Podszedł do stołu roboczego, skąd wziął narzędzia. Zaczął pracować nad zbroją. Pepper zabrała mu z rąk zabawki wynalazcy. Od razu się wściekł.

Tony: Zostaw to! Muszę pracować!
Pepper: Tony…
Rhodey: Chłopie, co w ciebie wstąpiło?
Tony: Już nic.

Odparł chłodno i wyszedł.

Pepper: Co go ugryzło?
Rhodey: Nie wiem, ale może coś się stało w szkole.
Pepper: On i szkoła? No nie wiem, Rhodey.
Rhodey: Nie zawsze można liczyć na sukces. Bywają różne rezultaty.
Pepper: I co? Ma przejmować się głupim testem z chemii?
Rhodey: Pogadam z nim.
Pepper: Pójdę z tobą.
Rhodey: Nie musisz. Poradzę sobie.
Pepper: Jak wolisz, ale powiedz, żeby do mnie zadzwonił.
Rhodey: Spoko. Powiem mu.
Pepper: To do jutra.

Pożegnali się, idąc w swoje strony. Zapach tostów przyciągnął syna Roberty do kuchni. Przez chwilę zapomniał o rozmowie z przyjacielem.

Roberta: Jak tam w szkole?
Rhodey: W porządku. To znaczy, u mnie jest okej. Nie wiem, co z Tony’m.
Roberta: Zrobiłam tosty. Na pewno się skusi. Rozweselą go tak, jak zawsze.
Rhodey: Mam nadzieję.

Obecnie.

Serce nadal biło zbyt wolno, a implant nie potrafił wysyłać odpowiedniego impulsu. Czekali długo na lekarza. Do tego czasu próbowali zapanować nad sytuacją. Chorego przykryli kocem, układając w pozycji w bezpiecznej. Wciąż nie mieli pojęcia, jak do tego doszło. Jednak Rhodey znalazł puste pudełko za łóżkiem. Pokazał je prawniczce.

Roberta: Pudełko po lekach… nasennych? Dlaczego to zrobił? Chciał się zabić?
Rhodey: Ja też tego nie rozumiem. Mam nadzieję, że nie umrze i uratują go. Nie wybaczę sobie, że byłem tak ślepy i nic nie zauważyłem. Przecież widziałem, że jak wrócił ze szkoły, był inny. Jak mogłem nic nie zrobić? Co ze mnie za przyjaciel?
Roberta: Nie dołuj się, synku. Wszystko będzie dobrze.

Godzinę później, przyjechała wyczekiwana pomoc. Lekarz wraz z dwoma sanitariuszami weszli przez furtkę. Zadzwonili do drzwi. Kobieta szybko zbiegła, żeby im otworzyć. Pokierowała ich na miejsce wciąż zmartwiona stanem Tony’ego. Pokazała doktorowi znalezisko w celu pomocy w diagnozie.

Lekarz: Nie jest dobrze. Taka duża dawka leków może spowodować śmierć. Według odczytów, musiał je połknąć godzinę temu.
Roberta: Czy można coś zrobić?
Lekarz: Musi, jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Tam ocenimy szczegółowo stan zdrowia.
Roberta: A dr Yinsen jest na dyżurze?
Lekarz: Powinien być. Jeśli jakoś może pomóc, to nie traćmy czasu.
Roberta: Mogę jechać z wami?
Lekarz: Tak.
Rhodey: A ja?
Roberta: Nie zostawię go samego.
Lekarz: Hmm… To wbrew zasadom, ale zgoda.

Przenieśli pacjenta na nosze, znosząc ostrożnie po schodach. Natychmiast wsiedli do karetki, jadąc na sygnale. Rhodey nerwowo wstukiwał litery, wysyłając wiadomość do rudzielca.

Rhodey: Powinna wiedzieć.
Roberta: Zgadzam się. Bardzo blisko się trzymają.
Lekarz: Puls w miarę równy, oddech w porządku, a… Przepraszam, co to jest za urządzenie?
Roberta: To implant, który ma za zadanie pobudzać serce do działania.
Lekarz: Nie działa prawidłowo.
Roberta: Skąd pan wie?
Lekarz: To zachowuje się, jak każda zaprogramowana maszyna. Teraz nie spełnia swojego działania. Ledwo pracuje.
Roberta: Już gorzej chyba być nie może.
Lekarz: Proszę się nie martwić. Trzeba być dobrej myśli.

Uspokajał, lecz niewiele dawały te słowa. Bardziej dawały powód na zwątpienie w nadzieję.
Kiedy pojawili się w placówce medycznej, zabrali nastolatka do zabiegówki. Tam zrobili płukanie żołądka, a następnie przenieśli na obserwację. Dr Yinsen został poinformowany o całej sytuacji i starał się jakoś naprawić ledwo działający mechanizm.

Lekarz: Podaliśmy odpowiedni leki, ale nadal nie reaguje.
Dr Yinsen: Wszystko z winy implantu. Nie działa, więc organ nie będzie posłuszny do prawidłowego funkcjonowania.
Lekarz: Jaki masz pomysł?
Dr Yinsen: Operacja.
Lekarz: Nie widzę do tego powodów. Nie ma…
Dr Yinsen: A właśnie, że jest zagrożenie życia! Trzeba coś zrobić, bo inaczej cały organizm się zbuntuje i będzie po chłopaku. Wiele przeszedł i zapewniam, że to jedyne rozwiązanie.

Lekarz chwycił za słuchawkę z telefonu od ściany, wybierając odpowiedni numer.

Lekarz: Przygotujcie salę operacyjną.

Starszy mężczyzna łagodnie uśmiechnął się. Zabrali chorego na blok. Rhodey wraz z matką gwałtownie wstali na widok lekarzy. Do tego wbiegła przerażona Pepper.

Pepper: Co się dzieje? Dostałam wiadomość.
Rhodey: Pepper…
Pepper: O nie! Tony! Błagam! Tylko nie to! Nie umieraj!
Dr Yinsen: Dzieciaki, spokojnie. Nikt nie umiera. Postaram się, aby wasz przyjaciel do was wrócił.
Pepper: Słowo?
Dr Yinsen: Obiecać nic nie mogę.

I to były ostatnie słowa, zanim drzwi sali zamknęły się na dobre. Cała trójka siedziała przed blokiem, próbując odgonić złe myśli. Rudowłosa nie była w stanie siedzieć. Kręciła się, mówiąc bardzo szybko.

Pepper: Jak to tego doszło? Przecież wszystko było dobrze, a tu coś takiego? Rhodey, odpowiadaj, bo cię zastrzelę i nie będzie już tak miło!
Rhodey: Pepper, ja również nie pojmuję tego, dlaczego połknął te cholerne tabletki.
Pepper: Co zrobił?!
Roberta: Ej! Głęboki wdech i wydech. Lepiej? A teraz posłuchajcie. Stres nic wam nie da, a jedynie zaszkodzi. Pomyślcie na spokojnie, dobrze?
Pepper: Chciał się zabić. Ja… Ja nie wierzę.
Roberta: Chciał, a lekarze w tej chwili próbują go uratować.
Rhodey: Gdybym znalazł Tony’ego na czas…
Roberta: Rhodey, już ci tyle razy tłumaczyłam. Obwinianie siebie nic nie daje. Po prostu pozostało nam czekać.
Pepper: Czekać? Ja tu zwariuję!
Rhodey: Pepper?
Pepper: Nie chcę … Nie chcę tu być.

Chłopak przytulił roztrzęsioną, aż ta uroniła kilka łez. Potem ta wybuchła płaczem, aż kolana się pod nią ugięły. Ciągle ją trzymał i starał się pomóc, jak mógł.

Rhodey: Musimy być silni. On chciałby tego od nas.
Roberta: Rhodey ma rację. Nie załamujcie się. Pozytywne myślenie przede wszystkim.

Nagle otworzyły się drzwi sali operacyjnej. Od razu zaczepili lekarzy, którzy nie wyszli z Tony’m. Bali się, co mogą usłyszeć.

Dr Yinsen: Pomimo zastąpienia wadliwego mechanizmu, nie udało nam się go uratować. Przykro mi.
Rhodey, Pepper: CO?!
Dr Yinsen: Naprawdę robiłem, co w mojej mocy, ale… Może gdyby nie połknąłby tylu tabletek, szanse na ocalenie byłyby większe.
Pepper: Operowany był kwadrans i tylko tyle ma nam pan do powiedzenia?! To kłamstwa! On żyje! Wiem o tym!
Dr Yinsen: Podam ci coś na uspokojenie, bo też będziesz przykuta do łóżka.
Pepper: On żyje! On musi żyć!
Dr Yinsen: Uspokój się. Zrobiłem, co się dało, ale serce nie reagowało na nic.

Więcej nic nie mówił, lecz zabrał rudowłosą do pokoju lekarskiego. Tam podał jej leki na uspokojenie, które połknęła, popijając wodą.

Pepper: Naprawdę nie żyje?
Dr Yinsen: Niestety. Musisz mi uwierzyć.
Pepper: Mogłam go zatrzymać. Mogłam, a ja nic nie zrobiłam.
Dr Yinsen: Nie płacz. Wiem, jakie to trudne. Czasami nie da się uratować wszystkich.

To smutna historia z morałem na końcu. Wszyscy mamy problemy i nie każdy nim sprosta. Jak silny by był, ból go dosięga na tyle mocno, że ciężko jest wstać i podnieść się.

---***---

Jest to chyba najdłuższy dramat ze wszystkich. Chyba, że był dłuższy kiedyś. Wstawiam go po maturze, bo chciałam jakoś wrócić do pisania. Jednak ta historia powstała 30 kwietnia, czyli szybciej wena dopisywała. Co jakiś czas będą się pojawiać one shoty, specjały, a projekt z odcinkami nadal nie jest ukończony. Zobaczymy, co się zrobi.
PS: Zapraszam na odwiedzenie blogów z mojej czytelni. Niektórzy jeszcze blogują, a inni dopiero zaczynają.

Kocham cię albo i nie (wersja Pepperony)

3 | Skomentuj

Już trzy lata jesteśmy razem. W takich związkach zawsze łatwo o kłótnie. Szczególnie o byle gówno. No nieważne. Mimo wszystko, jesteśmy razem. I z tego się cieszę. Ok. Nieważne. Do rzeczy. Ten dzień zapowiadał się super. Miało być tak pięknie, ale oczekiwania są taką fantazją, że rzeczywistości nie odpowiada. Co się wydarzyło? Opowiem ci.
Byliśmy w New Jersey razem z Rhodey’m i Paige. Cała nasza czwórka dogadywała się bez problemu. No może poza kilkoma kwestiami, ale nieważne. Ważne było to, że moja przyjaciółka z kumplem nawijali o Marvelu. Dla mnie nic ciekawego, ale Tony już chciał dołączyć do tej “ciekawej” dyskusji. Chyba gadali o drugiej części Kapitana Ameryka. To był ten z tarczą, czy z łukiem? Nie! Łuk ma kapitan flamingo.

Paige: No, ale zajebiste to było. Jeden z najlepszych filmów tego roku.
Rhodey: Czy ja wiem? Mi się wydaje, że Avengers byli lepsi.
Paige: No w sumie, to każdy ma prawo do własnej opinii. Heh! Nie przekonasz mnie do swojej.
Rhodey: A co powiesz o…

Niby coś powiedział, ale bardziej skupiłam się na moim przyszłym mężu, który szukał czegoś. Chciałam mu pomóc.

Pepper: Co zgubiłeś?
Tony: Ładowarki. Nie widzialaś jej?
Pepper: Nie.
Tony: A może mi ją wzięłaś?
Pepper: Tony, na cholerę mi twoja ładowarka? Dobrze wiesz, że mam swoją… Chodź do pokoju.
Tony: Czemu? Nie lubisz ich?
Pepper: Och! Tobie trzeba wszystko tłumaczyć. Mam chcice. Zróbmy to.
Tony: Ale masz okres.
Pepper: Skończył mi się już, a poza tym, oni nas nie usłyszą.
Tony: Okej. No to chodźmy.

Byłam podekscytowana, jak to wszystko się dalej potoczy. Otworzyliśmy drzwi, zamykając je szybko na klucz. Bez pośpiechu pozbył się paska od spodni i powoli podszedł do mnie, obejmując w talii.

Pepper: No na co czekasz, książę? Nie mamy całego na to dnia.
Tony: Aż tak ci się spieszy, kochanie? Zresztą, masz rację. Zróbmy to szybko.
Pepper: Pomiń grę wstępną i do dzieła, bydlaku.
Tony: Jak sobie życzysz.

Popchnął na łóżko, zdejmując moje dżinsy, które rzucił gdzieś do tyłu. Nie był delikatny. Zachowywał się, jak drapieżca, co polował na niewinną dziewicę. O! Przepraszam, ale już nią nie jestem. Zostałam pozbawiona tego tytułu. Szybko zdjął własne gacie, wywalając je na środek pokoju. Byliśmy bardzo cicho, choć dyskusja za ścianą była bardziej słyszalna od moich jęków. Bez ostrzeżenia położył swą dłoń na moich majteczkach, aż skusił się przekroczyć granice. Jęknęłam, czując jego zwinne palce w środku. Było mi tak dobrze. Mógłby tak robić całą wieczność. Potem zostałam w samej bieliźnie, bo guziki nie były zbyt trudną przeszkodą dla jego łapczywych paluszków.

Pepper: Co tak wolno? Bierz mnie do cholery. Bierz mnie.
Tony: Już, już. Prawie skończyłem.
Pepper: Ach!
Tony: Ciszej, bo nas usłyszą.
Pepper: Taa… Oni się podniecają Marvelem, a my sobą.
Tony: Hahaha! Racja.
Pepper: Och! Dobrze. Tak… trzymaj.

Zerwał ze mnie dolną bieliznę, przyssając się do mojego kwiatuszka. Ufnie rozchyliłam nogi.

Pepper: Czyń honory, rycerzyku. Aaa!
Tony: Zamknij się.
Pepper: O kurwa!

Poczułam go w sobie. Penetrował porządnie, że musiałam przytrzymać się łóżka. Miałam wrażenie, jak odlatuję.

Pepper: Och! Dobra, słoneczko. Moja kolej… Tony?
Tony: Nie teraz.
Pepper: Oj! Co może być ważniejszego od małego rypania?
Tony: RHODEY, IDZIEMY ZAJARAĆ?
Pepper: Rhodey?!

Zrobiłam facepalma. No i cały romantyzm chuj strzelił. Pospiesznie ukrył swoje przyrodzenie, założył ubrania i pobiegł. Czasem mi się wydaje, że chcę ożenić się z gejem. Zrobiło mi się przykro. Włożyłam z powrotem na siebie ubrania i poszłam do salonu, gdzie Paige siedziała z chipsami. Oglądała coś na telewizorze. Pomyślałam, że dołączę.

Pepper: Jesteśmy same. Co porobimy?
Paige: Nie wiem. Oglądam stare odcinki, bo nic nie wstawili nowego… A gdzie ich wywiało?
Pepper: Są na randce.
Paige: Oj! Nie przejmuj się. Ja cię nigdy nie zostawię.
Pepper: Wiem, Paige. Wiem. Jesteś kochana.
Paige: No chodź tu do mnie.

Przytuliła mnie po przyjacielsku, czego dawno nie robiła.

Paige: Lepiej?
Pepper: Lepiej. Ej! Mam pomysł. Skoro ich nie ma, to obejrzymy jakąś komedię. Pośmiejemy się. Co ty na to?
Paige: No spoko. A jaką?
Pepper: W internecie coś znajdę.

Po jakiś pół godzinach, znalazłam “Straszny Film 5”. Śmiałyśmy się prawie na każdej scenie, aż brakowało nam tlenu. Mijały kolejne kwadranse seansu, a facetów nadal nie było.

Paige: Poszli na fajki, a nie ma ich dwie godziny. Nie martwisz się?
Pepper: Eee… Nie przesadzajmy. To duży chłopcy. Mogą się rypać w krzaczorach. Mam to w dupie.
Paige: Hehehe! Spoko.
Pepper: Jak tam się gadało z Grześkiem? Nie jest taki zły, co?
Paige: Może być. Nie uwierzysz, ale on lubi Marvel.
Pepper: Wiem o tym od dawna, dlatego znalazłaś z nim wspólny język. Tylko do niego nie zarywaj.
Paige: Ej! Nie zakochałam się.
Pepper: On ma dziewczynę.
Paige: To niech ma. Nie moja sprawa, Pepper.
Pepper: Żartuję. Nie ma żadnej na razie. Jest wolny.
Paige: Czy ty coś sugerujesz?
Pepper: Hehehe! Nie.

Zaśmiałam się tak głośno, że nawet nie wiedziałam, jak bardzo potrafię. Gdy obejrzałyśmy komedię, faceci wrócili. Mój chłop rzucił się na mnie nachalnie. Chciał dostać buzi, a oberwał w pysk. Od razu miał o to pretensje.

Tony: Za co to?
Pepper: Dobrze wiesz.
Tony: No nie wiem.
Rhodey: Ach! Te kobiety. Nie zrozumiesz ich.
Paige: A faceci nie lepsi.
Rhodey: Tony, idziemy grać?
Tony: Okej.
Pepper: Tony, TY ŚMIERDZĄCY ŻULU!
Tony: No co? Idź pomiziać się z Clintwood.
Paige: Słucham?! Po nazwisku, to po pysku!
Tony: Ja idę grać, a wy se róbcie, co chcecie.
Pepper: Pff… Dobra. Nie kocham cię. Życzę, żebyście byli ze sobą szczęśliwi.
Tony: Papryczko?
Pepper: Papryczko, srolyczko. Wypieprzaj. Dziś śpisz sam.
Rhodey: Oj! Rozgniewałeś ją. Niedobrze.
Tony: To tylko jedna rundka.
Pepper: A ze mną to już nie pograsz, chamie! Paige, dziś śpisz ze mną.
Paige: Fajnie. Przynajmniej nikt nie będzie ćmił.
Pepper: Hahaha! Ja będę.
Paige: Jesteś nieznośna, ale za to cię kocham.
Pepper: Ale ja jestem Tony’ego.
Paige: Nie! Ty jesteś moja.
Pepper: Nie przeginaj.
Paige: To ja cię porwałam 5 lat temu, zabrałam na wieżę Eiffla, śmiałam się z tobą, ukradłam papryczki z twojego kawałka pizzy i ci mówiłam same miłe rzeczy.
Pepper: Miłe?
Paige: Zawsze jakieś były.

Zaśmiała się głupawo. Poszłyśmy obie do pokoju, a męską część wycieczki zostawiliśmy w spokoju. Może długo na niego się nie gniewałam, bo w końcu się wybacza każdemu kretynowi. Tony Stark również zasługiwał na wybaczenie. Kocham go, prawda? A może i nie


--***---

Oryginalnie było to na urodziny mojej przyjaciółki, ale pozmieniałam parę faktów oraz imiona. Chyba się nie gniewasz ;)

Czystki na blogu, więc czas na zmiany

4 | Skomentuj

Po maturze zdecydowałam się pozmieniać parę rzeczy na blogu. Będą to widoczne zmiany, ale niewielkie. Poza tym, zdradzę wam plany, co do przyszłości"W sieci".

Blog się starzeje, a wraz z nią autorka, czyli ja we własnej osobie. Ostatni dzień czerwca będzie decydujący, bo planuję studiować lub chodzić do szkoły policealnej. Plan A i B musi być. No, ale do rzeczy.

Pierwsza sprawa to PROJEKTY.

Planuję jeszcze w tym roku zakończyć "What if season 3 existed?". Gdy będzie zakończony, na blogu może pojawić się coś nowego.
Wraz z ekipą maniaków blaszaka będzie coś o nazwie "Revival", co oznacza wskrzeszenie.
Jak wiadomo IMAA umarło, bo wiele blogów, opowiadań oraz różnych fanowskich rzeczy znika. Jest ich coraz mniej i to źle. Jednak nie każdy o nim zapomniał, a ten projekt będzie miał na celu udowodnienie, że ten serial wiecznie żyje. Nie umarł, a powstał na nowo. To tyle w ten części.

Druga sprawa to ZMIANA ARCHIWUM.

Na czym to polega? Zauważyłam ostatnio, jak dramat, który niekoniecznie jest tylko dramatem trafił do złej kategorii ze względu na zakończenie. Stąd muszę porobić osobne działy na dramat, komedie, romanse, parodie, tragedie itd... Na razie kategorie są w nawiasach, lecz później posortuję oraz odpowiednio oznaczę. Raczej na dzień dzisiejszy więcej zmian technicznych nie zamierzam zrobić.

Trzecia i ostatnia kwestia to PRZYSZŁOŚĆ BLOGA.

Obecnie waham się, co do zawieszenia, ale i tak nie mam chęci do dalszego pisania bloga. Powodów jest naprawdę wiele, zaczynając od słabych wyświetleń, braku czytelników, komentarzy, czy też weny. Nic nie dopisuje. Głównie miałam dużo planów, co do tej witryny, lecz wszystko się posypało. Nie wiem, jak długo blog będzie aktywny. Nie obiecuję nic. Na razie się waham, ale nigdy go nie usunę. Włożyłam w niego tyle pracy, samej siebie, czasu oraz pasji, że popełniłabym jeden z najbardziej niewybaczalnych grzechów.

Dlaczego taki dziwny tytuł notki? O co chodzi z czystkami?

Czystki mają polegać na ogarnięciu całego bloga z każdej strony. Szablon, treści, etykiety, strony oraz posty. No wszystko, co należałoby jeszcze dopracować. Nie boję się zmian, ale boję się, że wkrótce już nikt nie odnajdzie tego bloga. Będzie zapomniany, jak większość o Iron Manie: Armored Adventures.To wszystko.

Blaszakowych
Katari.
© Mrs Black | WS X X X