Kocham cię albo i nie (wersja Pepperony)


Już trzy lata jesteśmy razem. W takich związkach zawsze łatwo o kłótnie. Szczególnie o byle gówno. No nieważne. Mimo wszystko, jesteśmy razem. I z tego się cieszę. Ok. Nieważne. Do rzeczy. Ten dzień zapowiadał się super. Miało być tak pięknie, ale oczekiwania są taką fantazją, że rzeczywistości nie odpowiada. Co się wydarzyło? Opowiem ci.
Byliśmy w New Jersey razem z Rhodey’m i Paige. Cała nasza czwórka dogadywała się bez problemu. No może poza kilkoma kwestiami, ale nieważne. Ważne było to, że moja przyjaciółka z kumplem nawijali o Marvelu. Dla mnie nic ciekawego, ale Tony już chciał dołączyć do tej “ciekawej” dyskusji. Chyba gadali o drugiej części Kapitana Ameryka. To był ten z tarczą, czy z łukiem? Nie! Łuk ma kapitan flamingo.

Paige: No, ale zajebiste to było. Jeden z najlepszych filmów tego roku.
Rhodey: Czy ja wiem? Mi się wydaje, że Avengers byli lepsi.
Paige: No w sumie, to każdy ma prawo do własnej opinii. Heh! Nie przekonasz mnie do swojej.
Rhodey: A co powiesz o…

Niby coś powiedział, ale bardziej skupiłam się na moim przyszłym mężu, który szukał czegoś. Chciałam mu pomóc.

Pepper: Co zgubiłeś?
Tony: Ładowarki. Nie widzialaś jej?
Pepper: Nie.
Tony: A może mi ją wzięłaś?
Pepper: Tony, na cholerę mi twoja ładowarka? Dobrze wiesz, że mam swoją… Chodź do pokoju.
Tony: Czemu? Nie lubisz ich?
Pepper: Och! Tobie trzeba wszystko tłumaczyć. Mam chcice. Zróbmy to.
Tony: Ale masz okres.
Pepper: Skończył mi się już, a poza tym, oni nas nie usłyszą.
Tony: Okej. No to chodźmy.

Byłam podekscytowana, jak to wszystko się dalej potoczy. Otworzyliśmy drzwi, zamykając je szybko na klucz. Bez pośpiechu pozbył się paska od spodni i powoli podszedł do mnie, obejmując w talii.

Pepper: No na co czekasz, książę? Nie mamy całego na to dnia.
Tony: Aż tak ci się spieszy, kochanie? Zresztą, masz rację. Zróbmy to szybko.
Pepper: Pomiń grę wstępną i do dzieła, bydlaku.
Tony: Jak sobie życzysz.

Popchnął na łóżko, zdejmując moje dżinsy, które rzucił gdzieś do tyłu. Nie był delikatny. Zachowywał się, jak drapieżca, co polował na niewinną dziewicę. O! Przepraszam, ale już nią nie jestem. Zostałam pozbawiona tego tytułu. Szybko zdjął własne gacie, wywalając je na środek pokoju. Byliśmy bardzo cicho, choć dyskusja za ścianą była bardziej słyszalna od moich jęków. Bez ostrzeżenia położył swą dłoń na moich majteczkach, aż skusił się przekroczyć granice. Jęknęłam, czując jego zwinne palce w środku. Było mi tak dobrze. Mógłby tak robić całą wieczność. Potem zostałam w samej bieliźnie, bo guziki nie były zbyt trudną przeszkodą dla jego łapczywych paluszków.

Pepper: Co tak wolno? Bierz mnie do cholery. Bierz mnie.
Tony: Już, już. Prawie skończyłem.
Pepper: Ach!
Tony: Ciszej, bo nas usłyszą.
Pepper: Taa… Oni się podniecają Marvelem, a my sobą.
Tony: Hahaha! Racja.
Pepper: Och! Dobrze. Tak… trzymaj.

Zerwał ze mnie dolną bieliznę, przyssając się do mojego kwiatuszka. Ufnie rozchyliłam nogi.

Pepper: Czyń honory, rycerzyku. Aaa!
Tony: Zamknij się.
Pepper: O kurwa!

Poczułam go w sobie. Penetrował porządnie, że musiałam przytrzymać się łóżka. Miałam wrażenie, jak odlatuję.

Pepper: Och! Dobra, słoneczko. Moja kolej… Tony?
Tony: Nie teraz.
Pepper: Oj! Co może być ważniejszego od małego rypania?
Tony: RHODEY, IDZIEMY ZAJARAĆ?
Pepper: Rhodey?!

Zrobiłam facepalma. No i cały romantyzm chuj strzelił. Pospiesznie ukrył swoje przyrodzenie, założył ubrania i pobiegł. Czasem mi się wydaje, że chcę ożenić się z gejem. Zrobiło mi się przykro. Włożyłam z powrotem na siebie ubrania i poszłam do salonu, gdzie Paige siedziała z chipsami. Oglądała coś na telewizorze. Pomyślałam, że dołączę.

Pepper: Jesteśmy same. Co porobimy?
Paige: Nie wiem. Oglądam stare odcinki, bo nic nie wstawili nowego… A gdzie ich wywiało?
Pepper: Są na randce.
Paige: Oj! Nie przejmuj się. Ja cię nigdy nie zostawię.
Pepper: Wiem, Paige. Wiem. Jesteś kochana.
Paige: No chodź tu do mnie.

Przytuliła mnie po przyjacielsku, czego dawno nie robiła.

Paige: Lepiej?
Pepper: Lepiej. Ej! Mam pomysł. Skoro ich nie ma, to obejrzymy jakąś komedię. Pośmiejemy się. Co ty na to?
Paige: No spoko. A jaką?
Pepper: W internecie coś znajdę.

Po jakiś pół godzinach, znalazłam “Straszny Film 5”. Śmiałyśmy się prawie na każdej scenie, aż brakowało nam tlenu. Mijały kolejne kwadranse seansu, a facetów nadal nie było.

Paige: Poszli na fajki, a nie ma ich dwie godziny. Nie martwisz się?
Pepper: Eee… Nie przesadzajmy. To duży chłopcy. Mogą się rypać w krzaczorach. Mam to w dupie.
Paige: Hehehe! Spoko.
Pepper: Jak tam się gadało z Grześkiem? Nie jest taki zły, co?
Paige: Może być. Nie uwierzysz, ale on lubi Marvel.
Pepper: Wiem o tym od dawna, dlatego znalazłaś z nim wspólny język. Tylko do niego nie zarywaj.
Paige: Ej! Nie zakochałam się.
Pepper: On ma dziewczynę.
Paige: To niech ma. Nie moja sprawa, Pepper.
Pepper: Żartuję. Nie ma żadnej na razie. Jest wolny.
Paige: Czy ty coś sugerujesz?
Pepper: Hehehe! Nie.

Zaśmiałam się tak głośno, że nawet nie wiedziałam, jak bardzo potrafię. Gdy obejrzałyśmy komedię, faceci wrócili. Mój chłop rzucił się na mnie nachalnie. Chciał dostać buzi, a oberwał w pysk. Od razu miał o to pretensje.

Tony: Za co to?
Pepper: Dobrze wiesz.
Tony: No nie wiem.
Rhodey: Ach! Te kobiety. Nie zrozumiesz ich.
Paige: A faceci nie lepsi.
Rhodey: Tony, idziemy grać?
Tony: Okej.
Pepper: Tony, TY ŚMIERDZĄCY ŻULU!
Tony: No co? Idź pomiziać się z Clintwood.
Paige: Słucham?! Po nazwisku, to po pysku!
Tony: Ja idę grać, a wy se róbcie, co chcecie.
Pepper: Pff… Dobra. Nie kocham cię. Życzę, żebyście byli ze sobą szczęśliwi.
Tony: Papryczko?
Pepper: Papryczko, srolyczko. Wypieprzaj. Dziś śpisz sam.
Rhodey: Oj! Rozgniewałeś ją. Niedobrze.
Tony: To tylko jedna rundka.
Pepper: A ze mną to już nie pograsz, chamie! Paige, dziś śpisz ze mną.
Paige: Fajnie. Przynajmniej nikt nie będzie ćmił.
Pepper: Hahaha! Ja będę.
Paige: Jesteś nieznośna, ale za to cię kocham.
Pepper: Ale ja jestem Tony’ego.
Paige: Nie! Ty jesteś moja.
Pepper: Nie przeginaj.
Paige: To ja cię porwałam 5 lat temu, zabrałam na wieżę Eiffla, śmiałam się z tobą, ukradłam papryczki z twojego kawałka pizzy i ci mówiłam same miłe rzeczy.
Pepper: Miłe?
Paige: Zawsze jakieś były.

Zaśmiała się głupawo. Poszłyśmy obie do pokoju, a męską część wycieczki zostawiliśmy w spokoju. Może długo na niego się nie gniewałam, bo w końcu się wybacza każdemu kretynowi. Tony Stark również zasługiwał na wybaczenie. Kocham go, prawda? A może i nie


--***---

Oryginalnie było to na urodziny mojej przyjaciółki, ale pozmieniałam parę faktów oraz imiona. Chyba się nie gniewasz ;)

3 komentarze:

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X