Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Romans. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Romans. Pokaż wszystkie posty

Memory flakes- Płatki pamięci

0 | Skomentuj
memoryy flakes.jpg

Pepper rozpaliła ogień w kominku, aby nikt nie narzekał na zimno. Jednak wnuki i tak biegały po całym domu, bawiąc się. Próbowała je opanować, lecz sześciolatki musiały uwolnić swoją energię. Tony nie mógł nic z tym zrobić, gdyż spał dość twardo. Żona podeszła do niego, a następnie przykryła kocem.

Pepper: Śpij dobrze. Zajmę się rozrabiakami.

Ucałowała go czule w czoło i wyszła z pokoju. W myślach przypominała sobie czy zrobiła wszystkie zadania. Przeszła kilka razy po korytarzu, aż ją olśniło. Zawołała dzieciaki do salonu. Bez najmniejszego buntu posłuchały się babci, siadając na dywanie po turecku obok niej.

Pepper: Jak będziecie grzeczni, dostaniecie po czekoladzie. Pasuje wam taki układ?
Kate: Tak, babciu. Dajemy ci słowo.
Pepper: Tobie mogę zaufać, ale nie jemu.
Max: No dobra. Będę grzeczny.

Odłożył zabawki na bok, kładąc się na brzuch.

Kate: Babciu?
Pepper: Słucham cię, Katty.
Kate: Nigdy nam nie mówiłaś jak poznałaś dziadka. Opowiesz nam?
Max: Eee… To będzie nudne. Nie możemy się pobawić?
Pepper: Nie ma mowy. Jest już późno, a dziadek ma spać w ciszy, jasne?
Max: Ech! No okej.

Nie był zbytnio zachwycony, ale wiedział co go czeka za nieposłuszeństwo. Powrót z ferii do domu, gdzie nie miał miejsca na dziecięce szaleństwa.

Pepper: Mogę wam opowiedzieć jak to się zaczęło. Jednak to dość długa historia. Możecie przy niej zasnąć.
Kate: Im dłuższa, tym lepsza. No proszę. Opowiadaj.
Pepper: W porządku, więc zacznijmy od początku.

Pierwszy dzień w Akademii Jutra nie należał do przyjemnych. Już wtedy przez kolor włosów dokuczali jej rówieśnicy, a z winy gadulstwa wpakowała się do dyrektora. Do tego pobiła jednego z uczniów co musiało się skończyć tak, a nie inaczej. Siedziała w jego gabinecie, czekając, aż skończy ją dręczyć.


Dyrektor Nara: Powinienem wezwać twoich rodziców, ale jako, że jesteś tutaj pierwszy raz, daję ci ostrzeżenie. Oby więcej nie powtórzyła się taka sytuacja, panno Potts. Czy wyraziłem się jasno?

Pepper: Ale to nie ja zaczęłam!

Dyrektor Nara: Każdy tak mówi.

Pepper: Mówię prawdę! Do jasnej cholery, czemu mi pan nie wierzy?! Przecież nie zrobiłam nic złego! Ja się tylko broniłam!
Dyrektor Nara: Radzę zważać na słownictwo, młoda panno.



Niespodziewanie pojawiła się nauczycielka, przyprowadzając dwóch innych uczniów.



Dyrektor Nara: Co narobili tym razem?

Nauczycielka: Pan Stark został nakryty na wagarach, zaś Pan Rhodes pouczał nauczyciela od historii.
Dyrektor Nara: Jak widzisz, to mam już jedną osobę w gabinecie. Nie zajmę się nimi wszystkimi.
Pepper: Mogę sobie pójść. Żaden problem. W końcu i tak jestem niewinna.
Dyrektor Nara: Proszę zaczekać!
Pepper: Do widzenia, dyrektorku.


Wstała i pomachała na pożegnanie. Mężczyzna nie miał siły rozprawiać się z kłopotliwymi uczniami, dlatego puścił ich wolno.



Tony: Hej! Poczekaj!


Podbiegł do dziewczyny, która na jego wołanie zatrzymała się, odwracając.

Pepper: Coś nie tak?
Tony: Jesteś tu nowa, prawda?
Pepper: No i co z tego? Wywalili mnie z poprzedniej szkoły, więc trafiłam tutaj. Innego wyjścia nie było, a uwierz, że starałam się załatwić sobie domowe nauczanie.
Tony: Eee… Ja tylko się pytałem czy dopiero zaczęłaś naukę. Nie musiałaś mówić więcej.
Pepper: Wybacz, ale taka moja natura. Jak się rozgadam, to nie ma końca.



Wybuchnęła śmiechem, który był słyszalny na całym korytarzu. Pustym, bo lekcje już się zaczęły.



Pepper: A ty też dopiero zacząłeś?

Tony: Tak, ale nudziło mi się, więc próbowałem uciec.
Pepper: Hahaha! Poważnie?
Tony: No poważnie. Wiem więcej od tych wszystkich nauczycieli razem wziętych.


Historię przerwał Max.

Max: Moment, babciu. To dziadek był mądrzejszy od profesorów?
Pepper: Zgadza się. Zawsze się wymądrzał, żeby pokazać jaki jest inteligentny. W klasie nazywaliśmy go często klasowym Einsteinem.
Kate: Co było dalej?
Pepper: Rozmawialiśmy, a potem poszliśmy na lekcje. No i tak mniej więcej pierwszy raz spotkałam waszego dziadka.
Kate: Nuda!
Max: Serio? Tylko tyle?

Siedmiolatkowie byli znudzeni, aż zaczęli ziewać. Nie tego się spodziewali.

Kate: Babciu, musi być coś więcej. Na pewno nie wydarzyło się nic ciekawszego?
Pepper: Cóż… Spróbuję coś sobie przypomnieć. Dajcie mi chwilkę.

Poprosiła, próbując cofnąć się myślami wstecz. Pewnych rzeczy nie mogła im zdradzić, dlatego też postanowiła zmienić formę opowiadania historii sprzed lat.

Pepper: Niektórych historii nie mogę wam opowiedzieć z życia. Jesteście na nie za mali.
Kate: Oj! Babciu, prosimy. Jak już zaczęłaś, to musisz skończyć. Nieładnie tak przerywać w połowie.
Max: Właśnie! Mów dalej i nawet nie próbuj nam wciskać kitu.
Pepper: Max, wyrażaj się.
Max: Ale nie powiedziałem brzydko.
Kate: Babciu, dlaczego wyszłaś za dziadka? Co takiego zrobił, że skradł twoje serce?
Pepper: Co zrobił? Dobre pytanie. Dziadek był moim bohaterem. Ratował mnie od kłopotów, w które wpadałam, gdy uczyłam się w Akademii Jutra. Zawsze spieszył mi z pomocą, kiedy ktoś mi dokuczał. Wielokrotnie próbowałam się odwdzięczyć za pomoc, ale…
Max, Kate: ALE?
Pepper: Coraz rzadziej przychodził na lekcje, a moje próby podziękowania kończyły się fiaskiem. Jednak pewnego dnia udało mi się go dorwać.

Rudowłosa zaczepiła geniusza przed wyjściem, prosząc o notatki z fizyki. Usiłowała go w ten sposób zatrzymać, a była silniejsza od niego. Dał za wygraną i zgodził się zostać. Poszli na dach Akademii, gdzie nikogo nie zastali. W wolnej godzinie między naukami ścisłymi wykorzystali ten czas na korepetycje. Chłopak tłumaczył najprościej jak potrafił, a ona patrzyła na niego pełna podziwu. W końcu wydusiła z siebie to, na co czekała od minionych tygodni.


Pepper: Dziękuję.

Tony: Za co?

Pepper: Za to, co dla mnie zrobiłeś. Gdyby nie ty, mogłabym trafić do dyrka za bójkę.

Tony: No wiesz. Potrzebowałaś pomocy. Każdy by tak zrobił na moim miejscu.
Pepper: I tu się mylisz, Tony.
Tony: Chwila… Skąd wiesz jak mam na imię?
Pepper: Heh! To byłoby głupie nie znać imienia swego wybawcy. Może ci się nie chwaliłam, ale mój tata pracuje jako agent FBI. Czasem myszkuję w laptopie służbowym i dowiem się dużo interesujących rzeczy. Zwłaszcza o tobie.
Tony: O mnie?


Nie ukrywał zdziwienia, ponieważ mało kto wiedział o wypadku samolotu oraz to jak bardzo ucierpiał. Większość informacji nadal pozostawała zagadką.
Tym razem, to Pepper przerwała opowieść.

Pepper: Tyle wystarczy. W nagrodę dostaniecie obiecaną czekoladę.

Wstała z bujanego krzesła i wyjęła z barku po dwie czekolady z truskawkowym nadzieniem. Wnuczki zaczęły narzekać.

Kate: Babciu, za krótka ta historia. Coś przeoczyłaś.
Pepper: Przecież już wam mówiłam, że nie mogę wam zdradzić wszystkiego. Trzeba mieć jakieś tajemnice.

Uśmiechnęła się do nich uroczo, lecz dzieciaki nadal nie były zachwycone.

Pepper: Ale poznałam go i nie żałuję tego. Wy też nie żałujcie swoich czynów. Jeśli spotkacie kogoś na swojej drodze życia, nie bójcie się mówić o swoich uczuciach. Potem wasza historia przetrwa lata i również będziecie siedzieć, opowiadając ją swoim wnuczkom. Zobaczycie, że pewne sekrety zachowacie między sobą.

Nagle na zegarku wybiła godzina dwudziesta.

Pepper: A teraz migiem do łóżek. Słodycze zostawcie na jutro, dobrze?
Max, Kate: TAK, BABCIU.
Pepper: Dziękuję, że zechcieliście mnie wysłuchać. Dobranoc.

Ucałowała je w czoło, żegnając się z nimi. Maluchy pobiegły schodami do swoich pokoi. Kobieta zamierzała iść do sypialni. O dziwo nie zastała tam swego męża.

Tony: Szukasz mnie?
Pepper: Tony!

Przestraszyła się, słysząc jego głos za swoimi plecami.

Pepper: Chcesz mnie doprowadzić do zawału?
Tony: Byłem ciekawy, co tak cicho. Co im powiedziałaś?

Położył głowę na jej ramieniu, słuchając wypowiadanych słów.

Pepper: O niczym ważnym, kochanie. Chodźmy spać.

Udała ziewnięcie, na co mężczyzna nie dał się nabrać.

Tony: Kłamczucha.
Pepper: Ej!

Chwycił ją, niczym pannę młodą, rzucając na łóżko. Dzieci zerknęły ostrożnie za drzwi, widząc rozwój sytuacji. Słyszeli śmiech babuni, która była łaskotana po całym ciele. Jednak wnuki odbierali to zupełnie inaczej.

Kate: Eee… Lepiej chodźmy nynać.
Max: Tak… Dobry pomysł, siostro.


Kochankowie droczyli się ze sobą, aż wreszcie opadli z sił. Popatrzyli się na siebie, błądząc myślami gdzieś daleko. Anthony objął ją czule. Zasnęła w jego objęciach.

KONIEC

---***---

Jestem kiepską romantyczką, ale tu nie ma żadnego dramatu ani sadyzmu. Nie wiedziałam jak to opowiedzieć, a dzieci nie mogły wiedzieć o Iron Manie, więc Pepper większość wydarzeń musiała po prostu ominąć. Mam nadzieję, że był to przyjemny one shot. Taki dla odmiany.
PS: Jutro ostatni crossover, a potem tylko one shoty.

Kocham cię albo i nie (wersja Pepperony)

3 | Skomentuj

Już trzy lata jesteśmy razem. W takich związkach zawsze łatwo o kłótnie. Szczególnie o byle gówno. No nieważne. Mimo wszystko, jesteśmy razem. I z tego się cieszę. Ok. Nieważne. Do rzeczy. Ten dzień zapowiadał się super. Miało być tak pięknie, ale oczekiwania są taką fantazją, że rzeczywistości nie odpowiada. Co się wydarzyło? Opowiem ci.
Byliśmy w New Jersey razem z Rhodey’m i Paige. Cała nasza czwórka dogadywała się bez problemu. No może poza kilkoma kwestiami, ale nieważne. Ważne było to, że moja przyjaciółka z kumplem nawijali o Marvelu. Dla mnie nic ciekawego, ale Tony już chciał dołączyć do tej “ciekawej” dyskusji. Chyba gadali o drugiej części Kapitana Ameryka. To był ten z tarczą, czy z łukiem? Nie! Łuk ma kapitan flamingo.

Paige: No, ale zajebiste to było. Jeden z najlepszych filmów tego roku.
Rhodey: Czy ja wiem? Mi się wydaje, że Avengers byli lepsi.
Paige: No w sumie, to każdy ma prawo do własnej opinii. Heh! Nie przekonasz mnie do swojej.
Rhodey: A co powiesz o…

Niby coś powiedział, ale bardziej skupiłam się na moim przyszłym mężu, który szukał czegoś. Chciałam mu pomóc.

Pepper: Co zgubiłeś?
Tony: Ładowarki. Nie widzialaś jej?
Pepper: Nie.
Tony: A może mi ją wzięłaś?
Pepper: Tony, na cholerę mi twoja ładowarka? Dobrze wiesz, że mam swoją… Chodź do pokoju.
Tony: Czemu? Nie lubisz ich?
Pepper: Och! Tobie trzeba wszystko tłumaczyć. Mam chcice. Zróbmy to.
Tony: Ale masz okres.
Pepper: Skończył mi się już, a poza tym, oni nas nie usłyszą.
Tony: Okej. No to chodźmy.

Byłam podekscytowana, jak to wszystko się dalej potoczy. Otworzyliśmy drzwi, zamykając je szybko na klucz. Bez pośpiechu pozbył się paska od spodni i powoli podszedł do mnie, obejmując w talii.

Pepper: No na co czekasz, książę? Nie mamy całego na to dnia.
Tony: Aż tak ci się spieszy, kochanie? Zresztą, masz rację. Zróbmy to szybko.
Pepper: Pomiń grę wstępną i do dzieła, bydlaku.
Tony: Jak sobie życzysz.

Popchnął na łóżko, zdejmując moje dżinsy, które rzucił gdzieś do tyłu. Nie był delikatny. Zachowywał się, jak drapieżca, co polował na niewinną dziewicę. O! Przepraszam, ale już nią nie jestem. Zostałam pozbawiona tego tytułu. Szybko zdjął własne gacie, wywalając je na środek pokoju. Byliśmy bardzo cicho, choć dyskusja za ścianą była bardziej słyszalna od moich jęków. Bez ostrzeżenia położył swą dłoń na moich majteczkach, aż skusił się przekroczyć granice. Jęknęłam, czując jego zwinne palce w środku. Było mi tak dobrze. Mógłby tak robić całą wieczność. Potem zostałam w samej bieliźnie, bo guziki nie były zbyt trudną przeszkodą dla jego łapczywych paluszków.

Pepper: Co tak wolno? Bierz mnie do cholery. Bierz mnie.
Tony: Już, już. Prawie skończyłem.
Pepper: Ach!
Tony: Ciszej, bo nas usłyszą.
Pepper: Taa… Oni się podniecają Marvelem, a my sobą.
Tony: Hahaha! Racja.
Pepper: Och! Dobrze. Tak… trzymaj.

Zerwał ze mnie dolną bieliznę, przyssając się do mojego kwiatuszka. Ufnie rozchyliłam nogi.

Pepper: Czyń honory, rycerzyku. Aaa!
Tony: Zamknij się.
Pepper: O kurwa!

Poczułam go w sobie. Penetrował porządnie, że musiałam przytrzymać się łóżka. Miałam wrażenie, jak odlatuję.

Pepper: Och! Dobra, słoneczko. Moja kolej… Tony?
Tony: Nie teraz.
Pepper: Oj! Co może być ważniejszego od małego rypania?
Tony: RHODEY, IDZIEMY ZAJARAĆ?
Pepper: Rhodey?!

Zrobiłam facepalma. No i cały romantyzm chuj strzelił. Pospiesznie ukrył swoje przyrodzenie, założył ubrania i pobiegł. Czasem mi się wydaje, że chcę ożenić się z gejem. Zrobiło mi się przykro. Włożyłam z powrotem na siebie ubrania i poszłam do salonu, gdzie Paige siedziała z chipsami. Oglądała coś na telewizorze. Pomyślałam, że dołączę.

Pepper: Jesteśmy same. Co porobimy?
Paige: Nie wiem. Oglądam stare odcinki, bo nic nie wstawili nowego… A gdzie ich wywiało?
Pepper: Są na randce.
Paige: Oj! Nie przejmuj się. Ja cię nigdy nie zostawię.
Pepper: Wiem, Paige. Wiem. Jesteś kochana.
Paige: No chodź tu do mnie.

Przytuliła mnie po przyjacielsku, czego dawno nie robiła.

Paige: Lepiej?
Pepper: Lepiej. Ej! Mam pomysł. Skoro ich nie ma, to obejrzymy jakąś komedię. Pośmiejemy się. Co ty na to?
Paige: No spoko. A jaką?
Pepper: W internecie coś znajdę.

Po jakiś pół godzinach, znalazłam “Straszny Film 5”. Śmiałyśmy się prawie na każdej scenie, aż brakowało nam tlenu. Mijały kolejne kwadranse seansu, a facetów nadal nie było.

Paige: Poszli na fajki, a nie ma ich dwie godziny. Nie martwisz się?
Pepper: Eee… Nie przesadzajmy. To duży chłopcy. Mogą się rypać w krzaczorach. Mam to w dupie.
Paige: Hehehe! Spoko.
Pepper: Jak tam się gadało z Grześkiem? Nie jest taki zły, co?
Paige: Może być. Nie uwierzysz, ale on lubi Marvel.
Pepper: Wiem o tym od dawna, dlatego znalazłaś z nim wspólny język. Tylko do niego nie zarywaj.
Paige: Ej! Nie zakochałam się.
Pepper: On ma dziewczynę.
Paige: To niech ma. Nie moja sprawa, Pepper.
Pepper: Żartuję. Nie ma żadnej na razie. Jest wolny.
Paige: Czy ty coś sugerujesz?
Pepper: Hehehe! Nie.

Zaśmiałam się tak głośno, że nawet nie wiedziałam, jak bardzo potrafię. Gdy obejrzałyśmy komedię, faceci wrócili. Mój chłop rzucił się na mnie nachalnie. Chciał dostać buzi, a oberwał w pysk. Od razu miał o to pretensje.

Tony: Za co to?
Pepper: Dobrze wiesz.
Tony: No nie wiem.
Rhodey: Ach! Te kobiety. Nie zrozumiesz ich.
Paige: A faceci nie lepsi.
Rhodey: Tony, idziemy grać?
Tony: Okej.
Pepper: Tony, TY ŚMIERDZĄCY ŻULU!
Tony: No co? Idź pomiziać się z Clintwood.
Paige: Słucham?! Po nazwisku, to po pysku!
Tony: Ja idę grać, a wy se róbcie, co chcecie.
Pepper: Pff… Dobra. Nie kocham cię. Życzę, żebyście byli ze sobą szczęśliwi.
Tony: Papryczko?
Pepper: Papryczko, srolyczko. Wypieprzaj. Dziś śpisz sam.
Rhodey: Oj! Rozgniewałeś ją. Niedobrze.
Tony: To tylko jedna rundka.
Pepper: A ze mną to już nie pograsz, chamie! Paige, dziś śpisz ze mną.
Paige: Fajnie. Przynajmniej nikt nie będzie ćmił.
Pepper: Hahaha! Ja będę.
Paige: Jesteś nieznośna, ale za to cię kocham.
Pepper: Ale ja jestem Tony’ego.
Paige: Nie! Ty jesteś moja.
Pepper: Nie przeginaj.
Paige: To ja cię porwałam 5 lat temu, zabrałam na wieżę Eiffla, śmiałam się z tobą, ukradłam papryczki z twojego kawałka pizzy i ci mówiłam same miłe rzeczy.
Pepper: Miłe?
Paige: Zawsze jakieś były.

Zaśmiała się głupawo. Poszłyśmy obie do pokoju, a męską część wycieczki zostawiliśmy w spokoju. Może długo na niego się nie gniewałam, bo w końcu się wybacza każdemu kretynowi. Tony Stark również zasługiwał na wybaczenie. Kocham go, prawda? A może i nie


--***---

Oryginalnie było to na urodziny mojej przyjaciółki, ale pozmieniałam parę faktów oraz imiona. Chyba się nie gniewasz ;)
© Mrs Black | WS X X X