Gomenasai

0 | Skomentuj

Tytuł po japońsku, co oznacza "przepraszam". Nie wiem, co się stało, ale chyba się wyautuję. Po prostu nie mam weny i raczej też chęci do pisania projektu.
Prosiłam wiele osób o pomóc i jedna, która już była chętna, szybko zniknęła. Nie mam pojęcia, co dalej. Po prostu to mnie przerasta, a wiem, że w tym roku mój czas wolny się skróci ze względu na szkołę lub pracę.
Naprawdę mi wybaczcie. Może nadszedł czas odpocząć od pisania. Wiele opowiadań wyrzuciłam do kosza po trzech rozdziałach. Próba napisania czegoś mnie przytłacza. Potrzebuję odpocząć. Nie wiem, czy miesiąc. Może szybciej wrócę.
Jest cień szansy, iż ktoś się w końcu znajdzie do pomocy. Nie jest łatwo usiąść z planem i zacząć pisać. To nie jest takie proste. Mimo braku depresji, wciąż nie jestem w stanie sama czegoś napisać. Nawet przy innych opowiadaniach mam zastój.
Chyba pora odłożyć blog, skupiając się na czymś innym. Naprawdę mi wybaczcie. Ilekroć wstawiam posta z zawieszeniem, moje serce się kraja z samą myślą, że mogę już tutaj nie wrócić.
Żegnajcie albo do zobaczenia.
~Katari

Wszyscy mamy problemy

0 | Skomentuj

Wszyscy mamy problemy.

Rhodey: Tony?

Lecz nie każdy o nich mówi.

Rhodey: No dalej, chłopie. Kolacja stygnie.

(wchodzi po schodach)

Chcemy ich unikać.

Rhodey: Taki jesteś? No dobra, więc wchodzę.

(otwiera drzwi)

Wszyscy mamy problemy.

Rhodey: Mama zrobiła twoje ulubione tosty. Zjesz?

Tylko, że…

Rhodey: Tony?

(podchodzi do łóżka)

Nie da się sprostać im wszystkim.

(szturcha Tony’ego)

Rhodey: Tony, obudź się.

Czasem potrzebna jest pomoc.

Rhodey: Mamo, dzwoń po pogotowie!

(nadal potrząsa jego ramionami)

Rhodey: Błagam cię, Tony. Obudź się. Obudź się!

Dwie godziny wcześniej.

Tony, Rhodey i Pepper siedzą na dachu Akademii. Geniusz rozmawia z rudą, zaś histeryk kuje do testu z chemii.

Pepper: To jakie na dziś plany, geniuszu?
Tony: Nie wiem. Ty mi powiedz.
Pepper: Hmm… O ile nie będzie potrzebny blaszak, jestem tylko twoja.
Tony: Och! Pepper.

Przytula ją czule i nie ma zamiaru jej uwolnić. W końcu oddałby za nią swoje życie.

Tony: Umiesz na dzisiaj?
Pepper: Coś tam pamiętam, ale przed lekcją jeszcze zajrzę do notatek. A ty?
Tony: Hahaha! Nie rozśmieszaj mnie, Pep. Jestem ścisłowiec, więc dla mnie, to pryszcz.
Rhodey: No to mi powiedz, jaki jest skład…

Nie dosłyszał, gdyż zagłuszył go dzwonek. Jednak domyślał się, że pytanie miało być bardzo trudne i niezbyt oczywiste do szybkiej odpowiedzi. Zeszli na dół po schodach, kierując się do sali chemicznej. Tam usiedli na swoje miejsca, czekając na rozpoczęcie sprawdzianu. Rudzielec zerkał przez chwilę do zeszytu, żeby poukładać najważniejsze wiadomości w głowie, miłośnik humanistycznych przedmiotów jedynie zerknął kilka razy na wzory, natomiast klasowy Einstein tylko uśmiechał się pod nosem.

Pepper: Kiedyś mu przywalę za to.
Rhodey: Przecież nie robi nic złego.
Pepper: Taa… Nienawidzę, jak się mądrzy. To nie fair! Powinien być, jak reszta, a nie zgrywać takiego gościa, co pozjadał wszystkie rozumy.
Rhodey: On taki już jest. Nic nie poradzisz na wrodzony intelekt do takich działów.
Pepper: Ech! Niestety.

Lekko posmutniała. To trwało moment, gdyż profesor wręczył każdemu uczniowi arkusz zadań. Dziewczyna chwyciła się za głowę.

Pepper: No to już po mnie. Żegnaj, telefonie.

Walnęła łepetyną o ławkę przez załamanie na widok pierwszego pytania. Chłopak z implantem chciał ją pocieszyć. Szepnął kilka słów do niej.

Tony: Pep, nie martw się. Będzie dobrze.
Pepper: Dzięki, ale byłoby lepiej, jakbym znała odpowiedzi.
Tony: Nie pomogę. Każdy ma inną grupę. Szacując ilość możliwych innych plansz odpowiedzi wynosi sześć.
Pepper: Mam grupę F.
Tony: Czyli się zgadza… Poradzisz sobie. Wierzę w ciebie.

Uśmiechnął się skrycie, że jedynie ona widziała ten wyraz twarzy. Nawet Rhodey skupiał się przy zapisywaniu odpowiednich wyników oraz obliczeń. O dziwo szybko przebrnął przez zadania, dochodząc do tych z rozszerzoną treścią.
Gdy czas minął na pracę pisemną, mogli rozluźnić się i odstresować. Nauczyciel pozwolił na przerwę i reszta lekcji była bez omawianego materiału. Wszyscy chwycili za komórki lub książki, zajmując się sobą. To znaczy tylko największy maniak historii miał w rękach książkę o takiej, a nie innej tematyce. Co jakiś czas był wołany jakiś nastolatek, żeby otrzymać ocenę. Szybko przyszła kolej na gadułę.

Nauczyciel: Panno Potts, pani oceny coraz bardziej spadają. Myślałem, że ten test poprawi jakość ocen. Niestety, lecz jest dwójka.
Pepper: Czy to jakiś żart?! Przecież uczyłam się! Kułam całymi dniami, nocami, chociaż wolałam wtedy robić coś innego, ale proszę mi dać czwórkę, bo naprawdę umiem to, co trzeba było na tym egzaminie. Zestresowałam się i tyle. Czy nie da się nic zrobić?
Nauczyciel: Hmm… Proszę rozwiązać to zadanie.

Wypisał na tablicy działanie, na które znała schemat rozwiązania. Trochę główkowała nad nim, lecz niezbyt długo. Zapisała wynik.

Nauczyciel: Bardzo dobrze. Masz trójkę.
Pepper: Jest! Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Nauczyciel: No już tak się proszę nie cieszyć. Następnym razem nie będzie drugiej szansy.
Pepper: Wiem, ale dziękuję.

Uradowana powróciła do przyjaciół. Potem został wezwany czarnoskóry. Odłożył książkę na ławkę i podszedł do profesora.

Nauczyciel: Trójka.
Rhodey: Dziękuję, profesorze.
Nauczyciel: Nie chce pan starać się o lepszą?
Rhodey: Ważne, że zdałem.
Nauczyciel: W porządku… Pan Stark!

Zawołał geniusza, co spodziewał się dobrych wieści. Szóstka albo piątka należała mu się. Nie spodziewał się innej oceny.

Tony: I jak? Będzie szóstka?
Nauczyciel: Panie Stark, czy pan uczył się do tego testu?
Tony: Nie musiałem. Zawsze zdaję bez wkuwania materiału. Zna mnie pan już tyle lat. Nie potrzebuję długo siedzieć przy podręcznikach.
Nauczyciel: Będzie czwórka.
Tony: Tak słabo?
Nauczyciel: Na wyższą nie liczyłbym.

Niebieskooki z lekkim rozczarowaniem wyszedł z klasy. Powędrował do łazienki, gdzie spojrzał w lustro.

Tony: Co się ze mną stało?

Obecnie.

Pani Rhodes natychmiast wparowała do pokoju zaniepokojona krzykami syna.

Roberta: Czemu krzyczysz? Co się stało?
Rhodey: Nie mogę go wybudzić! Trzeba zadzwonić po karetkę!
Rhodey: Spokojnie, Rhodey. Połóż go na podłodze ostrożnie, a ja już dzwonię.

Wybrała numer ratunkowy. Powiedziała najważniejsze szczegóły.

Roberta: Za ile będzie pogotowie? Godzina?! Pani sobie żartuje! On może umrzeć! Co? Nie wiem, czy coś brał.

Po zakończeniu rozmowy z dyspozytorką stacji ratunkowej, zaczęła przeszukiwać pokój w celu znalezienia środków odurzających, leków lub czegoś innego.

Rhodey: Co powiedzieli?
Roberta: Tak, jak słyszałeś. Za godzinę mają być.
Rhodey: Tak długo mamy czekać?
Roberta: Wiem, ale nie mamy innego wyboru… Co z nim?
Rhodey: Oddycha, ale implant szwankuje.
Roberta: To znaczy?
Rhodey: Popatrz.

Wskazał na mechanizm, co ledwo się świecił. Migotał bardzo powoli, co nie oznaczało nic dobrego.

Godzinę wcześniej.

Tony wrócił z łazienki. Ukrywał swój podły nastrój, jak tylko mógł. Założył taką wewnętrzną maskę, ukrywając prawdziwe uczucia. Udawał, że wszystko grało. Na szczęście nie musiał już siedzieć w szkole, bo lekcje się skończyły. Razem z przyjaciółmi poszedł do zbrojowni. Wiedział, że obowiązków bohatera nie mógł unikać.
Kiedy znaleźli się na miejscu, on nadal milczał. Nie odezwał się ani jednym słowem, co rudą wręcz denerwowało.

Pepper: I jak wam poszedł test? Mnie prawie oblał, a was?
Rhodey: Czwórka, więc jest dobrze… Tony, kolejna szóstka do kolekcji?
Tony: Nie tym razem.
Rhodey: Piątka też jest dobra.
Tony: Masz rację.

Podszedł do stołu roboczego, skąd wziął narzędzia. Zaczął pracować nad zbroją. Pepper zabrała mu z rąk zabawki wynalazcy. Od razu się wściekł.

Tony: Zostaw to! Muszę pracować!
Pepper: Tony…
Rhodey: Chłopie, co w ciebie wstąpiło?
Tony: Już nic.

Odparł chłodno i wyszedł.

Pepper: Co go ugryzło?
Rhodey: Nie wiem, ale może coś się stało w szkole.
Pepper: On i szkoła? No nie wiem, Rhodey.
Rhodey: Nie zawsze można liczyć na sukces. Bywają różne rezultaty.
Pepper: I co? Ma przejmować się głupim testem z chemii?
Rhodey: Pogadam z nim.
Pepper: Pójdę z tobą.
Rhodey: Nie musisz. Poradzę sobie.
Pepper: Jak wolisz, ale powiedz, żeby do mnie zadzwonił.
Rhodey: Spoko. Powiem mu.
Pepper: To do jutra.

Pożegnali się, idąc w swoje strony. Zapach tostów przyciągnął syna Roberty do kuchni. Przez chwilę zapomniał o rozmowie z przyjacielem.

Roberta: Jak tam w szkole?
Rhodey: W porządku. To znaczy, u mnie jest okej. Nie wiem, co z Tony’m.
Roberta: Zrobiłam tosty. Na pewno się skusi. Rozweselą go tak, jak zawsze.
Rhodey: Mam nadzieję.

Obecnie.

Serce nadal biło zbyt wolno, a implant nie potrafił wysyłać odpowiedniego impulsu. Czekali długo na lekarza. Do tego czasu próbowali zapanować nad sytuacją. Chorego przykryli kocem, układając w pozycji w bezpiecznej. Wciąż nie mieli pojęcia, jak do tego doszło. Jednak Rhodey znalazł puste pudełko za łóżkiem. Pokazał je prawniczce.

Roberta: Pudełko po lekach… nasennych? Dlaczego to zrobił? Chciał się zabić?
Rhodey: Ja też tego nie rozumiem. Mam nadzieję, że nie umrze i uratują go. Nie wybaczę sobie, że byłem tak ślepy i nic nie zauważyłem. Przecież widziałem, że jak wrócił ze szkoły, był inny. Jak mogłem nic nie zrobić? Co ze mnie za przyjaciel?
Roberta: Nie dołuj się, synku. Wszystko będzie dobrze.

Godzinę później, przyjechała wyczekiwana pomoc. Lekarz wraz z dwoma sanitariuszami weszli przez furtkę. Zadzwonili do drzwi. Kobieta szybko zbiegła, żeby im otworzyć. Pokierowała ich na miejsce wciąż zmartwiona stanem Tony’ego. Pokazała doktorowi znalezisko w celu pomocy w diagnozie.

Lekarz: Nie jest dobrze. Taka duża dawka leków może spowodować śmierć. Według odczytów, musiał je połknąć godzinę temu.
Roberta: Czy można coś zrobić?
Lekarz: Musi, jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Tam ocenimy szczegółowo stan zdrowia.
Roberta: A dr Yinsen jest na dyżurze?
Lekarz: Powinien być. Jeśli jakoś może pomóc, to nie traćmy czasu.
Roberta: Mogę jechać z wami?
Lekarz: Tak.
Rhodey: A ja?
Roberta: Nie zostawię go samego.
Lekarz: Hmm… To wbrew zasadom, ale zgoda.

Przenieśli pacjenta na nosze, znosząc ostrożnie po schodach. Natychmiast wsiedli do karetki, jadąc na sygnale. Rhodey nerwowo wstukiwał litery, wysyłając wiadomość do rudzielca.

Rhodey: Powinna wiedzieć.
Roberta: Zgadzam się. Bardzo blisko się trzymają.
Lekarz: Puls w miarę równy, oddech w porządku, a… Przepraszam, co to jest za urządzenie?
Roberta: To implant, który ma za zadanie pobudzać serce do działania.
Lekarz: Nie działa prawidłowo.
Roberta: Skąd pan wie?
Lekarz: To zachowuje się, jak każda zaprogramowana maszyna. Teraz nie spełnia swojego działania. Ledwo pracuje.
Roberta: Już gorzej chyba być nie może.
Lekarz: Proszę się nie martwić. Trzeba być dobrej myśli.

Uspokajał, lecz niewiele dawały te słowa. Bardziej dawały powód na zwątpienie w nadzieję.
Kiedy pojawili się w placówce medycznej, zabrali nastolatka do zabiegówki. Tam zrobili płukanie żołądka, a następnie przenieśli na obserwację. Dr Yinsen został poinformowany o całej sytuacji i starał się jakoś naprawić ledwo działający mechanizm.

Lekarz: Podaliśmy odpowiedni leki, ale nadal nie reaguje.
Dr Yinsen: Wszystko z winy implantu. Nie działa, więc organ nie będzie posłuszny do prawidłowego funkcjonowania.
Lekarz: Jaki masz pomysł?
Dr Yinsen: Operacja.
Lekarz: Nie widzę do tego powodów. Nie ma…
Dr Yinsen: A właśnie, że jest zagrożenie życia! Trzeba coś zrobić, bo inaczej cały organizm się zbuntuje i będzie po chłopaku. Wiele przeszedł i zapewniam, że to jedyne rozwiązanie.

Lekarz chwycił za słuchawkę z telefonu od ściany, wybierając odpowiedni numer.

Lekarz: Przygotujcie salę operacyjną.

Starszy mężczyzna łagodnie uśmiechnął się. Zabrali chorego na blok. Rhodey wraz z matką gwałtownie wstali na widok lekarzy. Do tego wbiegła przerażona Pepper.

Pepper: Co się dzieje? Dostałam wiadomość.
Rhodey: Pepper…
Pepper: O nie! Tony! Błagam! Tylko nie to! Nie umieraj!
Dr Yinsen: Dzieciaki, spokojnie. Nikt nie umiera. Postaram się, aby wasz przyjaciel do was wrócił.
Pepper: Słowo?
Dr Yinsen: Obiecać nic nie mogę.

I to były ostatnie słowa, zanim drzwi sali zamknęły się na dobre. Cała trójka siedziała przed blokiem, próbując odgonić złe myśli. Rudowłosa nie była w stanie siedzieć. Kręciła się, mówiąc bardzo szybko.

Pepper: Jak to tego doszło? Przecież wszystko było dobrze, a tu coś takiego? Rhodey, odpowiadaj, bo cię zastrzelę i nie będzie już tak miło!
Rhodey: Pepper, ja również nie pojmuję tego, dlaczego połknął te cholerne tabletki.
Pepper: Co zrobił?!
Roberta: Ej! Głęboki wdech i wydech. Lepiej? A teraz posłuchajcie. Stres nic wam nie da, a jedynie zaszkodzi. Pomyślcie na spokojnie, dobrze?
Pepper: Chciał się zabić. Ja… Ja nie wierzę.
Roberta: Chciał, a lekarze w tej chwili próbują go uratować.
Rhodey: Gdybym znalazł Tony’ego na czas…
Roberta: Rhodey, już ci tyle razy tłumaczyłam. Obwinianie siebie nic nie daje. Po prostu pozostało nam czekać.
Pepper: Czekać? Ja tu zwariuję!
Rhodey: Pepper?
Pepper: Nie chcę … Nie chcę tu być.

Chłopak przytulił roztrzęsioną, aż ta uroniła kilka łez. Potem ta wybuchła płaczem, aż kolana się pod nią ugięły. Ciągle ją trzymał i starał się pomóc, jak mógł.

Rhodey: Musimy być silni. On chciałby tego od nas.
Roberta: Rhodey ma rację. Nie załamujcie się. Pozytywne myślenie przede wszystkim.

Nagle otworzyły się drzwi sali operacyjnej. Od razu zaczepili lekarzy, którzy nie wyszli z Tony’m. Bali się, co mogą usłyszeć.

Dr Yinsen: Pomimo zastąpienia wadliwego mechanizmu, nie udało nam się go uratować. Przykro mi.
Rhodey, Pepper: CO?!
Dr Yinsen: Naprawdę robiłem, co w mojej mocy, ale… Może gdyby nie połknąłby tylu tabletek, szanse na ocalenie byłyby większe.
Pepper: Operowany był kwadrans i tylko tyle ma nam pan do powiedzenia?! To kłamstwa! On żyje! Wiem o tym!
Dr Yinsen: Podam ci coś na uspokojenie, bo też będziesz przykuta do łóżka.
Pepper: On żyje! On musi żyć!
Dr Yinsen: Uspokój się. Zrobiłem, co się dało, ale serce nie reagowało na nic.

Więcej nic nie mówił, lecz zabrał rudowłosą do pokoju lekarskiego. Tam podał jej leki na uspokojenie, które połknęła, popijając wodą.

Pepper: Naprawdę nie żyje?
Dr Yinsen: Niestety. Musisz mi uwierzyć.
Pepper: Mogłam go zatrzymać. Mogłam, a ja nic nie zrobiłam.
Dr Yinsen: Nie płacz. Wiem, jakie to trudne. Czasami nie da się uratować wszystkich.

To smutna historia z morałem na końcu. Wszyscy mamy problemy i nie każdy nim sprosta. Jak silny by był, ból go dosięga na tyle mocno, że ciężko jest wstać i podnieść się.

---***---

Jest to chyba najdłuższy dramat ze wszystkich. Chyba, że był dłuższy kiedyś. Wstawiam go po maturze, bo chciałam jakoś wrócić do pisania. Jednak ta historia powstała 30 kwietnia, czyli szybciej wena dopisywała. Co jakiś czas będą się pojawiać one shoty, specjały, a projekt z odcinkami nadal nie jest ukończony. Zobaczymy, co się zrobi.
PS: Zapraszam na odwiedzenie blogów z mojej czytelni. Niektórzy jeszcze blogują, a inni dopiero zaczynają.

Kocham cię albo i nie (wersja Pepperony)

3 | Skomentuj

Już trzy lata jesteśmy razem. W takich związkach zawsze łatwo o kłótnie. Szczególnie o byle gówno. No nieważne. Mimo wszystko, jesteśmy razem. I z tego się cieszę. Ok. Nieważne. Do rzeczy. Ten dzień zapowiadał się super. Miało być tak pięknie, ale oczekiwania są taką fantazją, że rzeczywistości nie odpowiada. Co się wydarzyło? Opowiem ci.
Byliśmy w New Jersey razem z Rhodey’m i Paige. Cała nasza czwórka dogadywała się bez problemu. No może poza kilkoma kwestiami, ale nieważne. Ważne było to, że moja przyjaciółka z kumplem nawijali o Marvelu. Dla mnie nic ciekawego, ale Tony już chciał dołączyć do tej “ciekawej” dyskusji. Chyba gadali o drugiej części Kapitana Ameryka. To był ten z tarczą, czy z łukiem? Nie! Łuk ma kapitan flamingo.

Paige: No, ale zajebiste to było. Jeden z najlepszych filmów tego roku.
Rhodey: Czy ja wiem? Mi się wydaje, że Avengers byli lepsi.
Paige: No w sumie, to każdy ma prawo do własnej opinii. Heh! Nie przekonasz mnie do swojej.
Rhodey: A co powiesz o…

Niby coś powiedział, ale bardziej skupiłam się na moim przyszłym mężu, który szukał czegoś. Chciałam mu pomóc.

Pepper: Co zgubiłeś?
Tony: Ładowarki. Nie widzialaś jej?
Pepper: Nie.
Tony: A może mi ją wzięłaś?
Pepper: Tony, na cholerę mi twoja ładowarka? Dobrze wiesz, że mam swoją… Chodź do pokoju.
Tony: Czemu? Nie lubisz ich?
Pepper: Och! Tobie trzeba wszystko tłumaczyć. Mam chcice. Zróbmy to.
Tony: Ale masz okres.
Pepper: Skończył mi się już, a poza tym, oni nas nie usłyszą.
Tony: Okej. No to chodźmy.

Byłam podekscytowana, jak to wszystko się dalej potoczy. Otworzyliśmy drzwi, zamykając je szybko na klucz. Bez pośpiechu pozbył się paska od spodni i powoli podszedł do mnie, obejmując w talii.

Pepper: No na co czekasz, książę? Nie mamy całego na to dnia.
Tony: Aż tak ci się spieszy, kochanie? Zresztą, masz rację. Zróbmy to szybko.
Pepper: Pomiń grę wstępną i do dzieła, bydlaku.
Tony: Jak sobie życzysz.

Popchnął na łóżko, zdejmując moje dżinsy, które rzucił gdzieś do tyłu. Nie był delikatny. Zachowywał się, jak drapieżca, co polował na niewinną dziewicę. O! Przepraszam, ale już nią nie jestem. Zostałam pozbawiona tego tytułu. Szybko zdjął własne gacie, wywalając je na środek pokoju. Byliśmy bardzo cicho, choć dyskusja za ścianą była bardziej słyszalna od moich jęków. Bez ostrzeżenia położył swą dłoń na moich majteczkach, aż skusił się przekroczyć granice. Jęknęłam, czując jego zwinne palce w środku. Było mi tak dobrze. Mógłby tak robić całą wieczność. Potem zostałam w samej bieliźnie, bo guziki nie były zbyt trudną przeszkodą dla jego łapczywych paluszków.

Pepper: Co tak wolno? Bierz mnie do cholery. Bierz mnie.
Tony: Już, już. Prawie skończyłem.
Pepper: Ach!
Tony: Ciszej, bo nas usłyszą.
Pepper: Taa… Oni się podniecają Marvelem, a my sobą.
Tony: Hahaha! Racja.
Pepper: Och! Dobrze. Tak… trzymaj.

Zerwał ze mnie dolną bieliznę, przyssając się do mojego kwiatuszka. Ufnie rozchyliłam nogi.

Pepper: Czyń honory, rycerzyku. Aaa!
Tony: Zamknij się.
Pepper: O kurwa!

Poczułam go w sobie. Penetrował porządnie, że musiałam przytrzymać się łóżka. Miałam wrażenie, jak odlatuję.

Pepper: Och! Dobra, słoneczko. Moja kolej… Tony?
Tony: Nie teraz.
Pepper: Oj! Co może być ważniejszego od małego rypania?
Tony: RHODEY, IDZIEMY ZAJARAĆ?
Pepper: Rhodey?!

Zrobiłam facepalma. No i cały romantyzm chuj strzelił. Pospiesznie ukrył swoje przyrodzenie, założył ubrania i pobiegł. Czasem mi się wydaje, że chcę ożenić się z gejem. Zrobiło mi się przykro. Włożyłam z powrotem na siebie ubrania i poszłam do salonu, gdzie Paige siedziała z chipsami. Oglądała coś na telewizorze. Pomyślałam, że dołączę.

Pepper: Jesteśmy same. Co porobimy?
Paige: Nie wiem. Oglądam stare odcinki, bo nic nie wstawili nowego… A gdzie ich wywiało?
Pepper: Są na randce.
Paige: Oj! Nie przejmuj się. Ja cię nigdy nie zostawię.
Pepper: Wiem, Paige. Wiem. Jesteś kochana.
Paige: No chodź tu do mnie.

Przytuliła mnie po przyjacielsku, czego dawno nie robiła.

Paige: Lepiej?
Pepper: Lepiej. Ej! Mam pomysł. Skoro ich nie ma, to obejrzymy jakąś komedię. Pośmiejemy się. Co ty na to?
Paige: No spoko. A jaką?
Pepper: W internecie coś znajdę.

Po jakiś pół godzinach, znalazłam “Straszny Film 5”. Śmiałyśmy się prawie na każdej scenie, aż brakowało nam tlenu. Mijały kolejne kwadranse seansu, a facetów nadal nie było.

Paige: Poszli na fajki, a nie ma ich dwie godziny. Nie martwisz się?
Pepper: Eee… Nie przesadzajmy. To duży chłopcy. Mogą się rypać w krzaczorach. Mam to w dupie.
Paige: Hehehe! Spoko.
Pepper: Jak tam się gadało z Grześkiem? Nie jest taki zły, co?
Paige: Może być. Nie uwierzysz, ale on lubi Marvel.
Pepper: Wiem o tym od dawna, dlatego znalazłaś z nim wspólny język. Tylko do niego nie zarywaj.
Paige: Ej! Nie zakochałam się.
Pepper: On ma dziewczynę.
Paige: To niech ma. Nie moja sprawa, Pepper.
Pepper: Żartuję. Nie ma żadnej na razie. Jest wolny.
Paige: Czy ty coś sugerujesz?
Pepper: Hehehe! Nie.

Zaśmiałam się tak głośno, że nawet nie wiedziałam, jak bardzo potrafię. Gdy obejrzałyśmy komedię, faceci wrócili. Mój chłop rzucił się na mnie nachalnie. Chciał dostać buzi, a oberwał w pysk. Od razu miał o to pretensje.

Tony: Za co to?
Pepper: Dobrze wiesz.
Tony: No nie wiem.
Rhodey: Ach! Te kobiety. Nie zrozumiesz ich.
Paige: A faceci nie lepsi.
Rhodey: Tony, idziemy grać?
Tony: Okej.
Pepper: Tony, TY ŚMIERDZĄCY ŻULU!
Tony: No co? Idź pomiziać się z Clintwood.
Paige: Słucham?! Po nazwisku, to po pysku!
Tony: Ja idę grać, a wy se róbcie, co chcecie.
Pepper: Pff… Dobra. Nie kocham cię. Życzę, żebyście byli ze sobą szczęśliwi.
Tony: Papryczko?
Pepper: Papryczko, srolyczko. Wypieprzaj. Dziś śpisz sam.
Rhodey: Oj! Rozgniewałeś ją. Niedobrze.
Tony: To tylko jedna rundka.
Pepper: A ze mną to już nie pograsz, chamie! Paige, dziś śpisz ze mną.
Paige: Fajnie. Przynajmniej nikt nie będzie ćmił.
Pepper: Hahaha! Ja będę.
Paige: Jesteś nieznośna, ale za to cię kocham.
Pepper: Ale ja jestem Tony’ego.
Paige: Nie! Ty jesteś moja.
Pepper: Nie przeginaj.
Paige: To ja cię porwałam 5 lat temu, zabrałam na wieżę Eiffla, śmiałam się z tobą, ukradłam papryczki z twojego kawałka pizzy i ci mówiłam same miłe rzeczy.
Pepper: Miłe?
Paige: Zawsze jakieś były.

Zaśmiała się głupawo. Poszłyśmy obie do pokoju, a męską część wycieczki zostawiliśmy w spokoju. Może długo na niego się nie gniewałam, bo w końcu się wybacza każdemu kretynowi. Tony Stark również zasługiwał na wybaczenie. Kocham go, prawda? A może i nie


--***---

Oryginalnie było to na urodziny mojej przyjaciółki, ale pozmieniałam parę faktów oraz imiona. Chyba się nie gniewasz ;)

Czystki na blogu, więc czas na zmiany

4 | Skomentuj

Po maturze zdecydowałam się pozmieniać parę rzeczy na blogu. Będą to widoczne zmiany, ale niewielkie. Poza tym, zdradzę wam plany, co do przyszłości"W sieci".

Blog się starzeje, a wraz z nią autorka, czyli ja we własnej osobie. Ostatni dzień czerwca będzie decydujący, bo planuję studiować lub chodzić do szkoły policealnej. Plan A i B musi być. No, ale do rzeczy.

Pierwsza sprawa to PROJEKTY.

Planuję jeszcze w tym roku zakończyć "What if season 3 existed?". Gdy będzie zakończony, na blogu może pojawić się coś nowego.
Wraz z ekipą maniaków blaszaka będzie coś o nazwie "Revival", co oznacza wskrzeszenie.
Jak wiadomo IMAA umarło, bo wiele blogów, opowiadań oraz różnych fanowskich rzeczy znika. Jest ich coraz mniej i to źle. Jednak nie każdy o nim zapomniał, a ten projekt będzie miał na celu udowodnienie, że ten serial wiecznie żyje. Nie umarł, a powstał na nowo. To tyle w ten części.

Druga sprawa to ZMIANA ARCHIWUM.

Na czym to polega? Zauważyłam ostatnio, jak dramat, który niekoniecznie jest tylko dramatem trafił do złej kategorii ze względu na zakończenie. Stąd muszę porobić osobne działy na dramat, komedie, romanse, parodie, tragedie itd... Na razie kategorie są w nawiasach, lecz później posortuję oraz odpowiednio oznaczę. Raczej na dzień dzisiejszy więcej zmian technicznych nie zamierzam zrobić.

Trzecia i ostatnia kwestia to PRZYSZŁOŚĆ BLOGA.

Obecnie waham się, co do zawieszenia, ale i tak nie mam chęci do dalszego pisania bloga. Powodów jest naprawdę wiele, zaczynając od słabych wyświetleń, braku czytelników, komentarzy, czy też weny. Nic nie dopisuje. Głównie miałam dużo planów, co do tej witryny, lecz wszystko się posypało. Nie wiem, jak długo blog będzie aktywny. Nie obiecuję nic. Na razie się waham, ale nigdy go nie usunę. Włożyłam w niego tyle pracy, samej siebie, czasu oraz pasji, że popełniłabym jeden z najbardziej niewybaczalnych grzechów.

Dlaczego taki dziwny tytuł notki? O co chodzi z czystkami?

Czystki mają polegać na ogarnięciu całego bloga z każdej strony. Szablon, treści, etykiety, strony oraz posty. No wszystko, co należałoby jeszcze dopracować. Nie boję się zmian, ale boję się, że wkrótce już nikt nie odnajdzie tego bloga. Będzie zapomniany, jak większość o Iron Manie: Armored Adventures.To wszystko.

Blaszakowych
Katari.

Odcinek 11: Asgardzka broń

0 | Skomentuj
Port handlowy. Ludzie Hammera dokonują handlu z Mistrzami Zła. Skrzynia z towarem trafia w ręce organizacji.
Kiedy chcą rozejść się w swoje strony, zauważają błysk pioruna. Mjolnir uderza w ziemię. Postać z peleryną ląduje. Bierze młot i ciska błyskawicami w swoich wrogów. Upadają, a organizacja ucieka ze skrzynią. Mężczyźni z Hammer Multinational uciekają w popłochu. Reszta osób z wymiany handlowej wskakuje do ciężarówki. Gromowładny leci za nimi.

Postać za kierownicą: Nie widać go. Chyba zgubiliśmy tego trutnia. Ach!

Uderzają w słup. Bóg piorunów rozwala lewe drzwi od pojazdu.

Thor: Poddajcie się, kryminaliści i oddajcie to, co tam macie
Człowiek Mistrzów Zła: No to klops

Bohater leci wysoko w powietrze i znika tak szybko, jak się pojawił.
Tymczasem, Pepper i Rhodey wchodzą do zbrojowni. Widzą, że Tony śpi na fotelu. Ruda skrada się po cichu na palcach. Krzyczy mu do ucha.

Pepper: Bu!
Tony: Aaa! Pepper!

Gwałtownie reaguje. Nie jest zadowolony. Przyjaciele się śmieją.

Pepper: Dzień dobry, śpiąca królewno. Jak się spało?
Tony: Właśnie przerwałaś mi drzemkę i lepiej, żebyś miała dobre wytłumaczenie
Pepper: Wybacz mi Tony. Po prostu musisz coś zobaczyć
Tony: Mam się bać?
Pepper: Zależy, jak na to spojrzysz. Powinni jeszcze o tym mówić

Podchodzi do komputera. Włącza kanał z wiadomościami.

Kolejny raz miasto przekonało się, że poza drużyną Iron Mana możemy też liczyć na innych bohaterów. Policja aresztowała członków Mistrzów Zła. Nikt nie wie, kim jest ów tajemniczy heros.

Koniec informacji.

Pepper: Rozumiecie, co z tego wynika? Hammer nadal ma wrogów, którzy chcą go zniszczyć razem z firmą
Tony: On zawsze będzie miał z kimś na pieńku. Z tych groźniejszych, to na razie jest Punisher. Całe szczęście, że siedzi w Vault
Pepper: Fakt, a teraz pojawił się ktoś nowy
Rhodey: Zgaduję, że nie minie pięć minut, a już uzbroisz się w zbroję
Pepper: Potwierdzam. Zrobi to bez dwóch zdań
Tony: Oj! Jestem taki przewidywalny? Muszę popracować nad sobą

Pancerz pokrywa ciało. Bohater wylatuje z bazy. Dziewczyna siada na fotel, zaś syn Roberty skupia swój wzrok w wyświetlany obraz.
Gdy Tony ląduje na miejscu, rozgląda się po porcie. Gdzieś niedaleko od swojej pozycji słyszy odgłosy walki. Zaczyna biec. Do jego uszu docierają krzyki przeciwników. Wyciąga rękawicę przed siebie. Dostrzega postać z młotem, która trzyma jakiegoś terrorystę za kark.

Tony: Hej!

Bóg rzuca wroga na skrzynie. Nastolatek rezygnuje z ataku.

Tony: Kim jesteś?
Thor: Zwą mnie Thorem Gromowładnym. Jestem synem Odyna
Tony: Eee… Thor?

Rudzielec zasłania usta przez niedowierzanie. Potem zdejmuje z nich dłonie.

Pepper: Ale numer!
Rhodey: Moment… Czy to ten sam, którego widziałaś w…
Pepper: Tak, tak! Jego spotkałam kiedyś w sklepie! Wyglądał tak samo! To na pewno on!
Rhodey: Tony, słyszałeś to?
Tony: Głośno i wyraźnie, bo Pepper, aż krzyczała… Co cię tutaj sprowadza?
Thor: Midgard nie obroni się sam
Tony: Midgard?

Geniusz jest skołowany. Nie ukrywa zdziwienia. Nic nie rozumie.

Thor: A ciebie, jak nazywają?

Niespodziewanie jeden ze zbirów wstaje. Blaszak zauważa go i strzela za pomocą repulsora.

Tony: Iron Man

Przedstawia się krótko. Kończą rozmowę. Wzbija się w powietrze. Odkłada pancerz w bazie. Podchodzi do komputera. Szuka danych o Thorze.

Tony: To dziwne. Nawet Fury nic o nim nie ma. Zupełnie tak, jakby nie istniał
Pepper: Nordycki bóg z Asgardu pojawił się na Ziemi, bo pewnie ma tu coś do zrobienia, a wcześniej nic nie robił, skoro nie czuł takiej potrzeby, więc to nie jest dziwne, że nie ma go w aktach T.A.R.C.Z.Y
Tony: Myślałem, że już nie będę niczym zaskoczony, a tu proszę. Poznaję boga nie z tego świata
Rhodey: Gdybyś porozmawiał z nim dłużej, może wiedziałbyś, co Hammer szykuje
Tony: No nie wiem. Raczej nie znają się
Rhodey: Ale przeszkodził mu w ważnej transakcji… Pepper?
Pepper: Czemu ja?!
Rhodey: Bo ty znalazłaś te informacje. Zresztą, zawsze od tego jesteś

Stwierdza i lekko śmieje się. Rudowłosa ignoruje to. Pokazuje uzyskane wiadomości.

Pepper: Hammer chciał sprzedać broń, której nawet nie zarejestrował. Możliwe, że została zrobiona ze skradzionych schematów od Stark International. Teraz będzie próbował sprzedać komuś innemu
Tony: Hydra
Pepper: Prawdopodobnie
Tony: Więc musimy nie dopuścić do tego i powstrzymać Justina, zanim wyruszy osobiście z przesyłką. Chyba po tym incydencie z Thorem nie będzie narażał własnych ludzi
Rhodey: Może tak być
Pepper: Super! Nareszcie jakaś akcja!
Tony: No to do roboty

Z komór zabierają zbroje. Tony przy użyciu Extremis łączy się z Mark II. Wspólnie wylatują z bazy.
Hammer Multinational, szef firmy rozmawia z Sashą o nieudanym handlu. Jest wściekły.

Justin: Słucham?! Przestraszyli się jakiegoś blondaska z młotem?! To jakaś kpina! Ach! W takim wypadku będę musiał sam zająć się interesami
Sasha: A nie lepiej znaleźć kogoś, kto dałby sobie z nim radę? A! Zapomniałam! Przecież już nikogo nie masz!
Justin: Dlatego muszę jakoś rozwiązać ten problem

Otwiera schowek ze zbroją. Uzbraja się. Leci odnaleźć Gromowładnego.
W międzyczasie, helikarier T.A.R.C.Z.Y. Nick Fury przegląda uzyskane informacje na temat nowego herosa. Zastanawia się.

Nick Fury: Jeden człowiek rozprawił się z tyloma osobami na raz. Hmm… Jego siła przydałaby się do projektu

Drużyna Iron Mana ląduje u celu. Nie widzą nic podejrzanego.

Tony: Tu ostatnio widziałem Thora, jak rozprawiał się z ludźmi Hammera. Jeśli jest tak, jak myślę, możemy tu spodziewać się Titanium Mana
Rhodey: Chyba, że coś kombinuje w innym miejscu. Najostrożniej mógł zmienić lokację następnej transakcji
Tony: Albo istnieje też szansa wzmocnienia ochrony
Pepper: Tylko, że nie ma takiego siłacza, który dorównałby sile Thora
Rhodey: No to, co robimy?

Tony skanuje teren.

Tony: Nie ma nikogo. Możliwe, że Rhodey ma rację. Lepiej polećmy do Hammer Multinational. Jeśli tutaj nie dotarł, to towar wciąż pozostał w firmie
Pepper: A ja bym jeszcze się rozejrzała. Twoje sensory mogły nie wychwycić wszystkiego
Tony: Sądzisz, że jestem w błędzie?!
Rhodey: Ej! Pokłócicie się później. Skupmy się na misji
Tony: Wybacz

Drużyna przeszukuje cały obszar. W połowie drogi Rescue zatrzymuje się. Tylko na chwilę.

Tony: Pepper?

Skręca w prawo i biegnie. Przyjaciele zrywają się do biegu za Rescue.

Tony: Pep, czy ty…
Pepper: Cii… Są tutaj

Wskazuje ręką na terrorystów z skrzynią. Krótko później pojawia się Titanium Man.

Justin: Nikt was nie śledził?
Terrorysta: Sprawdzaliśmy dwa razy… Czy są jakieś kłopoty? Chyba zależy ci na tym?
Justin: Spokojnie, panowie. Warunki się nie zmieniły

Rzuca walizkę pełną banknotów.

Terrorysta: No to załatwione

Wsiada do samochodu wraz z resztą ekipy. Odjeżdżają. Mężczyzna chwyta za paczkę. Kontaktuje się z asystentką.

Justin: Poszło gładko, Sasho. Nie sądzisz?
Sasha: Lepiej stąd uciekaj, zanim nie jest za późno
Justin: Nie boję się go

Nagle na niebie pojawiają się błyskawice. Thor rzuca młotem w wroga, aż upuszcza pudło. Tony wychodzi z kryjówki.

Thor: Nie wtrącaj się, Iron Manie. Poradzę sobie sam
Tony: Przykro mi, ale on też jest moim wrogiem
Thor: W takim wypadku walczmy razem, przyjacielu
Justin: Ha! Myślicie, że wygracie? To błąd

Do dowódcy grupy dołącza Pepper z Rhodey’m.

Pepper: A teraz jest czterech na jednego. I co? Nadal uważasz, że wygrasz z nami?
Rhodey: Poddaj się, Hammer
Sasha: Justin, wycofaj się. Bierz skrzynię i zmiataj stamtąd. Mają przewagę liczebną. Uciekaj!
Justin: Nie ma mowy! Będę walczyć!

Staje do walki. Wysuwa ostra energetyczne. Rzuca się na fioletowy pancerz. Dziewczyna strzela z granatów laserowych. Przeciwnik unika ich. Nie rezygnuje z ataku. Trafia rakietami w nią. Ona obrywa i upada na podłoże. War Machine i Iron Man używają repulsorów. Thor uderza młotem w Titanium Mana. Hammer nadal nie poddaje się. Włącza tryb maskujący. Jednak Gromowładny wie, gdzie uderzyć. Kamuflaż szybko znika.

Justin: Jak to?! To niemożliwe!

Rescue wraca do walki. Mierzy z rękawic.

Pepper: To twój koniec. Przegrałeś
Justin: Nie wydaje mi się

Niszczy skrzynie portowe. Dym. Nic nie widzą, a on ucieka z przesyłką. Zasłona znika. Tony chce lecieć za kryminalistą. Powstrzymuje go przyjaciel.

Rhodey: Zostań. Dorwiemy go innym razem
Maria Hill: Nie byłabym taka pewna

Pojawiają się agenci T.A.R.C.Z.Y.

Maria Hill: Prosimy z nami… Ty też, Thorze
Thor: Czy sprawiłem jakiś kłopot?
Maria Hill: Spokojnie. Wszystkiego dowiesz się na miejscu
Tony: A my?
Maria Hill: Potrzebujemy informacji. Chodźcie

Bohaterowie lecą na helikarier. Lądują. Kierują się do centrali, gdzie siedzi generał. Dowódca grupy mówi o akcji.

Tony: Titanium Man handluje z Mistrzami Zła i nie tylko. Najgorsze w tym jest to, że broń nie została zarejestrowana. To może być coś groźnego
Nick Fury: Czyli Hammer sprzedaje nielegalnie broń? Od początku podejrzewaliśmy go o to, ale wciąż nie ma dowodów. Wy macie?
Tony: W wiadomościach mówili o ostatniej transakcji
Nick Fury: Stark, media mogą kłamać. Gadanie dziennikarki to nie dowód. Gdy znajdziesz prawdziwy powód, żeby go aresztować, zjaw się
Rhodey: Generale, przecież korzysta ze zbroi Titanium Mana. Czy to też niczego nie dowodzi?
Nick Fury: Niestety, ale nie… Możecie już wracać

Nastolatkowie odchodzą bez słowa. Bóg piorunów podchodzi do Fury’ego.

Thor: Chyba nie aresztujecie mnie za to, że nie jestem stąd, prawda? Nie złamałem żadnego prawa. Po prostu działałem tak, jak powinienem
Nick Fury: Bez obaw. Zostałeś wezwany z innego powodu

Podaje mu teczkę z projektem. Mężczyzna patrzy na szefa agencji ze zdziwieniem.

Nick Fury: Potrzebuję taki ludzi, jak ty. Zgadzasz się? Możesz wiele zmienić. Jednak decyzja należy do ciebie

Bóg uśmiecha się.

---***---

Ten odcinek był napisany jako ostatni. Obecnie trwają prace nad dwunastym pod tytułem: "Wezwanie do Avengers". Nie wiem, ile potrzeba poczekać na premierę, ale być może ukaże się w maju.

Odcinek 10: Madame Masque vs Rescue

0 | Skomentuj
Zbrojownia. Pepper przeszukuje akta w bazie danych FBI. Siedzi na fotelu i sprawdza poszukiwanych przestępców. Do świątyni wchodzi Tony. Podchodzi do niej. Zakrywa jej oczy.

Pepper: Oj! Nie wydurniaj się. Wiem, że to ty, Tony
Tony: Cześć, Pep

Odsłania ślepia rudej. Cmoka w policzek, a następnie przytula. Zerka przez ramię.

Tony: Nudzisz się?
Pepper: Trochę tak, bo nic się nie dzieje, a na razie nie będę bawić się z twoją zabaweczką… Gdzie Rhodey? Myślałam, że przyjdzie. Zresztą, chyba też zrobię sobie wolne. T.A.R.C.Z.A zajmie się wszystkim
Tony: I tu muszę cię rozczarować, bo będziesz potrzebna
Pepper: Nie rozumiem
Tony: Rhodey pojechał do Jersey, a ja muszę iść do Vault pomóc w ulepszeniu zabezpieczeń. Czy mogę zostawić pod twoją opiekę całą zbrojownię?

Wstaje z fotela wkurzona.

Pepper: Żartujesz sobie?! Mam być tutaj sama?! Nie zgadzam się!
Tony: Gdyby coś się działo, zadzwonisz. Nie bój się. Ostatnio pokazałaś, że potrafisz walczyć. Wierzę w ciebie, że podołasz obowiązkowi
Pepper: Dzięki
Tony: Więc?
Pepper: Okej. Możesz być spokojny. Będę strzec tego miejsca, jak oka w głowie

Uśmiecha się. Geniusz po raz ostatni przytula ukochaną.

Tony: Powodzenia
Pepper: Dzięki. Tobie również

Chłopak wychodzi z bazy. Dzwoni mu telefon. Odbiera, bo widzi znany kontakt.

Tony: Hej, Rhodey. Nie bój się. Wszystko załatwione i lepiej słuchaj się swojej mamy, bo będziesz miał przechlapane
Rhodey: I naprawdę Pepper można powierzyć takim zaufaniem?
Tony: Spokojnie. Będę cały czas pod telefonem, jeśli potrzebowałaby pomocy
Rhodey: Kurczę. Wybacz, że to tak nagle wyszło. Długo myślała nad tym wyjazdem
Tony: Spoko. Na jeden dzień mogę zostawić ją samą
Rhodey: Tylko, żeby nie spaliła świątyni przed naszym powrotem
Tony: Oj! Ufam jej. Nie narobi szkód. Chyba
Rhodey: Hahaha! No dobra. Jak tam uważasz. Okej. Ja muszę kończyć. Miej włączoną komórkę, jasne?
Tony: Zgoda

Rozłącza się.

Tony: Pepper da radę. Nie ma powodów do obaw

Kryjówka Madame Masque. Whitney zakłada maskę. Zabiera ze sobą bombę. Chce wyjść, ale wołanie ojca ją zatrzymuje.

Stane: A ty dokąd, Whitney?
Whitney: Mam coś do załatwienia
Stane: Hmm… Niech zgadnę. Chcesz wysadzić bazę Starka w powietrze?
Whitney: Taki mam plan. Jakiś problem?
Stane: Nie wolisz załatwić tego w inny sposób?
Whitney: Nie mogę, bo jeśli zniszczę miejsce, które najbardziej strzeże i tam, gdzie tworzy swoją broń, to nie będzie mógł się już bronić
Stane: Chyba, że szybko odbuduje i stworzy nową kryjówkę, co raczej tak łatwo nie odnajdziesz
Whitney: Żaden problem

Pojawia się diaboliczny uśmiech. Wybiega z budynku.

Whitney: Szykuj się na swój koniec, Iron Manie

Więzienie Vault. Stark mija więźniów. Idzie do centrum zabezpieczeń. Fury wyjaśnia mu, co ma do zrobienia.

Nick Fury: Masz tylko poprawić system ochrony. Nie możesz rozmawiać ze skazańcami, bo będą próbowali cię skłonić, żebyś im pomógł uciec. A! I jeszcze jedno. Kiedy skończysz, nie mów mi. Po prostu wyjdź, jasne?
Tony: Eee… No dobrze. Rozumiem, że to dla bezpieczeństwa
Nick Fury: Powiedzmy

Generał wychodzi z placówki. Zostawia nastolatka samego.

Tony: No to do roboty

Bierze do ręki narzędzia. Rozpoczyna proces ulepszeń.
Gdy on zajmuje się pracą dla agencji, Pepper przegląda poradnik z T.A.R.C.Z.Y. Czyta. Zaczyna ziewać.

Pepper: Rany! Ale to nudne! Mogłam zostać w domu. Dlaczego nic się nie dzieje?!

Nagle włącza się alarm. Zrywa się z fotela i rozgląda się uważnie.

Pepper: Czysto. Fałszywy alarm

Już chce wrócić na poprzednie miejsce, ale za plecami słyszy, jak ktoś skacze. Rozpoznaje intruza. Masque celuje z broni.

Whitney: Gdzie Stark? Tylko ty jesteś? Dziwne. Raczej nie wiedział, że się pojawię

Podkłada ładunek. Ustawia odliczanie. Uruchamia się bomba.

Pepper: Co ty robisz?! Nie możesz… Aaa!

Zostaje zaatakowana paralizatorem. Upada na podłogę, ale nadal jest przytomna.

Whitney: Za minutę cała zbrojownia wyleci w powietrze, a ty razem z nią

Odchodzi bez pośpiechu. Rudzielec podpełza od komory ze zbroją.

Pepper: Nie pozwolę ci odejść!

Napastniczka odwraca się. Przygotowuje do ataku. Pepper zakłada pancerz. Rozpoczyna się walka. Whitney rzuca granat dymny. Bohaterka nic nie widzi. Znienacka wróg wykonuje półobrót w powietrzu. Zbroja blokuje atak przez utworzenie blokady z rąk. Ruda używa repulsorów, lecz oponent sprytnie je omija. Zegar nadal odlicza czas do wybuchu. Wyświetla się dwadzieścia sekund na ładunku.

Whitney: Nawet, jeśli ze mną wygrasz, to i tak bomba wybuchnie na czas
Pepper: Nie wydaje mi się

Włącza tryb maskujący. Jednak Masque wie, gdzie się znajduje. Łatwo lokalizuje pancerz i strzela armatą energetyczną.

Pepper: Aaa!

Upada na plecy. Szybko podnosi się.

Pepper: Dosyć tego! Czas z tobą skończyć!

Przekierowuje moc do napierśnika. Strzela z unibeamu, aż blondyna uderza w ścianę i upada. Nastolatka szybko podbiega do bomby. Dziesięć sekund.

Pepper: Pamiętam. Przecież to wiem. Pepper, skup się!

Sześć sekund.

Zdejmuje pokrywę. Zastanawia się nad przecięciem odpowiedniego przewodu. Decyduje się strzelić z rękawicy w kable. Czasomierz zatrzymuje się na dwóch sekundach. Oddycha z ulgą.
Kiedy cieszy się ze zwycięstwa, wróg wstaje i rusza do ataku. Strzela pistoletami w nią.

Pepper: Co jest? Ty nadal chcesz walczyć? Proszę bardzo!

Wykonuje prawy sierpowy. Trafia w jej twarz, lecz maska nadal znajduje się na swoim miejscu.

Whitney: Osz ty!

Oddaje tym samym ciosem. W porę blokuje rękę i przewraca intruza na plecy. Córka Stane’a ponownie przygotuje się do ataku. Wymachuje pięściami, na co gaduła odpowiada kopniakiem w brzuch. Pokonana nie rusza się. Traci przytomność. Pepper zakuwa ręce, żeby nie próbowała uciec.
Po unieruchomieniu kończyn górnych, słyszy telefon, który dzwoni. Szuka gadżetu w torebce. Odbiera.

Pepper: Halo?
Tony: Czy mój rudzielec daje sobie radę?
Pepper: Heh! Masz świetne wyczucie czasu, Tony. Jednak nie potrzebuję niczyjej pomocy. A co u ciebie? Zbiry grzecznie siedzą w celi i nie uciekną, czy musisz dopracować coś jeszcze?
Tony: Skończyłem przed chwilą, dlatego dzwonię. Mam nadzieję, że zbrojownia nie stoi w ogniu
Pepper: Mało brakowało…
Tony: Pepper?
Pepper: To nie moja wina! Zresztą, opowiem ci, jak się spotkamy
Tony: Mam się bać?
Pepper: Raczej nie. A Rhodey?
Tony: Chyba też wróci. Miał tylko odwiedzić wujka w Jersey i przyjechać z powrotem
Pepper: Chyba, że jego mama coś wymyśliła
Tony: Oj! Coś w tym jest. No to do zobaczenia
Pepper: Czekam

Uśmiecha się i rozłącza połączenie.

Pepper: No dobra. To trzeba się tobą… zająć?

Zauważa zniknięcie przeciwniczki. Jest w szoku.

Pepper: Dziwne. Jak ona to zrobiła? Och! Tony nie będzie zachwycony

Zdejmuje zbroję. Siada na fotel. Wraca do czytania książki. Drzwi zbrojowni otwierają się. Wchodzi Tony z Rhodey’m. Przyszła agentka jest tak zaczytana, że ich nie zauważa. Chłopak zakrywa jej oczy, jak poprzednio.

Tony: Zgadnij, kto to?
Pepper: Jakoś szybko wróciłeś

Sama zdejmuje jego ręce z twarzy i wstaje. Zaczyna opowiadać, co się stało.

Pepper: Trochę was ominęło, ale niewiele, bo tylko Whitney próbowała wysadzić zbrojownię w powietrze, a udało mi się do tego nie dopuścić, choć ona uciekła i trzeba ją znaleźć, zanim wymyśli coś gorszego

Uśmiecha się głupawo. Czeka na ich wypowiedź. Patrzą na nią z niedowierzaniem.

Pepper: Co się tak gapicie? Nie wierzycie mi?
Tony: Wierzymy, ale mogłaś do nas zadzwonić. Nie chciałem, żebyś walczyła sama. Miałaś tylko pilnować świątyni
Pepper: I tak zrobiłam
Rhodey: A mówiła coś?
Pepper: Zdziwiła się na brak Tony’ego. No i chyba tylko tyle, bo nie lubię jej słuchać
Tony: Jesteś naszą bohaterką, Pep

Przytula ukochaną. Lekko się rumieni.

Pepper: Przecież zawsze nią byłam
Rhodey: Co teraz?
Tony: Ja muszę sprawdzić, czy gdzieś się nie kręci w okolicy. Poszukam sygnatury
Pepper: O! Pomogę ci
Tony: Pepper, zrobiłaś na dzisiaj dość. Wiele ci zawdzięczamy
Pepper: Ale i tak muszę potrenować walkę… Rhodey?
Rhodey: Co ja? Nie będziesz mnie bić!
Pepper: Hahaha! Chciałam jedynie zapytać. Co ty masz zamiar robić?
Rhodey: Muszę wrócić do domu. Obiecałem pomóc mamie z obiadem
Pepper: Heh! Ty jej tak pomożesz, że połowę składników wsadzisz do buzi

Śmieje się niepohamowanie, aż się dusi.

Pepper: To pa, Rhodey
Rhodey: Jak coś odkryjesz, to powiedz

Prosi przyjaciela.

Tony: Spoko. Na pewno tak zrobię


Żegnają się. Ruda ponownie zakłada Rescue na siebie, a geniusz przegląda ostatnią aktywność przestępców. Na chwilę odrywa wzrok i patrzy, jak dziewczyna walczy. Uśmiecha się łagodnie.

Odcinek 9: Świat magistrali po raz drugi

0 | Skomentuj
Baza A.I.M. Kontroler naprawia hełm.

Kontroler: Tony Stark

Wspomnienie walki z Iron Manem. System magistrali niszczy się.

Kontroler: Przestań atakować system! Przez ciebie obaj zginiemy!
Tony: Odzyskam swoje życie nawet, jeśli będę musiał je stracić!
Kontroler: Za chwilę na… Nie!

Koniec wspomnienia.

Kontroler: Muszę zdobyć Extremis. I tym razem Stark nie wygra

Złowieszczo się uśmiecha. Na ekranie jest pasek ładowania.
Zbrojownia. Tony sprawdza dane T.A.R.C.Z.Y, Rhodey czyta, a Pepper trenuje walkę na egzemplarzu Mark I w swojej zbroi.

Tony: Nie musisz używać repulsorów. Wystarczy, że będziesz ćwiczyć bez mocy
Pepper: Tak ci jej szkoda? Okej. Postaram się nie zniszczyć za bardzo twojej zabaweczki

Śmieje się. Staje do walki. Używa zwykłych ciosów. Pancerz wykonuje bloki. Ruda uderza lewą ręką w kark. Przeciwnik chwyta za nadgarstek i rzuca dziewczynę na podłogę.

Pepper: Au! To bolało! Tony, dlaczego ona musi być taka zła dla mnie?
Tony: Ustawiłem podstawowe ciosy. Nie zrobi ci krzywdy

Rhodey zwraca uwagę na krzyki.

Rhodey: Bądź ciszej, bo przez ciebie mogę oblać test
Pepper: Wybacz
Rhodey: Jak sytuacja?

Pyta przyjaciela przy komputerze.

Tony: Według tych danych, Punisher nadal siedzi w zamknięciu, co też tyczy się generała Rossa
Pepper: Jedno dobre. Au!

Ponownie pada na łopatki.

Pepper: Przegięłaś! Zaraz tak ci skopię tyłek, że…

Nie kończy zdania przez alarm. Cała trójka podchodzi do fotela. Geniusz dezaktywuje pustą zbroję. Rozpada się na części. Sprawdza źródło alarmu.

Tony: Nie uwierzycie, kto znowu się pojawił
Pepper: Duch?
Tony: Nie. To A.I.M.
Rhodey: Chyba nigdy z nimi nie będziemy mieć spokoju
Tony: Tu się zgodzę. Trzeba sprawdzić, co szykują
Pepper: Lecę z wami
Tony: Eee… Nie wolisz zostać?
Pepper: Przecież pszczelarze nie są groźni. Poradzę sobie. Proszę. Zgódź się

Chłopak zastanawia się.

Rhodey: Dajmy jej zaszaleć. W końcu jesteśmy drużyną. Przy okazji może czegoś się nauczy
Tony: Och! No dobra
Pepper: Dzięki, dzięki, dzięki!

Rzuca mu się w ramiona.

Tony: No to do roboty

Zakładają zbroje. Wylatują z bazy. Tony namierza naukowców.

Tony: Dziwna sprawa
Rhodey: Co takiego?
Tony: Myślałem, że będzie tylko jeden pojazd, a na radarze widzę trzy obiekty latające
Rhodey: Tyle, ile jest nas
Tony: Dokładnie
Rhodey: Coś mi tu nie gra
Pepper: To i tak tylko pszczelarze. Nie mamy, czego się bać

Nagle ujawniają się przeciwnicy. Wlatują na trójcę.

Tony: Uwaga!

Wykonują unik w ostatniej chwili przed zderzeniem. Sługus A.I.M. strzela do nich z blastera. Pudłuje. Iron Man skanuje pojazdy. Wykrywa coś.

Tony: Ukradli jakąś skrzynię. Jeden ma ładunek, a reszta zajmuje się jego kryciem. Jeśli zdejmiemy ochronę…
Rhodey: Wtedy możemy odzyskać skradzioną rzecz. No dobra, więc…

Przerywa, gdy niespodziewanie pszczelarze rozdzielają się. Drużyna blaszaka decyduje się zrobić to samo. Stark leci prosto, Rescue skręca w prawo, zaś War Machine kieruje się w lewo. Strzela z rakiet, aż maszyna zaczyna spadać. Rhodey niszczy drzwi. W środku niczego nie ma.

Rhodey: Pusty? Nawet nie ma agentów. Był na autopilocie. Niedobrze… Tony, nie mam towaru. Jak u ciebie?
Tony: Nie wiem, ale ciągle strzelają… Pepper?
Pepper: Już sprawdzam

Używa granatów laserowych. Niszczy wejście do poduszkowca.

Pepper: Nikogo nie ma. Pewnie narobili w gacie i uciekli. Aaa!
Tony, Rhodey: PEPPER!

Krzyczą przez komunikator. Cisza.

Rhodey: Tony, Pepper? Czy ktoś mnie słyszy? Halo!

Próbuje połączyć się ponownie. Brak kontaktu z członkami drużyny.

Rhodey: To nie wróży nic dobrego. Muszę ich odnaleźć

Wychodzi z pojazdu i wzbija się w powietrze.

Rhodey: No dalej. Gdzie wy jesteście?

Magistrala. Nastolatek otwiera oczy. Jest w zbrojowni. Czuje silny ból głowy.

Tony: Nie! Nie wierzę! Ach! Deja vu?

Wstaje i rozgląda się. Pustka.

Kontroler: Zaskoczony? Witam ponownie w magistrali

Wychodzi z cienia. Bohater jest przerażony.

Tony: To niemożliwe! Przecież… Przecież straciłeś pamięć! Jakim cudem…
Kontroler: Po prostu potrzebowałem czasu, żeby sobie przypomnieć. Cel nadal mam taki sam, więc jeśli chcesz znowu wrócić do swoich przyjaciół, będziesz posłuszny i dasz to, czego żądam. Jeśli spróbujesz się sprzeciwić, twoja dziewczyna straci życie
Tony: Pepper?!

Rzuca się na Kontrolera.

Tony: Co ty jej zrobiłeś?!
Kontroler: Zamiast bawić się dyskami kontroli, postanowiłem ją umieścić w tym świecie
Tony: Kłamiesz! Ona nie może tutaj być!
Kontroler: Uspokój się, Stark i lepiej współpracuj. Podłączyłem Rescue do magistrali, bo wiedziałem, że w ten sposób będę miał władzę nad tobą. Chyba nie chciałbyś, żeby stała się jej krzywda?

Heros wpada w furię. Przebija się przez dach świątyni. Przerażony szuka ukochanej.
Kiedy uspokaja się, zatrzymuje swój lot.

Tony: Nie! To nie może być prawda! Chce mi namieszać w głowie. Dalej, Tony. Skup się. Nie daj mu się. Nie może wygrać

Używa Extremis. Dostaje silnego bólu głowy, aż traci panowanie nad zbroją. Spada w dół. Uderza o beton.

Tony: Niemożliwe. Jakim cudem nie mogę jej zhakować? Ach! Co on zrobił?

Ponownie pojawia się przed nim Sandhurst.

Kontroler: Widzisz? Tym razem mi nie uciekniesz. Daj mi Extremis, a uwolnię was
Tony: Nie!

Po raz drugi stara się wykorzystać moc serum. Krzyczy. Chwyta się za bolącą makówkę.

Kontroler: Twój upór jest bezcelowy. Usprawniłem system, żeby zablokować możliwość hakowania. Poddaj się i otwórz swój umysł
Tony: Nie… poddam… się. Nigdy!
Kontroler: Więc ona będzie cierpiała. Zobacz

Wskazuje na rudowłosą. Leży bez ruchu. Przeciwnik ściska ją wykreowaną ręką.

Tony: Nie! Przestań!
Kontroler: Przestanę, jeśli dostanę to, czego chcę
Tony: Pepper…

Zbiera siły do ataku. Strzela repulsorami w niego. Basil wykorzystuje tarczę. Tony wymierza z rakiet. Trafia. Natychmiast podlatuje do Pepper. Dotyka jej. Poraża go prąd.

Kontroler: Nic nie zrobisz. Tylko ja jestem w stanie ją uwolnić. Nie przejdziesz przez taki rodzaj bariery. Wystarczy, że pozwolisz mi poznać recepturę na serum
Tony: Mylisz się, bo przejdę

Włamuje się do magistrali. Ignoruje ból. Hakowanie udaje się. System przeciąża się.

Kontroler: Jak… Jak ty to…
Tony: Aaa!
Kontroler: Przestań! Chcesz nas zabić?! Nawet własną dziewczynę?!
Tony: Aaa! Muszę wrócić… do domu!
Kontroler: Nie!

Rzeczywistość. Baza A.I.M. Hełm Kontrolera iskrzy. Wścieka się i rzuca nim o podłogę. Agenci wyłączają magistralę. Iron Man uwalnia się z uwięzi. Szuka rudzielca.

Tony: Pepper, gdzie jesteś?

Po kilku sekundach rozglądania się, lokalizuje przykutą bohaterkę.

Kontroler: Zatrzymajcie go!

Rozkazuje, a horda pszczelarzy rzuca się na chłopaka. Strzelają z blasterów. On używa pola siłowego. Odpycha ich. Unieszkodliwia przez atak soniczny. Agenci tracą przytomność. Wykorzystuje nieuwagę Basila i biegnie do Rescue. Rozkuwa kończyny. Jest wolna.

Tony: Pep, wszystko gra?
Pepper: Tony?
Tony: Zabiorę cię stąd
Kontroler: Nie byłbym taki pewien

Zza ich pleców wyskakuje mnóstwo agentów A.I.M. Zostają otoczeni.

Kontroler: Nie uciekniecie. To wasz koniec

Tony myśli nad atakiem. Nie może użyć żadnej broni. Dziewczyna Starka też nie jest w stanie walczyć.

Tony: Pamiętasz, co wam kiedyś mówiłem?
Pepper: Dużo tego było, chociaż ty nie spamiętasz moich słów, bo z takim gadulstwem nie masz prawa wygrać
Tony: Gdy lecieliśmy powstrzymać Titanium Mana, myślałaś, że to, co mówię, to był żart
Pepper: A! Pamiętam. Jeśli nie wrócimy żywi, będziemy martwi
Tony: Otóż to. To był zaszczyt walczyć u twego boku
Pepper: Oj! Nie dramatyzuj. Przynajmniej było zabawnie
Tony: Przy tobie tak jest zawsze

Głupio się uśmiecha pod hełmem. Agenci są gotowi do strzału.
Gdy już atakują, przez ścianę przebija się War Machine.

Pepper: Tak! Uratowani!

Czarnoskóry nokautuje z łatwością przeciwników.

Rhodey: Spóźniłem się na imprezę?
Tony: Dobrze cię widzieć
Pepper: Co tak długo?!
Rhodey: To była pułapka. Specjalnie rozdzielili się, a ja byłem najmocniejszym ogniwem. Stąd was złapali, ale mnie chcieli zmylić. Na szczęście znalazłem jakiegoś pszczelarza w okolicy, poleciałem za nim i oto jestem

Kontroler kieruje się do ucieczki. Geniusz wykorzystuje resztkę energii na atak soniczny. Przeciwnik chwyta się za głowę. Upada.

Rhodey: Wezwałem T.A.R.C.Z.Ę. Przylecą i go zgarną
Tony: Problem w tym, że pszczelarze mają swoich agentów w Vault
Rhodey: To im powiemy o tym i zamkną wszystkich na dość długo
Tony: Pomogę im z zabezpieczeniami. Kto wie, czy kolejny więzień nie planuje ucieczki?
Pepper: Tony, tak naprawdę to reszta pozostała na wolności. Rhona, Whitney, Duch, Hammer i Stane
Tony: Poradzimy sobie

Po kilku minutach, pojawia się Fury ze swoimi agentami.

Nick Fury: Dobra robota. Tym razem tak łatwo nie ucieknie. Dopilnuję tego
Rhodey: Trzeba też zająć się…
Nick Fury: Wiem. Innymi pszczelarzami. Słyszałem waszą rozmowę, ale pozwólcie, że coś wam powiem. Lepiej zajmijcie się swoim życiem, a nam zostawcie resztę
Tony: Generale, my… My nie możemy tego zrobić
Nick Fury: To nie była prośba, Stark. Zajmiemy się wszystkim, a wy wracajcie
Pepper: Ma rację. Ja muszę jeszcze poćwiczyć. Egzamin jest coraz bliżej
Rhodey: Nie musisz mi przypominać. Mam tak samo… Tony?
Tony: Ech! Niech będzie

Lecą do zbrojowni. Chłopaki odkładają pancerze. Pepper trenuje walkę, Rhodey czyta książkę, zaś Iron Man siedzi przy komputerze.

Tymczasem w kryjówce Madame Masque, Whitney konstruuje bomby.

Odcinek 8: Przebudzenie

0 | Skomentuj
Stane rozgląda się. Widzi dwie postacie obok łóżka.

Duch: Witamy wśród żywych, Obi
Stane: Duch?
Whitney: Dobrze cię znów widzieć, tato

Przytula go. Jest rozkojarzony.

Stane: Czy ktoś mi wyjaśni, co się stało?
Whitney: Byłeś w śpiączce przez Iron Mana, ale Duch znalazł lekarstwo dla ciebie. Wybacz, że go nie zabiłam, ale coś mnie powstrzymało
Stane: Dlaczego mam takie wrażenie, że nie mówisz mi wszystkiego?
Whitney: Następnym razem skończę z nim i zrobię wszystko, by to osiągnąć. Mogę znowu otruć jego ojca
Stane: Moment… Otrułaś Howarda? Postradałaś zmysły?! Poza tym, on żyje?
Whitney: Długa historia
Duch: Przegracie, jeśli będziecie się skupiać na jednej osobie
Whitney: Ty zrobiłeś to samo
Duch: Tak, bo był moim bankomatem. Za jego sekret mogłem dostać mnóstwo szmalu… Czas na mnie. Powodzenia

Duch znika. Łysielec wstaje z łóżka. Córka pomaga mu.

Whitney: Powoli. Jeszcze nie wydobrzałeś
Stane: Spałem zdecydowanie za długo, Whitney. Muszę działać
Whitney: Jakiś konkretny plan?
Stane: Tak. Trzeba zniszczyć Iron Mana

Stark International. Tony chodzi w kółko. Myśli. Howard zajmuje się papierami. Jednak słucha syna.

Howard: Co cię niepokoi? Przejmujesz się Hammerem?
Tony: Nim i Stane’m. Ostatnio dużo się dzieje. Hammer, Punisher, a Pepper myśli, że Obadiasz wróci
Howard: Przecież jest w śpiączce
Tony: Fakt, ale musimy być przygotowani

Nagle odzywa się alarm.

Tony: Co się dzieje?
Howard: Ktoś się włamał do magazynu
Tony: Który dokładnie?
Howard: Tam, gdzie stoi Iron Monger
Tony: Polecę to sprawdzić

Zakłada zbroję. Leci na miejsce incydentu. Nie znajduje intruza. Podchodzi do drzwi. Odsłania twarz. Drzwi otwierają się. Jest przerażony.

Tony: Stane tu był. Nie jest dobrze

Wzbija się w powietrze. Zmierza do zbrojowni. Zostaje odrzucony na ulicę.

Stane: Dawno się nie widzieliśmy, Stark. Czas dokończyć porachunki

Tony odskakuje. W ostatniej chwili unika stopy kolosa.

Tony: Jakim cudem oszukałeś skaner tęczówki?
Stane: Ma się te sposoby. Zresztą, Duch nauczył mnie prostego patentu
Tony: Duch… A, więc jednak on ci pomógł
Stane: Zaskoczony? To już nieważne, bo wkrótce cię zmiażdżę
Tony: Nie uda ci się

Używa Extremis. Iron Monger nadal działa.

Tony: To niemożliwe! Wcześniej działało!
Stane: Whitney powiedziała mi o twojej sztuczce i razem ze zjawą tak pokombinowali, że zbroja jest odporna na serum. Przegrałeś, Iron Manie
Tony: Aaa!

Mech przygniata go.

Stane: Jakieś ostatnie słowa?

Niebo przeszywają dwa błyski.

Tony: Tak, Stane... Nie jestem sam

Mężczyzna odwraca się. Dostrzega pancerze w powietrzu nad nimi.

Pepper: Zostaw go w spokoju!

Strzela granatami laserowymi. Rhodey używa rakiet. Podlatują do geniusza, który wstaje.

Tony: Skąd wiedzieliście?
Pepper: Długo nie wracałeś, a poza tym, wiedziałam, że Stane się pojawi
Rhodey: Musimy uciekać
Tony: Masz rację
Pepper: Dogonię was
Tony: Pepper, lecisz z nami
Pepper: Spokojnie. To zajmie chwilkę

Oddziela się od grupy. Stoi naprzeciw giganta.

Pepper: I co ja ci mówiłam, łysielcu? A! No tak! Jak będę miała własną zbroję, to strzelę cię repulsorem w…

Przerywa jej. Odpycha ręką, aż uderza o budynek.

Pepper: Oj! Nieładnie tak przerywać. Już ja ci pokażę

Strzela całą artylerią w przeciwnika. Wszędzie dym. Nie widzi wroga i dołącza do drużyny z powrotem.

Pepper: Teraz możemy wracać

Słyszą diaboliczny śmiech za sobą. Dym znika. Oni odwracają się. Widzą Stane’a bez zbroi, który zmienia się w dr Yinsena, Pepper, Tony’ego, a następnie w Madame Masque.

Tony: Whitney? Myślałem…
Whitney: Źle myślałeś. Mogłam z wami bawić się dalej, ale już wszystko wiecie
Pepper: Och! Dorwę cię! Nie uciekaj!
Tony: Pepper, nie!

Nie atakuje, bo cel ulatnia się.

Rhodey: Co teraz?
Tony: Zmiana planów. Lecimy do Stark International. Stane na pewno tam jest
Pepper: A jeśli to znowu będzie pomyłka?
Tony: Nie ma dwóch masek, a ona się nie rozdzieli. Chyba, że… O nie!

Przyspiesza lot. Leci z zawrotną prędkością. Przyjaciele doganiają go.

Pepper: Tony, stój!

Iron Man zatrzymuje się w połowie lotu.

Tony: Pepper, nie mamy czasu! Skoro Duch ich wyposażył we własną technologię, musimy się pospieszyć! Nie chcę stracić taty!

Ponownie maksymalizuje szybkość. Na ulicy zauważają Iron Mongera. Kroczy w kierunku firmy Starków.

Pepper: Ten na pewno jest prawdziwy
Tony: No nie wiem. Może to znowu Whitney
Rhodey: Eee… Mam rozwiązanie tej zagadki
Tony: Jakie?
Rhodey: Jest ich dwóch
Tony, Pepper: CO?!

Są w szoku. Widzą jeszcze jednego kolosa.

Tony: No dobra. Nie jest dobrze… Rhodey, zajmijcie się mechami, a ja polecę ostrzec tatę. Zabiorę go w bezpieczne miejsce
Pepper: Myślisz, że sami damy radę? To coś jest większe od nas, a  do tego, aż dwa giganty! Hahaha! Zero presji! Śmiało! Leć!
Tony: Dołączę do was, ale najpierw muszę zadbać, by nie stała się mu krzywda
Rhodey: Wiemy o tym, dlatego bądź ostrożny. Nie wiemy, czy Duch też z nimi nie działa
Tony: Dzięki. Będę o tym pamiętał

Leci najszybciej, jak potrafi. Dociera na miejsce. Chowa zbroję i wbiega po schodach. Znajduje się w biurze. Dostrzega Howarda.

Tony: Tato, musisz stąd uciekać. Stane chce…
Howard: Nadal myślisz, że może coś zrobić? Synu, nie bój się. Nic nam nie grozi
Tony: Ale ja… Ja widziałem go!

Biznesmen wstaje od biurka.

Howard: Musiało ci się wydawać. Wszystko gra. Uspokój się

Kładzie dłoń na ramieniu swej pociechy. Próbuje ukoić nerwy nastolatka. Jednak słyszą strzały. Oboje są przerażeni.

Tony: Padnij!

Odpycha mężczyznę. Klika w plecak. Ponownie uzbraja się w pancerz.

Stane: Nie chowaj się. Wystarczy, że poddasz się, Howard a nic nikomu się nie stanie
Howard: Obadiaszu, co ty wyprawiasz?!
Stane: Ja nie żartuję! Oddaj mi firmę po dobroci, a przyjaciele twojego syna będą wolni

Tony wpada w furię. Wylatuje przez okno. Obok mecha zauważa War Machine oraz Rescue.

Tony: Co ty im zrobiłeś?!
Stane: Nie są tacy silni, jak im się wydawało. To koniec. Poddajcie się
Tony: Niedoczekanie twoje!

Rzuca się do ataku.

Howard: Tony!

Zbroja uderza z mini rakiet. Kolos nadal stoi. Geniusz traktuje wroga płomieniami. Ten sam rezultat.

Stane: Moja kolej

Uderza repulsorem ze stopy w asfalt. Budynek Stark International drży. Właściciel firmy ukrywa się pod biurkiem. Mech wystrzeliwuje rakietę w pancerz.

Tony: Aaa!

Blaszak upada na ziemię. Pepper budzi się.

Pepper: Tony?

Włącza tryb maskujący. Atakuje z unibeamu. Rhodey również odzyskuje przytomność i używa tej samej broni.

Rhodey: Tony, dasz radę walczyć?
Tony: Już myślałem, że bardziej oberwaliście, ale dobrze was widzieć
Rhodey: Jakoś daliśmy radę
Tony: Gdzie Pepper?
Rhodey: Znowu użyła maskowania

Nagle cały mech zatrzymuje się w miejscu.

Rhodey: To twoja sprawka?
Tony: Nie działa na nim Extremis

Pepper dezaktywuje tryb. Podlatuje do członków drużyny.

Tony: Pepper?
Pepper: Teraz możemy działać

Używają pełnej mocy do rękawic. Mech pada na ziemię. Podchodzą do pokonanego, który wychodzi ze zbroi.

Stane: Jakim cudem wygraliście?! Przecież… Przecież Duch znał wasze sztuczki i nie mogliście zniszczyć jego technologii, która była dobrze ukryta
Pepper: Podczas, gdy ty się z nami bawiłeś i Whitney w tym uczestniczyła, znalazłam różnicę między wami, więc wystarczyło tylko działać z ukrycia i szukać tego ustrojstwa od zjawy. Strzał z unibeamu wystarczył. No i po krzyku
Tony: Brawo, Pepper… Stane, poddaj się. To już koniec
Stane: Nie. Mylisz się, Stark. To dopiero początek

Uśmiecha się złowrogo. Znikąd pojawia się zasłona dymna. Łysielec ucieka.

Pepper: Złapiemy go jeszcze, Tony. Możesz liczyć na naszą pomoc
Tony: Dziękuję wam
Pepper: Heh! Drobiazg. Ty byś zrobił to samo. Co teraz?
Tony: On wróci, a skoro połączył siły z Duchem, musimy być lepiej przygotowani
Rhodey: Masz rację, ale na razie nie przejmujmy się tym. Odstawmy pancerze i wracajmy do domu
Tony: Najpierw muszę coś sprawdzić

Chowa uzbrojenie do plecaka. Wbiega do biura ojca. Znowu siedzi spokojnie.

Howard: Tony, miałeś rację. Znowu się pomyliłem, co do Obadiasza. Myślałem, że nie zrobi nic głupiego
Tony: Każdy ma prawo do pomyłek, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie działa sam
Howard: Wzmocnię zabezpieczenia, by już nie wykradł mecha
Tony: Pomogę ci
Howard: Synu, a co z testem do MIT?
Tony: Jestem geniuszem. Poradzę sobie

Uśmiecha się głupawo, a następnie przytula rodzica.

Tony: Dobrze, że nic ci nie jest


Więzienie Vault. W placówce wyje alarm. Z budynku wychodzi jeden skazaniec pod eskortą pszczelarzy.
© Mrs Black | WS X X X