**Matt**
Chyba zapomniałem wyłączyć telewizor, nim poszedłem spać. Bzdura! Od wyjścia rodziców nie zszedłem ani razu po schodach. Bałem się, że to jakiś włamywacz. Jednak prawda była o wiele gorsza. Na kanapie siedział jakiś jaszczur.
Nagle poczułem piekielny ból, przeszywający moje ciało. Uczucie, jakby ktoś próbował wyrwać mi serce. Ta postać właśnie chciała do tego dopuścić. Myślałem, że śniłem. Uszczypnąłem się w rękę, lecz nadal czułem ból. Był zbyt prawdziwy, by zaliczał się do snu.
Matt: Kim... jesteś? Czego... Czego... chcesz? Ach!
Strażnik: Spotkaliśmy się kiedyś. Nie przypominasz sobie, bo skasowałem wszystkie wspomnienia związane z Makluańczykami, a zjawiłem się przez twoją rodzinę
Matt: Aaa! Co?!
Strażnik: Pamiętacie o Lily, dlatego tu jestem... Musicie znowu zapomnieć i zacznę od ciebie
Matt: Aaa! Dość! Zabijesz... mnie
Strażnik: Hmm... Coś jest nie tak. Ta część wspomnienia jest połączona z twoim sercem... Masz rację, Matt. Mogę cię zabić
Matt: Aaa!
Strażnik: Ale nie zrobię tego
Zaprzestał używania swojej mocy. Poczułem ulgę, choć bałem się o rodziców. Też o niej pamiętają. Nie mogłem pozwolić na zrobienie im krzywdy. Wziąłem głęboki wdech, oddychając. Potem mogłem spokojnie nabrać powietrza do płuc.
Strażnik: Przepraszam, Matt. Chciałem tylko usunąć wspomnienia, bo utrata kogoś bliskiego jest śmiertelnym ciosem. Zresztą, żyłbyś z poczuciem winy, bo twoja miłość do ziemskiej kobiety skończyła się poświęceniem siostry
Matt: Pamiętam... Nawet tego żałuję, ale...
Strażnik: Nic już nie zmienisz. Odeszła w zaświaty
Matt: Nie cierpi?
Strażnik: Ani trochę
Matt: Czy możesz jej coś przekazać?
Strażnik: Ona cię widzi... Każdego dnia obserwuje twoje życie. Żałuje, jak sprawy się potoczyły, ale rozumie wybór, który podjąłeś. Zrobiłaby to samo dla ukochanej osoby, lecz nie miała takiego szczęścia i nikogo nie poznała... No cóż. Na mnie już pora. Muszę odwiedzić jeszcze dwie osoby
Matt: Chodzi o moich rodziców?
Strażnik: Tak... Bądź zdrów
I swoim zwyczajem rozpłynął się w powietrzu. Przypomniałem sobie, co zrobiłem za krzywdę własnej siostrze. Żałowałem tego rytuału, bo Lily mogła w kimś się zakochać. Mogła odnaleźć szczęście i wtedy na pewno zapomniałaby o chorym sercu. Przynajmniej w zaświatach nie czuje bólu. O ile jaszczur nie kłamał.
**Tony**
Rozmyślałem nad dawnymi wydarzeniami. Dwa razy chlusnąłem wodę na twarz, by oprzytomnieć. Jednak to nic nie dało. Nie mogłem pogodzić się z tym, że wcześniej nie zareagowałem. Mogłem nie dopuścić do jednej tragedii, bo całe życie mogłoby być lepsze bez szalonej sąsiadki.
Gdy skończyłem myśleć nad próbą cofnięcia czasu, poczułem silny ból przy implancie. Nie mogłem oddychać. Trzymałem się umywalki, lecz i tak upadłem na podłogę. To nie było przez stres. Ktoś wszedł swoją ręką w moje ciało. Duch? Nie. To coś miało zimny dotyk.
Tony: Aaa!
Strażnik: Cicho... Nie krzycz. Nigdy nie widziałeś Makluańczyka na oczy? No tak. Przecież ty też straciłeś o nas wspomnienia... Widocznie twoje tkwią zbyt blisko serca
Tony: Czego... Czego ty... chcesz?
Strażnik: Wiesz, kim jestem? Przypominasz coś sobie poza zmarłą córką?
Tony: Co?
Strażnik: Mam dostęp do waszych snów, myśli... Do wszystkiego, bo muszę wiedzieć, jak sprawy się mają
Wyjął swoją rękę, aż znowu mogłem oddychać. Chciałem coś powiedzieć, ale zniknął. Próbowałem wstać z ziemi o własnych siłach. Na mojego pecha Pep znalazła mnie w takim stanie. Była przerażona i musiała krzyczeć.
Pepper: Tony! Tony, co się stało?! Jesteś cały?!
Tony: Ekhm... W porządku... Po prostu wpadłem na kogoś... Nic wielkiego
Pepper: Wybacz, że ci nie powiedziałam o Mask, ale bałam się twojej reakcji
Tony: Długo chciałaś to przede mną ukrywać?
Pepper: Aż będziesz mógł w stanie to znieść... Chyba ktoś mnie wyprzedził
Tony: Fury... Chce nas widzieć u siebie. Nawet wspomniał, że stracisz tytuł agentki
Pepper: Ej! To świństwo! Rozliczę się z nim!
Tony: No dobra, ale najpierw powiedz, co z Rhodey'm. Kiedy go wypiszą?
Pepper: Sprawa z nogą się skomplikowała. Nie może szybko wrócić do walki, gdybyś pytał o wsparcie
Tony: Bardzo źle?
Pepper: Sam zapytaj, a ja muszę iść
Tony: Gdzie?
Pepper: Muszę coś sprawdzić... Na pewno dobrze się czujesz?
Tony: Na pewno
Podała mi rękę i wstałem na nogi. Nie czułem bólu, choć zastanawiałem się nad wcześniejszą rozmową z kosmiczną jaszczurką. Wszędzie kosmici. W całym życiu musiałem natrafić na tych albo dobrych, albo przekarmionych nienawiścią.
**Pepper**
Tony coś kręcił nosem, lecz sama nie byłam lepsza, ukrywając prawdziwy powód opuszczenia szpitala. Musiałam pogrzebać w aktach sprawy zaginięcia dziewczynki. Mój ojciec mógł żyć i tylko to miało dla mnie największe znaczenie. Pojechałam do domu.
Kiedy miałam skręcić w prawo, znienacka wjechał motor, który mocno uderzył we mnie. Gwałtownie zahamowałam, lecz uderzyłam głową o kierownicę. Na chwilę straciłam przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi