**Tony**
Piekielny ból przeszył moje ciało, przechodząc przez nerwy. Czułem, jak wszystkie kończyny zostały sparaliżowane. Nie mogłem nic zrobić. Sam oddech wymagał sporego wysiłku. Chciałem kazać FRIDAY wznowić testy, lecz nawet nie mogłem nic powiedzieć. Ani jednego słowa. Cała zbroja iskrzyła i musiałem szybko z niej wyjść, by nie usmażyć mózgu. System zrobił to automatycznie.
Nagle odczułem impuls przy implancie, wypadając ze zbroi na podłogę. Zemdlałem.
**Matt**
Martwiłem się o mamę, lecz głównie strach dotyczył Katrine. Czy wróciła bezpiecznie do domu? Tata miał rację, co do uczuć. Muszę wiedzieć, kiedy ją kochać z wielkim pożądaniem, a kiedy lepiej tylko odpowiednio traktować. Szanować, rozpieszczać i delikatnie całować.
Kiedy tam rozmyślałem o dziewczynie, usłyszałem alarm w zbrojowni. Natychmiast pobiegłem sprawdzić, dlaczego się uaktywnił. Od razu pomyślałem o zagrożeniu ze strony Hydry. Jeśli jakiś
dziwny typek skrzywdził Katty, skopię mu porządnie tyłek. Byłem w wielkim błędzie, znajdując prawdziwą przyczynę głośnego hałasu. Podbiegłem do nieprzytomnego ojca, klepiąc po policzku. Kto go zaatakował?
Matt: Tato, słyszysz mnie? Tato!
<<On cię nie usłyszy>>
Matt: Co tu się stało? Ktoś się włamał?
<<Przeprowadzał testy i doznał chwilowego paraliżu>>
Matt: Pozwoliłaś mu na to?! Jak mogłaś?! Mógł zginąć tak samo, jak... Lily?
<<Przepraszam, ale nie mogłam zatrzymać procesu wysyłanej częstotliwości>>
Matt: Żyje?
<<Tak, ale jest bardzo słaby. Pikadełko wymaga ładowania>>
Matt: Zaraz się tym zajmę
<<Włączyłam alarm, bo to była sytuacja zagrożenia życia>>
Matt: Dobrze zrobiłaś
Ostrożnie podniosłem tatę, kładąc na kanapie. Czoło miał rozpalone. Gorączka? Jest chory i nic nikomu nie powiedział? Podłączyłem mechanizm do ładowarki. Skóra zaczęła nabierać kolorów. Według bransoletki, funkcje życiowe były w normie.
Lily: Zabiłeś mnie, pamiętasz?
Matt: Lily?
<<Nikogo tu nie ma poza tobą i twoim ojcem>>
Matt: Lily!
Krzyknąłem, ale zjawa pojawiła się przede mną. Uśmiechnięta, lecz z oczu spływały łzy. Miałem wrażenie, że śnię, bo komputer nie wykrył obcej tożsamości. Poczułem nieprzyjemny dreszcz na plecach.
Lily: Zabiłeś mnie... Zrobiłeś to dla niej, Matt... Pamiętasz?
Matt: Chciałem... Chciałem żyć, jak człowiek
Lily: Nigdy... Nigdy ci tego nie wybaczę... Zabiorę naszego tatusia do zaświatów. Tam nikt nie zrobi mu krzywdy. Potem dołączy mamusia, a następnie twoja Katty
Matt: Lily, nie! Proszę! Nie rób im krzywdy!
Lily: Klamka... zapadła... Spadła... filiżanka... a na niej... wyryta czaszka... Zegar odlicza... Odliczamy... czekamy... aż umrzesz... SAMOTNIE!
Wrzasnęła, aż obudziłem się w łóżku. Co takiego? Śniłem? Jak to? Niczego nie rozumiałem. Pamiętam śmierć swojej siostry. Dla własnych planów zabiłem ją, ale nigdy nie groziła, żeby zranić kogoś, kto jest nam bliski. Obok łóżka siedziała mama.
Matt: Jak... się... tu... znalazłem?
Pepper: Słyszałam krzyki i znalazłam was oboje nieprzytomnych. Z tatą wszystko gra. Serce bije prawidłowo, ale ty jesteś chory
Matt: Mamo?
Pepper: Tak, słonko?
Matt: Miałem siostrę?
Pepper: Miałeś, ale każdy o niej zapomniał... Odpocznij. Jest dobrze
Matt: Na pewno?
Pepper: Poza tym, że bałam się, co się stało z wami... Dobranoc
Ucałowała w czoło, wychodząc z pokoju. Zabiłem własną siostrę. Czy ona zrobi to samo, mordując resztę rodziny? Bliskich, którzy są dla mnie ważni? Nie. To był tylko sen. Tylko sen.
**Pepper**
Skłamałam z tym strachem. Dalej się bałam. Matt miał wysoką gorączką i majaczył o swojej siostrze. Wcześniej powiedział jej imię, mdlejąc przy Tony'm. Na szczęście dostał leki, co powinny pomóc zbić temperaturę, zaś mój mąż posunął się do bezmyślnych rzeczy.
Gdy zeszłam do zbrojowni, sprawdzając jego przytomność, na linię dobijał się doktorek. W jakiej sprawie?
Pepper: Dzień dobry. Stęsknił się pan za nami?
Dr Yinsen: Nie ubolewam. Heh! Dzwonię z dwóch powodów... Rhodey obudził się i wkrótce będziecie mogli się z nim zobaczyć. Niebawem powiem rodzinie, ale chciałem załatwić wszystko za jednym zamachem
Pepper: A to drugie?
Dr Yinsen: Ostrzeż Tony'ego, by nie ładował implantu przy pracy nad zbrojami
Pepper: Dlaczego?
Dr Yinsen: Bo to jest dla niego zabójcze
---**---
Dobiliśmy wspólnymi siłami do 50 tysięcy. Bardzo dziękuję. To wiele dla mnie znaczy. Więc jest szansa, że ktoś jeszcze czyta te badziewie, co wstawiam. Jako, że to wyjątkowa liczba (bo do tylu nie spodziewałam się dojść) wstawię scenariusz odcinka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi