(użyczone z tego miejsca)
~* Podjęłam się wyzwania od blogerki Ivy Stone i mam nadzieję, że jakoś wyszło.*~Wakacje. Wakacje? No tak. Ostatnia misja ratowania Nowego Jorku wykonana. Każdy z Avengersów poszedł w swoje strony, opuszczając Stark Tower. No poza samym wynalazcą. Człowiek od blaszaków musiał zostać i dopilnować porządku w mieście i zebrać drużynę, gdyby była potrzebna. No tak. Jestem Mścicielką. Ivy Stone to właśnie ja. Natasha z Clintem wybrali się do Budapesztu, Thor poleciał do domu, czyli Asgardu, Kapitan wolał szukać Hydry i urlop spędzić na spuszczaniu łomotu Czaszce i jego ofermom. A Hulk? Hulk pilnował swoich ogórków. Zabawne, prawda? Jednak Tony próbował poza pracą w laboratorium pokochać ludzką kobietą, którą była Pepper Potts. Tak. Właśnie, że ludzką. Żadne kupy złomu. No, więc tak oto ostatni raz zobaczyłam swoich przyjaciół.
<><>Tymczasem gdzieś nad Ziemią...
-Ojcze, dlaczego mi to robisz? Po raz drugi zsyłasz mnie do Midgardu? Czym zawiniłem?
-Śmiesz się pytać? Mam dość twoich kłamstw, Loki! Już zbyt długo tolerowałem twoje gierki! Od teraz spędzisz rok z Ziemianami!
-Ojcze, proszę cię. Daj mi jedną szansę na poprawę. Obiecuję się zmienić
-Ha! Zmienić? Za późno, synu... Otworzyć portal!
-Nie... Nie! NIEEE!
Gdy otworzyło się przejście na Ziemię, w ostatniej chwili zjawił się jego brat. Jednak nie zdołał uratować Lokiego. Odyn wydał wyrok, skazując na wygnanie. Śmiertelnicy już czekali na niego z zapartym tchem. Czekali? Bzdura. Nikt nie oczekiwał powrotu boga kłamstw. Jednak... Jednak siła wyrzutu w portal spowodowała, że spadał coraz szybciej. Nie miał zbyt wiele mocy na użycie czaru. Zdołał użyć jednego.
<><>Cztery godziny później<><>
Wróciłam do mojego domu nad morzem. Musiałam pomyśleć nad tym, jak spędzić ten czas bez zaciągania się w kłopoty. Blade pragnęła rozlewu krwi, lecz ja wolałam odpocząć od kosmitów, robotów i złoczyńców wszelkiej maści.
-Nuuudy... Daj mi zaszaleć
-Mowy nie ma! To są moje wakacje! Jeśli spróbujesz je spieprzyć, pożałujesz tego i to bardzo
-Hahaha! Ciekawa jestem, co zrobisz? Nie zabijesz mnie
-Mam lepszy pomysł
-Jaki?
-Nie powiem
-Oj! Ivy, znajdź jakiegoś przeciwnika do poćwiartowania. Co powiesz, by pojechać do Japonii?
-Wiem, co kombinujesz, Blade, ale nigdzie nie wyjeżdżam
-Jesteś głupia
-Poszalejesz później, dobra? Daj mi się zdrzemnąć
-Jak mam do cholery poszaleć, skoro dupy nie ruszysz za granicę?!
-Pomyślimy później
-JA CHCĘ WIEDZIEĆ TERAZ!
-Zamknij się. Poczekasz do jutra
Rzuciłam torbę z rzeczami za kanapę i usiłowałam sprowadzić umysł i ciało do snu. Myślami pogrążyłam się w zgadywanie, jak długo ta cisza potrwa. Jak długo wytrzymam bez walki? Czy to w ogóle możliwe dla takiej bohaterki? Przekonamy się.
Nagle Blade krzyknęła głośno na tyle, że prawie głowa mogła wybuchnąć. Jej ostrzeżenie wybudziło mnie. Leniwie otworzyłam oczy, zauważając na niebie coś, co zmierzało w moją stronę. Coś okrągłego, a wokół tego ogień.
-PADNIJ!
-NIE JESTEM GŁUPIA, BLADE!
Gwałtownie wstałam z kanapy, padając na podłogę. Kawałek żarzącej się skały wleciał przez okno. Nie wiedziałam, co to było. Przypuszczałam meteoryt, lecz to dziwne. I mam po wakacjach. Pierwszy raz coś wleciało przez dach, robiąc sporą dziurę w podłodze. Przebiło się jeszcze głębiej, aż do warstwy gruntu pod mieszkaniem.
-No i po urlopie
-Milcz
-Ty wiesz, że tam coś jest? Chyba żyje
-Kosmita?
-No nie mów, że srasz w gacie. Idź sprawdzić
-Okej, ale... Ale jeśli to...
-Zaraz się przekonamy
Podeszłam bliżej skały, skąd wyraźnie tętniło życie. Widziałam zielone światło, które emanowało wokół meteoru, czy cokolwiek to było. Ostrożnie rozwaliłam kamień, odkrywając ukrytą zawartość. Blade o mało nie padła ze śmiechu. Ja nie mogłam wyjść z szoku, ale i też podziwu.
-Kot?
-Ma ogon, nogi i uszy, a do tego zielone oczy. Na pewno nic innego, jak kotek. Hahaha! Spadło na ciebie przeznaczenie z nieba. Zostałaś kocią mamą
-Blade, jedno słowo, a wylądujesz u Strange'a
-Dobra, dobra... Co robimy?
-Muszę go stąd zabrać. Pewnie jest ranny
-Ojeju! Jest cały
-Wolałabym sprawdzić
-Kocia mamusia. Hahaha! Wiedziałam, wiedziałam
-Zamkniesz się wreszcie? Dzięki
Wyjęłam zwierzaka, biorąc na ręce. Spał.
<><>Następnego dnia o... którejś tam godzinie z rana<><>
Zbudziłam się przy kawałku skały i resztkach domu. Na szczęście pół ocalało. Wstałam z gruzów, czując ogromny ból kręgosłupa. Spałam na kamieniach, czy co? No niestety, ale Blade nie udzieliła odpowiedzi. Do tego zniknął kot. Gdzie polazł? Postanowiłam odnaleźć czteronogie stworzonko. Nie powinno być szybkie, skoro z niezłym impetem przywaliło o glebę. Rozglądałam się, poszukując jakiegoś śladu po futrzaku. Zamiast niego dopatrzyłam się jakiegoś mężczyzny na plaży. Wyglądał nieziemsko i te jego oczy. Boże! Co ja myślę?! Nie brałam żadnych prochów! A może coś mi dał? Nie! Nie ma mowy! Jednak jednego byłam pewna. Nie mieszkał w Nowym Jorku. Rozpoznałam w nim... boga.
-Ty... Ty jesteś... Ty jesteś ten bóg kłamstw z nordyckiej mitologii? Jak się nazywałeś? Eee... Locio? Loket?
-Loki
-A! Teraz kojarzę! Nie widziałeś może czarnego kota? Taki mały z zielonymi oczami, jak twoje?
-Chyba uciekł
-Ojć! A chciałam mu pomóc
-Wiedziałam, że kocia niańka do ciebie pasuje. Hahaha!
-Zabiję!
-Mnie? Za co?
-Wybacz... Ech... Coś spadło ma mój dom i chyba mam zwidy. Nie możesz być na Ziemi. Twoje miejsce jest w Asgardzie
-Zgadza się, ale naprawdę tu jestem, Ivy
-Skąd wiesz, jak mam na imię?
-Dziwnie, że mnie nie kojarzysz. Walczyliśmy ze sobą na Manhattanie. Naprawdę nie pamiętasz? Dziwne... Widocznie usunęli ci pamięć z tamtych wydarzeń
-Ivy, nie rozmawiaj z nim! Może cię wykorzystać! On jest twoim kotkiem!
-Bez jaj! To ty!
- Czyli coś sobie przypominasz? To dobrze
-Jak się tu znalazłeś?
-Chyba przypadkiem
-Spadająca gwiazdka? Nie uwierzę
-Spróbuj uwierzyć
Dmuchnął zielonym pyłem i zmieniliśmy miejsce. Znajdowaliśmy się w jakimś hotelu. Wszystko w tym samym kolorze, co jego oczy, choć kilka złotych elementów zdobiło pokój. Część mnie zaczęła wspominać, że kiedyś byłam razem z bogiem kłamstw. Byliśmy parą?
Nagle poczułam się wolna od trosk. Moje ciało lewitowało, a Blade nie mogła nic zrobić. Nie wiedziałam, czy wpadłam w pułapkę. Nie mógł przypadkiem akurat spaść do mnie w odwiedziny. Raczej miał w tym swój cel. Dziś poznam wszystkie jego tajemnice.
<><>A few moments later... Późna pora nocy<><>
Odzyskałam kontrolę nad ciałem, opadając stopami na podłogę. Nikogo nie było w pobliżu. Coś mnie skłoniło do położenia się w łóżku. Plecy wciąż czuły poprzednie zetknięcie się z kamieniami. Potrzebowały zregenerować się.
Kiedy przykryłam się kołdrą, zauważyłam pod nią kota. Ten sam, którego wyciągałam z dziury. Myślałam, że miałam omamy. Zakryłam go pościelą i znowu ją odsłoniłam. Zwierzak zniknął, a na jego miejsce pojawił się bóg kłamstewek. Niekoniecznie słodkich.
-W co ty ze mną pogrywasz?
- Los chciał, żebyśmy znowu na siebie natrafili
-Bujda jakaś. Nie uwierzę w żadne słowo, Loki. Czego chcesz?
-Przypomnieć tobie, dlaczego we mnie się zakochałaś
Nie zdołałam zaprzeczyć, bo z zaskoczenia dokonał pocałunku centralnie w usta. Poczułam przyjemny dreszczyk po ciele. Pragnęłam dotknąć jego ciała, lecz nie pozwalał na żaden ruch. Musiałam być posłuszna, a tak chciałam ponieść się emocjom. Jego ręce błądziły wzdłuż pleców i jednym dotykiem ból zniknął w tej partii ciała. Usiłowałam się go rzucić w bok, lecz czary były silniejsze od mojej woli.
-Jeśli chcesz mi przypomnieć, pozwól, że ty będziesz grał tak, jak ja zagram
Swoim oporem odzyskałam władzę nad ciałem. Już nie mógł mną dłużej manipulować. Teraz ode mnie zależało, jak zakończy się ta noc.
---**--
Wiem, że krótkie, ale ostatnio ciężko coś posklejać długiego. Jednak liczę, że mimo wszystko wywiązałam się z wyzwania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi