**Tony**
Nie spodziewałbym się, że Whiplash stchórzy na widok War Machine. Już prawie z nim skończyłem, a on ze mną. Skąd w ogóle Rhodey wiedział, z kim walczę? No fajnie. Pepper musiała mu powiedzieć. Miałem ochotę go opieprzyć za przerwanie walki, ale z trudem oddychałem. Za dużo zużyłem energii implantu.
Rhodey: Wszystko gra?
Tony: Wszystko psujesz! Wiesz... o tym? Ach! Prawie... go... miałem
Rhodey: Spokojnie, Tony. Czego chciał?
Tony: Dałem się... podpuścić... jak dziecko. Teraz wie... gdzie... mam dom. On... ich... zabije
Rhodey: Najpierw wróćmy do zbrojowni, by Pepper się nie martwiła
Tony: A Lily?
Rhodey: Nie rozumiem
Tony: Obudziła się?
Rhodey: Nie widziałem jej. A coś się stało?
Tony: Jest... chora
<<Tony, moc spadła poniżej normy. Musisz wracać. Włączyć autopilota?>>
Tony: Tak
Rhodey poleciał ze mną do bazy. Mam nadzieję, że Pepper nie będzie na mnie krzyczeć. Obiecałem się zmienić, lecz czasem obowiązki Iron Mana są naprawdę ważne. Teraz przeze mnie, Whiplash i Mr. Fix wiedzą, gdzie uderzyć. Muszę zapewnić dzieciom większe bezpieczeństwo. Gdy wylądowaliśmy w zbrojowni, zdjęliśmy zbroje. Ruda gwałtownie wstała z fotela.
Pepper: Jesteś totalnym idiotą! Twoja córka cierpi, a ty ganiasz za tym swoim Whiplashem!
Rhodey: Pepper, nie krzycz na niego
Pepper: Bo co? Mam do tego prawo! Mam prawo być wściekła, że dla niego ważniejszy jest blaszak, niż własna rodzina! Mam tego dość!
Tony: Pepper... przepraszam
Pepper: Przepraszam? Teraz cię oświeciło. Pewnie, jak dom będzie stał w ogniu, to ważniejszy będzie Iron Man? Mam rację?
Rhodey: Pepper, przestań
Pepper: To nie twoja sprawa!
Rhodey: A właśnie, że moja. Tony jest moim bratem i najlepszym przyjacielem, więc będę go bronił. Nie wiem, co się dzieje z Lily, ale nie powinnaś tak na niego najeżdżać. Nie widzisz, że źle się czuje?
Tony: Rhodey... wystarczy. Gdzie... ona... jest?
Pepper: Tu leży
Wskazała na kanapę, gdzie leżała przykryta kocem. Widziałem, jak zrobiła się sina na twarzy, więc pewnie miała problemy z oddychaniem. Tak samo, jak ja, ale w gorszym stopniu. Trucizna była rozprzestrzeniona po całym organizmie i jedynym wyjściem pozostało zabranie jej do szpitala.
Tony: Podałaś... jej coś?
Pepper: Tylko to, co wcześniej
Rhodey: Tony, musisz się naładować
Tony: Nie muszę. Dam... radę
Chwyciłem Lily sposobem matczynym i zabrałem do samochodu. Pepper wzięła kluczyki, jadąc ze mną oraz zabrała też Matta. Rhodey nalegał, by go też wziąć. Wiedziałem, że chciał mieć na mnie oko. Wciąż nie znudziło mu się niańczenie. Może zamiast zostać generałem wojskowym, będzie opiekunką? Oj! I na co ci były te lekcje historii, skoro gdzieś indziej znajdzie się dla ciebie miejsce?
**Katrine**
Już dawno nie rozmawialiśmy przy jednym stole. Zwykle każdy był zajęty sobą, a teraz ojciec nalegał na poważną rozmowę. Zazwyczaj do tego dochodzi, gdy jego "praca" kłóci się ze zwykłym życiem. No nic. Ciekawe, jak długo będzie gadać? Wolałabym przygotować się jutro do szkoły.
Katrine: Skończmy to szybko, bo mam coś do zrobienia
Viper: Kochanie, daj jej spokój. Możemy sami o tym porozmawiać
Duch: Niestety, ale tu chodzi głównie o nią
Katrine: Nic nie naskrobałam. Ostatnio jedynie dwóch nowych zostało wysłanych do dyra na dywanik
Viper: Widzisz? Jest bez winy
Duch: Ech! Nie dajecie mi dokończyć
Katrine: Do rzeczy, tato
Duch: Masz zakaz zadawania się ze Starkami
Katrine: A przepraszam bardzo, ale chyba mam prawo zadawać się z kim mi się podoba?
Duch: Nie w tym przypadku. Iron Man jest moim wrogiem
Viper: Przecież masz z nim sojusz
Duch: Na razie, lecz to wszystko może się zmienić
Katrine: No dobra. Dotarło. Żadnych kontaktów ze Starkami. Czy to wszystko, a może masz jeszcze jakiś temat do gadki?
Duch: Możesz iść. Pamiętaj, co ci powiedziałem. Jeśli złamiesz zakaz, będziesz tego żałowała
Viper: Nie bądź dla niej taki surowy
Duch: Nie pozwolę, by któraś z was próbowała bratać się z moim wrogiem. Nie pozwolę na to, Viper. Póki żyję, żaden Ghost nie będzie miał styczności z Iron Manem
**Tony**
Dopiero o dziewiętnastej zdołaliśmy się znaleźć w szpitalu. Stan Lily był kiepski. Z trudem oddychała. Na całe szczęście szybko znalazłem odpowiedniego lekarza, który mógłby jej pomóc. Od razu ją zabrał na cyberchirurgię, choć wydawało mi się, że wystarczy było ją poobserwować.
Gdy lekarz ją zabrał, podparłem się ściany, próbując złapać oddech.
Rhodey: Lepiej usiądź
Tony: Nie mogę. Muszę... przy niej... być
Rhodey: Nic nie zrobisz w takim stanie. Siadaj
Zrobiłem, jak nalegał, ale nadal czułem się słabo, a wolałbym być jakoś przydatny, by jakoś pomóc Lily. Próbowałem być spokojny, lecz nie dało się, gdy ktoś z mojej rodziny mógł umrzeć. Czekaliśmy na jakieś informacje, co było zabójcze. Pepper próbowała mnie z Rhodey'm uspokoić. Bezskutecznie.
Pepper: Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałam. Teraz czuję się głupio, jak wyszło
Tony: W porządku. Nic... się ... nie stało
**Pepper**
Mogłam na niego się tak nie wyżywać. Widziałam, jak sam ciężko przeżywał całą sytuację. Nie wiedziałam, co robić, a on chwycił się za klatkę piersiową i zemdlał. Lekko go uderzyłam w policzek. Powoli otwierał oczy, więc nie było tak źle.
Tony: Pepper...
Pepper: Już dobrze. Lily wyzdrowieje
Tony: Na pewno?
Pepper: Na pewno
Z jednej strony, to mogło być kłamstwo, ale wolałabym go podnieść na duchu. Razem z Rhodey'm pomogliśmy mu wstać i wzięliśmy do lekarza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi