Part 111: Zupełnie w innych czterech ścianach


**Tony**

Po jakiś dwóch godzinach znaleźliśmy się w domu Roberty. Dzieci same wyskoczyły z auta, biegnąc ku drzwiom. Nie zdołaliśmy je zatrzymać. Pepper się śmiała na widok rozbrykanych maluchów, co mnie też bawiło, ale bardziej myślałem nad funkcją Iron Mana. Kto z wrogów jeszcze pozostał? Blizzard siedzi w Vault, a z Duchem mam sojusz. Hmm... To będzie nudny dzień. Z zamyśleń wyrwał mnie Rhodey.

Rhodey: Myślisz nad rocznicą?
Tony: Nie, ale o tym też powinienem pomyśleć. Na razie analizuję, ile przestępców jeszcze pozostało groźnych na wolności
Rhodey: Na razie zajmij się swoją rodziną. To dziwne, że tak szybko cię wypuścił
Tony: Może po prostu miał mnie dość? Hehe!
Rhodey: I ciebie to bawi? Mogłeś zginąć
Pepper: Ej! Kazanie zaraz mu zrobię, a ty zajmij się sobą
Rhodey: No tak. Przecież ojciec wrócił. Pójdę się z nim zobaczyć
Tony: A my chodźmy po łobuzy

Gdy Rhodey się oddalił, idąc w stronę domu, Pepper mnie lekko szarpnęła za bluzkę. O co chodzi? Chce coś powiedzieć o rocznicy?

Pepper: Dość długo zwlekamy z tym remontem. Kiedy go zrobimy?
Tony: Możemy z Rhodey'm dać sobie radę. Nawet dzisiaj. Pasuje?
Pepper: Tony, ledwo wyszedłeś ze szpitala. Odpocznij
Tony: Słuchaj... Wiem, że chcesz dać im wolną przestrzeń, gdzie będą mogły się rozwinąć, ale nie pozwolę obcym ludziom wejść na teren zbrojowni. Zapomniałaś o tym?
Pepper: Wybacz. No to, jak chcesz to zrobić?
Tony: Przydadzą się zbroje. Jeśli starczy nam energii, uporamy się z tym w jeden dzień. Pamiętaj, że w zbroi mam przyspieszony proces leczenia
Pepper: Co nie znaczy, że masz ignorować zalecenia. Tony, ja tego nie przeżyję. Tony, proszę...

Wiedziałem, jak była bliska płaczu, dlatego przytuliłem ją do siebie, żeby uspokoiła swoje nerwy. Gdy była nieco spokojniejsza, dołączyliśmy do reszty. Zapukaliśmy do drzwi i otworzyła nam Roberta.

Roberta: Witajcie. Dobrze was widzieć. Czekaliśmy, aż przyjdziecie. David dopiero poznaje rozrabiaki
Pepper: Coś już rozbiły?
Roberta: Spokojnie. Bawią się z nim
Tony: A Rhodey?
Roberta: Rozmawia z ojcem i też zajmuje się maluchami

Uśmiechnęła się i weszliśmy do środka. Na korytarzu stały dalej kartony z rzeczami. Muszę pogadać z Rhodey'm o remoncie. Myślę, że nie będzie miał nic przeciwko, choć z nim bywa różnie. Zwłaszcza po tej akcji z Kontrolerem.

**Rhodey**

Jak to dobrze, że ojciec wrócił do nas do domu. Wygląda o wiele lepiej, niż wcześniej, gdy przy nim byłem. Mama zajęła się Lily, bo Matt był nieuchwytny. Nie dawał się złapać. Na szczęście pojawili się ich rodzice. To oni powinni niańczyć swoje dzieci. Pepper zaczęła gonić wariata, a Tony poprosił, by porozmawiać. Nie wiem, o co mu chodziło. Ma jakieś sekrety przed Pepper? Oj! Źle robisz. Źle.

Rhodey: Wszystko gra?
Tony: Tak, ale mam do ciebie jedną sprawę
Rhodey: Nie pomogę ci w żadnej głupocie
Tony: Remont części domowej
Rhodey: A to, co innego. Kiedy chcesz zacząć?
Tony: Dzisiaj
Rhodey: Nie pomogę. Przecież ledwo...
Tony: Pepper już o tym mówiła
Rhodey: I dobrze, bo chyba nie chcesz trafić do kostnicy?
Tony: Chcę żyć, ale muszę stworzyć dom, który byłby dla dzieci z wielką przestrzenią, by mogły mieć swoje miejsce...  To co? Pomożesz mi?
Rhodey: Jak chcesz to zrobić?
Tony: Użyjemy zbroi. Zaczniemy za godzinę. Zgoda?
Rhodey: Ech! No zgoda. Jednak, jeśli coś będzie się z tobą działo, przerywamy
Tony: Niech ci będzie, Rhodey

Nie spodziewałem się, że ma takie plany. Zgodziłem się, ale będę obserwować, czy nic złego się nie dzieje.

~*Godzinę później*~

Wyszliśmy po kryjomu z domu, bo reszta była zajęta obserwowaniem zabaw dzieci. Akurat wzięły klocki, budując jakieś budowle. Chyba budowali zamki. No nieważne. Szybko znaleźliśmy się w zbrojowni, skąd wzięliśmy zbroje. Po uzbrojeniu się w pancerze, poszliśmy do części domowej, którą czekała mocna demolka. Jednak zanim miało dojść do nieuniknionego, wynieśliśmy wszelkie meble z pomieszczeń.

Rhodey: Gotowy?
Tony: Zawsze i wszędzie
Rhodey: Pamiętaj. że gdyby coś się działo, kończymy
Tony: Wiem. Nie musisz mi o tym przypominać

Nie potrafiliśmy być cicho bez używania repulsorów. Zaczęliśmy od uderzania z rękawic w ściany, które w ułamku sekundy popękały, aż zmieniły się w gruz. Później zmieniliśmy amunicję na rakiety, choć ja miałem o wiele większy asortyment do wyboru. Wykorzystałem cały arsenał, że pozostała ostatnia ściana. Tony użył mocy unibeamu, co wyczerpało całą energię w zbroi.

Tony: Cóż... Gładko poszło
Rhodey: Masz rację. Teraz pozostało postawić nowe ściany, pomalować je i umeblować pokoje
Tony: No tak i jeszcze wnieść rzeczy. Jeden etap mamy z głowy
Rhodey: Czyli mamy przerwę
Tony: Nie ma mowy. Jak zaczęliśmy, to dziś skończymy, by nie zostawiać tego na później
Rhodey: A czujesz się na siłach? Powinieneś odpoczywać
Tony: Spoko. Dam radę

Upierał się na dokończenie remontu, więc nie widziałem innego wyjścia, żeby mu pomóc.

~*Dwanaście godzin później*~

**Pepper**

Dzieci zasnęły, że mogłam w końcu odpocząć. Rhodey z Tony'm długo nie wracali. Zaczęłam się martwić, czy nie polecieli na jakąś misję. Gdy już chciałam wybiec ich szukać, otrzymałam SMS-a od męża.


Jesteśmy w części domowej. Nie martw się. Gdy skończymy, wrócimy do was. Śpij dobrze :)

Czyli mam rozumieć, że wziął się za remontowanie? Nie mogłam być spokojna, bo ci znowu byli bezmyślni. Po Tony'm mogłam się tego spodziewać, ale Rhodey? Dorwę ich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X