**Tony**
Strach o Pepper nie dawał mi trzeźwo myśleć. Gubiłem się. Czułem się zupełnie inaczej. Takie ciepło wewnątrz ciała, co znikało na same wspomnienie o Pepper. Nie mogłem się ruszyć. Gdy zobaczyłem żyjącą mamę, wiedziałem, że to było złudzenie, lecz strach nadal został prawdziwy. Powoli zacząłem się wybudzać i skierowałem swój wzrok na implant. Był bez pęknięć zupełnie, jak nowy. A mojej ukochanej nie było. I Katrine też. Czy ona tu w ogóle była? Co się dzieje z Pep? Czułem się słabo. Chciałem się odpiąć od wszelakich kabli, ale całe moje ciało było obolałe i sztywne. Do sali weszła Victoria.
-Zaskakująco szybko się wybudziłeś. To była trudna operacja, ale się udało. Czujesz się zmieniony?
-Trochę. Naprawiłaś to?- wskazałem na mechanizm, a ona odwróciła głowę w bok
-Wymieniłam na nowy. Wybacz, że dałam ci szansę na lepsze życie, którą straciłeś. Niestety w archiwum Howarda był projekt reaktora łukowego, a nie mogłam go użyć ze względu na jego moc- wyjaśniła ponownie, patrząc w moją stronę
-Lepszego życia już nie będę miał. Co z Pepper?- uznałem, że niepotrzebnie przeprasza
-Nie wiem, ale mam dla ciebie dobre wieści. Rhodey się obudził i wraca do zdrowia. Zdjęłam mu bandaże, bo oparzenia zniknęły- zmieniła minę z smutku na radość
Chciałem zobaczyć się z nim. Jak dobrze, że żyje.
-Zaprowadź mnie do niego
-Nie mogę. Jesteś świeżo po operacji i musisz leżeć- nalegała
-Nie mogę się ruszyć. Co mi zrobiłaś?
-Wybudziłeś się z narkozy, która jeszcze działa. Odpoczywaj- wyszła z sali
Jak miałem odpoczywać, skoro nie wiedziałem, gdzie znajduje się Pepper? A w dodatku Fury, tylko czeka, żeby pastwić się nade mną. Nadal nie wierzy w moją niewinność. Nagle zauważyłem, jak Roberta rozmawia, a raczej próbuje gadać z nim. Nie wiedziałem, o czym rozmawiali, ale po minie generała zauważyłem gniew. Co go tak rozzłościło? Najgorsze było to, że wszedł do sali, gdzie leżałem. Strach znowu się pogłębił. Czego on chce? Jeszcze mu mało?
-Generale, czy coś się stało?- liczyłem, że nie przysporzyłem mu większych kłopotów
-Szukam dowodów, by udowodnić, że jesteś winny tym zamachom. Przyznasz w końcu, czemu to zrobiłeś?
A jednak. Znowu wraca do ataków Centuriona. Po prostu jedno, wielkie, śmierdzące bagno. Coraz bardziej Fury zaczyna mi działać na nerwy.
-Ile razy mam powtarzać, że to nie ja jestem winny?! Szukaj prawdziwego sprawcy, bo ta osoba mogła też coś zrobić Pepper!- wściekłem się na niego
-Dalej bredzisz, czyli leki działają. Pogadam z tobą, jak będziesz stał na nogach- wyszedł z sali
-To sobie poczekasz- powiedziałem szeptem z diabolicznym uśmiechem
**Rhodey**
Mama wróciła do sali, ale nie sama. Pojawiła się Victoria. Czy Fury jej posłuchał i zaczął szukać Katrine? Żeby tylko Pepper nic się nie stało. I jeszcze muszę pogadać z Tony'm o wszystkim.
-Mamo, powiedziałaś mu?
-Gadałam z Fury'm, ale on uważa, że to zwykła histeria i przesada z jakąś tam Katrine. On nie wierzy w jej istnienie- odparła
-Ja się tym zajmę. Mogę już wyjść?- spytałem się Victorii
-Wytrzymaj jeszcze kilka dni. Oparzenia zniknęły, rany się goją, ale musisz jeszcze zostać tak, jak Tony
-Co się z nim dzieje?- zacząłem też bać się o przyjaciela
Dlaczego nigdy nie ma ani jednego dnia od zmartwień, strachu, czy samego bólu? Może jesteśmy bohaterami Nowego Jorku i to normalne, ale przecież mamy też zwyczajne życie, które chcemy mieć spokojne. Wszyscy tego potrzebujemy, a Tony nigdy o tym nie myśli.
-Już jest wszystko dobrze
-A było źle?- wtrąciłem się, podnosząc lekko swój głos
-Rhodey, bez obaw. Nic mu nie jest. Po raz kolejny musiałam coś zrobić z implantem, ale jest przytomny, tylko nie może się ruszyć. Już chciał z tobą rozmawiać, ale nie pozwoliłam mu. A ty dobrze się czujesz?
-Tak. Nie czuję bólu. A mogę z nim porozmawiać?
-Tobie na to pozwolę. Jesteś w lepszym stanie, więc możesz- uśmiechnęła się i pomogła mi przenieść się na wózek
Jedynie czułem się trochę słabo, ale potrafiłem to znieść. Jednak to mi nie przeszkadzało i bez wahania zdecydowałem się na rozmowę z przyjacielem. Przejechałem krótki kawałek korytarza i natrafiłam na jego salę. Leżał przypięty do kardiomonitora z widocznym implantem na klatce piersiowej. Wpatrywał się w sufit, ale wyglądał na bardzo przybitego. Pewnie też martwi się o Pepper. Podszedłem do niego i cieszyłem się, że wrócił.
- Witaj znowu. Jak się czujesz? Podobno Victoria robiła coś z implantem. Mogę wiedzieć?- spytałem go z troską
-A jak mam się niby czuć? Cały świat myśli, że Iron Man to morderca, Fury mi nie wierzy, jakiś Mallen prawie cię załatwił, a kobieta mojego życia zniknęła. Jeszcze nie zdołałem ocalić mamy i z całej podróży to jedynie, co się stało, to zniszczył się implant- czuł się rozdarty od środka, bo wspominając to wszystko, w oku zakręciła się jedna łza
-Będzie dobrze,Tony. Od razu, jak mnie wypisze, zajmę się całą tą sprawą z Centurionem i Pepper
-Czyli Katrine mogła ją skrzywdzić? SHIELD coś robi? Bo, jak na razie, Fury chce znowu mnie przesłuchiwać, a nie ma dowodów na moją... winę- nagle coś go zabolało w klatce piersiowej
-Tony, nie denerwuj się. Ja też nie wiem, co mam o tym myśleć. Zajmę się tym. Powiem Bobbie, by jej szukała- próbowałem go uspokoić, bo stres mu nie służył
**Pepper**
Poczułam nieprzyjemny ból blisko klatki piersiowej. Swoimi sztyletami przebiła się przez skórę. Krew lekko ciekła.
-Aaa!- krzyknęłam z bólu
-Nie waż się tak mówić o moim ojcu. Nic o nim nie wiesz. To moja matka była zła, a nie on!- wyrzuciła z siebie
Zamilkłam. Nie chciałam bardziej ją wprowadzać do szału. Wdać nie znałam Ducha tak, jak ona. Wolałam milczeć, ale trzymała wciąż blisko ostrze, że chciałam coś powiedzieć, by się uspokoiła.
-Nie martw się. Na twoje szczęście jeszcze pożyjesz- uwolniła mnie z metalowych kajdan
-Nie wiem, jaki on był dla ciebie, ale chciał zabić moich przyjaciół. Musiałam coś zrobić- wykrztusiłam z siebie, osuwając się na podłogę
-Miał swoje powody. ale nie będę ci teraz o tym mówić. Zbieramy się do innej kryjówki.
Znowu zemdlałam i nie byłam świadoma, gdzie mnie zabrała. To pewnie przez te strzykawki czuję się fatalnie. Mam nadzieję, że Tony i Rhodey żyją. Chyba, że na nich też "polowała". Pepper, nawet tak nie myśl. Przecież jej chodzi o zemstę za ojca. Gdy się obudziłam, leżałam na łóżku.
-Napij się. To zwykła woda. Dawno nic nie piłaś. Weź to- podała mi kubek
-Jak mogę ci zaufać, że nic tam nie dosypałaś?
-Spróbuj mi zaufać. Mówiłam, że cię nie zabiję
Wahałam się, co do jej zaufania, ale suszyło mi w gardle, więc skusiłam się na łyk wody. Później wypiłam całą z kubka. To nie była trucizna, co mnie zaskoczyło. Skąd u niej taka litość? Widać, że nic o niej nie wiem. Katrine chwyciła za telefon i dzwoniła do kogoś.
-Witaj, Stark. Skoro odebrałeś, to znaczy, że żyjesz. Wielka szkoda. Jeśli zrobisz to, co ci każę, odzyskasz rudą. Pamiętaj, że mnie nie oszukasz. Masz jedną dobę na zabicie prezydenta. Spróbujesz mnie wykiwasz, zginie- zagroziła
-Mam go zabić? Jaki ty masz w tym cel?- usłyszałam głos swojego męża, który wyraźnie chciał się sprzeciwić
-Cel? Dosyć prosty. Chcę wiedzieć, czy zrobisz wszystko, by ocalić pannę Potts? Ile jest warta? Zrobisz to?- zaśmiała się diabolicznie
Ona chyba nie sądzi, że to zrobi. Nawet dla mnie. To chore. Tony nie mógłby posunąć się do czegoś takiego.
-Mam dobę, tak?
-Tak, więc zrób to, by wróciła do ciebie jako twój sens życia- rozłączyła się
-Tony tego nie zrobi- wtrąciłam się
-To się jeszcze okaże. Chcesz wrócić do domu? To lepiej niech zrobi to. co mu kazałam
Rozpłakałam się, gdy pomyślałam, co się może zdarzyć. I to przeze mnie. Chcę umrzeć. Nie chcę żyć.
---***--
Opko jeszcze się ie kończy, a przygody naszych bohaterów jeszcze będą się ciągły przez ostanie dwa sezony. Nie uwierzycie, ale W sieci, nie będzie jedynym opkiem na tym blogu. Obecnie pracuję nad trzecim.Trzecim? Tak, Katari zaszalała, a pisanie to nałóg. Nawet przy problemach w widzeniem ciągle piszę . Dajcie radę w więzieniu, zwanym szkołą. Na szczęście to mój ostatni rok :)